opublikowano: 26-10-2010
Policyjne afery - handel
tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia policyjne, pijani
policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
Ostatnio media przestały obawiać się władz (nie)sprawiedliwości i mamy
wysyp informacji na temat aferalnych postępowań policjantów, prokuratorów,
sędziów itp. funkcjonariuszy państwowych. Wynika
z nich, "że stróże prawa?" łamią PRAWO na wielką skalę.
Niestety w naszym kraju wszystko jest możliwe, nawet to że policjanci okradają,
handlują narkotykami, bronią i chronią grupy przestępcze i oczywiście
polityków.
Przechodzimy do dokumentowanych faktów i przekrętów z udziałem policjantów.
Policjanci
z Dzierżonowia nie obronili tylko skuli i zabrali do aresztu kobiety które
wezwały ich na pomoc
Sześciu policjantów z dwóch radiowozów brało udział w obezwładnianiu
i przewiezieniu do komendy policji dwóch kobiet. Starsza jest szanowaną w
mieście nauczycielką. Młodsza, jej córka, uznanym za granicą lekarzem.
Nie były pijane, nie miały broni. Poprosiły o pomoc policjantów, bo
zaczepiała je w parku grupa wyrostków. Twierdzą, że zamiast udzielić im
wsparcia, funkcjonariusze zakuli je w kajdanki. Noc spędziły w izbie
zatrzymań. Kazano im się rozebrać do bielizny.
Policjanci mówią, że nie nadużyli swoich uprawnień, a kobiety obrażały
funkcjonariuszy. - z
cyklu świńska ewolucja funkcjonariuszy?
2007-01-02, Policjanci
i inspektor SBŚ pomagali detektywom
27 zarzutów postawili prokuratorzy Marcinowi P., przyblakłej dziś gwieździe
branży detektywistycznej. Akt oskarżenia przeciwko niemu i 12 innym osobom,
w tym czworgu policjantom, trafił właśnie do praskiego sądu.
O tym, że Marcin P. może mieć na swoich usługach kilku
funkcjonariuszy, wewnętrzne służby policyjne dowiedziały się
przypadkiem. Przed dwoma laty Marcin P., 35-letni prywatny detektyw, szef
agencji Lepard, a niegdyś rzecznik Stowarzyszenia Detektywów Polskich,
zgłosił się do Włodzimierza Olewnika, biznesmena spod Płocka, którego
syn został porwany dla okupu. Zaoferował swoją pomoc w odnalezieniu
porwanego. Dziś wiadomo już, że syn biznesmena został zamordowany, ale
wtedy policja błądziła po omacku. W Centralnym Biurze Śledczym
utworzono specgrupę do wykrycia sprawców porwania. I właśnie wiadomościami
z tej specgrupy Marcin P. pochwalił się przed Włodzimierzem Olewnikiem.
- P. chciał zrobić na nim wrażenie - opowiada jeden ze śledczych. -
Ale biznesmen, zamiast zatrudnić detektywa, poskarżył się szefowi
specjalnej grupy w CBŚ, że są od nich przecieki.
Policja założyła detektywowi podsłuch. Wyszło z niego, że P.
kontaktuje się z podinsp. Mirosławem G. z CBŚ. Sprawa trafiła do Biura
Spraw Wewnętrznych (policja w policji), a G. został odsunięty od śledztwa
w sprawie porwania syna Olewnika. Przez niemal rok BSW podsłuchiwało
policjanta, a później jeszcze kilku innych. W marcu tego roku zostali
zatrzymani, a wraz z nimi Marcin P. Marcinowi P. postawiono aż 27 zarzutów.
Wszystkie dotyczą nakłaniania funkcjonariuszy do wyciągania z
policyjnego komputera poufnych informacji. Na ławie
oskarżonych zasiądą podinsp. Mirosław G., podkom. Piotr H. z wydziału
do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw oraz jego żona Anna, która
pracowała w komendzie na Woli..
31 grudnia 2006 Nieudany sylwester pijanego policjanta
Pijany policjant, kierując oznakowanym radiowozem, spowodował w niedzielę
kolizję w Krakowie. Funkcjonariuszowi, wobec którego wszczęto już
procedurę zmierzającą do zwolnienia ze służby, grozi za jazdę po pijanemu
do dwóch lat więzienia.
Jak poinformował rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak, do kolizji
doszło około południa na skrzyżowaniu ulic Dobrego Pasterza i Bora
Komorowskiego. Kierujący policyjnym radiowozem 31-letni starszy posterunkowy
nie zachował należytej ostrożności i zderzył się z osobowym
mercedesem. W czasie zderzenia lekkich obrażeń ciała doznali dwaj
znajdujący się w radiowozie policjanci, którzy pozostają w szpitalu
na obserwacji.Podczas badania trzeźwości okazało się, że posterunkowy prowadził
samochód w stanie nietrzeźwości. Miał 1,3 promila alkoholu we krwi.
2006-12-18, Były policjant z zarzutami
Zarzuty umyślnego zagrożenia w ruchu lądowym i przekroczenie uprawnień
służbowych usłyszał wczoraj w krakowskiej prokuraturze były policjant z
Mielca, który przyczynił się do śmierci 25-letniego Dawida K.
- Henryk P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień
- poinformowała Bogusława Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej
w Krakowie. Byłemu policjantowi grozi do ośmiu lat więzienia.
Przedstawienie zarzutów Henrykowi P. ma związek z tragedią z września
ubiegłego roku. Dawid K. zginął pod kołami autobusu. Według policji
jechał on motorem z nadmierną prędkością, nie zatrzymywał się na
wezwania. Na widok radiowozu, który konwojował autobus wiozący
mieleckich kibiców z Tarnobrzega, nie zahamował i przewrócił się.
Motocykl uderzył w radiowóz, a Dawid wpadł pod autobus. Według kibiców
jednak to policyjny radiowóz specjalnie zatarasował drogę jadącemu
motocykliście, a policjanci otworzyli drzwi, o które uderzył młody mężczyzna.
Prokuratorskie śledztwo potwierdza wersję kibiców. Jak mówi rzecznik
Marcinkowska, o przedstawieniu zarzutów zdecydowały dwie niezależne
opinie biegłych, na podstawie których wykonano rekonstrukcję wypadku. -
Naszym zdaniem 25-letni Dawid K. zginął z winy policjanta. Musimy wykonać
jeszcze szereg czynności procesowych, ale dla dobra śledztwa nie
ujawniamy szczegółów. W lutym 2007 r. powinniśmy skierować do sądu
akt oskarżenia - dodaje Marcinkowska.
Po tragedii Henryk P. przeszedł na emeryturę.
2006-12-11, Policjant 'na bani' jechał radiowozem
Policjant z Krakowa, będąc pod wpływem alkoholu, zabrał służbowy
samochód i pojechał po odbiór broni. Teraz odpowie za jazdę po pijanemu.
Prokuratura właśnie przesłała do sądu akt oskarżenia przeciwko
niemu. Funkcjonariusz (odbywał służbę kandydacką) jest zawieszony w
obowiązkach. Według prokuratury cztery miesiące temu, będąc pod wpływem
alkoholu (badania wykazały potem 0,61 mg alkoholu we krwi), skorzystał z
chwilowej nieobecności dyspozytora w jednostce i wpisał się do księgi
wyjazdów, po czym zabrał służbowy radiowóz. Pojechał nim do
jednostki przy ul. Łokietka, by odebrać broń. Wpadł, bo dyżurny poczuł
od niego woń alkoholu i przebadał go alkomatem. Funkcjonariusz tłumaczył,
że dzień wcześniej miał problemy osobiste i wypił wieczorem kilka
piw. Przekonywał jednak, że "czuł się trzeźwy, gdy brał samochód".
2006-12-07, Co czwarty w komisariacie podejrzany
44 policjantów, a więc niemal jedna czwarta składu komendy w Grójcu,
jest podejrzanych o nieprzyjmowanie zawiadomień od ofiar przestępstw.
Jak ustaliła Prokuratura Okręgowa w Radomiu, a także policyjne Biuro
Spraw Wewnętrznych, proceder miał miejsce w latach 2001-03. Przede
wszystkim na giełdzie w podgrójeckim Słomczynie, ale też w Komendzie
Powiatowej w Grójcu i podległych jej posterunkach.
- W licznych
przypadkach w trakcie służby policjanci nie przyjmowali zgłoszeń o
popełnieniu przestępstwa i nie podejmowali żadnych działań, by wykryć
sprawców - mówi prokurator Mirosław Wachnik z radomskiej prokuratury.
Policjanci, zamiast prowadzić postępowanie, wydawali jedynie
pokrzywdzonym zaświadczenie, że ci utracili dowód osobisty, prawo jazdy
czy dowód rejestracyjny.
Na giełdę w Słomczynie zjeżdża w niedzielę tysiące ludzi z całej
Polski. Kradzieże i rozboje zdarzają się tam często. Funkcjonariusze
Biura Spraw Wewnętrznych dotarli do ponad tysiąca (!) pokrzywdzonych, od
których nie przyjęto zawiadomień. Według śledczych chodziło m.in. o
to, by poprawić sobie statystykę.
Żaden z 44 podejrzanych policjantów (komenda w Grójcu zatrudnia 185 osób)
nie przyznaje się do winy. Prokuratura nie wyklucza, że będą kolejne
zarzuty w tej sprawie. Akt oskarżenia ma być gotowy na początku przyszłego
roku.
19 października Policjanci złodziejami - Fakty w INTERIA.PL
Z wnioskami o areszt zostali w środę doprowadzeni do sądu dwaj
krakowscy policjanci, którzy podczas interwencji domowej ukradli portfel z pieniędzmi
i kartą bankomatową - czytamy w "Dzienniku Polskim".
Obaj policjanci przyznają się do winy. Tłumaczą, że do kradzieży
zmusił ich ciągły brak pieniędzy. Ciekawe, ponieważ policjanci zarabiają
średnio 1500zł. Co mają powiedzieć emeryci, którzy muszą utrzymać się za
600zł?
Feralna dla nich interwencja miała miejsce na terenie Krowodrzy w nocy 28 września.
Dotyczyła chorej psychicznie kobiety. Oprócz policjantów z komisariatu
przy ul.Królewskiej brali w niej udział pracownicy firmy ochroniarskiej
i strażacy. Kobietę przewieziono do szpitala. Wkrótce potem mąż
chorej stwierdził, że po drodze kobiecie zginął portfel. Było w nim
600 zł, 350 euro i karta bankomatowa. Mężczyzna złożył doniesienie
na policji. Następnego dnia za pomocą skradzionej karty ktoś usiłował z
jej karty wypłacić z bankomatu
w Olkuszu 900 zł. Nie udało się, ale sprawcę zarejestrowały kamery.
Na podstawie nagrania ustalono, że był to policjant biorący udział w interwencji. Okazało się,
że po skończonej służbie przejeżdżali przez Olkusz, gdzie próbowali wypłacić
pieniądze - mówi prok. Waldemar Starzak z Prokuratury Rejonowej Kraków-Krowodrza.
- Przestraszyli się, gdy zorientowali się, że mąż okradzionej złożył
doniesienie. Odwiedzili go w domu. Przyznali wówczas, że to oni zabrali
portfel. Tłumaczyli się brakiem pieniędzy. Przepraszali. Zwrócili mężczyźnie
800 zł. Podobnie tłumaczyli się podczas przesłuchania. Złożyli obszerne
wyjaśnienia, ale w niektórych fragmentach sprzeczne - dodaje.
Obydwu zarzucono kradzież portfela i usiłowanie oszustwa, za co
grozi kara do 8 lat więzienia. Niezależnie od tego szef małopolskiej
policji wszczął procedurę zmierzającą do dyscyplinarnego zwolnienia obu mężczyzn.
Jak czytamy w "Dzienniku Polskim" podejrzani o kradzież
policjanci są w stopniu sierżanta, pracowali w ogniwie patrolowo-
interwencyjnym IV komisariatu w Krakowie. Starszy z nich, 30-letni
pracuje w policji od 9 lat, jego 27-letni kolega - od 6 lat.
Źródło informacji: PAP
16 października Policjant molestował zatrzymane - Fakty w INTERIA.PL
Władysław Ł., policjant z komisariatu
Poznań Jeżyce, jest podejrzany o molestowanie zatrzymanych kobiet. Został
on już zawieszony w wykonywaniu obowiązków służbowych.
Prokuratura Rejonowa Poznań Grunwald przedstawiła mu zarzuty
przekroczenia uprawnień i doprowadzenia dwóch kobiet do innych czynności
seksualnych. Ł. miał rzekomo obmacywać zatrzymane - pisze "Głos
Wielkopolski".
- W tym miesiącu dojdzie do konfrontacji policjanta z tymi
kobietami - mówi prokurator Małgorzata Budych.
Nie są to jednak jedyne zarzuty wobec tego funkcjonariusza. Chodzi o rzekome
przyjęcie przez niego łapówki od taksówkarza. To postępowanie zostało
umorzone, ale możliwe, że prokuratura wznowi sprawę.
- To było w listopadzie, około godziny drugiej. Zaparkowałem na
zakazie postoju, między Komendą Wojewódzką Policji a komisariatem
Poznań Jeżyce. Podbiegł do mnie policjant - relacjonował taksówkarz. -
Poinformował o grożącym mi mandacie i punktach karnych. Gdy spytałem,
czy nie mógłby mnie tylko pouczyć, kazał mi przejechać pod komisariat, tłumacząc,
że przy komendzie zainstalowana jest kamera. Zrobiłem to i zapytałem,
czy nie możemy się jakoś dogadać. Wtedy policjant wziął ode mnie 50 złotych.
Zgłosiłem to - dodał kierowca. Postępowanie umorzono, ponieważ brakowało
dowodów.
2006-09-27, Kolejni funkcjonariusze zatrzymani w korupcyjnej aferze policyjnej
Siedmiu policjantów zatrzymano wczoraj pod zarzutem przyjęcia łapówki
za załatwienie pracy w warszawskiej komendzie. W ujawnionej przed rokiem
aferze korupcyjnej zatrzymano już 24 osoby.
Czterech z zatrzymanych pracowało w Komendzie Stołecznej, trzech
pozostałych w komendach w Radomiu, Sandomierzu i Rzeszowie. Zatrzymano
ich we własnych domach.
Podejrzewani są o branie pieniędzy za ułatwienie kandydatom przejścia
naboru do Komendy Stołecznej. Część z nich łapówkami dzieliła się
z funkcjonariuszami wyższymi rangą. Pozostali pieniądze zatrzymywali
dla siebie. Ich skuteczność była wysoka i chętni do pracy w policji
gotowi byli płacić znaczne sumy. Miejsce w KSP kosztowało od kilku do
kilkunastu tysięcy złotych.
Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji rozpracowuje sprawę
od ponad roku. Już w grudniu 2005 r. zatrzymano funkcjonariusza i
cywila, a pod koniec czerwca tego roku kolejnych czterech. Łącznie w
związku ze sprawą do aresztu trafiło 14 policjantów i 10 cywilów, w
tym osoby, które wręczyły łapówki, ale nie znalazły zatrudnienia w
policji.
O pracę w Komendzie Stołecznej mogło w ten sposób starać się co
najmniej kilkadziesiąt osób.
Zatrzymani we wtorek policjanci zostaną zawieszeni w obowiązkach służbowych.
W policji pracowali od kilku miesięcy do ośmiu lat.
31 lipca Policjant
ze Świnoujścia obiecywał koledze pół tysiąca złotych łapówki /RMF
Pół tysiąca złotych łapówki obiecywał
koledze policjant ze Świnoujścia, który nakłaniał go do przyjęcia fałszywego
zawiadomienia o kradzieży mercedesa. 37-letni funkcjonariusz, od 15 lat
pracujący w policji, prawdopodobnie zostanie wydalony ze służby. Oprócz
policjanta zatrzymano także 33-letniego mieszkańca Świnoujścia, któremu
rzekomo miał zostać skradziony samochód. Mężczyźni przyznali się do
winy.
19.08.2006r
- Kolejny dowód debilizmu policjantów warszawskich - policja pomyliła muzyka
Leona Paducha zespołu Elektryczne Gitary z poszukiwanym listem gończym gangsterem.
Brutalnie skuli go kajdankami i powalili na ziemię że doznał wstrząśnienia
mózgu.
Leon Paduch, perkusista grupy Elektryczne Gitary, spotkał się w środę wieczorem z dwoma znajomymi z branży. Właśnie jedli kolację w restauracji Louisiana w centrum handlowym Arkadia, gdy do ich stolika w głębi sali podeszło dziewięciu mężczyzn w cywilnych ubraniach. - To była scena jak z filmu o gangsterach. Krzyknęli: "Policja! Nie ruszać się!".
Brutalnie wyciągnęli całą trójkę zza stołów, rzucili ich na podłogę i założyli im kajdanki - opowiada
zdumiony i przestraszony świadek zdarzenia. - Potem skutych wyprowadzili z restauracji.
Protesty zatrzymanych nic nie dały. Dopiero na komendzie policjanci zorientowali się, że zatrzymali nie te osoby, o których im chodziło.
Swój błąd głupio usprawiedliwia oficer stołecznej komendy:
- Szukaliśmy groźnych gangsterów podejrzewanych o produkowanie i handel materiałów wybuchowych. Istniało też prawdopodobieństwo zagrożenia terrorystycznego w Arkadii. Dlatego działaliśmy na gorąco,
według naszych informacji poszukiwani przez nas bandyci mieli siedzieć właśnie przy tamtym stoliku w głębi.
Gdy pomyłka wyszła na jaw, Paducha i jego dwóch znajomych rozkuto i zwolniono do domów.
Jeszcze tego samego dnia Leon Paduch trafił do szpitala przy Nowogrodzkiej. Lekarze stwierdzili wstrząśnienie mózgu i zatrzymali go na ośmiodniowej obserwacji.
Sam perkusista nie chce mówić o zajściu. - Boli mnie głowa i nie chcę rozmawiać z nikim. A już szczególnie na ten temat.
Policja już przeprosiła bezprawnie zaatakowanych, ale mamy nadzieję że
policjanci prowadząca tą akcję poniosą konsekwencje swej nieudolności. Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura,
czekając na skargi od poszkodowanych i dowody ich obrażeń.
hee, fałszywi policjanci czy może cymbaliści? :-)
za Gazeta.pl
17.08.06r.
- Roman Trzcieliński, wiceszef stołecznej komendy policji, stracił posadę. Powód - zbytnie szastanie policyjnym groszem.
Inspektorzy z komendy głównej od kilku miesięcy przeglądają dokumenty w siedzibie stołecznej policji. Badają m.in. finanse komendy, zarządzanie nieruchomościami, zaopatrzenie. - Stwierdziliśmy liczne nieprawidłowości, choć na razie trudno ocenić, czy kwalifikują się do prokuratorskiego śledztwa - mówi oficer KGP. Inspektorzy odkryli: (bałagan w finansach, m.in. nieumiejętne gospodarowanie budżetem (już we wrześniu zaczynało brakować pieniędzy), • zaskakujące decyzje dotyczące policyjnych nieruchomości, • dziwnie wysokie pensje dla niektórych pracowników cywilnych. Te wyniki sprawiły, że szef polskiej policji Marek Bieńkowski zdecydował o natychmiastowym odwołaniu insp. Romana Trzcielińskiego, zastępcy komendanta stołecznego.
Wraz z jego przyjściem do KSP w komendzie pojawił się nieznany tam wcześniej
przepych np. wszystkie oficjalne uroczystości były okraszane bogatym
cateringiem, a kierownictwo komendy zajadało się kanapkami z kawiorem i popijało szampana.
- cóż, przecież to wszystko dla dobra podatników i na ich koszt :-)
20 sierpnia Zarzuty wobec policjanta, jego syna i kuzyna - Fakty w INTERIA.PL
Pobicie czterech chłopców w wieku od 12 do 16 lat i bezprawne
pozbawienie ich wolności zarzuciła prokuratura trzem mężczyznom, wśród
nich policjantowi z Nowego Tomyśla (Wielkopolskie).
- Zatrzymani to: naczelnik sekcji kryminalnej Komendy
Powiatowej Policji w Nowym Tomyślu, 48-letni Arkadiusz K., jego 25-
letni syn Paweł oraz 35-letni kuzyn Rafał W. Policjantowi Arkadiuszowi K.
oraz dwóm pozostałym mężczyznom postawiono także zarzut naruszenia miru
domowego. Jak wyjaśnił prokurator, pod nieobecność dorosłych weszli oni
do mieszkania chłopców, wyciągnęli ich stamtąd i wrzucili do części
bagażowej auta terenowego. Następnie zawieźli dzieci na działkę
policjanta i tam pobili. Jak ustalono, jeden z chłopców został
uderzony w twarz jeszcze w mieszkaniu.
O zdarzeniu, do którego doszło w piątek, zawiadomili policję i prokuraturę
rodzice chłopców. Dzieci przewieziono na obserwację do jednego z poznańskich
szpitali. U dwóch z nich lekarz pogotowia nie wykluczył wstrząśnienia
mózgu.
- Chłopców przewieziono do szpitala w Poznaniu, aby wykluczyć
podejrzenie o jakiekolwiek matactwa w tej sprawie. Także, aby
uniknąć podejrzeń o stronniczość w wyjaśnianiu zdarzenia,
poznański prokurator okręgowy podjął decyzję, że śledztwo prowadzić
będzie prokuratura rejonowa z Gostynia, a nie Nowego Tomyśla -
wyjaśnił Adamski.
Zdarzenie polecił od razu także wyjaśnić Komendant Wojewódzki Policji w Poznaniu.
- Wobec funkcjonariusza, który działał po służbie, z pobudek
prywatnych, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne, w wyniku którego
zostanie on zawieszony w czynnościach, a jeśli informacje się
potwierdzą, wyrzucony z policji - poinformował w komunikacie
oficer prasowy wielkopolskiej policji nadkom. Jarosław Szemerluk.

Policjanci
czy przestępcy? źródło:
o2.PL 03.08.06
Branie łapówek, kradzieże, oszustwa, udział w gangu - trudno znaleźć
przestępstwo, którego nie popełniłby policjant. W tym roku z konflikt z
prawem weszło już ponad 300 stróżów prawa - pisze gazeta
"Metro".
W Biurze Spraw Wewnętrznych, czyli "policji w policji",
funkcjonariusze łapią się za głowę przeglądając słupki ze
statystykami. Okazuje się, że lista przestępstw, jakie mają na sumieniu
policjanci, jest długa, a co gorsza - z roku na rok przybywa spraw, w których
stróże porządku wchodzą w konflikt z prawem - podkreśla
"Metro".
Jeszcze w 2002 r. prokuratorskie zarzuty postawiono ok. dwustu mundurowym. W
zeszłym roku liczba ta była już dwa razy większa, ale prawdziwy rekord padł
teraz. Tylko od stycznia do czerwca 2006 złapano ponad 300 czarnych owiec!
- Ja się wstydzę za takich policjantów i zależy mi, aby było ich w
naszych szeregach jak najmniej - mówi Grażyna Puchalska z Komendy Głównej
Policji.
Zależy tez na tym Markowi Bieńkowskiemu, szefowi polskiej policji, który
jeszcze w zeszłym roku zapowiedział czyszczenie kadr z czarnych owiec.
Rekordowa liczba policjantów oskarżonych przez prokuratury jest właśnie,
według Puchalskiej, efektem tych działań. - Wiele z tych spraw wydarzyło
się dwa, trzy lata temu i właśnie teraz sa wykrywane - dodaje Puchalska.
Niewykluczone, że już niedługo padnie kolejny rekord. Bo w Biurze Spraw
Wewnętrznych, które zajmuje się łapaniem nieuczciwych policjantów,
pracuje od miesiąca o 100 funkcjonariuszy więcej. To jednak nie wszystko. -
Teraz w Biurze pracuje 350 osób, ale w przyszłym roku ma ich być dwa razy
tyle - zapowiada Puchalska.
Jakie przestępstwa popełniają policjanci? Biorą łapówki, nadużywają
swojej funkcji albo nie dopełniają obowiązków, poświadczają nieprawdę,
oszukują, kradną, dopuszczają się fałszerstw, działają w gangach oraz
ujawniają tajemnicę służbową i państwową - wylicza "Fakt".
2 sierpnia 2006 Pijany policjant spowodował kolizję - Wiadomości - Wirtualna Polska
Ok. 1,7 promila alkoholu miał we krwi 31-letni policjant
z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie, który w Zielonej Górze doprowadził
do niegroźnej kolizji. Jego przełożeni zapowiedzieli, że będzie wydalony ze
służby.
Policjant - sierżant sztabowy - jechał po służbie samochodem renault. Ok.
godz. 2.00 w nocy na skrzyżowaniu ulic Działkowa - Zjednoczenia w Zielonej Górze
nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z innym
pojazdem. Nie było rannych.
Badanie trzeźwości wykazało w jego organizmie 1,76 promila alkoholu. Za
przestępstwo jakiego się dopuścił stanie przed sądem grodzkim, poniesie także
konsekwencje zawodowe - powiedział Marek Waraksa z Komendy Wojewódzkiej
Policji w Gorzowie Wlkp. (bart)
31.07.2006r Śląskie Policjant podejrzany o rozbój
34-letni sierżant sztabowy z komendy policji w Mysłowicach (Śląskie)
podejrzewany jest o udział w rozboju i pobiciu. Został zatrzymany przez
policjantów z Gorzkowic w Łódzkiem. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, straci
pracę w policji.O zatrzymaniu funkcjonariusza ze służby
patrolowo-interwencyjnej Komendy Miejskiej Policji w Mysłowicach poinformował
w poniedziałek zespół prasowy śląskiej policji. Policjant dopuścił się
przestępstwa, będąc na urlopie w okolicy miejscowości Ręczno w powiecie
piotrkowskim, w Łódzkiem.
- Sprawę bada prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim. Dotychczas ustalono, że
wraz z 23-letnim miejscowym znajomym, funkcjonariusz wywiózł samochodem poza
obręb wsi dwóch młodych mężczyzn. Tam sprawcy pobili 18- i 19-latka i
ukradli im telefon komórkowy - powiedział kom. Piotr Bieniak ze śląskiej
policji.
Zatrzymany funkcjonariusz ma za sobą 14 lat nienagannej służby. Śledztwo ma
wyjaśnić, jakie były motywy działania sprawców. Jak dotąd policja nie ma
informacji, aby zdarzenie było efektem prywatnych porachunków jego
uczestników.
Funkcjonariusz z Mysłowic to drugi śląski policjant, który ma w ostatnim
czasie kłopoty z prawem. Policjanci z Pszczyny prowadzą dochodzenie w sprawie
swojego kolegi, który - prawdopodobnie po pijanemu - spowodował kolizję, po
czym rozbił samochód na drzewie. Policjant jest w stanie krytycznym, lekarze
walczą o jego życie.
Do wypadku doszło w minioną sobotę wieczorem. Na drodze krajowej nr 81 w
Warszowicach k. Żor kierowca volkswagena golfa doprowadził do kolizji z
mitsubishi i uciekł. Kilka minut później w Żorachána łuku drogi stracił
panowanie nad autem i uderzył w przydrożne drzewo. Okazało się, że
samochodem kierował 31-letni starszy posterunkowy z Komendy Powiatowej Policji
w Pszczynie. Gdy doszło do wypadku był na zwolnieniu lekarskim.

Policjanci za pieniądze przekazywali holownikom informacje o kolizjach i wypadkach. Są też podejrzani m.in. o sprzedawanie poufnych informacji z policyjnych baz danych. Zatrzymali ich koledzy z Biura Spraw Wewnętrznych. Są to: Jarosław S. (10 lat służby), Adam G. (26 lat służby) oraz Dariusz K. (emeryt policyjny). Wszyscy pracowali w pruszkowskiej drogówce. BSW zatrzymało jeszcze dwóch innych policjantów, ale po przesłuchaniach zostali zwolnieni bez postawienia zarzutów. - Przestępstwa, na które udało nam się zebrać dowody, dotyczą lat 2002-03. To pokazuje, że nawet po kilku latach nieuczciwi funkcjonariusze nie mogą liczyć na bezkarność - mówi nadkom. Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
Prokuratorskie zarzuty usłyszało też czterech holowników. Będą odpowiadać za wręczanie łapówek policjantom.

O śmieszności świadczy niedowład umysłowy prokuratorów dębickich którzy podobno chcą postawić zarzuty miejscowemu policjantowi, ale nie mogą, ponieważ pijany funkcjonariusz cały czas przebywa "na lewych" zwolnieniach lekarskich. Proponuję prokuratorów poddać badaniom psychiatrycznym dot. schizofrenii, a lekarzy ukarać za branie łapówek i sprawa zostanie rozwiązana. A szef dębickiej prokuratury Jacek Żak, niech od razu poda się do dymisji.
Przypominamy: 8 kwietnia ok. godz. 22 policjant Rafał K. wyjeżdżał nieoświetlonym fiatem punto z bocznej ulicy na ul. Kościuszki w Dębicy wymuszając pierwszeństwo na jadącym główną drogą renault, którym podróżowało czterech młodych mężczyzn. Jego kierowca wykazał się znakomitym refleksem i w ostatniej chwili wyhamował. Wysiadł z samochodu, podszedł do auta Rafała K.i zwrócił mu uwagę na niebezpieczną jazdę, wyczuwając woń alkoholu od kierowcy. Młody mężczyzna powiedział, że zadzwoni na komendę. Kierowca punto oświadczył, że może sobie dzwonić ile chce i tak mu nic nie zrobią, bo jest policjantem. I odjechał. Jednak świadomy niebezpieczeństwa jaki tworzy na drodze pijany kierowca - młodzi obywatele zablokowali drogę policjantowi. K. wyszedł z auta i zaczął grozić i gonić kierowcę renault. Na miejsce zdarzenia przyjechał radiowóz z Dębicy, z którego "koledzy policjanci" nakłaniali młodych ludzi do składania fałszywych zeznań. Nie zgodzili się na to, o zdarzeniu powiadomili Komendę Wojewódzką Policji w Rzeszowie. Dopiero wtedy Rafał K. został przewieziony do dębickiej komendy. Alkomat wykazał, że ma ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie - z oświadczenia jeszcze prokuratora Jacka Żaka.
Policjantowi przedstawimy zarzuty prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwym i kierowania gróźb karalnych pod adresem czterech młodych ludzi. Wysłaliśmy już zawiadomienie do kierownictwa komendy w Dębicy o naszej decyzji. Zarzuty na razie są na papierze, bo funkcjonariusz przebywa na zwolnieniu lekarskim i nie możemy go przesłuchać - twierdzi Jacek Żak. - Nie dostaliśmy jeszcze żadnej decyzji z prokuratury - mówił nam w piątek po południu Grzegorz Maksimczuk, zastępca komendanta dębickiej policji. - Jak tylko dokumenty do nas wpłyną, automatycznie zostanie uruchomiona procedura usunięcia funkcjonariusza z naszych szeregów - zapowiada Maksimczuk. Rafał K. ma się w pracy pojawić w tym tygodniu. - Może jednak przebywać dłużej na zwolnieniu - mówią policjanci.
K. w policji pracował od 15 lat, ostatnio w sekcji prewencji i ruchu drogowego.
Prokuratura milczy też w sprawie dwóch policjantów z patrolu, którzy nakłaniali dwóch mężczyzn, żeby nie składali zeznań obciążających ich kolegę - Rafała K.
Ja sprawie policja i prokuratura dębicka będzie mataczyła - poinformujemy.
17.04.2006r Sprawa Jerzego Wójcika z Dębicy - ciąg dalszy
Wizja lokalna na posesji Jerzego Wójcika z Dębicy, któremu miejscowy
policjant miał przystawić broń do głowy i grozić, że go zastrzeli, przesądzi
czy prokuratura umorzy w tej sprawie śledztwo, czy postawi funkcjonariuszowi
zarzuty. Świadkiem sytuacji była żona Jerzego Wójcika i kilka osób, pomimo
tego i tak umorzono śledztwo - kolejny dowód stronniczości.
W ciągu kilku dni sprawa zostanie zakończona umorzeniem - zapowiada Artur
Grabowski, zastępca prokuratora rejonowego w Ropczycach. To tam właśnie toczy
się śledztwo i raz zostało umorzono. Dopiero po publikacjach medialnych,
prokurator okręgowy w Rzeszowie podjął decyzję o wznowieniu śledztwa, a
ropczyckiej prokuraturze wytknął szereg niewyjaśnionych w toku postępowania
wątków.
Znając układy w podkarpackich organach władzy nie ma co oczekiwać że PRAWO
wygra nad bezprawiem urzędników państwowych.
Przypomnijmy, że w sierpniu ub.r. Jerzy Wójcik wyłamywał
krzaki, które zasłaniały kierowcom wyjazd z drogi osiedlowej na główną.
Zauważył to przejeżdżający patrol policyjny. Na jego widok pan Jerzy zaczął
iść w stronę domu. Radiowóz pojechał za mężczyzną. Według wersji Wójcika
jeden z policjantów wtargnął na posesję mieszkańca Dębicy i tam miał mu
przystawić broń do głowy i grozić, że go zastrzeli. Mężczyzna został
wrzucony do radiowozu, po czym zabrano go na miejsce, gdzie wyłamał krzaki.
Nakazano mu je posprzątać. Kilka dni później Wójcik złożył skargę do
komendanta na przekroczenie uprawnień służbowych przez policjantów. Ci nie
przyznają są do winy. Podobno funkcjonariusz
pistoletem tylko groził psu który na niego szczekał :-)
Zeznania funkcjonariusza są nielogiczne, a przede wszystkim nieprawdziwe -
przekonuje Wójcik.

O zdarzeniu poinformowała policję matka 8-latka. W chwili zatrzymania Krzysztof C. miał dwa promile alkoholu we krwi. W policji służył od sześciu lat. Czeka go sprawa karna za bezprawne użycie broni.
Do zdarzenia doszło w czwartek około godziny 18. w Makowie Mazowieckim, gdzie funkcjonariusz - 31-letni starszy sierżant Krzysztof C. - mieszka.
Gdy policjanci zatrzymywali go, siedział pijany w swoim samochodzie. W swej pomroczności nawet podobno chciał popełnić samobójstwo, dlatego od razu wylądował w szpitalu na oddziale psychiatrycznym.
Funkcjonariusz, zresztą ja większość naszych policjantów - miał problemy alkoholowe, a w związku z tym w pracy i w rodzinie nie potrafił normalnie funkcjonować.
Wpadka
komendanta policji Marcina Górnego w Krapkowicach 04.04.2006r KRAPKOWICE.net - Tygodnik KURIER Nr 146 - Afera z teczkami kosztowała go stanowisko
Przed kilkoma dniami ze swojej funkcji odwołany został komendant powiatowy
policji. Decyzja komendanta wojewódzkiego z całą pewnością związana jest z
aferą dotyczącą zniknięcia z KPP w Krapkowicach teczek z tajnymi
dokumentami.
Zniknięcie dokumentów z niejawnymi informacjami stwierdzono w lutym.
Nieoficjalnie wiadomo, że wśród dokumentów, które 'wyparowały' znalazły
się teczki tajnych policyjnych informatorów. Komendant nadkom. Marcin Górny
rządził policją niecały rok. W tej sprawie ciągle toczy się postępowanie
dyscyplinarne i prokuratorskie. Sprawę bada także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Po M. Górnym to stanowisko obejmie Lesław Miszkiewicz pełniący
obejmie funkcję Komendanta Powiatowego Policji w
Krapkowicach.
Aresztowani policjanci-informatorzy
24.03.2006r
Na trzy miesiące tymczasowego aresztu sąd aresztował wczoraj podinsp. Mirosława
G. z Centralnego Biura Śledczego i podkomisarza Piotra H. z wydziału dw. z
terrorem kryminalnym i zabójstw komendy stołecznej. Razem z nimi do aresztu
trafił też Marcin P., rzecznik Stowarzyszenia Detektywów Polskich, któremu
mieli przekazywać informacje. Jak powiedziała "Gazecie" rzecznik
praskiej prokuratury Renata Mazur, policjanci dostali zarzuty przekroczenia
uprawnień dotyczące ponad 20 czynów z lat 2004 i 2005. Dwoje pozostałych
podejrzanych - żona Piotra H. Anna, sierżant z wolskiej komendy i aspirant
Radosław K. z komendy stołecznej - zawieszono w czynnościach służbowych i
zabrano im paszporty. O całej piątce piszemy od trzech dni. Policjanci zostali
zatrzymani przez CBŚ, które od roku miało sygnały, że detektyw Marcin P. ma
informatorów w szeregach policji, a informacjami chwali się przed znajomymi.
Pyrzyce
- policjant podejrzany o rozbój na uczniu 06.03.2006r
Policjanci z Pyrzyc zatrzymali 34-letniego Roberta Ł., 26-letniego
Marcina N. oraz 29-letniego Mariusza K. Ten ostatni to policjant z komisariatu w
Szczecinie Dąbiu.
Pracował od siedmiu lat w plutonie
patrolowo-interwencyjnym. Cała trójka jest podejrzana o to, że w piątek w
Pyrzycach napadła na 17-letniego ucznia.
- Trzech mężczyzn podjechało vw polo i zaatakowało młodego mężczyznę
przytrzymując go za odzież i wykręcając ręce - mówi Anna Kasprzycka z
Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Chłopakowi udało się uwolnić
zdejmując kurtkę i uciec. Na miejscu pozostał jednak plecak, w którym był
między innymi portfel z pieniędzmi. W kurtce był też telefon komórkowy.
Sprawców zatrzymano godzinę później na jednej ze stacji benzynowych w
Pyrzycach. Cała trójka była pijana. Badania wykazały, że Mariusz K.
dodatkowo był pod wpływem amfetaminy. Prokurator postawił już zarzuty. Wobec
Mariusza K. postępowanie wszczął Komendant Miejski Policji w Szczecinie.
Wszystko wskazuje na to, że policjant pożegna się ze służbą.

Prawie dwa promile alkoholu miał w wydychanym powietrzu policjant, który wczoraj wjechał swoim fiatem punto w porsche cayenne. Wiózł trzech tak samo jak on nietrzeźwych kolegów z komendy
Policjanci byli po służbie. O godz. 11 skręcili z al. Niepodległości w ul. Batorego. Tam kierowca stracił panowanie nad kierownicą i zjechał na przeciwny pas, uderzając w zderzak porsche cayenne. Trzej policjanci - kierowca i jego dwóch kompanów - z lekkimi obrażeniami trafili do szpitala. Ich kolegę zawieziono natomiast do izby wytrzeźwień. Kierowca, 36-letni Piotr K., miał w wydychanym powietrzu 1,8 promila alkoholu.
Wszyscy to aspiranci i sierżanci, w policji pracują od 14 do 21 lat. Ostatni w centrum dowodzenia. Niewykluczone, że sami wysyłali policyjne załogi do zgłoszeń o wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców.
Nie wiadomo, gdzie się upili. Policjanci prowadzący ich sprawę sprawdzą, czy robili to na służbie, czy już po zakończeniu zmiany. Co im grozi? - Kierowcę zwolnimy ze służby - zapowiada komendant stołeczny policji Jacek Kędziora. - Jeśli okaże się, że jego towarzysze wiedzieli, że jest pijany, i pozwolili mu usiąść za kierownicą, też stracą pracę. Nie szkodzi, że byli po służbie. Policjant policjantem jest zawsze i nie może tolerować takich zachowań - dodaje.
16.03.2006r - Kara dla pijanego policjanta
W nocy z wtorku na środę 29-letni posterunkowy Michał V. jechał swoim
polonezem ul. Batorego. Pijany nie zauważył nadjeżdżającego z przeciwka
radiowozu ochockiej policji. Zjechał na jego pas. Siła czołowego uderzenia była
tak duża, że radiowóz został całkowicie zniszczony, a jadący nim
policjanci trafili do szpitala.
Kierowca ma uszkodzone kolano, a jego kolega - złamaną rękę. Posterunkowy V.
wyszedł ze zderzenia bez szwanku. Okazało się, że w wydychanym powietrzu ma
1,34 promila alkoholu i trafił do izby wytrzeźwień. Wyjaśnienia składał
dopiero następnego dnia. Wtedy dowiedział się też, że najprawdopodobniej
straci pracę.
- W naszych szeregach nie ma miejsca dla osób łamiących prawo. Policjant
został już zawieszony w czynnościach służbowych, a wydalenie go ze służby
to kwestia formalności - mówi aspirant Krzysztof Mróz z komendy rejonowej na
Mokotowie, której podlega ursynowski komisariat.
Sprawa trafiła do prokuratury. Były policjant, który ma za sobą półtora
roku służby, odpowie za spowodowanie wypadku po pijanemu.
Dwóch policjantów z Gdyni pomagało
gangsterom kraść luksusowe auta. Już dzisiaj funkcjonariusze mogą trafić do
aresztu. Grozi im 10 lat więzienia.Gdyńscy
Policjanci i złodzieje (4 Marca 2006)
Podejrzani o współpracę z przestępcami funkcjonariusze z Komendy Miejskiej
Policji w Gdyni byli członkami grupy zajmującej się ściganiem złodziei
samochodów. Mają po 31 lat. Do policji wstąpili pod koniec lat 90. Współpracę
z gangiem nawiązali prawdopodobnie w połowie ub. roku. – Rola
skorumpowanych funkcjonariuszy polegała na informowaniu przestępców przez
telefon o planowanych akcjach grupy zajmującej się ściganiem złodziei
samochodów oraz o rozmieszczeniu policyjnych patroli w mieście. Dzięki temu złodzieje
mogli bezpiecznie uciekać skradzionymi autami – opowiada Grażyna
Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Za informacje policjanci dostawali niemałe wynagrodzenie. Jakie kwoty wchodziły
w grę i ile w sumie zarobili funkcjonariusze, ma dopiero wykazać śledztwo.
Oprócz zarzutu osiągnięcia korzyści majątkowej funkcjonariusze odpowiedzą
za fałszowanie dokumentów służbowych. – Są dowody, że sporządzali
fikcyjne notatki i wymyślali interwencje, które w rzeczywistości w ogóle nie
miały miejsca – dodaje prokurator Wawryniuk.
Gdyńscy policjanci wpadli na trop skorumpowanych kolegów przy okazji działań
operacyjnych prowadzonych od kilku miesięcy wobec trzech złodziei luksusowych
samochodów: 30-letniego Rajmunda W. z Gdyni, 28-letniego Dariusza M.
spod Wejherowa i 28-letniego Sebastiana Z. z Redy. Złodziei zatrzymano w
środę na gorącym uczynku, gdy kradli nissana X-trail wartego 130 tys. zł. –
To była wyjątkowo brawurowa akcja. Funkcjonariusze ukryli się, kładąc na śniegu
i przykrywając prześcieradłami. Gdy bandyci wpadli w zasadzkę, byli
kompletnie zaskoczeni. Tego samego dnia zatrzymano współpracujących z przestępcami
funkcjonariuszy – mówi rzecznik gdyńskiej policji Dariusz Kaszubowski.
Rozbita grupa jest zamieszana także w handel narkotykami na dużą skalę.
Podczas przeszukiwania mieszkania jednego z zatrzymanych znaleziono 1,9 kg
czystej kokainy przemyconej z Karaibów (jej wartość czarnorynkową szacuje się
na ponad pół miliona złotych).
Danuta Wołk-Karaczewska, rzecznik Komendy
Wojewódzkiej Policji w Gdańsku
Komendant miejski policji w Gdyni wszczął postępowanie
dyscyplinarne wobec nieuczciwych funkcjonariuszy i zawiesił ich
w czynnościach służbowych. Nie zasługują, żeby pracować w
policji. W naszych szeregach nie ma miejsca dla przestępców w
mundurach. Pozbywamy się ich bez skrupułów, czego dowodzą
czynności w tej sprawie przeprowadzone przez gdyńską policję. 24.02.2006r
- za Gazeta.pl
- Policjanci z Jarosławia, zajmujący się zwalczaniem korupcji, ukrywali
przestępców.
- Tak prowadzili dochodzenie w sprawie łapówki, żeby winny nie stanął przed
prokuratorem - twierdzi Prokuratura Okręgowa w Przemyślu, która zarzuciła
trzem jarosławskim funkcjonariuszom nadużycie władzy.
Roman K. naczelnik sekcji do walki z przestępczością
gospodarczą jarosławskiej policji i dwaj policjanci pracujący w tym
wydziale, zostali zatrzymani w środę rano przez funkcjonariuszy biura spraw
wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Trafili do Prokuratury Okręgowej w
Przemyślu, która przedstawiła im zarzut przekroczenia uprawnień i nadużycia
władzy. - Policjanci są podejrzani o udaremnienie postępowania karnego, które
dotyczyło korupcji - mówi lakonicznie Damian Mirecki, rzecznik Prokuratury
Okręgowej w Przemyślu. Prokuratura ze względu na dobro śledztwa nie chce mówić
o szczegółach. Mirecki dodaje jedynie, że wątek korupcyjny dotyczy
propozycji wręczenia łapówki funkcjonariuszowi publicznemu. - Postępowanie
w tej sprawie powinno było się zakończyć postawieniem zarzutów, ale tak
się nie stało. Z powodu działań podejrzanych policjantów prokuratura odmówiła
jego wszczęcia - dodaje Mirecki.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sprawa zaczęła się od celnika z
przejścia granicznego w Korczowej, który zgłosił policji próbę
przekupstwa. W 2004 łapówkę chciał mu wręczyć jeden z podróżnych,
prawdopodobnie był to biznesmen z Jarosławia. Celnik opowiedział o
wszystkim jarosławskim policjantom. - Funkcjonariusze powiedzieli mu, że
sprawy z tego nie będzie. Nie postarali się, by sprawca odpowiedział za próbę
wręczenia łapówki - słyszymy od źródeł zbliżonych do prokuratury. Z
tego właśnie powodu prokuratura rejonowa w Jarosławiu odmówiła wszczęcia
postępowania - zabrakło dowodów przeciwko sprawcy. Mimo to sprawa trafiła
do Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.
Rzecznik przemyskiej prokuratury przyznaje: - Postawiono już zarzuty, ale
szczegółów ujawnić nie mogę - odpowiada Mirecki.
Jarosławscy policjanci z sekcji do walki z przestępczością gospodarczą
zostali w czwartek zwolnieni do domów za poręczeniem majątkowym. Grozi im
do trzech lat więzienia.
Komendant Wojewódzki Policji Dariusz Biel polecił jarosławskiemu
komendantowi zawiesić funkcjonariuszy w obowiązkach i wszcząć wobec nich
postępowanie dyscyplinarne. Janusz Dymek, komendant jarosławskiej policji,
dziś już mówi z całą pewnością: - Podejrzani policjanci zostaną odsunięci
od pracy.
GW
07.02.06r - czytamy:
Ryszard M., policjant z wydziału transportu w KWP w Rzeszowie, został zatrzymany przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Policji (policja w policji) na zlecenie łódzkiego Centralnego Biura Śledczego
- Jego zatrzymanie ma związek ze sprawą, którą prowadzi łódzkie CBŚ. Dotyczy ona legalizacji kradzionych samochodów i wyłudzenia odszkodowań. Sprawa jest bardzo skomplikowana, dlatego nie udzielamy szczegółowych informacji na ten temat - wyjaśnia Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Ryszard M. jest policjantem od 14 lat. Wcześniej pracował w komendzie w Stalowej Woli. - Jego zatrzymanie nie ma związku z jego pracą w policji, ale z wykonywaną funkcją biegłego sądowego z zakresu wyceny samochodów - wyjaśnia Dariusz Biel, komendant wojewódzki policji w Rzeszowie.
Komendant zawiesił policjanta w czynnościach. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Ryszard M. został aresztowany na dwa miesiące. - Muszę zbadać, czy popełnił jakieś wykroczenie w związku z pracą w policji. Jeżeli tak, wówczas będę mógł wszcząć postępowanie dyscyplinarne zmierzające do jego zwolnienia z pracy. Jeżeli sprawa nie dotyczy jego pracy w policję, wtedy muszę czekać na wyrok sądu - wyjaśnia Biel.
Warszawscy policjanci udokumentowali kolizję której nie było!? :-) (GW
26.01.06r)
W sierpniu 2004 r. dwa auta (dosyć drogie) miały zderzyć się na skrzyżowaniu ulic Gwiaździstej i Krasińskiego. Na miejscu zjawił się radiowóz ze stołecznej drogówki, a w nim dwóch doświadczonych policjantów. Sporządzili dokumentację, opisali w protokołach przebieg zderzenia i jego skutki. Niedługo po stłuczce firma ubezpieczeniowa wypłaciła odszkodowanie. Tyle tylko, że ta kolizja nie miała miejsca!
O tym, że policjanci potwierdzili nieprawdę w dokumentach dowiedzieli się jednak funkcjonariusze z Biura Spraw Wewnętrznych (policja w policji). Pomógł im biegły sądowy, specjalista od ruchu drogowego. Przeprowadził badania, z których bez żadnych wątpliwości wynikało, że opisana w protokołach policjantów kolizja nie mogła mieć miejsca. To wystarczyło.
We wtorek rano funkcjonariusze z BSW zatrzymali skorumpowanych policjantów. Z drogówki zdążyli się już przenieść do komendy na Ochocie. To dwaj sierżanci sztabowi, jeden ma 34 lata (w policji od 12 lat), drugi 37 (w policji od 15). Za przysługę każdy dostał po 900 zł. Teraz grozi im do 12 lat więzienia. Za wyłudzenie odszkodowania będą też odpowiadać uczestnicy kolizji drogowej.
Korupcja w pomorskiej policji
Zatrzymano 3 policjantów, podejrzanych o współpracę z mafią paliwową. Razem z nimi wpadł biznesmen, który przekazywał im łapówki. Funkcjonariusze pracowali w dwóch komendach - w Malborku i Kwidzynie.
Sprawa ma związek ze śledztwem krakowskiej prokuratury apelacyjnej, a dotyczącym mafii paliwowej. Zatrzymani funkcjonariusze ostrzegali paliwowych baronów o planowanych działaniach policji.
Cała trójka pracowała w wydziałach ruchu drogowego, a to pozwalało im m.in. na zabezpieczenia transportów z podrobionym paliwem, które przewożone było z miejsc jego produkcji do stacji benzynowych. Policjanci wiedzieli też, gdzie na drogach stoją kontrole Inspekcji Transportu Drogowego i z urzędów celnych (wówczas samochody kierowali na inną trasę).
Zatrzymani wzięli łącznie kilkadziesiąt tysięcy złotych łapówek. Wg naszych informacji to dopiero początek zatrzymań w policji - w najbliższych tygodniach w tej sprawie aresztowanych ma być jeszcze kilkunastu policjantów w całej Polsce.
Komendanci z
Warszawy posiedzą... (12.01.2006r)
Jedną z większych afery w których brali udział wyżsi urzędnicy policyjni
była tzw. bemowskiej ośmiornicy - korupcyjnej afery związanej z rejestracją kradzionych aut w bemowskim wydziale komunikacji.
Wyroki pięciu lat i pół roku więzienia dla byłego komendanta policji na Bemowie Marka W. i czterech lat dla byłego naczelnika wydziału komunikacji Jerzego C. są ostateczne. Sąd Najwyższy odrzucił
kasacje obrońców.
Sprawa dotyczy końca lat 90., gdy policja wykryła, iż w wydziale komunikacji na Bemowie zarejestrowano za łapówki kilkaset kradzionych aut. Dziesięć aktów oskarżenia (ostatni z marca 2004 r.) objęło w sumie ponad 30 osób, w tym urzędników i policjantów. W pierwszej z osądzonych spraw sąd skazał Marka W., byłego komendant miejscowej policji, za przyjęcie 40 tys. zł łapówki za zwolnienie z policyjnego "dołka" zatrzymanego złodzieja aut. Jerzy C. (wówczas naczelnik) był jednym z pośredników w przekazaniu tej łapówki.
Samego Jerzego C. czeka jeszcze główny proces - o przyjmowanie łapówek.
Ciekawostką jest, że wyszedł na wolność za w 2002 r.,za astronomiczną jak na miejskiego urzędnika kaucją - 350 tys. zł.
I tu mamy dowód korupcji w całym wymiarze (nie)sprawiedliwości - im więcej
ukradniesz tym krócej siedzisz. Oczywiście, ci co ukradli miliony wcale nie
siedzą. (no chyba że media sprawę wywęszą.
I teraz nie ma się co dziwić, że PiS powołuje
Skandal z egzaminami w szkole policyjnej.
Piotr Machajski 03-06-2005
Prokuratura Okręgowa w Warszawie przesłała do sądu akt oskarżenia przeciwko pięciorgu policjantów
Wszyscy byli pracownikami Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Rzecz dotyczy przekrętu, jaki miał miejsce na egzaminie dla kandydatów na funkcjonariuszy w lutym 2004 r. Jego motorem był mł.
insp. Andrzej K., znany przed laty wicenaczelnik stołecznej drogówki, ulubieniec mediów. W szkole w Legionowie był kierownikiem Zakładu Ruchu Drogowego.
Jak doszło do przestępstwa? Trzech młodych policjantów z drogówki najpierw oblało egzamin, a później poprawkę. Groziło im wydalenie ze służby. Wtedy nieoczekiwanie przyszedł im z pomocą Andrzej K. Namówił członków komisji na "powtórkę" egzaminu. Dlaczego to zrobił? Czy dostał za to pieniądze? W śledztwie nie udało się tego ustalić. Faktem jest, że po sprawdzeniu wyników egzaminu jeden z członków komisji zaprosił do pokoju trzech policjantów, którzy oblali test. Wręczył im nowe arkusze i podyktował odpowiedzi. Stare testy trafiły do kosza. I pewnie byłoby po sprawie, gdyby podartych kartek nie wyciągnął z kosza inny pracownik policyjnej akademii.
Wtedy wkroczyło Biuro Spraw Wewnętrznych (policja w policji) i prokuratura. Efekt - pięć osób na ławie oskarżonych (grozi im do pięciu lat więzienia) i kolejne śledztwa w toku. Na razie tylko jednej osobie udało się udowodnić przyjęcie łapówki. Instruktor Sławomir W. za łagodne traktowanie słuchaczy dostał... kilkadziesiąt butelek wódki. Jemu grozi do dziesięciu lat więzienia.
Wrocław: Obyczajowy skandal
w wrocławskiej policji (22 maja 2005)
9 policjantów zostało zawieszonych, w związku ze sprawą uprawiania seksu z 20-letnią kobietą na terenie jednej z komend. Komendant i zastępca jednostki zostali odwołani.
Monika zdaje właśnie maturę. Przez ponad dwa lata współpracowała z wrocławską policją. Oprócz donosów policjanci zażyczyli sobie obsługi seksualnej.
Monika: - Robiłam to, bo bałam się, że mnie zdradzą przed ludźmi, na których donosiłam.
Monika twierdzi, że w zamian za seks policjanci obiecywali jej pracę w policji: - Przychodziłam do nich wieczorami, gdy nie było szefów. Policjanci mówili, że ten komisariat to jak serialowy "13. posterunek", że mogą pić wódkę, sprowadzać sobie dziewczyny i nikt im nic za to nie zrobi.
Według Moniki o ekscesach wiedział nawet komendant komisariatu: - Zaprosił mnie kiedyś do siebie. Ironicznie spytał, czy dobrze się bawię z jego ludźmi. Proponował, że będzie mnie zabierał na imprezy.
Z czasem w seks imprezach brało udział coraz więcej osób. Monika podała prokuraturze nazwiska dziewięciu policjantów: - Kazali mi się rozbierać, dawali broń i musiałam chodzić nago po komisariacie. Czasem to fotografowali. Prokuratura ma te zdjęcia.
Decyzję w tej sprawie podjął Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu, Andrzej
Matejuk. Komendant i jego zastępca zostali odwołani za brak właściwego nadzoru nad podległymi policjantami. Natomiast dziewięciu funkcjonariuszy zawieszono za naruszenie etyki zawodowej - mówi Ryszard Zaręba z biura prasowego wrocławskiej policji.
Śledztwo prowadzi w tej sprawie wrocławska prokuratura. Jednak jak zaznacza jej rzecznik, na obecnym etapie śledztwa z materiałów nie wynika, by kobieta była przez funkcjonariuszy do czegokolwiek zmuszana.
Czy jest jeszcze w Polsce jakiś urząd władzy nieskorumpowany?
(20 maja
2005)
Kradzież narkotyków w łódzkim CBŚ, korupcja w poznańskiej policji, były komendant śląskiej policji podejrzany o związki z mafią paliwową - to przykłady z ostatnich miesięcy - funkcjonariusze z elitarnego Centralnego Biura Śledczego w Łodzi handlowali narkotykami, przejętymi od przestępców.
W sumie – jak udało się ustalić – z łódzkiego magazynu wyprowadzono 45 kg narkotyków. W kwietniu łódzka prokuratura poinformowała, że prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia ok. 20 kg kokainy. Na początku maja została powiadomiona, że z magazynu mogło zginąć około 24 kg heroiny. Okazało się, że zamiast narkotyku w magazynie przechowywano proszek do pieczenia.
Proceder był możliwy, bo źle funkcjonował system niszczenia narkotyków. Jeszcze jakiś czas temu narkotyki palono. Wówczas jednak nie było jasne, co tak naprawdę poszło z dymem. Teraz biały proszek niszczy się chemicznie. Taki proces pozwala sprawdzić, co to była za substancja.
Komendant główny Leszek Szreder zlecił więc kontrolę warunków przechowywania narkotyków we wszystkich komendach policji i oddziałach Centralnego Biura Śledczego, by sprawdzić czy narkotyki mogły ginąć także z placówek. Wkrótce ma także zostać wprowadzony nowy sposób przechowywania tego typu dowodów rzeczowych.
Zrobimy wszystko, aby osoby odpowiedzialne za tak patologiczną sytuację stanęły przed sądem – zapełnia rzecznik CBŚ Zbigniew
Matwiej.
Ale niestety łódzka afera to nie jedyna ujawniona w ostatnich miesiącach "patologiczna sytuacja" w policyjnych szeregach.
Najbardziej szokują jednak wysocy funkcjonariusze łamiący prawo, jak np. podejrzany o kontakty z mafią Mieczysław
Kluk, były szef śląskiej policji, czy były komendant główny Antoni
Kowalczyk, który zasiadł na ławie oskarżonych za składanie fałszywych zeznań.
O tym, że sytuacja w policji jest bardzo zła – przyznają sami funkcjonariusze.
Jestem zażenowany. Rodzina pyta się mnie, jak mogę pracować w policji - mówi policjant chcący zachować anonimowość. Ludzie tracą do mnie szacunek. Pracuję za marne grosze Chronię tyłki moich przełożonych, którzy Bóg wie, w jakie afery są uwikłani. Zastanawiam się nad odejściem z policji. To traci sens.
niby skandal w zamojskiej policji
(15 maja)
W Zamościu głośno o zdjęciach roznegliżowanej kobiety. Akt wywołał tyle zamieszania,
ponieważ fotografię zrobiono w tamtejszej komendzie policji. Zdjęcia trafiły nawet do resortu sprawiedliwości, ale w komendzie wojewódzkiej w Lublinie bagatelizują sprawę.
Wszak to żadne przestępstwo – podkreśla Wójtowicz. To można rozpatrywać tylko w kwestii zachowania etycznego. Ponadto to nie są zdjęcia pornograficzne – dodaje rzecznik. To akty. A i komendant nie ma czasu na zajmowanie się głupotami...
Pabianice: Biznesmeni dawali, policjanci brali
(11 stycznia 2005)
Afera korupcyjna w podłódzkich Pabianicach. Były komendant miejscowej policji i jego zastępca zostali zatrzymani przez policję za branie łapówek. Wśród zatrzymanych są także miejscowi przedsiębiorcy. W sumie osiem osób.
Funkcjonariusze policji są dodatkowo podejrzewani o niszczenie i fałszowanie dokumentacji służbowej w zamian za odstąpienie od czynności służbowych - mówi rzecznik łódzkiej policji, Witold
Kozicki.
Policjanci przymykali oko na przestępstwa drogowe przedsiębiorców i umarzali śledztwa.
Oprócz byłych szefów pabianickiej policji, wśród zatrzymanych są przedsiębiorcy wręczający łapówki oraz były policjant zamieszany w wyłudzenia odszkodowań komunikacyjnych. W sumie 8 osób.
Z komendy policji „wyparowało” paliwo
(5 stycznia 2005)
Paliwo o wartości 26 tys. zł "wyparowało" z miejskiej komendy policji w Piotrkowie Trybunalskim. Zatrzymano magazyniera i odwołano szefa komendy miejskiej policji w Piotrkowie za brak nadzoru nad pracą jednostki.
Sprawa wyszła na jaw po tym, gdy szef wojewódzki policji zarządził okresową inwentaryzację paliwa i smarów w magazynach na terenie całego łódzkiego garnizonu policji.
Kraków: Policjant współpracował z bandytami
(9 stycznia 2005)
37-letni policjant z Krakowa, który działał w gangu złodziei samochodów, został zatrzymany przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Małopolskiej Komendy Wojewódzkiej.
Aspirant z 14-letnim stażem pracy w policji był przez kilka miesięcy obserwowany przez pracowników Biura Spraw Wewnętrznych, tzw. policji w policji. Kiedy w ubiegłym roku funkcjonariusze rozbili jeden z gangów złodziei samochodów, okazało się, że mógł z nimi współpracować jeden z policjantów.
Maciej H. - jak udało się ustalić RMF – nie tylko kradł i pomagał ukrywać skradzione auta, ale także brał udział w wymuszaniu haraczy. Właścicielom, którzy nie chcieli zapłacić okupu, grożono spaleniem samochodu. Aspiranta zatrzymano nad ranem w jego domu.
Zostanie także wyrzucony z policji. Grozi mu do 8 lat więzienia.
"Poleciał głowy" komendanta i zastępcy z
Rzeszowskiej komendy. (Dorota Wilk 19-12-2004)
Przy zakupie budynku dla leskich policjantów doszło do nadużyć - uznała przemyska prokuratura, która wszczęła śledztwo w sprawie niegospodarności w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
. Prokuratura przez rok będzie ustalała kto jest winny nieuzasadnionemu wydaniu z kasy KWP w Rzeszowie kilkuset tysięcy złotych za zakup budynku dla policji w Lesku. - Musimy przesłuchać pół komendy wojewódzkiej policji w Rzeszowie. Głównie pracowników pionu inwestycyjnego, ale także poprzednie kierownictwo komendy - zapowiada Adam
Kownacki, zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu.
Budynek dla leskich policjantów KWP w Rzeszowie kupiła dwa lata temu razem z działką. Zapłaciła za to 380 tys. zł. Kolejne 100 tys. wydała na dokumentację techniczną. Okazało się potem, że do nowego budynku policjanci się nie przeprowadzą, bo nie nadaje się do użytku. Jest za mały, a przez działkę, na której stoi, przebiega droga służebna. - Nikt przed zakupem tego nie sprawdził. Nie przeprowadził analizy ekonomicznej i technicznej przydatności obiektu. Zrobiono to dopiero po fakcie, czyli po podpisaniu umów i dokonaniu transakcji. Wskazuje to na daleko idące zaniedbania - wyjaśnia
Kownacki. Prokuratura chce ustalić, kto z ówczesnego kierownictwa KWP w Rzeszowie odpowiada za tę niegospodarność.
Sprawę do prokuratury skierował w październiku tego roku obecny komendant wojewódzki policji Dariusz Biel. Dostał on protokół z kontroli Komendy Głównej Policji. Wykazała ona, że wydanie pieniędzy na ten zakup było niezgodne z ustawą o zamówieniach publicznych oraz że dochodziło do poświadczenia nieprawdy w dokumentach przez poprzednie kierownictwo komendy. Obiekt został kupiony, gdy szefem policjantów na Podkarpaciu był Józef Jedynak.
Jedynak podał się do dymisji latem tego roku.
Podobna afera wyszła na jaw afera z budową nowej komendy policji w Sanoku, na której policja straciła
jeszcze większą kasę. Ówczesny zastępca Jedynaka Jan P. jest podejrzanym w tej sprawie.
Jasne, że to tylko losowo wybrane afery dot. policji.
Redakcja nie ma czasu i możliwości na opisywaniu
wszystkiego, ale prosimy czytelników o przesyłanie ciekawszych spraw i wpadek
policjantów.
Policjant rozpyta o sędziego?
[za Rzeczpospolitą]
Całą procedurę zbierania informacji o kandydacie na sędziego, przewidzianą w ustawie - Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. nr 269, poz. 2678), uruchamia minister sprawiedliwości. Na jego wniosek komendant wojewódzki policji zarządza zebranie materiałów w trakcie wywiadu środowiskowego
o kandydacie, a głównie dane o przestrzeganiu, lub nie przez kandydata prawa
(m.in. mandaty), kontakty ze światem przestępczym, nałogi, uzależnieniach (alkohol, środki odurzające czy substancje
psychotropowe), sytuacja rodzinna i stan zdrowia - o takie m.in. sprawy pytają policjanci sąsiadów kandydatów na sędziów.
W wykazie mogą się też znaleźć inne spostrzeżenia, jeśli mają istotne znaczenie dla oceny nieskazitelności charakteru kandydata.
...heee, i wreszcie policjant będzie mógł powiedzieć prawdę na temat sędziego.
Tylko czy będzie miał odwagę? I czy napisana prawda o prawniku nie
zaszkodzi mu? A kto sprawdzi policjanta, czy napisał prawdę? - inny sędzia?...
i mamy zamknięte koło...
Stołeczną policję zżera korupcja? PAP za "Życiem Warszawy"
W ostatnich miesiącach w Warszawie złapano 10 funkcjonariuszy, którzy sprzedawali bandytom wiadomości. Według informacji "Życia Warszawy", to tylko wierzchołek góry lodowej.
Do pierwszych zatrzymań - jak pisze "Życie Warszawy" - doszło na początku października. Biuro Spraw Wewnętrznych ujęło wtedy trzech oficerów Stołecznego Stanowiska Kierowania. To miejsce, gdzie trafiają informacje o wszystkich zaplanowanych na dany dzień akcjach czy rozlokowaniu patroli. Właśnie takiej wiedzy potrzebowali złodzieje samochodów i członkowie największych zorganizowanych band.
Niedługo potem wpadł policjant z Żoliborza, który pomagał bandytom. Jednak ostatnie zatrzymanie przed tygodniem zmroziło stróżów prawa. 34-letni sierżant sztabowy Tomasz W. z sekcji kryminalnej komendy przy ul. Żeromskiego (służący w policji od 11 lat) próbował stworzyć swoją siatkę handlarzy narkotyków. Przekazywał też przestępcom ważne dla nich informacje. Dzięki zeznaniom skruszonych przestępców i podsłuchom telefonicznym trafiono na ślad korupcji policjantów wysokiego szczebla. Stróże prawa sprawdzali, co o konkretnych gangsterach wiedzą ich koledzy i kryli niektóre przestępstwa. Bandyci płacili swoim "pieskom" (tak nazywa się skorumpowanych) od kilkuset do kilku tysięcy złotych za informację.
- Mogę tylko powiedzieć, że sprawa jest bardzo poważna, planujemy zatrzymania i postawienie zarzutów kolejnym osobom, także funkcjonariuszom, nie mogę nic na jej temat zdradzić - twierdzi
naczelnik wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Podwójna
moralność i podwójne standardy UB-ekistanu.
Kapuś Tomasz Markiewicz - ksywa Abdul . W imieniu CBŚ Kraków kierował gangiem złodziei z ul . Radziwiłłowskiej .
Kolejne
strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - dowody debilizmu prawnego i
prokuratorskiego funkcjonariuszy którzy jakimś cudem podobno ukończyli
prawo...
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Oszustwa
polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków,
czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie -
stale uzupełniany cykl: POLITYKA WłADZA PIENIąDZ
Policyjne
afery - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
oszustwa
komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków,
którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie
mają obowiązujące PRAWO
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Janusz Górzyński, Zygmunt Jan Prusiński, Mariusz Pogorzelec, Zygfryd Wilk, Grzegorz Bentkowski i SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.