opublikowano: 26-10-2010
Typowy sądowy dzień w typowym polskim skorumpowanym sądzie przy udziale niekompetentnych urzędników sądowych... dzień z życia poszkodowanego Rafała...
W dniu 27.04.2009r przyjechałem
na swoja sprawę karną do Sądu Rejonowego w Wałczu w towarzystwie Ewy O. -
dziennikarki AP. - godzinę przed "posiedzeniem sędziego" - wiadomo sędzia
sobie "posiedzi" a kasa już mu się należy....
W między czasie udałem się do sekretariatu wydziału karnego w celu
zaznajomienia się z aktami aby ustalić jak wywiązał się ze swojej powinności
służbowej mój adwokat z urzędu (ze Sławna) Tadeusz Tyka.
Było to konieczne, ponieważ przewodnicząca w sprawie - Prezes Sądu
Rejonowego w Sławnie na wniosek jego wniosek uwolniła go od obrony moich
"interesów" a na jego miejsce wyznaczyła nowego adwokata z Wałcza w
osobie Mieczysława Lenarta. Postanowienie to otrzymałem na dwanaście dni
przed terminem sprawy.
To groteskowe postanowienie służyło "togowcom" w osiągnięciu
wielu celów na raz.
Pierwszym celem było zablokowanie sprawy z uwagi na załączone przeze mnie do
akt sprawy publikacje A.P. oraz wniosku o wyłączenie od mojej sprawy całego
okręgu Koszalina.
Wiązało się to również z koniecznością zmiany całej "togowej świty"
aby uniemożliwić mi oskarżenie kogokolwiek podczas procesu o przestępcze i
nieetyczne działania na moją szkodę, zarówno przez prokuratorów ze Sławna
jak też policję i mojego "papugi" popierającego to bandyctwo.
Dowód stanowi protokół jednego z poprzednich posiedzeń Sądu jak też
nieobecność na rozprawie prokuratorów ze Sławna prowadzących przeciwko mnie
śledztwo - Piotra Nierebińskiego i Jarosława Płachty.
Na rozprawie w dniu 27.04.2009r zastąpiła ich prokurator Urszula Okrasa - nie
udało mi się ustalić z jakiej prokuratury - w protokole tej pseudo rozprawy z
wiadomych powodów tego nie podano.
Jadąc do sądu w Wałczu byłem na sto procent pewny, że sprawa znowu się nie
odbędzie.
Moje przekonanie wynikało z faktu nagłej zmiany mojego obrońcy i nie podaniu
w postanowieniu sądu siedziby nowego adwokata Mieczysława Lenarta abym nie mógł
dokonać oceny jego niekompetencji.
Nowy adwokat wyznaczony przez Prezes nie nawiązał ze mną kontaktu służbowego
przed sprawą a ja nie byłbym w stanie ustalić tego drogą korespondencyjną
przed wywołanie sprawy tylko i wyłącznie z powodu ograniczeń czasowych - 11
dni.
Ten numer z przewlekłością był ostatnią deską ratunku spanikowanych "togowców",
którym publikacje A.P. popsuły opracowany kolektywnie scenariusz mojego
skazania.
Wskazują na to również inne zaistniałe fakty.
Kiedy przeglądałem akta w sekretariacie wydziału cywilnego, otworzyły się
drzwi wejściowe i nieoczekiwanie podeszła do mnie młoda kobieta podając się
za aplikantkę mojego nowego obrońcy. Poinformowała mnie, żeby nie czekać bo
moja sprawa na pewno się nie odbędzie w dniu dzisiejszym - zostanie odroczona.
Wyjaśniła mi, że matka adwokata Mieczysława Lenarta przed chwila źle się
poczuła i on musiał pilnie zawieść ją do jakiegoś lekarza co uniemożliwiło
mu przybycie do Sądu na rozprawę. Pytała mnie czy nie będę miał nic
przeciwko wyznaczeniu kolejnego terminu rozprawy na taki, który by mi odpowiadał.
Miałem to sam określić i jej podać.
Bez namysłu oświadczyłem aplikantce, że nie zgadzam się na żadne
odroczenie sprawy ponieważ raz już sprawę odroczono z powodu nagłej choroby
sędziego a mnie za każdym razem ten cyrk kosztuje 100 zł. - takie koszta
ponoszę aby na czas dojechać do Wałcza gdzie trudno się dostać innymi dostępnymi
środkami komunikacji PKP i PKS.
Powiedziałem jej z grubej rury w obecności pracowników sekretariatu, że nie
jestem jakimś debilnym gówniarzem aby mnie na daremnie wzywać do sądu, wymyślać
banialuki i narażać na poważne koszty wynajmu samochodu aby dojechać do tej
dziury. Oznajmiłem jej stanowczo, że nie przyjmuje do wiadomości jej argumentów
i czekam na wywołanie sprawy.
Domagam się aby sędzia wywołał planowaną sprawę i sporządził okolicznościowy
protokół.
Zanim moją sprawę wywołano udało się nam dokonać kolejnego odkrycia.
Na wywieszce wokandy były dwie sprawy zaplanowane w tej sali i na godzinę 10
co rozwiało nasze wszelkie wątpliwości, że "togowcy " mocno
improwizują aby nie dopuścić do wszczęcia mojego procesu - wykonałem
fotografię wyświetlacza wokand.
Punktualnie o 10 zostałem wezwany na salę rozpraw gdzie weszła wraz ze mną
Ewa po czym usiadła sobie w ostatniej ławce dla publiczności. Nikt jej tym
razem nie próbował jej wylegitymować czy tez usunąć z sali, ponieważ wcześniej
aplikantka mojego adwokata zadała mi rutynowe pytanie:
" Czy Pani z którą rozmawiałem na korytarzu to moja żona?.
W ripoście usłyszała " Nie ta Pani jest tu ze mną ale służbowo?.
Babę zamurowało i zniknęła gdzieś na dłuższą chwilę.
Po sprawdzeniu przez sędziego listy obecnych aplikantka nieudolnie
usprawiedliwiała swojego pryncypała a ja w tym czasie wsłuchiwałem się jej
brednie. Przebiegało to nadzwyczaj dziwacznie i ku naszemu zdumieniu wszystkie
brednie aplikantki spotkały się z pełną wyrozumiałością sędziego, który
dążył do zawieszenia sprawy z powodu usprawiedliwionej nieobecności
mojego nowego adwokata.
Nie pozwoliłem sędziemu zakpić sobie ze mnie kolejną idiotyczną wymówką
mającą usprawiedliwić zamkniecie przez niego sprawy do bliżej nieokreślonego
terminu jej wznowienia.
Samowolnie zabrałem głos i chociaż sędzia próbował mi go odebrać a także
ignorować co mówiłem na sali rozpraw to mimo tych tradycyjnych przeszkód część
moich krytycznych wypowiedzi musiała zostać zaprotokołowana.
Podałem do protokołu:
"Mam pretensje do adwokata Tadeusza Tyki ponieważ nie odpisywał na moje
pisma, nie zwrócił mi mojej dokumentacji, nie
złożył do akt sprawy żadnego pisma w moim imieniu mimo, iż dałem mu
pisemne wytyczne".
"Ponawiam swój wniosek o wyłączenie przewodniczącej składu orzekającego
i wszystkich sędziów okręgu koszalińskiego z powodów wskazanych w piśmie
znajdującym się w aktach, w moich publikacjach "Afery Prawa" , gdzie
opisany jest cały skandal wymiaru sprawiedliwości okręgu koszalińskiego.
"25.04.2009r został opublikowany mój list otwarty w "Aferach
Prawa" skierowany do prokuratora Generalnego, posłanki Juli Pitery i
innych wysokich władz państwowych.". W piśmie tym zwróciłem się o
pomoc i zbadanie moich zarzutów wobec
pokrzywdzonych".
Na mój wniosek od ręki wydano mi protokół rozprawy i o dziwo tym razem za
darmo.
Kiedy wyszliśmy z sali sądowej aplikantka mojego nowego adwokata zaproponowała
mi w jego imieniu abym przyszedł do jego kancelarii na sesję. Powiedziałem
jej, że jest to niemożliwe ponieważ go teraz nie ma a ja nie mogę długo na
niego czekać, bo mam wynajęty samochód a to z kolei łączyło by się z
dalszymi kosztami.
Aplikantka odrzekła, że za chwilę na pewno adwokat będzie już u siebie i
jak zostanie wydany mi protokół rozprawy to powinienem przybyć do jego
kancelarii znajdującej się tuż obok sądu.
Zgodnie z treścią protokołu rozprawa trwała równo 16 minut.
Wydawanie mi protokołu nie więcej jak pięć minut.
Trzy minuty drogi do kancelarii to razem 24 minuty.
Po odebraniu protokołu razem z Ewą udaliśmy się pod wskazany adres i ku
naszemu zdziwieniu zastaliśmy w kancelarii adwokata Mieczysława Lenarta. Po
moim przedstawieniu się zaprosił mnie do swojego gabinetu.
Wówczas przedstawiłem mu Ewę jako dziennikarza A.P. i poprosiłem ją o
obecność w czasie naszej służbowej rozmowy.
Okazała mu swoją legitymację dziennikarską i facet całkowicie wymiękł,
ale próbował ze mnie sobie zakpić udając głupszego niż był. Z marszu
zapytałem go czy ma rozeznanie w materiale dowodowym mojej sprawy karnej.
Odpowiedział, że tym zajmowała się jego aplikantka ale na razie nic nie może
jeszcze powiedzieć, bo nie zdążyła zapoznać się z całym materiałem
dowodowym sprawy.
Na marginesie akta zostały rozbudowane do 5 tomów- ponad 900 stron chociaż
jeszcze sprawa się nie udrożniła.
Z uwagi na pokrętność mojego nowego adwokata, który oświadczył mi w prost,
że swoje działania na rzecz mojej obrony ograniczy do dwóch stawianych mi
zarzutów i niczym więcej nie będzie się zajmował, ponieważ do tego
ogranicza się jego rola w tym procesie.
W ripoście - jeśli tak Pan stawia sprawę to wycofam Panu swoje pełnomocnictwo.
Oczywiście przekazałem mu ciepły protokolik z wokandy i rzeczowo objaśniłem
w czym problem.
Pokazałem jego aplikantce umiejscowienie pięciu publikacji A.P. w mojej
sprawie szokując ją i jego.
Kiedy wywoływałem na komputerze kancelarii strony A.P. adwokat w tym czasie próbował
się tłumaczyć przed Ewą ze swoich wybiegów.
Zwracał się do niej Pani redaktor.
Zaproponował mi spotkanie w jego kancelarii w bliżej nieokreślonym terminie w
celu omówienia zagadnień mojej obrony.
Odpowiedziałem mu, że jest to nie możliwe z uwagi na koszta jak też moje
ograniczenia opiekuńcze.
Był mocno spięty obecnością Ewy i zaproponował pokrycie mi kosztów
przyjazdu do swojej kancelarii w terminie podanym w jego urzędowym piśmie -100
zł na wynajęty samochód - ja mu pokwituję a on doliczy to sobie do kosztów
obrony.
Tak wyglądał ten sądowy cyrk w dniu 27.04.2009r.
W dniu 27.04.2009r kopię oryginału mojego listu otwartego w raz z pierwszą
stroną jego publikacji otrzymał ode mnie Prezes Sądu Rejonowego w Szczecinku
Leszek Miazek z wnioskiem o włączenie go do materiału sprawy karnej o sygn.
akt VIIK 526/08 - przeciwko trzem miejscowym policjantom.
W tym samym dniu kopię listu przesłałem również do Sądu w Wałczu i
wszystkich wymienionych w liście adresatów.
W tej sprawie tyle.
W dniu 4.05.2009r będziemy uczestniczyć z Ewą w pikiecie przed Sądem
Apelacyjnym w Szczecinie.
Zgłosiłem to oficjalnie wpisem ale na razie za mało mamy informacji jak
efektywnie zorganizować do pikiety.
Rafał Kryształowski
i "gra w pomidora" przez sędziów i prokuratorów ze Szczecinka i
okolic.
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.