Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 26-10-2010

AFERY PRAWA OSZUSTWA SĘDZIÓW I PROKURATORÓW, MATACZENIE W ŚLECTWACH, KORUPCJA W PROKURATURZE, SKORUMPOWANI PROKURATORZY CZARNA LISTA FUNKCJONARIUSZY MATACZENIA W DOCHODZENIACH

Prokuratorzy - czyli odpady prawnicze, typowe badziewie, miernota intelektualna, zwykle niedouczeni funkcjonariusze z problemami umysłowymi za to z "bosskimi" ambicjami...

Stale uzupełniany kolejny cykl prokuratorskich przekrętów i wpadek w 2008r. - przykłady nieetyki tych funkcjonariuszy, którzy w teorii powinni stać na straży PRAWA a w rzeczywistości są to typowo dyspozycyjni funkcjonariusze którzy są jedną z najbardziej skorumpowaną typowo mafijną korporacją prawniczą.
Dokumentujemy tu ogólnodostępne informacje o tych często uwstecznionych umysłowo funkcjonariuszach "pseudo-władzy"- którzy posiadają tzw. immunitet od swojej głupoty - czyli brak odpowiedzialności za oszustwa i naruszanie obowiązującego prawa.

Archiwum - czyli przekręty i oszustwa prokuratorów w latach 2005-2006, oraz nieetyczni i nie dokształceni funkcjonariusze władzy, pierwsze półrocze 2007. i drugie półrocze 2007r.
Wyraźnie dziennikarze za rządów PiS mogli już nie obawiać się tych dyspozycyjnych dla ochrony wzajemnych układów funkcjonariuszy. Duży wpływ na nagłośnienie ich nietyki miał też
wyrok Trybunału Konstytucyjnego wskazujący, że już nie mogą wykorzystywać swej władzy i prześladować osób publikujących dowody łamania przez nich PRAWA np. w Internecie.
Niestety, przy aktualnych rządach PO obowiązuje dalej komunistyczna zasada - dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie, czego dowodem są kolejne wnioski prokuratorskie mające zastraszyć dziennikarzy AP.

AKTUALNOŚCI:

2008-07-25, Idioci z prokuratury szukają wśród dziennikarzy winnego przecieku ze śledztwa.
Śledczy od zeszłego roku próbują się dowiedzieć, kto poinformował dziennikarzy o policyjnych podsłuchach, które założono, aby wyjaśnić nieprawidłowości przy remoncie płyty Rynku Głównego w Krakowie i inwestycji w kilku zabytkowych kamienicach.
Sędzia Barbara Sroka zwolniła nim red. Sidorowicza z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej i zezwoliła na przesłuchanie przez tarnowską prokuraturę. W ten sposób chce ułatwić prokuraturze ustalenie źródła przecieku o policyjnym podsłuchu, na który nagrał się wicepremier Roman Giertych.
Sidorowicz był współautorem tekstu o tym, jak policjanci nagrali rozmowę wicepremiera Giertycha z jednym z braci Likusów. Policję interesowały m.in. kontakty krakowskich potentatów na rynku nieruchomości z lokalnymi urzędnikami. Biznesmeni mieli sprawę w prokuraturze dotyczącą nadbudowy ekskluzywnego hotelu w centrum Krakowa. Byli też zainteresowani budową komercyjnego centrum w podziemiach Rynku. Według nieoficjalnych informacji, Giertych miał rozmawiać telefonicznie z jednym z braci Likusów o hotelowym tarasie, którego rozbiórki żądał wojewódzki konserwator zabytków. Sam polityk nie wypierał się znajomości z biznesmenem. Pytany przez "Gazetę", twierdził, że chciał jedynie zarezerwować pokój hotelowy na papieską wizytę w Krakowie.
Nie wiadomo, jaki użytek zrobiła policja z nagrania. Dla Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie - jak się okazuje - znacznie ciekawsze okazało się, kto ujawnił informację o podsłuchu. Śledztwo zleciła tarnowskiej prokuraturze. Stamtąd też trafił wniosek do sądu o zwolnienie naszego dziennikarza z tajemnicy zawodowej.
- Nie ma w tym żadnej sensacji. Jako prokuratura musimy wykorzystać wszystkie możliwości prawne, aby ustalić sprawców przestępstwa, jakim było ujawnienie tajemnicy śledztwa - odparł w piątek prokurator Mieczysław Sienicki, naczelnik Wydziału V Śledczego Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Sędzia Sroka uzasadniła zwolnienie dziennikarza z tajemnicy "dobrem wymiaru sprawiedliwości". Tylko tak - jak napisała - można ustalić, kto, gdzie i kiedy udzielił dziennikarzom poufnych informacji. Jej decyzję krytykuje Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Wiceprezes SDP Krzysztof Fijałek zapowiedział, że sprawie przyjrzy się Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
- Prawo przewiduje tylko dwa przypadki, w których sąd może zwolnić dziennikarza z tajemnicy. To zbrodnia i zagrożenie bezpieczeństwa państwa. Żaden z nich nie wchodzi w grę w omawianej sprawie - podkreśla wiceprezes SDP Krzysztof Fijałek. - Wygląda na to, że prokuratura rozszerzyła interpretację przepisów, a sąd to "przyklepał". Obydwie instytucje wykazały w ten sposób, że wyżej cenią sobie wygodę urzędników niż podstawowe prawa i wolności obywatelskie, do jakich w państwie demokratycznym należy ochrona tajemnicy dziennikarskiej.
Dla chorej psychicznie sędzi B. Sroka.
Dziennikarz który ujawniłby funkcjonariuszom swoje kontakty jest spalony wszędzie i od razu może pożegnać się z wykonywaniem swojego zawodu, dlatego nie wierze że Sidorowicz ujawni kontakt. Zresztą, pamięć ludzka jest zawodna i o kontaktach się zapomina... zresztą np. kontakt mailowy jest z reguły anonimowy... jakie to proste i logiczne wytłumaczenie dla tych głupoli...
2008-07-24, POsrana prokuratura stwierdza: Układ warszawski: "Coś takiego nie występowało" - kolejny dowód, że jak kraść to miliony a na pewno nikt nas za to nie skarze ponieważ mamy na tyle kasy że kupimy sobie dowolnego prokuratorka czy sędziego.
Afera mostowa - czyli gra na czas, dowód układów czy debilizmu prokuratorskiego? 15 wątków przedawniło się w trakcie śledztwa, zaś główny zarzut dotyczący układu korupcyjnego na szczytach władzy według prokuratury nie znalazł potwierdzenia. Co w takim razie ustaliła podczas czteroletniego śledztwa?
Zobacz powiekszenie
Lipiec 2001 r. Budowę mostu Siekierkowskiego wizytują (od lewej): Jan Wieteska (SLD), burmistrz ówczesnej gminy Centrum, pełnomocnik ratusza ds. budowy mostów Jerzy Hertel, późniejszy poseł PO i prezydent Warszawy Paweł Piskorski Uzasadnienie umorzenia, 140 stron, tydzień temu trafiło na biurka prawników ratusza. Po ponad czterech latach śledztwa zostało 150 tomów akt, prokuratorzy przesłuchali setkę świadków. Wśród nich samorządową czołówkę lat 90.: byłych prezydentów Pawła Piskorskiego i Wojciecha Kozaka, wysokich rangą urzędników związanych z Unią Wolności, a potem PO, oraz Wojciecha Ławniczaka, biznesmena, którego firma nadzorowała budowy mostów Świętokrzyskiego i Siekierkowskiego.
- Zrezygnowaliśmy z zażalenia, bo w dużej części i tak byłoby bezskuteczne - powiedział nam wczoraj Jarosław Jóźwiak, wicedyrektor gabinetu prezydenta. - Dziwi, że prokuratura tak długo prowadziła śledztwo, aż główne zarzuty się przedawniły. Drugi powód - główny świadek oskarżenia, czyli Bogdan Tyszkiewicz, były przewodniczący gminy Centrum, zginął tragicznie.
W 2005 r. Tyszkiewicz (w latach 90. jeden z bardziej wpływowych polityków UW, potem AWS, szef rady gminy Centrum) oskarżył warszawskich polityków, w tym prezydentów Piskorskiego i Kozaka o korupcję przy okazji kontraktów mostowych. Inni przesłuchiwani to bohaterowie tekstu "Rzeczpospolitej" z 2003 r., która opisała powiązania towarzysko-biznesowe za rządów koalicji SLD-UW (potem PO). Z wpływów miał korzystać zabiegający o zlecenia na mosty Wojciech Ławniczak. Jego eks-żona Małgorzata Ławniczak-Hertel była wpływową radną. Jerzy Hertel, jej drugi mąż, jako wysoki urzędnik samorządowy odpowiadał m.in. za obie budowy. Kolejni świadkowie nie kryli, że relacje między stołecznymi politykami wychodziły poza sferę urzędową. W śledztwie tak określali charakter znajomości: "urzędowo-towarzyska", "polityczno-towarzyska", "towarzysko-partyjna" lub "towarzysko-sąsiedzka". Jednak zgodnie zaprzeczyli, by z wpływów korzystał Ławniczak.
Według "Rz" biznesmen miał m.in. obiecać państwowym Zakładom Budownictwa Mostowego zwycięstwo w przetargu na nadzór nad budową mostu Świętokrzyskiego w zamian za dopuszczenie go do spółki. ZBM wygrał, ale nadzór nad inwestycjami miała już spółka kontrolowana przez Ławniczaka: ZBM Inwestor Zastępczy. Do dziś prowadzi ona budowę Trasy Siekierkowskiej. Jeden z kontrolerów ratusza: "W trakcie kontroli ujawniono, że zamówienie uzyskał podmiot, który faktycznie nie realizował tego zadania, ale uznano to jako lukę w przepisach" ustawy o zamówieniach publicznych.
Drugi, główny trop to korupcja, którą byłych kolegów obciążył Bogdan Tyszkiewicz. 4 lipca 2005 r. opowiedział śledczym o roli Mostostalu Warszawa, który był jednym z wykonawców mostów Świętokrzyskiego i Siekierkowskiego: "(....) w pierwszych rozmowach na temat mostów uczestniczył dyrektor Mostostalu o nazwisku Heidrich". Tyszkiewicz mówił o dwóch spotkaniach, które odbyły się w jego domu, prócz prezesa miał tam być Jerzy Guz [wysoki urzędnik samorządowy UW, potem PO]. "Ustalili, że 2,2 proc. od całości zysku uzyskanego z mostu Świętokrzyskiego miało być podzielone przez Pawła Piskorskiego. (...) Była to prowizja od prowadzenia inwestycji. Obejmowała ona zarówno załatwienie przetargu dla Mostostalu, jak i prowadzenie dalszej inwestycji". Dalsze rozmowy według Tyszkiewicza mieli prowadzić m.in. Jerzy Hertel, Wojciech Ławniczak, Wojciech Kozak.
- Nadal uważam, że odsunięcie działaczy PO było słuszne - mówi Julia Pitera. - Są dwie kategorie zachowań człowieka: karalne z mocy prawa i naganne moralnie. To, co działo się w Warszawie, było moralnie niedopuszczalne. Protokół kontroli NIK jednoznacznie wskazał, że inna spółka wygrała przetarg, a inna nadzorowała inwestycje, prowadziła budowę nonszalancko, dokonywała bezsensownych zakupów. Niektórych nie można się było nawet doliczyć do kosztów a to robiono.
Zeznania Tyszkiewicza zamordowanego we własnym domu 31 lipca 2005 r. prokuratura uznała za niewiarygodne. Cóż, umarły nie ma jak udowodnić swoich racji...
2008-07-07, Kolejny dowód mafijnych układów funkcjonariuszy prokuratury - nie było przestępstw w fundacji Kwaśniewskiej Katowicka prokuratura okręgowa zdecydowała o umorzeniu dwóch ostatnich wątków śledztwa w sprawie charytatywnej fundacji Porozumienie bez Barier Jolanty Kwaśniewskiej, żony b. prezydenta - potwierdził w sobotę prok. Jacek Tokarski.
Śledztwo wszczęto w 2005 r. po zeznaniach lobbysty Marka Dochnala, który twierdził, że Kwaśniewska przywłaszczyła sobie 180 tys. zł z wpłat na fundację. Oskarżał ją też, że nie zaksięgowała 50 tys. zł, które fundacja dostała od niego, a nawet, że przywłaszczyła sobie futra, które otrzymała fundacja. Do oskarżeń przyłączyła się sejmowa komisja ds. Orlenu, żądając wydania akt fundacji i ujawnienia list prywatnych darczyńców. Prokuratorzy, poza drobnymi uchybieniami formalnymi - nie znaleźli jak zwykle w takich układowych aferach nieprawidłowości w papierach fundacji.
Niestety, tacy aferzyści którzy rozprzedali Polskę jak Kwaśniewski czy Balcerowicz jeszcze długo nie będą osądzeni przez chore organy władzy.
2008-06-25, Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko byłej posłance PO Beacie Sawickiej oraz burmistrzowi Helu Mirosławowi Wądołowskiemu. Sprawa korupcji posłanki PO była ostatnim akordem kampanii wyborczej jesienią 2007 r. Po zatrzymaniu Sawickiej szef CBA Mariusz Kamiński zorganizował konferencję prasową i pokazał obciążające ją nagrania. Działo się to pięć dni przed wyborami i zostało odebrane jako przejaw politycznego zaangażowania CBA.
Przygotowanie aktu oskarżenia przeciwko byłej posłance PO trwało dziewięć miesięcy. Sawicka jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji, płatną protekcję, przyjęcie łapówki (50 tys. zł na kampanię wyborczą) i powoływanie się na wpływy w organach władzy.
Według poznańskiej delegatury Prokuratury Krajowej burmistrz przyjął łapówkę w wysokości 150 tys. zł w zamian za "ustawienie" przetargu na zakup działki na Helu.
Dowody na Sawicką i Wądołowskiego CBA zbierało w ramach operacji specjalnej, podczas której agenci biura podawali się za amerykańskich biznesmenów. Poznańska prokuratura zajmowała się również legalnością współpracy z FBI, które pomagało w tej operacji. Bo ustawa o CBA nie przewiduje współdziałania ze służbami specjalnymi innych krajów.
26 maja doniesienie o możliwości złamania przepisów złożył Jacek Cichocki, sekretarz kolegium ds. służb specjalnych. Ale śledztwo zostało przeniesione do prokuratury w Lublinie. Powód? Sawicka również złożyła doniesienie na CBA, argumentując, że akcja była nielegalna.
20.05. Prokuratorzy mają problem z oceną stron internetowych, zawierających treści sadomasochistyczne. Marcinowi Sz. z Krakowa, który taką stronę prowadził, grozi osiem lat więzienia. Ale mężczyzna udowodnił, że w innych miastach śledczy nie dopatrują się w tym znamion przestępstw
- Na studiach zacząłem się interesować sadomasochizmem. Szukałem filmów i publikacji o tej tematyce. Postanowiłem założyć w sieci stronę z anonsami osób o podobnych preferencjach - opowiada Sz. Twierdzi, że nie zdawał sobie sprawy, że robi coś nielegalnego. Strona cieszyła się dużą popularnością, więc Sz. postanowił na niej zarabiać. Zaczął umieszczać w sieci filmiki i gadżety związane z BDSM Jesienią ubiegłego roku stroną zainteresowała się prokuratura. Marcin Sz. został oskarżony o "rozpowszechnianie treści pornograficznych związanych z użyciem przemocy" oraz o to, że z tej działalności "uczynił sobie stałe źródło dochodu".
Marcin Sz. postanowił wykazać, że został potraktowany niesprawiedliwie. Rozesłał do prokuratur w całej Polsce zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez autorów stron podobnych do jego. Dołączył wydruki z materiałami pornograficznymi. W odpowiedzi dostał pisma z informacją o odmowie wszczęcia postępowania.
- Teoretycznie właściciel takiej strony powinien być ścigany. W praktyce wygląda to różnie - przyznaje prokurator Ewa Lotczyk, szefowa Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów, która odmówiła wszczęcia postępowania po zawiadomieniu Marcina Sz.
Problem z pornografią mają też sądy. Do sprawy Marcina Sz. został powołany biegły informatyk. Dlaczego nie powołano biegłego seksuologa? - Bo sąd uznał, że jest w stanie wydać wyrok bez jego opinii. Sędziowie funkcjonują w określonych realiach społecznych, mają wiedzę oraz doświadczenie życiowe. I to zazwyczaj wystarcza, żeby wydać sprawiedliwy wyrok - stwierdza Rafał Lisak, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie.
haa, nawet nie zdaje sobie sprawy jak się myli POsraniec...


2008-05-15 Naprawdę głupiutka ale od dawna skorumpowana prokurator z Brzozowa Aurelia Skiba nie chce, by nauczyciel, który prowadził samochód po pijanemu, stanął przed sądem. W końcu mało to funkcjonariuszy na okrągło jeździ po pijanemu?
Janusz S., został zatrzymany przez policję 18 marca bieżącego roku. Miał dwa promile alkoholu. - Policjanci poinformowali o tym prokuratora. To on zdecydował, że kierowca nie stanął przed sądem 24-godzinnym - mówi Tadeusz Zięba, zastępca komendanta powiatowego policji w Brzozowie.
Sprawą zajmowała się prokurator Aurelia Skiba, szefowa Prokuratury Rejonowej w Brzozowie. Prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu o stężeniu powyżej 0,5 promila jest przestępstwem zagrożonym karą więzienia do dwóch lat. Mimo że Janusz S. czterokrotnie przekroczył ten próg, pani prokurator nie skierowała do sądu aktu oskarżenia. Przedstawiła za to wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Jako karę proponuje 2 tys. zł grzywny i utratę prawa jazdy na okres dwóch lat. Sąd nie wyznaczył jeszcze terminu rozprawy.
Aurelia Skiba jest na zamówionym urlopie.
PS. po medialnych publikacjach.
Janusz S. z brzozowskiego Zespołu Szkół Ekonomicznych 18 marca br. został zatrzymany przez policję, miał we krwi 2 promile alkoholu. Jazda w takim stanie to przestępstwo drogowe zagrożone karą do dwóch lat więzienia. Decyzją prokuratury rejonowej w Brzozowie mężczyzna nie trafił jednak przed sąd 24-godzinny. Później prokurator Aurelia Skiba zamiast oskarżyć Janusza S. zawnioskowała do sądu o umorzenie postępowania karnego. Sprawą zajęła się w poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Krośnie. - Nie ma podstaw by taki wniosek do sądu kierował prokurator. Szczególnie w świetle dziesiątków podobnych spraw w całym okręgu kiedy zawsze prokurator wnosi o ukaranie - mówi Janusz Ohar, rzecznik krośnieńskiej okręgówki. W poniedziałek prokurator okręgowy wydał polecenie prokuraturze rejonowej z Brzozowa by skierowała do sądu wniosek o przeprowadzenie rozprawy. - Oznacza to, że poprzedni wniosek z prokuratury zastępuje akt oskarżenia. Pomimo tego, że prokurator prosił w nim o umorzenie - tłumaczy Janusz Ohar. Janusz S. odpowie za przestępstwo drogowe.

09.05. Polski wymiar sprawiedliwości pokazał swoją nieskuteczność i nieudolność. Umorzono śledztwo w sprawie sadysty z Woli, który w grudniu pobił dwie młode dziewczyny. Jest wolny, bo biegli stwierdzili jego tymczasową niepoczytalność.
- Spodziewałam się tego, ale i tak jestem sfrustrowana skutecznością polskich organów ścigania - napisała do "Gazety" jedna z dwóch studentek, które w grudniu zostały bez przyczyny brutalnie zaatakowane przez Grzegorza B. na ul. Syreny. Mężczyzna bił wtedy obie dziewczyny po twarzy. Jedną z nich ugryzł poszczuty przez niego pies. Policja wszczęła śledztwo po naszym artykule.
Prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko napastnikowi. Swoją decyzję uzasadnia niepoczytalnością Grzegorza B.
- Dwóch (chorych psychicznie) biegłych niezależnie od siebie wydało opinię, że mężczyzna w momencie ataku nie był świadomy tego, co robi. Nie ma jednak wskazań, że taka sytuacja może się powtórzyć - twierdzi Marta Białobrzeska, szefowa wolskiej prokuratury rejonowej.
Zaprzeczają temu sąsiedzi Grzegorza B. z ul. Grenady. Od wielu lat są przez niego terroryzowani.
- Już półtora roku temu była podobna sytuacja: B. pobił przypadkową osobę. Wtedy skierowano go na leczenie. Teraz nawet po postawieniu mu zarzutów w sprawie pobicia studentek kilkakrotnie trzeba było wzywać radiowóz, bo atakował ludzi - opowiada mieszkaniec domu przy ul. Grenady.
- Jeśli mężczyzna wielokrotnie zagrażał otoczeniu, to prokuratura mimo wszystko powinna złożyć wniosek do sądu, który z kolei ma prawo skierować tak agresywnego człowieka na przymusowe leczenie - mówi dr Piotr Kładoczy z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

25.04. Zatrzymanie prezesa Cracovii Janusza Filipiaka było bezpodstawne i nielegalne - uznał wczoraj krakowski sąd. Jego wątpliwości wzbudziły też zarzuty postawione Filipiakowi.

Zobacz powiekszenie
- Jestem zadowolony, ale bardzo zmęczony. Oczekuję wyczyszczenia tej sprawy, ale moja osoba jest mniej ważna. Ważna jest reputacja firmy oraz Cracovii i to postanowienie trochę nam pomaga - skomentował Janusz Filipiak. Sąd za nielegalne uznał też zatrzymane wiceprezesa klubu Rafała Wysockiego.
Prezesa Cracovii i właściciela Comarchu oraz trzech byłych i obecnych członków zarządu klubu zatrzymano 12 kwietnia na polecenie krakowskiej prokuratury. Filipiakowi zarzucono pomoc przy antydatowaniu kontraktu piłkarza Pawła Drumlaka, obniżającego jego zarobki, oraz łamanie praw pracowniczych futbolisty. Policjanci skuli Filipiaka kajdankami na lotnisku w Balicach, po powrocie z Rzymu. Przesłuchano go w nocy, po kilkunastu godzinach. Na wolność wyszedł po wpłaceniu 100 tys. zł poręczenia.
Sąd przez blisko trzy godziny analizował wczoraj postępowanie prokuratury. Uznał, że nie było powodów, by policjanci zatrzymali Filipiaka, skuli kajdankami i doprowadzili go na przesłuchanie.
Zdaniem sądu popełnienie przestępstwa przez prezesa krakowskiego klubu nie zostało uprawdopodobnione przez śledczych, dlatego uchylił decyzję o stutysięcznym poręczeniu. Wytknął, że piłkarza z klubem nie łączył stosunek pracy, a jedynie umowa cywilnoprawna, trudno więc mówić o łamaniu praw pracowniczych.
16.04. siły prokuratury są skupione na Gamoniach i Krasnoludkach zamiast na aferzystach i złodziejach. Widocznie prokuratorzy tylko pierdołami są w stanie zajmować się.

Zobacz powiekszenie Krasnoludki i Gamonie wzięły udział w wyborach samorządowych w 2006 roku - O godz. 19 zapukali do drzwi policjanci i powiedzieli, że mają nakaz doprowadzenia mnie na komendę celem przesłuchania jako osoby podejrzanej - opowiada Agnieszka Couderq z Pomarańczowej Alternatywy.
- Spędziłam tam 24 godziny. Na komisariacie policjanci patrzyli się na mnie ze zdziwieniem i pytali: "A pani tu za co?". Kiedy mówiłam, że za Gamonie i Krasnoludki, wybuchali śmiechem. Wreszcie przesłuchano mnie, ale w charakterze świadka, nie podejrzanego. Kazano mi przepisywać tekst najpierw prawą, potem lewą ręką.
Agnieszka Couderq złożyła zażalenie za zatrzymanie. Uznała, że policjanci nie mieli prawa doprowadzać jej na przesłuchanie w charakterze świadka. Wczoraj sąd przyznał jej rację. - Teraz wytoczę sprawę policji i prokuraturze - zapowiada. - Nie można tak traktować ludzi.
Sprawa finansowania kampanii wyborczej Gamoni i Krasnoludków ciągnie się od listopada 2007 roku. Waldemar Major Fydrych w ramach happeningu wziął udział w 2006 roku w wyborach samorządowych. Odniósł spory sukces - pokonał nawet Wojciecha Wierzejskiego (LPR). Rok po wyborach policja zainteresowała się, skąd Krasnoludki wzięły pieniądze na sfinansowanie kampanii wyborczej.
- Bo w sprawozdaniu było, że nie ponieśliśmy żadnych kosztów i nie otworzyliśmy konta bankowego, a komisja wyborcza stwierdziła, że wisiały plakaty - opowiada Couderq.
- Najpierw na komendę wezwano Urszulę Wiącek, księgową, potem mnie. Tłumaczyliśmy, że z własnej kieszeni zapłaciliśmy za powieszenie kilku plakatów.
Sprawę finansowania kampanii umorzono.
- Nie ma żadnych zarzutów w tej sprawie - tłumaczy Tomasz Oleszczuk, oficer prasowy stołecznej komendy. - Prowadzimy tylko czynności wyjaśniające.
To właśnie w ramach czynności wyjaśniających w lutym na komendę doprowadzono Agnieszkę Couderq. Następnie wezwanie na komendę na dzień 22 kwietnia dostał Major. Wystosował pismo do prokuratora krajowego z prośbą o zbadanie zasadności prowadzenia śledztwa.
- Nadzór jest sprawowany przez prokuraturę apelacyjną.
To wielkie wyróżnienie - podkreśla Major. - W czasach generała Jaruzelskiego, kiedy rozdawałem na ulicy podpaski higieniczne - towar wówczas deficytowy - zainteresowała się mną zaledwie prokuratura rejonowa. Okazuje się, że w naszym kraju ludzie mogą umierać w więzieniu, bo prokuratura zajęta jest wyłącznie Krasnoludkami. Może przestępcy przestaną popełniać przestępstwa, jak zauważą, że nikt już na nich nie zwraca uwagi. I zapowiada: - Chcą Krasnoludków, to będą je mieli.

2008-04-15, Prokuratura jak zwykle z kulturą na bakier i czepia się koncertu zespołu Behemoth?
Zobacz powiększenie Zespół Behemoth fot. Dominik Sadowski / AG

Na koncercie we wrześniu ub. roku w gdyńskim klubie "Ucho" Darski podarł Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród publiczności. Potem kartki miały zostać spalone przez fanów zespołu. Darski miał też powiedzieć, że "Kościół Katolicki to największa grupa zbrodnicza na świecie". Prokuratura w Gdyni dowiedziała się o zdarzeniu w lutym tego roku z mediów, które to poinformował szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, Ryszard Nowak. Wyjaśniał on wówczas, że o zajściu na koncercie dowiedział się parę dni wcześniej od jednego z uczestników imprezy.
Każdy egzemplarz Biblii jest przedmiotem czci religijnej - uznał religioznawca z UJ, powołany jako biegły przez prokuraturę w Gdyni, badającą, czy na koncercie zespołu Behemoth nie doszło do obrazy uczuć religijnych. Lider grupy podarł na koncercie Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród publiczności. - Jak poinformowała szefowa gdyńskiej prokuratury Marzanna Majstrowicz, opinia religioznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego - którego nazwiska prokuratura nie chce ujawnić - wpłynęła we wtorek.
Wśród kilku pytań, jakie zadano biegłemu było m.in. takie: "czy każdy egzemplarz Biblii może być przedmiotem czci religijnej?". "Na to pytanie biegły odpowiedział pozytywnie" - powiedziała Majstrowicz. "Teraz musimy jednak jeszcze przeanalizować całą opinię" - dodała.
Na podstawie doniesień prasowych prokuratura wszczęła w lutym śledztwo z urzędu. Prowadzone jest ono "w sprawie"; jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów. Prokuratorzy przesłuchali już jednego z uczestników koncertu, który miał potwierdzić przebieg zdarzeń na imprezie. Świadek ten dostarczył też prokuraturze nagranie z koncertu.
Adam Darski został już przesłuchany przez prokuratorów. Miał on wyjaśnić, że podarcie Biblii było częścią jego działań artystycznych. "Lider Behemotha stwierdził także, że nie było jego celem obrażanie czyichś uczuć religijnych. Przeprosił, jeśli tak się zdarzyło" - stwierdziła Majstrowicz.
Za obrazę uczuć religijnych grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

09.04. prokuratorzy udają że się na budowlance znają... - nadzór budowlany wydał pozwolenie na zdjęcie ogrodzenia na krakowskim Rynku a od decyzji odwołała się prokuratura. Jak długo jeszcze będzie trwał ten absurd?
Płot szpeci Rynek i przeszkadza przechodniom już od trzech lat. Miesiąc temu wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze do usunięcia nieszczęsnej konstrukcji. 19 marca Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego wydał pozwolenie na użytkowanie wschodniej płyty Rynku. Na jego podstawie można było zlikwidować ogrodzenie. Wcześniej jednak musiały minąć dwa tygodnie przewidziane na ewentualne oprotestowanie decyzji.
I... wydawało się, że to tylko formalność... Niestety, z prawa do odwołania skorzystała prokuratura, która - jak pamiętamy - prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy przebudowie Rynku. - Złożyliśmy wniosek o całkowite uchylenie decyzji PINB i jej ponowne rozpatrzenie - informuje rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska.
W treści odwołania jednym z ważniejszych punktów jest zarzut obrazy prawa budowlanego poprzez uznanie przez PINB wzmocnienia konstrukcji płyty Rynku pod ścianą Sukiennic za nieistotną zmianę pierwotnego projektu. - Zdaniem prokuratury była to zmiana istotna i jej wprowadzenie wymagało osobnego pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków - przekonuje "niekumata" prokurator Marcinkowska.
O jaką zmianę w projekcie chodzi?
Początkowo planowano, że fragment płyty Rynku pod ścianą Sukiennic zostanie oparty o znajdujące się pod nią mury Kramów Bogatych. Analizy wykazały tymczasem, że nośność starych murów jest za mała, by na płytę nad nimi mogły bez przeszkód wjeżdżać najcięższe pojazdy. Dlatego płytę wzmocniono dodatkowymi filarami.
- Prace te zostały wykonane w ramach nakazu konserwatora zabytków jako zabezpieczenie zabytków. Wojewódzki konserwator zabytków Jan Janczykowski. - Mogę jedynie powiedzieć, że nie mam żadnych zarzutów co do wykonanego przez ZDiT wzmocnienia.
- Nie rozumiem tego kroku prokuratury. Co prawda nie miałem jeszcze w rękach ich dokumentów, ale te powody odwołania, które znam, są dla mnie dziwne. Tym bardziej że odbijają się na mieszkańcach Krakowa, a nie magistracie - mówi prof. Andrzej Oklejak, pełnomocnik prezydenta ds. prawnych.
- W prawie budowlanym przyjęte jest, że jeśli dochodzi do ulepszenia konstrukcji ze względu na nieprzewidzianą przez inwestora sytuację, to traktowane jest to jako nieistotne odstępstwo - dodaje.
Komentarz dot. głupoty prokuratorów.
Skoro fachowcy z nadzoru budowlanego mają pewność, że płyta Rynku nie zawali się pod nogami ludzi, to po co wtrącają się do tego prokuratorzy? Przecież usunięcie płotu nie wpłynie na przebieg ich dochodzenia. Rozsądek podpowiada, żeby każdy zajmował się tym, na czym się zna - murarze nich murują, a prokuratorzy tropią przestępców. Niech więc w sprawie Rynku jak najprędzej zwycięży rozsądek - tak jak już kiedyś zwyciężył w przypadku mostu Zwierzynieckiego. Gdyby literalnie trzymać się prawa, należałoby go rozebrać, bo powstał nielegalnie. Most jednak stoi i pewnie niejeden prokurator po nim codziennie przejeżdża.

2008-04-01, Zabójcy Olewnika zostali skazani na dożywocie - jednak za popełnione błędy w śledztwie prokuratorzy jak na razie nie odpowiedzą karnie.
Zanim oprawcy udusili Krzysztofa Olewnika, to przez dwa lata trzymali go w betonowym szambie przykutego łańcuchami do ściany. W tym czasie prokuratorzy wykazali się typową tępotą umysłową - oprawcy pochodzili z najbliższego środowiska rodziny. Policja długo nie mogła odnaleźć porywaczy, choć w aktach sprawy znalazł się anonim z nazwiskami dwóch z przestępców. Nikt nawet go nie zweryfikował. Prokuratura ma w tej sprawie prowadzić oddzielne śledztwo - ale wiadomo "kruk krukowi oka nie wykole" i winny zaniedbania prokurator nie straci posady.
Dopiero jesienią 2006 r. jeden z zatrzymanych zaczął sypać i pokazał miejsce ukrycia zwłok.
25-letniego syna potentata w branży mięsnej z Drobina porywacze uprowadzili w październiku 2001 r. Najpierw trzymali go w piwnicy domku letniskowego, potem przenieśli do szamba, które specjalnie zbudowali na więzienie.
W zamkniętym, ciemnym pomieszczeniu bez ogrzewania mężczyzna miał materac, kołdrę i wiadro na nieczystości. Mógł zrobić zaledwie kilka kroków. Łańcuchów, z których jeden miał założony na szyję, a drugi na nogę - porywacze nie zdejmowali nawet wtedy, gdy pozwalali mu się raz w tygodniu umyć. Musieli je jednak poprawiać, bo Krzysztof Olewnik głodował i chudł, chciał łańcuchy zsunąć. Przez kamerę przemysłową obserwowali, jak płacze i modli się. Aby mieć pewność, że będzie spokojny, podawali mu leki psychotropowe.
W końcu wzięli od rodziny Olewników 300 tys. euro okupu. Ale zamiast wypuścić ofiarę, jesienią 2003 r. Krzysztofa Olewnika udusili. Przez trzy kolejne lata rodzina żyła nadzieją, że porwany wróci.
Dziś wiadomo, że na czele grupy stał Wojciech F. - właściciel warsztatu samochodowego z Warszawy. Powiesił się w celi aresztu przed rozpoczęciem procesu.
Jego prawą ręką był 51-letni Sławomir Kościuk, także ze stolicy. Był jednym ze strażników Olewnika. Razem z 38-letnim Robertem Pazikiem z Drobina udusił swoją ofiarę.
Sąd Okręgowy w Płocku skazał wczoraj Kościuka i Pazika na dożywocie. Pazik będzie mógł starać się o przedterminowe zwolnienie po 30 latach. Wyrok 14 lat więzienia usłyszał 45-letni Ireneusz Piotrowski, który wskazał Olewnika jako "wartego" porwania, a następnie pilnował ofiary. I on, i Pazik jest sąsiadem Olewników.
Trzej mieszkańcy Nowego Dworu Mazowieckiego, którzy uprowadzili Olewnika, to 34-letni Piotr Sokołowski (skazany na 15 lat), 34-letni Cezary Witkowski (13 lat) i 33-letni Artur Rekul (12 lat). Ostatniego z porywaczy - 51-letniego Stanisława Owsianko spod Wyszkowa, który pilnował ofiary i pomagał odebrać okup - sąd skazał na osiem lat więzienia.
2008-03-21, Anna S., aktorka jednej z grup teatralnych Starej Prochowni ma na sumieniu śmierć męża lekarza. Wczoraj stanęła przed sądem. Grozi jej nawet 12 lat więzienia.
- Ta sprawa to prawdziwa tragedia rodzinna - mówił adwokat oskarżonej mec. Andrzej Lewandowski. Nie ma wątpliwości, że zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem, a jego klientka nie zamierzała zabić. - Nikt, kto chce zabić, nie uderza jeden raz nożem i to w przedramię - powiedział.
Jeszcze w styczniu zeszłego roku miała wszystko - męża lekarza, który odszedł z zawodu i założył własną firmę, czwórkę dzieci (dwoje z pierwszego małżeństwa), piękny dom na Białołęce, pracę. Dziś prokurator oskarża ją o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć. Okoliczności tej sprawy nie są do końca jasne. W styczniowy wieczór 2007 r. aktorka zagrała w teatrze Starej Prochowni. Potem był bankiet, mnóstwo alkoholu, miła zabawa. W nocy wraz z mężem wrócili do domu.
- Niewiele pamiętam, byłam pod wpływem alkoholu - tłumaczyła nieskładnie przed sądem. - Nóż wyciągnęłam chyba z szuflady. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Byłam w jakimś amoku, szale.
To ona zadzwoniła na pogotowie. Na skuteczną interwencję lekarską było już jednak za późno.

13.03.08r. Okradziono pijaną "w sztok" prokurator z Lubania - miała sześć promili alkoholu podróżowała pociągiem do Olsztyna. Złodziej wykorzystał okazję i ukradł jej dokumenty.
Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej prokuratury okręgowej:
- O stanie zdrowia prokuratorki nie mogę mówić, bo prowadzimy postępowanie, w którym występuje ona jako ofiara kradzieży.
25-letni złodziej, mieszkaniec Nysy, został osądzony w trybie przyspieszonym. Dostał zarzuty kradzieży dokumentów. Przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu. Natomiast pani prokurator trafiła prosto z pociągu na oddział ostrych zatruć.
Violetta Niziołek, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Jeleniej Górze:
- Zawieszono ją już w obowiązkach służbowych. Teraz czeka ją postępowanie dyscyplinarne. Prokurator apelacyjny zlecił też kontrolę wszystkich śledztw, które prowadziła w ostatnich miesiącach.

01.03.08 Korupcja prokuratorów w śledztwie w sprawie dr. Mirosława Garlickiego?
Z prowadzenia sprawy przez ministerstwo (nie)sprawiedliwości wycofywani są kolejni prokuratorzy którzy trafili tam za ministra Zbigniewa Ziobro. Giną dowody w sprawie - tak więc kolejny raz mamy dowody że pieniądze, układy, wpływy - a nie prawo liczą się dla mafii prokuratorskiej. Ci zwykle nie posiadający żadnej wiedzy funkcjonariusze kolejny raz dają dowód, że mogą wszystko nie licząc się nawet opinią społeczną.
- Nie wiem, co się stało z prokuratorem, który prowadził śledztwo przeciwko dr. Mirosławowi Garlickiemu, ale go nie ma - mówi mec. Magdalena Bentkowska-Kiczor, adwokat kardiochirurga ze szpitala MSWiA podejrzanego o korupcję, a także zabójstwo pacjenta.
- Kilka dni temu prokurator krajowy nie uwzględnił naszego wniosku o przedłużenie mu delegacji - mówi szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie Andrzej Janecki. Chodzi o Marcina Urbaniaka, prokuratora Prokuratury Rejonowej w Kaliszu, delegowanego do stolicy.
To nie było jedyne śledztwo Urbaniaka w Warszawie, a on sam nie jest jedynym prokuratorem, który stracił stanowisko w prokuraturze wyższego szczebla. W stolicy takich osób jest kilka, prowadziły kilkadziesiąt śledztw. A w skali kraju? - Około dziesięciu - odpowiada Sławomir Różycki z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Nowa ekipa w ministerstwie ustanawia własne porządki. Polecenie wydał prokurator krajowy Marek Staszak. Przed asesorami i większością prokuratorów którzy współpracowali z poprzednią ekipą awans został zamknięty. Tylko "zaufani z tzw. "rodzinnej mafii" mogli awansować. Teraz zadaniem skorumpowanych prokuratorów z poparciem ministerstwa będzie udupienie śledztwa przeciwko skorumpowanemu lekarzowi - jakie to proste...

2008-03-01, Żydokomunistyczni prokuratorzy dalej prześladują polskich patriotów z ONR. Opolska prokuratura oskarżyła troje członków Obozu Narodowo-Radykalnego z Brzegu o publiczne propagowanie ustroju faszystowskiego poprzez wykonywanie faszystowskich gestów podczas uroczystości ku czci powstańców śląskich na Górze św. Anny w maju 2006 i 2007. Załączyła film, zdjęcia i opinię dr. Dariusza Libionki, kierownika działu naukowego Państwowego Muzeum na Majdanku. Stwierdził on, że "symbolika pozdrowienia wzniesioną prawą ręką jednoznacznie kojarzy się w Polsce z ruchem faszystowskim i dla społeczeństwa polskiego ma wydźwięk negatywny".
Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich się z tym nie zgodził.
- Pozdrowienie przez uniesienie prawej dłoni wykonywane było przez faszystów. Ale nie wolno zapominać o genezie gestu, który zrodził się w cesarstwie rzymskim i był to tzw. rzymski salut - mówiła wczoraj sędzia Małgorzata Marciniak. Dowodziła, że ONR-owcy, podnosząc rękę, mówili: "Chwała bohaterom", "Czołem wielkiej Polsce", bo - sędzia wskazała na statut ONR - jego członkowie dążą do najwyższych wartości duchowych przez obronę polskości.

Zobacz powiekszenie Prokuratura od razu zapowiedziała zaskarżenie tego wyroku. - To, że członkowie ONR ciągle tłumaczą swe gesty rzymskim pochodzeniem i wypowiadają słowa o chwale Polski, nie może sprawiać, że zapominamy o kontekście tego gestu, bardzo przykrym dla Polaków - powiedział prokurator Jacek Celiński.
Nawiedzonemu i douczonemu prokuratorowi Celińskiemu możemy dodać, że gest pozdrowienia z wyciągniętą do góry ręką był już u ludów pierwotnych gestem przyjaźni i pokoju. Tak więc może do psychiatryka na leczenie?

10 lutego Policjanci i prokuratorzy na mafijnej liście śmierci?
Skruszeni gangsterzy i ich rodziny, a także policjanci i prokuratorzy znaleźli się na mafijnej liście śmierci. Policjantom przekazał ją jeden z gangsterów - dowiedział się "Wprost". Jak się okazało, wyroki wydano na kilkanaście osób zaangażowanych w sprawę mafii mokotowskiej. Jako pierwsza na liście znalazła się Anna M. Wyrok wykonano. Anna M. została zastrzelona kilka tygodni temu w podwarszawskiej Kobyłce. Prosiła o policyjną ochronę, bo wiedziała, że grozi jej niebezpieczeństwo, ale jej nie dostała.
Anna M. to żona Krzysztofa M., ps. Bajbus. Zginęła, bo jej mąż obciążał w śledztwie hersztów mafii mokotowskiej Andrzeja H. ps. Korek, oraz Zbigniewa C. ps. Daks. Jak ustalił "Wprost", już w grudniu 2007 r. szefowie policji i prokuratury dostali informacje o planowanych egzekucjach. Mafijnymi egzekutorami mają być Wojciech S. ps. Wojtas, i Artur N. ps. Należyty (obaj związani z gangiem obcinaczy palców), uważani za obecnych nadzorców gangu mokotowskiego. Lista śmierci powstała w aresztach w Gdańsku i Radomiu. To tam przebywają Korek i Daks. Jak ustaliliśmy, mimo że byli odizolowani od innych więźniów, mieli dostęp do tajnych obciążających ich zeznań Bajbusa. - Wiedzieli, kto ich obciąża i jaka jest treść zeznań.
Już następnego dnia dowiadywali się, kogo właśnie zatrzymaliśmy - mówi oficer policji rozpracowujący gang mokotowski.
Cóż, mafia prokuratorska zawsze współdziała z mafią mokotowską dlatego nie ma co się dziwić, że gangsterzy o wszystkim wiedzieli a cała instytucja świadka koronnego w polskich warunkach, gdzie dalej panują żydokomunistyczne układy w sądach i prokuraturach jest bajką. Podobnie jak nigdy nie istniejąca etyka w tych zawodach.

2008-02-09, Prokuratura odmawia Sawickiej z powodu konfliktu interesów.
Nie będzie śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez agentów CBA - zdecydowała wczoraj Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. To odpowiedź na zawiadomienie złożone przez b. posłankę PO Beatę Sawicką, że inwigilujący ją funkcjonariusze CBA popełnili przestępstwo.
Istotne jest, że w poznańskiej prokuraturze - oddziale Prokuratury Krajowej - toczy się śledztwo, w którym Sawicka jest podejrzana o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie łapówki i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Była posłanka została zatrzymana w październiku, kiedy przyjmowała kontrolowaną łapówkę za ustawienie przetargu na działkę na Helu.
Całkiem niekompetentny okazał się jej obrońca mec. Jacek Dubois - czy tylko potrafi naciągać klientów na spora kasę nie dając żadnych gwarancji jak każdy jemu podobny pasożyt z branży naciągaczy ? :-)

06.02.08 prokuratorzy poddali się ekologom :-)
Prokuratura nie będzie ścigać ekologów, którzy w ramach protestu przeciwko zanieczyszczeniu Bałtyku rozwiesili transparent na krakowskim hotelu Qubus. Mimo postawionych im wcześniej zarzutów postępowanie umorzono ze względu na małą szkodliwość społeczną czynu. - jasne, nadają się do ścigania tylko gówniarzy i staruszków...
O akcji działaczy z organizacji Greenpeace głośno było w połowie listopada zeszłego roku. Gdy w hotelu Qubus rozpoczynała się międzynarodowa konferencja o ochronie Bałtyku, rozwiesili na fasadzie transparent z napisem "Brudny i przełowiony - witamy nad Bałtykiem". Uczestnicy konferencji twierdzili, że nie naruszyło to przebiegu obrad. Po wezwaniu policji transparent zwinięto, mimo to siedmioro ekologów zatrzymano - noc spędzili w izbie zatrzymań. Wszystkim postawiono zarzuty naruszenia miru domowego.
Dlaczego odstąpiono od ścigania ekologów?
- Osoby te działały zmotywowane troską o dobro ogólne. Nie wyrządzono też żadnej szkody - podaje Marcinkowska.
- Tamtą akcję przeciwko nam można tłumaczyć tylko tym, że działo się to za rządów PiS-u, i mam nadzieję, że decyzja o umorzeniu to ożywczy wiatr odnowy - powiedział "Gazecie" rzecznik Greenpeace Jacek Winiarski.
Oczywiście, PiS nie rządzi, aferzyści do akcji !

04.02.08 Dowód mafijnych układów sądowych - na złość Ziobrze zatrzymanie znanego prokuratora śledczego z Gliwic Mirosława P. sąd uznał za bezzasadne, a zgromadzone przeciwko niemu dowody za słabe.
Mirosław P. prowadził głośne na Śląsku sprawy m.in. zabójstwa ośmioletniego Mateusza Domaradzkiego z Rybnika, zabójstwa barona węglowego, czy wycieku informacji ze służb specjalnych, w efekcie czego stanowisko ministra sprawiedliwości stracił Lech Kaczyński. Kilka tygodni przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi katowicka prokuratura planowała jego zatrzymanie z uwagi na fakt, że że prokurator razem z zaprzyjaźnionym oficerem CBŚ w zamian za tajne informacje mieli dostać od gangsterów ponad 100 tys. zł. Planowano jego aresztowanie upublicznić ku przestrodze innych skorumpowanych prokuratorów.
Niestety, usłużny kolega zdradził mu tajemnice dochodzenia prokuratorskiego i Mirosław P., by uniemożliwić kolegom pokazową akcję dzień przed jej terminem sam zgłosił się na przesłuchanie. Został zatrzymany, a prokuratura złożyła wniosek o jego aresztowanie. Ale po 52 godzinach pobytu za kratkami prokurator został zwolniony, bo sąd nie znalazł powodów, aby go aresztować.
Idąc za ciosem funkcjonariusz Mirosław P. złożył zażalenie na prokurę w sądzie rejonowym i dyscyplinarnym. Władza się zmieniła, a więc na złość Ziobrze Katowicki sąd rejonowy skrytykował zatrzymanie P. - Uznał, że było bezzasadne - mówi wiceprezes sądu w Katowicach Paweł Kornacki.
A w tym uzasadnieniu sądowym mamy typowe sprzeczności - czyli kolejne sądowe bzdury: "Zatrzymanie powinno być stosowane jedynie wtedy, gdy istnieją okoliczności uzasadniające obawę utrudnianie postępowania przez ucieczkę, ukrywanie lub ukrywanie śladów przestępstwa. Przy uwzględnieniu, że Mirosław P. stawił się w prokuraturze dobrowolnie, co więcej, bez wezwania, brak w stosunku do niego wymienionych przesłanek zatrzymania jest oczywisty" - czytamy w uzasadnieniu decyzji sądu.
Konia rzędem temu, że prokurator który uzyskał dostęp do tajnych informacji dotyczących niemu dalej nie będzie wpływał na przebieg dochodzenia - tak tylko zachowuje się mafia sądowa w obronie swoich członków - czego w sądzie katowickim dano nam dowód.
To że układają korupcyjne sięgają samej głowy dowodzi dowodzi postępowanie sądu dyscyplinarnego (czytaj: ostatnia deska ochrony skorumpowanych urzędników władzy), gdzie uznano za bezzasadne nie tylko zatrzymanie, ale też próbę aresztowania P.
Katowicka prokuratura nie chciała komentować tych orzeczeń. - W dalszym ciągu prowadzimy czynności w tej sprawie - stwierdziła prokurator Marta Dybek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Mirosław P. jest zawieszony w czynnościach służbowych, dostaje połowę pensji.

2008-01-28, Jedna z najbardziej skorumpowanych prokuratur w kraju - tarnowska nie dopatrzyła się przestępstw w postępowaniu prezydenta Jacka Majchrowskiego oraz urzędników magistratu przy podejmowaniu niektórych decyzji związanych z terenem wokół motelu Krak. Umorzyła postępowania w związanych z tym wątkach.
Prokuratorzy mieli sprawdzić wątki wyłączone z dużego śledztwa, jakie toczy się w krakowskiej prokuraturze, dotyczącego m.in. kwestii sprowadzenia nowego inwestora na tereny dzierżawione wokół motelu przez spółkę Forte. Zarzuty w tej sprawie dostał były wiceprezes MPO i znany deweloper. Tarnowscy prokuratorzy mieli przy tej okazji ustalić, czy prezydent nie dopełnił ciążącego na nim obowiązku odpowiedniej pieczy nad majątkiem gminy. Chodziło o przesuwanie terminu ostatecznego wezwania Forte do zapłaty czynszu za dzierżawę motelu Krak. Według doniesień, Majchrowski miał też potem zwlekać z wypowiedzeniem umowy dzierżawnej spółce, choć był już prawomocny wyrok zasądzający zaległe kwoty czynszu na rzecz gminy.
Jednak prokuratorzy, jak zwykle gdy chodzi o "osoby ustawione" nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. Umorzono też wątek związany z oświadczeniem majątkowym prezydenta z 2002 roku. Majchrowski mianowicie zataił informację o środkach, jakie uzyskał z kancelarii prawnej.
Umorzono również wątek związany z uzyskaniem przez prezesa Forte, Wacława Stechnija, decyzji o warunkach zabudowy wystawionej dla Tesco. Stechnij, który nie był stroną postępowania, twierdził, że dostał ją od prezydenta Krakowa. Jacek Majchrowski zaprzeczył temu, a innych dowodów nie zdobyto.
Decyzje o umorzeniu są prawomocne. Nikt ich nie zaskarżył, ponieważ do żłobu dorwali się platformersi, tak więc aferzyści wreszcie mogą wyjść z więzień, lub wrócić do kraju z banicji :-)
2008-01-03, Był seks z księdzem ale to nie przestępstwo - taką ugodową decyzję wydali funkcjonariusze a
Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie molestowania w środowisku płockiego duchowieństwa. Ustaliła, że choć do kontaktów seksualnych dochodziło, to prawo nie zostało złamane.
Płoccy wierni wiosną ubiegłego roku przeżyli prawdziwy wstrząs. Media obiegły wtedy informacje o aferach seksualnych w diecezji. O sprawie jako pierwsza napisała "Rzeczpospolita". Dziennikarze wspominali m.in. księdza K., który był podejrzewany, że przed przed laty molestował alumnów (jako wychowawca) i uczniów Niższego Seminarium Duchownego (jako nauczyciel). Potem lista duchownych posądzonych o niedopuszczalne kontakty z podopiecznymi poszerzyła się, np. o księdza P., ówczesnego diecezjalnego duszpasterza ministrantów, czy księdza B. pełniącego wówczas funkcję duszpasterza harcerzy. Dziennikarze podkreślali także, że władze diecezji musiały wiedzieć o molestowaniu i zamiast natychmiast ukrócić skandaliczne praktyki, tuszowały aferę.
Dopiero kiedy o wykorzystywaniu seksualnym wśród płockich duchownych zaczęła mówić cała Polska, postępowanie wyjaśniające w stosunku do całej trójki księży: K., B. i P. wszczął administrator diecezji płockiej bp Roman Marcinkowski (w rozmowie z "Gazetą" odpowiadał, że wcześniej nie miał żadnych oficjalnych zgłoszeń). A kanclerz kurii ks. Kazimierz Ziółkowski i rektor Wyższego Seminarium Duchownego ks. Bogdan Czupryn zawiadomili płocką prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Kuria uwinęła się szybko. Zaledwie kilka tygodni po medialnej burzy nałożyła na księży K., P. i B. suspensę. To specyficzny rodzaj kary kościelnej zarezerwowany wyłącznie dla osób duchownych. Zgodnie z kodeksem prawa kanonicznego zabrania im m.in. odprawiania mszy św., nauczania. Nie jest jednoznaczna z wydaleniem ze stanu duchownego.
Za to prokuratorskie śledztwo trwało do końca 2007 roku, żeby zakończyć umorzeniem, choć prokuratura nie zaprzecza, że między duchownymi a ich podopiecznymi dochodziło do kontaktów seksualnych - jednak (tu przykład debilizmu prokuratorskiego i dyspozycyjności) - nie ma w tej sprawie podejrzanych, nie ma zarzutów, nie będzie sprawy w sądzie ani wyroku.
Paranoja polega na tym, że według prokuratury księża (w świetle ustaleń śledztwa potencjalnymi sprawcami mogło być aż pięciu duchownych) nie wykorzystywali wymaganego przez kodeks karny "stosunku zależności". Nie dawali wyraźnie do zrozumienia: "Jeśli się nie zgodzisz, będziesz miał nieprzyjemności". Rzecznik prokuratury podkreśliła, że wszyscy potencjalni pokrzywdzeni mieli w momencie owych moralnie nagannych czynów więcej niż 15 lat: - W innym przypadku prokuratura nie musiałaby czekać na zawiadomienie ofiary molestowania czy szukać wykorzystania owego "stosunku zależności". Ścigałaby sprawcę z urzędu.
hee, tylko czy stosunek nauczyciel - uczeń nie jest na pewno zależnością - w końcu kto tu rządzi? - chociaż są szkoły gdzie rządzą uczniowie...
Prokuratura w Płockuudaje też , że bada jak Caritas diecezji gospodarował pieniędzmi przekazywanymi jej przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wiele wskazuje na to, że doszło do wyłudzenia znacznej kwoty. W tej sprawie zeznania składało już kilkudziesięciu świadków, drugie tyle czeka jeszcze na przesłuchanie. Podobne śledztwo prowadzi prokuratura w Ciechanowie. W tym przypadku chodzi o pieniądze, jakie płocki Caritas wziął z Narodowego Funduszu Zdrowia na opiekę pielęgniarską nad obłożnie chorym.
2007-12-30, Zmiana rządu, to i zmiana urzędników? minister sprawiedliwości, prokurator generalny odwołuje szefów prokuratur apelacyjnych i okręgowych
Zmienią się szefowie prokuratur w Rzeszowie, Przemyślu i Tarnobrzegu. Stanowiska prokuratorów okręgowych stracili: Adam Fida z Przemyśla, Janusz Drozdowski z Rzeszowa i Janusz Woźnik z Tarnobrzega. Wniosek o ich odwołanie złożyła Anna Habało, prokurator apelacyjny w Rzeszowie.
Od 1 stycznia 2008 r. przez sześć miesięcy obowiązki prokuratora okręgowego w Przemyślu będzie pełnił Adam Kownacki, prokuratora okręgowego w Rzeszowie - Elżbieta Kosior, a prokuratora okręgowego w Tarnobrzegu - Edward Podsiadło.
W grudniu minister Ćwiąkalski zmienił pięciu prokuratorów apelacyjnych i szefa prokuratury okręgowej w Warszawie.
Odwołani to: • Tomasz Janeczek, szef apelacji w Katowicach
• Józef Giemza - szef apelacji w Krakowie,
• Robert Bednarczyk z Lublina
• Robert Płoch, prokurator apelacyjny w Rzeszowie
• Marzena Kowalska z Warszawy
Drugą zmianą w stolicy jest odwołanie Cezarego Przasnka, szefa okręgówki, gdzie toczy się część najgłośniejszych śledztw m.in. dotyczące korupcji w ministerstwie rolnictwa i przecieku z akcji CBA, sprawa kardiochirurga Mirosława G., czy Tomasza Lipca.
Nominacje dostali: • Bogusław Michalski na prokuratora apelacyjnego w Warszawie,
• Marek Jamrogowicz w Krakowie - dotąd prokurator okręgowy w Tarnowie
• Iwona Palka została szefem apelacji w Katowicach.
• Anna Habało w Rzeszowie
• Jacek Radoniewicz. w Lublinie
Prokuratorem okręgowym w Warszawie został Andrzej Janecki.

30.12.2007 Z siekierami, bronią palną, kijami i petardami kilkudziesięcioosobowa grupa bandytów napadła na dyskotekę pod Jarosławiem a policja i prokuratorzy nic nie robią w sprawie. Policji podano tożsamości sprawców, a ci od pięciu dni są na wolności. Policja dostała nagrania z kamer z twarzami bandytów i ich akcji na klub. Bandyci próbują za wszelką cenę wtargnąć do środka. Ochrona lokalu przez kilkanaście sekund odpiera ataki, blokując od wewnątrz drzwi. Nie udaje się. Mężczyzna z siekierą nadal nią wymachuje. Ochroniarze cudem unikają ciosów. Blokują drugie drzwi wahadłowe. Przestępcy są w przedsionku. Ich twarze są widoczne. Kilkudziesięciu uczestników imprezy, którzy stoją w korytarzu, ochroniarze odsuwają na boki. Na filmie widać, jak między drzwiami wahadłowymi jeden z bandytów strzela z pistoletu. Jego twarzy nie widać. - Nie wiemy, co to była za broń. Nie ma śladów. Życie około 200-300 osób było zagrożone - opowiadają świadkowie.
- Nie wiem, co mam jeszcze zrobić, żeby ci przestępcy znaleźli się za kratkami. Przyniosłem nagranie, są zeznania świadków, jest kurtka z dokumentami jednego z bandytów. Policja zna ich nazwiska. Zabezpieczono siekierę. Czy to ja mam przyprowadzić tych bandytów za kołnierz do komendy i powiedzieć, że to ci ludzie na nas napadli? - odpowiada właściciel lokalu. O sprawie powiadomił Centralne Biuro Śledcze w Rzeszowie. Obiecali pomóc.
Z naszych informacji wynika, że bandytów było około 30. Na dyskotekę przyjechali dwoma busami. To głównie kibole miejscowego klubu JKS Jarosław. - Są wynajmowani od "czarnej roboty". Tym razem nam się nie wywiną. Zbieramy na nich mocne dowody - mówią funkcjonariusze. Jeszcze w piątek po południu o zdarzeniu z środy nic nie wiedziała prokuratura: - Napad z siekierami i bronią na dyskotekę? Pierwsze słyszę - dziwił się Marian Haśko, szef jarosławskiej prokuratury.
Jeżeli okaże się, że sprawcy brutalnego napadu - podczas którego nie doszło do tragedii tylko dlatego, że zimną krew i odwagę wykazała ochrona lokalu - unikną odpowiedzialności to będzie to ciężki grzech jarosławskiej policji i niebywały skandal. Jeżeli policja ma jakieś argumenty na obronę swojego postępowania w tej sprawie to powinna je ujawnić bo tłumaczenie opieszałości dobrem śledztwa już tu nie wystarczy. Jeżeli społeczeństwo jak najszybciej nie usłyszy wiarygodnych argumentów to pozostanie wrażenie, że podejrzane jest także postępowanie policji. Być może powinno się nim zainteresować Biuro Spraw Wewnętrznych.

2007-12-20, Mafia węglowa wygrywa - koniec śledztwa w sprawie przekrętów i oszustw na wielką skalę - czyżby minister Ćwiąkalski chronił aferzystów?
Rozbicie tzw. mafii węglowej miało być wielkim sukcesem prokuratury kierowanej przez Zbigniewa Ziobrę. 25 kwietnia o 6 rano oficerowie ABW i policji zatrzymują na Śląsku jedenaście osób podejrzanych o udział w mafii węglowej.
Zdaniem prokuratury w wyniku ich działalności branża węglowa straciła miliony złotych. Wśród zatrzymywanych jest Barbara Blida, b. posłanka SLD i minister budownictwa. Jest podejrzana o przekazanie 80 tys. zł prezesowi Rudzkiej Spółki Węglowej. Łapówkę miała dawać w imieniu swojej przyjaciółki Barbary Kmiecik, nazywanej "Alexis polskiego górnictwa". Na początku lat 90. "Alexis" prowadziła pośrednictwo w handlu węglem. Całe śledztwo opiera się na jej zeznaniach.
Wczoraj katowicka prokuratura ujawniła efekty swojego śledztwa. Zarzuty postawiono zaledwie czterem osobom. Na ławie oskarżonych zasiądą: Wiesław K., były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej (podejrzany o przyjęcie 420 tys. zł łapówki od "Alexis"), Jerzy H., były prezes Nadwiślańskiej Spółki Węglowej (150 tys. zł łapówki), Jacek W., asystent Barbary Kmiecik (w jej imieniu miał dawać łapówki), oraz niezwiązany z branżą górniczą Henryk D., były poseł AWS.
Zdaniem prokuratury miał on pośredniczyć w przekazaniu 100 tys. dol. łapówki dla Jacka Dębskiego, b. ministra sportu. W zamian zięć "Alexis" miał zostać doradcą ministra. Z zarzutów oczyszczono prezesa Rudzkiej Spółki Węglowej, któremu Barbara Blida miała wręczyć łapówkę. - Uznaliśmy, że materiał dowodowy nie daje podstaw do wniesienia przeciwko niemu aktu oskarżenia - przyznaje prokurator Marta Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Nie udało się też utrzymać zarzutów wobec Bogdana G., wiceprezesa Rudzkiej Spółki Węglowej. Obciążające go zeznania "Alexis" także uznano za niewiarygodne. Do winy przyznał się tylko asystent Barbary Kmiecik.

Oczywiście to nie wszystkie przestępstwa i oszustwa popełnione przez prokuratorów w kraju, dlatego Redakcja czasopisma "AFERY - PRAWA" prosi wszystkich czytelników i redakcje o współpracę i przysyłanie materiałów o nieetycznym zachowaniu się urzędników państwowych

Kolejne strony dokumentują stale uzupełniane cykle nieodpowiedzialnego zachowania się funkcjonariuszy władzy i urzędników państwowych.
Sędziowie - oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów - czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy - czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2008.

Adwokaci - czyli mecenasi chałtury prawniczej, a tak naprawdę to jedyni usługodawcy którzy nie ponoszą odpowiedzialności za odstawiane fuszerki typowi pasożyci społeczeństwa
Oszustwa polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków, czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie - stale uzupełniany cykl: POLITYKA WŁADZA PIENIĄDZ
Policyjne afery 2008 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków... - słowem "psie przękręty".
oszustwa komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków, którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie mają obowiązujące PRAWO
Urzędnicy państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Psychiatryczne przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i nie mające nic z fachowością...
Aferzyści - czyli wszelkiej maści kombinatorzy grający rolę biznesmenów, politycy mający dojście do tajnych informacji i wiedzy
Media manipulują, osądzają i są sądzone - wpadki sądowe, wyroki skazujące na dziennikarzy za nierzetelność, pomówienie, wprowadzenie w błąd społeczeństwa.
Poseł to ma klawe życie :-)
Dziennikarz - to zawód podwyższonego ryzyka.

Krytyka wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław Ziemianin
Strasburg - wyroki Trybunału - ukarana Polska i polskie sądy za wydane wyroki naruszające prawo - efekty skorumpowania polskich sędziów.

Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY PROKURATURA ADWOKATURA
POLITYKA PRAWO INTERWENCJE - sprawy czytelników

Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA

"AFERY PRAWA"
Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI
ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA

uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: afery@poczta.fm - Polska
redakcja@aferyprawa.com
Dziękujemy za przysłane teksty opinie i informacje.

WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

zdzichu

Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.

~DearWist
10-03-2017 / 06:18
wistspiffbuyleWist buylevitramrx.com>levitra stirlbcwleWist buy" rel="nofollow">buylevitramrx.com">buy levitra online
~Williamfluro
06-03-2017 / 13:25
~Williamfluro
05-03-2017 / 19:10
can i buy doxycycline over the counter 100mgdoxycyclinehyclate.bid/ cost of doxycycline http://www.100mgdoxycyclinehyclate.bid/" rel="nofollow">100mgdoxycyclinehyclate.bid/">http://www.100mgdoxycyclinehyclate.bid where to buy doxycycline for dogs 100mgdoxycyclinehyclate.bid/>doxycycline hyclate 100 mg doxycycline hyclate 100mg
~reall
11-02-2017 / 18:06
Wszak choroba jest karą boską za grzechy.Bo Bóg daje i zabiera.Ochrzczony nie powinien korzystać ze świeckiej służby zdrowia a lekarz katolik powinien odmówić leczenia katolika grzesznika chorego w ramach pokuty.Tak sobie myślę pryncypialnie,że śmierć prowadzi do zbawienia i jest wyróżnieniem czego zazdroszczą pozostali przy życiu grzesznicy.Dlaczego nie ja!? W kraju katolickim służba zdrowia spadek po komunie powinna być w zaniku bo to narzędzie boutiquetodsfra.blogspot.com/ kigtropinhghsupplements.blogspot.com/ achattodsenlignefra.blogspot.com/ mily-sms.blogspot.com/ basket-supra-femme.blogspot.com/ isabelmarantukt.blogspot.com/ ballerinestodsfra.blogspot.com/ parajumpersjakkers.blogspot.com/ planchaghdbaratas4.blogspot.com/ rogerviviershoes.blogspot.com/ Szatana. Wyrok jest tego potwierdzeniem co do sprawstwa.
~Pharma599
18-01-2017 / 15:02
Hello! ddfabbd interesting ddfabbd site! I'm really like it! Very, very ddfabbd good!
~Pharmk426
18-01-2017 / 11:39
Hello! eekdfef interesting eekdfef site! I'm really like it! Very, very eekdfef good!
~Pharmk70
18-01-2017 / 10:53
Hello! fgdecka interesting fgdecka site! I'm really like it! Very, very fgdecka good!
~hello
14-09-2015 / 07:06
~lttvdrd
12-09-2015 / 21:34
jrnlaryz
~hello
03-06-2015 / 10:21