Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 26-10-2010

AFERY PRAWA PRZEKRĘTY W SĄDACH naruszanie procedury, zastraszanie świadków, metody nacisków, fałszowanie wyroków sądowych, Sędziowie - oszuści w 2007r. W tym dziale przedstawiamy dziennikarskie dowody łamania prawa przez sędziów - czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas osądzić sędziów i spuścić ich "z nieba na ziemię" :-)

Dział ten uzupełnia kolejne działy archiwizujące przestępstwa i impotencje "organów władzy" m.in..: SKORUMPOWANI SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki "boskiej władzy" :-)
Podobne działy w portalu mają funkcjonariusze prokuratury i policji.
Nie uciekną też przed odpowiedzialnością przebiegli "biegli sądowi" wystawiające "lewe opinie" swojego debilizmu, jak też niedouczeni lekarze mordujący chorych i hurtowo produkujący kaleki w szpitalach.
Redakcja ma nadzieję, że skazani zostaną w końcu nieetyczni sędziowie rzeszowscy: Grzegorz PLIŚ, Tomasz MUCHA, Tadeusz POKRZYWA,
Edward KUŚ, Cezary PETRUSZEWICZ, Waldemar NYCZ, i sporo innych...
krośnieńskiego: Zbigniew DZIEWULSKI,
Tomasz MARCZUK, Arkadiusz TROJANOWSKI, Piotr WOJTOWICZ, i cała mafijna rodzinna tego sądu
tarnowskiego: Zbigniew Zabawa, Jacek Satko,
Renata Sira i ...?

i....dopiszemy ponieważ tak naprawdę to właśnie sędziowie popełnią najwięcej przestępstw. Wszak oni mają najłatwiejszy dostęp do przestępców, aferzystów i wszelkich męt. Produkcja głupoty prawniczej w formie postanowień i wyroków w ich wykonaniu nie ma końca. W dodatku tak łatwo im oszukać (czyt. wcisnąć "kit") dowolnemu "wieśniakowi" nie mającego zielonego pojęcia o przekrętach jakie robią zwyrodnialcy z korporacji prawniczych.


Redakcja czasopisma "AFERY - PRAWA" prosi wszystkich czytelników i media o przysyłanie materiałów o nieetycznym zachowaniu się sędziów i itp. urzędników państwowych.

19.07. Rzeszowski sędzia ukarał Zdzisława Barłoga za to, że wezwał w nocy policję skarżąc się na głośną muzykę z pobliskiego lokalu. Został skazany, ponieważ jak policjanci się pojawili muzyka ucichła.
- Cztery lata walczę o to, żeby mieć względny spokoj. I proszę spojrzeć, oto, czego się doczekałem! - Zdzisław Barłog drżącymi rękami wyciąga z teczki odpis wyroku, który otrzymał pocztą. Nie wierzył własnym oczom. Sąd Grodzki Wydział XIII w Rzeszowie skazał go na miesiąc ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne.
Za co? Za spowodowanie nieuzasadnionej interwencji policji - czyli dla nauczki, że za często dzwonił na policję.
Sąd w trybie nakazowym, a więc krótkim, bez rozprawy, wydał wyrok. Sędzia Alicja Kuroń, przewodnicząca Sądu Grodzkiego Wydziału XIII:
- Na temat nie będę się wypowiadać, ponieważ materiał dowodowy ocenia sąd pierwszej instancji, który wydaje wyrok, a strony mają prawo go zaskarżyć.
Szef prewencji w Komendzie Miejskiej Policji Mirosław Wośko potwierdza, że właścicielka lokalu była wcześniej karana mandatami za zakłócanie ciszy. Ale - według niego - dzielnicowy stwierdził, że dostosowała się do zaleceń policji. Co to znaczy? - Wygłuszyła lokal, założyła ograniczenia na potencjometry, które uniemożliwiają nawet przypadkowe podgłośnienie muzyki - tłumaczy Wośko i dodaje, że Zdzisław Barłog chce, by lokal został zlikwidowany, a głośna muzyka to tylko pretekst.
- Jak ktoś mieszka w centrum miasta to musi być przygotowany na takie niedogodności - dodaje Mirosław Wośko.
Pan Zdzisław i tak ma szczęście że ten znany z nieproceduralnych wyroków sąd nie skierował go od razu do zakładu psychiatrycznego za zakłócanie telefonami spokoju nocnego policjantów na służbie.
Cóż, zawsze podkreślamy że głupota sędziów żydowskiego sądu rzeszowskiego nie zna granic...

12.06. Zemsta narkobiznesu, głupota sędziów, czyli policjanci przed sądem
- Liczę na uniewinnienie - powiedział jeszcze przed wejściem na salę sądową Robert B. Tego byłego policjanta prokuratura oskarżyła o to, że założył fabrykę amfetaminy. Ale nie po to, by na niej zarabiać, ale po to, by ją zlikwidować.
Robert B. to główny z trojga oskarżonych. Razem z Robertem K. i Krzysztofem Ł. przez lata pracował w 2. wydziale 1. zarządu Centralnego Biura Śledczego - to tzw. wydział narkotykowy warszawskiego CBŚ, najbardziej sprawna w instytucja w Polsce walcząca z obrotem środkami odurzającymi na wielką skalę. Nikt nie wykrył tyle nielegalnych wytwórni amfetaminy co Robert B. i jego koledzy.
Nie udałoby się to bez pomocy informatorów. Jeden z nich w kwietniu 2004 r. został zatrzymany przez policjantów z komendy stołecznej za inne przestępstwo. I opowiedział im, jak to na polecenie oficera, którego był agentem, założył laboratoria, w których produkowano amfetaminę.
Sprawa trafiła do prokuratury, której sporządzenie aktu oskarżenia zajęło dwa lata.
Inni policjanci z CBŚ są przekonani: - To zemsta narkobiznesu.
Sprawę wysłano poza Warszawę, by nie narazić się na zarzut bezstronności. Śledztwo prowadził prokurator Andrzej Ołdakowski, który w ostrołęckiej prokuraturze niemal etatowo zajmuje się oskarżaniem policjantów, często w niejednoznacznych sprawach. To on jest współautorem aktu oskarżenia w sprawie tragicznej w skutkach akcji w Magdalence.
Wczoraj na sali sądowej stanęło naprzeciw niego troje adwokatów, którzy kiedyś jak on nosili prokuratorskie togi. Mec. Wanda Marciniak i mec. Filip Dopierała bronią Roberta B. Adwokat Kajetan Królik reprezentuje Roberta K. i Krzysztofa Ł. Już na początku procesu złożyli kilka wniosków. Chcieli m.in.: • zwrotu sprawy do prokuratury; • uchylenia dozoru policyjnego i zakazu opuszczania kraju wobec jednego z oskarżonych; • wreszcie odroczenia sprawy, by mec. Dopierała mógł zapoznać się z aktami (obrońcą został dopiero w poniedziałek). Sąd wszystkie wnioski odrzucił i prokurator mógł odczytać akt oskarżenia.
Co zarzuca podsądnym?
Całej trójce tylko jedno przestępstwo: sfałszowanie protokołów dotyczących policyjnego informatora Jarosława J., zatrzymania go, przeszukania oraz rewizji w jego mieszkaniu. Reszta zarzutów dotyczy tylko Roberta B. Wśród nich jest ten najpoważniejszy - kierowanie założeniem nielegalnego laboratorium produkującego amfetaminę w Chotomowie pod Warszawą. B. nie zarobił na produkcji narkotyku ani złotówki, a przynajmniej prokuratura nie znalazła na to żadnego dowodu. Po co więc miał je zakładać laboratorium?
Podobno, żeby móc je potem zlikwidować i wykazać się w pracy sukcesami.- kolejny dowód debilizmu umysłowego prokuratorsko - sędziowskiego :-)

12.06.Sąd dzwoni do autostopowicza - pierdołami to władze lubią się zajmować.
Kolejny raz nie udało się rozpocząć procesu dziesięciu osób zatrzymanych przed dwoma laty po "antyszczytowej" manifestacji, gdy anarchiści i alterglobaliści protestowali przeciwko goszczącemu w stolicy szczytowi Rady Europy w maju 2005 r. Pod koniec demonstracji w stronę mundurowych poleciały jaja (wersja protestujących) i kamienie (wersja policji). Atak został odparty i manifestanci powoli zaczęli rozchodzić się do domów. To było przy kościele św. Anny. Kilkanaście minut później, w okolicy pl. Bankowego, policja wyłapała 11 osób.
- To oni rzucali - obwieścił później jej rzecznik. Zatrzymani podkreślali, że są przypadkowymi osobami wyciągniętymi z tłumu.
Jak było naprawdę?
Właśnie zaczął się nad tą sprawą pochylać sąd. A właściwie próbuje zacząć, bo na razie prokuratorowi nie udało się nawet odczytać aktu oskarżenia. Zarzucił w nim dziesięciu osobom m.in.: • naruszenie nietykalności cielesnej policjantów (maksymalna kara do dwóch lat więzienia), próbę odwiedzenia ich od czynności służbowych (do trzech lat) i znieważenie (do roku).
Sąd zbierał się już dwa razy, by rozpocząć proces. Nie udało się. Sędzia Marzena Tomczyk-Zięba robi, co może, by sprawa wystartowała, ale nie ma szansy jednoczesnego zebrania 10 oskarżonych i 7 poszkodowanych policjantów, zwłaszcza że jeden jest w Anglii...

08.06.07 Czasami i sąd może być ludzki przy głupocie innych urzędników władzy.
Legendarna adwokatka Maria Sawicka pół wieku służy za darmo ubogim i potrzebującym. Nawet nagrodę od prezydenta Łodzi im podarowała. Urząd skarbowy zajął jej rentę, bo nie zapłaciła podatku od nagrody

Zobacz powiekszenie
Być może jestem frajerem życiowym, ale pomaganie ludziom nadal sprawia mi radość - mówiła mec. Sawicka przed sądem Maria Sawicka ma 84 lata. Przez kilkanaście lat darmo reprezentowała w sądach najbiedniejszych. Jako jedyna w Polsce miała na to zgodę Naczelnej Rady Adwokackiej. Od 26 lat, dzień w dzień, przez 12 godzin dyżuruje przy telefonie zaufania we własnym, skromnym mieszkaniu na Bałutach. Znają je tysiące biednych, samotnych matek, którym najpierw odradziła aborcję, a potem pomagała w wychowaniu dzieci. Swoje "wnuczęta" mecenas Sawicka przestała liczyć po 520. urodzonym maluchu.
Nie sposób wyliczyć nagród za jej zasługi: medal od papieża Jana Pawła II, odznaczenia, dyplomy, tysiące podziękowań.
Dwa lata temu panią Marię doceniły władze Łodzi. Prezydent Jerzy Kropiwnicki przyznał jej 20 tys. 833 zł. - Od razu rozdałam pieniądze najbardziej potrzebującym rodzinom. Nikt mi nie powiedział, że nie odprowadzono od tej nagrody podatku. A końcówka kwoty była dziwna, zmyliła mnie - opowiada pani Maria.
O podatku przypomniał sobie Urząd Skarbowy w Łodzi. Zażądał zwrotu 4 tys. zł. Odwołania i tłumaczenia nie pomogły, choć o pomocy ubogim zaświadczyły władze Łodzi, a nawet ksiądz Stanisław Kaniewski, dyrektor Centrum Służby Rodzinie.
Poza tym w fiskusie panował bałagan. Z jednej strony dyrektor Izby Skarbowej anulował połowę zadłużenia, z drugiej podległy mu urząd skarbowy nadal żądał całej kwoty i nasłał na panią mecenas komornika.
Złożyła skargę na działania fiskusa do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi. Jej wniosek o uchylenie decyzji skarbówki poparł prezydent Kropiwnicki.
W środę odbyła się rozprawa.
- Wysoki Sądzie - mówiła mecenas Sawicka. - Być może jestem frajerem życiowym, ale pomaganie ludziom nadal sprawia mi radość, dzięki temu jeszcze żyję. 13 lat reprezentowałam najbiedniejszych za darmo. Tak wyliczyłam, że dzięki temu skarb państwa nie musiał brać adwokatów z urzędu i zaoszczędził kilkaset tysięcy złotych. Kolejne 400 tysięcy zaoszczędziła gmina, likwidując telefon zaufania i odsyłając potrzebujących do mnie. Jest dla mnie czymś żenującym, że muszę chwalić się tu swoją pracą społeczną. Ale chcę tylko sprawiedliwości. Skoro umarza się długi gangsterom, bo uciekają za granicę, to chyba można i mnie.
Na naradę i wydanie wyroku sąd potrzebował pięciu minut. - Uchylam zaskarżoną decyzję - powiedział sędzia Arkadiusz Cudak i nie zostawił na łódzkim fiskusie suchej nitki. - Urząd skarbowy może umorzyć podatek, gdy przemawia za tym ważny interes podatnika lub interes publiczny. W tej sprawie nie przeprowadzono żadnego postępowania dowodowego, by sprawdzić, jak wygląda sytuacja materialna skarżącej, dlaczego prosi o umorzenie podatku. Fiskus automatycznie odmówił prośbie, nie zbadał nic, nie przedstawił sądowi żadnych dokumentów! Tę sprawę raz jeszcze trzeba zbadać.
Co zrobi izba skarbowa? Urzędnicy czekają na uzasadnienie wyroku. Wtedy mają podjąć decyzję.

08.06.07 Sędzia tarnobrzeski skazany na rok więzienia za jazdę po pijanemu
Zbigniewa J. przyłapano na jeździe po pijanemu około dwóch lat temu w Chełmie. Był tak pijany, że jechał wężykiem. Jeden z mieszkańców Chełma wezwał policję. Sędzia miał we krwi 2,3 promila alkoholu.
W czasie gdy trwała jego przedłużająca się sprawa Zbigniew J. zaliczył kolejny alkoholowy wyczyn. W grudniu 2006 r. jechał pijany i w efekcie ucieczki przed policyjnym patrolem wylądował w rowie. Miał wtedy także 2,3 promila we krwi. Za to czeka go kolejny proces.
Zanim jednak zapadł wyrok za pierwszą wpadkę sędziego, J. próbował się bronić za wszelką cenę. Najpierw zrzekł się pełnienia funkcji sędziego. Później odwołał tę decyzję.
Uchylanie immunitetu sędziego trwało aż półtora roku. Podczas rozprawy przed chełmskim sądem świadkowie oskarżonego przekonywali, że to nie on prowadził samochód. Miał to robić kolega, który podwoził sędziego do apteki w markecie po lekarstwa dla chorej matki. Sąd nie dał wiary tym wyjaśnieniom i w końcu w ostatni wtorek zapadł wyrok. Zbigniew J. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, ponad 2 tys. zł grzywny i zakaz prowadzenia auta przez dwa lata.

07.06 Tysiąc złotych grzywny za szczekanie psa?!?
Sąd skazał mieszkankę Grodziska Mazowieckiego, której pies szczekaniem zakłóca spokój sąsiadom. Kobieta musi zapłacić tysiąc złotych.
- Nie wiem, co o takim wyroku powiedzieć. To się nawet nie nadaje na prawniczy komentarz - mówi prof. Marian Filar, specjalista od prawa karnego.
Skargę na Kilera, owczarka niemieckiego Małgorzaty Rozińskiej z Grodziska Mazowieckiego, złożyła sąsiadka.
Właścicielka psa dostała wezwanie na komendę pół roku temu. Była przekonana, że skończy się na pouczeniu, ale policja skierowała wniosek o jej ukaranie do sądu grodzkiego. - Uprzedziłem ją, że tak się stanie. Co prawda nie byłem na tej działce i nie wiem, czy faktycznie ten pies zakłóca ciszę nocną, ale tak twierdzą sąsiedzi - słyszymy od Roberta Kamińskiego, dzielnicowego.
We wniosku do sądu zaskarżył panią Małgorzatę z art. 51 par. 1 kodeksu wykroczeń (kto krzykiem, hałasem, alarmem itp. zakłóca porządek publiczny lub spoczynek nocny, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny). Na posiedzeniu niejawnym sąd grodzki wydał wyrok - 1 tys. zł grzywny i 150 zł na rzecz skarbu państwa.
- Złożyłam już odwołanie. Czuję się pokrzywdzona - mówi pani Małgorzata. I dodaje: - Mój pies, jak każdy inny, pewnie od czasu do czasu szczeknie. Zapytałam więc burmistrza, czy w naszym mieście psy mają zakaz szczekania w godzinach 22-6 rano. Odpisał, że nie, ale zwierzętom trzeba zapewnić należytą opiekę. Mój pies taką ma. Dziwne natomiast, że wystarczy jedna skarga, której zasadności nikt nie sprawdził, żeby nałożyć tak wielką karę.

2007-06-05 Sąd zmienił płeć renciście ze Świdnicy
W sądowym orzeczeniu, na mocy którego panu Wiesławowi Leciejewskiemu ze Świdnicy przyznano rentę, widnieje czarno na białym, że mężczyzna ma wyciętą macicę... Mało tego, według sądu, cierpi jeszcze na guza sutka prawej piersi. Wiesław Leciejewski ze Świdnicy (woj. dolnośląskie) to schorowany człowiek. Kilka miesięcy temu dostał pismo z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i wyczytał, że jego renta zostaje zawieszona. Od razu zwrócił się do sądu w Świdnicy o rozstrzygnięcie tej kwestii. Dostarczył wszystkie potrzebne orzeczenia lekarskie, z których jasno wynikało, że jest niezdolny do pracy.
Sędzia Jolanta Cz. bez mrugnięcia okiem recytowała: "powód ma usuniętą macicę wraz z przydatkami z powodu nowotworu złośliwego, był leczony operacyjnie na guza sutka prawego". I po chwili, patrząc panu Wiesławowi prosto w oczy, dodała, że to wszystko "czyni ją (czyli pana Wiesława!) niezdolną do pracy". Sędzia nie komentuje całej sprawy. Nie chce wytłumaczyć, jak w uzasadnienie decyzji mógł wkraść się tak absurdalny błąd.

2007-06-05 Chciał wysadzić budynek sądu w Łodzi

Ktoś próbował wysadzić gmach Sądu Okręgowego w Łodzi i tylko przypadek sprawił, że budynek jeszcze stoi. Na ostatnim piętrze nieznany sprawca ustawił dwie butle z gazem i je podpalił. Na szczęście ktoś zobaczył ogień i zdążył go zgasić przed eksplozją.
W sądzie nie prowadzi się spraw karnych - są tu tylko wydziały: rodzinny oraz pracy i ubezpieczeń społecznych. Dlatego budynku pilnuje tylko jeden portier i właściwie każdy może tu wnieść, co chce.
A komuś musiało bardzo zależeć na zniszczeniu całego budynku, bo wytargał na piętro dwie ciężkie butle gazowe i je podpalił przy drzwiach od strychu. Szczęśliwie ogień zauważył pracownik sądu, który zaalarmował policję.

30.05. Piotr Rylski oszukany przez banki i sąd protestuje
Czarny transparent z oskarżeniami pod adresem banku wita od poniedziałku klientów oddziału BPH przy Rynku Głównym w Krakowie.

Zobacz powiekszenie
Niecodzienny protest "aż do skutku" prowadzi były przedsiębiorca Piotr Rylski. Bankowcom zarzuca, że doprowadzili jego firmę do bankructwa, egzekwując sfałszowane poręczenie kredytu. Z tego tytułu żąda 10,5 mln zł odszkodowania. Kierownictwo BPH odrzuca roszczenia jako bezpodstawne. Rzecznik prasowy banku Małgorzata Dłubak w specjalnym oświadczeniu przytoczyła kilka orzeczeń sądowych oddalających żądania finansowe Rylskiego. "Pan Piotr Rylski, publicznie pomawiając Bank BPH i Prezesa Zarządu, dopuścił się naruszenia prawa, dlatego też Bank BPH, korzystając z prawnie dostępnej procedury pozwalającej na ochronę własnych dóbr, wszczął prawem przewidziane działania: proces karny o zniesławienie, który toczy się przed sądem w Warszawie" - napisała. Protestującego nie odstrasza jednak proces ani wszczęcie przez straż miejską postępowania "w sprawie bezprawnego zajęcia pasa drogowego".
- Nie mam nic do stracenia. Przez ten bank straciłem dorobek całego życia.

07-05-29 Udusili dziecko, a sąd krakowski ulitował się
Wyrok krakowskiego sądu apelacyjnego można określić tylko jednym słowem - skandal. Rodzice, którzy cztery lata temu udusili 10-miesięczne niemowlę, będą siedzieć kilka lat krócej za kratkami. Sąd uznał, że 10 lat więzienia dla ojca oraz 8 lat dla matki to zbyt dotkliwa kara za zamordowanie własnego dziecka. Bo przecież byli tacy młodzi. Poza samym złagodzeniem kary dla rodziców-bandytów, najbardziej skandaliczne było jednak jego uzasadnienie. To ludzie młodzi i niedojrzali - tak sędzia tłumaczył powód zmniejszenia wyroków. I dodał, że poprzednie kary były zbyt dotkliwe. A poza tym moralną odpowiedzialność za zbrodnię ponosi... otoczenie i rodzina, bo przecież nie pomogła zagubionym młodym rodzicom.
Zabójcy, skazani na więzienie, odwołali się od wyroku. Przekonywali, że 10-miesięczne niemowlę udusili zupełnie przypadkiem. Ojciec tłumaczył, że chciał tylko uciszyć dziecko - wkładając mu śpioszki do ust i owijając je kołdrą. A gdy po dwóch godzinach je odkrył, był zdziwiony, że niemowlę nie żyło. Tak samo jak matka dziecka.
I choć sędzia nie uwierzył w żaden przypadek i uznał, że rodzice świadomie zabili swoje dziecko, to jednak nieoczekiwanie zmniejszył kary. I teraz 25-letni ojciec spędzi za kratkami jedynie 8 lat, a 23-letnia matka jedynie 5 lat.

25.05.07 Korporacja sędziowska ratuje swojego sędzia od odpowiedzialności za matactwa.
Sędzia Leszek G. z Gliwic, który obwiniony był o rażące naruszenie prawa przy orzekaniu w sprawie o odszkodowanie dla Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK), został uniewinniony przez Sąd Apelacyjny w Lublinie. Lubelski sąd orzekł, że wszystkie stawiane sędziemu G. zarzuty są bezpodstawne. Uzasadniając wyrok w lubelskim procesie sędzia sprawozdawca Jerzy Nawrocki podkreślił, że orzeczenia sądu w Gliwicach dotyczącego odszkodowania za ugięcie się dachu katowickiej hali w 2002 r. nie można wiązać z odpowiedzialnością za zawalenie się tej samej hali w 2006 r. W katowickiej katastrofie zginęło wówczas 65 osób.
W 2005 r. sędzia G. orzekł, że towarzystwo ubezpieczeniowe Hestia nie może odmówić wypłaty odszkodowania za ugięcie się dachu hali wystawowej MTK argumentując, iż dach nie był odśnieżany

2007-05-22, Molestowanie pracownic - dla sądu mało szkodliwe społecznie - w końcu nie dotyczy to sedziego...
Kolejny sąd, tym razem wojskowy uznał, że molestowanie pracownic to czyn mało szkodliwy społecznie. Tak wynika z uzasadnienia wyroku w sprawie byłego komendanta szpitala wojskowego w Przemyślu.
Płk Gerard Ch. był komendantem 114 Szpitala Wojskowego w Przemyślu. Przez prokuraturę wojskową został oskarżony o kilkakrotne usiłowanie gwałtów i molestowanie. Pokrzywdzonymi były pracownice przemyskiego szpitala. W Gazecie pisaliśmy o tym jak płk Ch. traktował podległe mu kobiety. W rozmowie z Gazetą pielęgniarki mówiły m.in. o upokarzających castingach, bo tak nazywały procedurę przyjęcia do pracy. Pułkownik Ch. oceniał nie tylko kwalifikacje zawodowe, ale i urodę kandydatek do pracy. Kobiety opowiadały o tym, że komendant pytał je o bardzo osobiste sprawy, np. czy zgodziłyby się zdradzić mężów. Pielęgniarki często były wzywane do sztabu, siedziby dyrekcji szpitala mieszczącej się w odrębnym budynku. Tam doszło do prób gwałtu, oficer próbował też molestować swoje pracownice. Sprawą zajęła się najpierw przemyska prokuratura, potem prokuratura wojskowa, która skierowała do sądu akt oskarżenia. Wyrok zapadł latem ub. roku , ale dopiero teraz do pokrzywdzonych kobiet i do Wojskowej Prokuratury Okręgowej sąd przesłał uzasadnienie. Rozprawa odbywała się za zamkniętymi drzwiami, uzasadnienie wyroku jest również utajnione. Dowiedzieliśmy się, że sąd umorzył część zarzutów wobec płk Gerarda Ch. uznając, że sprawca sam odstąpił od popełnienia zabronionych czynów. Wobec innych sąd przyjął, że mają niską szkodliwość społeczną. - To oznacza, że nasi przełożeni mogą bezkarnie próbować nas gwałcić i molestować, że mogą bezkarnie wykorzystywać swoje stanowisko - skomentowały uzasadnienie wyroku pielęgniarki z przemyskiego szpitala.
Wyrok sądu nie jest prawomocny. Jedna z poszkodowanych kobiet zdecydowała się złożyć apelację. - Moja klientka nie zgadza się z tym wyrokiem i dlatego się od niego odwołujemy - poinformowała mecenas Eliza Grudzień, reprezentująca pielęgniarki w czasie procesu. Apelację złożyła również prokuratura wojskowa. - Zapoznaliśmy się z uzasadnieniem, z częścią argumentacji można się zgodzić, z częścią się nie zgadzamy i dlatego wniesiona została apelacja - wyjaśnia mjr Ireneusz Szeląg rzecznik prasowy Wojskowej Prokuratury Okręgowej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wojskowy oskarżyciel uważa, jeśli nawet płk Ch. nie może odpowiedzieć za usiłowanie gwałtu, powinien odpowiedzieć za naruszenie nietykalności osobistej kobiet i molestowanie.
To kolejny wyrok, w którym sąd uznał , że molestowanie kobiet przez ich przełożonych z pracy jest mało szkodliwe społecznie. Niedawno pisaliśmy o pracownicy policji, która była prześladowana przez szefa. Sąd w Lesku przyznał, że mężczyzna popełnił zarzucane mu czyny, ale umorzył sprawę ze względu na niską szkodliwość czynu. Sąd apelacyjny skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
2007-05-21, Urojona obrona konieczna sądu? Pic, kit, czy idiotyzm sędziów?
Salomonowy wyrok warszawskiego sądu. Od dawna wiadomo że w naszych sądach możliwa jest każda głupota - w końcu sędzia nie ponosi żadnych odpowiedzialności za wypisywanie pierdół.
Sędziowie uznali, że sędziwy wędkarz jest winny zabójstwa 22-letniego kajakarza, ale nadzwyczajnie złagodził karę
To był już trzeci proces w sprawie ciągnącej się od niemal siedmiu lat. 16 października 2000 roku Damian Świerczyński, kajakarz, wielki talent i nadzieja olimpijska, trenował jak co dzień na Kanale Zegrzyńskim. Na brzegu, też jak co dzień, siedział Feliks S. i łowił ryby. Kajakarze i wędkarze od lat toczyli "spór o wodę". Tego dnia ten spór miał się jednak skończyć tragicznie.
Feliks S. wyzwał sportowców od "skur...", wściekły z powodu przepłoszonych ryb. - Nie daruję - miał powiedzieć Damian i zawrócił kajak. Wysiadł i podszedł do wędkarza, ten zadał mu dwa ciosy scyzorykiem podniesionym chwilę wcześniej z kamienia.
Wczoraj sąd wydał już trzeci wyrok w tej sprawie. W pierwszym skazał Feliksa S. na dziewięć lat za zabójstwo. Sąd Apelacyjny uchylił ten wyrok. W drugim procesie wędkarz został uniewinniony, gdyż sąd uznał, że S. działał w ramach tzw. urojonej obrony koniecznej. Czyli źle ocenił sytuację (wszak kajakarz nie miał noża), ale miał do tego prawo, bo się bronił. Ten wyrok także przepadł w apelacji.
Wczoraj sąd wybrał rozwiązanie pośrednie. Uznał, że Feliks S. zabił w tzw. zamiarze ewentualnym (używając noża, godził się na skutek w postaci śmierci), ale wyrok nadzwyczajnie złagodził. Po pierwsze dlatego, że S. miał znacznie ograniczoną poczytalność, po drugie dlatego, że działał w ramach obrony koniecznej, choć zastosował "niewspółmierne", jak podkreślał sędzia Przemysław Filipkowski, środki.
Feliks S. został skazany na trzy lata i cztery miesiące więzienia. Na poczet tej kary sąd zaliczył już rok i osiem miesięcy, jakie mężczyzna spędził w areszcie. Może więc ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Czy trafi jeszcze do więzienia? Nie wiadomo. Ale dla schorowanego wędkarza (porusza się za pomocą tzw. balkonika, przeszedł dwa zawały) to mógłby być wyrok śmierci.

2007-05-21, Szczygło Niektórzy sędziowie TK to poplecznicy komunizmu
Niektórzy członkowie Trybunału Konstytucyjnego to poplecznicy komunizmu - mówi w wywiadzie dla "Wprost" Aleksander Szczygło, minister obrony narodowej.
Zobacz powiekszenie
Zdaniem szefa MON, Trybunał jest w Polsce częścią tzw. towarzystwa. - Przynajmniej niektórzy sędziowie. Ci, którzy pouczają innych jak żyć, a sami sądzą, że ich te miary nie dotyczą. Uchodzą za autorytety, a nie powinni nimi być. Na przykład prezes Jerzy Stępień - tłumaczy minister obrony.

Aleksander Szczygło twierdzi, że w Polsce podejmowane są próby "kontrrewolucji". - Stoją za tym ludzie, którym się dobrze żyło w III RP. Ci, którzy potrafili pływać w najbardziej mętnej wodzie - mówi szef MON. O kogo chodzi? - To Aleksander Kwaśniewski i jego totumfaccy - wyjaśnia Szczygło.

2007-05-10, Dwaj sędziowie wyłączeni ze składu TK, rozprawa trwa
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego Marian Grzybowski i Adam Jamróz zostali wyłączeni przez prezesa TK ze składu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie lustracji. Obaj oświadczyli, że nie byli agentami służb specjalnych PRL. TK kontynuuje rozprawę w składzie 11 sędziów. Pełny skład TK, a w takim składzie rozpatrywana jest sprawa lustracji, oznacza, że w składzie orzekającym musi być minimum dziewięciu sędziów.
Wniosek o odłożenie rozprawy w sprawie ustawy lustracyjnej złożył poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Poseł powiedział, że z materiałów Instytutu Pamięci Narodowej wynika, iż dwaj sędziowie Trybunału, Marian Grzybowski i Adam Jamróz, byli kontaktami operacyjnymi SB. Podkreślił, że podstawą wniosku był zapis nowej ustawy - niezaskarżony przez SLD - który pozwala każdemu na dostęp w IPN do akt najważniejszych osób w państwie, w tym sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Dodał, że nie potrafi przesądzić, czy rzecznik interesu publicznego sprawdzał wcześniej sędziów TK.
2007-05-08, Lokator dostanie podwyżkę za karę
Lokatorowi, który doprowadził do unieważnienia w sądzie podrobionego testamentu przyznającego kamienicę nowemu administratorowi, ten ostatni każe teraz płacić wyższy czynsz. Może to robić, bo niekorzystny dla niego wyrok jeszcze się nie uprawomocnił. - To zwykła szykana. W kamienicy na siedem mieszkań sześć zajmują tzw. najemcy kwaterunkowi, ale tylko nam podwyższono czynsz - żali się Janusz Poprawa, lokator, który zaangażował się w starania o przywrócenie nieruchomości poprzednim właścicielom.
Sprawa dotyczy kamienicy przy ul. Jabłonowskich. Na początku lat 90. w krakowskim sądzie zjawił się Jan O. z kopią testamentu sporządzonego w 1966 r. w Anglii. Na jego podstawie majątek po zmarłej Jadwidze R. miał dziedziczyć jej siostrzeniec, czyli właśnie Jan O. Dokumenty wzbudziły wątpliwości lokatorów. Na odbitce widać było, że Jadwiga R. zapisała swój majątek Anieli S., także mieszkającej na Wyspach Brytyjskich. Tymczasem na kserokopii w polu, gdzie widniała przekątna linia uniemożliwiająca jakiekolwiek wpisy, został dołączony odręczny zapisek, że Jadwiga R. zmienia swoją wolę na korzyść siostrzeńca. Jan O. został administratorem kamienicy. Lokatorzy zawiadomili prokuraturę i media. Sprawę opisały "Newsweek" i "Gazeta".
Prokuratura w końcu wystąpiła o unieważnienie postanowienia przyznającego spadek Janowi O. W sierpniu zeszłego roku - po pięcioletniej walce - lokatorzy odnieśli sukces. Sąd uchylił postanowienie o przyznaniu spadku, uznając, że testament został przerobiony.
Jan O. złożył apelację, w której napisał, że "sąd wydał postanowienie pod dyktando prasy". - Wszystkie rozprawy odbywały się w obecności przedstawicieli prasy. Sąd przyjął fakty prasowe za oczywiste i udowodnione i nie pofatygował się, by je zweryfikować - zarzucił w swoim zażaleniu.
Chociaż od decyzji pierwszej instancji upłynęło 10 miesięcy, rozprawa odwoławcza wciąż się nie odbyła. Formalnie Jan O. jest więc dalej spadkobiercą. Po przegranej w pierwszej instancji zaczął podnosić czynsz. Najpierw Janusz Poprawa dostał pismo, że za 80-metrowe mieszkanie ma płacić 3100 zł miesięcznie. Kilka tygodni temu administrator ustalił kolejny czynsz - 3400 zł. Nowa stawka ma obowiązywać od nowego roku. Administrator przekonuje, że jedynym powodem jest chęć "uzyskania godziwego zysku". Dotychczasowy czynsz bowiem - jak twierdzi - takowego nie zapewniał. Jak wyliczył godziwy zysk? Porównał do korzyści, jakie uzyskałby, kupując pięcioletnie obligacje skarbowe.
Jego sprawą zainteresowała się Międzynarodowa Unia Lokatorów. "Ta sytuacja pokazuje, że prawo mieszkaniowe w Polsce ma duże braki w ochronie słabszych jednostek i brak praw obywatelskich" - napisał sekretarz generalny IUT Magnus Hammar.

2007.05.07 Temida nie jeździ autobusem
O kuriozalnym wyroku sądu w Trzciance informuje "Głos Wielkopolski". Wobec mężczyzny, który został przyłapany na jeździe ciężarówką pod wpływem alkoholu, sąd orzekł wyrok zakazu kierowania pojazdami mechanicznymi... z wyjątkiem autobusów.
Rzecz w tym, że mężczyzna jest zawodowym kierowcą autokarów.
47-letniego Zbigniewa G. przyłapano na jeździe po pijanemu. Kierując ciężarówką spowodował kolizję. Badanie alkotestem wykazało, że w wydychanym przez niego powietrzu jest 2,5 promila alkoholu.
Prokurator z Trzcianki skierował do sądu akt oskarżenia. Wyrok, który zapadł zdumiał wiele osób. Zbigniewa G. skazano bowiem na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata oraz grzywnę. Sąd orzekł również 3-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych - wszystkich, z wyjątkiem autobusów. Decyzję uzasadniał tym, że... wożenie pasażerów jest źródłem utrzymania Zbigniewa G.
Uprawomocnienie się wyroku może oznaczać, że nieodpowiedzialny kierowca znów będzie woził ludzi. Prokuratura zapowiada więc apelację.

2007-03-23 Sąd jak zwykle molestuje, ponieważ molestowana nie odczuwała krzywdę
Czy upośledzone kobiety można wykorzystywać seksualnie, bo nie rozumieją, co się z nimi dzieje?
Sprawa dotyczy 22-letniej Moniki, uczennicy Zespołu Szkół Specjalnych w Katowicach. Dziewczyna jest upośledzona umysłowo. Nie czyta, nie pisze, zna tylko kilkanaście słów. Jej rozwój intelektualny zatrzymał się na poziomie trzyletniej dziewczynki.
Sześć lat temu w szkole doszło do skandalu. Monikę i kilka jej koleżanek molestował wuefista. Zmuszał je m.in. do seksu oralnego. Z 16-letnią wówczas Moniką miał także współżyć. We wrześniu 2005 r. wuefista został skazany za to na siedem lat więzienia, dożywotnio stracił też uprawnienia nauczycielskie.
Mama Moniki domaga się teraz odszkodowania za krzywdy, których córka doznała w szkole. W sądzie złożyła pozew przeciwko prezydentowi Katowic (szkoła specjalna podlega bowiem miastu).
Żąda 150 tys. zł, by - jak tłumaczy - uprzyjemnić życie skrzywdzonej córce.
Sąd ma stwierdzić, czy miasto ponosi odpowiedzialność za to, że podczas lekcji dochodziło do molestowania. Sędziowie mają jednak wątpliwości, czy w przypadku Moniki można w ogóle mówić o krzywdzie. Oceni to biegły, któremu zadali pytanie: Czy molestowana przez opiekuna upośledzona Monika "miała możliwość odczuwania krzywdy"?
Jeśli odpowiedź na to pytanie będzie negatywna, to sąd może odrzucić roszczenia matki.
- Wydawało mi się, że dla każdego dziecka molestowanie seksualne jest czymś okropnym. Nie wiem, dlaczego w przypadku mojej córki miałoby być inaczej? - pyta Agnieszka Fabiszak.
Profesor Zbigniew Hołda, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jest zaskoczony wątpliwościami katowickiego sądu. Jego zdaniem pytanie zadane biegłemu sugeruje, że można wykorzystywać upośledzone kobiety, bo one i tak nie rozumieją tego, co się z nimi dzieje. Podkreśla, że sąd nie powinien badać tej sprawy pod kątem medycyny, psychologii, lecz wyłącznie prawa.
- A skoro nauczyciel został skazany za to, co zrobił tej dziewczynie, to jej krzywda nie podlega już żadnej dyskusji - mówi.
Prof. Katarzyna Popiołek, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego: - To pytanie może być tak interpretowane, że jeśli ktoś jest upośledzony, to nie jest już człowiekiem.
Sędzia Krzysztof Zawała, rzecznik prasowy katowickiego sądu, przyznał, że pytanie zadane biegłemu zostało sformułowane niefortunnie. Broni jednak sędziów.
- Jestem przekonany, że chodziło im o ustalenie, w jaki sposób wykorzystanie seksualne miało wpływ na dalszy rozwój intelektualny i psychiczny dziewczyny - tłumaczy rzecznik.
W katowickim sądem odbędzie się rozprawa, podczas której biegły ujawni opinię, czy molestowana seksualnie upośledzona Monika "miała możliwości odczuwania krzywdy".
2007-03-13, Bagińska poza Trybunałem
Lidia Bagińska wybrana z poręczenia Samoobrony do Trybunału Konstytucyjnego złożyła rezygnację na ręce prezesa TK.
- Podziękowałem jej, że pomogła rozwiązać kryzys konstytucyjny. I dodałem, że potrafię to docenić - powiedział nam prezes TK Jerzy Stępień.
Bagińskiej zaprzysiężonej w końcu przez prezydenta po ponaddwumiesięcznej zwłoce groził proces dyscyplinarny w Trybunale. Miesiąc temu sąd gospodarczy orzekł, że nie ma kwalifikacji moralnych do pełnienia funkcji syndyka, bo okłamała sąd. I skierował doniesienie do prokuratury. Sędziowie TK mieli zdecydować, czy wszcząć postępowanie wobec Bagińskiej. Groziło jej wydalenie z Trybunału. Potem nie miałaby szans wrócić do zawodu adwokata.
W piśmie o zrzeczeniu się funkcji Bagińska nie podała motywów swojej decyzji. Wysłała natomiast do PAP oświadczenie, w którym napisała: "Wobec negatywnej atmosfery wytworzonej wokół mojej osoby, a także nagonki medialnej oraz negatywnego stosunku do mnie prezesa Trybunału Konstytucyjnego informuję, że nie widzę możliwości wykonywania obowiązków".
2007-03-13,Sędzia wydalony z zawodu za sposób orzekania w PRL
Wyrokiem Sądu Najwyższego wydalony został wczoraj z zawodu sędzia, który w stanie wojennym skazał Władysława Frasyniuka, Bogdana Lisa i Adama Michnika
Wyrok ma znaczenie historyczne i symboliczne: to jedyny sędzia wydalony z zawodu na mocy ustawy z 1998 r. o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy, "orzekając w PRL w procesach będących formą represji politycznej, sprzeniewierzyli się niezawisłości sędziowskiej".
Krzysztof Zieniuk w 1985 r. jako sędzia (prezes) Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku skazał Frasyniuka, Lisa i Michnika na kary od 2,5 do 3,5 roku więzienia za "nawoływanie" do 15-minutowego strajku protestacyjnego. W zeszłym roku sąd dyscyplinarny uznał, że w tym procesie sędzia Zeniuk z przyczyn politycznych naruszał prawo oskarżonych do obrony (m.in. często odbierał im głos). Za takie sprzeniewierzenie się sędziowskiej niezawisłości ustawa z 1998 r. przewidziała jedną karę: wydalenie z zawodu. Wczoraj Sąd Najwyższy odrzucił odwołanie Zieniuka od tego wyroku. Zieniuk - który nie zjawił się w sądzie - nie kwestionował zresztą tego, że sprzeniewierzył się niezawisłości. Podnosił kwestie formalne: twierdził, że z powodu zaburzeń psychicznych nie był w stanie sam się bronić w postępowaniu dyscyplinarnym, a nie przydzielono mu obrońcy. Opinie biegłych lekarzy nie potwierdzały, że ma ograniczoną poczytalność.
Krzysztof Zieniuk w 1992 r. przeszedł w stan spoczynku, co oznacza wysoką emeryturę: 75 proc. uposażenia przysługującego sędziemu na stanowisku, z którego odchodził. Wczorajszy wyrok pozbawia go tego przywileju.

2007-03-05 Potrzebuje mądrej rady. Trudna finansowo sprawa łapówki dla sędziego
Zostałam pozwana o 47 000 złotych i odsetki. Z kosztami będzie tego ponad 100 000 złotych. Mam na utrzymaniu dwoje dzieci i po prostu nie mogę przegrać. Były maż nie płaci alimentów.
Słyszałam co ludzie mówią na korytarzu sądowym. Łapówkarstwo jest powszechne. Danie sędziemu łapówki jest całkowicie bezpieczne. Nie ma żadnego ryzyka i zagrożenia.
Młody sędzia który prowadzi moją sprawę jeździ nowiutkim Lexusem 400 i chodzą słuchy ze wręcz domaga się łapówek od stron. Jest pazerny na pieniądze.
Bardzo proszę o poważną radę. Ja dotychczas dawałem tylko urzędnikom różne drobne upominki. Maksymalnie urzędniczce perfumy za 400 złotych. Ale myślę że teraz 400 złotych to dużo ma mało bo ten sędzia chodzi w drogich garniturach i ma zegarek firmy Patek. Siedząc na korytarzu widziałam jak ktoś wszedł do jego pokoju i był tam z 10 minut. Czyli nie ma problemu z daniem łapówki. Córka ma malutki odtwarzacz MP3 ale on także ma fantastyczne nagrywanie rozmów. Ma cudowny mikrofon. Czy dając łapówkę mam to nagrać dla pewności ? Boje się dać za mało ale dając za dużo wygłupie się i będę stratna. Ile mam dać ???

2007-02-27,Zdecydują koledzy sędziowie
Sąd dyscyplinarny zdecyduje, czy sędzia Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu Zbigniew J. straci immunitet. Wystąpiła o to prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie kierowania samochodem przez pijanego sędziego.
Według szefa rzeszowskiej prokuratury Bogusława Olewińskiego zebrane dowody, m.in. opinie biegłych, zeznania policjantów, dały podstawę do wystąpienia z wnioskiem o uchylenie sędziemu immunitetu. Jeśli zostanie uchylony, prokuratura najprawdopodobniej przedstawi Zbigniewowi J. zarzut prowadzenia auta po pijanemu.
Sędzia został zatrzymany przez policję w połowie grudnia ub. roku między Tarnobrzegiem a Stalową Wolą. Policja otrzymała sygnał, że po drodze porusza się samochód, którego jazda stwarza niebezpieczeństwo dla ruchu. Funkcjonariuszom udało się kierowcę zatrzymać, gdy auto wpadło do rowu. Ponieważ J. odmówił badania alkomatem, pobrano od niego krew.
Badanie wykazało 2,36 promila alkoholu w organizmie.

Za kierowanie samochodem w takim stanie grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Sędziemu grożą też konsekwencje dyscyplinarne w pracy - aż do wydalenia z zawodu.
Dzień wcześniej Zbigniew J. stał się też bohaterem skandalu z kradzieżą kiełbasy. Pracownik jednego z marketów w Stalowej Woli zatrzymał sędziego, w chwili gdy ten chował w rękawie kiełbasę, za którą nie zapłacił. Zbigniew J. oddał towar. Wezwani na miejsce policjanci spisali notatkę służbową, przesłuchali ochroniarza i powiadomili o wykroczeniu zwierzchnika sędziego.
Sędzia będzie odpowiadał za jazdę w stanie nietrzeźwości już po raz drugi. W sierpniu 2005 r. kompletnie pijanego J. zatrzymała policja w Chełmie. W wydychanym powietrzu miał 2,3 promila alkoholu. Sędzia został już zawieszony w obowiązkach służbowych i toczy się wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Przed Sądem Rejonowym w Chełmie trwa proces karny w tej sprawie.

13 lutego 2007 Sędzia zwolnił przestępcę w zamian za usługi seksualne
Legnicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw byłemu sędziemu sądu w Świdnicy, zarzucając mu korupcję. Według prokuratury, w 2002 roku, w zamian za uchylenie aresztu przestępcy o pseudonimie Jaguar, sędzia przyjął korzyści osobiste i majątkowe m.in. w postaci usług seksualnych w agencji towarzyskiej.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy, Liliana Łukasiewicz, 67-letni Józef Z. jest obecnie sędzią w stanie spoczynku. Mężczyzna nie przyznaje się do zarzutu. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.
Wraz z nim oskarżono m.in. szefa agencji towarzyskiej, w której zapewniono rozrywki sędziemu, a także przestępcę, któremu sędzia miał pomóc, uchylając postanowienie sądu niższej instancji o aresztowaniu go. W wyniku tej decyzji Marek N. ps. Jaguar, wyszedł na wolność i ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości.
Wszystko to wydarzyło się w 2002 roku, gdy wielokrotnie karany, Marek N., został po raz kolejny zatrzymany i aresztowany. Przestępca przekazał swojemu znajomemu, Jarosławowi G. (właścicielowi agencji towarzyskiej w Uciechowie) gryps zawierający list adresowany do sędziego Józefa Z., zaczynający się od słów "Kochany Panie Józefie".
Po otrzymaniu tego listu od Marka N. sędzia powiedział, że "zobaczy co da się zrobić". Następnie przewodniczył składowi sędziowskiemu, który 25 czerwca 2002 roku, w postępowaniu odwoławczym, uchylił tymczasowy areszt zastosowany przez sąd niższej instancji wobec znanego w Wałbrzychu przestępcy - powiedziała prokurator Łukasiewicz.
Dodała, że sąd zamiast aresztu orzekł wobec gangstera dozór policji i poręcznie majątkowe w wysokości 2,5 tys. zł.
W uzasadnieniu decyzji o uchyleniu aresztu wskazano m.in., że prokuratura nie zgromadziła dowodów na karalność Marka N. Tymczasem przyczyną była duża liczba wyroków, które zapadły wobec Marka N., dlatego prokuratura nie zdążyła zdobyć tzw. karty karnej, jednak sędzia Józef Z. musiał wiedzieć o przestępczej przeszłości Marka N., bowiem sam go wcześniej skazywał na karę pozbawienia wolności w innych postępowaniach - podkreśliła rzeczniczka.
W akcie oskarżenia zaznaczono, że "Jaguar" był wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko mieniu i odpowiadał w warunkach wielokrotnej recydywy. Był powszechnie znany wśród ludzi związanych z wałbrzyskim wymiarem sprawiedliwości, ponieważ podczas jednego z przesłuchań wyskoczył z okna na pierwszym piętrze siedziby prokuratury w Wałbrzychu.
W śledztwie dotyczącym korupcji, legnicka prokuratura ustaliła, że po opuszczeniu aresztu przez Marka N., zabrał on sędziego do agencji towarzyskiej należącej do Jarosława G.. Tam wspólnie pili alkohol. Sędzia skorzystał też z usług prostytutki. Według prokuratury, w domu publicznym sędzia był gościem jeszcze kolejny raz.
Według prokuratury, "korzyść", którą "wręczyli" sędziemu: Marek N. i Jarosław G., stanowiły właśnie usługi seksualne w trakcie tych dwukrotnych wizyt, a także pity wówczas alkohol. Wyceniono to wszystko na co najmniej 1500 zł i na tyle określono wysokość "łapówki", za jaką udało się uzyskać przychylność sędziego.
Oskarżony sędzia, który mieszka w Wałbrzychu, zatrudniony był w Sądzie Okręgowym w Świdnicy. 1 stycznia 2003 r. został jednak dyscyplinarnie przeniesiony do sądu w Katowicach. Miało to związek m.in. z postępowaniem jakie toczyło się przeciw niemu oraz jego żonie, przed sądem we Wrocławiu i zakończyło się warunkowym umorzeniem postępowania. Wobec sędziego już raz podjęto postępowanie o przyjęcie korzyści majątkowej, ale nie uchylono mu wtedy immunitetu sędziowskiego.
Zrobiono to dopiero w marcu 2006 roku na wniosek legnickiej prokuratury. Od końca 2004 r. Józef Z. jest emerytem, czyli sędzią w stanie spoczynku. Mężczyzna nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów korupcji i twierdzi, że decyzja o uchyleniu aresztu "Jaguarowi" zapadła zgodnie z prawem.

2007-02-09, Sędzia sprzedała proces za wódkę i słodycze
Kolejna afera w bielskim wymiarze sprawiedliwości. Sędzia, w zamian za dwie butelki wódki i bombonierkę, nie podjęła umorzonej sprawy, a prokurator na prośbę syna lobbował w sądzie na rzecz oskarżonych.
Prokuratura nie ma już wątpliwości, że na Podbeskidziu działała grupa mafijna złożona z sędziów i prokuratorów. Jej członkowie w zamian za łapówki mieli załatwiać korzystne wyroki lokalnym biznesmenom. Kwoty wahały się od kilku do kilkudziesięciu tys. zł. Skorumpowani śledczy mieli akceptować wydawane przez sędziów - korzystne dla oskarżonych - rozstrzygnięcia. Czasami sami nawet o nie zabiegali. Tak, żeby nikt nie mógł się od nich potem odwołać.
- W proceder jest zamieszanych co najmniej dziesięciu sędziów i prokuratorów z Podbeskidzia - mówił Jerzy Engelking, zastępca prokuratora generalnego.
Wczoraj śledczy wysłali do sądów dyscyplinarnych wnioski o uchylenie immunitetów chroniących sędzię Aleksandrę Ś. z sądu rejonowego oraz prokuratora Romana J. z Prokuratury Rejonowej w Bielsku-Białej. Chcą im przedstawić zarzuty dotyczące korupcji, powoływania się na wpływy oraz wpływania na przebieg prowadzonych postępowań.
Według informacji "Gazety" w 2002 r. sędzia Ś. w zamian za łapówkę miała zrezygnować z podjęcia warunkowo umorzonego postępowania. Dotyczyło ono oszusta podatkowego. Jego sprawa została umorzona pod warunkiem, że zwróci fiskusowi prawie 100 tys. zł. Mężczyzna tego jednak nie zrobił. W tej sytuacji jego proces powinien zostać wznowiony, a sąd powinien doprowadzić do skazania. Aleksandra Ś. nie podjęła jednak postępowania.
- W zamian dostała dwie butelki alkoholu oraz bombonierkę o łącznej wartości 100 zł - ujawnił naczelnik wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej, która prowadzi postępowanie w sprawie korupcji na Podbeskidziu.

Z kolei prokurator Roman J. na prośbę swojego syna miał lobbować w sądzie na rzecz jego znajomych, oskarżonych o przestępstwa gospodarcze. - Pan J. dopytywał sędziów o szczegóły postępowania, zdradził też oskarżonym, jakich kar będzie się dla nich domagał prokurator - mówił prokurator Jacek Zmysłowski. Syn prokuratora J. w zamian za wyświadczoną przez ojca przysługę domagał się od znajomych sfinansowania wczasów za 15 tys. zł. Do przekazania pieniędzy jednak nie doszło. Synowi J. przedstawiono zarzuty płatnej protekcji i powoływania się na wpływy w instytucjach wymiaru sprawiedliwości.
Sędzi Aleksandry Ś. nie było wczoraj w pracy. - I nie wiadomo, kiedy wróci - powiedziano nam w bielskim sądzie. W prokuraturze nie pojawił się także Roman J., który został zawieszony w czynnościach służbowych. - Ja nie wiem dokładnie, o co w tym wszystkim chodzi, a zresztą nie jestem od udzielania informacji - stwierdził Ryszard Mojeścik, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Bielsku.
Wcześniej zarzuty w sprawie korupcji przedstawiono bielskiej prokurator Jolancie W. Jest ona podejrzana o powoływanie się na wpływy i złożenie obietnicy umorzenia postępowania w zamian za łapówkę. Według śledczych miała pośredniczyć w rozmowach z jednym z brokerów ubezpieczeniowych, który wyłudził od klienta 40 tys. zł. W., powołując się na wpływy w prokuraturze, miała mu obiecać umorzenie prowadzonego przeciwko niemu śledztwa w zamian za 3 tys. zł łapówki.
Na zarzuty czeka także jej mąż - sędzia Grzegorz W. - któremu uchylono już chroniący go immunitet. Miał on przyjąć dwie łapówki (3 i 25 tys. zł) oraz brać udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Sąd dyscyplinarny nie wyraził jednak zgody na przedstawienie mu zarzutów kierowania gangiem.
Według naszych informacji to nie koniec śledztwa. W najbliższych tygodniach prokuratura planuje bowiem złożyć wnioski o uchylenie immunitetu kolejnym bielskim prawnikom.
2007-01-30, Akta w sądach giną na zamówienie - czy działa w sądach mafia?
W polskich sądach i prokuraturach ginie rocznie ponad 300 tomów akt. Część z nich zostaje zagubiona wskutek zwykłego bałaganu lub przez niefrasobliwość sędziów. Istnieją również uzasadnione podejrzenia, że wiele sądowych dokumentów znika na zamówienie lub jest świadomie niszczonych - pisze "Gazeta Prawna". Akta można ''zgubić'' na zamówienie? Mimo że procent zaginionych akt w stosunku do ponad 8 mln spraw, które przewijają się przez sądowe sekretariaty, nie jest duży, to zaginięcie choćby jednej strony wydaje się czymś skandalicznym. Ministerstwo Sprawiedliwości, które boryka się z tym problemem od lat, nie znajduje prostej recepty na jego rozwiązanie. Mimo rozpoczętego jeszcze w 2003 roku monitoringu wpadek z aktami, liczba zaginięć kształtuje się ciągle na podobnym poziomie.
- Każdy taki przypadek jest kompromitacją dla wymiaru sprawiedliwości, gdyż sądy powinny być ostatnim miejscem, gdzie mogłoby się to zdarzyć. Poza tym każde utracone akta to przecież utrata oryginalnych dokumentów, protokołów zeznań i wyjaśnień, których odtworzenie nie zawsze jest możliwe - mówi Andrzej Kryże.
W ten sposób zaginione dokumenty skutecznie blokują prowadzenie śledztwa w sprawach karnych, ale również sprawy gospodarcze. Tak było dwa lata temu w przypadku Złotych Tarasów - warszawskiej inwestycji firmy ING Real Estate - kiedy to wojewódzki sąd administracyjny przyznał się do zgubienia bardzo ważnych dokumentów dotyczących przedsięwzięcia.
Podobnie: Z sądów znikają akta - Gazeta Prawna
2007-01-19, Siedzi w areszcie, bo nie doszedł list z sądu
Wojciech W., choć chrzanowski sąd w poniedziałek zwolnił go z aresztu w Kielcach, wciąż siedzi za kratkami. Dlaczego? Bo kierownictwo aresztu śledczego czeka, aż przyjdzie z sądu postanowienie o wypuszczeniu mężczyzny. A dokument wysłano pocztą.
Wojciech W. przebywa w areszcie, bo postanowienie o zwolnieniu wysłano pocztą Wojciech W., wraz z kilkoma innymi osobami, jest podejrzanym w sprawie narkotykowej. W areszcie siedzi już ponad rok.
W poniedziałek Sąd Rejonowy w Chrzanowie postanowił zwolnić jego i innych podejrzanych z aresztu. Decyzja sądu nakazywała natychmiastowe jej wykonanie. Większość podejrzanych wyszła jeszcze tego samego dnia. Mieli szczęście, bo byli osadzeni w krakowskim areszcie na Montelupich. A tego dnia akurat z Chrzanowa do Krakowa jechał policyjny konwój i zabrał ze sobą postanowienie o uchyleniu aresztu.
Rzecznik kieleckiego aresztu śledczego mjr Zbigniew Grzesiak mówi, że dopóki nie dojdzie list z postanowieniem, nie można nikogo wypuścić z aresztu. - By uniknąć jakichkolwiek pomyłek, możemy kogoś zwolnić tylko i wyłącznie na podstawie oryginału sądowego postanowienia - tłumaczy mjr Grzesiak. - Sądy, które są bliżej nas, by przyspieszyć sprawę, wysyłają do nas pracownika, który przywozi dokument. Ale Chrzanów rzeczywiście jest trochę daleko. - dodaje.
Mecenas Anna Frączek nie ma wątpliwości, że Wojciech W. od poniedziałku przebywa za kratkami bezprawnie. - Postanowienie sądu jednoznacznie mówi o natychmiastowym wykonaniu.

Po tej lekturze chyba jasne, że są sędziowie którzy zakupują swoje aplikacje i to nie koniecznie na bazarach. Od tego są przecież rodzinne mafijne korporacje prawnicze. Tę patologię stara się zwalczyć minister Ziobro. Tylko co może zrobić mrówka porywająca się z motyką na słońce...?

Skurwiona Temida - PRZEKRĘTY W SĄDACH GDAŃSKICH
MAFIA W TOGACH - PROCEDURA KARNA PO POLSKU - wspomnienia z pobytu w więzieniu Andrzeja Kursa. Jak zostaje się sędzią w Polsce, biegli i inne psy sądowe, prawda o więzieniach i aresztantach.

Kolejne strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:
Sędziowie - oszuści - ARCHIWUM
Prokuratorzy - czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2007.
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - ARCHIWUM - 2006r
SKORUMPOWANI SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)

Oszustwa polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków, czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie - stale uzupełniany cykl: POLITYKA WłADZA PIENIąDZ
Policyjne afery 2007 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków... - słowem "psie przękręty".
oszustwa komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków, którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie mają obowiązujące PRAWO
Urzędnicy państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH

Krytyka wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław Ziemianin

Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY PROKURATURA ADWOKATURA
POLITYKA PRAWO INTERWENCJE - sprawy czytelników

Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA

A dla odreagowania sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10 przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników + modlitwa...
"walczący z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?" takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...

"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich
Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Zygfryd Wilk, Zygmunt Jan Prusiński i SOPO

uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: afery@poczta.fm
Dziękujemy za przysłane teksty opinie i informacje.

WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

zdzichu

Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.

~NBA Canotte 2016
14-05-2016 / 10:38
www.2016nbacanotte.com/ NBA Canotte 2016 www.lefenil.fr/ Chaussures NIKE www.icefandom.com/ NHL Jerseys www.06annonces.fr/ Nike Air Max pas chers www.computer-slave.fr/ Nike Air Max pas cher www.3610.fr/ Chaussures Nike Air Max 90 www.vitameen.fr Nike Air Jordan
~lulu
23-12-2015 / 08:53
„Sowiecki sąd do Sowieckiego Sojuza” Rzeczywiście wymiar sprawiedliwości stoczył się w III RP na samo dno. Zawiadomienie Prokuratora Generalnego o uzasadnionym popełnieniu przestępstwa przez sędziego Daniela Strzeleckiego na szkodę Bogusława Biedrzyńskiego – czyn z art. 231 § 1 k.k. barwybezprawia.pl/2015/12/15/zawiadomienie-prokuratora-generalnego-o
~henio
28-03-2015 / 19:30
Biegły nie musi nic oglądać !!!!!! Sędzia Daniel Strzelecki (Sąd Rejonowy w Bolesławcu) biegłemu oka nie wykole !!!!!!!!!! Polska Rzeczpospolita Korupcyjna: sędzia biegłemu oka nie wykole? 24 lutego 2014 roku sędzia Daniel Strzelecki (Sąd Rejonowy w Bolesławcu) oddalił skargę Bogusława Biedrzyńskiego na postanowienie prokuratora rejonowego w Bolesławcu umarzające postępowanie w sprawie biegłego sądowego Jerzego Karpińskiego. Żadne przepisy nie nakładają na biegłego obowiązku osobistego dokonania oględzin wszystkich nieruchomości, które wykorzystał do porównania i ustalenia wartości budynku – argumentował sąd i utrzymał w mocy decyzję bolesławieckiej prokuratury, która umorzyła postępowanie w sprawie złożenia przez biegłego fałszywej opinii. www.nj24.pl/article/biegly-nie-musi-nic-ogladac progressforpoland.com/polska-rzeczpospolita-korupcyjna-sedzia-biegle jeleniagora.naszemiasto.pl/firma/karkonoskie-stowarzyszenie-rzeczozn
~szajba
09-07-2014 / 01:06
nie wiedzialem ze w takim kraju zyje.