opublikowano: 26-10-2010
Komornicze przekręty - o ich skali ich
oszustw dowodzi fakt, że katowicki komornik sądowy Henryk Grzesiak miał na
swych kontach kwoty ok. 9 milionów złotych!!!
Wiadomo komorników nikt nie lubi. Dłużnicy – ze zrozumiałych względów,
wierzyciele – bo według nich komornik zawsze nie dość stara się odzyskać
ich pieniądze, opinia publiczna – bo ona zawsze trzyma ze słabszymi. Ale i
sami komornicy nie dają powodów do sympatii. Co szósty z nich został
ukarany przez komisję dyscyplinarną. A interweniuje ona tylko w najbardziej
drastycznych przypadkach. Rzadko który publiczny zawód pełniony jest tak
niefrasobliwie.
Komornik to jest taki gość, który przychodzi i mówi, że to nieładnie nie
oddawać długów, i aż się prosi, by dostać w ryj. I rzeczywiście to
niebezpieczeństwo jest wkalkulowane w naszą pracę – mawia Tomasz
Kinastowski, rzecznik Rady Izby Komorniczej we Wrocławiu. Egzekucjom
towarzyszą ogromne emocje, dłużnikom często puszczają nerwy. Komornik, który
zawitał do pewnej rodziny z Kalisza, został oblany kwaśnym mlekiem.
Towarzyszącego mu policjanta ktoś z domowników kopnął w nogę tak, że
stróż prawa ze skomplikowanym złamaniem trafił do szpitala. Emerytowany
podpułkownik WP z Wrocławia, którego komornik miał eksmitować z
mieszkania, oblał benzyną klatkę schodową, mieszkanie, a na koniec także
siebie.
– Żywcem mnie nie weźmiecie – zakomunikował komornikowi i policji. Groźba
podpalenia dobytku to chyba zresztą najczęściej stosowany oręż przeciwko
komornikowi.
Zamierzają go użyć także Władysława i Lech Solarkowie z Gwdy Wielkiej koło
Szczecinka. Przygotowali już kanister z benzyną, by podpalić dom, gdy
komornik przyjdzie ich z niego eksmitować. Nie spłacili kredytu – 75 tys.
zł – wziętego na uruchomienie produkcji makaronu. Na licytacji ich dom z 8
ha ziemi i budynkiem gospodarczym (nagrodzonym kiedyś za zajęcie drugiego
miejsca w konkursie Piękna Wieś) został sprzedany za niewiele ponad 100
tys. zł. Połowa poszła na wynagrodzenie komornika i koszty egzekucyjne, 40
proc. zabrały ZUS i urząd skarbowy, a bank dostał resztę. Dziś ich dług
z odsetkami sięga 220 tys. zł. Komornik wzywa do opuszczenia gospodarstwa.
– Ono jest naszym jedynym źródłem utrzymania. Puścimy je z dymem, a nie
oddamy – zapewniają Solarkowie.
W walkę z komornikami angażują się często rozmaite społeczne komitety.
Swego czasu głośne były tzw. zapory działaczy PPS pod przywództwem Piotra
Ikonowicza, uniemożliwiające komornikom dostęp do mieszkań ludzi, którzy
mieli być eksmitowani. Rozgłos zyskały także akcje Andrzeja Leppera
przeciwko eksmisjom kupców z nielegalnych targowisk. Przed egzekucją
zamierzali bronić swojej parafii mieszkańcy Dalikowa. Komornik miał
zlicytować jej majątek, by wypłacić odszkodowanie dziewczynce, która uległa
wypadkowi na podległym kościołowi cmentarzu. Ale właśnie odstąpił od
egzekucji.
Każdy, kto staje na drodze komornikowi, musi liczyć się z poważnymi
konsekwencjami. Za zmuszanie komornika przemocą lub groźbą do zaniechania
działań grozi do 3 lat więzienia. Komornik jest bowiem w myśl prawa
funkcjonariuszem publicznym prowadzącym działalność na własny rachunek.
Upraszczając: podczas czynności egzekucyjnych reprezentuje państwo, ale
utrzymuje się z tego, co sam zarobi.
Złote góry kasy uzyskane z komorniczych oszustw.
Komornicy działają w rewirach utworzonych przy sądach rejonowych. Obecnie w
całej Polsce jest ich 586. Komornikiem może zostać osoba nieskazitelnego
charakteru, posiadająca obywatelstwo polskie, po studiach prawniczych lub
administracyjnych, dwuletniej aplikacji w kancelarii komornika oraz zdanym
egzaminie komorniczym.
Odkąd na egzekucjach można zarobić duże pieniądze, środowisko komorników
zaczęło zamykać się na ludzi z zewnątrz (podobnie jak notariusze i
adwokaci). Najłatwiej dostać się do zawodu członkom rodzin komorników i sędziów.
– Bez układów trudno znaleźć kogoś, kto przyjmie cię na aplikację.
Nawet jak już ją zrobisz i zdasz egzamin – nie otworzysz własnej
kancelarii, dopóki nie zwolni się miejsce albo sąd nie utworzy nowego
rewiru. A nie utworzy, dopóki izba komornicza nie wyrazi zgody. Tak koło się
zamyka – mówi asesor komorniczy zatrudniony w jednej z warszawskich
kancelarii (asesor ma wszystko, czego potrzeba, by być komornikiem, z wyjątkiem
własnego rewiru).
A tych w ciągu
7 ostatnich lat utworzono zaledwie cztery. Rozrastają się za to istniejące
kancelarie – w dużych miastach jednego komornika obsługuje kilkanaście, a
nawet kilkadziesiąt osób. – Nie jesteśmy przeciwni tworzeniu nowych rewirów,
chodzi tylko o to, by istniejące kancelarie mogły na siebie zarobić –
zapewnia Iwona Karpiuk-Suchecka, prezes Krajowej Rady Komorniczej. Większość
nie ma z tym większych problemów.
Opłata za czynności egzekucyjne wynosi 15 proc. od ściągniętego długu.
Komornik pobiera ją od dłużnika – nawet wówczas, gdy ten od razu
dobrowolnie zwróci należność. Dłużnik pokrywa również koszty
poniesione przez komornika w czasie egzekucji: wynagrodzenia biegłych, koszty
ogłoszeń, opłaty pocztowe i bankowe.
Komornicy niechętnie mówią o swych zarobkach. Jedyne dane, na podstawie których
można próbować je oszacować, to kwoty przekazywane co roku przez komorników
wierzycielom. W 2002 r. było to ponad 2,6 mld zł. Jeśli komornicy pobierali
od tej sumy obowiązującą opłatę – zarabiali statystycznie po 56,2 tys.
zł miesięcznie. Wyliczenia te nie uwzględniają jednak opłat, na których
komornicy zarabiają drugie tyle: z egzekucji nieruchomości (bo pieniądze z
nich są przekazywane sądom, a nie wierzycielom), nie ujmuje także spraw, w
których pieniędzy z egzekucji starczyło tylko na pokrycie kosztów
komorniczych (więc również nie przekazano nic wierzycielom) oraz opłat za
przeprowadzenie eksmisji. W tym ostatnim przypadku komornicy pobierają stałą
taksę – obecnie 710 zł od każdej izby.
W ostatnich latach największe zyski przynosi komornikom egzekucja długów służby
zdrowia. W 2002 r. w samym województwie dolnośląskim komornicy pobrali od
placówek zdrowotnych kilkanaście milionów złotych opłat. Ich działalność
zazwyczaj ograniczała się do powiadomienia o egzekucji i zajęcia konta. Według
lokalnych mediów na długach ściągniętych ze Szpitala Kolejowego we Wrocławiu
w ubiegłym roku komornicy zarobili 3 mln zł. Publiczny Szpital Kliniczny nr
1 we Wrocławiu tylko jednemu z dziewięciu blokujących jego konta komorników
zapłacił 800 tys. zł, a komornik blokujący konta Szpitala im. Rydygiera
zarobił 400 tys. zł. W innych województwach jest podobnie. W całym kraju służba
zdrowia zadłużona jest na miliardy złotych. Komornikom nie grozi więc w
najbliższych latach bankructwo.
Ale i tak czują się poszkodowani finansowo: – Komornik rozpoczynając
egzekucję za wszystko płaci z własnej kieszeni. Korespondencja, telefony,
uzyskanie informacji o majątku dłużnika w banku czy ZUS – to wszystko
kosztuje. Jeśli egzekucja okaże się bezskuteczna, nikt mu tego nie zwróci
– przekonuje Iwona Karpiuk-Suchecka.
Krajowa Rada Komornicza lobbuje więc w parlamencie za wprowadzeniem zaliczki
w wysokości 3 proc. długu, którą wierzyciel wpłacałby komornikowi składając
do niego wniosek o egzekucję. Rada chciałaby również podniesienia opłaty
za czynności komornicze do 17 proc. długu.
Wprowadzeniu proponowanych przez nią zmian sprzeciwiają się jednak przedsiębiorcy.
– Opłata pozwoli komornikom utrzymywać kancelarie z samych zaliczek, bez
podejmowania jakichkolwiek czynności. Przy dochodzeniu małych kwot mogą
zacząć pozorować działania – przewiduje Wojciech Błaszczyk,
wiceprezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Dziś ich
skuteczność wynosi 30 proc.
Bywają jednak egzekucje, podczas których komornicy wykazują się podejrzaną
gorliwością.
Egzekucja na śmierć -
Wielki Czwartek 2002 r. małżeństwo Wieczorków i ich córka Basia zapamiętają
na całe życie. Tego dnia po raz pierwszy pojawił się u nich z nakazem
egzekucji 1,4 tys. zł Dariusz F. – asesor komornika rewiru I przy Sądzie
Rejonowym w Bydgoszczy. Człowiek, który sprawił, że z właścicieli dużego
sklepu i supermarketu, mieszkania i kilku samochodów stali się nędzarzami.
Wieczorkowie mieli dwa kredyty w bankach: 3,3 mln zł inwestycyjnego w Kredyt
Banku na budowę marketu i 55 tys. kredytu obrotowego w LG Petrobank na zakup
towarów do mniejszego sklepu. Oba interesy szły świetnie. Miesięczne
obroty samego marketu, usytuowanego na jednym z najbogatszych osiedli
Bydgoszczy, sięgały miliona złotych. Mimo to Wieczorkowie nie mogli dostać
na market kredytu obrotowego. Spóźniali się z płaceniem dostawcom. Kilku z
nich skierowało do komornika wnioski o egzekucję długów. Właśnie w związku
z jednym z nich przyszedł w Wielki Czwartek do marketu Wieczorków asesor
Dariusz F.
– Chcieliśmy mu zapłacić, ale powiedział, że skoro przyszedł, musi coś
zająć. Zabrał trzy kontenery mięsa – łącznie za 1,6 tys. zł. Wycenił
je na 100 zł. Pomyślałem: przyszedł zaopatrzyć się na święta –
wspomina Jerzy Wieczorek, któremu dopiero potem prawnicy powiedzieli, że
komornik nie może dokonywać zajęć, jeśli proponuje mu się zwrot pieniędzy.
– Zacząłem protestować, a on mi mówi na to: „Ty Wieczorek siedź
cicho, ja was i tak załatwię, bo mam w drodze bankowy tytuł egzekucyjny na
was”.
Tytuł rzeczywiście był. Wystawiony przez LG Petrobank, do którego dotarły
już wieści o toczącej się wobec Wieczorków egzekucji.
Wkrótce potem u Wieczorków znowu pojawił się Dariusz F. – Najpierw wpadł
z gromadą 10 ludzi do mniejszego sklepu. Wyłączyli system komputerowy,
wagi. Nie można było kontrolować, ile czego zabierają. Część towaru
wrzucali do worków prosto z półek, bez liczenia, spisywania. Następnego
dnia przyjechał do marketu. Próżno tłumaczyliśmy mu, że wszystko w nim
jest objęte zastawem Kredyt Banku. Protokół zajęcia setek towarów spisał
na 5 kartkach. Zapisywał: papierosy krótkie, papierosy długie i ilość –
nieważne, Popularne czy Marlboro; czekolada duża, czekolada mała –
mniejsza o to, czy polska za złotówkę, czy Lindta za kilkanaście złotych
– mówi Wieczorek. Zgodnie z prawem komornik powinien opisywać każdy towar
i jeśli nie jest on wyceniany przez biegłego – zapisywać cenę z faktur.
Asesor wyceniał sam. Wózki sklepowe, które Wieczorkowie kupowali po 500 zł
– na 35 zł, wagę elektroniczną wartą 6 tys. zł – na 250 zł,
papierosy – po złotówce za paczkę. Według obliczeń Wieczorków z obu
sklepów wywiózł towar i wyposażenie warte blisko 600 tys. zł. Wycenił
wszystko na 55 tys. zł. Wówczas Wieczorkowie nie wiedzieli jeszcze, że
zgodnie z prawem asesor może prowadzić egzekucje tylko do 20-krotności średniego
wynagrodzenia w sferze budżetowej – wówczas było to ok. 40 tys. zł.
Wieczorkowie, bez szans na spłatę drugiego kredytu i dostawców, ogłosili
upadłość. Interes był zarejestrowany na osobę fizyczną, więc syndyk zajął
cały ich majątek. Mieli nadzieję, że wszystko uda się jeszcze odkręcić
– upadłość zatrzyma egzekucję, komornik odda, co zabrał, oni jakoś ułożą
się z wierzycielami. Stało się inaczej.
PRZEKRĘTY LICYTACYJNE
Zajęty przez komornika majątek sprzedawany jest na licytacji. Jej termin i
miejsce powinny zostać podane do publicznej wiadomości. W przypadku ruchomości
i nieruchomości o wartości poniżej 50 tys. zł – na sądowej tablicy ogłoszeń,
w przypadku nieruchomości, których wartość przekracza 50 tys. zł – w
lokalnej prasie.
Tego, ile czasu ogłoszenia wiszą na sądowych tablicach, nikt nie
kontroluje. – Czasami trwa to 5–10 minut. W każdym sądzie jest kilka
tablic, a ogłoszeń tak dużo, że i tak nikt się nie połapie – mówi J.,
były komornik (rzucił egzekucje, bo nie mógł wytrzymać związanego z nimi
stresu).
Dodajmy: nikt niewtajemniczony. Bo przy każdym sądzie jest grupa ludzi, którzy
żyją z wtórnego obrotu towarami z licytacji. Wielu komorników ma swoich
stałych odbiorców. Wystawiają im największe okazje. Andrzej Ciemnoczołowski,
komornik rewiru II w Słupsku, sławny na całą Polskę m.in. ze sprzedaży
całego majątku pewnej słupskiej rodziny za 32 zł, organizował licytacje,
na które wstęp miały tylko wtajemniczone osoby. Niewtajemniczonym wstępu
bronili wynajęci przez komornika ochroniarze. Inni komornicy stosują
bardziej wyrafinowane metody. – Jedną z nich jest uciekająca licytacja.
Gdy ktoś niewtajemniczony dopytuje się o jej termin, komornik mówi, została
przełożona. Gdy przychodzi następnym razem – informuje go, że niestety
licytacja już się odbyła. Ten zabieg stosowało wielu moich byłych kolegów
– zdradza J.
Uciekające licytacje demaskują najczęściej licytowani dłużnicy. Tak też
było w przypadku Wieczorków. W dniu, w którym miały zostać sprzedane
towary zajęte w ich sklepach, pracownik Wieczorków doręczył komornikowi
zawiadomienie o ogłoszeniu upadłości. Komornik powinien wówczas wstrzymać
licytację. Oświadczył jednak, że już się odbyła i towary zostały
sprzedane zgodnie z wyceną. Pracownik Wieczorków, który czuwał we
wskazanym w ogłoszeniu miejscu od wczesnego rana, zaręcza, że żadnej
licytacji nie było. Towary za blisko 600 tys. zł komuś jednak zostały
sprzedane.
Dłużnicy często ukrywają majątek przed komornikami. Zdarza się, że
komornik rekwiruje samochód, ale nie może odzyskać jego dokumentów, bo właściciel
schował je w sobie tylko znanym miejscu. Odzyskanie papierów może zająć
miesiące, a nawet lata. Tymczasem pojazd odstawiony przez komornika na
parking powoli traci wartość. By uniknąć takiego scenariusza, przedmioty
sprzedawane na licytacjach traktuje się, jakby były sprzedawane po raz
pierwszy, czyli w języku prawniczym – jako „wolne od wad prawnych”.
Oznacza to, że komornik może sprzedać samochód dłużnika bez dowodu
rejestracyjnego albo na przykład sprzęt grający bez faktur potwierdzających
ich zakup.
Komornik Sądu Rejonowego w Słupcy Marek R. wykorzystywał tę możliwość
dla realizacji własnych celów. Ściślej mówiąc własnych i gangu złodziei
tirów. Wystawiał fikcyjne dowody zajęcia ciężarówek za długi. W
dokumentacji stwierdzał, że przejął od dłużnika pojazd bez dokumentów.
Potem organizował fikcyjne licytacje, na których samochody kupowały
podstawione osoby. Dokumenty wystawione przez Marka R. pozwalały im
zarejestrować samochody w urzędzie. Zalegalizowane w ten sposób auta trafiały
później do komisów.
Według policji gang ukradł około 180 ciężarówek wartych 45 mln zł.
Marek R. został aresztowany w 1999 r. Prokuratura oskarżyła go o poświadczenie
nieprawdy i nakłanianie do składania fałszywych zeznań. Sąd skazał go w
1999 r. na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i zakazał mu
wykonywania zawodu komornika na 2 lata. Od 1997 r. sądy orzekły taki zakaz
tylko w dwóch przypadkach. Dwa lata jednak już minęły i komornik może wrócić
do egzekucji.
– Marek R. nie jest jedynym człowiekiem, który wpadł na taki pomysł. Gdy
byłem komornikiem, co jakiś czas docierały do mnie słuchy, że ten czy ów
zrobił podkładkę, czy – jak mówili niektórzy – uwolnił towar od wad.
Ale za rękę nikt ich nie złapał – zastrzega J.
KOMORNICZE OSZUSTWA NA NIERUCHOMOŚCIACH
Największy biznes na egzekucjach robią jednak handlarze nieruchomości. Są
one zawsze wyceniane znacznie poniżej swojej wartości, cena wywoławcza na
pierwszej licytacji stanowi tylko trzy czwarte kwoty z wyceny, a na drugiej
licytacji – dwie trzecie tej kwoty. W efekcie czasami komornik sprzedaje
nieruchomość za kilka procent jej wartości. Fabrykę Gerarda Knosowskiego z
Piły, wartą ponad 20 mln zł, komornik sprzedał za 716 tys. zł.
Gerard Knosowski był właścicielem trzech przedsiębiorstw: zakładu obróbki
drewna, zakładu produkującego wyroby z lastryka oraz pobudowanej z kredytów
nowoczesnej fabryki materiałów budowlanych w Pile. Jak wiele zakładów w
pierwszej połowie lat 90., tak i fabryka Knosowskiego z dnia na dzień straciła
największych odbiorców, a wraz z nimi płynność finansową. Knosowski miał
problemy ze spłatą kredytów. Prokuratura zarzuciła mu ich wyłudzenie.
Trafił do aresztu. Po ponad roku sąd go uniewinnił i wypuścił na wolność.
– Gdy ja siedziałem w areszcie, komornik plombował moje zakłady – mówi
Knosowski. Biegli wycenili fabrykę materiałów budowlanych na nieco ponad
960 tys. zł. Biznesmen złożył do sądu zażalenie na wycenę. Sąd nie
odpowiadał. W międzyczasie, mimo że Knosowski ogłosił upadłość i jego
firmy przejął syndyk, komornik wystawił fabrykę na sprzedaż. Kupił ją
za 716 tys. zł biznesmen z Warszawy. Dzień po licytacji lokalne gazety pisały,
że fabryką zainteresowany jest niemiecki koncern Henkel. W 1998 r. odkupił
ją od warszawskiego biznesmena za 20,3 mln zł. Na Knosowskim ciąży
wielomilionowy dług. Zamierza wystąpić do sądu o odszkodowanie za utracony
majątek. Na razie nie może nawet podjąć pracy – bo wynagrodzenie znowu
zajęliby komornicy. Knosowski wstaje więc codziennie o piątej rano i pomaga
żonie zamiatać ulice.
Teoretycznie sprzedaż nieruchomości zajętych przez komorników podlega
nieco ostrzejszym rygorom niż sprzedaż ruchomości. Chodzi przecież
niejednokrotnie o majątki warte miliony złotych. Zgodnie z prawem ich
licytację komornik musi przeprowadzić w obecności sędziego, a pieniądze
ze sprzedaży przekazać sądowi. Nie zawsze jednak tak się dzieje. Wrocławski
komornik Henryk J. przeprowadził licytacje nieruchomości przejętych od
kilku firm-bankrutów pod nieobecność sędziny, która miała nadzorować
ich przebieg. Sędzia powiedziała mu, że nie ma czasu przychodzić na
licytacje, bo dezorganizują jej pracę. Akceptowała tylko ich wyniki.
Komornik zamiast przekazać sądowi pieniądze ze sprzedaży nieruchomości
(ok. 370 tys. zł), zatrzymał je dla siebie. Oboje stanęli przed obliczem
wymiaru sprawiedliwości.
W nawale obowiązków (w ostatnim półroczu każda kancelaria komornicza
przyjęła średnio 1,2 tys. wniosków o egzekucję, ale są i takie, które
rocznie załatwiają 4–5 tys. spraw) komornicy nie mają czasu na doglądanie
każdej z osobna licytacji. Nikogo nie dziwią wypadki przy pracy, jak ten, który
przytrafił się komornikowi B. z Częstochowy.
Komornik sprzedał luksusową posiadłość z domkiem letniskowym i jeziorkiem
w Blachowni pod Częstochową za 18 tys. zł. Wycena dokonana przez biegłego
opiewała na 24 tys. zł. Z pozoru więc wszystko było w porządku. Problem w
tym, że wycena dotyczyła opustoszałej parceli porośniętej chwastem położonej
w pobliżu sprzedanej nieruchomości. A luksusowa – była warta w
rzeczywistości wielokrotnie więcej. Komornik tłumaczył, że oparł się na
dokumentacji biegłego, do której załączono zdjęcia niezabudowanej działki.
Sędzia z sądu, któremu podlegał B., nie kryje dezaprobaty: – Nawet jeśli
to nieumyślnie popełniony błąd, to potwierdza on, że komornicy wykonują
swoją pracę wyłącznie zza biurka, nie mając pojęcia o tym, co sprzedają.
Dziwne wydaje się, że biegły, komornik ani sędzia nie zauważyli tego błędu.
Z komornikiem warto dobrze żyć nie tylko dlatego, że można od niego kupić
samochód czy mieszkanie po okazyjnej cenie, jest też on zleceniodawcą
rozmaitych usług. Pracują dla niego biegli, firmy ochroniarskie, a nawet
domy aukcyjne. Niestety, często współpraca ta odbywa się ze szkodą dla
tego, kto za nią płaci – czyli dłużnika.
Dariusz P., były prezes Krajowej Rady Komorników, prowadził egzekucję długów
Huty Szczecin. Do oszacowania wartości jej majątku zatrudnił biegłych. Za
wycenę przyznał im 344 tys. zł wynagrodzenia. Okazało się, że ich praca
była warta nie więcej niż 15 tys. zł. P. nie zapomniał również o sobie:
by podnieść sobie wynagrodzenie, zawyżał wpływy z egzekucji długów z
huty, a gdy egzekwował kilka długów tego samego wierzyciela – zamiast połączyć
je w jedną sprawę, prowadził kilka oddzielnych i w każdej naliczał sobie
koszty. W 2002 r. został oskarżony o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia
korzyści majątkowej.
Zgodnie z prawem komornicy mogą podczas egzekucji korzystać z asysty
policjantów. Przepisy określają szczegółowo, jaką stawkę komornik musi
za to zapłacić policji. Komornicy wolą jednak często płacić za asystę
firmom ochroniarskim. Koszty kilkuosobowej nieraz obstawy, którą komornik
uzna za niezbędną, płaci oczywiście dłużnik. Co gorsza – coraz częściej
zdarzają się przypadki, że zostaje podczas egzekucji poturbowany przez opłaconych
przez siebie ochroniarzy.
Od niedawna komornicy korzystają również z usług firm wyspecjalizowanych w
organizowaniu i prowadzeniu licytacji. – Jest fizycznie niemożliwe, żeby
komornik zdołał sam zorganizować kilka tysięcy licytacji rocznie. Nic
dziwnego, że część obowiązków przerzuca na tego rodzaju firmy – mówi
asesor w kancelarii jednego z warszawskich komorników. Dom Aukcyjny we Wrocławiu
współpracuje z kancelariami komorniczymi sześciu rewirów z obszaru tego
miasta. Na stronach internetowych Domu znajdują się ogłoszenia o
licytacjach organizowanych przez komorników. Dom oferuje też organizację
aukcji i składowanie towarów i pojazdów zajętych przez komorników. Oczywiście
pobiera za te usługi opłaty, np. za opiekę nad samochodem wartym 50 tys. zł
–
120 zł stałej opłaty plus 30 zł za każdą dobę parkowania samochodu. Za
wszystko zapłaci wierzyciel.
Najmocniejsze są jednak chyba układy między komornikami a adwokatami i
radcami prawnymi. Przynoszą one bowiem obopólny pożytek: adwokaci i radcy
decydują często o skierowaniu do komornika wniosku o egzekucję długów,
dzięki czemu zarabiają komornicy, adwokaci i radcy zarabiają zaś na
kosztach zasądzonych im przez sąd.
O tym, jak silne są to zależności, przekonał się niedawno Stanisław
Kolmasiak z Częstochowy, właściciel firmy windykacyjnej Spekpol. Jego firma
zaczęła ściągać zaległe należności czynszowe dla Śródmiejskiej Spółdzielni
Mieszkaniowej w Częstochowie. Wcześniej zadanie to należało do
zatrudnionego w ŚSM adwokata. Bez względu na to, czy dług wynosił kilkaset
czy kilka tysięcy złotych – kierował on pozwy do sądu i wnioski o
egzekucję do komorników. Kolmasiak zaczął jednak dogadywać się z dłużnikami,
podpisywać z nimi ugody, na mocy których mieli spłacać zadłużenia w
ratach. Mimo że dłużnicy długi stopniowo spłacali, mecenas bojkotował
podpisywane przez Kolmasiaka ugody i kierował w tych samych sprawach wnioski
o egzekucję do komorników. Kolmasiak kilkakrotnie w imieniu spółdzielni,
czyli wierzyciela, występował do komorników o zawieszenie egzekucji.
Zawieszali, ale wcześniej zdążyli zawsze ściągnąć jakieś pieniądze.
Przez wiele miesięcy nie przekazywali ich na konto spółdzielni (mimo że
zgodnie z prawem powinni to zrobić w ciągu tygodnia od wyegzekwowania długu).
Windykatorowi odzyskiwanie długów szło coraz lepiej. Odzyskiwał nawet te,
w których komornicy egzekucję uznali za bezskuteczną. Nawiązał współpracę
z kolejnymi spółdzielniami mieszkaniowymi, zakładem wodociągów, przedsiębiorstwem
ciepłowniczym. Komornikom i radcom prawnym tych instytucji nie bardzo się to
podobało. W końcu znaleźli haka na Kolmasiaka: – Do pani komornik z
rewiru V trafił wniosek o egzekucję mojego długu – 1,3 tys. zł. Przyznaję,
miałem dług, ale kto go dzisiaj nie ma? Komornik rozesłała do wszystkich
instytucji, z którymi współpracowałem i z którymi dopiero prowadziłem
rozmowy, pisma z informacją, że wobec mnie toczy się postępowanie
egzekucyjne – bez podania kwoty. Zapytałem ją potem, dlaczego to zrobiła,
a ona na to: „Najlepiej będzie, jak pan wyjedzie i zostawi w spokoju to
miasto”– relacjonuje windykator.
Część spółdzielni uznała, że windykator z długiem jest niewiarygodny i
zrezygnowała z jego usług. Kolmasiak zastanawia się, czy nie przenieść
interesu do innego miasta.
KOMORNICZE PRZEKRĘTY
Prowizyjny system wynagradzania komorników mobilizuje, ale i sprawia, że w
swych działaniach uciekają się do różnych chwytów, dzięki którym ich
prowizja (choć komornicy cierpną na dźwięk tego słowa, wolą sformułowanie:
opłata stosunkowa) może wzrosnąć. Do najczęstszych grzechów popełnianych
przez egzekutorów należy zawyżanie kosztów egzekucji, zajęcia elementów
wyposażenia domowego niezbędnych dłużnikowi do życia, przedmiotów służących
do jego pracy zarobkowej, rzeczy objętych zastawami bankowymi (mimo że
zostali poinformowani o istniejącym zastawie). Bardzo często również
komornicy wiedzeni chęcią zysku kontynuują postępowanie egzekucyjne mimo
ogłoszonej upadłości. Komornik Urszula A. prowadziła w 2002 r. egzekucję
w firmie budowlanej z Raciborza. Wierzytelność, którą miała ściągnąć,
wynosiła
300 tys. zł. Gdy firma ogłosiła upadłość, A. kontynuowała egzekucję.
Prokuratura stwierdziła, że robiła to celowo, by otrzymać większe
wynagrodzenie. Komornik przyznała sobie 50 tys. zł. Podobnie było w
przypadku Wieczorków i Knosowskiego.
Coraz częściej, by wyegzekwować dług, komornicy posuwają się do użycia
przemocy. Głośny był przypadek poturbowania ciężarnej kobiety przez
komornika Tadeusza B. z Bydgoszczy. Kobieta trafiła na oddział patologii ciąży.
Jej dług wynosił 150 zł. Komornik zajął w mieszkaniu sprzęt o wartości
1 tys. zł. Inny komornik z tego miasta podczas egzekucji zastrzelił psa dłużników.
Powszechną praktyką stało się, że komornicy nie oddają wierzycielowi
odzyskanego długu w ustawowym siedmiodniowym terminie. Komornik Tomasz Z. z
Suwałk przetrzymywał pieniądze z egzekucji na swoim koncie nawet pół roku
– zakładał kilkumiesięczne lokaty, kupował bony skarbowe. Niedawno sprawą
zajęła się Krajowa Rada Komornicza.
Z braku czasu komornicy zlecają często wykonanie czynności nieuprawnionym
osobom. Komornik K. z Lublińca niedaleko Częstochowy pozwalał na przykład,
by pracę za niego wykonywał znajomy – były adwokat. Powiadomiona o
sprawie prokuratura uznała, że K. złamał tajemnicę służbową.
OCHRONNY PARASOL KORPORACYJNY
Nadzór nad działalnością komorników sprawują: prezesi sądów
rejonowych, okręgowych i apelacyjnych, sądy rejonowe, Krajowa Rada
Komornicza, rady izb komorniczych oraz minister sprawiedliwości. Każdy z
tych podmiotów może skierować wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec komornika do komisji
dyscyplinarnej Krajowej Rady Komorniczej. W efekcie – żaden nie ma nad
prawidłowością pracy komorników pełnej kontroli. Ale i tak od 1997 r. do
komisji dyscyplinarnej trafiła sprawa nieprawidłowości popełnianych przez
co czwartego komornika. Co szósty został ukarany jakąś karą. Najrzadziej
– bo tylko 8 razy – podejmowano decyzję o wydaleniu komornika ze służby.
– Rozstaliśmy się też z kilkoma osobami, które nie zostały odwołane w
trybie dyscyplinarnym, ale sprawiliśmy, że same odeszły – mówi Iwona
Karpiuk-Suchecka z KRK.
Jedną z tych osób był Andrzej Ciemnoczołowski – komornik rewiru II w Słupsku,
który w momencie odejścia z zawodu miał chyba na swoim koncie wszystkie możliwe
przewinienia komornicze. W końcu w ubiegłym roku na wniosek ministra
sprawiedliwości KRK wszczęła przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne.
Ciemnoczołowski nie czekając na jej decyzję sam zrezygnował z zawodu.
Odkąd pierwszy raz trafił na łamy prasy (w związku ze wspomnianą już
egzekucją, w której wycenił cały dobytek słupskiego małżeństwa na 32 zł,
każdy sprzęt: telewizor, lodówkę, segment – wycenił po złotówce) do
rozstania z egzekucją upłynęło 5 lat. W tym czasie poszkodowane przez
niego zostały dziesiątki osób. A to dla odzyskania 100 zł chciał sprzedać
zestaw kina domowego, dwa telewizory, wieżę stereo, telefon komórkowy –
warte w sumie 13 tys. zł, to znów zabrał samochód innemu człowiekowi niż
powinien, innym razem wszczynał egzekucje bez sądowej klauzuli wykonalności
lub eksmitował na bruk staruszków, nie zapewniając lokalu socjalnego, który
przyznał im sąd.
Gdy Wieczorkowie złożyli do sądu skargę na czynności komornika, sąd zażądał
wyjaśnienia: jakie właściwie czynności skarżą. Dostarczyli szczegółowe
wyliczenie. Sąd uznał jednak, że „nie czyni ono zadość” prośbom sądu
i odrzucił skargę. Odwołali się. Odpowiedź sąd przesłał na adres ich
nieistniejącej firmy. Zanim się zorientowali, co się stało, upłynęły
wszystkie terminy odwoławcze. Złożyli również zawiadomienie do
prokuratury o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego,
jakim jest asesor komorniczy, i użyciu przez niego gróźb karalnych.
Prokuratura umorzyła dochodzenie i odpowiedziała Wieczorkom, że asesor
funkcjonariuszem publicznym nie jest. Sąd Najwyższy, do którego trafiła
sprawa, orzekł, że asesor pełniąc obowiązki zastępcy komornika lub
prowadząc czynności zlecone przez komornika posiada status funkcjonariusza
publicznego. Asesor został zwolniony.
Wieczorkowie zostali z kilkoma milionami długu. Żyją z renty pana Jerzego i
dodatku socjalnego – łącznie nieco ponad 500 zł. Dla ich firmy egzekucja
zakończyła się śmiercią. Wierzą, że kiedyś nadejdzie jeszcze dla nich
po Wielkim Czwartku prawdziwa Wielkanoc.
Pandar - Raport
Polityka Egzekutorzy - Bianka Mikołajewska
Sami komorniczy oszukują wierzycieli i dłużników, ale w końcu trafiła "kosa na kamień" - hakerzy wykradli z kont katowickiego komornika Henryka Grzesiaka prawie 9mln złotych !!! :-)
Swoje długie unikanie kontaktu z wymiarem sprawiedliwości, tłumaczył złym
stanem zdrowia.
Henryk Grzesiak zawiadomił policję o stracie 8,6 mln złotych dopiero po trzech
miesiącach od ich zniknięcia. Stwierdził, że wcześniej tego nie zauważył,
więc złodzieje mieli czas, żeby zatrzeć wszystkie ślady. Postępowanie w
tej sprawie prowadzi krakowska policja, bo pieniądze komornika zostały wypłacone
złodziejowi w kilku tutejszych bankach.
Majątek zgromadzony przez Henryka G. zrobił spore wrażenie nie tylko na
policjantach, ale również na innych komornikach.
- Trudno mi sobie wyobrazić, jak można nie zauważyć straty takiej
fortuny - dziwi się Magdalena Mizera, rzecznik katowickiej policji.
- Tę
sprawę trzeba na pewno bardzo szczegółowo zbadać.
- Jestem zaskoczona - nie ukrywa Anna Jagniątkowska. - Ja jestem z północnych
rejonów Polski i u nas komornicy nie mają takich pieniędzy. To ogromny majątek.
Sam Grzesiak był częstym, negatywnym bohaterem
publikacji w mediach. Ale wtedy instytucje, które dzisiaj dystansują się od niego,
broniły go uparcie. Jednak Krzysztof Hejosz prezes Sądu Rejonowego w
Katowicach złożył na niego skargę do Krajowej Rady Komorniczej i w końcu
ten oszust został zawieszony w prawach wykonywania zawodu. Katowicka
Prokuratura Rejonowa Centrum-Zachód przygotowała wobec niego akt oskarżenia
- chodzi o niedopełnienie obowiązków. Jolanta Żołna z katowickiej Izby Komorniczej przyznaje, że
komornik rażąco
naruszał prawo przez wiele lat.
- Henryk Grzesiak nie stawia się na nasze
wezwania, nie mamy z nim żadnego kontaktu - przyznała z kolei Anna Jagniątkowska,
przewodnicząca komisji dyscyplinarnej KRK. Nawet katowicka prokuratura nie może
znaleźć Grzesiaka. Nie zostawił też żadnych informacji o sobie w swojej
kancelarii. Nie wiadomo, gdzie przebywa. Nie interesuje się także postępami
policji w sprawie ogołocenia konta. Jego dom w Katowicach stoi pusty. Złodziej jego milionów jest już w krakowskim areszcie, ale nie ma przy
sobie ani grosza.
- Nie odzyskaliśmy tych pieniędzy - wyjaśnia Bogusława Marcinkowska z
krakowskiej.
Prokuratury Okręgowej. Podejrzany Zbigniew B. twierdzi, że z
propozycją okradzenia komornika zwróciło się do niego dwóch tajemniczych
mężczyzn. Dali mu sfałszowany dowód osobisty i numer konta. Bez żadnych kłopotów
udało mu się z kilku krakowskich banków wydostać pieniądze. Dostał za to
od zleceniodawców 5% całości, chociaż początkowo obiecywali mu dwa
razy więcej.
Izba Komornicza w Katowicach długo broniła swojego kolegi. Utrzymywała,
że Henryk G. to wzorowy pracownik, wobec którego nie ma żadnych zastrzeżeń.
Nawet wtedy, gdy jego akta w katowickim Sądzie Rejonowym pęczniały od
skarg...
- Bardzo trudno nam się współpracowało - przyznaje Krzysztof Hejosz,
prezes sądu, który zgodnie z przepisami nadzoruje pracę sądowych komorników.
- Nie słuchał moich poleceń, nie przygotowywał na czas dokumentów do
sprawdzenia, nie reagował na upomnienia. W końcu złożyłem na niego skargę
do komisji dyscyplinarnej Krajowej Rady Komorniczej.
![]() - Niech pan się ujawni, stawi czoła zarzutom i wyjaśni, jak doszło do tylu zaniedbań z pana strony, jak pan zgromadził taką fortunę. Komornik jest osobą zaufania publicznego, ukrywanie się sugeruje, że boi się pan konfrontacji albo jest przekonany, że stoi ponad prawem. |
Dłużej nie będziemy tolerować jego uników - zapowiada prokurator Bogdan Łabuzek z katowickiej prokuratury. Prokuratura oskarża go o niedopełnienie obowiązków. Krajowa Rada Komornicza o rażące naruszenia prawa. Został zawieszony w czynnościach. Dotychczas był całkowicie pewny swojej bezkarności, teraz ma poważne kłopoty. I nie tylko dlatego, że stracił miliony i zawiadomił o tym z zastanawiającym opóźnieniem...
Komornik Henryk Grzesiak. jest postacią dobrze znaną. To on niesłusznie
zablokował całe konto Górnośląskiego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, co
zdaniem lekarzy, narażało życie małych pacjentów. Szpital złożył na niego
kilkanaście skarg; na przetrzymywanie pieniędzy, nieuzasadnione blokowanie
kont i złośliwość. W końcu sąd przyznał, że komornik bezprawnie zabrał
ze szpitalnego konta wszystkie pieniądze, chociaż mógł tylko 25 proc.
tych, które wpłynęły z NFZ. Nie miał prawa zabierać środków z
ministerstwa zdrowia, ale tego nie respektował. Nie spieszył się z
odblokowaniem, bo jak tłumaczył, wyjechał na wczasy. On również ściągnął
pieniądze z konta Urzędu Wojewódzkiego, ale nie przekazał ich pracownikom,
którzy czekali na zaległe pensje i mieli nakaz egzekucji swoich wierzytelności.
Zresztą podobnych spraw ma na sumieniu sporo...
Henryk G. sprawnie blokuje konta dużych instytucji, pobierając ogromne
prowizje, natomiast lekceważy sprawy biednych ludzi, bo są trudne i nieopłacalne.
Takie wierzytelności w ogóle go nie interesują.
- Nie docierało do niego, że nie mamy za co żyć - skarżyła się
Dorota Ledwoń z Chorzowa, która walczyła o alimenty na małą córkę.
-
Miesiącami do niego jeździłam, a on nigdy nie miał czasu, żeby mnie przyjąć.
Kłamał w żywe oczy, że nie może zastać mojego męża pod wskazanym
adresem. Nie udało mu się zająć jego poborów, ani nawet sprzedać
samochodu.
Komornik niczego nigdy nie wyjaśnia. Nawet policja ma problemy ze
skontaktowaniem się z nim w sprawie kradzieży należących do niego milionów.
Kolejnym przekretem jest sprawa Ryszarda Bujdasza. Henryk G. miał wypłacać alimenty Bujdaszowi na rzecz jego córki. Niewielka kwota od matki dla tej rodziny była bardzo ważna. ZUS wpłacał komornikowi pieniądze 4 każdego miesiąca, ale on wysyłał je ojcu po kilkunastu dniach albo w następnym miesiącu. Kłamał, że to efekt opóźnień ZUS. Wtedy prezes Hejosz zażądał dokumentacji tej sprawy, ale komornik z jej przekazaniem zwlekał tygodniami. Mimo upomnienia, komornik nadal lekceważył wszelkie terminy.
Grzesiak popełniał również inne błędy - zajął na koncie GCZMiD sumę w wysokości 146 tys. złotych, ale okazało się, że chodzi o dług zupełnie innego szpitala. Stwierdził tylko, że się pomylił. Wyszło również na jaw, że do zajęcia konta w instytucji wystarczy naciśnięcie klawisza w komputerze, ale prowizja sięga kilkudziesięciu tysięcy złotych. Górnośląski Ośrodek Rehabilitacji Dzieci w Rabce także dobrze poznał ciężką rękę G. Dyrektor ośrodka złożył skargę, domagając się obniżenia opłaty komorniczej. Grzesiak pobierał maksymalną stawkę za egzekucję długów ośrodka - 19,5 proc. Szpital nie miał pieniędzy na najważniejsze potrzeby dzieci i apelował, żeby komornik nie brał tak wysokiej prowizji z publicznych przecież pieniędzy. Oszust oczywiście odmówił.
I dalej, mieszkaniec Raciborza złożył do katowickiej prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Henryka G. Przez niego on i jego koledzy stracili szansę na odzyskanie niewypłaconych pensji i odsetek. Czekał na te pieniądze kilkanaście lat. Sprawa dotyczy przedsiębiorstwa, które zgodnie z umową z Urzędem Marszałkowskim miało na początku lat 90. wykonać krzesełka na Stadionie Śląskim. Marszałek jednak umowę zerwał, sprawa trafiła do sądu, który uznał, że firma została pokrzywdzona. Już nie marszałek, ale wojewoda miał oddać zasądzone pieniądze, przede wszystkim pracownikom, którzy nie dostali poborów. Egzekucją długów zajął się jednak Henryk Grzesiak. Ponad 436 tys. złotych zablokował wojewodzie bez problemów, wziął prowizję w wysokości ok. 48 tys. zł, na rzecz pracowników przekazał 20 tys. zł, mimo że ich wyroki egzekucyjne wynosiły 400 tys. zł! Właścicielom przekazał większość sumy, około 367 tys. złotych. Tłumaczył, że informacje o roszczeniach pracowników dotarły do niego później, gdy już rozdysponował pieniądze. Okazało się jednak, że to nieprawda, o czym świadczą m.in. daty faksów.
Redakcja niedawno została też poinformowana
o matactwie komornika leskiego Mariusza Najda - mianowicie już trzeci raz z rzędu
ściąga od emeryta tą samą kwotę i nie ma na to żadnej rady. A kryje go
prezes sądu rejonowego w Lesku Jacek Łukasik nie odpowiadając na skargi SOPO.
Ten numer będą powtarzać aż do śmierci emeryta?
Do komisji dyscyplinarnej KRK trafiają skargi na co czwartego komornika, ukarany zostaje co szósty. Jednak odebranie praw do wykonywania zawodu to poważna decyzja. Wydaje się ją tylko w wyjątkowych sprawach. Na blisko 600 komorników w kraju, w ostatniej dekadzie zapadło tylko osiem takich postanowień.
Resort sprawiedliwości przygotował projekt, który tworzy twarde zasady odpowiedzialności dyscyplinarnej komorników. Wpłynął na to raport NIK z ubiegłego roku, krytycznie oceniający nadzór nad komornikami, zarówno ze strony resortu, jak i prezesów sądu. Raport negatywnie ocenił także nadzór nad finansami kancelarii komorniczych. NIK podkreślił, że zarówno ministerstwo, jak i prezesi sądów nie podejmowali skutecznych działań w stosunku do komorników, którzy nie składali oświadczeń majątkowych.
Komornik sądowy nie przeją się losem małych pacjentów - Katowice
wiadomosci24 - Material Komornik chory na pazerność
Maciej
Bacza - komornik na usługach sędziów...?
Kolejne strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - dowody debilizmu prawnego i
prokuratorskiego funkcjonariuszy którzy jakimś cudem podobno ukończyli
prawo...
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Skurwiona Temida -
PRZEKRĘTY W SĄDACH GDAŃSKICH
Pomówienia
- stan prawny. Prześladowanie dziennikarza i redaktora Zdzisława Raczkowskiego
przez skorumpowanych sędziów i prokuratorów podkarpackich.
Przestępcy
sądzeni przez Sąd Okręgowy w Ostrołęce wychodzili na wolność za pieniądze.
W areszcie siedzi już 20 osób, śledztwo wykazało, że zamieszani w sprawę są
m.in. sędziowie, kierowniczka sekcji penitencjarnej sądu, lekarze psychiatrzy
wystawijący lewe opinie...
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
NYCZ-GATE -
taka sobie afera w rzeszowskim sądzie, jedna z setek jakie tam robią, a potem
dziwią się, że 90% społeczeństwa nie wierzy w sprawiedliwość...
SYTUACJA
PRAWNA PODEJRZANEGO W POSTĘPOWANIU KARNYM PRZYGOTOWAWCZYM tak dla
niedouczonych, lub zapominalskich prokuratorów, oraz osób poszkodowanych
nieproceduralnym postępowaniem prokuratorskim.
Biegli
dawno już "odbiegli" od prawdy... AFERY
Strona prawdy o polskim sądownictwie.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.