opublikowano: 26-10-2010
Apelacja w sprawie wyroku Sądu w Pruszkowie oraz w sprawie wyroku Sądu w Tarnowskich Górach do tekstu: Polska prokuratura i sądy. Specjaliści od prowokacji, fałszywych oskarżeń i rozbijania rodzin.
Sygn. akt VK 335/06
dnia 27 marca 2008r
Bogdan
Goczyński Sąd Okręgowy w Warszawie APELACJA Niniejszym składam apelację od wyroku Sądu Rejonowego w
Pruszkowie z dnia 11 lutego 2008r, wnoszę o uniewinnienie, uchylenie
wszelkich postanowień związanych ze sprawą oraz:
UZASADNIENIE Uzasadnienie
punktu 1. Badanie wariograficzne zleciłem wobec ostentacyjnego
ignorowania przez prokuraturę i sądy podstawowych zasad prawa i zdrowego
rozsądku. Potwierdza ono całkowicie moją wersje wydarzeń. Badanie to
zostało wykonane w renomowanej instytucji przez osobę wykonującą takie
badania na zlecenie sądów. Jeśli jednakże Sąd uzna potrzebę
dodatkowego badania, chętnie mu się poddam. Wzywam oskarżycielki posiłkowe
aby uczyniły to samo. Wynik badania jest całkowicie zgodny z wersją jaką
przedstawiłem a także zeznaniami najbardziej wiarygodnego, neutralnego
świadka Ireneusza K. Wiedząc, że ostatecznie uda się wykazać prawdę,
trzymałem się faktów bez żadnego koloryzowania rzeczywistości.
Dlatego też w trakcie procesu proponowałem badanie wariograficzne.
Wnioski o takie badanie były jednak ignorowane lub traktowane z wielką
niechęcią. Uzasadnienie
punktów 2 i 3. SSR
Marianna usiłowała świadomie, bezpodstawnie i w złej wierze zamknąć
mnie w zakładzie psychiatrycznym we współpracy z oszustką Katarzyną
G., co jest ewidentne z protokołu rozprawy z 16 maja 2006r, jaki również
z informacji zawartych w moim wniosku o wyłącznie sędziego z dnia 23
maja 2006r. Współpraca taka jest również ewidentna z formy wysyłania
za mną listu gończego, pod pretekstem ukrywania się przeze mnie. SSR
Marianna Kryń-Kosieradzka dopuściła się agresywnej prowokacji w sądzie,
nakazując aresztowanie mnie i zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym, po
tym jak złożyłem w sądzie opinię psychiatryczną dr. Pobochy, biegłego,
przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej świadczącą
o moim dobrym zdrowiu psychicznym. SSR
Kryń-Kosieradzka odwlekała wznowienie procesu i utrudniała
przygotowanie opinii psychiatrycznej przez szpital w Pruszkowie. Ze
szpitala wyszedłem 4 kwietnia 2007r. a rozprawa miała miejsce dopiero po
moich naciskach, 16 sierpnia 2007r. SSR
Kryń-Kosieradzka uniemożliwiała pełne przesłuchanie świadków, które
w sposób bezdyskusyjny wykazałoby fałsz oskarżenia. Jest to ewidentne
z protokołów rozpraw. SSR
Kryń-Kosieradzka zastraszała mnie grożąc usunięciem z sali i aresztem
jeśli będę zadawał niewygodnie dla niej pytania. SSR
Kryń-Kosieradzka w analizie
dowodowej zignorowała zeznania neutralnego świadka Ireneusza K jak również
zeznania Tomasza S., który kilkakrotnie odwiedzał nas w domu. Zeznania
te całkowicie zaprzeczają oskarżeniu. SSR
Kryń-Kozieradzka zignorowała oczywiste sprzeczności i dowody fałszywych
zeznań oskarżycielek oraz zignorowała fakt ich odmowy poddania się
badaniu wariograficznemu. Dowody fałszywych zeznań oskarżycielek i
Zofii B. przedstawiłem w pismach z dnia 7 stycznia 2008r. SSR
Kryń-Kosieradzka wzięła za dobrą monetę ewidentnie fałszywą opinię
biegłego Lecha Suchcickiego, który zaprzeczał zeznaniom samej
poszkodowanej i odmawiał poddania się badaniu wariograficznemu. Trudno
potraktować poważnie wniosek Sędzi, że rana szarpana łydki
poszkodowanej powstała wskutek zahaczenia nogą o zęby jej psa. Wyżej
opisane zachowania SSR Kryń-Kosieradzkiej świadczyć mogą o jej
zaburzeniach w postrzeganiu rzeczywistości i zdolności do jasnego
rozumowania lub o z złym charakterze. Należy w związku z tym wyjaśnić,
czy jej postępowanie było przejawem choroby psychicznej czy też działania
w złej wierze. Każdy z przypadków dyskwalifikuje ją jako sędzię. Uzasadnienie
punktu 4. Dowodem
na fałsz oskarżeń Katarzyny G. są jej własne listy do mnie. Charakter
tych listów, jak również fakty w nich przedstawione całkowicie przeczą
oskarżeniu. Osoba poniżana i źle traktowana nie pisze takich listów. W
szczególności zeznawała ona, że nie wypuszczałem jej z domu i nie
pozwalałem dokształcać się. Tymczasem w liście do mnie z 4 grudnia
2001, pisze o rozpoczęciu kursu zawodowego (opłacanego przeze mnie) i w
zeznaniach potwierdza fakt swobodnego używania oddzielnego dla niej
samochodu, który jej zresztą kupiłem. Jej zeznania są poza tym, całkowicie
sprzeczne z zeznaniami neutralnego świadka Ireneusza K. Obszerne dowody
na fałsz zeznań Katarzyny G. przedstawiłem w piśmie do Sądu z dnia 7
stycznia 2008r, będącym podsumowaniem procesu. Uzasadnienie
punku 5. Fałsz
zeznań Mileny G. jest oczywisty z charakteru jej korespondencji ze mną,
jak również z porównania jej zeznań z listami jej matki i zeznaniami
Ireneusza K. Zeznania te udało się uzyskać mimo utrudniania przesłuchania
przez SSR Kryń-Kosieradzką. W szczególności jej zeznania są niespójne,
np. twierdzi, że ciężko pobiłem ją, a nie prosiła o pomoc lekarza
pogotowia, które przyjechało wkrótce po pogryzieniu matki przez psa.
Mimo, że była świadkiem pogryzienia matki przez psa, na rozprawie 7
stycznia 2008r, nagle straciła pamięć o zdarzeniu. Wcześniej zaś
twierdziła, że rana matki powstała wskutek pobicia. Fakt pogryzienia
jej matki przez psa został potwierdzony przez policję w postępowaniu
przygotowawczym, jak również przez samą matkę na rozprawie 16 sierpnia
2007r. Takich sprzeczności było więcej i świadczą one wyraźnie o
matactwie świadka. Również jej zeznania w sprawie przed Sądem Okręgowym,
sygn. IVC2888/05, stoją w jaskrawej sprzeczności z faktami
przedstawionymi w korespondencji jej matki do mnie. Przedstawiłem to w piśmie
do Sądu Okręgowego z dnia 17 grudnia 2007r. Uzasadnienie
punktu 6
Fałsz zeznań Zofii B. wykazałem w piśmie do Sądu z dnia 7
stycznia 2008r. Zeznania jej z rozprawy 16 sierpnia 2007r. są przede
wszystkim sprzeczne z zeznaniami jej córki z 5 grudnia 2007r . Podobnie
fałszywe zeznania świadek składała 14 listopada 2007r, przed Sądem
Okręgowym w sprawie o sygn. IVC 2888/05. Uzasadnienie
punku 7. Nierzetelność
opinii biegłego Lecha Suchcickiego wykazałem w trakcie rozprawy w dniu 5
lutego 2008r. i w piśmie do Prezesa Sądu Rejonowego z dnia 6 lutego
2008r. W trakcie przesłuchania
biegły zaprzeczał oczywistemu faktowi pogryzienia poszkodowanej oskarżycielki
przez psa, co zresztą było potwierdzone przez samą poszkodowaną jak również
przez przybyłych na miejsce policjantów. Uzasadnienie
punktu 8. Zeznania
policjantów Marcina Dąbskiego i Pawła Papierza na rozprawie 16 sierpnia
2007r. nosiły wyraźnie fałszywy charakter. W szczególności obaj
policjanci używali dokładnie tych samych określeń, mających
sugerować moją chorobę psychiczną, tzn. „piana w kącikach
ust”. Ich zeznania oraz naiwne kłamstwa Zofii B. i Mileny G. że „kładłem
się na podłodze aby uniemożliwić przejście”
były wyraźnie uzgodnione, w tym samym kierunku aby sugerować moją
chorobę psychiczną. Należy wyjaśnić, kto im to polecił. Osoba
koordynująca owe fałszywe zeznania wyraźnie nie zdawała sobie sprawy,
że wersja „na wariata” jest nieaktualna, w związku z kilkoma
pozytywnymi dla mnie opiniami psychiatrycznymi. Uzasadnienie
punktu 9.
Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie prowadziła postępowanie
przygotowawcze w sposób tendencyjny od samego początku. Nie dopuszczała
do wyjaśnienia sprawy, w tym nie dopuszczała do pełnego przesłuchania
świadków. Ignorowała poważnie sprzeczności w zeznaniach Katarzyny G.
i odmawiała ich wyjaśnienia. Odmawiała też dochodzenia w sprawie
ewidentnych naruszeń prawa przez Katarzynę G. Mam
też podstawy do przypuszczeń, że to prokuratura w Pruszkowie uniemożliwiała
mi odnalezienie moich dzieci. Początkowo policja w Nadarzynie wyrażała
wolę pomocy ale po skontaktowaniu się ze zwierzchnikami zapadała cisza,
zaczynały się matactwa i odmawiano mi wszelkich informacji o dzieciach.
Również sędzia Kryń-Kosieradzka blokowała wszelkie pytania mogące
wyjaśnić tę sprawę. Uzasadnienie
punktu 10.
Opinia psychiatryczna biegłych Marii Mioduszewskiej i Marka
Ulenieckiego okazała się błędna. W aktach sprawy mieli oni obszerne
dowody zaprzeczające oskarżeniu, a mimo to w swojej niechlujnej opinii
sugerowali u mnie chorobę psychiczną mającą polegać na robieniu z
siebie ofiary w miejsce sprawcy przestępstwa. Owa fałszywa opinia
psychiatryczna była następnie podstawą do kolejnych, wielokrotnych prób
zamknięcia mnie w szpitalu psychiatrycznym przez Prokuratury dla
Warszawy-Woli i w Tarnowskich
Górach oraz była
wykorzystywana przez Katarzynę G. do uniemożliwienia mi kontaktu z dziećmi.
Była też pokazywana osobom postronnym. Dowody współpracy Katarzyny G.
z sądem w celu zrobienia ze mnie człowieka niepoczytalnego są w aktach
sprawy. Biegli powinni kierować się bezstronnym profesjonalizmem a
tymczasem ich opinia stała się podstawą do zorganizowanego oszustwa.
Dlatego też należy wyjaśnić motywację ich działania. Uzasadnienie
punktu 11. W opinii psychiatrycznej szpitala w Pruszkowie są
stwierdzenia sugerujące mój niski poziom inteligencji i pieniactwo. Należy
zauważyć, że to nie ja tworzyłem wszystkie fikcyjne oskarżenia i
wszczynałem wszelkie procesy sądowe. Niektóre z owych oskarżeń były
już zupełnie absurdalne, jak zarzut prokuratury dla Warszawy-Woli, próby
skontaktowania się z moimi własnymi dziećmi. Prokurator, który taki
zarzut postawił, ewidentnie wymaga pomocy psychiatry. Obrona jest moim
naturalnym prawem, a skłonności pieniacze na pewno widać u Katarzyny G.
i u prokuratury, po ilości wytaczanych mi procesów pod fikcyjnymi
zarzutami. Poza tym, sugestia, że mam niski poziom inteligencji, przy
udokumentowanej, międzynarodowej karierze i ciągłej aktywności
zawodowej w zmieniających się okolicznościach, jest co najmniej nadużyciem.
Opinia ta jest też w sprzeczności z obszernym badaniem dr. Pobochy,
przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej. W
związku z ewidentnymi fałszerstwami wszystkich pozostałych opinii
przygotowanych na zlecenie sądu i oszustek, należy sprawdzić, czy jest
to tylko błąd w sztuce, czy świadomie fałszerstwo i pod czyim
naciskiem. Uzasadnienie
punktu 12. Pełne przesłuchanie wymienionych świadków jest konieczne
dla wyczerpującego wyjaśnienia sprawy i mechanizmów stojących za fałszywymi
oskarżeniami. Do tej pory sędzia Kryń-Kosieradzka uniemożliwiała
takie przesłuchanie, a proces był farsą. Bogdan Goczyński Do
wiadomości: Pismo
internetowe Afery Prawa, www.aferyprawa.com W załączeniu:
Kopia
Opinii Konsultacyjnej z dnia 12 marca 2008r, przygotowanej przez Instytut
Bezpieczeństwa Biznesu na podstawie badania wariograficznego z dnia 7
marca 2008r.
|
Sygn.
akt IIK 856/07
dnia 22 października 2008r. Bogdan
Goczyński Sąd
Okręgowy w Gliwicach Apelacja Niniejszym składam
apelację od wyroku Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach z dnia 27
lutego 2008r. i wnoszę o uniewinnienie. Podtrzymuję również wnioski i
argumentację zawarte w mojej apelacji (nazwanej wówczas zażaleniem) z
dnia 28 kwietnia 2008r. UZASADNIENIE Przebieg
procesu wraz z postępowaniem przygotowawczym, świadczą o działaniu
wymiaru sprawiedliwości w złej wierze. Ze strony prokuratury było to
utrudnianie mi zapoznania się z aktami sprawy przez odmowę przesłania
ich do Warszawy. Prokuratura odmówiła też konfrontacji ze świadkami,
do której miałem prawo. Obrażenia
Zofii B. są tego rodzaju, że trzeba być asesorem prokuratury lub
prezesem sądu rejonowego, żeby uwierzyć, że powstały one wskutek
pobicia. Akt oskarżenia zarzuca mi bicie po klatce piersiowej, wskutek
czego miał powstać uraz kolana i stawu skokowego oraz spojówki.
Tymczasem Zofia B. zeznawała przed sądem, że uderzałem nią plecami o
samochód (sprawa IVC 2888/05 w Warszawie) lub w bark (niniejsza sprawa).
Po prostu nie pamięta co, gdzie zeznawała a jest zbyt ograniczona, aby
zapoznać się z protokołami przesłuchań. Urazy opisane w obdukcji,
wraz ze śladami na klatce piersiowej, są zgodne z opisem Zofii B. przewrócenia
się podczas pościgu za mną, pokonywania wysokiego spiczastego płotu,
przechylania się na nim i zeskakiwania z niego. Urazu spojówki mogła
nabawić się ona gdzie indziej, np. w ogrodzie, gdzie jest dużo niskich
drzew. Akt oskarżenia tego rodzaju nie powinien być w ogóle dopuszczony
przed sąd. Słownictwo,
jakiego sędzia Żyłka używa w uzasadnieniu, świadczy o jej
tendencyjnym nastawieniu. Używa np. słów w odniesieniu do dzieci: (str.
5, wiersz 6 od góry) „godzą się na wywiezienie ich w obce sobie
miejsce”. Tymczasem dla dzieci nie byłem osobą nieznaną lecz ojcem, z
którym były one wcześniej bardzo związane. Miały one nie być
wywiezione do obcego miejsca, lecz wrócić do ich rodzinnego domu. Innym
przykładem tendencyjności myślenia sędzi Żyłki jest strona 9
uzasadnienia wyroku, wiersz 9 od góry, gdzie użyła określenia:
„uwolnili dziecko z samochodu”, sugerując, że było on więzione.
Tymczasem córka była z samochodu wyciągnięta. Jest
także bardzo dużo innych dowodów działania Sądu w Tarnowskich Górach
w złej wierze, za wiedzą prezes Żyłki, która prowadziła sprawę karną.
Dowody te są w aktach sprawy o sygn. akt OPM16/07 w kwestii kontaktów z
dziećmi. Należą do nich uniemożliwianie egzekucji postanowienia o
kontaktach z dziećmi, poprzez tworzenie sztucznych problemów formalnych,
jak np. rzekoma nieznajomość przez Sąd adresu matki dzieci, czy brak
tytułu wykonawczego, który to tytuł Sąd miał sam wydać. Innym przykładem
jest rozpatrywanie przez Sąd mojego wniosku o przyjazd dzieci na wakacje.
Wniosek ten złożyłem 21 maja 2008r. i do tej pory nie został on
rozpatrzony, mimo że zgodnie z prawem sąd ma na to najwyżej miesiąc. Z
dziećmi nie widziałem się już od ponad trzech lat a wszelkie próby z
mojej strony kończyły się fałszywymi oskarżeniami, jak w tej sprawie
lub w najlepszym wypadku moją wyprawą do Tarnowskich Gór i zamkniętymi
drzwiami domu teściów. Próby te są opisane w aktach wspomnianej sprawy
o sygn. OPM16/07. Bardzo poważne wątpliwości co do obiektywności Sądu
budzi też utrudnianie przyjęcia mojej apelacji, tak że musiałem to osiągnąć
poprzez zaskarżenie odmowy. Metody
działania wymiaru sprawiedliwości w sprawach rodzinnych, noszą znamiona
zorganizowanej przestępczości dla rozbijania rodzin, zastraszania i
fabrykowania oskarżeń w stosunku do ojców, którzy próbują
wyegzekwować swoje prawa do dzieci i zapewnić im dobre wychowanie. W
celach represyjnych nadużywa się psychiatrii. Te same metody zastosował
wobec mnie sąd w Pruszkowie i prokuratura dla Warszawy-Woli. Z moich
obserwacji jako dziennikarza Afer Prawa wynika, że jest to działanie
typowe. W szczególności, tego samego typu zachowanie jest widoczne w
przypadku Marcina Frymusa, ojca, który zabrał syna do domu do Belgii.
Artykuły opisujące tę historię są dostępne pod adresami
internetowymi: /index2.php?p=teksty/show&dzial=zycie&id=2327
i
/index2.php?p=teksty/show&dzial=urzednicy&id=2351
Należy
dodać, że do wydarzenia 3 lipca 2006r. w ogóle by nie doszło, gdyby
nie świadomie prowokacyjne zachowanie się Sądu Okręgowego w Warszawie
prowadzącego sprawę rozwodową. Postanowieniem z 8 marca 2006r.
orzeczono tam bowiem o moich regularnych kontaktach z dziećmi, po czym 17
marca postanowienie to zostało uchylone bez żadnych nowych okoliczności
uzasadniających taką decyzję. Z dziećmi nie mogę spotkać się do tej
pory. Sędzią, która prowadziła wówczas sprawę, i która zaocznie
wydała postanowienie powierzające dzieci matce i ustalające arbitralnie
wysokie alimenty, była Dorota Kącka, którą później Gazeta Polska
publicznie oskarżyła o korupcję. Kwestia ta jest opisana w artykule
„Numer na bitą żonę” w Aferach Prawa pod adresem: /index2.php?p=teksty/show&dzial=sady&id=1922 Wyrok
Sądu zabraniający mi zbliżania się do miejsca przetrzymywania dzieci,
mimo postanowienia Sądu Apelacyjnego o kontaktach w miejscu zamieszkania,
jest potwierdzeniem mojego zarzutu świadomego rozbijania rodzin. Ciekawe,
że Sąd nie zaproponował alternatywnego rozwiązania dla kontaktów z
dziećmi. Co więcej, kurator otrzymała zakaz jakiejkolwiek pomocy przy
spotkaniach. Gdy matka dzieci zaproponowała spotkanie w środku pomocy
społecznej poza miejscem zamieszkania, kurator odmówiła w nim
uczestnictwa. Uczestnictwo takie było zaś warunkiem dyrekcji ośrodka
dla umożliwienia spotkania. O
tym, że fabrykowanie oskarżeń i nękanie ojców jest zorganizowanym
działaniem, świadczy też reakcja prokuratury na moje zawiadomienie o
przestępstwie składania fałszywych zeznań i oskarżeń. Zawiadomienie
to złożyłem po tym, jak badanie wariograficzne wykazało, że mówię
prawdę i że oskarżenia są fałszywe. Sprawą zajmowały się
prokuratury dla Warszawy-Woli i w Tarnowskich Górach. W obu przypadkach
odmówiono najpierw śledztwa a potem przyjęcia zażalenia, posługując
się dokładnie tym samym absurdalnym argumentem, czyli uchwałą Sądu
Najwyższego OSNKW 2005/7-8/66, która podobno daje podstawę do przyjęcia,
że jestem osobą nieuprawnioną do składania zażalenia. Identyczność
pokrętnej argumentacji w obu przypadkach, wyraźnie świadczy o
koordynacji przestępczych działań. W
trakcie procesu wykazałem, że Zofia B. składała fałszywe zeznania
przed sądem. W dniu 14 listopada przed Sądem Okręgowym w Warszawie, w
sprawie IVC 2888/05, zeznała ona, że nic nie wiedziała o postanowieniu
Sądu w Warszawie nakazującego wydać mi dzieci 22 października 2007r.
Tymczasem była o tym postanowieniu poinformowana przez Sąd w Tarnowskich
Górach, w tej sprawie, w dniu 19 października 2007r, co zostało
zaprotokołowane. Ponadto, dzień przed wyznaczoną datą wydania mi
dzieci, była u niej w domu policja dla upewnienia się, że dzieci tam
przebywają i że będą następnego dnia dostępne do zabrania przeze
mnie. Mimo nakazu sądu, matka dzieci i Zofia B. odmówiły ich wydania.
Nieprawdą też jest twierdzenie Katarzyny G., że postanowienie to było
zaskarżone, gdyż nigdy nie otrzymałem odpisu zażalenia w owej sprawie
ani decyzji sądu drugiej instancji. Nie znalazłem też dokumentacji na
temat zażalenia w aktach sprawy. Ponadto Katarzyna Gaworek-Goczyńska
poprzez fałszywe zeznania zabiegała żeby zamknąć mnie w szpitalu
psychiatrycznym. Jest to udokumentowane w aktach sprawy o kontakty z dziećmi
OPM16/07. W
wymienionej sprawie IVC 2888/05, jest więcej przykładów fałszywych
zeznań, zarówno .i B. jak i Katarzyny G. a także jej córki Mileny G..
Są to na przykład zeznania Zofii B. o moich rozmowach telefonicznych z
Australii z jej mężem Franciszkiem B., gdy rzekomo ubliżałem jego
rodzinie i „wyzywałem jego córkę od najgorszych”. Tymczasem załączyłem
do akt sprawy listy Franciszka B. do mnie z tego okresu, utrzymane w
bardzo przyjacielskim tonie, który byłby niemożliwy, gdybym
telefonicznie obrażał jego rodzinę. Sąd tamtejszy został
poinformowany o fałszywych zeznaniach już prawie rok temu, ale do tej
pory nie podjął w tej sprawie żadnego działania. Należy
zwrócić uwagę na osobowość Zofii B. Jest typ intrygantki, która
przez swoje manipulacje i wtrącanie się do małżeństwa przyczyniła się
do samobójstwa swojego syna jesienią 1999 r. Po śmierci syna, całą
energię intryg zwróciła na nasze małżeństwo. Warto
też przywołać konsekwentne odmawianie zeznań przez Franciszka B., zarówno
w sprawach karnych jak i w sprawie rozwodowej, mimo że zeznania miałyby
miejsce w Tarnowskich Górach. Przyczyną jest jego kompletne zdominowanie
przez żonę, Zofię B. i obawa przed nią. I
tego typu oskarżycielkom Sąd w tej sprawie daje wiarę, podczas gdy
ojciec, który wybudował wygodny dom i utrzymywał całą rodzinę przez
wiele lat, kreowany jest na niebezpiecznego przestępcę, tylko dlatego,
że chciał zająć się dziećmi. Sąd
powołał też na świadka Małgorzatę S. a także innych świadków, jak
Teresa K., naruszając zasady rzetelnego procesu. Świadek Małgorzata S.
została zgłoszona 15 listopada 2007r, a więc już po pierwszej
rozprawie i głównym przesłuchaniu świadków. Tymczasem 14 listopada,
czyli dzień wcześniej, miało miejsce spotkanie oskarżycielek z
adwokatem w sprawie rozwodowej. Wówczas najwyraźniej zdecydowano o powołaniu
nowego świadka w sprawie karnej, gdyż dotychczasowi świadkowie nie
potwierdzali wersji wymyślonej przez oskarżycielki i ich doradcę. Zasadą
procesu jest, aby świadkowie nie mogli się ze sobą porozumiewać i
koordynować zeznań. Powoływanie świadka w późniejszym terminie, na
kolejną rozprawę, narusza tę zasadę. Jest to tym bardziej istotne, że
praktycznie wszyscy świadkowie, włącznie z policją, reprezentowali
oskarżenie i byli sąsiadami oskarżycielek a ja byłem zupełnie sam,
nawet bez obrońcy. Świadkowie
na pierwszej rozprawie byli przekonani, że oskarżenie dotyczyło mojej
próby „uprowadzenia” dzieci i będąc sąsiadami rodziny B. starali
się obciążyć mnie w tym kontekście. Było to na przykład ewidentne w
przypadku zeznań policjanta Adama Wieczorka, który były przekonany że
oskarżenie dotyczyło naruszenia przeze mnie miru domowego. Również
Iwona P. zeznawała w sposób mający zadowolić oskarżycielki. Używała
np. określeń „przeraźliwy krzyk dzieci” i „uwolniłam dziecko z
samochodu”. Iwona P. była najbardziej naocznym świadkiem wydarzenia. Mówiła
o szamotaninie, i że ją „brutalnie odepchnąłem”. Odepchnięcie mogło
się zdarzyć, gdyż usiłowała wraz z teściową udaremnić mi zabranie
dziecka. Trudno żebym się z nią wdawał w dyskusje, gdy byłem
szarpany. Natomiast ani ona ani nikt ze świadków nie potwierdził
zarzutu „bicia”. W szczególności Iwona P., mimo że uczestnikiem
wydarzenia nie potwierdziła opowieści Zofii B., jakobym obijał ją
plecami o samochód. Natomiast powiedziała wyraźnie, że Zofia B. szarpała
mnie za rozpiętą koszulę. Jeśli pamiętała takie szczegóły, to pamiętałaby
również obijanie Zofii B. o samochód. Czegoś takiego nie potwierdziła,
bo nie miało to miejsca. Jedynym
świadkiem, który potwierdzał fakt rzekomego bicia przeze mnie Zofii B.,
była właśnie Małgorzata S. Zeznała ona, że biłem Zofię B. po głowie
a także, że w ten sam sposób biłem świadka Iwonę P.
Świadek Iwona P. we wcześniejszych zeznaniach jednak nic na ten
temat nie wspomniała, mimo jej negatywnego nastawienia do mnie. Również
Zofia B. nic nie powiedziała na temat rzekomego bicia jej pięściami po
głowie. Tłumaczenie, że ofiary „pobicia” były w szoku i dlatego
nie pamiętały tego faktu, sięga granicy absurdu. W ten sposób można
uzasadnić każde fałszywe oskarżenie. Jest to tym bardziej absurdalne,
że będąca rzekomo w szoku Zofia B. rozmawiała z policjantami, obnosiła
się ze swoim obtartym kolanem i przedstawiała dokumenty mające
potwierdzić jej prawo do przetrzymywania moich dzieci. Wątpliwość
budzi też zeznania Małgorzatę S., że była naocznym świadkiem
wydarzenia. Notatka policyjna jest dość szczegółowa i wymienia świadków
zajścia. Małgorzaty S. tam nie ma. Sąd
bardzo wyrozumiale podszedł do tych „nieścisłości”, podczas gdy
wraz z okolicznościami powołania świadka, wskazywały one na świadome,
fałszywe zeznania. Zeznania te nie tylko że powinny być odrzucona, ale
świadek powinna być za nie ukarana. Jak
Sąd sam przyznał, również w zeznaniach świadka Teresy K. są niespójności.
Podczas przesłuchania unosiła się ona emocjami graniczącymi z histerią,
co zostało odzwierciedlone w protokole. Usiłowała przedstawić mnie
jako agresora wymagającego interwencji policji, podczas gdy opisywana
przez nią interwencja miała miejsce 22 października 2007r, kiedy
przyjechałem odebrać dzieci zgodnie z postanowieniem Sądu Okręgowego w
Warszawie. Policja była wezwana przeze mnie, żeby zabezpieczyć się
przed kolejnymi oskarżeniami i uzyskać potwierdzenie próby
wyegzekwowania postanowienia sądu. Taką osobę Sąd uznał za
wiarygodnego świadka. Podczas
zajścia niewątpliwie było sporo szamotaniny, ale jeśli się uważnie
prześledzi zeznania świadków, było to spowodowane szarpaniem mnie
przez teściową dla utrudnienia zabrania przeze mnie dzieci. Teściowa
bowiem rości sobie do nich prawo. Gdyby postawa teściowej a także
wymiaru sprawiedliwości, były inne, do tego zajścia w ogóle by nie
doszło. W
kwestii gróźb karalnych, należy zauważyć, że nie ma żadnego
naocznego świadka, który mógłby to potwierdzić. Co więcej, nie ma żadnej
wzmianki na ten temat w notatce policyjnej, która jest najbardziej
wiarygodnym dokumentem. Policjant Adam Wieczorek zeznał, że skoro nie ma
mowy o groźbach karalnych w notatce, to ich nie było. Pomysł z groźbami
karanymi pojawił się później, prawdopodobnie po konsultacji z
adwokatem lub prokuraturą. Należy zauważyć, że Zofia B. i Katarzyna
G. już wcześniej próbowały tej samej metody i usiłowały spowodować
dochodzenie w sprawie gróźb karalnych. Wykorzystywały w tym fakt moich
telefonów do teścia z pytaniami o dzieci. Ogólnie,
poziom świadków próbujących mnie pogrążyć poprzez fałszywe
zeznania był taki, że nietrudno było wykazać ich kłamstwa, gdyby
tylko Sąd chciał uważnie słuchać. Sąd
w ogóle nie rozważył tego, czy miałem prawo zabrać dzieci do domu.
Potraktował jako rzecz oczywistą, że prawo do dzieci miała jedynie teściowa
a ja byłem agresorem. W rzeczywistości było odwrotnie. Matka dzieci w
ogóle nie przebywała tego dnia w Tarnowskich Górach a teściowa nie ma
żadnych praw do moich dzieci, więc mogłem je zabrać do domu. Poza tym,
nie było wówczas żadnego prawomocnego postanowienia o powierzeniu
pieczy nad dziećmi matce zaś okoliczności uzyskania postanowienia
(nieprawomocnego) z 21 grudnia 2005r, którym posługiwała się teściowa,
były co najmniej podejrzane. Warto
dodać, że wskutek ingerencji wymiaru sprawiedliwości w życie rodziny,
dzieci zostały wyciągnięte z wygodnego rodzinnego domu, spędziły rok
w spelunce, w kawalerce na warszawskiej Woli, w bloku zamieszkałym przez
drobnych pijaczków. Przez dwa lata nie były posyłane do szkoły tylko
po to, żeby nie mogły się ze mną spotkać. Działo się to wszystko za
wiedzą i aprobatą sądów, w tym sądu w Tarnowskich Górach. Ja
natomiast wskutek ciągłego nękania bezsensownymi sprawami sądowymi
straciłem możliwość powrotu do zawodu i zapewnienia dzieciom lepszej
przyszłości. Oczywiście wszystko to było „zgodne z prawem”, które
nakazuje sądom kierować się dobrem dzieci. Obserwując inne podobne
przypadki, widać, że jest to działanie z premedytacją mające na celu
niszczenie rodzin. Dodatkowym
dowodem na nierzetelność wyroku, jest to, że świadkowie oskarżenia
odmawiali poddania się badaniu wariograficznemu dla weryfikacji ich zeznań.
Ja byłem jedyną osobą, która taką wolę wyrażała. Powinno to zwrócić
uwagę Sądu i zadziałać na moją korzyść. Stało się jednak
przeciwnie. Podczas rozprawy takiego wniosku formalnie nie złożyłem,
ufając sile moich argumentów i rozsądkowi Sądu. Ponieważ zawiodłem
się, po wyroku skazującym pierwszej instancji zleciłem badanie
wariograficzne, które w całości potwierdziło moją wersję wydarzeń.
W razie potrzeby deklaruję wolę poddania się badanu zleconemu przez Sąd.
Ciekawe jest, że kwestia badania wariograficznego została kompletnie
pominięta w uzasadnieniu wyroku. Potwierdza to moją i adwokatów opinię,
że jest to instrument bardzo nielubiany przez sędziów i prokuratorów.
Przyczyna jest oczywista. Wariograf uniemożliwiłby fałszywe oskarżenia
i radykalnie skrócił czas trwania procesów. W
sprawie tej wykazałem, że oskarżycielka Katarzyna Gaworek-Goczyńska
posługuje się regularnie fałszywymi opiniami biegłych jak np. opinią
psychologów Ewy Maroczkaniec czy Bohdana Bielskiego. Jest to argument
bardzo podważający jej wiarygodność. Sąd zignorował to. Poza tym, po
przesłuchaniu biegłego Lecha Suchcickiego przed sądem w Pruszkowie, są
podstawy do twierdzenia, że obdukcja, jaką się posługiwała oskarżycielka,
była sfabrykowana. Biegły zaprzeczał bowiem zeznaniom samej
poszkodowanej co do pogryzienia jej przez psa, jak również notatce
policyjnej i lekarskiej sporządzonym bezpośrednio po zajściu. Oczywiście
odmówił też poddaniu się badaniu wariografem na rzetelność opinii. Sąd
zignorował motywację oskarżycielek do fałszywych oskarżeń a
motywacja była bardzo poważna, gdyż w grę wchodziły alimenty
kilkukrotnie przekraczające przeciętną płacę. Motywacja ta była
ewidentna przy regularnym odmawianiu mi prawa do kontaktu z dziećmi, mimo
prawomocnego postanowienia sądu. Wyczerpujące informacje na ten temat sąd
miał do dyspozycji, w postaci akt sprawy OPM16/07, które to akta zostały
przyjęte jako dowód w procesie. W
sprawie tej poza sprzecznościami w zeznaniach oskarżycielki Zofii B.,
jest bardzo dużo nieścisłości zeznań świadków np. Małgorzaty S. i
Tertesy K., co sąd sam przyznał. W cywilizacji zachodniej wątpliwości
interpretuje się na korzyść oskarżonego. W polskich sądach natomiast
obowiązuje zasada domniemania winy, człowiek jest oskarżany pod byłe
pozorem i trzeba swoją niewinność udowadniać ponad wszelką wątpliwość.
Mogę mieć tylko nadzieję, że badanie wariograficzne jest takim
dowodem. Ufam,
że przytoczone argumenty wystarczą dla wydania wyroku uniewinniającego
i sprawa zostanie zakończona. Chciałbym
jeszcze dodać, że dobrze byłoby żeby wymiar sprawiedliwości skierował
swoją energię na zwalczanie rzeczywistych przestępców i oszustów,
zamiast zajmować się podjudzaniem ograniczonych kobiet dla wykonania
ideologicznych planów. Bogdan Goczyński |
Sygn. akt IIK 856/07
dnia 28 kwietnia 2008r. Bogdan Goczyński
Sąd Okręgowy w Gliwicach Zażalenie Niniejszym
składam zażalenie na wyrok Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach z dnia
27 lutego 2008r. wnoszę o uniewinnienie oraz dodatkowo składam następujące
wnioski: .
UZASADNIENIE Do
tej pory nie otrzymałem wyroku z uzasadnieniem ani nawet samego wyroku,
mimo wniosku w tym względzie złożonego w terminie. O wyroku dowiedziałem
się telefonicznie z sekretariatu. Mój wniosek był wysłany faksem w
dobrej wierze, gdyż wcześniejsze faksy były przyjmowane przez Sąd bez
zastrzeżeń. Wskutek poinformowania mnie, że faks zaginął, wniosek
powtórzyłem listem poleconym wraz z kopią nadania faksu. Ponieważ nie
otrzymałem uzasadnienia wyroku, nie mogę donieść się do jego szczegółów.
Uważam jednakże, że w procesie wykazałem wystarczająco fałsz oskarżenia. Dodatkowym
bardzo mocnym dowodem na moją korzyść jest badanie wariograficzne, które
wcześniej wysłałem sądowi. W
razie potrzeby oferuję poddać się badanu zleconemu przez Sąd. Wzywam
jednak Zofię B. aby również wyraziła zgodę na poddanie się takiemu
badaniu. Przesłuchanie
biegłego powinno wyjaśnić okoliczności uzyskania obdukcji przez Zofię
B. Zeznania Zofii B. co do okoliczności powstania jej obrażeń, jak i
same obrażenia, wyraźnie wskazują, że powstały one wskutek przewrócenia
się w biegu, przechodzenia przez płot i upadku z wysokości a nie
wskutek pobicia. Jeśli
chodzi o zarzut gróźb karalnych, to oskarżycielki nie przedstawiły w
tej kwestii żadnych dowodów a zeznanie i notatka policjanta zaprzeczają
ich wersji zdarzeń. Zachowanie
się oskarżycielek prze ostatnie dwa lata, otwarte odmawiania stosowania
się do postanowień sadów o kontaktach z dziećmi, składanie fałszywych
zeznań oraz dążenie do zamknięcia mnie w zakładzie psychiatrycznym są
dowodami, że działają one w złej wierze i to one powinny zostać
ukarane. Przesłuchanie prokuratora powinno dać odpowiedź na pytanie
dlaczego otwarcie fałszywe oskarżenia oszustek były wzięte za dobrą
monetę. Pozostaję
w nadziei, że tym razem argumenty wystarczą a sprawa zostanie rozwiązana
zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku. Bogdan Goczyński
|
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.