opublikowano: 26-10-2010
Oszustwa urzędników państwowych 2006r.
WPADKI I PRZEKRĘTY URZĘDNICZE - AKTUALNOŚCI STALE UZUPEŁNIANE:
13 sierpnia Nawet
200 tys. zł odpraw chcieli załatwić kolegom z Samoobrony dyrektor
generalny PFRON Marcin Domagała i prezes funduszu Ryszard Wijas.
Rozpad koalicji poruszył działaczy Samoobrony zatrudnionych w "oddanym"
tej partii Państwowym Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Już
na początku lipca, kiedy koalicja z PiS zaczęła się kruszyć, niektórzy
dyrektorzy centrali podpisali z Ryszardem Wijasem, szefem PFRON z nadania
Samoobrony, nowe umowy o pracę. Wydłużono im okresy wypowiedzenia do sześciu miesięcy, niezależnie od
okresu zatrudnienia w PFRON (wg kodeksu pracy wypowiedzenie to maksimum
trzy miesiące, gdy ktoś pracował co najmniej trzy lata). Co więcej - zagwarantowano, że po rozwiązaniu umowy przez pracodawcę
dostaną odprawy w wysokości 12 pensji. Dyrektor, który zarabia w PFRON
np. ok. 8 tys. zł brutto, dostałby ok. 96 tys. odprawy.
Mało? Mało. W zeszłym tygodniu prezes Wijas powołał specjalny
"zespół ds. aneksu do umów o pracę". Trzyosobowy zespół
nadzorował Marcin Domagała, dyrektor generalny PFRON, twórca partyjnej
gazetki Leppera "Głos Samoobrony". Zespół opracował aneks z rocznym zakazem pracy u konkurencji
do umów o pracę z roczną odprawą. Według aneksu PFRON miałby
wypłacić pracownikowi odszkodowanie - jednorazowo lub w ratach
dodatkowo jeszcze 12 miesięcznych pensji.
Kto zarabiał 8 tys., mając taką umowę i taki aneks, mógłby liczyć
aż na 192 tys. odprawy. Kogo dokładnie miałaby dotyczyć zmiana, nie
wiadomo - ale w pracach zespołu była mowa o dyrektorach centrali
funduszu i jego oddziałów.
3 sierpnia Po co wysocy urzędnicy Ministerstwa Finansów
wynosili w reklamówkach dokumenty? - pyta "Gazeta Wyborcza".
W poniedziałek 30 lipca ok. godz. 17 strażnicy pilnujący wejścia do
Ministerstwa Finansów zauważyli, że dwoje pracowników - Agata N.,
naczelnik wydziału w Departamencie Rozwoju Rynków Finansowych, i jej
asystent - wynoszą wypchane plastikowe torby. Zarejestrowały to także
zainstalowane w gmachu kamery. Strażnicy nie zareagowali. Informatorzy "GW" twierdzą, że w torbach były dokumenty. Urzędnicy
zanieśli je do samochodu na parkingu służbowym. Przy wynoszeniu drugiej partii dokumentów strażnicy próbowali sprawdzić,
co jest w reklamówkach, lecz urzędnicy odmówili pokazania zawartości toreb
i wyszli tylnymi drzwiami. Strażnicy zaalarmowali przełożonych, którzy pod
biurkiem pani N. znaleźli kolejną partię dokumentów najwyraźniej
przygotowanych do wyniesienia. Dokumenty zostały opisane.
Według informatorów gazety protokół w tej sprawie sporządził dr
Sebastian Skuza, wicedyrektor Departamentu Rozwoju Rynków Finansowych, a
podpisał się pod nim m.in. jeden ze strażników. Wszystko działo się pod
nieobecność szefowej resortu Zyty Gilowskiej, która jest na urlopie. Według informacji "GW" Agata N. odchodzi z ministerstwa do PZU.
Dokumenty przygotowane do wyniesienia dotyczyły głównie spraw
prowadzonych w ministerstwie przez panią Iwonę Dudę, która była do zeszłego
roku dyrektorem departamentu, a dziś jest wiceprzewodniczącą Komisji
Nadzoru Finansowego. Przed rokiem Duda podczas głosowania w KNF poparła
kandydaturę Jaromira Netzla na stanowisko prezesa PZU. Jej głos przeważył.
Według źródeł "GW" wśród dokumentów były: ekspertyzy
dotyczące fuzji banków Pekao SA-BPH SA; materiały dotyczące zmian w
ustawie o prawie bankowym oraz w ustawie o rynku kapitałowym; materiały
dotyczące Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w m.st.
Warszawie SA; materiały Komisji Nadzoru Bankowego mające gryf poufności. Za
wynoszenie takich dokumentów bez upoważnienia grozi sankcja karna. Informatorzy gazety twierdzą, że może chodzić o próbę zniszczenia
niewygodnych dokumentów. "GW" nie wie jednak, komu miałyby one
szkodzić.
13.07.
20
tys. zł łapówki przyjął kierownik z Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki
Cieplnej.
Kilka minut później z gabinetu wyprowadzili go policjanci. Sygnały o nieuczciwym pracowniku MPEC-u docierały do komendy wojewódzkiej
już od dłuższego czasu. Mężczyźnie postanowili się przyjrzeć
funkcjonariusze z wydziału do walki z korupcją. Na czwartek zaplanowali
akcję kontrolowanego wręczenia łapówki 61-letniemu kierownikowi. W roli
głównej wystąpił jeden z krakowskich deweloperów, od którego pracownik
MPEC-u miał żądać łapówki. Przyspieszenie procedur i załatwienie wszystkich
wymaganych dokumentów miało po negocjacjach kosztować 20 tys. zł. Kilka minut po godz. 12, gdy deweloper przekazał łapówkę, do gabinetu
kierownika weszli policjanci z komendy wojewódzkiej. Grozi mu kara do ośmiu
lat więzienia. W tej chwili policjanci zabezpieczyli dokumenty, które
przechodziły przez ręce zatrzymanego kierownika. - Sprawdzamy, czy w
innych sprawach nie doszło do złamania prawa - mówią policjanci.
2007-07-03 Prezes
radia skazany za korupcję
Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata skazał Sąd Rejonowy
w Lublinie byłego szefa kancelarii prezydenta Lublina, a obecnie prezesa
Radia Lublin, Mariusza Deckerta za złożenie w 2004 r. propozycji
korupcyjnej. Deckert zapowiada złożenie apelacji. Ponadto, sąd orzekł wobec niego roczny zakaz pełnienia stanowisk
kierowniczych w administracji rządowej. Deckert ma także zapłacić
grzywnę w wysokości 10 tys. zł.
Sąd uznał Deckerta winnym tego że, kiedy był szefem kancelarii prezydenta
Lublina, złożył korupcyjną propozycję prezesowi Fundacji Servire Veritati,
działającej w środowisku Ligi Polskich Rodzin, Arkadiuszowi R. Obiecał
mu 100 tys. zł na Fundację w zamian za nakłonienie miejskiego radnego
LPR do głosowania za zmianą planu zagospodarowania przestrzennego, co pozwoliłoby
na budowę hipermarketu. Chodziło o tereny należące do kieleckiej spółki
Echo Investment. W uzasadnieniu orzeczenia przewodnicząca składu sędziowskiego
Kinga Gryglewska przypomniała, że już sam fakt proponowania łapówki jest
przestępstwem. Podkreśliła, że Arkadiusz R. zrozumiał wypowiedź oskarżonego
jako korupcyjną propozycję i nigdy od tego nie odstąpił, choć w końcowym
etapie procesu powiedział, że teraz być może nie złożyłby zawiadomienia
do prokuratury.
Deckert zapowiedział złożenie apelacji. - To jest absurdalny wyrok.
Stwarza możliwość, że każdego możemy oskarżyć po prywatnej rozmowie i następnie
sąd powinien go skazać. To stwarza procedurę, która jest chora - powiedział
dziennikarzom Deckert po ogłoszeniu wyroku.
W 2004 r. Arkadiusz R. powiadomił o rozmowie z Deckertem posła
LPR Andrzeja Mańkę, który z kolei miał powiedzieć o tym Elżbiecie
Kruk - wówczas posłance PiS i szefowej tej partii na Lubelszczyźnie.
Kruk zawiadomiła Centralne Biuro Śledcze o podejrzeniu złożenia korupcyjnej
propozycji. Chciała też, aby CBŚ sprawdziło czy Echo Investment nie łamie
prawa w swojej działalności lobbingowej. O próbie korupcji
zawiadomił prokuraturę także Arkadiusz R. Prokuratura połączyła oba
doniesienia i w lutym 2005 r. oskarżyła Deckerta.
02.07. Dyrektor
i wicedyrektor Centralnego Ośrodka Sportu Krzysztof S. i jego zastępca Tadeusz
M., po wręczeniu im kontrolowanej łapówki, zostali zatrzymani i aresztowani
na 3 miesiące - poinformował w poniedziałek szef CBA Mariusz Kamiński.
Ujawnił on, że CBA od kilku miesięcy obserwowało szefów COS i ostatnio
nawiązało kontakt z warszawskim biznesmenem, chcącym wynajmować halę
Torwaru na imprezy komercyjne. CBA ustaliło, że Tadeusz M. zażądał od
niego 300 tys. zł łapówki za wynajem tej hali. Funkcjonariusze CBA
kontrolowali operację, w której przedsiębiorca wręczył Tadeuszowi M.
wypłacone z operacyjnego funduszu CBA 60 tys. jako pierwszą ratę.
Sąd aresztował obu w niedzielę pod zarzutem przyjęcia łapówki. Grozi
im kara do 8 lat więzienia. Szefowie przyznali się do zarzuconego im
czynu. Według Kamińskiego, istnieje obawa matactwa, ponieważ śledztwo
CBA dotyczy także innych umów podpisywanych przez S. i M. CBA podało, że
zarówno Krzysztof S., jak i Tadeusz M. byli wieloletnimi wysokimi urzędnikami
w administracji publicznej.
Kamiński potwierdził, że CBA rozpoczęło sprawdzanie oświadczeń majątkowych
parlamentarzystów i że w pierwszej kolejności sprawdzane jest oświadczenie
posła SLD Jacka Piechoty. Podkreślił, że CBA sprawdzi wnikliwie
wszystkie oświadczenia. "Będzie tu stosowany klucz zrównoważony
politycznie, by każdy urzędnik państwowy był świadomy, że jego oświadczenie
będzie sprawdzone" - zapewnił szef CBA. Tłumaczył, że oświadczenie
majątkowe Piechoty jest sprawdzane już teraz, w związku z doniesieniami
medialnymi. Dodał, że aktualnie CBA nie ma zastrzeżeń do jego oświadczenia
majątkowego.
23 czerwca Bardzo rozrzutny
prezes Agencji Mienia Wojskowego
Byłemu prezesowi Agencji Mienia Wojskowego, Maciejowi
Olexowi-Szczytowskiemu, najwyższa Izba Kontroli zarzuca, niegospodarność na
łączną kwotę 2,4 mln zł - informuje "Dziennik". Kontrolerzy NIK stwierdzili m.in., że Szczytowski miał wydać prawie 2
mln zł na niepotrzebne wyceny nieruchomości MON. Z raportu NIK, do którego dotarł "Dziennik", wynika też, że w
czasie, kiedy był szefem AMW, wydatki na usługi doradczo- audytorskie
przekroczyły o 860 proc. planowany budżet. Podobnie wzrosły koszty podróży
służbowych - zamiast 200 tys. zł agencja wydała prawie milion. Media
donosiły też, że Szczytowski na koszt tej instytucji podróżował do
Londynu, gdzie mieszka na stałe. W rozmowie z "Dziennikiem" tłumaczy, że podróże były
uzasadnione, a kontrolerzy NIK otrzymali wyjaśnienia. "Kierownictwo MON,
na rzecz którego podejmowałem misje, jest zadowolone" - zapewnia.
29 maja 2007
B. min. sprawiedliwości zamieszany w aferę paliwową?
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku na razie nie zamierza
postawić zarzutów korupcyjnych dwóm byłym urzędnikom Ministerstwa
Sprawiedliwości - poinformowała rzeczniczka prokuratury Grażyna Wawryniuk.
Wcześniej, ze żródeł zbliżonych do prokuratury IAR dowiedział się, że
takie działania rozważane są wobec byłego szefa Biura Przestępczości
Zorganizowanej Ryszarda R. oraz o byłego ministra sprawiedliwości - Stanisława
I., którzy mają być powiązani byli z mafią paliwową.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk powiedziała,
że w ramach prowadzonego postępowania prokuratura nie zamierza postawić
komukolwiek zarzutów.
Ze śledztwa ma też wynikać, że w aferę paliwową zamieszany był również były minister sprawiedliwości Stanisław I. Prokuratorzy mają dysponować m.in. zeznaniami świadka, który widział jak Stanisław I. przyjmował pieniądze od jednego z paliwowych baronów - Bogusława Lepiarza. Także do Lepiarza adresowany był gryps wysłany z więzienia przez innego paliwowego gangstera Henryka Byrdę - wcześniej posła AWS. Byrda prosił z celi Lepiarza, aby przez Stanisława I. przekazał mu 10 tys. dolarów. (aka)
22.06 Sąd apelacyjny utrzymał wyrok dla byłego wójta Niebylca
-
kolejny dowód jak media oddziaływają na wyrok sądowy i jak nielogicznie i
nieprawomocnie postępują rzeszowscy sędziowie.
Do wypadku doszło 1 września 2005 r. w wyrobisku w miejscowości Gwoźnica Górna
w gminie Niebylec koło Strzyżowa. Po uroczystościach rozpoczynających rok
szkolny pięcioro dzieci poszło się wykąpać w pobliskim wyrobisku. Gdy trzy
dziewczynki zaczęły tonąć, dwoje pozostałych dzieci krzycząc, wezwało
pomoc. Usłyszał je operator koparki, który skoczył dzieciom na ratunek, ale
sam doznał urazu i nieprzytomny został przewieziony do szpitala. Dzieci nie
udało się jednak uratować. W wyrobisku utonęły trzy dziewczynki, w tym dwie
siostry w wieku 12 i 13 lat oraz ich 15-letnia sąsiadka.
Pozostaje pytanie - gdzie byli rodzice i dlaczego nie zapewnili obowiązkowej
opieki nieletnim?
Znalazł się jednak frajer - wójt... Z tego wyroku wynika że on powinien
sprawować opiekę nad wszystkimi dziećmi w gminie? - paranoja.
Podobną paranoją jest wyrok sądu okręgowego skazujący byłego wójta gminy
Niebylec, Marka S., na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery.
Wg. mediów i sędziów, to był winny ponieważ nie oznakował miejsce,
dlatego odpowiadał za nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla zdrowia i
życia wielu ludzi. Wyrok jest prawomocny. Wójt ma zapłacić także grzywnę w wysokości 3
tys. 750 zł.
Dziwny jest też fakt, jak sąd potraktował rodziców - przyznał im
symboliczne odszkodowania - 2 tys. zł dla rodziców, którzy
stracili jedno dziecko i 4 tys. zł dla rodziców, którzy stracili dwie córki.
Głupota sędziowska?
21.06. Wójt Jawornika podejrzany o korupcję
Policjanci zatrzymali wójta Jawornika Polskiego, któremu postawiono
kilkanaście zarzutów korupcyjnych i o płatną protekcję.
45-letniego Edwarda G. policjanci z wydziału do walki z korupcją Komendy
Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie zatrzymali w środę rano w Urzędzie
Gminy.
- To efekt naszych wielomiesięcznych działań operacyjnych - mówi
Paweł Międlar z podkarpackiej policji. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa
w Przemyślu. W czwartek postawiła wójtowi kilkanaście zarzutów
korupcyjnych.
Edward G. w latach 1999-2002 był kierownikiem referatu w wydziale emerytur
i rent w przeworskim oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Z ustaleń
policji i prokuratury wynika, że brał łapówki za załatwianie
ZUS-owskich świadczeń. Śledczy mają dowody, że wójt przyjął 26 tys.
zł. Postawiono mu także zarzut płatnej protekcji. Policja twierdzi, że
G., będąc już wójtem, powoływał się na wpływy w ZUS-ie i pośredniczył
w załatwianiu rent.
- Wójt częściowo przyznał się do winy. Lista
zarzutów może się jeszcze poszerzyć - twierdzi Artur Jachym z
Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. - Z uwagi na dobro śledztwa nie
udzielamy szczegółów prowadzonego postępowania - dodaje.
Prokuratura skierowała wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie wójta na
miesiąc. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
15.06. Oskarżony przewodniczący sejmiku
O wyłudzenie dopłat bezpośrednich do gruntów rolnych od Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oskarżyła tarnowska prokuratura
Andrzeja Sz., przewodniczącego Sejmiku Województwa Małopolskiego. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do tarnowskiego sądu. Według śledczych
Andrzej Sz. miał zawyżyć o 11 hektarów obszar upraw, na które przysługiwały
mu dopłaty. Zdaniem prokuratury wyłudził w ten sposób 21 tys. zł.
Andrzej Sz. podczas przesłuchań nie przyznał się do winy. Twierdził, że
sam mierzył obszar działek i ewentualne różnice w pomiarze mogły wynikać
z pomyłki, a nie z rozmyślnego działania.
Prokuratura uważa, że jest to tylko linia obrony, gdyż część gruntów
należących do Andrzeja Sz. była zabagniona bądź też porośnięta
lasem.
2007-05-25, Znikający olej w hali kierowanej przez
Leszka Całke - brata burmistrza Bemowa
Posadę dostał w podlegającym bratu ośrodku i nadzwyczajnie wysoką
pensję. Dziś okazało się, że pod jego rządami w tajemniczy sposób znikły
tysiące litrów oleju opałowego.
Powiązany przez lata z SLD Włodzimierz Całka rządził Bemowem od lat
90. Stanowisko stracił po ostatnich wyborach samorządowych wygranych
przez Platformę Obywatelską.
Dziś okazało się, że w lipcu 2002 r., a więc za rządów Włodzimierza
Całki, w podlegającym władzom dzielnicy bemowskim Ośrodku Sportu i
Rekreacji posadę kierownika hali sportowej przy ul. Obrońców Tobruku
dostał jego brat Leszek.
Gdy Włodzimierz Całka stracił fotel burmistrza z OSiR odszedł też
jego brat.
- Przejrzałem dokumenty. Wiele wskazuje na to, że Leszek Całka miał
zawyżaną pensję. Zamiast 2 tys. zł zarabiał miesięcznie ponad 3 tys.
zł - mówi obecny szef bemowskiego OSiR Radosław Kulikowski. Jego
zdaniem przez cztery lata ośrodek stracił z tego powodu ponad ok. 70
tys. zł. Wczoraj szef OSiR powiadomił o tym prokuraturę.
To nie wszystko. Z dokumentów do których dotarła "Gazeta"
wynika, że za rządów Leszka Całki hala zużywała do ogrzewania
zaskakująco duże ilości oleju opałowego. W marcu i kwietniu 2006 roku
na olej hala wydała 26 tys. zł. W bieżącym roku w tych samych miesiącach
za olej zapłacono o połowę mniej.
Sprawą zajęli się już bemowscy śledczy. - Prowadzimy postępowanie
sprawdzające - przyznaje Krzysztof Nowak, oficer prasowy wolskiej
policji.
17.05.Prezydent
Piotrkowa Matusewicz
siedzi za łapownictwo - będzie mu nie do śmiechu ...
Został skazany prawomocnym wyrokiem sądu na 3,5 roku więzienia
za łapownictwo. Dziś Matusewicz stawił się w miejscowym zakładzie karnym.
Matusewicza skazano za to, że latach 1999-2000, kiedy był
marszałkiem województwa łódzkiego, żądał korzyści majątkowych o łącznej
wartości nie niższej niż 540 tys. zł; przyjął ponad 49 tys. zł, w tym dla
siebie ponad 24 tys. zł. Jego działania – zdaniem sądu - podyktowane były
m.in. "zaspokojeniem potrzeb Sojuszu Lewicy Demokratycznej" (Matusewicz
był w tym czasie działaczem SLD). B. prezydent konsekwentnie nie przyznaje się
do winy. Złożył już w tej sprawie do Sądu Najwyższego wniosek o kasację
wyroku.
2007-05-10, Radni przesłuchują urzędników w sprawie
Jerzego Hertla - byłego posła PO
Nowe fakty w sprawie dzierżawy kortów Legii stowarzyszeniu bohatera
afery mostowej Jerzego Hertla. W środę radni komisji rewizyjnej ujawnili, że
dostał za grosze teren przy Myśliwieckiej, mimo że miał wobec miasta długi,
a PiS-owska administracja płaciła za niego nawet podatek VAT.
Radni komisji rewizyjnej zebrali się wczoraj, aby wyjaśnić sprawę
wydzierżawienia kortów Legii stowarzyszeniu, któremu prezesuje Jerzy
Hertel, były poseł PO, jeden z bohaterów afery mostowej. Dla radnych PO
było jasne, że teren przy Myśliwieckiej dostał za psi grosz (na 12 lat
za czynsz 4,7 tys. zł miesięcznie) ze względu na polityczne koneksje.
Sugerowała to już data podpisania umowy - ostatni dzień urzędowania
komisarza Warszawy Kazimierza Marcinkiewicza.
Specjalny zespół komisji rewizyjnej opracuje raport wyjaśniający
okoliczności towarzyszące dzierżawie kortów Legii. Sprawa najpewniej
trafi do prokuratury, bo radni uważają, że miasto poniosło straty, a
urzędnicy złamali prawo.
2007-05-09,Szef skarbówki pomagał unikać podatków
Piotr J., były dyrektor Izby Skarbowej w Krakowie, a obecnie dyrektor
Szpitala Uniwersyteckiego ds. ekonomicznych, zatrzymany przez Agencję
Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Prokuratura podejrzewa, że mężczyzna pomagał
w praniu brudnych pieniędzy. Funkcjonariusze krakowskiej delegatury ABW przyszli po Piotra J. wczoraj
nad ranem. Prosto z domu został przewieziony do prokuratury apelacyjnej,
gdzie postawiono mu zarzut przekroczenia uprawnień i w zamian za obietnicę
korzyści majątkowej udzielenie pomocy podatnikowi, wobec którego toczyło
się postępowanie w skarbówce.
Śledztwo w Krakowie trwa od lutego, a dotyczy wydarzeń z 2005 r. Wtedy
to do ówczesnego dyrektora izby skarbowej dotarł Michał W., wobec którego
toczyło się postępowanie w nowosądeckiej izbie skarbowej. Inspektorzy
odkryli, że mężczyzna nie potrafi udokumentować 360 tys. zł dochodu.
Według obowiązujących przepisów na całą kwotę pochodzącą z
nieudokumentowanych źródeł powinien zostać nałożony 75-procentowy
podatek. Michał W., aby uniknąć takiego wydatku, dotarł do szefa
krakowskiej skarbówki przez wspólnego znajomego Stanisława B. i poprosił
o pomoc w rozwiązaniu kłopotu. Z materiałów zgromadzonych przez ABW i
prokuraturę wynika, że Piotr J. przystał na propozycję i obiecał pomóc
Michałowi W. Ówczesny szef skarbówki miał doprowadzić do
przeniesienia sprawy z Nowego Sącza do Krakowa, a potem krok po kroku
instruować nieuczciwego podatnika, jak zalegalizować 360 tys. zł. Piotr
J. miał również wywierać wpływ na swoich podwładnych, żeby wydali
decyzję na korzyść podatnika. Z naszych informacji wynika jednak, że
dwukrotnie została wydana decyzja na niekorzyść Michała W., a mężczyzna
walczy w tej chwili przed sądem administracyjnym o zmianę postanowienia
izby skarbowej.
2007-05-09,Były rektor PWSZ
Antoni Jarosz w Jarosławiu zatrzymany
Były rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu został
we wtorek zatrzymany przez policję. Krakowska prokuratura postawiła mu
zarzut przekroczenia uprawnień w zawiązku z pełnieniem funkcji publicznej.
Antoni Jarosz został przesłuchany. Prokuratura nie ujawnia, na czym
polegało przekroczenie uprawnień przez byłego rektora, ani czy przyznał
się on do zarzucanych czynów. - Wobec mężczyzny zastosowano poręczenie
majątkowe - 30 tysięcy
złotych, zatrzymano jego paszport, ma on zakaz opuszczania kraju i
policyjny dozór - powiedziała Bogusława Marcinkowska, zeczniczka
Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Jarosz ma na swym koncie już dwa nieprawomocne wyroki. Sąd Rejonowy w
Jarosławiu skazał go na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu i
10 tys. zł grzywny za wyłudzenie z kasy uczelni ponad 230 tys. zł oraz
kierowanie gróźb wobec dziennikarki lokalnego tygodnika.
Ponadto Sąd Rejonowy w Rzeszowie skazał byłego rektora na pięć lat
pozbawienia wolności, m.in. za korupcję i nakłanianie do fałszywych
zeznań. Od obu spraw jego obrońcy wnieśli apelacje, które są
rozpoznawane przez sądy. Prokuratura prowadzi też śledztwo w kolejnej
sprawie dotyczącej sfinansowania przez Jarosza swojej kampanii wyborczej
do Senatu RP z pieniędzy jarosławskiej uczelni. Chodziło o 40 tys. zł,
które polecił przelać na swoje konto. Przeworska prokuratura chciała
postawić mu zarzut w tej sprawie, ale Jarosz uporczywie nie stawiał się
na wezwania.
Prokurator krajowy wyłączył wszystkie prokuratury okręgu apelacji
rzeszowskiej, czyli działające na Podkarpaciu, ze spraw
dotyczących Antoniego Jarosza. Jednocześnie zdecydował o przeniesieniu
sprawy prowadzonej przez Prokuraturę Rejonową w Przeworsku do
Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Blisko 10 milionów złotych musiała tymczasem wypłacić Państwowa Wyższa
Szkoła Zawodowa w Jarosławiu swoim byłym i obecnym pracownikom, a także
studentom. Zaległości w wypłatach powstały jeszcze za rządów prof.
Antoniego Jarosza - poinformował kwestor Jan Krukowski. W latach
2003-2005 ówczesny rektor - z jemu tylko wiadomych powodów - nie wypłacał
pracownikom należnych im pieniędzy z tytułu podwyżek wynagrodzeń oraz
nadgodzin. Zaniżał też stypendia dla studentów. Pieniądze, zamiast
trafiać na konta adresatów, były gromadzone na koncie uczelni.
- Uporządkowanie tego wymagało tytanicznej pracy, wykonania całej masy
operacji finansowych - powiedział Krukowski. Dodał, że w tej chwili udało
się uregulować wszystkie zobowiązania i uczelnia nie ma już długów.
30.04.07
Sąd - Obywatel ma prawo do krytyki urzędnika
Olsztyński sąd okręgowy uniewinnił Jacka Klonowskiego skazanego jesienią w
niższej instancji za nazwanie urzędnika ignorantem i pseudofachowcem.
- Gdyby obywatel nie mógł krytykować urzędników, wrócilibyśmy do czasów,
kiedy listy do urzędu pisało się gładkim językiem ble-ble-ble, który nic
nie znaczył - uzasadniał sąd.
Jacek
Klonowski określił tak miejskiego urzędnika, odpowiedzialnego za sygnalizację,
bo nie mógł znieść codziennego stania w korkach. Swój list z ostrą krytyką
wysłał Czesławowi Małkowskiemu, prezydentowi Olsztyna. Zamiast odpowiedzi
dostał od urzędnika prywatny akt oskarżenia. Jesienią sąd pierwszej
instancji uznał, że Klonowski znieważył urzędnika i kazał mu dać 1 tys. zł
dla PCK, zapłacić koszty sądowe, wysłać urzędnikowi na adres zakładu
pracy list z przeprosinami i warunkowo umorzył sprawę.
Ten wyrok poruszył mieszkańców Olsztyna, którzy na gazetowym forum
twierdzili, że petent napisał prawdę, bo po Olsztynie jeździ się źle.
Wczoraj adwokat Wojciech Wrzecionkowi, który bronił Jacka Klonowskiego,
przekonywał sąd, że wyrok pierwszej instancji przeczy zasadom demokratycznego
państwa.
- Jeśli zabroni się krytyki urzędników, będą robić co chcą, a to nie
jest demokracja - mówił. - W Rosji i na Białorusi można iść za krytykę
urzędnika na trzy lata do więzienia, ale my powinniśmy podążać na Zachód,
nie na Wschód.
Przytaczał sprawy, w których Trybunał w Strasburgu uznał, że Polska narusza
wolność wypowiedzi obywateli. Nie krył, że jeśli Klonowski zostanie
skazany, będzie też tam walczył o uniewinnienie.
Sąd długo naradzał się nad wyrokiem i jak się później okazało nie wydał
go jednomyślnie. Dwoje sędziów: Danuta Hryniewicz i Leszek Wojgienica byli za
uniewinnieniem Klonowskiego i przegłosowali sędziego Karola Radaszkiewicza, który
zgłosił zdanie odrębne.
- Uznaliśmy, że pan Klonowski nie przekroczył granic dopuszczalnej krytyki
urzędnika i nie naraził go na utratę zaufania potrzebnego mu w pracy - mówił
w uzasadnieniu sędzia Wojgienica.
- Obywatel ma prawo do krytyki urzędnika do tego stopnia, że określa go jako
ignoranta. Gdyby tak nie było, listy do urzędu przypominałyby dawną gładką
polszczyznę typu ble-ble-ble, która nic nie znaczyła.
Wyrok jest prawomocny, urzędnik nie chciał go komentować. Na sądowych
korytarzach sprawę żartobliwie określano wczoraj jako pierwszy proces w IV RP
w obronie wolności słowa.
Źródło:
Gazeta Wyborcza - Olsztyn
25 kwietnia RMF Korupcja w gminie Wilanów
Centralne Biuro Śledcze zatrzymało były zarząd gminy Wilanów w Warszawie
pod zarzutem gigantycznej korupcji - chodzi o co najmniej kilkadziesiąt
milionów złotych łapówki w zamian za korzystne rozstrzygnięcie
przetargu na budowę siedziby władz Wilanowa. Policjanci z wydziału zwalczania zorganizowanej przestępczości
ekonomicznej Komendy Głównej Policji zatrzymali w sumie 8 osób. Były
burmistrz gminy Warszawa Wilanów Michał S., jego dwoje zastępców, Barbara
Ł. i Wojciech W., a także były członek rady gminy Andrzej Ż.
podejrzani są o przyjęcie wielomilionowych łapówek w zamian za
ustawienie przetargu.
Według śledczych, sam były burmistrz Michał S. wyrządził szkodę
gminy na ponad 21 mln złotych. Ponadto policjanci zatrzymali trzech członków
zarządu spółki Ratusz Wilanów, która miała zbudować siedzibę władz
gminy. Wg funkcjonariuszy, poświadczyli oni nieprawdę dokumentach w celu
wygrania przetargu. Sprawa dotyczy śledztwa w sprawie tzw. układu
warszawskiego. Sąd zdecydował o aresztowaniu pięciorga z
dziewiątki zatrzymanych w środę urzędników i przedsiębiorców podejrzanych
o udział w korupcyjnych aferach. Do kilkunastoosobowego grona podejrzanych dołączyli
Elżbieta S. i Adam Ł. (niegdyś wicedyrektorzy dzielnicy Śródmieście).
Obojgu prokuratura zarzuca niedopełnienie obowiązków w zamian za przyjęcie
korzyści majątkowej. Dodatkowo Elżbieta S. jest podejrzana o żądanie
100 tys. dolarów łapówki od zagranicznego inwestora. I to właśnie ją sąd
potraktował surowiej i zdecydował o jej tymczasowym aresztowaniu.
Adam Ł. został zwolniony do domu.
Samorządowcy za kratkami. Ale nie wszyscy
21.04.2007 Oskarżeni w
aferze korupcyjnej w Ministerstwie Finansów
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga skierowała do sądu akt oskarżenia wobec
siedmiu osób zamieszanych w tzw. aferę korupcyjną w Ministerstwie Finansów -
poinformowała PAP rzecznika prokuratury Renata Mazur.
Wśród oskarżonych jest troje pracowników ministerstwa - Sławomir M.,
Andrzej Ż. i Elżbieta Z,; lobbysta - Tomasz J., pracownik urzędu skarbowego
na warszawskim Targówku Jerzy W. i małżeństwo biznesmenów z Nidzicy Zdzisław
i Halina B. Akt oskarżenia został przesłany do sądu rejonowego Warszawa-Śródmieście.
"Zarzuty dotyczą przede wszystkim korupcji, m.in. przy załatwianiu przez
urzędników korzystnych rozstrzygnięć spraw podatkowych, ale też np. egzaminów
na doradców podatkowych" - dodała Mazur. Grozi za to nawet do 12 lat więzienia.
Jak ustalili prokuratorzy, największa jednorazowa łapówka sięgnęła 100
tys. zł; jedna z oskarżonych osób dostała też samochód marki volvo. W grę
wchodziły również drobne kwoty, słodycze, a nawet kosz wędlin. "W
sumie akt oskarżenia obejmuje 46 zarzutów i ma 383 strony" - podkreśliła
Mazur. Dodała, że sprawa liczy 66 tomów akt, a w śledztwie przesłuchano 200
świadków.
Do pierwszych zatrzymań w tej sprawie doszło w maju 2006 r. Zatrzymano wówczas
m.in. byłego dyrektora departamentu systemu podatków MF, a potem dyrektora
departamentu podatków bezpośrednich, naczelnika wydziału ds. doradztwa
podatkowego oraz głównego specjalistę i byłego szefa departamentu podatków
bezpośrednich.
Według ówczesnych wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry,
skorumpowani urzędnicy resortu mieli w latach 1994-2004 za łapówki załatwiać
zwolnienia podatkowe dla firm.Ze śledztwa wyłączono sprawę b. senatora
Henryka Stokłosy, poszukiwanego obecnie międzynarodowym listem gończym.
Prokuratura podejrzewa, że Stokłosa (senator w latach 1989-2005) uzyskiwał
nienależne wielomilionowe umorzenia podatkowe dzięki powiązaniom ze
skorumpowanymi urzędnikami resortu finansów, a także sędzią z Poznania.
2007-04-17 CBA wyśle Wrota do prokuratury
Portal Wrota Podkarpackie, który miał być wizytówką internetową
województwa, powstał z naruszeniem prawa - twierdzi Centralne Biuro
Antykorupcyjne i chce skierować sprawę do prokuratury.
Agenci CBA przez prawie 1,5 miesiąca sprawdzali dokumentację Wrót
Podkarpackich, które uruchomiono w marcu ub.r. Przyglądali się, jak
działa system, i weryfikowali dane zawarte w umowach. Urząd marszałkowski
wydał na Wrota prawie 3 mln zł. Projekt realizowała krakowska firma
komputerowa ComArch. CBA twierdzi, że na każdym etapie powstawania
portalu dochodziło do nieprawidłowości - od dokonania w 2004 r.
nieuprawnionych zmian w budżecie województwa, przez zatwierdzenie
odbioru zleconych prac, zlecenie rozbudowy portalu w 2006 r., odbiór
wykonanych prac oraz wydawanie publicznych pieniędzy.
- Zebrane dowody świadczą o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstw
niedopełnienia obowiązków, poświadczania nieprawdy, przekroczenia
uprawnień i możliwości naruszenia dyscypliny finansów publicznych -
twierdzi Tomasz Frątczak, dyrektor gabinetu szefa CBA.
Raport pokontrolny CBA liczy 36 stron. O korupcji nie ma ani słowa, a CBA
zapowiada, że zgromadzone materiały trafią do prokuratury i rzecznika
dyscypliny finansów publicznych przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej w
Rzeszowie.
CBA w raporcie wymienia kilka nazwisk urzędników, którzy pracowali przy
tworzeniu Wrót. Wśród nich jest Jarosław Gawlik, były dyrektor
departamentu promocji urzędu marszałkowskiego, i Waldemar Więcek, który
odpowiada za funkcjonowanie Wrót. Przewija się również nazwisko Marii
Niemiec, skarbniczki urzędu, która - według CBA - przekroczyła
uprawnienia i skłamała, twierdząc, że jest pozytywna opinia komisji
budżetu i finansów sejmiku, by zmienić budżet województwa. CBA
wymienia także nazwisko byłego marszałka Leszka Deptuły.
- To jest na siłę szukanie nieprawidłowości. To jest takie ble, ble,
ble - pokpiwa Deptuła. Mówi, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo
dokumenty o odbiorze Wrót Podkarpackich podpisywał obecny marszałek
Zygmunt Cholewiński.
Firma ComArch stanowczo zaprzecza, by nie wywiązała się z umowy.
2007-04-14, Wielkopolska
- zatrzymany pijany Radny - tu prawo działa w zwolnionym tempie
Wielkopolska policja zatrzymała radnego z Leszna, który prowadził
samochód po pijanemu. Stefan G. "wpadł" rano podczas kontroli na
drodze z Boszkowa. Miał półtora promila alkoholu w wydychanym powietrzu -
poinformowała leszczyńska policja.
Z powodu choroby radny nie został osadzony w policyjnej izbie zatrzymań.
Nie zgodził się na to lekarz. Tym samym Stefan G. uniknął stosowanego
w takich przypadkach sądu 24-godzinnego. Policja zatrzymała radnemu
prawo jazdy i dowód rejestracyjny. Będzie sądzony w trybie normalnym.
Grożą mu do 2 lat więzienia. Ponadto w przypadku skazania utraci również
tzw. "prawo wybieralności", co jest równoznaczne z wygaśnięciem
mandatu.
Ciekawe, czy jak w przypadku posłanki nie okaże się w
sądzie że alkomat się pomylił - cóż alkomat nie saper, w omylnym sądzie
myli się gdy są rozpatrywane sprawy wyższych urzędników :-)
2007-04-06, Syn byłego burmistrza Dębicy w areszcie
Funkcjonariusze CBŚ z Bydgoszczy zatrzymali syna byłego burmistrza Dębicy,
który jest podejrzany o udział w grupie przestępczej, zajmującej się
praniem brudnych pieniędzy. Sam były burmistrz w innej sprawie także usłyszał
zarzuty.
Andrzej B., syn byłego burmistrza Edwarda B., został tymczasowo
aresztowany na trzy miesiące. Oprócz B. funkcjonariusze bydgoskiego
Centralnego Biura Śledczego zatrzymali pięć osób z województwa śląskiego
w wieku od 43 do 63 lat. Wszyscy siedzą już w areszcie. Grozi im do 10
lat więzienia.
Potężne śledztwo w sprawie oszustw dokonywanych wobec PKP Cargo
prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. Z ustaleń śledczych wynika,
że w 2002 r. firmy zatrzymanych osób nie zapłaciły kolejom za zamówione
usługi transportowe.
- Chodzi o kwotę blisko 10 mln zł - mówi
"Gazecie" Marek Dydyszko, zastępca prokuratora okręgowego w
Bydgoszczy.
Według CBŚ zatrzymane osoby prały pieniędze. - Dochody z przestępczej
działalności podejrzani mężczyźni legalizowali za pośrednictwem kont
bankowych kilku firm z całego kraju. Firmy te, by nadać fikcyjnym
transakcjom pozory legalności, wystawiały nieprawdziwe faktury VAT i
inne dokumenty - twierdzi Jacek Krawczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w
Bydgoszczy. To właśnie w proceder prania brudnych pieniędzy jest
zamieszany Andrzej B.
- Zarzuty wobec niego dotyczą okresu, gdy prowadził
spółkę Polgryf-Pak w Straszęcinie - uściśla Wioletta Głowacka z
Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej bydgoskiej Prokuratury Okręgowej.
Bydgoscy śledczy rozpracowując grupę zajmującą się praniem brudnych
pieniędzy, współpracują z kolegami z Łodzi. Tamtejsza prokuratura okręgowa
również bada oszustwa na kwotę 30 mln zł, jakich dokonywano wobec PKP
Cargo. W 2002 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała cztery
osoby, m.in. byłego dyrektora PKP i Rafała G., byłego szwagra Bogusława
Bagsika.
Nad Edwardem B. także zbierają się czarne chmury. Prokuratura Rejonowa
w Rzeszowie postawiła mu zarzuty przekroczenia uprawnień, gdy był
burmistrzem Dębicy w poprzedniej kadencji. Chodzi o budowę ratusza. B.
podpisał w 2004 r. umowę z przywięzienną firmą Pomet w Wołowie na
kwotę 3,5 mln zł, mimo, że rada miasta zgodziła się jedynie dać
wtedy na ratusz 1,8 mln zł.
- Były burmistrz nie miał upoważnienia do
podpisywania umowy na taką kwotę, a poza tym ominął przepisy ustawy o
zamówieniach publicznych. Za przekrocznie uprawnień grozi mu do 3 lat więzienia
- informuje Jerzy Bułaś z rzeszowskiej prokuratury, który prowadzi śledztwo.
W lutym br. Edward B. został skazany na osiem miesięcy więzienia w
zawieszeniu na trzy lata za bezprawne zwolnienie z pracy strażnika
miejskiego. A były burmistrz bez przerwy powtarza, że wszystkie śledztwa,
w których przewija się jego nazwisko, mają charakter polityczny.
2007-04-05, Na wyspie Jersey odkryto tajne konta b. szefów
PZU W. Jambrożego i G. Wieczerzaka
Specjalne oddziały do walki z praniem pieniędzy znalazły tajne konta byłych
szefów PZU i PZU Życie Władysława Jamrożego i Grzegorza Wieczerzaka -
wynika z informacji "Rzeczpospolitej".
![]() |
![]() |
Nieoficjalnie wiadomo, że trwa dochodzenie w sprawie tajnych kont byłych szefów PZU i PZU Życie, którymi zarządzała w ich imieniu niewielka firma Warren Trustee Group. - Wciąż badamy, czy w Warren Trustee Group były prane pieniądze pochodzące z nielegalnych źródeł - mówi osoba znająca materiały śledztwa. Na razie jedna osoba jest podejrzana o ukrywanie dokumentów i nielegalne posiadanie broni.
Tymczasem afera PZU Życie, której głównym bohaterem jest Grzegorz Wieczerzak, wciąż czeka na wyjaśnienie. Nie zakończył się także proces w sprawie nieprawidłowości w PZU SA, w którym jednym z oskarżonych jest Władysław Jamroży - przypomina "Rz"
15 marca Profesor
uniwersytetu z Lublina łapówkarzem
Profesor Uniwersytetu Marii Curii Skłodowskiej w Lublinie
został zawieszony po informacjach, że brał łapówki od studentów. Rektor
uczelni wszczął postępowanie wobec profesora Ryszarda K. z wydziału
pedagogiki.
- Do czasu wyjaśnienia sprawy prof. Ryszard K. jest odsunięty od pracy ze
studentami, ma także obniżone wynagrodzenie o 20 procent oraz
zawieszone wszelkie dodatki funkcyjne - poinformowała rzeczniczka UMCS Elżbieta
Mulawa-Pachoł.
W prasie pojawiły się doniesienia, że Ryszard K. wymuszał od studentów
pieniądze za pozytywne zdanie egzaminu. Sprawą zajmuje się już lubelska
policja.
2007-03-13, Podejrzany przetarg na działkę w Tyliczu
Mieszkaniec Krynicy został skazany za zniesławienie burmistrza, ponieważ
opisał nieprawidłowości przy sprzedaży gminnej działki. Nieoczekiwanie,
dwa lata po wyroku, urzędnicze kłamstwo w przetargu stwierdziły rada gminy,
policja i prokuratura.
- Chcę odzyskać dobre imię. Burmistrz Bodziony i poprzednia rada z
pomocą posła Mularczyka zrobili ze mnie przestępcę za to, że piętnowałem
nadużycia - mówi Krzysztof Cycoń, od niedawna radny powiatowy PO z
Krynicy. Trzy lata temu powołał Komitet Społeczny ,,Kryniczanie". W
trzecim numerze opisał m.in. dziwny przetarg na gminne grunty w
podkrynickim Tyliczu. 32 ary w atrakcyjnym terenie kupiła żona ówczesnego
szefa komisji rewizyjnej rady Stanisława Mądrego. Była jedynym
oferentem. Za działkę budowlaną zapłaciła niespełna 35 tys. zł
(tysiąc ponad cenę wywoławczą).
Cycoń podejrzewał przekręt. Sugerował, że przetarg ukrywano przed
mieszkańcami Tylicza, aby ograniczyć liczbę oferentów i sprzedać działkę
po zaniżonej cenie. "Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie,
lecz tam, gdzie kłamstwo się akceptuje" - podsumował urzędową
transakcję cytatem z Karola Czapka. Jego zarzuty wzburzyły m.in.
burmistrza i radnego Mądrego. Oskarżyli Cyconia o zniesławienie.
2007-03-02,Odwołany burmistrz w okienku dla interesantów
Około 10 tys. zł miesięcznie będzie zarabiać były burmistrz Bemowa Włodzimierz
Całka, przyjmując petentów. Zwolnić go nie można, a jego dawne stanowisko
jest już zajęte.
Powiązani przez lata z SLD Całka i jego zastępca Andrzej Jędrasiak w
ostatnich wyborach weszli do rady Bemowa z komitetu Nasze Miasto. W tej
dzielnicy triumfowała jednak Platforma Obywatelska i musieli się pożegnać
ze stanowiskami w zarządzie dzielnicy.
Nie chcieli przyjąć tego do wiadomości. Okazało się, że już po ślubowaniu
na radnych rządzili dzielnicą, podpisując się pod decyzjami jako
burmistrzowie. Ponieważ nie można łączyć samorządowych stanowisk,
bemowscy radni zdecydowali, że pozbawią ich mandatów.
Całka i Jędrasiak robili, co mogli, by zachować miejsca w radzie. W
dniu głosowania nad wygaszeniem ich mandatów nagle zachorowali i nie
przyszli na sesję: Włodzimierz Całka "z powodu naderwanego mięśnia
grzbietu", Jędrasiak przez "nawracający atak kolki nerkowej
lewostronnej". Mimo to ich koledzy z rady uznali, że obaj panowie
nie mogą z nimi dłużej pracować.
Wydawało się, że odeszli z samorządu. Okazuje się jednak, że w 2003
r. ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński podpisał korzystne dla Całki
i Jędrasiaka umowy na czas nieokreślony.
Zanim stracili stanowiska burmistrzów, wzięli urlopy bezpłatne na czas
pracy w radzie. A że radnymi już nie są, mogą teraz wrócić do
bemowskiego urzędu z pensją ok. 10 tys. zł.
Sęk w tym, że burmistrzowskie fotele są już zajęte. Nowe władze
dzielnicy muszą ich przyjąć z powrotem do pracy. Mogą stworzyć
specjalnie dla nich stanowiska albo płacić za bliżej nieokreślone zajęcia.
- Na obu panów czekam z utęsknieniem. Mam nadzieję, że samorządowcy
tak doświadczeni w kontaktach z ludźmi świetnie odnajdą się, obsługując
petentów w wydziale obsługi mieszkańców - mówi Jarosław Dąbrowski
(PO), następca Całki na stanowisku burmistrza Bemowa.
2007-02-20 Grube miliony na odprawy prezesów, odprawy prezesów, spółki giełdowe, banki, Orlen, TP SA, Chalupec, Józefiak, Wróbel, zarobki

fot: PAP/ Przemek Wierzchowski Były prezes TP SA Marek Józefiak odebrał odprawę w wysokości ponad 5
mln złotych. To rekordowa kwota.
W porównaniu z byłym szefem TP SA kiepsko wypada odwołany kilka miesięcy
temu prezes Orlenu Igor Chalupec, który po ponad dwóch latach pracy, oddając
fotel prezesa zainkasował tylko 1,5 mln złotych. Jest to znacznie niższa
kwota, niż te przyznane poprzednim prezesom, lecz Chalupec jest pierwszym, któremu
odprawę wypłacono. Zbigniew Wróbel i Z raportu
rocznego, który opublikowała Telekomunikacja Polska wynika, że w minionym
roku członkowie zarządu tej spółki zarobili łącznie około 17,8 mln złotych.
Jacek Walczykowski domagają się odprawy o wysokościach
odpowiednio: 13 i 7 mln złotych. Pierwszy z nich kierował płocką
spółką od lutego 2002 do połowy 2004 roku, natomiast drugi -
zaledwie kilkanaście dni.
Do grona hojnych należą również zarządy banków: Handlowego oraz Pekao.
Trzej odchodzący członkowie zarządu pierwszego z nich mieli otrzymać w
sumie prawie 15 mln zł odprawy. Z kolei odejście trzech członków zarządu
Pekao w 2003 roku kosztowało bank w sumie prawie 3,6 mln złotych.
Co ciekawe, jak można wywnioskować z powyższych przykładów, najwięcej spółki
są w stanie zapłacić za odejście nieudolnego prezesa. Okazuje się
więc, że najdroższy manager to ten najmniej sprawny.
23.02.2007 Wykrył korupcję w MON i... trafił za kratki
Natrafił na ślady korupcji w resorcie obrony i trafił
do więzienia. To Edmund Ochnio, pseudonim "Tytus" - współpracownik
WSI oskarżony o nielegalny handel bronią. Reporter RMF FM Przemysław
Marzec jako jedyny rozmawiał z "Tytusem", który ujawnił kulisy
operacji.
"Tytus" był współpracownikiem WSI działającym za granicą. W połowie
lat 90. dostał polecenie sprzedaży dwóch partii broni na Łotwę i do
Afryki Południowej. To miało zalegalizować jego firmę "Steo"
jako wiarygodnego dostawcę. Potem, w 1998 roku, otrzymał kolejne
zadanie - udział w przetargu w resorcie obrony. Konkretnie to był
jeden przetarg na silniki do Mig-29 i dwa silniki do samolotu
prezydenckiego. Chcieliśmy sprawdzić korupcję w MON. Jak w MON tę
korupcję znalazłem, wsadzono mnie do więzienia - mówi Ochnio. Utrzymuje też,
że dotarł do powiązań urzędników resortu obrony z pracownikami
rosyjskiej ambasady - do dokumentów potwierdzających ustawianie przetargu. I wówczas
wybuchła sprawa nielegalnego handlu bronią.
2007-02-21, Bezprawna eksmisja chorej kobiety
Trzech stalowowolskich urzędników doprowadziło do eksmisji z mieszkania
chorej kobiety. - Eksmisję wykonano na podstawie sfałszowanych dokumentów -
orzekł Sąd Rejonowy w Stalowej Woli.
- Usiadłam, złożyłam ręce i się rozpłakałam - wspomina eksmisję
dziś 55-letnia Halina Adamska. Trzypokojowe mieszkanie komunalne przy ul.
Poniatowskiego w Stalowej Woli kobieta straciła 2 września 2002 r. - W
ciągu godziny wyrzucono mnie z lokalu. Nie pokazano żadnych dokumentów,
na jakiej podstawie dokonuje się eksmisji. Słyszałam odzywki:
"wynocha", "nie masz czego tutaj szukać" - dodaje.
Powód eksmisji: mieszkanie zadłużone na ponad 10 tys. zł. Pani Halina
mówi, że to bzdura. Dług wynosił może 3 tys. zł, zresztą został ściągnięty
z jej renty przez komornika. Kobietę przesiedlono do mieszkania (jeden
pokój z wnęką) w bloku na ul. Popiełuszki. - Jeden palnik na kuchence,
okna w fatalnym stanie, zagrzybione ściany - opisuje warunki, w jakich
teraz mieszka.
W kilka tygodni po eksmisji pani Halinie udało się dotrzeć do dokumentów
eksmisyjnych. Zdębiała. - Zaraz, zaraz. Przecież podpisy na
wymeldowaniu mnie z mieszkania nie są moje. Coś tu nie gra - pomyślała.
Poszła do prezydenta Stalowej Woli Andrzeja Szlęzaka. Doradził jej: -
"Zgłoś sprawę do prokuratury". Zgłosiła. Prokuratorskie śledztwo
wykazało, że trzech stalowowolskich urzędników sfabrykowało
dokumenty, na podstawie których dokonano eksmisji. Zarzuty usłyszała
Mieczysława P., naczelnik wydziału lokalowego urzędu miasta, Maria B. i
Jerzy T., oboje z Zakładu Administracji Budynków w Stalowej Woli, który
podlega urzędowi miasta.
2007-02-20, 140
tajnych SB-ków pracowało w UJ
Listę blisko 140 tajnych współpracowników i innych informatorów SB na
UJ ustalił zespół historyków badający inwigilację uczelni w latach 80. -
Jeśli rektor zażąda, to podamy rozszyfrowane nazwiska - zapowiada prof.
Tomasz Gąsowski.
Raport o esbeckiej inwigilacji uczelni trafił wczoraj na biurko prof.
Karola Musioła, rektora UJ. To plon rocznej pracy uniwersyteckich
historyków, którzy badają archiwa IPN. Trzon raportu stanowią
ustalenia prof. Piotra Franaszka, dyrektora Instytutu Historii UJ, i prof.
Gąsowskiego. Dotyczą one agentury i "spraw operacyjnego
rozpracowania" z lat 80. Zdaniem autorów uniwersytet był wtedy w
szczególnym zainteresowaniu SB. Stąd stosunkowo duża agentura, która
jednak nie sięgała kadry kierowniczej, gdzie nie zwerbowano żadnego
tajnego współpracownika.
Zestawienie samych agentów Wydziału III SB, który "ochraniał"
uniwersytet, liczy ok. 90 osób. Dominują studenci i pracownicy nauki.
Innego rodzaju źródła to zatrudnieni w administracji. - SB najbardziej
rozpracowała organizacje studenckie. W niektórych miała nawet po kilku
agentów. Znacznie gorzej radziła sobie z podziemnymi strukturami
uniwersyteckiej "Solidarności" - mówi prof. Franaszek.
Działalność SB na uczelni obrazuje teczka z inwigilacji historyka UJ
prof. Jerzego Zdrady, której kopię dostał rektor Musioł. W latach 80.
prof. Zdrada należał do czołówki podziemnej "S" w Krakowie.
Pracował w PAN, a następnie w Bibliotece Jagiellońskiej, gdzie donosił
na niego m.in. Leszek Maleszka. Bezpieka zamknęła jego sprawę dopiero
we wrześniu 1989 r., kiedy zasiadał już w Sejmie jako poseł
Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego.
2007-02-16, Edward Brzostowski
- burmistrz Dębicy skazany
Na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata został w piątek
skazany były burmistrz Dębicy Edward Brzostowski, który bezprawnie zwolnił
z pracy strażnika miejskiego.
- Sprawiedliwości stało się zadość. Niech ten wyrok uświadomi
wszystkim pracodawcom, że pracowników nie można upadlać - mówi Roman
Iwasieczko, były strażnik miejski, który stracił pracę w sierpniu
2004 r. Iwasieczko nie wykonał polecenia Brzostowskiego i nie nakazał
innym strażnikom anulowania mandatu żonie lekarza, który jest znajomym
byłego burmistrza Dębicy.
Iwasieczko odwołał się do sądu pracy i po 11 miesiącach został
przywrócony na zajmowane stanowisko. W międzyczasie rzeszowska
prokuratura rejonowa oskarżyła Edward Brzostowskiego o przekroczenie
uprawnień i złośliwe naruszenie praw pracowniczych.
- Wyrok mnie satysfakcjonuje. Żale pana Brzostowskiego, że mu złamałem
karierę polityczną, są śmieszne. Świadectwo rządów tego człowieka
wystawili mu wyborcy - mówi Roman Iwasieczko i dodaje: - Po
uprawomocnieniu się wyroku panu Brzostowskiemu wytoczę proces cywilny o
odszkodowanie za poniesione straty moralne i pozostawanie bez pracy przez
11 miesięcy.
A Brzostowskiego czeka kolejny proces. Przed Sądem Okręgowym w Krakowie
odpowiada za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała
się praniem brudnych pieniędzy.
2007-02-14, Korupcja w Agencji Mienia Wojskowego CBŚ zatrzymuje jej urzędników
Trzech wysokich urzędników Agencji Mienia Wojskowego zatrzymało szczecińskie
CBŚ - wszyscy podejrzani są o korupcję. Minister obrony zapowiedział odwołanie
całego kierownictwa agencji.
Zatrzymani to wiceprezes AMW Krzysztof B. dyrektor terenowego oddziału
agencji w Warszawie i Henryk D., oraz kierownik sekcji administracyjnej
oddziału Mieczysław P.
CBŚ podejrzewa, że tworzyli zorganizowaną grupę przestępczą.
Rzecznik zachodniopomorskiej policji Maciej Karczyński powiedział PAP,
że urzędników CBŚ zatrzymano w Warszawie w mieszkaniach, gdzie
"zabezpieczono obszerny materiał dowodowy". Obecnie przesłuchiwani
są w Szczecinie. Według nieoficjalnych informacji chodzi o sprzedaż
atrakcyjnych terenów powojskowych po zaniżonych cenach na terenie województwa
mazowieckiego. Nasi informatorzy twierdzą, że wobec podejrzanych będzie
wnioskowany areszt.
Według naszych informacji Krzysztof B. był radnym PO w warszawskiej Białołęce.
W AMW pracował od 1999 r., na obecne stanowisko został mianowany w
czerwcu ubiegłego roku przez poprzedniego szefa MON Radosława
Sikorskiego. W Warszawie był między innymi zwolennikiem budowy
"Pentagonu", czyli budynku, w którym zostałyby ulokowane
wszystkie instytucje MON. Inny z aresztowanych to emerytowany pułkownik
Henryk D., były logistyk 3 Warszawskiej Brygady Rakietowej. Jego
nominacja w AMW spotkała się z protestami środowisk wojskowych, bowiem
w przeszłości D. był oskarżany o niegospodarność w jednostce na
Bemowie.
Rzeczniczka agencji Jolanta Cholewińska poinformowała, że biura agencji
zostały przeszukane przez funkcjonariuszy.
Od 2006 r. CBŚ bada transakcje dokonywane przez AMW. Trzy miesiące temu
został zatrzymany m.in. dyrektor gorzowskiego oddziału agencji, który
wraz z podległymi urzędnikami sprzedał za łapówkę grupie biznesmenów
ze Szczecina, Bydgoszczy i Warszawy grunty po poligonie za połowę wartości.
Na gruncie stanął hipermarket.
Minister obrony Aleksander Szczygło zapowiedział odwołanie
całego pozostającego na wolności kierownictwa Agencji Mienia Wojskowego
oraz szczegółową kontrolę AMW.
2007-02-09, Centralne Biuro Śledcze zatrzymało stołecznych urzędników
CBŚ zatrzymało byłego szefa Zarządu Dróg Miejskich Tomasza Sz. i
Ryszarda S., który zarządzał budynkami komunalnymi w Śródmieściu. Za
czasów koalicji SLD-UW (potem PO) należeli do elity samorządowej. Sprawa
dotyczy łapówek i ustawianych przetargów.
Tomasz Sz. zarządzał firmą, której budżet sięgał 300 mln zł,
odpowiadał za stołeczne przetargi na remonty dróg. Należał do
najbardziej wpływowych urzędników ratusza, przyjaciół miał zarówno
wśród polityków SLD, jak i AWS. Sz. mimo kontrowersji wokół niego
utrzymał stanowisko przez wiele lat. Kres jego karierze położył
prezydent Lech Kaczyński.
Podobnie wiodło się Ryszardowi S. Początkowo związany z UW, potem
zwolennik SLD. Jako dyrektor zarządzający śródmiejskimi nieruchomościami
odpowiadał za niebagatelny majątek: lokale użytkowe w najlepszych
lokalizacjach i mieszkania komunalne.
Obaj zostali aresztowani na dwa miesiące i 25 dni Trafili w ręce organów
ścigania po wyjaśnieniach pruszkowskich gangsterów. Są podejrzanymi w
śledztwie dotyczącym interesów przestępczej grupy. W toczącej się od
kilku lat sprawie aresztowano dotąd ok. 30 osób. Zatrzymanie samorządowców
otwiera nowy - korupcyjny - wątek śledztwa. Obaj ukazani są jako
ludzie, którzy wiele mogą w branży nieruchomościowej.
Tomasz Sz. i Ryszard S. wyszli z sądu w kajdankach, bo ten dał
wiarę słowom zwykłych kryminalistów, a nie ich zapewnieniom o niewinności.
Areszt - wynika z uzasadnienia, do którego dotarliśmy - był konieczny,
bo sąd uznał, że na wolności zatrzymani "mogą wpływać na świadków"
i "uzgadniać [z nimi] linię obrony". Pojawia się też
niespotykany dotąd argument - "postawa" zatrzymanych, tak jakby
sąd wymagał, by Ryszard S. i Tomasz Sz. sami się oskarżyli.
Ryszard S., miał
w 2001 r. powoływać się na wpływy w Urzędzie Dzielnicy Śródmieście
i podjąć się pośrednictwa w ustawieniu przetargu na sprzedaż działki
przy ul. Królewskiej pod budowę hotelu (dotąd nie powstał). Dla siebie
i innych osób (w domyśle z samorządu) przyjął za to 60 tys. dolarów.
Obok zarzutu płatnej protekcji odpowiadać ma także za łapówkę przyjętą
za wynajęcie lokalu przy ul. Kredytowej.
Tomaszowi Sz., byłemu szefowi ZDM, postawiono trzy zarzuty. W latach
1998-2000 od łapówki w wysokości 100 tys. zł od jednej z firm miał
uzależnić wygranie przetargu na sprzedaż działki na rogu ul. Marszałkowskiej
i Litewskiej oraz dopuszczenie do eksploatacji wybudowanego tam budynku.
Kolejny zarzut to ustawienie przetargu, ale na
działkę przy ul. Elektoralnej. Pokrzywdzonym miał być Tomasz S., który
prowadził lombard w Pruszkowie. Rok temu zatrzymała go policja. Okrzyknięto
go wówczas "kasjerem gangu" - był podejrzewany o pranie pieniędzy
gangsterów, oszustwa i wyłudzenia. To on zeznaje dziś przeciw samorządowcom.
Prokuratura zarzuca też Sz., że w 1999 r. ukrył aneks dotyczący udziału
spółki Reform Plaza - inwestora centrum Blue City - w modernizacji Al.
Jerozolimskich.
W tej samej sprawie CBŚ zatrzymał Jerzego S., syna PRL-owskiego generała
i ministra obrony narodowej. S. jest prezesem firmy, która w Warszawie
prowadzi kilka parkingów w doskonałych lokalizacjach, np. przy przy
MSWiA, hotelach Marriott, Sofitel Victoria, dużych centrach handlowych,
biurowcach w centrum.
Syn generała miał być pośrednikiem między gangiem a urzędnikami.
Prokurator zarzuca mu przede wszystkim płatną protekcję, czyli powoływanie
się na wpływy. Ma także zarzut oszustwa, bo jak wiemy nieoficjalnie, część
wpływów z "pośrednictwa" S. zatrzymał dla siebie.
2007-02-08, Mieli wyroki, stracili pracę
Czwórka pracowników rzeszowskiego magistratu straciła pracę.
- Zgodnie
z prawem osoba skazana prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne nie może
pracować w urzędzie - mówi Marcin Stopa, rzecznik prezydenta miasta.
Wymóg uzyskania zaświadczenia o niekaralności urzędników obowiązuje
od października ub. roku. W życie weszła wtedy, przeprowadzona z
inicjatywy PiS, nowelizacja ustawy o pracownikach samorządowych. Zaświadczenie
musi mieć każdy urzędnik od referenta po dyrektora departamentu. Osoba
skazana prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne, np. kradzież,
napad, gwałt czy też udział w bójce nie może pracować w urzędzie.
Po sprawdzeniu pracowników rzeszowskiego urzędu okazało się, że
czterech z nich ma na koncie prawomocne wyroki za przestępstwo umyślne.
- Nie zdradzę jakie to były przewinienia - mówi Marcin Stopa.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że były to wyroki za prowadzenie
pojazdu po spożyciu alkoholu oraz za udział w bójce.
- Z tymi osobami niedawno został rozwiązany stosunek pracy - wyjaśnia
rzecznik.
2007-02-07,Miał być bezstronny, a brał pieniądze od inwestorów
Pracownik Wojewódzkiej Stacji Sanepidu w Rzeszowie, który wydawał
opinie w sprawie lokalizacji urządzeń telefonii komórkowej, opracowywał również
raporty dla tych sieci. Śledztwo w tej sprawie prowadzi skorumpowana
sanocka prokuratura.
-To był zupełny przypadek, że sprawa wyszła na jaw - informuje
Zbigniew Gelzok z Rybnika, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenie
Przeciwdziałania Elektroskażeniom "Prawo do życia", walczącego
z operatorami sieci komórkowych. Okazało się, że ten sam pan
był autorem raportów dla Plus GSM. Sieć komórkowa dołączyła te
raporty do dokumentów przedstawionych w urzędzie miasta. To było
kuriozum, człowiek, który miał wydawać bezstronne opinie o wpływie
takich urządzeń na otoczenie, brał pieniądze od inwestorów. Na
dodatek okazało się, że posługiwał się pieczątką biegłego, której
nie miał prawa używać od pięciu lat - mówi oburzony Gelzok.
Śledztwo prowadzi sanocka prokuratura. - Zajmujemy się nią od niedawna.
Prokurator, któremu powierzono prowadzenie tej sprawy, zlecił policji
wykonanie czynności sprawdzających - wyjaśnia Wiesław Klaczak, szef
prokuratury. W Wojewódzkiej Stacji Sanepidu w Rzeszowie dowiedzieliśmy
się, że policjanci zażyczyli sobie informacji m.in. o tym, ile i jakie
inwestycje opiniował Stanisław S.
Jak to możliwe, że pracownik sanepidu mógł działać w taki sposób.
Okazało się, że opinie dla inwestorów wydawał w ramach prowadzonej
działalności gospodarczej.
Na początku ubiegłego roku
został odsunięty od wydawania opinii w imieniu sanepidu - wyjaśnia
Konrad Śliwa z Wojewódzkiej Stacji Sanepidu w Rzeszowie.
Obecnie Stanisław S., jak każdy mataczący przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Logiczne, że wystawił mu go skorumpowany lekarz... śmieszne jak to łatwo
się załatwia i prokuratura daje się jak zwykle oszukać na taki prosty
numer... no ale takich idiotów mamy za prokuratorów nie tylko w Sanoku.
3 lutego Prezydent
Oświęcimia oskarżony o podwójne oszustwo
Zdaniem prokuratury, prezydent Oświęcimia zapłacił
adwokatowi za prywatną sprawę pieniędzmi z kasy miasta. A potem
jeszcze próbował wyłudzić tę kwotę od Skarbu Państwa - pisze
"Dziennik Polski".
Już drugi w ostatnim czasie akt oskarżenia przeciwko Januszowi M.,
urzędującemu prezydentowi Oświęcimia, wpłynął do sądu. Tym razem oskarżony
jest o "doprowadzenie Miasta Oświęcim do niekorzystnego rozporządzenia
mieniem w celu uzyskania korzyści majątkowej", czyli - oszustwo.
Zdaniem Prokuratury Rejonowej w Suchej Beskidzkiej, prezydent próbował
oszukać również Skarb Państwa.
Według ustaleń śledztwa, 5 grudnia 2005 r. Janusz M. zawarł umowę o zastępstwo
procesowe ze znanym adwokatem z Bielska-Białej, Januszem Gałkowskim
(senatorem PiS w obecnej kadencji). Mecenas miał reprezentować
prezydenta w sprawie karnej przeciwko Jackowi P., mężowi skarbniczki
miasta Oświęcim, wyrzuconej ze stanowiska przez Janusza M. w atmosferze
skandalu.
Jako "zleceniodawca" został w umowie wpisany "Urząd
Miasta Oświęcim". - Występując w imieniu urzędu, Janusz M.
zobowiązał miasto do zapłaty adwokatowi kwoty 2 590 zł za zastępstwo
procesowe, pokrycie kosztów dojazdów oraz kosztów sądowych
i skarbowych. Równocześnie M. udzielił adwokatowi pełnomocnictwa jako
osoba prywatna - opisuje Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej
Prokuratury Okręgowej. W istocie bowiem proces karny Jacka P., którego
dotyczyła umowa, toczył się w wyniku wniesienia do sądu prywatnego
aktu oskarżenia przez Janusza M. Prezydent oskarżył w nim męża
skarbniczki o zniesławienie.
Zdaniem prokuratury, zawierając w imieniu miasta wspomnianą umowę
z mecenasem, Janusz M. przekroczył swe uprawnienia i w celu osiągnięcia
korzyści majątkowej doprowadził Oświęcim do niekorzystnego rozporządzenia
mieniem (sprawił, że adwokat otrzymał pieniądze w prywatnej sprawie
M. z miejskiej kasy). Drugie przestępstwo prezydenta miało,
w opinii śledczych, polegać na domaganiu się od sądu zwrotu kosztów
procesowych opłaconych już przez miasto.

Wrocławska policja zatrzymała Wita Ż., członka zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej i współpracownika Canal+.
Ma to związek z podejrzeniami o korupcję i tzw. ustawianie meczy - poinformowała w czwartek Beata Tobiasz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Leszek Karpina, Wit Ż. przyznał się do stawianych mu zarzutów, wpłacił 50 tys. złotych kaucji i został zwolniony.
Wrocławska prokuratura postawiła Ż. dwa zarzuty dotyczące korupcji. Miał między innymi - w porozumieniu z innym działaczem, Ryszardem F. pseudonim "Fryzjer" - wpływać na sędziów, aby forowali drugoligowego Zawiszę Bydgoszcz oraz wziąć 8 tysięcy złotych łapówki.
Wit Ż. to wieloletni pierwszoligowy sędzia piłkarski, członek zarządu oraz były przewodniczący (obecnie wiceprzewodniczący) i obserwator Kolegium Sędziów PZPN. Znany z programu "Kontrowersje" w Canal+, gdzie od kilku lat ocenia pracę polskich arbitrów ligowych.
Prywatnie od 12 lat właściciel firmy produkującej odzież sportową, która sprzedaje trykoty piłkarskie i sędziowskie. Ż. prowadził firmę, chociaż jako członek Kolegium Sędziów miał zakaz prowadzenia działalności gospodarczej związanej z futbolem.
2007-01-19,Wojciech Dąbrowski
- Wojewoda pedałował po pijanemu
Wojciech Dąbrowski, nowy wojewoda mazowiecki i szef warszawskiego PiS,
został ukarany przez sąd za jazdę po pijanemu rowerem.
Jak ustalił tygodnik "Wprost", w lipcu ubiegłego roku do sądu
Pragi Północ wpłynął akt oskarżenia przeciwko Dąbrowskiemu. Zarzut:
jazda rowerem pod wpływem alkoholu. Miał we krwi 0,75 promila alkoholu.
Prokurator chciał ukarać polityka PiS bez procesu sądowego. Mimo to
proces się odbył. Wojciech Dąbrowski przyznał się do winy. W październiku
sąd nakazał mu, by wpłacił 4 tys. zł na Centrum Zdrowia Dziecka.
Zabronił też politykowi prowadzenia pojazdów przez dwa lata.
- Takie rzeczy się zdarzają. To był mój pierwszy konflikt z prawem.
Nie uniemożliwia mi to pełnienia funkcji wojewody - komentuje Wojciech Dąbrowski.
Nowy wojewoda zapewnia, że o sprawie jeszcze przed nominacją wiedział
premier Jarosław Kaczyński.
Wojciech Dąbrowski to absolwent prawa na Uniwersytecie Warszawskim.
Wojewodą mazowieckim został w czwartek. Wcześniej był burmistrzem Żoliborza.
2007-01-18, Burmistrz Oświęcimia stanie przed sądem
Myślenicka prokuratura oskarżyła Janusza M. i jego żonę o oszustwa.
Zarzuty dotyczą lat 2002-2004, gdy oboje prowadził spółkę Maja. Według
śledczych wyłudzili wtedy kilkaset tysięcy złotych od kilkudziesięciu
firm. W nadziei na zyski niektórzy przedsiębiorcy kredytowali współpracę
z ,,prezydencką" firmą. Prokuraturę zawiadomili dopiero wtedy, gdy
okazało się, że spółka jest niewypłacalna, a oni zostali bez towarów
i pieniędzy.
Oskarżeni nie przyznali się do winy. Janusz M. twierdzi, że jego kłopoty
finansowe wynikły z długotrwałych procesów odszkodowawczych, jakie
wytoczył wojewodzie małopolskiemu (chodziło o kontrowersyjne centrum
handlowe wybudowane przez niego opodal wejścia do muzeum
Auschwitz-Birkenau). Przekonywał również, że jego kontrahenci,
udzielając pożyczek i dostarczając różne towary, znali sytuację
finansową firmy, więc jego zdaniem nie ma mowy o oszustwie.
Prokuratura twierdzi jednak, że prezydent Oświęcimia zobowiązywał się
spłacać pożyczki w krótkim terminie, a nie miał finansowych możliwości
uczynienia tego.
2007-01-05, Notariusz w areszcie
Maciej K., znany krakowski notariusz współpracujący z gangsterami
wymuszającymi kamienice, trafił na trzy miesiące do aresztu.
O zatrzymaniu gangu "łowców kamienic" pisaliśmy w październiku.
Dziewięciu groźnych bandytów trafiło wówczas za kratki, m.in. za wyłudzenie
hotelu na Kazimierzu, lichwę, wymuszenia. Już wtedy informowaliśmy, że
w sprawę zamieszany jest notariusz Maciej K., który miał przyjeżdżać
do dłużników gangsterów i parafować wymuszane umowy o przejęciu
nieruchomości. Smaczku sprawie dodaje fakt, że żona K. jest
prokuratorem w jednej z prokuratur rejonowych. Oficjalnie to z powodu ich
pokrewieństwa śledztwo przeniesiono do Kielc.
Wczoraj sąd rejonowy w Kielcach zdecydował, że Maciej K. trafi za
kratki. Prokuratura zarzuca mu popełnienie oszustwa na szkodę Pawła L.,
który na zabezpieczenie pożyczki przekazał nieruchomość wartości
ponad 3 mln złotych. Gangsterzy doprowadzili jednak do tego, że mężczyzna
stracił 2,8 mln i nieruchomość. Prawdopodobnie wkrótce zostaną mu
postawione kolejne zarzuty.
2007-01-04,Nieprawidłowości w Urzędzie Skarbowym w Olkuszu
Cztery osoby z kierownictwa Urzędu Skarbowego w Olkuszu staną przed sądem.
Krakowska prokuratura oskarża ich o nieprawidłowości przy egzekucji zaległych
podatków od jednego z olkuskich przedsiębiorców.
Na ławie oskarżonych zasiądzie była naczelnik urzędu Wanda B.,
kierownicy referatu egzekucji i podatków pośrednich oraz radca prawna.
Sprawa dotyczy wyegzekwowania niezapłaconego podatku VAT od właściciela
jednej z olkuskich firm. Urząd Kontroli Skarbowej w Krakowie stwierdził,
że biznesmen jest winny ponad 3 mln zł i wystąpił do olkuskiego US o
zabezpieczenie mu majątku na poczet zaległości. Przedsiębiorcy zajęto
kilka nieruchomości i samochody. Decyzja ta była ważna jednak przez
trzy miesiące i urzędnicy zapomnieli ją przedłużyć. By to zatuszować,
jeden z nich później sam napisał biznesmenowi wniosek o zwolnienie.
Naczelnik US wyraził zgodę i przedsiębiorcy odblokowano większość
hipotek i samochody. Egzekucja zaległości (z odsetkami 8 mln zł) stała
się prawie niemożliwa.
Oskarżeni nie przyznali się do winy.
3 stycznia 2007r Luksusy prezesa NFZ
W całym kraju kończą się negocjacje NFZ ze szpitalami w sprawie
nowych kontraktów, lekarze grożą strajkiem, a prezes Narodowego Funduszu
Zdrowia Andrzej Sośnierz zajmuje się... kupnem limuzyn. Na służbowe
samochody wyda 240 tys. zł - pisze "Fakt".
Nowy samochód na nowy rok - z takiego założenia wyszedł Andrzej
Sosnierz i rozpisał przetarg na dwie limuzyny. Co prawda, do tej pory nie
musiał chodzić piechotą, bo woził się służbową lancią kappą wypożyczoną
z Ministerstwa Zdrowia. Jednak teraz już nie odpowiada ona szefowi Funduszu.
Dlaczego?
- Dalsze używanie tego samochodu może zagrażać bezpieczeństwu. Ma ponad
400 tysięcy kilometrów przebiegu - tłumaczy Andrzej Troszyński z biura
prasowegoNFZ
Po przetargu Sośnierz nie będzie się już musiał martwić niewygodami,
twierdzi "Fakt". Prezes zażyczył sobie, by limuzyna miała
przynajmniej 4,75 metra długości, ksenonowe reflektory, automatyczną
klimatyzację, nowoczesne układy elektroniczne, welurową tapicerkę. Silnik
ma mieć minimum 190 koni mechanicznych.

Samorządowcy, pracownicy urzędów państwowych i skarbówki będą odpowiadali za szkody spowodowane wydaniem decyzji administracyjnej łamiącej przepisy.
Ma to skłonić urzędników administracji publicznej do przestrzegania prawa.
Projekt przewiduje wprowadzenie osobistej odpowiedzialności urzędnika za szkody spowodowane rażącym naruszeniem prawa (lub zaniechaniem działania) podczas załatwiania indywidualnych spraw administracyjnych - do wysokości wyrządzonej szkody, ale nie przekraczającej 12-krotności przeciętnego wynagrodzenia. W IV kwartale 2005 r. wynagrodzenie to wynosiło 2528,62 zł. Ustalone na jego podstawie odszkodowanie, jakie miałby zapłacić urzędnik, wyniosłoby maksymalnie 30 343,44 zł.
Kiedy będzie to możliwe?
Przede wszystkim, gdy osoba lub przedsiębiorca, który poniósł szkodę na skutek rozstrzygnięcia jego sprawy lub braku tego rozstrzygnięcia, ma przyznane prawomocnym orzeczeniem sądu (lub na mocy ugody) odszkodowanie. Albo gdy sąd administracyjny potwierdzi, iż dana decyzja została wydana z rażącym naruszeniem prawa.
Strzegowo
i jej śmierdzący wójt Wiesław Zalewski - o takim "jednym
Bondzie w samorządzie"...
Kolejne
strony dokumentują stale uzupełniane cykle nieodpowiedzialnego zachowania się
funkcjonariuszy władzy i urzędników państwowych:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy -
czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i
nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2007.
Prokuratorzy do zwolnienia od razu -
ARCHIWUM
- 2006r
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Adwokaci
- czyli mecenasi chałtury prawniczej, a tak naprawdę to jedyni usługodawcy którzy
nie ponoszą odpowiedzialności za odstawiane fuszerki typowi pasożyci społeczeństwa
Oszustwa
polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków,
czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie -
stale uzupełniany cykl: POLITYKA WłADZA PIENIąDZ
Policyjne
afery 2007 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
- słowem "psie przękręty".
oszustwa
komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków,
którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie
mają obowiązujące PRAWO
Urzędnicy
państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych
takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich
kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy
swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Psychiatryczne
przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany
cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach
ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i
nie mające nic z fachowością...
Aferzyści
- czyli wszelkiej maści kombinatorzy grający rolę biznesmenów, politycy mający
dojście do tajnych informacji i wiedzy
Media
manipulują, osądzają i są sądzone - wpadki sądowe, wyroki skazujące na
dziennikarzy za nierzetelność, pomówienie, wprowadzenie w błąd społeczeństwa.
Poseł
to ma klawe życie :-)
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
Strasburg
- wyroki Trybunału - ukarana Polska i polskie sądy za wydane wyroki naruszające
prawo - efekty skorumpowania polskich sędziów.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.