opublikowano: 26-10-2010
Dziennikarze są stale skazywani za zniesławienie. Trybunał Konstytucyjny udaje że bada, czy przepisy kk. dot. zniesławienia są zgodne z konstytucją RP.
Wiadomo, że udający Bogów
sędziowie są bardzo uczuleni na krytykę prasową. Wiadomo też, że przepisy Kodeksu
Karnego o zniesławieniu ograniczają nadmiernie wolności prasy, i
są one sprzeczne z artykułem 10
Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Wszystkie cywilizowane kraje
odchodzą od stalinowskich metod karnego postępowania o zniesławienie -
wszyscy, ale nie polscy sędziowie.
Po co kolejny raz sędziowie Trybunału robią z siebie zacofanych schizofreników?
Istotne w sprawie jest też zapytanie: czy ochrona dobrego imienia,
uzasadnia uznanie zniesławienia za przestępstwo i karanie za nie nawet więzieniem
- gdy zarzuty dziennikarzy są prawdziwe?
I ogólnie: Czy należy karać za zniesławienie
w sądzie karnym?
Odpowiada jeszcze "stary Trybunał" pod przywództwem nawiedzonego
"boskiego" Marka
Henryka Safjana.
Pytanie zadał Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe. Wątpliwości
powziął sędzia Marcin Stażewski, który rozpatrywał wnioski gdańskiej
Prokuratury Okręgowej w sprawie o zniesławienie, jakiego mieli się dopuścić
dziennikarze: Bianka Mikołajewska z "Polityki" i Maciej Samcik z
"Gazety Wyborczej". Opublikowali oni artykuły na temat niejasnych
stron funkcjonowania systemu spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych
i ich powiązań z politykami. Do tej sprawy ściganej z oskarżenia prywatnego
włączyła się prokuratura i wystąpiła do sądu o zwolnienie dziennikarzy z
tajemnicy zawodowej.
Sąd Rejonowy w Gdańsku skierował do Trybunału
pytanie: czy przepisy kodeksu karnego, dotyczące zniesławienia, są zgodne
z konstytucyjnymi gwarancjami wolności słowa i wolności prasy. W ocenie sądu
przepisy te w sposób niedopuszczalny ingerują w sferę swobody wypowiedzi,
gdyż penalizują większość wypowiedzi o charakterze pejoratywnym, czy niepochlebnym.
Art. 212 Kodeksu karnego stanowi, że "kto pomawia
inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę
organizacyjną nie mającą osobowości prawnej, o takie postępowanie lub właściwości,
które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę
zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności,
podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do
roku".
W przypadku dziennikarzy maksymalna kara to dwa lata więzienia.
Zdaniem sędziego Stażewskiego przed rozpoznaniem wniosku prokuratury trzeba rozstrzygnąć konstytucyjność przepisów o zniesławieniu. W jego ocenie zbyt ostro, jak na standardy demokratyczne, ingerują one w sferę swobody wypowiedzi. Przewidują bowiem karalność za większość wypowiedzi niepochlebnych, pejoratywnych, a to niejednokrotnie są tylko spory. A wiadomo, za pochlebstwa nikt się nie gniewa, nawet jeśli są one nieprawdziwe.
Istotne jest, że zgodnie z kodeksem karnym, sam fakt powiedzenia
publicznej
prawdy typu:" X ma kochankę Y", nie zwalnia od odpowiedzialności za
zniesławienie. Trudno dopatrzyć się społecznie uzasadnionego interesu w rozgłaszaniu
takiej informacji (sytuacja podpada pod art. 213), chyba że chodziłoby np. o
polityka, który pryncypialnie broni tradycyjnego modelu rodziny.
Zdaniem sędziego przepisy o zniesławieniu za bardzo ogólnie określają zniesławienie.
Prawo mówienia rzeczy prawdziwych - które powinno być zasadą - staje się więc wyjątkiem, gdyż nie wiemy, czy sędzia (ex post) dopatrzy się
uzasadnienia dla takiej wypowiedzi, która "służy obronie społecznie
uzasadnionego interesu".
Zdaniem Stażewskiego sam fakt wykazania prawdziwości
zarzutu (tzw. dowód prawdy) powinien zwalniać z odpowiedzialności karnej,
ponieważ tak jest w logice i powinno być w sądach.
W ocenie Sąd Rejonowego w Gdańsku, regulacja prawna może
prowadzić do sytuacji, w której wolność prasy stanie się iluzoryczna,
ponieważ nie obejmuje wolności wyrażania krytycznych poglądów i ocen.
Jednak Trybunał
Konstytucyjny nie dopatrzył się niekonstytucyjności przepisów karnych o
zniesławieniu, w szczególności w mediach. Trzech spośród dwunastu sędziów
zgłosiło zdania odrębne (prezes Marek Safjan, Ewa Łętowska i Mirosław
Wyrzykowski). TK ostatnio często krytykowany prze media i Rząd za swą
stronniczość, dyplomatycznie uznał, że
przepis Kodeksu karnego, nakazujący prokuraturze ścigać znieważenie
funkcjonariusza publicznego, które miało miejsce poza czasem wykonywania
przez niego obowiązków służbowych, jest sprzeczny z konstytucją.
Kolejny raz nieprecyzyjnie (dowód schizofrenii?) stwierdził, że uruchomienie odpowiedzialności karnej na
podstawie oskarżenia publicznego jedynie z powodu tego, że wypowiedź
znieważająca (w tym przypadku chodziło o znieważenie funkcjonariusza w liście do osoby
trzeciej) pozostaje w związku z czynnościami służbowymi, może prowadzić
do naruszenia wolności debaty publicznej w państwie demokratycznym.
Nawet i takie niezgodne z
prawem unijnym rozstrzygnięcie Trybunału będzie miało
znaczenie dla wielu spraw o zniesławienie, które toczą się m.in. przeciw
dziennikarzom.
Fakty:
A chodzi o
Andrzeja Marka i Mariana Maciejewskiego, których sprawy są w Trybunale.
Andrzej Marek, redaktor czasopisma
"Wieści Polickie", został w listopadzie 2002 r. skazany za pomówienie
w swoich artykułach gminnego urzędnika. Marek krytycznie opisał działalność
naczelnika wydziału promocji gminy i podał, że prowadzi on prywatną
agencję reklamową. Sądy wszystkich instancji utrzymały wyrok skazujący
na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu i nakazały przeproszenie urzędnika.
Kiedy Marek odmówił przeprosin, sąd nakazał wykonanie kary. Wykonanie to
zostało wstrzymane po złożeniu skargi konstytucyjnej.
W kwietniu 2004 roku Sąd Rejonowy w Brzegu skazał redaktora dolnośląskiej "Gazety Wyborczej" Mariana Maciejewskiego na blisko 3 tys. zł grzywny za zniesławienie pracowników Sądu Okręgowego we Wrocławiu i Sądu Rejonowego oraz jednego z prokuratorów. Za zniesławiające sąd uznał użyte w artykule "Fałszywe spojrzenie wrocławskiej Temidy" określenia "mafijny układ prokuratorsko- sędziowski" i "złodzieje w wymiarze sprawiedliwości". Wyrok utrzymał Sąd Okręgowy w Opolu.
W wielu przypadkach za wyrokami karnymi idą powództwa cywilne. Tak było w przypadku olsztyńskiego dziennikarza Zenona Złakowskiego. Skazany został na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata za zniesławienie sędzi Małgorzaty Jurczyńskiej w książce o "Solidarności". Zgodził się przeprosić Jurczyńską i wydać erratę do książki. Sędzia zażądała jednak 50 tys. zł zadośćuczynienia z powództwa cywilnego.
40 tys. zł miała zapłacić była dziennikarka "Życia Warszawy" Edyta Żyła, autorka cyklu artykułów o majątku b. wiceprezes spółki Ratusz-Wilanów, Beacie Bilińskiej-Yildiz. Na karę 13 tys. złotych zostali skazani dziennikarze "7 dni Kalisza" - Ewa Bąkowska i Krzysztof Ścisły - którzy w dwóch artykułach opisali, jak miejscowy sędzia potrącił w wypadku drogowym obywatela Szwecji.
Pomówiony poczuł się też prezydent Jeleniej Góry Józef Kusiak, który wytoczył sprawę dziennikarzowi "Słowa Polskiego". Wiceprezydent Konina Józef Szymczak wytoczył proces "Przeglądowi Konińskiemu", która opisała zakup przez Dom Kultury w Koninie albumów o tym mieście, wydawanych przez wydawnictwo należące do rodziny byłego wiceprezydenta miasta.
Fundacja Helsińska przypomina, że z tego samego
paragrafu 212 Kodeksu zostali także skazani: funkcjonariusz Straży
Granicznej Grzegorz B. za zniesławienie przełożonego (na 6 miesięcy w
zawieszeniu na 3 lata) oraz Andrzej Lepper - na rok i trzy miesiące więzienia
w zawieszeniu na 5 lat i 20 tys. grzywny za pomówienie z trybuny sejmowej o
korupcję i związki ze światem przestępczym pięciu polityków PO i SLD.
Przepisy karne dotyczące zniesławienia od kilku lat krytykują środowiska
dziennikarskie. Zarzucają, że zwłaszcza groźba kary więzienia (do samego
ukarania bezwzględną karą więzienia dochodzi bardzo sporadycznie, a w
stosunku do dziennikarzy prawie w ogóle) wpływa paraliżująco na
dziennikarzy. Przytacza się wypracowane w Europie pojęcie tzw. mrożącego
skutku, gdy z obawy przed odpowiedzialnością karną dziennikarze mogą unikać
poruszania drażliwych tematów i wyrażania niepochlebnych ocen.
Przepisy te były krytykowane, zanim powstały, uważany zresztą za liberalny obecny kodeks karny akurat dla mediów nie jest łaskawy. Swego czasu np. posłanka Julia Pitera (PO) przedstawiła pomysł swoistego immunitetu dla dziennikarzy. Często podnoszono, że przepisy te służą do zwalczania politycznych przeciwników i kneblowania mediów.
- Przepisy te odnoszą się do wszystkich i chronią zagwarantowaną w art.
30 konstytucji godność człowieka, która jest źródłem innych praw - podkreślali
prokurator Przemysław Piątek i przedstawiciel Sejmu poseł Wojciech Szarama (
PiS). Ich zdaniem odpowiedzialność cywilna nie wystarczy. Może wprawdzie
zapewnić naprawienie krzywdy, ale nie ma mocy, skuteczności niezbędnej do
zapobiegania zniesławieniom.
za Gazeta Prawna
Postulaty usunięcia przepisów karnych o zniesławienia odżywały co jakiś
czas, zwłaszcza gdy sądy po nie sięgały.
I Tak:
> W kwietniu 2004 r. brzeski Sąd Rejonowy skazał Mariana Maciejewskiego,
redaktora dolnośląskiej " GW", na grzywnę za pomówienie pracowników
dwóch wrocławskich sądów i prokuratora. Za zniesławiające uznał określenia
"mafijny układ prokuratorsko-sędziowski" i "złodzieje w
wymiarze sprawiedliwości".
> Grzegorz B., pracownik Straży Granicznej, został oskarżony o zniesławienie
za to, że skierował trzy skargi do Ministerstwa Obrony Narodowej na przełożonego.
Sąd w Kamiennej Górze skazał go (21 września 2005 r.) na 6 miesięcy więzienia
w zawieszeniu oraz 1000 zł grzywny. Sąd drugiej instancji wyrok utrzymał.
> Bodaj najgłośniejsza okazała się sprawa Andrzeja Marka, redaktora
"Wieści Polickich", o pomówienie w serii artykułów miejskiego urzędnika.
W 2002 r. skazany został na 3 miesiące więzienia w zawieszeniu. Nie przeprosił
jednak urzędnika, sąd więc odwiesił mu karę więzienia. Nie pomogła nawet
kasacja rzecznika praw obywatelskich, który powoływał się na orzecznictwo
Strasburga (ta sprawa jest też w TK).
Wypowiedzi:
Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy
Polskich
MICHAŁ SADOWSKI
Już samo sformułowanie "więzienie za słowo" nie
przystaje do współczesności. Faktem jest, że zdarza się, iż
dziennikarze w swojej pracy naruszają dobra osobiste różnych osób
czy instytucji. W tych sprawach jednak wystarczyłby szybki, sprawny
proces cywilny i wysokie odszkodowania. Byłaby to wystarczająca i
dotkliwa kara za zniesławienie.
prof. Zbigniew Hołda, Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Uważam, że przepisy kodeksu karnego o pomówieniach (art. 212 i 213
k. k.) są niekonstytucyjne. Jestem zdania, że w tych sprawach
wystarczyłby proces cywilny. To byłby właściwy kompromis między
wolnością słowa a ochroną czci osoby pomawianej. Państwo otworzyło
pokrzywdzonemu obywatelowi drogę do sądu cywilnego i to wystarcza.
JANUSZ KOCHANOWSKI, rzecznik praw obywatelskich
Podstawowymi zasadami są wolność wypowiedzi i wolność słowa. Ważne
jest, by były one ograniczone standardami wypracowanymi przez samo środowisko
dziennikarskie. Poza wolnością mamy jednak jeszcze cześć, dobro,
honor. To wartości bezcenne dla każdego z nas. Państwo musi chronić
osoby, które uważają, że ich wartości naruszono. Droga karna w
takich sprawach jest więc usprawiedliwiona.
prof. Piotr Kruszyński, Uniwersytet Warszawski
W praworządnym państwie wolność słowa to zasada fundamentalna.
Jeśli ktoś pomówi kogoś nieprawdziwie, to powinien za to odpowiedzieć.
Uważam jednak, że wystarczy kara grzywny lub ograniczenia wolności.
Zagrożenie więzieniem jest w takich sprawach na wyrost. Jestem za
odpowiedzialnością karną, ale z racjonalnym zagrożeniem.
Za www.Rzeczpospolita.pl
„Wzywamy polski wymiar sprawiedliwości o nie stosowanie kary więzienia na podstawie artykułu 212. W przeciwnym wypadku artykuł ten może sparaliżować debatę publiczną w Polsce.” – dodali Reporterzy bez Granic.
Reporterzy bez
Granic bronią uwięzionych dziennikarzy i wolności prasy na świecie, to jest
prawa do informowania i bycia informowanym, zgodnie z artykułem 19 Powszechnej
Deklaracji Praw Człowieka. Reporterzy bez Granic mają dziewięć sekcji
narodowych (Niemcy, Austria, Belgia, Kanada, Hiszpania, Francja, Szwajcaria,
Szwecja i Włochy), przedstawicielstwa w Abidżanie, Bangkoku, Londynie,
Moskwie, Nowym Jorku, Tokio i Waszyngtonie oraz korespondentów w ponad stu
dwudziestu krajach.
Reporterzy bez Granic - Polska jest złym uczniem UE
Zdaniem Ewy Łętowskiej prawdziwy zarzut przedstawiony za pośrednictwem mediów z reguły uznawać należy za uczyniony w obronie społecznie uzasadnionego interesu. Wolność prasy to fundament demokratycznego społeczeństwa: umożliwia pluralistyczną dyskusję publiczną, obieg informacji, utrudnia manipulacje prawem i jego stosowaniem, służy przejrzystości w życiu publicznym. Chodzi więc o to, by w imię ochrony jednostki (czci, prywatności) nie doprowadzić do zamrożenia debaty społecznej i milczenia mediów o niektórych zjawiskach. Zdaniem prof. Łętowskiej ewidentną słabością obecnych regulacji jest brak wyróżnienia wypowiedzi medialnych spośród publicznych oraz takie samo potraktowanie ochrony osób publicznych i zwykłych.
Marek Safjan wskazał w swym zdaniu odrębnym, że wszelkie instrumenty limitujące wolność słowa muszą odwoływać się do jednoznacznych kryteriów. Przepisy o zniesławieniu nie uwzględniają ukształtowanego od lat orzecznictwa europejskiego, że informacja prawdziwa, odnosząca się zwłaszcza do osób sprawujących funkcje publiczne, nie podlega dalszemu wartościowaniu. Przewidziana przez polskie prawo karne konieczność sięgania po dodatkowe kryteria dla usprawiedliwienia podania takich prawdziwych informacji, zagraża wolności debaty publicznej.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest ostateczny (sygn. P 10/06).
Prawnicy i politycy, tak jak Trybunał, różnią się w opiniach, czy prokurator powinien ścigać za zniesławienie.
Wypowiedzi:
prof. Zbigniew Hołda,Uniwersytet Jagielloński, Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Szanuję wyroki TK. Zgadzam się też, że konstytucja służy zarówno ochronie wolności prasy, jak i godności człowieka. Moim zdaniem w sprawach o zniesławienie wystarczyłby jednak proces cywilny. Nie przekonują mnie argumenty, że chociaż taka kara jest, sędziowie z niej nie korzystają. Trzeba patrzeć na symboliczny wymiar kary, a ten jest jednoznaczny. Dziennikarz pojawia się na sali rozpraw jako oskarżony, a do sądu trafia w jego sprawie akt oskarżenia, nie pozew.
prof. Jacek Sobczak, sędzia Sądu Najwyższego
Rozstrzygnięcie TK mieści się w granicach wyznaczonych przez europejską konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Polska nie jest jedynym państwem, w którym zniesławienie przez dziennikarza pociąga za sobą karę. Poszukiwanie odpowiedzialności jedynie na drodze cywilnej może się okazać niewystarczające. Nie znam przypadków, aby sąd skazał dziennikarza na pozbawienie wolności. Dziennikarze muszą pamiętać, że wolność prasy nie oznacza dowolności.
Cezary Grabarczyk (PO),przewodniczący Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka
Trzeba jak najszybciej zmienić przepisy, aby żaden dziennikarz nie mógł zostać skazany na więzienie za słowa. Lepszym rozwiązaniem jest przyspieszenie postępowania na gruncie cywilnym. Można to osiągnąć przez nałożenie na dziennikarza obowiązku przedstawienia dowodów już w odpowiedzi na pozew osoby, której dobre imię zostało naruszone. Pod rygorem pominięcia ich w późniejszym procesie. Jeśli dziennikarze nie będą mieli dowodów, zapłacą wysokie odszkodowania.
Wojciech Piotr Szarama(PiS),przewodniczący Sejmowej Komisji Ustawodawczej
Te przepisy dotyczą dziennikarzy w niewielkim stopniu i nie służą do ich karania. Są bowiem bardzo potrzebne do ochrony prywatności zwykłych osób. Jak pokazują ostatnie lata, były rzadko stosowane w stosunku do dziennikarzy. Jeśli już, to postępowanie najczęściej kończy się zobowiązaniem do oficjalnego przeproszenia pokrzywdzonego albo zapłacenia grzywny. Co innego, jeśli ktoś odmówiłby wykonania takiego wyroku, wtedy sąd teoretycznie może sięgnąć nawet po karę więzienia.
Ryszard Kalisz (SLD), wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Ustawodawczej
Karanie dziennikarzy za słowa oznacza koniec swobody myśli i wolności słowa. Te przepisy w równej mierze mogą być wykorzystywane w stosunku do polityków i ich pochopnych wypowiedzi podczas publicznych debat. Moim zdaniem osoba publiczna, która wybiera drogę karną sama wystawia sobie świadectwo. Przecież tego samego można dochodzić w postępowaniu cywilnym. Można w ten sposób rozstrzygnąć sprawę, ale bez zagrożenia więzieniem
za www.Rzeczpospolita.pl
Przypominamy:
ZNIESŁAWIENIE:
Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną o
postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii
publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego
stanowiska, zawodu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo
więzienia do roku. Jeżeli ww. czynu dopuszczono się w mediach, kara
więzienia może sięgać 2 lat (art. 212 kodeksu karnego).
WYŁĄCZENIA:
Nie ma zniesławienia, jeżeli zarzut uczyniony niepublicznie jest
prawdziwy. Nie popełnia też tego przestępstwa, kto publicznie podnosi
lub rozgłasza prawdziwy zarzut służący obronie społecznie
uzasadnionego interesu; ale jeżeli zarzut dotyczy życia prywatnego lub
rodzinnego, tzw. dowód prawdy może być przeprowadzony tylko wtedy,
gdy ma zapobiec niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia człowieka
albo demoralizacji małoletniego (art. 213 k.k.).
Podobne tematy:
RAPORT
O STANIE SĄDOWNICTWA POLSKIEGO
czyli "SIEDEM GRZECHÓW GŁÓWNYCH ORGANÓW SPRAWIEDLIWOŚCI"
Podobne tematy znajdziesz w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.