opublikowano: 26-10-2010
Ćwiąkalski Zbigniew - sprawiedliwy czy fałszywy nowy Minister Sprawiedliwości PO - wpadki i przekręty czyli zebrane "haki" na Ćwiąkalskiego.
Nie chcę anty-Ziobry, chcę, by ministrem sprawiedliwości został lepszy Ziobro - mówił przed wyborami Donald Tusk.Nie bardzo wiemy, co pan premier chciał przez to powiedzieć, bo jak niby Ćwiąkalski może być Ziobrem? raczej niemożliwe, ale nie ma powodów do zmartwień, gdyż skoro będzie u nas druga Irlandia, więc co tam, możemy też mieć "Transformersów", czy "Tuskomersów" zwłaszcza że zapowiadana jest wysprzedaż resztek majątku państwowego (w tym szpitali) dla Żydów pod hasłem "nowej prywatyzacji".
Jak jeszcze w listopadzie deklarował Tusk, że w działalności stróża
prawa za najszczytniejsze zadanie to odpolitycznienie ministerstwa i skończenie
z agresywnym sposobem argumentacji, dlatego w jego rządzie ministrem
sprawiedliwości został z układów adwokat Zbigniew Ćwiąkalski. Jak sam
twierdzi, na szczęście nie jest politykiem, więc nie musi dbać o to by się
autopromować i o to jakie jeszcze stanowiska chciałby osiągnąć w przyszłości.
Przypomnijmy, że jako prawnik reprezentował Tuska i Hannę
Gronkiewicz-Waltz w procesie o zniesławienie z powództwa
byłych działaczy PO (czyt. Pospolici Oszuści) związanych z Pawłem Piskorskim. Więc się nie dziwimy,
czemu dzierży taką posadkę w rządzie.
Różnica jest niewielka, bo i tu kumoterstwo i tam kumoterstwo.
Wiec za niedługo zrobimy artykuł o adwokackich dynastiach SAMEMURAJÓW.
Dla wyjaśnienia -SAMEMURAJ to taki świński cham który dba oto żeby jemu na
ziemi był raj a reszta niech żyje w samemu, czyli w nędzy.
Czy na pewno obecny minister sprawiedliwości nie
jest postacią polityczną?
Zbigniew Ćwiąkalski (ur. 9
marca 1950
w Łańcucie)
i od 16
listopada 2007
jest minister
sprawiedliwości i prokurator
generalny w rządzie
Donalda Tuska.
- W latach 1972-1981
był członkiem PZPR,
szefem uczelnianej Podstawowej
Organizacji Partyjnej ,
zaś w 1981
należał do NSZZ
"Solidarność". ( co za cudowna zmiana frontu
czyżby oświecenie?). Według dokumentów IPN
został zarejestrowany jako kandydat na tajnego
współpracownika Służby
Bezpieczeństwa w 1985.
Sam jednak fakt zarejestrowania wiąże z wyjazdem na półtoraroczne stypendium
do RFN w 1986r.
Obecnie bezpartyjny ? zapewne to mu się teraz najbardziej opłaca!
Członek Krakowskiego Towarzystwa Przemysłowego. Współzałożyciel
Pierwszego Polsko-Amerykańskiego Banku w Krakowie. Czyli pierwszy który
sprzedał!
Wniosek jednak nasuwa się jednoznaczny; był w szeregach ?kandydatów? SB,
przez wzgląd na jakieś korzyści wynikające z tego faktu, znakiem tego-
analogicznie, będąc członkiem czegokolwiek, zrobi wszystko by osiągnąć
cokolwiek!- na a teraz Minister Sprawiedliwości ? czyjej sprawiedliwości ?
Pierwsze pytanie jakie należałoby zadać, czy czynny adwokat jest
dobrym kandydatem na Ministra Sprawiedliwości?
I ciekawostki z mecenasowskich przekrętów prof. Z. Ćwiąkalskiego.
Na pieńku z panem Ćwiąkalskim ma były minister sprawiedliwości
Zbigniew Ziobro, lub na odwrót, aczkolwiek przyjaźnią tych relacji nie sposób
nazwać. Nie wnikając w personalne uprzedzenia jednego do drugiego, Ćwiąkalski
dał się poznać opinii publicznej właśnie jako totalny krytyk poczynań
swojego poprzednika.
Jak to wygląda widzimy na przykładzie
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski powiedział rano 31.12. w Radiu
ZET, że to jego poprzednik Zbigniew Ziobro jest "głównym autorem
zaniedbań i nieprawidłowości w tym śledztwie, dlatego że konferencja
prasowa, ta słynna medialna konferencja, spaliła praktycznie śledztwo".
Chodzi o multimedialny pokaz z 31 sierpnia po zatrzymaniu Janusza
Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla, podejrzanych o
utrudnianie śledztwa w sprawie w przecieku o akcji CBA w Ministerstwie
Rolnictwa.
Zaraz po południu Ziobro odpowiedział mu w PAP: „Ćwiąkalski wie, że śledztwo
w sprawie przecieku w Ministerstwie Rolnictwa było prowadzone bardzo
rzetelnie i skrupulatnie. Przyprawia go to o ból głowy. Przygotował
bowiem w interesie oligarchy Ryszarda K. opinię. Domagał się w niej
umorzenia sprawy. Upublicznienie części dowodów, już po okazaniu ich
trzem podejrzanym, bardzo utrudnia »skręcenie « sprawy".
Ćwiąkalski na to: - To argumenty poniżej poziomu. Podtrzymuję, to co
powiedziałem - ta konferencja rozłożyła śledztwo i nie jest to tylko
moja opinia, ale też warszawskich prokuratorów. Pan Ziobro pracował głównie
na konferencjach, to był czysty populizm i demagogia, co pokazały też
sprawy ekstradycji Edwarda Mazura, Barbary Blidy, Emila Wąsacza
itp.".
Ziobro w oświadczeniu: "Pan mecenas minister Ćwiąkalski powinien
dziś ujawnić, czy i ile pieniędzy dostał od Ryszarda K. za tę
ekspertyzę".
Ćwiąkalski: - Nie odpowiadam na takie głupie zaczepki, nie tylko ja
napisałem opinię prawną w tej sprawie. Pan Ziobro może być spokojny,
przy jego poziomie wiedzy nikt u niego opinii nie zamówi.
Jednak pozostaje niezaprzeczalny fakt - ile Krauze zapłacił ministrowi Ćwiąkalskiemu
za swój spokój? - przypuszczalnie sporo...
Jak wiemy, Ćwiąkalski jako adwokat wystawił opinię
Ryszardowi Krauze (tzw. ekspercką w oparciu o orzeczenia Sądu Najwyższego),
który w tej chwili jest oskarżany o tym, że nie można przedstawić mu
zarzutów karnych.
Jedną z pierwszych decyzji Ćwiąkalskiego było
uchylenie nakazu zatrzymania Ryszarda Krauzego przez stołeczną prokuraturę.
Co więc z zapowiedziami w Ćwiąkalskiego w stylu: Nie ma mowy o żadnej taryfie ulgowej i zróżnicowaniu traktowania przez
prokuraturę ludzi w zależności od ich bogactwa...? i jak to
się ma do uchylenia 14 listopada środków zapobiegawczych wobec byłego szefa MSWiA
Janusza Kaczmarka, czy byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego oraz byłego
szefa PZU Jaromira Netzla???
Dla opozycyjnego PiS to kolejny argument na potwierdzenie tezy, że organy
ścigania po zmianie władzy traktują oligarchów według innej taryfy niż
zwyczajnych obywateli. Takiej opinii opozycji nie zmieni wiadomość o tym, że
prokurator apelacyjny w Katowicach wydał swym podwładnym polecenie jak
najszybszego przesłuchania Jana Kulczyka w związku z aferą PKN Orlen.
I kolejna adwokacka wpadka ministra pomoc aferzyście Dochmalowi.
Jak wykrył Dziennik okazało się że Ćwiąkalski pisał ekspertyzy dla lobbysty
Marka Dochmala. "Dziennik" spytał o to ministra.
- Nic takiego nie napisałem -
odparł.
Gazeta sprawdziła. Okazało się, że w aktach sądowych sprawy
Dochnala i jego współpracownika Krzysztofa Popendy jest jednak opinia Ćwiąkalskiego.
W sześciostronicowym dokumencie napisanym 22 listopada zeszłego roku nie
padają nazwiska lobbystów. Analiza Ćwiąkalskiego dotyczy art. 229 kodeksu
karnego i jest korzystna dla obu oskarżonych. Wynika z niej, że jeśli lobbyści
sami ujawnili prokuratorom fakt wręczania łapówek, to nie powinni być za
to karani. Ma to duże znaczenie w przypadku Dochnala, który opowiadał śledczym
o korumpowaniu urzędników i sam siebie obciążał.
Jak ustalił "Dziennik", o ekspertyzę do Ćwiąkalskiego zwróciła
się Wanda Marciniak, która broni Popendy. Marciniak prowadzi kancelarię z
Jackiem Gutkowskim, który jest adwokatem Dochnala. Bronią klientów w jednym
procesie i ekspertyza została wykorzystana, by pomóc obu oskarżonym.
Z opinią Ćwiąkalskiego polemizują w akcie oskarżenia prokuratorzy, którzy
dziś są jego podwładnymi. Ich zdaniem ekspertyzy Ćwiąkalskiego oraz kilku
innych profesorów nie zasługują na uwzględnienie i "zostały
wystawione przez osoby prywatne".
Sam Ćwiąkalski nie ma sobie nic do zarzucenia. Na pytania w tej sprawie
reaguje zdziwieniem. - Powtarzam, nic dla Dochnala nie pisałem. Ale jestem
autorem tekstu naukowego o art. 229 kk. Nie odpowiadam za to, że ktoś go do
czegoś użył - stwierdził
Ponadto był obrońcą Tomasza Wróblewskiego, tudzież
poszukiwanego listem gończym i zatrzymanego w Niemczech Henryka Stokłosy ? byłego
prezesa Biofermu.
Kolejna rzecz, to jego rzekomy brak powiązań polityką.
A co z powiązaniami
z Donaldem Tuskiem? Aż prosi się tutaj przedstawienie jednej ze spraw dotyczącej
bankructwa jednego z dębickich biznesmenów, który popadł w totalne
bankructwo w skutek układów panujących w sprywatyzowanej F.O Dębica. Pomimo
wielu prawomocnych wyroków F.O. Dębica nadal pozostaje dłużnikiem
pana Józefa Chmury, który kupował u nich opony od 1991 roku.
Jak uważa nie bez znaczenia na przebieg jego konfliktu i opieszałość sądów
ma fakt udziału w tej prywatyzacji wielu "autorytetów prawnych"
tj. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, Stanisława Sołtysińdkiego a także
późniejszego Ministra Sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa, który również
zasiadał we władzach Dębicy.
Tak doszedł do powiązań z Donaldem Tuskiem i dlatego, w przypływie
bezsilności, pozwał go do sądu. ? Co ciekawe, złożyłem też doniesienie do
NIK ? mówi - aby przeprowadzili kontrolę procesu prywatyzacji Dębicy
oraz kilku urzędach pod kątem rzetelności kontroli podatkowych, oraz skażenia
środowiska przez F.O. Dębica. Okazało się, że NIK nie
może jej przeprowadzić, bo? jej sam nie zaplanował ? witaj sprawiedliwości!
- jakżeś zbrzydła.
Dodajemy kolejne dowody nieetyki adwokata Ćwiakalskiego.
20.12.07 NASZ DZIENNIK Wekslowe przypadki adwokata Ćwiąkalskiego? Prokurator prowadzący śledztwo w aferze wekslowej "Trójkąta Buchacza" został odsunięty od dochodzenia. Postępowanie obejmujące niedawnych klientów ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego stanęło w miejscu.
W maju Zbigniew Ćwiąkalski, obecny minister sprawiedliwości,
reprezentujący wówczas firmę Elzamet Sp. z o.o., pozwał należącą do
Skarbu Państwa Międzynarodową Korporację Gwarancyjną, domagając się
wypłaty 10 mln złotych. Podstawą dokonania płatności, której żądał
Ćwiąkalski, były roszczenia wekslowe wystawione pierwotnie na Fundusz Poręczeń
Inwestycyjno-Eksportowych, indosowane ostatecznie na rzecz Krajowego Samorządu
Pożyczkowego "Karbona". Od 2004 r. warszawska prokuratura w związku
z podejrzeniem sfałszowania weksli prowadzi w tej sprawie śledztwo obejmujące
klientów ministra. Przed dwoma tygodniami, krótko po nominacji Ćwiąkalskiego
na szefa resortu, od sprawy "Trójkąta Buchacza" odsunięto
prowadzącego ją prokuratora.
Sprawa "Trójkąta Buchacza" to jedna z największych afer
gospodarczych. 2 lutego 1994 r. minister współpracy gospodarczej z
zagranicą Jacek Buchacz powołał Agencję Rozwoju Gospodarczego -
jednoosobową spółkę Skarbu Państwa, używającą później nazwy Polski
Fundusz Gwarancyjny SA, 12 maja 1995 r. zaś Polską Korporację Eksportową
SA, również jednoosobową spółkę Skarbu Państwa, przemianowaną następnie
na Międzynarodową Korporację Gwarancyjną SA. PFG SA zaś 17 lipca 1996
r. powołał Chemię Polską Sp. z o.o. Ostatecznie do tych trzech spółek
niezgodnie z prawem wniesiono majątek Skarbu Państwa wart ok. 545 mln złotych.
Każda z tych firm: PFG SA, Chemia Sp. z o.o. i MKG, była większościowym
udziałowcem następnej jednostki, posiadając jednocześnie jako większościowego
udziałowca jednostkę poprzednią. A to oznaczało, że Skarb Państwa, choć
był jedynym dawcą kapitału tych spółek, stracił nad nimi kontrolę. 13
lutego 2002 r. okazało się, że majątek państwowych spółek zagrożony
jest roszczeniami z tytułu rzekomych zobowiązań wekslowych sięgających
kwoty około 100 mln złotych. Wśród firm, jakie ubiegały się o wpłatę
pieniędzy z tytułu posiadanych przez nie weksli, były m.in. Invest
Holding z Poznania, Krajowy Samorząd Pożyczkowy "Karbona" (którego
pierwszym prezesem zarządu był Waldemar Pawlak, dziś wicepremier w rządzie
Donalda Tuska) oraz od niedawna również mało znana firma Elzamet Sp. z
o.o. Pełnomocnikiem prawnym do dochodzenia roszczeń z tytułu zobowiązań
wekslowych we wszystkich tych spółkach był adwokat, obecny minister
sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Od 2004 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie
podejrzenia sfałszowania weksli i próby wyłudzenia na ich podstawie
znacznych kwot. Szczególnym zainteresowaniem śledczych objęte zostały
weksle, jakimi posługiwała się najpierw Karbona, a następnie - w ramach
tzw. indosu pełnomocniczego - firma Elzamet z Piekar Śląskich, której pełnomocnikiem
był Zbigniew Ćwiąkalski. Jak ustaliliśmy, Prokuratura Okręgowa w
Warszawie wystąpiła o zabezpieczenie weksli zgłoszonych przez tę firmę
z wnioskiem o zapłatę - pierwotnie do Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sędzia
sądu okręgowego Leszek Guza informował warszawską prokuraturę, iż
zgodzi się na przekazanie weksli do analizy: "Weksle te, na łączną
kwotę 10 mln zł, wydaję, z tym zastrzeżeniem, że w całym okresie
pozostawania weksli w dyspozycji prokuratury będą one pod stałym nadzorem
upoważnionej osoby, w tym również w czasie przeprowadzania badań weksli
przez biegłego" (XGC 21/07).
Jednak prokuratorskie postępowanie dotyczące tej sprawy przed dwoma
tygodniami zostało praktycznie sparaliżowane. Krótko bowiem po nominacji
Zbigniewa Ćwiąkalskiego na stanowisko ministra sprawiedliwości i Marka
Staszaka na stanowisko prokuratora krajowego (Prokuratura Krajowa ma nadzór
nad postępowaniem) od śledztwa odsunięty został prowadzący je
prokurator. Dochodzenie stanęło w miejscu.
- Zmienił się prokurator prowadzący postępowanie. Nowy referent dopiero
zapoznaje się z aktami - mówi prokurator Katarzyna Szeska, rzecznik
prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Pytana o powody zmiany prowadzącego
postępowanie prokuratora, odpowiada enigmatycznie, że odszedł do nowych
obowiązków.
Wyznaczenie innego prokuratora do prowadzenia śledztwa w sprawie
gospodarczej trwającej już ponad trzy lata oznacza konieczność
zapoznania się przez niego z aktami i zgromadzonymi w sprawie dokumentami,
których liczba sięga kilkuset tomów - a więc paraliż prac na co
najmniej kilka miesięcy. Na pytanie, czy minister Ćwiąkalski w ostatnim
czasie interesował się tą sprawą, prokuratura okręgowa nie odpowiedziała,
tłumacząc się właśnie... zmianą prokuratora.
- Może komuś zależy, by kolejna afera gospodarcza uległa przedawnieniu?
Kojarzy mi się to z aferą FOZZ, gdzie również robiono wszystko, by
utrudnić śledztwo, by osoby powiązane z "ludźmi władzy" nie
usłyszały zarzutów - mówi poseł Tomasz Górski (PiS) z sejmowej Komisji
Gospodarki.
Sam minister Zbigniew Ćwiąkalski, pytany o pełnomocnictwa dla firm
Karbona i Elzamet, których roszczeniami na podstawie weksli interesuje się
prokuratura, nabiera wody w usta.
"Informujemy, że ustawa o adwokaturze obliguje ministra do
nieujawniania danych jego byłych klientów, jak i okoliczności współpracy
w ramach wykonywania zawodu adwokata" - takiej odpowiedzi udzielił nam
Wydział Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości.
Zgodność potwierdzona oryginałem
Z dokumentacji prokuratorskiej wynika, że od 29 grudnia 2006 r. Ćwiąkalski
reprezentował firmę Elzamet Sp. z o.o. w sprawie dochodzenia roszczeń
zabezpieczonych wekslami wobec państwowej spółki MKG. Na dokumencie
podpisanym tego dnia przez Michała Buksińskiego, prezesa spółki udzielającego
pełnomocnictwa, widnieje parafa Ćwiąkalskiego. W dokumencie napisano
m.in.: "Niniejsze pełnomocnictwo upoważnia do występowania w imieniu
Spółki przed wszystkimi osobami prywatnymi oraz organami państwowymi, w
szczególności sądami, we wszystkich postępowaniach (...)".
Nazwisko adwokata Ćwiąkalskiego w sprawie roszczeń wekslowych związanych
z aferą "Trójkąta Buchacza" pojawia się jednak już wcześniej.
W innym z dokumentów, z 30 września 2005 r., skierowanym do Międzynarodowej
Korporacji Gwarancyjnej Sp. z o.o. - Mirosław Sierakowski, jako prezes zarządu
Krajowego Samorządowego Funduszu Pożyczkowego "Karbona", wzywa
MKG do wykupu weksla na 2,5 mln złotych. Sierakowski przekonuje, że
reprezentowana przez niego spółdzielnia legitymuje się nieprzerwanym ciągiem
indosów na wekslu PE/MKG324/96/W-P. Na dokumencie - jako potwierdzenie
zgodności dokumentów z oryginałem - widnieje podpis Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
On sam jednak - już jako pełnomocnik innej firmy, Elzamet Sp. z o.o. - składa
przeciwko MKG pozwy: o zapłatę 10 mln zł wraz z odsetkami -
zagwarantowanych wekslami płatnymi 30 września 2005 r. najpierw do Sądu
Okręgowego w Gliwicach - oddalony z powodu nieuiszczenia stosownej opłaty,
a następnie 21 maja 2007 r. do Sądu Okręgowego w Warszawie. Co łączy
Karbonę i Elzamet? Pierwszym remitentem weksli wystawionych in blanco przez
MKG był Fundusz Poręczeń Inwestycyjno-Eksportowych Korporacja Spółdzielcza
w Bydgoszczy, która 28 listopada 2003 r. indosowała je na rzecz Spółdzielczej
Korporacji Invest-Holding w Poznaniu, następnie 31 sierpnia 2005 r.
ponownie odstąpiła - tym razem przez SKF - na rzecz Karbony i wreszcie 5
stycznia br. zostały one indosowane pełnomocniczo przez Karbonę na rzecz
Elzametu. W imieniu zaś tej właśnie spółki Ćwiąkalski wystąpił z
powództwem o zapłatę weksla na kwotę 10 mln złotych. W sytuacji, gdy
taki podpis składa adwokat na kopiach dokumentów otrzymanych od klienta, a
kierowanych do sądu, jako załącznik pozwu, co jest wymogiem procedury
cywilnej, przewidzianej przepisami, taka parafa nie świadczy o prawdziwości
dokumentu, ale jest potwierdzeniem zgodności dokumentów z oryginałem.
- Operacje związane z wystawieniem i przenoszeniem przedmiotowych weksli
mogą mieć charakter pozorny i w praktyce zmierzać do pozbawionego podstaw
i nieuzasadnionego ekonomicznie wyprowadzenia majątku ze spółek Skarbu Państwa
- twierdzi nasz informator związany z Ministerstwem Skarbu Państwa. Jego
zdaniem, na taki fakt mogą wskazywać personalne związki spółek - w
organach tak FPIE, jak i Karbony oraz Invest-Holdingu pojawiało się
nazwisko Henryka Mateckiego. Składając pozew o zapłatę 10 mln zł, 21
maja 2007 r. Ćwiąkalski zapewniał, że autentyczność weksli
"znalazła szczególne potwierdzenie w fakcie ich poddania ekspertyzom
przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. (...) Ekspertyzy te przyniosły
wynik potwierdzający autentyczność przedmiotowych weksli". Jednak do
złożonego pozwu nie załączono wyników jakiejkolwiek ekspertyzy. Zdaniem
naszego rozmówcy, grupa firm, które przekazywały sobie wzajemnie weksle,
opiera swoje roszczenia na bazie rządowego "Programu Finansowania
Wspierania Współpracy Gospodarczej z Zagranicą" z kwietnia 1996
roku. Tyle tylko, że ów program nigdy nie został przez Skarb Państwa
przyjęty do realizacji, co więcej - wykonania go zakazał już w 1996 r.
rząd.
To, czy operacje przenoszenia i wystawiania weksli mogą mieć charakter
pozorny i zmierzać do wyprowadzenia majątku ze spółek Skarbu Państwa,
może rozstrzygnąć sąd bądź prokuratura w toku śledztwa.
Wojciech Wybranowski
14 lutego Ćwiąkalski zarobił w rok ponad milion złotych!
Po wielu namowach i apelach Zbigniew Ćwiąkalski
ugiął się w końcu i ujawnił "Super Expressowi" swoje
dochody. W ciągu roku zarobił na rękę ponad milion złotych!
Teraz już wiemy, dlaczego minister nie zrobił tego od razu. Pewnie nie
chciał drażnić Polaków, którzy ledwo wiążą koniec z końcem -
pisze "SE".
W 2006 roku na konto Ćwiąkalskiego wpłynęło 1 083 974,19 zł. - To dochody z działalności gospodarczej, praw autorskich, umów o pracę i dzieło, a także najmu oraz papierów wartościowych - wyjaśnia gazecie prof. Ćwiąkalski.Szef resortu sprawiedliwości oddał do urzędu skarbowego 278 369,30 zł. Pewnie równie imponująco będzie wyglądało zeznanie podatkowe ministra za ostatnie 12 miesięcy, domyśla się "Super Express". W ubiegłym roku na konto Zbigniewa Ćwiąkalskiego wpłynęła bowiem kasa od senatora Henryka Stokłosy (szef resortu sprawiedliwości reprezentował go przed sądem) oraz Ryszarda Krauzego (Ćwiąkalski przygotował dla niego ekspertyzę prawną).
2007-12-20 Jakimczyk: Test
na wiarygodność Ćwiąkalskiego
Testem na wiarygodność i niezależność ministra sprawiedliwości
będą dalsze losy śledztwa w sprawie prywatyzacji rzeszowskiego Zelmera.
Jeżeli z postępowaniem prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w
Rzeszowie zaczną się dziać dziwne rzeczy, ucierpi na tym przede wszystkim
wizerunek Zbigniewa Ćwiąkalskiego jako apolitycznego ministra sprawiedliwości.
Jego bezstronność i apolityczność została już w ostatnich
tygodniach zakwestionowana przez polityków PiS i część mediów w związku
z cofnięciem przez prokuraturę nakazu zatrzymania przedsiębiorcy Ryszarda
Krauzego.
Idąc tym tokiem rozumowania można dojść do wniosku, że na niekorzyść
ministra przemawia też niepodanie dotychczas do publicznej wiadomości
uzasadnienia umorzenia śledztwa w sprawie zamieszczenia fałszywych
informacji w prospekcie emisyjnym TVN.
Zarówno bowiem właściciel Prokomu jak i dwaj założyciele TVN - Jan
Wejchert i Mariusz Walter byli oficjalnie przedstawiani przez organy państwowe
za rządów PiS jako oligarchowie, którzy majątek zbili na niejasnych powiązaniach
z osobami wywodzącymi się ze służb specjalnych PRL.
Ergo, korzystne dla tych przedsiębiorców postanowienia prokuratury,
podjęte już po zwycięstwie wyborczym Platformy, mogą być interpretowane
jako ostentacyjne odrzucenie przez przedstawicieli prokuratury priorytetów
obowiązujących w tej instytucji w czasach, gdy na jej czele stał Zbigniew
Ziobro.
Zupełnie inaczej rzecz się ma ze śledztwem wszczętym w skutek
nieprawidłowości przy prywatyzacji Zelmera za rządów Marka Belki. Do tej
pory prokurator postawił w ramach tego postępowania zarzuty osobom, które
podczas prywatyzacji rzeszowskiej spółki na przełomie 2004 i 2005 r.
pracowały w Ministerstwie Skarbu.
Wśród podejrzanych są m.in. dwaj byli wiceministrowie skarbu Dariusz
Witkowski i Przemysław Morysiak, którzy według prowadzącej śledztwo w
skutek złej wyceny wartości Zelmera narazili państwo na straty 42 mln zł
(w wyliczeniach Najwyższej Izby Kontroli, straty budżetu z tego samego
tytułu wyniosły aż 220 mln zł).
Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że prokuratura w Rzeszowie niedawno
otrzymała z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego materiał dowodowy, z którego
wynika, iż na kilka miesięcy przed prywatyzacją, jeszcze w 2004 r., osoby
nieuprawnione miały dostęp do informacji poufnych dotyczących Zelmera.
Chodzi o tajemnice handlowe spółki, które zostały - jak wynika z
materiałów zabezpieczonych przez ABW - udostępnione przedstawicielom
grupy Enterprise Investors niezgodnie z prawem.
Gdyby jednak śledztwo rzeszowskiej prokuratury zostało przyhamowane czy
wręcz umorzone z przyczyn pozamerytorycznych, to odpowiedzialność
polityczna za to spadnie na ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego i jego szefa,
zaś informacja o tym stanie się wodą na koło młyńskie spiskowej teoria
dziejów PiS o nieformalnym splocie interesów Platformy i oligarchicznego
biznesu.
NIK wyceniła straty na 220 mln.
Podsumowując - wypowiedzi;
Jak na razie minister Ćwiakalski krytykuje swojego poprzednika, który - jego zdaniem - zajmował
się głównie kontaktami z mediami. Zaprzecza jednak, że jest
anty-Ziobrą.
- To raczej minister Ziobro jest anty- Ćwiąkalskim - tłumaczy.
- Ma do mnie jakiś osobisty uraz. Nie mam pojęcia dlaczego. Chociaż kiedyś
na studiach oblałem na egzaminie jego brata. Może to jest powód jego
wrogiego stosunku do mnie? - żartuje szef resortu sprawiedliwości.
Nie będę robił teatru.
Jeśli od czasu do czasu zrobię
konferencję prasową, to bez dyktafonów i niszczarki - mówi w rozmowie
z "Wprost" Zbigniew Ćwiąkalski.
- Zakupione przez poprzednika dyktafony chętnie przekażę na aukcje
Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - zapowiada szef resortu
sprawiedliwości. - hee, to już niedługo,
sprawdzimy czy minister wywiąże się z obietnicy...
Czy może on być prokuratorem, który ma prowadzić
dalej to czy inne śledztwo?
Sekretarza generalny PiS Joachim Brudziński wyraził przekonanie, że przyszły
minister będzie stawał w obronie interesów własnej korporacji. I oczywiście
skłonni jesteśmy się przychylić do tej opinii, nie zważając na wrażenie
jakie robi Minister Ćwiąkalski. Czyli jak powiedział ktoś mądry; ? Pierwsze
wrażenie się liczy, ale ostatnie wrażenie zostaje?.
Nie kwitując poczynań Ćwiąkalskiego - z kim przystajesz, takim się stajesz, obiecujemy bacznie się przyglądać jego poczynaniom i klarownie zdawać z nich relacje.
15 marca Zapłacimy za prywatne śledztwo ministra
Laptop Zbigniewa Ziobry, który 19 lutego trafił do
Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego celem wykonania ekspertyzy dotyczącej
zakresu uszkodzeń, został przekazany z naruszeniem prawa. Zbigniew Ćwiąkalski
skierował go do badań ABW, choć żaden z prokuratorów nie wydał
decyzji o wszczęciu postępowania karnego w tej sprawie - pisze
"Nasz Dziennik". Tymczasem tylko śledczy prowadzący ewentualne postępowanie w sprawie
"uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa" mógł wydać
taką decyzję. Za działania Ministerstwa Sprawiedliwości zapłaci podatnik;
koszty ekspertyzy kilkakrotnie przekroczą wartość laptopa.
- Nie jest przesądzone, czy Ministerstwo Sprawiedliwości pokrywać będzie
koszty związane z opracowaniem opinii przez ABW. Jeśli Agencja poniesie
koszty sporządzania opinii i zwróci się do MS o ich zwrot, ministerstwo
ureguluje należności ze środków własnych - tłumaczy Grzegorz Żurawski,
rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości. Środki własne ministerstwa
to pieniądze przeznaczone w budżecie państwa na działalność resortu. A
to oznacza, że za ekspertyzę laptopów zapłacą podatnicy. Problem w tym,
że cała procedura przekazania komputerowego sprzętu do badania w Agencji
Bezpieczeństwa Wewnętrznego odbyła się z naruszeniem obowiązujących
przepisów. Minister nie miał bowiem podstaw prawnych do kierowania laptopów do analizy ABW. Taką
możliwość dawałoby mu wyłącznie prowadzone w sprawie postępowanie
karne.
Ćwiąkalski - Obrońca oligarchów - kolejne ciekawostki z jego życia...
Zbigniew Ćwiąkalski jako obrońca Henryka Stokłosy Ryszarda Krauzego i Piotra Bykowskiego, a także poszukiwanego dotąd Tomasza Wróblewskiego, właściciela przestępczej firmy Bioferm, posiadł wiele tajemnic swoich klientów. Jako adwokat jest zobowiązany do zachowania w ich sprawach tajemnicy zawodowej. Jak prokurator generalny Ćwiąkalski chce pogodzić to ze skutecznym ściganiem osób, których bronił?
W latach 70. Zbigniew Ćwiąkalski działał w komitecie uczelnianym PZPR na Uniwersytecie Jagiellońskim pod okiem ostatniego szefa tego komitetu, Andrzeja O. Potem O. wszedł do rady nadzorczej Banku Współpracy Regionalnej, którą tworzyli głównie dawni działacze PZPR. „Andrzej O. pomagał załatwiać kredyty Barbarze K., znanej jako Aleksis z afery węglowej. Dzięki znajomościom w BWR Aleksis obracała wierzytelnościami kopalń” - mówi jeden z prokuratorów krakowskich. „Zbigniew Ćwiąkalski był doradcą prawnym Aleksis w wielu sprawach” - dodaje.
To właśnie Barbara K., szara eminencja branży węglowej, „wsypała” Barbarę Blidę. Aleksis była związana od połowy lat 90. z politykami SLD. Śląska policja zatrzymała ją w lipcu 2005 r. Jej zeznania były sensacyjne. Twierdziła, że w zamian za łapówki zdobywała bardzo korzystne kontrakty na handel węglem. Dzięki łapówkom dostawała od Skarbu Państwa duże rabaty. Aleksis miała zeznać, że Barbara Bbda brała łapówki za lobbing na rzecz prywatyzacji polskich kopalń i wspierała ją w staraniach o dotacje z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. „Zajmowałem się doradztwem prawnym - udzielałem porad prawnych BWR, ale nie byłem pełnomocnikiem w sprawach banku” - mówi „Gazecie Polskiej” minister Zbigniew Ćwiąkalski. Dodaje: „Natomiast Barbary K. zwanej Aleksis nie znam, nie miałem z nią do czynienia”.
W 1993 r. wstrząsnęła opinią publiczną afera Biofermu, jedna z największych afer lat 90. Przestępcy naciągnęli wówczas 46 tys. ludzi na około 9 mln zł. Niektórzy stracili cały dorobek życia. Kilka osób popełniło samobójstwo. Właściciel Biofermu sprzedał firmę Niemcowi, który posługiwał się fałszywym paszportem, a ten dokonał przelewu gotówki za granicę. Trafiła na konta spółek współpracujących wcześniej z Biofermem w Liechtensteinie, Kanadzie i Hiszpanii. „Transakcję sprzedaży firmy Bioferm obsługiwała spółka komandytowa SPCG, której współwłaścicielem był Zbigniew Ćwiąkalski - przygotowała plan biznesowy, udzielała też Biofermowi porad prawnych ” - mówi jeden z krakowskich stróżów prawa.
Spółka SPCG - kancelaria adwokatów i radców prawnych, powstała w 1988 r. Jej nazwa to skrót od nazwisk współzałożycieli: T. Studnicki, K. Płeszka, Z. Ćwiąkalski, J. Górski. Siedziba kancelarii znajduje się w Krakowie, ale SPCG swoim działaniem obejmuje teren całego kraju. W 1999 r. utworzono jej oddział w Katowicach. „Nie pamiętam, byśmy zajmowali się sprawą Biofermu, ale mogę się mylić, bo to sprawa sprzed kilkunastu lat. Ale nawet gdybym pamiętał, nie mógłbym tego panu powiedzieć, bo wiąże nas zasada tajemnicy wobec klienta” - mówi „Gazecie Polskiej” Tomasz Studnicki ze spółki SPCG.
Z konta Biofermu zniknęło około 8 mln dolarów.
Zniknął również i nadal jest poszukiwany właściciel Biofermu, Tomasz Wróblewski.
Wyszło też na jaw, że wytwarzanie serków rzekomo do produkcji kosmetyków
było mistyfikacją.
„Nie zajmowałem się sprawą Biofermu. Byłem obrońcą Tomasza W., jej
właściciela, ale wypowiedziałem swoje pełnomocnictwo w tej sprawie, gdy
zostałem ministrem” - mówi „Gazecie Polskiej” minister Ćwiąkalski.
Zbigniew Ćwiąkalski był zaangażowany w obronę ludzi, przeciwko którym minister Ziobro wytoczył najcięższe armaty. Napisał analizę prawną dowodzącą, że nie można postawić Ryszardowi Krauzemu zarzutów karnych, ponieważ wezwanie na przesłuchanie nie zostało, jego zdaniem, skutecznie doręczone biznesmenowi. Do czasu otrzymania nominacji był też obrońcą Henryka Stokłosy, ukrywającego się przed wymiarem sprawiedliwości. Kilka dni temu zatrzymała go policja niemiecka. To Ćwiąkalski miał zabiegać, by biznesmenowi wystawiono list żelazny. Stokłosa był poszukiwany m.in. za afery podatkowe w Ministerstwie Finansów. Zniknął, kiedy prokuratura chciała postawić mu zarzuty, głównie korumpowania państwowych urzędników, dzięki którym miał załatwiać sobie umorzenia podatków. Stoklosa zarobił na umorzeniach i innych korzystnych dla niego decyzjach fiskalnych szacunkowo 40 mln zł. Według Zbigniewa Ćwiąkalskiego akcje CBA w ministerstwie rolnictwa i przeciw byłej posłance PO Beacie Sawickiej „graniczyły z podżeganiem do przestępstwa”. Skrytykował także konferencję wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS Jerzego Engelkinga, na której ujawnił on materiały operacyjne w sprawie Janusza Kaczmarka i Ryszarda Krauzego.
Piotr Bykowski, poznański biznesmen, którego reprezentował Ćwiąkalski,
był bohaterem jednej z największych afer w polskiej bankowości. W jego
finansowym imperium najważniejsze były dwa banki: Staropolski i Invest-Bank.
Po kontroli nadzoru bankowego w 2000 r. okazało się, że Staropolskiemu
brakuje ponad 500 mln zł. Ogłoszono upadłość banku. Do dziś nie wiadomo,
co się stało z pieniędzmi. Wypłaty dla 250 tys. klientów kosztowały
fundusz gwarancyjny ponad 400 mln zł. Wcześniej Bykowski założył firmę
Drewbud, która miała budować tanie domy z drewna na nisko oprocentowany
kredyt, ale nigdy ich nie wybudowała. Za zebrane od ludzi pieniądze Bykowski
utworzył Invest-Bank.
Bykowski był doradcą premiera Pawlaka. Wymyślił piramidę spółek państwowych
i prywatnych, które miały udzielać gwarancji w handlu ze Wschodem. NIK uznała,
że groziło to utratą kontroli nad majątkiem państwowym. Pomysły
Bykowskiego wcielali w życie ministrowie współpracy gospodarczej z zagranicą
- Lesław Podkański i Jacek Buchacz (obaj z PSL). Zbigniew Ćwiąkalski był
też obrońcą w procesach Andrzeja Modrzejewskiego, byłego prezesa PKN Orlen.
Reprezentował także Donalda Tuska i Hannę Gronkiewicz-Waltz w procesie o
zniesławienie z powództwa byłych działaczy PO związanych z Pawłem
Piskorskim.
Jacek Babka, prezes Fundacji Badań nad Prawem: „To kuriozalne, że
adwokat Ćwiąkalski bronił przestępców, a teraz ubiera się w skórę
tego, który ma ich ścigać. Budzi to mój niesmak”. Zawsze pozostanie wątpliwość,
czy nie będzie wpływał na przebieg śledztw w sprawach swoich dawnych
klientów.
Mecenas Zbigniew Ćwiąkalski zna wiele szczegółów ze spraw swoich
klientów, także tych, którymi nadal zajmuje się prokuratura. Mogą to być
fakty, które skrywają oni przed prokuratorem. Czy tę wiedzę prokurator
generalny Ćwiąkalski przekaże podległym prokuratorom, by ułatwić im pracę,
czy jako były adwokat zachowa je w tajemnicy?
Ostrzegano mnie przed Ćwiąkalskim
Profesor Wladysław Mącior, który pracował z dr. Ćwiąkalskim prawie 30 lat w Katedrze Prawa UJ, niechętnie godzi się na rozmowę o dawnym współpracowniku, który wyrządził mu krzywdę, pomawiając o współpracę z SB. Ćwiąkalski z prof. Zollem wypowiedzieli się w tygodniku „Newsweek”, że Macior na początku lat 80. przekazywał SB cenne informacje. Okazało się jednak, że prof. Macior nie występuje w aktach IPN ani jako tajny współpracownik, ani nawet kontakt operacyjny. Po nominacji Ćwiąkalskiego na ministra prof. Macior zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego.
„Ćwiąkalski wyróżniał się tym, że był typowym lizusem, mizdrzył
się do prof. Kazimierza Buchały, szefa katedry prawa. Słyszałem wiele
razy, że był aktywnym członkiem PZPR. Gdy Solidarność urosła w
siłę, wystąpił z partii i stał się opozycjonistą. Dorobek naukowy Ćwiąkalskiego
jest mizerny, typowe przelewania z pustego w próżne. Jeden z pracowników
naukowych z Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego kiedyś ostrzegał
mnie przed Ćwiąkalskim, że choć jest nadmiernie ugrzeczniony, wręcz do
lizania ran, może spotkać mnie z jego strony przykrość. Potem zrozumiałem,
że miał rację” - mówi prof. Macior i wspomina zdarzenie sprzed lat:
„Kiedyś prof. Buchała wyjechał na trzy miesiące za granicę i ustanowił
mnie swoim zastępcą. Któregoś dnia wyszedłem z pracy, Ćwiąkalski
podszedł do mnie i powiedział, że idziemy w tę samą stronę, po czym wyciągnął
rękę po moją teczkę, chciał ją nieść. Nie pozwoliłem na to. Na
uczelni nasłuchiwał, co mówi się na temat Buchały. Powiedziałem kiedyś
studentom, że jeśli chcą, byjakaś wiadomość rozniosła się lotem błyskawicy,
niech powiedzą to doktorowi Ćwiąkalskiemu z zastrzeżeniem, że to
tajemnica”.
Źródło: Gazeta
Polska
PLATFORMA OBŁUDY - Władza zdobyta poprzez kłamstwo, jest - ZDRADĄ PRZECIWKO NARODOWI !!
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA, SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.