opublikowano: 26-10-2010
Adwokaci i ich "żądza pieniądza" oszustwa i brak kompetencji, czyli miernota prawnicza i sądownicza - artykuł z Dziennika.
"Polskich adwokatów opętała moc pieniądza"
Coraz częściej adwokat jest odbierany jako pomocnik przestępcy, jego poplecznik. Jeden i drugi mają doprowadzić do tego, żeby oszukać sąd, wyprowadzić w pole sprawiedliwość, przekupić jakiegoś policjanta, prokuratora - pisze Jerzy Jachowicz, publicysta DZIENNIKA.
Upalny
wrzesień. Południe. Pod Ministerstwo Sprawiedliwości podjeżdża polonez na
dolnośląskich numerach. Wysiada z niego łysiejący 40-latek, mecenas Robert
P. Wkłada marynarkę na przesiąkniętą potem białą koszulę. W rękach, również
mokrych od potu, trzyma szarą kopertę. "10 tysięcy, tak? Policzyła
pani?" - pyta siedzącą obok zapłakaną kobietę. Wkładając kopertę do
wewnętrznej kieszeni marynarki, mówi: "Proszę się nie niecierpliwić.
Jeśli w pokoju prokuratora ktoś będzie, muszę poczekać, aż zostaniemy
sami. Proszę się nie martwić. Syn wkrótce wyjdzie" - dodaje.
Po chwili znika w drzwiach prowadzących do biura przepustek. Stamtąd wchodzi
do malutkiej salki dla interesantów, siada przy ministoliku. Wyjmuje z teczki
kolorowy tygodnik motoryzacyjny. Po ok. 40 minutach chowa tygodnik do teczki i
wraca do samochodu. "No, teraz już powinno pójść jak z płatka" -
mówi.
- "Dziękuję, że pan się tak poświęca" - mówi cicho
kobieta.
Żądza pieniądza
"Co pan powie? Ojciec wyjdzie?! Ile pieniążków szykować" - mówi
do adwokata Michała G. młoda kobieta, córka siedzącego w areszcie rolnika Józefa
B.
Rzecz się dzieje w dużej wsi w Wielkopolsce w pobliżu Gostynia.
Adwokat, rozkładając ręce w geście bezradności, mówi: "Kaucja za ojca
nie jest mała. 45 tysięcy złotych".
Po przekazaniu adwokatowi tej kwoty wychodzący z aresztu Józef B. dostał
informację z sądu, że kaucja wynosiła... 10 tys. zł. Rodzina zażądała więc
od mecenasa zwrotu 35 tys. Ten odmówił oddania. Twierdził, że tyle kosztowało
go "załatwienie sprawy".
W styczniu tego roku w Bydgoszczy wniesiono akt oskarżenia przeciwko mecenasowi
Bartoszowi P. o przyjęcie 100 tys. zł za obiecanie rodzinie aresztowanego
Marka L., że ten wyjdzie na wolność. Wcześniej zażądał od rodziny Marka
L. 500 tys. euro, aby "sprawę prowadził dobry prokurator".
Wyłudzanie pieniędzy przez adwokatów od swoich klientów jest stale
rozszerzającą się plagą. To niejedyna patologia, jaka zagnieździła się w
polskiej adwokaturze w ostatnich latach. Nieuczciwa konkurencja, powiększanie
szarej strefy, upadek profesjonalizmu, łamanie i lekceważenie norm etycznych
zawodu, słabiutki, nieruchawy samorząd - to tylko niektóre choroby sprawiające,
że adwokatura jest dramatycznie zainfekowana od wewnątrz.
Wszystko można usprawiedliwić. To prawda, że adwokatura nie działa w próżni.
Niczym w systemie naczyń połączonych współdziała na co dzień z policją,
prokuraturą, sądem. O tym jej najbliższym otoczeniu też się nie da
powiedzieć zbyt wiele dobrego. Myślę, że jakiś drobny udział w tym coraz
czarniejszym jej obrazie mają i media. Ale też jej poważny kryzys pogłębiają
politycy, którzy brutalnie łamią tradycją przypisane adwokaturze prawa,
przywileje i wartości. Władza państwowa w imię populizmu, nie zdając sobie
do końca z tego sprawy, kruszy ten jeden z najważniejszych składników
demokracji.
Czy polska adwokatura ma jeszcze szansę podźwignąć się z tego dna? Bałbym
się dziś rzecz przesądzać na jedną bądź drugą stronę. Jedno jest pewne.
Nie zdoła tego zrobić bez wysiłku całego środowiska.
Nijakość
Na marazm i przeciętność zamieniającą się w nijakość narzekają sami
adwokaci. Nie widać wśród nich żadnej wybijającej się postaci. Przeważają
przeciętne, niczym niewyróżniające się osobowości.
Przed kilkunastoma laty adwokaci byli bezapelacyjnym liderem wśród zawodów
zaufania publicznego. Zaraz za nimi plasowali się dziennikarze i artyści.
Oczywiście tylko ci dziennikarze, którzy odmawiali pracy w reżimowych
mediach, oraz ci artyści, którzy bojkotowali wszelkie oficjalne występy. W
tamtym czasie istniał odpowiedni klimat do budowy autorytetu adwokatury. Tworzyła
go wąska grupa broniąca robotników aresztowanych w czasie wydarzeń
radomskich w 1976 r. W stanie wojennym było ich już kilkudziesięciu w skali
kraju, którzy bronili w procesach politycznych. Wręcz nazywało się ich
"obrońcy polityczni". Ta wysoka pozycja adwokatury zaczęła słabnąć
od połowy lat 90. Ostatnie tchnienie wydała w czasie procesów
rozliczeniowych, m.in. w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, śmiertelnego
pobicia Grzegorza Przemyka, krwawej pacyfikacji kopalni Wujek. Procesy te ciągnęły
się latami i nie spełniały oczekiwań opinii publicznej, bo nie kończyły się
wiążącymi wyrokami.
O ile jeszcze na początku były szeroko relacjonowane, a niektóre przemówienia
pełnomocników pokrzywdzonych obszernie przytaczane przez media, to późniejsze
relacje z tych i innych procesów albo całkowicie pomijały rolę adwokatów,
albo przedstawiały ją w sposób wykrzywiony. Jedna z ważnych płaszczyzn, na
których adwokat kontaktuje się z opinią publiczną, a która mogłaby budować
autorytet konkretnego obrońcy, przestała być wykorzystywana. To powolne
zanikanie prezentacji niektórych adwokatów jako potencjalnych autorytetów
zaczęło się przekładać na całe środowisko.
Taka jest natura współczesnych mediów, że raczej szukają one sensacyjnego
wydźwięku opisywanych spraw, niż próbują wydobyć ich pozytywne aspekty. Jeśli
dajmy na to są do wyboru dwa tematy: jeden, że jakiś adwokat został
aresztowany za udział w machlojkach swojego klienta, a drugim jest
przedstawienie wybitnej obrony adwokackiej, to ten drugi nie ujrzy światła
dziennego, a pierwszy może się przebić nawet na czołówki gazet czy programów
telewizyjnych i radiowych.
Drugą sferą, w której może się kształtować dobra bądź zła opinia o
adwokaturze, są publiczne wystąpienia lub pełnione przez adwokatów jakieś
funkcje publiczne. Mają oni wtedy możliwość prezentacji siebie jako ludzi o
określonej wiedzy, odpowiednim poziomie zachowania i traktowania innych. Trzeba
powiedzieć gorzką prawdę, że wielu adwokatów, którzy pełnili funkcje
publiczne czy państwowe, zawiodło. A niewiele jest przykładów, które mogłyby
być powodem do chluby lub choćby zadowolenia. Do takich adwokatów należał
np. zmarły przed blisko pięciu laty Edward Wende. Na przeciwnym biegunie
znajduje się Radomir Netzel, który ma na koncie wyłącznie negatywne oceny. I
niestety tych drugich przykładów jest znacznie więcej.
Wcześniej przynajmniej kilku adwokatów aspirowało do roli elity
intelektualnej. Wielu brało udział w rozmaitych publicznych spotkaniach,
komentowało ważne zdarzenia polityczne, społeczne. Traktowani byli nie tylko
jako wybitni specjaliści w swojej dziedzinie, lecz jako interesujący ludzie,
mający szersze horyzonty, podobnie jak np. wybitni dziennikarze, naukowcy czy
politycy. Jednakże adwokaci tacy powoli się wykruszali. I dziś, prawdę mówiąc,
nikt nie pyta adwokatów o zdanie. Nie oczekuje się, że wśród nich są
ludzie, którzy mają coś do powiedzenia na tematy szersze i ogólne niż tylko
swoje wąskie zawodowe.
To pomijanie adwokatów ma swoje powody. Jednym z nich jest niewątpliwie obniżenie
ogólnego poziomu intelektualnego tego środowiska. Także czasy nie sprzyjają
kształtowaniu się autorytetów budowanych na wielkich wartościach. Nie tylko
w środowisku adwokatury. Czy tylko dlatego, że nie ma dziś okazji, by być
odważnym obrońcą? Współczesnym Piotrem Skargą - człowiekiem ubranym w togę,
walczącym o wielkie sprawy, z którymi łączyłaby się ważna nadzieja społeczna.
Tak, aby ludzie mieli poczucie, że ten adwokat walczy we wspólnych dla nas
wszystkich sprawach.
Czy można się dziwić, że coraz rzadziej odwołujemy się do autorytetu
adwokatów, jeśli widzimy, że ich cała energia jest skierowana na jeden cel -
pieniądze. To już nie jest tylko zarabianie. Trzeba raczej mówić o pogoni za
pieniądzem. W tym pościgu bierze udział coraz liczniejsza rzesza nieuczciwych
obrońców, którzy chcą się szybko dorobić. Ich podłość polega na tym, że
żerują na ludzkim nieszczęściu.
Większość ich klientów to rodziny i bliscy aresztantów i więźniów. Przeżywają
dramaty i są najczęściej gotowi poświęcić wszystko, aby ratować nieszczęśników.
Część adwokatów to wykorzystuje. Bezwzględnie i cynicznie.
Walka z konkurencją
Jak we wszystkich wolnych zawodach, tak i wśród adwokatów ma miejsce
rywalizacja. Rzecz w tym, że przeradza się ona, i to gwałtownie, w nieuczciwą
konkurencję. Podbieranie sobie klientów, powoływanie się na swoje możliwości
staje się zjawiskiem niemal codziennym. Część adwokatów mówi, że tę
zarazę powoływania się na rozległe stosunki wnieśli byli prokuratorzy, którzy
zamienili togi prokuratorskie na adwokackie. "Ach! To Janek prowadzi śledztwo"
- przy klientach powtarza ciągle adwokat, cztery lata temu jeszcze prokurator,
zmieniając tylko imiona przy kolejnych sprawach. Daje wyraźnie sygnał swoim
klientom, że obrona pójdzie gładko, bo dochodzenie prowadzi jego dobry
kumpel. Mami szybkim umorzeniem. Ale dodaje, że nie obejdzie się bez
dodatkowych kosztów.
Oczywiście, że nie można wszystkich byłych prokuratorów, a obecnie adwokatów,
wrzucać do jednego worka. Nie wszyscy próbują się dorobić za wszelką cenę.
Natomiast powołujący się na dawne powiązania na dziesięć umorzeń trafiają
jedno, a rozpowszechniają to jako swój osobisty sukces. Choć tak naprawdę na
decyzję prokuratury nie mieli najmniejszego wpływu.
Niezależnie od tych, którzy tylko mitologizują swoje znajomości w
prokuraturze, część adwokatów rzeczywiście próbuje nielegalnie przez
prokuratora załatwić coś korzystnego dla swojego siedzącego w więzieniu
klienta.
Doszło do tego, że szef jednej z warszawskich prokuratur wydał polecenie, iż
niektórzy adwokaci muszą być przyjmowani przez dwóch prokuratorów naraz. Po
to, by uniemożliwić próbę przekupstwa. Rzecz charakterystyczna, wymienieni
przez niego adwokaci byli niedawno jego kolegami po fachu.
Patologia istniała zawsze. Robi się niebezpiecznie, kiedy urasta do normy. A
że jest sporo takich adwokatów, którzy chcą coś uzyskać za koperty pod stołem,
nie ma wątpliwości.
Nieuczciwa konkurencja kwitnie m.in. dlatego, że praktycznie bardzo trudno
ocenić, kto jest dobrym adwokatem, kto sprawnym wyrobnikiem, a kto
nieudacznikiem.
Jeden ze sposobów walki o pieniądze polega na nieuczciwej akwizycji spraw.
Adwokaci angażują do niej nawet policjantów i prokuratorów. Można się
tylko domyślać, że ci ostatni nie robią tego bezinteresownie. W praktyce często
wygląda to tak, że gdy do prokuratora przychodzi na przykład interesantka, która
już ma adwokata, słyszy: "Kogo pani wzięła? Faceta, który się na
niczym nie zna i wszystkie sprawy przegrywa?". Po czym ów prokurator wyciąga
wizytownik z nazwiskami tych, których może jej polecić z czystym sumieniem.
Podobnie jest z tymi, którzy jeszcze adwokata nie wzięli. "Ma pan już
adwokata dla syna?" - pyta policjant. "Nie? Myślę, że warto wziąć
X.Y., to specjalista w tych sprawach." I podaje wizytówkę tego adwokata.
Kiedyś prokuratorzy i policjanci trzymali wizytowniki na biurku, dziś schowali
je do szuflady, ale nadal prowadzą nabór dla niektórych adwokatów. Skąd to
wiadomo? Bo klienci, którzy wypowiadają pełnomocnictwo, przepraszają i tłumaczą:
"Tak mi poradzono".
Poplecznik przestępcy
Wśród negatywnych opinii o adwokaturze na plan pierwszy wybija się ta, że
coraz częściej adwokat jest odbierany jako pomocnik przestępcy, jego
poplecznik. Jeden i drugi mają doprowadzić do tego, żeby oszukać sąd,
wyprowadzić w pole sprawiedliwość, przekupić jakiegoś policjanta,
prokuratora. Adwokaci zaś to ludzie, którzy pomagają zacierać ślady przestępstw.
Są niestety podstawy do takiego widzenia roli adwokatów.
Oto znany adwokat warszawski Robert D. wiosną 2006 r. kolejny raz utrudnia
rozpoczęcie procesu gangsterów z Wołomina, nie przychodząc do sądu na
pierwszą rozprawę.
Kilka lat wcześniej w sądzie jeleniogórskim toczył się proces gangu
Mariusza M. ps. Malinger. Na ławie oskarżonych zasiadało blisko dziesięciu
zatwardziałych bandytów. Nagle po przerwie dwaj z nich wyciągnęli granaty i
pistolety i usiłowali się uwolnić. Wzięli zakładników spośród sędziów,
ławników i obrońców. Wybiegli na korytarz. Po wybuchu rzuconych przez nich
granatów, rozpoczęła się strzelanina. Policjanci z brygady
antyterrorystycznej zastrzelili dwóch zamachowców. Ranni zostali czterej
policjanci, protokolantka i sędzia. Później ustalono, że broń, jakiej użyli
przestępcy, była ukryta w sądowej toalecie. Wedle prokuratury, udział w
przygotowaniu tej akcji mającej na celu ucieczkę na wolność gangsterów miał
ich obrońca mec. Marek G.
Te i inne postępki adwokatów skłoniły dwa lata temu jedną z gazet do
postawienia skrajnej tezy, że mafiosi i adwokaci znajdują się po jednej
stronie barykady, a po drugiej jest społeczeństwo. Adwokaci, z którymi
rozmawiałem, są oburzeni, że Naczelna Rada Adwokacka nie podjęła żadnej próby
merytorycznej dyskusji poza publikacją kilkuzdaniowego listu, w którym główną
i jedyną myślą była ta, że każdy oskarżony winien mieć obrońcę.
Mimo że powszechnie nikt nie podważa opinii, iż adwokat to człowiek, który
ma pomagać osobom mającym kłopoty prawne, często pojawia się pytanie,
dlaczego cieszący si dobrą opinią adwokaci podejmują się obrony gangsterów?
I to takich, którzy mają krew na rękach. Według mnie to zupełnie obojętne,
czy klient ma biały kołnierzyk, czy złoty łańcuch na szyi. Jeżeli zawód
wykonuje w sposób czysty, nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby przyjął
sprawę mordercy, gangstera, pedofila, ludobójcy. Przypominam, że w procesie
norymberskim wszyscy zbrodniarze hitlerowscy mieli obrońców światowej sławy.
Utożsamianie adwokatów z ich klientami byłoby absolutnie nieuprawnione,
gdyby... Gdyby nie druga grupa, która występuje jako consigliere, doradcy
mafii. O której mówi się wręcz jako o adwokatach mafii. Ale wtedy lepiej nie
mówić o adwokatach, lecz o gangsterach ubranych w togi.
Jednak przy opisie tego zjawiska trzeba zachować ostrożność. Nie można uogólniać
ani w jedną, ani w drugą stronę i twierdzić, że wszyscy adwokaci, którzy
nie bronią w procesach gangsterskich, są absolutnie czyści, ani że wszyscy,
którzy bronią gangsterów, są ich pomagierami. Prawdą jest jednak, że są
adwokaci, którzy przechodzą na drugą stronę. Prawdą jest też, że
przeciwko adwokatom toczą się sprawy o przestępstwa kryminalne, o współpracę
z gangsterami.
Patologii uniknąć się nie da. Ale są poważne obawy, że przestała już być
tylko marginesem. Kwestią już tylko pozostaje, jak jest głęboka i jak duże
kręgi zatacza.I tu pojawia się kolejny cień na adwokaturze.
Bo nieuczciwi adwokaci powinni być wykluczani przez samo środowisko. Niestety,
ze strony środowiska nie ma reakcji. To jedna z jego najpoważniejszych słabości.
W adwokaturze uległy zatraceniu naturalne reakcje samoobronne. Polegające na
tym, że patologie się otorbia i się ich pozbywa. W środowisku istnieje
karygodny wobec takich spraw klimat tolerancji. Przejawia się w postawie
niezauważania zła. Zło występuje obok nich, czasami ocierają się o nie,
ale nie chcą kiwnąć palcem, żeby się go pozbyć. W tym znaczeniu można
powiedzieć, że środowisko adwokackie straciło instynkt samozachowawczy. Nie
rozumie, że szansa na przełamanie złych tendencji, na rozwój polega na tym,
e adwokatura musi stać się nie tylko profesjonalna, ale etyczna. Że musi być
silnie przywiązana do wartości. I to rzeczywiście, a nie tylko deklaratywnie.
Dlaczego tak się dzieje? Sądzę, że to może wynika nawet nie ze złej woli
środowiska, ale z sytuacji, w jakiej adwokaci się znaleźli. Opinia, że zawód
adwokata jest tak lukratywny, że wszyscy wykonujący go opływają w luksusy,
nie jest do końca prawdziwa. Wystarczy wychylić nos nieco dalej poza Warszawę.
Zróżnicowanie jest ogromne. Między stolicą a innymi miastami. Między dużymi
miastami a prowincją. Na jednym biegunie są kancelarie obsługujące firmy
zagraniczne, gdzie honoraria są zawrotne. Na drugim jedno-, dwuosobowe ledwo
dychające placówki.
Ale adwokatura właściwa, czyli sądowa, podupadła też dlatego, że
radykalnie obniżył się poziom i profesjonalny, i etyczny całego wymiaru
sprawiedliwości, sędziów i prokuratorów. Także policji.
Kolejna słabość adwokatury to całkowita dezintegracja środowiska. Kompletna
bierność władz. Adwokatura nie ma żadnej osłony ze strony samorządu.
Samorząd nie protestuje przeciwko jednemu z największych nieszczęść, jaki
przyniesie masowa aplikacja. Zgodzono się na to, żeby z aplikacji zrobić
fabrykę, w której z taśmy produkcyjnej wypuszcza się adwokatów. Jaka jest
wartość zajęć i jak je można sensownie prowadzić, jeśli na sali jest stu
słuchaczy, a zajęcia nie są wykładem, lecz muszą być prowadzone w formie
seminaryjnej? Z tradycją nie należy przesadzać, ale przecież ma ona często
dużą siłę oddziaływania. Kiedyś nie do pomyślenia było, aby na widoku
publicznym na korytarzu w sądzie adwokat całował się z prokuratorem, nawet
jeśli prokuratorem była kobieta. Jeszcze kilka lat temu miałby sprawę
dyscyplinarną. Teraz widzieli to inni koledzy adwokata i nikt nie zareagował,
bo nie dostrzeżono w tym zachowaniu niczego szokującego. Dlaczego? Rada
warszawska zaproponowała uchylenie tej normy etycznej obowiązującej jeszcze z
czasów przedwojennych.
Czy są jakieś szanse na przerwanie tego staczania się w dół adwokatury?
Samorząd musiałby się stać - jak kiedyś - centrum środowiska. I wokół
siebie zintegrować je. Prawie wszyscy o tym mówią, zwłaszcza ci, którzy
pamiętają "złote czasy", kiedy adwokaci stanowili grupę, którą
cieszyło to, że była razem. Aby wykreować autorytety z własnego środowiska,
potrzeba gry drużynowej. Powinno być tak: pojawia się jednostka wybitna, należy
ją pokazywać, wypychać do góry. Ale na razie można się spotkać z czymś
odwrotnym. Uśmiech i poklepywanie po ramieniu, ale wystarczy, że się kolega
adwokat odwróci, może zostać łatwo wyśmiany, a nawet opluty.
Dziennik - STRONA GŁÓWNA - Polskich adwokatów opętała moc pieniądza
ADWOKACKA MIERNOTA I PRZEKRĘTY
Kolejne
strony dokumentują stale uzupełniane cykle nieodpowiedzialnego zachowania się
funkcjonariuszy władzy i urzędników państwowych:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy -
czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i
nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2007.
Prokuratorzy do zwolnienia od razu -
ARCHIWUM
- 2006r
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Oszustwa
polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków,
czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie -
stale uzupełniany cykl: POLITYKA WłADZA PIENIąDZ
Policyjne
afery 2007 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
- słowem "psie przękręty".
oszustwa
komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków,
którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie
mają obowiązujące PRAWO
Urzędnicy
państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych
takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich
kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy
swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Psychiatryczne
przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany
cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach
ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i
nie mające nic z fachowością...
Poseł
to ma klawe życie :-)
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński i sympatycy SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.