opublikowano: 26-10-2010
Z uwagi na fakty prześladowania mojej dziennikarskiej działalności z powodu zamieszczanych krytycznych artykułów na stronach www.aferyprawa.com o nieetycznych wyrokach sędziów i nieproceduralnych postępowaniach prokuratorów, pozwoliłem sobie przedstawić artykuł Profesora Bronisława Ziemianina zamieszczony w Rzeczpospolitej w dniu 10.03.2006r.
Zacznę od końcowego sformułowania:
Wyrok można kwestionować!!!
Trzeba też przeciwstawiać się kategorycznie mitowi, jakoby krytyka wyroków sądowych godziła w niezawisłość sędziowską. Są to dwie różne kwestie. Niezawisłość oznacza tylko tyle, że nikt nie może nakazać sędziemu, który rozstrzyga daną sprawę, by orzekł w określony sposób. Krytyka wyroku zaś jest przewidziana w samych przepisach proceduralnych. Każda ze stron ma mianowicie prawo odwołać się od wyroku do sądu drugiej (czy nawet trzeciej) instancji i kwestionować zawarte w nim rozstrzygnięcie. Poza tym wyroki poddawane są krytyce w publikacjach naukowych oraz w glosach. Nie mogą również być wolne od krytyki prasowej. Wbrew pozorom, z faktu, że wyroki prawomocne podlegają przymusowemu wykonaniu, wcale nie wynika, iż nie wolno ich krytykować. Należy jedynie dbać o to, by krytyka miała charakter rzeczowy.
i jego uzasadnienie:
Potrzebne właściwe stosowanie
Troska o jakość prawa jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym jego skuteczności. Żadne prawo nie działa bowiem samoczynnie - musi być właściwie stosowane przez organy państwa, zwłaszcza zaś przez sądy. Doświadczeni prawnicy dobrze wiedzą, że nawet zła ustawa może być skuteczna, jeżeli będzie stosowana przez dobrego sędziego. Z kolei zły sędzia nie zrobi dobrego użytku nawet z najlepszej ustawy. Dlatego też daleko idących zmian wymaga nie tylko procedura tworzenia prawa, lecz także jego stosowania.
Przede wszystkim od kandydatów na sędziów należy wymagać nie tylko znajomości prawa, lecz także wiedzy z innych dziedzin nauki, zwłaszcza ekonomii, teorii zarządzania, rachunkowości, socjologii, psychologii, sztuki prowadzenia negocjacji itp. Prawnik, który nie ma ogólniejszego wykształcenia, lecz zna jedynie normy prawne, jest w istocie biedną istotą, nie rozumie bowiem ludzi, których problemy ma rozstrzygać. Nigdy nie będzie dobrym sędzią. Jeżeli nim został, powinien szybko zmienić zawód dla dobra wymiaru sprawiedliwości.
Niezmiernie ważne jest zniesienie gwarancji stałego zatrudnienia sędziego. Jak każdy inny pracownik państwowy, powinien on podlegać okresowym ocenom z punktu widzenia kwalifikacji zawodowych i moralnych. Ocen takich mogłyby dokonywać odpowiednie składy orzekające Sądu Najwyższego. Negatywna ocena kwalifikacji zawodowych lub moralnych sędziego powinna go eliminować z zawodu. Korzyści z jego zatrudnienia są bowiem niższe niż szkody, jakie może on wyrządzić państwu wadliwymi wyrokami.
...do przemyślenia czytelnikom.
Logiczne, że taki pogląd dot. weryfikacji urzędników państwowych jest
popierany przez Stowarzyszenie Ochrony Praw Obywatelskich jak i całą redakcję
czasopisma.
Tu artykuł w całości:
Pęcznieją przeto dzienniki ustaw, zadrukowuje się tekstami prawnymi coraz więcej papieru, a efekt tego jest niewielki lub żaden. Jakość ustaw jest bowiem bardzo zła, niektóre z nich zaś są zupełnie zbędne. Posłowie jednak się tym nie przejmują. Wyznają wszak zasadę: "Im więcej ustaw, tym większy powód do chwały, oznacza to bowiem, że Sejm jest pracowity".
Wiele zbędnych decyzji
Czas już najwyższy, by posłowie zrozumieli, że prawo nie jest lekarstwem na wszystko, przeciwnie - jego nadmiar prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem, zwiększa koszty utrzymania aparatu państwowego, zmniejsza swobodę działania i kreatywność obywateli, premiuje konformizm, mnoży sprawy sądowe itp. Podejmując decyzje prawotwórcze, Sejm powinien więc mieć na uwadze trafne ze wszech miar twierdzenie P. F. Druckera: "Jedną z ważnych decyzji jest niepodejmowanie żadnej decyzji". Dobry lekarz - zdaniem tego myśliciela - nie wykonuje zbędnych operacji, skuteczny człowiek zaś nie podejmuje zbędnych decyzji ("Myśl przewodnia Druckera", Warszawa 2002).
Prawo jest bez wątpienia ważnym regulatorem stosunków społecznych, ale nie jedynym. Istotną rolę w życiu społecznym odgrywają także normy pozaprawne (moralne, obyczajowe, religijne, techniczne, społeczne). Nie stoi wprawdzie za nimi przymus państwowy, ale są one mocno zakorzenione w świadomości obywateli, mają więc dla nich dużą siłę motywacyjną. Nie mogą przeto być pomijane ani w tworzeniu, ani w stosowaniu prawa. Tymczasem prawo stanowione przez Sejm pozostaje nierzadko w jawnej sprzeczności z normami pozaprawnymi. Dlatego też nie cieszy się uznaniem społecznym i nie jest skuteczne.
Dlaczego niski prestiż
Skuteczność prawa zależy nie tylko od jego treści, lecz także od autorytetu organu prawotwórczego. Polski Sejm nie cieszy się dużym autorytetem. Wskazują na to liczne badania naukowe i sondaże socjologiczne. Przyczyny tego stanu rzeczy leżą głównie w niskim poziomie kwalifikacji zawodowych i moralnych znacznej grupy posłów, kryminalnej przeszłości wielu z nich, wadliwej organizacji pracy Sejmu. Patologię tę można usunąć tylko przez zmianę ordynacji wyborczej oraz nowelizację regulaminu izby.
Parlament powinien być miejscem dobrze zorganizowanej, twórczej i kulturalnej pracy posłów. Polski Sejm zaś nie spełnia tych wymagań. Posłowie nie zachowują należytej dyscypliny obrad, ich przemówienia nie zmierzają z reguły do rozwiązania problemu, lecz są obliczone na osiągnięcie określonego efektu medialnego, nade wszystko zaś na zdyskredytowanie przeciwnika politycznego. Trudno się przeto dziwić, że prestiż Sejmu jest bardzo niski.
Jednym z warunków skuteczności prawa jest jego komunikatywność. Przepis prawa jest swego rodzaju komunikatem dla adresata normy prawnej, musi więc być tak zredagowany, by jego adresat wiedział, jak ma postępować, by nie narazić się na określoną sankcję. Polskie prawo jest mało komunikatywne. Dotyczy to zwłaszcza prawa podatkowego. Źródłem patologii podatkowej jest częściej złe prawo niż zła wola podatników.
Zła procedura tworzenia
Przyczyną złego prawa jest wadliwa procedura jego tworzenia. Przedkładane przez rząd projekty ustaw nie są przez Sejm przyjmowane lub odrzucane w całości, lecz podlegają generalnym przeróbkom w komisjach sejmowych oraz na plenarnych posiedzeniach izby. Po takich przeróbkach z Sejmu wychodzi na ogól typowy bubel legislacyjny, sprzeczny wewnętrznie, niezharmonizowany z przepisami innych ustaw, wymagający natychmiastowych zmian. Tę patologię można zlikwidować tylko przez ustalenie i konsekwentne stosowanie nowej procedury tworzenia prawa.
Wielkie kodyfikacje okresu międzywojennego (kodeks karny, kodeks zobowiązań, kodeks handlowy) przygotowane zostały przez wybitnych legislatorów, a następnie przyjęte w całości rozporządzeniami prezydenta, a nie ustawami sejmowymi. Posłowie nie mieli więc możliwości "poprawiania" projektów tych kodyfikacji. Może dlatego właśnie przez wiele lat uznawane były za arcydzieła sztuki prawniczej. Tego zaś nie można, niestety, powiedzieć o późniejszych kodyfikacjach czy też o innych aktach prawnych, które uchwalił Sejm.
Niech oceniają eksperci, a nie koledzy posłów
Istotne podniesienie poziomu prawotwórstwa sejmowego możliwe będzie dopiero wtedy, kiedy redagowanie ustaw należeć będzie do eksperckich zespołów legislacyjnych, a nie do posłów, komisji sejmowych i Sejmu. Zadanie Sejmu powinno sprowadzać się do przyjęcia lub odrzucenia projektu ustawy w całości. Jeżeli izba widzi potrzebę dokonania w projekcie określonych poprawek, to powinna go zwrócić zespołowi legislacyjnemu wraz z określonymi sugestiami, a nie przerabiać samodzielnie. Prace legislacyjne wymagają bowiem wiedzy specjalnej, której posłowie na ogół nie mają. Nie powinni więc we własnym zakresie konstruować aktów prawnych ani ich przerabiać.
Daleko idących zmian wymagają też zasady korzystania przez Sejm z pomocy ekspertów. Ekspertami sejmowymi powinny być tylko osoby niezależne politycznie, wolne od dyscypliny partyjnej, legitymujące się wysokimi kwalifikacjami zawodowymi i moralnymi. Ustawy są aktami państwowymi, a nie wewnątrzpartyjnymi. Do ich tworzenia nie powinni więc być angażowani tzw. niezależni eksperci partyjni. W praktyce zaś ekspertami sejmowymi są najczęściej partyjni koledzy posłów. Wartość wydawanych przez nich opinii jest niewielka lub żadna.
Projekty ustaw powinny być oceniane nie przez ekspertów wskazywanych przez posłów, lecz losowanych w Kancelarii Sejmu z list branżowych. Poza tym Sejm powinien zwracać się o opinie również do właściwych branżowo instytucji naukowych. Każdy projekt ustawy byłby obligatoryjnie przekazywany do wszystkich uniwersyteckich wydziałów prawa, by mogły one, jeżeli uznają to za celowe, złożyć swoje opinie. Ważniejsze projekty ustaw należy poddawać pod dyskusję publiczną.
Potrzebne właściwe stosowanie
Troska o jakość prawa jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym jego skuteczności. Żadne prawo nie działa bowiem samoczynnie - musi być właściwie stosowane przez organy państwa, zwłaszcza zaś przez sądy. Doświadczeni prawnicy dobrze wiedzą, że nawet zła ustawa może być skuteczna, jeżeli będzie stosowana przez dobrego sędziego. Z kolei zły sędzia nie zrobi dobrego użytku nawet z najlepszej ustawy. Dlatego też daleko idących zmian wymaga nie tylko procedura tworzenia prawa, lecz także jego stosowania.
Przede wszystkim od kandydatów na sędziów należy wymagać nie tylko znajomości prawa, lecz także wiedzy z innych dziedzin nauki, zwłaszcza ekonomii, teorii zarządzania, rachunkowości, socjologii, psychologii, sztuki prowadzenia negocjacji itp. Prawnik, który nie ma ogólniejszego wykształcenia, lecz zna jedynie normy prawne, jest w istocie biedną istotą, nie rozumie bowiem ludzi, których problemy ma rozstrzygać. Nigdy nie będzie dobrym sędzią. Jeżeli nim został, powinien szybko zmienić zawód dla dobra wymiaru sprawiedliwości.
Niezmiernie ważne jest zniesienie gwarancji stałego zatrudnienia sędziego. Jak każdy inny pracownik państwowy, powinien on podlegać okresowym ocenom z punktu widzenia kwalifikacji zawodowych i moralnych. Ocen takich mogłyby dokonywać odpowiednie składy orzekające Sądu Najwyższego. Negatywna ocena kwalifikacji zawodowych lub moralnych sędziego powinna go eliminować z zawodu. Korzyści z jego zatrudnienia są bowiem niższe niż szkody, jakie może on wyrządzić państwu wadliwymi wyrokami.
Wyrok można kwestionować
Trzeba też przeciwstawiać się kategorycznie mitowi, jakoby krytyka wyroków sądowych godziła w niezawisłość sędziowską. Są to dwie różne kwestie. Niezawisłość oznacza tylko tyle, że nikt nie może nakazać sędziemu, który rozstrzyga daną sprawę, by orzekł w określony sposób. Krytyka wyroku zaś jest przewidziana w samych przepisach proceduralnych. Każda ze stron ma mianowicie prawo odwołać się od wyroku do sądu drugiej (czy nawet trzeciej) instancji i kwestionować zawarte w nim rozstrzygnięcie. Poza tym wyroki poddawane są krytyce w publikacjach naukowych oraz w glosach. Nie mogą również być wolne od krytyki prasowej. Wbrew pozorom, z faktu, że wyroki prawomocne podlegają przymusowemu wykonaniu, wcale nie wynika, iż nie wolno ich krytykować. Należy jedynie dbać o to, by krytyka miała charakter rzeczowy.
Co
ciekawe, krytykę sądy dopuszcza też były prezes Trybunału Marek Safjan.
Poniżej wywiad Rzeczpospolitej z nim;
Rz: Krytykuje się Sejm i jego działania, nikt też nie oszczędza rządu ani
prezydenta. Tylko trzecia władza - sądownicza, jedyna, która nie pochodzi z
wyboru - nie dopuszcza krytyki siebie i swoich dokonań. To słuszne?
MAREK SAFJAN: Trzecia władza, jak każda władza w demokratycznym państwie,
podlega ocenie publicznej. Może więc podlegać krytyce.
RZ: Prawnicy jednak twierdzą, że o wyrokach się nie dyskutuje.
Dyskutować można o każdym obszarze działania każdej władzy. Wolność
słowa w wolnych mediach oznacza m.in. swobodę wypowiedzi również na temat
funkcjonowania organów sprawiedliwości. Trzeba jednak odróżnić
krytyczną ocenę wyroku lub funkcjonowania sądów od presji opinii publicznej,
wywierania wpływu na toczące się postępowanie. Takie naciski należy uznać
za zamach na niezależność sądów, uniemożliwianie im wydawania prawidłowych,
a przede wszystkim sprawiedliwych wyroków.
Wyobraźmy sobie sytuację, wcale nie abstrakcyjną, kiedy to podczas toczącej
się sprawy karnej media jednym głosem nawołują do zorganizowania pokazowego
procesu, domagają się surowych kar, formułują kategoryczne oceny
prezentowanych dowodów, zastępują sąd w ustaleniu, kto jest winien, etc.
Może media dostosowują się do okoliczności i potrzeb czasu, w którym żyjemy.
Może sygnalizują, że prawo i jego stosowanie jest ułomne.
W żadnych okolicznościach i wobec nikogo nie można formułować sądów
definitywnych i ostatecznych ani przypisywać komukolwiek przestępstwa, jeśli
nie jest to poparte wyrokiem sądowym. Wina albo niewinność mogą wynikać
jedynie z oceny niezależnego sądu. Żadna gazeta, stacja telewizyjna czy
komisja sejmowa nie może go w tym zastąpić. W demokratycznym państwie
prawnym jest bezdyskusyjne, że to domena wyłącznie sądu.
Rz: O czym więc możemy dyskutować i jakie są granice krytyki wymiaru
sprawiedliwości?
Ocenie może podlegać sposób działania sądu, a nawet orzecznictwo. I
nie brakuje takiej krytyki.
Rz: A sędziowie są nietykalni?
Nie. Dziwi mnie nawet taki pogląd, bo w praktyce sędziowie, np. Sądu Najwyższego
czy Trybunału Konstytucyjnego, a ściślej: ich orzeczenia, są poddawane
wnikliwej i często ostrej krytyce. Bez niej nie rozwijałaby się ani nauka
prawa, ani świadomość obywatelska. Dyskusje wychodzą coraz częściej poza
oceny środowiskowe, że przypomnę spór o granice wolności słowa na tle
wyroku w sprawie z powództwa prezydenta przeciwko redakcji "Życia"
czy orzeczenia w sprawie tekstu Jerzego Urbana o papieżu w tygodniku
"Nie". Ostra debata dotyczyła ostatnio granic dyscyplinowania obrońców
w procesie FOZZ.
Rz: To skąd syndrom oblężonej twierdzy, gdy media skierują wobec sądów
jakikolwiek zarzut?
Myślę, że sędziowie nie chcą się godzić na wybiórczość informacji
medialnej, na podkreślanie wyłącznie patologii w ich środowisku i pomijanie
tego, co jest normalnością wymiaru sprawiedliwości.
Rz: Wybiórczość jest jednak normą działania mediów. Ludzie liczą, że odsłonimy
wszelkie nieprawidłowości.
MS: Apelowałbym jednak o właściwsze proporcje, bo sądowa normalność wypada
znacznie korzystniej, niż można sądzić z nagannych przykładów
eksponowanych przez media. Nie oznacza to jednak, że chciałbym pobłażliwości
np. dla korupcji. Każdy jej przypadek uważam za sygnał alarmowy. Nie uspokaja
mnie statystyka, która mówi o nikłym procencie takich incydentów. Tyle że
na ich podstawie nie można malować obrazu wymiaru sprawiedliwości.
Rz: Coraz powszechniejsza jest jednak opinia, że wymiar sprawiedliwości
zachowuje się nie jak trzecia władza RP, lecz jak korporacja.
MS: Trudno temu zaprzeczyć. Zdarzają się, niestety, przejawy zachowań
korporacyjnych. Tymczasem sędziowie tworzą korporacje nie po to, by bronić
swych interesów, lecz służyć dobru publicznemu. Ostrzej i bardziej
zdecydowanie należy reagować na wszelkie zachowania, które podważają
zaufanie do wymiaru sprawiedliwości.
Rz:Wtedy sędziowie przypominają o swojej niezależności, niezawisłości i
samodzielności.
MS: Tak, ale trzeba dopowiedzieć, że samodzielność i niezależność to
przywilej, który ma służyć obywatelom, a nie sędziom osobiście. To ma być
gwarancja niezależnego oraz wolnego od stronniczości i nacisków orzekania.
Tymczasem postrzega się często te elementy statusu zawodu sędziego jako
osobisty przywilej, a nie społeczny obowiązek.
Rz: Gdzie więc przebiega granica, której mediom nie wolno przekraczać?
MS: Tą granicą jest podważanie sensu funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości
i konstytucyjnej roli trzeciej władzy. Niebezpieczne dla państwa jest
lansowanie poglądu, że wymierzanie sprawiedliwości może odbywać się według
innych reguł niż nakreślone w konstytucji. W państwie prawa nie da się zastąpić
sądów komisją śledczą. Z punktu widzenia gwarancji praw jednostki nie wymyślono
bowiem nic lepszego niż sądy. A sądy muszą działać według głęboko i
wszechstronnie przemyślanych procedur. Podważanie tego systemu jest
niebezpieczne dla nas samych.
Rz: Są przykłady takiego działania mediów?
MS: Było nim, sądzę, kontestowanie przez grupę dziennikarzy w klatce przed
Sejmem wyroku sądu w sprawie redaktora lokalnej gazety z Polic. Sąd ukarał go
aresztem za niewykonanie wyroku nakazującego przeproszenie osoby niesłusznie
pomówionej w jego publikacji, a nie za tę publikację. Wzywanie opinii
publicznej do protestu przeciwko wykonaniu wyroku było naruszeniem granicy, o
której mówimy, a nie krytyką. Było łamaniem obywatelskiej świadomości
prawnej i właśnie klasycznym przejawem działania korporacyjnego, bo zmierzało
do uzyskania szczególnych przywilejów dla jednej grupy zawodowej -
dziennikarzy. Nie podjęto wszak przy tej okazji wątku granic odpowiedzialności
za zniesławienie czy pomówienie. Wzywano nie do zmiany prawa, ale do
niewykonania wyroku sądowego. Wybiórczość i selektywność ocen zadziwia też
np. przy pretensjach formułowanych wobec komorników, którzy wykonują
orzeczenia sądowe.
Jestem za tym, aby dziennikarze komentowali wyroki, wyrażali własne opinie na
ich temat, ale niechże nie przekreślają ich głównej funkcji i nie wzywają
do niewykonywania czy ignorowania rozstrzygnięć sądu, bo to przynosi szkodę
państwu i obywatelom.
To porozmawiajmy o wyroku Trybunału dotyczącym stawki podatkowej 50 proc.
Okazała się niekonstytucyjna, bo wprowadzono ją z okresem przygotowawczym
wynoszącym 18 dni, a TK wymaga dla zmian podatkowych 30 dni. Dlaczego 30, skoro
ustawa regulująca kwestie vacatio legis mówi, że wystarczy 14 dni od
opublikowania ustawy?
Teza Trybunału o 30 dniach vacatio legis dla niekorzystnych dla podatnika
przepisów podatkowych ma głębokie uzasadnienie. Podatnik musi mieć czas, by
przystosować się do nowych warunków i odpowiednio pokierować swoimi
sprawami. TK uznał, że 30 dni to minimum.
Rz: Ale czy TK miał prawo formułować zupełnie nowy przepis, skoro nie jest
ustawodawcą?
Trybunał wywiódł tezę o 30 dniach vacatio legis dla przepisów podatkowych z
zasady zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa, a ta wymaga m.in.,
by obywatel nie był zaskakiwany zmianą. Stabilność prawa podatkowego łączy
się też z ochroną interesów w toku. Istnieje w tym zakresie ugruntowane od
lat orzecznictwo TK, które ma stanowić wyraźną, porządkującą wskazówkę
dla ustawodawcy. A więc wyrok TK w takich sprawach jest zawsze do przewidzenia.
Rz: Nie poprawił on jednak pogłębiającego się w społeczeństwie poczucia
niesprawiedliwości. Co z tym zrobić?
Przede wszystkim poprawić sprawność sądów, bo ich odbiór jest niepokojąco
zły. W społeczeństwie dominuje przekonanie, że sądy są poddane presji,
polityczne, krępowane w swojej niezależności. Tylko przez zmianę tego
przekonania wymiar sprawiedliwości może odzyskać wiarygodność. Trzecia władza
musi podjąć maksymalny wysiłek dla zwiększenia efektywności, skrócenia
czasu postępowań, a także zmiany stylu działania.
Sądy pomijają fakt, że wyrok i jego uzasadnienie to swoisty sposób
komunikacji ze społeczeństwem. Jest przekazywaniem treści, która powinna być
jasna i uczciwie wykładająca rzeczywiste, a nie pozorne, racje, które
decydowały o rozstrzygnięciu. Jedynie rzetelną i zrozumiałą dla odbiorcy
argumentacją można uwiarygodnić sąd i przekonać, że wyrok jest
sprawiedliwy. •
Ocena społeczeństwa w artykule:
Etyka
zawodowa- jak osądzamy prace urzędników? Mamy typowe szambo w polityce i w sądach
- tak oceniają ankietowani Polacy.
Kolejne
strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - dowody debilizmu prawnego i
prokuratorskiego funkcjonariuszy którzy jakimś cudem podobno ukończyli
prawo...
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Policyjne
afery - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
oszustwa
komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków,
którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie
mają obowiązujące PRAWO
Dokumentujemy
tu oszustwa urzędników państwowych takich jak: polityk, wójt, starosta,
burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich kombinatorów na których utrzymanie
pracujące całe społeczeństwo, a którzy swoje publiczne stanowisko
wykorzystują dla prywaty.
Pomówienia
- stan prawny. Prześladowanie dziennikarza i redaktora Zdzisława Raczkowskiego
przez skorumpowanych sędziów i prokuratorów podkarpackich.
NYCZ-GATE -
taka sobie afera w rzeszowskim sądzie, jedna z setek jakie tam robią, a potem
dziwią się, że 90% społeczeństwa nie wierzy w sprawiedliwość...
Biegli
dawno już "odbiegli" od prawdy... AFERY
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.