KONTROWERSYJNY MAREK BELKA??? - czy SZYKOWANA KOLEJNA AFERA?
- tylko MILENIJNY RZĄD???
Na tych stronach kontrowersyjne postępowania prof. Marka Belki. Trzecie podejście udane, w końcu zastąpił Leszka Millera. Przecież nie wybierając go na premiera tracili tylko posłowie, na pewno nie społeczeństwo... Pada SLD - tak więc trzeba jak najszybciej podzielić "tort kasy i wpływów" wśród kolesiów... Zaczęło się od najlepszych kęsków, czyli ORLENU I PZU...co będzie dalej w kolejce???
Marek Belka, 52 lata, profesor
ekonomii.
Od lutego 1996 do lutego 1997 r. Belka był doradcą ekonomicznym prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Potem został na pół roku, do wyborów na jesieni 1997 r., ministrem finansów w rządzie premiera Włodzimierza Cimoszewicza, zastępując Grzegorza Kołodkę, który słynął z konfliktowości. Następnie wrócił na cztery lata rządów koalicji AWS-UW do doradzania prezydentowi. W 2001 r., jeszcze w trakcie kampanii do Sejmu, został pod naciskiem Kwaśniewskiego kandydatem na ministra finansów w planowanym rządzie Leszka Millera. Miller wolał Kołodkę, bo skojarzył go ze wzrostem gospodarczym za poprzedniego rządu SLD, ale Kwaśniewski się uparł na Belkę. Na kilka dni przed wyborami Belka na konferencji prasowej postraszył wyborców - zapowiedział walkę z deficytem budżetowym (ze słynną dziurą AWS-owskiego ministra finansów Jarosława Bauca). Wyjaśnił, że aby ten deficyt zasypać, będzie ciąć wydatki, zlikwiduje wspólne opodatkowanie małżonków, niewykluczone, że podniesie VAT na materiały budowlane i żywność, zracjonalizuje przyznawanie rent III grupy. Spuentował swoją konferencję prasową cytatem z Leszka Balcerowicza: "Trzeba robić swoje". SLD zmartwiało, gdy to usłyszało - z powodu cięć i powołania się na Balcerowicza. Po wyborach Belka został jednak ministrem i wicepremierem, ale i Miller, i liczni politycy SLD uważali, że ta przedwyborcza wypowiedź kosztowała ich kilka procent głosów.
Przygotował dwa budżety - na 2002 i 2003 r. W lipcu 2002 r. podał się do
dymisji - "nie chciał się kopać z koniem". Tym koniem był Leszek Miller.
Został dyrektorem ds. polityki gospodarczej w Tymczasowych Władzach Koalicyjnych w Iraku.
Belka ostentacyjnie podkreślał swoją niezależność od polityków i niechęć do ich ingerencji w gospodarkę.
Boi się tego, co spotkało Millera?
Niechęć Belki do wszelkich wystąpień widać na bieżąco. Stara się nie
wypowiadać w żadnej kontrowersyjnej sprawie państwowej. W kuluarach mówi się
o nim, że jest marionetką, której sznurkami pociąga prezydent Kwaśniewski...
cdn.
Na początek, w gabinecie Belki znalazło się siedmiu ministrów z rządu Leszka Millera, w tym wicepremier, minister gospodarki Jerzy Hausner oraz ministrowie spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz i obrony Jerzy Szmajdziński. Stanowiska zachowali też dotychczasowi szefowie resortów: finansów - Andrzej Raczko, rolnictwa i rozwoju wsi - Wojciech Olejniczak, kultury - Waldemar Dąbrowski oraz nauki i informatyzacji - Michał Kleiber.Ministrem spraw wewnętrznych i administracji - Ryszard Kalisz, skarbu - Jacek Socha, edukacji i sportu - Mirosław
Sawicki, infrastruktury - Krzysztof Opawski, zdrowia - Wojciech Rudnicki, ministrem polityki społecznej - Krzysztof Pater, a ministrem środowiska - Jerzy Swatoń. Ministrem sprawiedliwości został dotychczasowy wiceszef tego resortu Marek Sadowski. Na urząd szefa Kancelarii Premiera prezydent powołał Sławomira
Cytryckiego. Ilu dotrwa do końca?
Trwa burzliwa budowa budżetu - urwać ile się da
maksymalnie dla członków SLD upadającego rządu, którzy już nie mogą liczyć
na sukces w kolejnych wyborach - oczywiście kosztem pracującego i płacącego
podatki społeczeństwa. Jak razie podają do zaaprobowania rekordowe
koszty utrzymania parlamentu i kancelarii prezydenckiej...
AKTUALNOŚCI PLOTKI BAJERY RZĄDU BELKI
Rząd premiera Belki swoje porażki w polityce międzynarodowej prezentuje jako sukces. Nieudolność w bronieniu polskich interesów tłumaczy koniecznością załatwiania spraw metodami dyplomatycznymi. Najprawdopodobniej dla rządu Belki sukcesem byłoby również odrzucenie przez Sejm projektu uchwały w sprawie reparacji niemieckich dla Polski. Taki sukces polegałby na zamieceniu całej sprawy pod dywan, udawaniu, że wszystko jest w porządku, odłożeniu problemu na później albo wygłoszeniu kolejnej deklaracji o naszej woli pojednania polsko-niemieckiego w imię przyszłej współpracy i przyjaźni. Rzecz w tym, że po tamtej stronie Odry takie deklaracje już nie skutkują. Nie jest to - mówiąc językiem niemieckich polityków - właściwy kierunek działania we właściwym momencie.
Nie ma w Republice Federalnej Niemiec woli wyrzeczenia się roszczeń wobec Polski, bo nie sprzyja temu atmosfera społeczna.
Rząd Belki utwierdza w opinii publicznej przekonanie, że jako kraj biedny i zacofany nie jesteśmy równym partnerem dla innych, lepszych państw, nie możemy sobie pozwolić na stawianie żądań, możemy najwyżej się bronić i to niezbyt stanowczo, a najlepiej w ogóle nie podskakiwać. I nie podskakiwaliśmy. Kiedy doszło do finałowych negocjacji w sprawie podziału głosów w Unii Europejskiej, zgodziliśmy się na osłabienie naszej pozycji w Europie, co premier Belka triumfalnie ogłosił jako zwycięstwo polskich negocjatorów. Jako akt niezwykłej łaskawości koła oficjalne i część mediów przyjęły przemówienie kanclerza Gerharda Schredera wygłoszone podczas obchodów 60. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Bardzo szybko okazało się, że oficjalna deklaracja kanclerza nic nie znaczy. Więcej - na drugi dzień po jej ogłoszeniu
niemieccy wypędzeni ponowili swoje żądania zwrotu majątków i utworzenia w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom, słusznie uznając polityczne gesty za nie mające nic wspólnego z porządkiem
prawnym, a ten pozwala Pruskiemu Powiernictwu na występowanie z pozwami do polskich i międzynarodowych sądów o zadośćuczynienie za utracone mienie.
Niemcy są narodem odnoszącym się z respektem do tych, którzy nie są
potulni.
I dlatego nigdy nie odważyli się w debacie politycznej oskarżyć Sowietów o mordy na ludności cywilnej, o gwałty i rabunek. I nie odważą się wyprodukować gry komputerowej, w której pijani sowieccy żołnierze gwałcą niemieckie dziewczęta. Rosjanie nawet przez chwilę nie dopuszczają do siebie myśli, że Niemcy mogliby zażądać od nich jakichś odszkodowań, zwrotu majątków w Królewcu albo kwestionować praworządność ich działań na froncie i po wojnie. O rzekomej napaści Polski na Niemcy w 1939 r. powstała gra komputerowa i poza nieśmiałym protestem ambasadora RP w Berlinie nic się nie dzieje.
Polskie czynniki oficjalne nie zrobiły nic, by zapobiec szerzącej się w Niemczech propagandzie antypolskiej, która nie ogranicza się, niestety, do Związku Wypędzonych czy Preussische
Treuhand. Niemcy interpretują historię na nowo i na nic zdaje się przypominanie, że nie mają racji, że to nie oni byli ofiarami, że Polska poniosła największe straty.
A już całkiem śmieszne jest tłumaczenie się przed Niemcami, że nie chcieliśmy zrobić im nic złego.
"Nie ma pojednania bez zadośćuczynienia" - powiedział przewodniczący PiS Jarosław Kaczyński, i ma rację. I taki jest argument wypędzonych, którzy od zwrotu utraconych majątków uzależniają pomyślny proces pojednania z Polską. Kaczyński ma też rację, kiedy ostrzega, że jeżeli polski rząd nie będzie miał jasnego i twardego stanowiska w kwestii niemieckich roszczeń, to "przyjdzie dzień, kiedy będziemy do tego płacenia zmuszeni".
Słusznie więc, podczas debaty w Sejmie zwracano uwagę, że to nie Polacy rozpoczęli targi o historyczną przeszłość i - jak stwierdził Donald Tusk - "czas, by Polacy głośno powiedzieli, że pora pokuty za takie winy, jakie były udziałem Niemiec w czasie II wojny światowej, nigdy się nie kończy".
Z prawnego punktu widzenia III Rzesza, podpisując bezwarunkową kapitulację, zaakceptowała z góry wszystkie decyzje państw zwycięskich. Republika Federalna, jako prawny spadkobierca Niemiec hitlerowskich, wzięła na siebie wszystkie zobowiązania wynikające z tej klęski - także wobec własnych obywateli. Jeśli niemieckie roszczenia wobec Polaków czy Czechów, najsłabszych także dziś (również politycznie) członków dawnej koalicji antyhitlerowskiej, nie zostaną powstrzymane, nieuchronnie nadejdzie dzień, w którym Niemcy wystąpią do Brytyjczyków z żądaniem rekompensaty za bombardowania.
Szef Pruskiego Powiernictwa Rudi Pawelka skonkretyzował roszczenia. - Nie chcemy pieniędzy - powiedział - my chcemy zwrotu zagrabionego mienia, naszych domów i gruntów.
Obrzydliwe jest to, że zwykła pazerność jest motywowana martyrologią i krzywdą wypędzonych. Za czasów komunistycznych żaden Pawelka za żadne skarby nie chciałby wrócić do swojego domu - ze strachu. Ani tym bardziej nie wystąpiłby z roszczeniami odszkodowawczymi, też ze strachu - przed Moskwą.
Rozmowa z Rudim Pawelką, szefem Pruskiego Powiernictwa
Piotr Cywiński: Dlaczego Polacy nie mogą żądać odszkodowań za zniszczenia, których dokonała III Rzesza?
Rudi Pawelka: Roszczenia Polaków są nieuprawnione. Po pierwsze - tę kwestię reguluje układ "2 + 4", a po drugie - Polska dostała po wojnie obszar ponad stu tysięcy kilometrów kwadratowych. Polska od prawie 60 lat zajmuje niemieckie tereny, a są one warte znacznie więcej niż reparacje. Naruszenie praw niemieckich wypędzonych nie może być równoważne z roszczeniami czy reparacjami, które wynikają z powojennych układów pokojowych i regulacji zawartych między dwoma państwami.
- To w takim razie niech niemieckie państwo wypłaci odszkodowania wysiedleńcom.
- Wszyscy się temu sprzeciwiają: rząd, chadecka opozycja i związki wypędzonych. Wypędzonym nie chodzi zresztą o pieniądze, lecz o zaleczenie ran wynikających z wygnania. A to będzie możliwe tylko wtedy, gdy uzna się naruszenie ich praw.
- Czy Pruskie Powiernictwo domaga się odszkodowań za byłe mienie wysiedleńców?
- Nie chcemy odszkodowań, lecz restytucji mienia. Niczego więcej nie chcemy - musimy załatwić tę sprawę w imię wspólnej przyszłości w Europie.
- Jak ma się odbywać ta restytucja, czyli zwrot mienia?
- Drogą sądową. Pierwsze skargi zostaną złożone na jesieni tego roku.
- Kogo będziecie skarżyć: obecnych właścicieli majątków wysiedleńców czy państwo polskie?
- Być może jednych i drugich. Nie będziemy składali pozwów w imieniu każdego zainteresowanego z osobna...
Zadanie specjalne wykonam, czyli PZU sprzedam
kolegom... czyli PZU zmienia właściciela?
Desygnowany premier przedstawi cele rządu i ubierze je w nową jakość - konwencja i obyczaj towarzyszący powstaniu każdego gabinetu. A jednak już gołym okiem widać, że nie jest to rząd, który powstaje wokół zamierzeń programowych.
Wokół czego tworzony jest rząd Belki? Odpowiedzią jest sam premier - były członek rady nadzorczej Banku Millennium. Belka pełniąc misję w Iraku przestał być członkiem władz banku, a jednak to właśnie Bank Millennium okazał się tym polskim bankiem, który miał najszerzej operować na rynku irackim. Belka twierdzi, iż zapomniał o swoim byłym chlebodawcy, a wyłącznym kryterium wyboru był profesjonalizm, oferta, etc. Wynika więc,
że to Bank Millennium poszedł jak w dym za swoim byłym członkiem rady nadzorczej...
Jedyny namacalny efekt gospodarczej obecności Polski w Iraku to afera z przetargiem na samochód bojowy. Jak na militarne zaangażowanie Polski i przychylność amerykańskiej administracji to niezbyt wielkie osiągnięcie. Tworzenie finansowego konsorcjum na międzynarodowym rynku z udziałem Banku Millennium także wymagało całkiem innych umiejętności niż te dzięki którym BIG (obecnie Bank Millennium) powstał.
Drogi kandydacie na premiera! Proszę wskazać jakie sukcesy odniósł Pan, bądź poniósł porażki zarządzając w Iraku? Co tak wyróżniało Bank Millennium, że miał zostać głównym rozgrywającym spośród polskich instytucji finansowych w rozliczeniach transakcji dokonywanych w Iraku?
Drugie dno.
Komu zależy na powołaniu rządu Belki i czego oczekują osoby wspierające kandydata. Strategii i planów powoływany rząd dotychczas nie przedstawił. Być może po prostu ich nie ma. Najwyraźniej rząd o poparcie zabiega inaczej.
Jak Belka przekonuje do swojego programu, którego nigdzie nie zaprezentował? To nawet nie jest kwestia wiary w obietnice, nieznany jest sam przedmiot wiary. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to jak premier przekonuje niezdecydowanych?
A jednak są tacy, których Belka przekonał. EUREKO i Bank Millennium to najwięksi zwolennicy tymczasowego gabinetu.
Bank Millennium - co to jest? Bank Millennium to kolejna nazwa Banku Inicjatyw Gospodarczych BIG S.A. powstałego w 1989 roku. Założycielami banku były osoby prywatne i instytucje państwowe: Polska Poczta Telegraf i Telefon, Polska Żegluga Morska, Państwowy Zakład Ubezpieczeń PZU. Dlaczego owe państwowe przedsiębiorstwa zainwestowały w bank do spółki z osobami fizycznymi tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast na czym BIG w chwili powstania zarabiał. Już wówczas zarabiał na PZU.
PZU było największym depozytariuszem BIG-u. BIG pozyskane środki lokował na wyższy procent w innych bankach. Dlaczego PZU nie lokował bezpośrednio funduszy na wyższy procent lecz deponował pieniądze w BIG-u tego nie wiadomo do dzisiaj.
Bank Millennium wraz z EUREKO nabyli 30% akcji PZU za 3 mld złotych, co według niezależnych wycen stanowiło poniżej 10% wartości PZU. Ponadto Bank Millennium i EUREKO uzurpują sobie prawo do kontroli nad ubezpieczycielem. Zastąpienie Kodeksu handlowego Kodeksem spółek handlowych bezdyskusyjnie przywróciło kontrolę Skarbu Państwa nad PZU. Większościowi akcjonariusze mają bezwzględne prawo do odwołania zarządu spółki akcyjnej. Skarb Państwa posiada ponad 50% akcji PZU - tego EUREKO i Bank Millennium już nie mogą kwestionować. Właśnie dlatego Eureko i Bank Millennium tak usilnie dążą do taniego odkupienia akcji PZU od Skarbu Państwa, licząc na ofertę publiczną, w części skierowaną bezpośrednio do EUREKO i Banku Millennium.
Ciekawa to historia, gdzie bank, który powstał dzięki pieniądzom PZU za kilka lat zamierza przejąć swojego założyciela, który jest w Polsce monopolistą w zakresie ubezpieczeń majątkowych oraz ubezpieczeń na życie (PZU Życie zależne jest w 100% od PZU).
Zadanie specjalne wykonam
Bank Millennium współpracując z Belką miał przejąć lwią część operacji wykonywanych przez polskie banki w Iraku. Jednak okazało się, że nie ta wiedza i nie t umiejętności. Teraz - już jako premier - Belka ma rozwiązać konflikt pomiędzy EUREKO i Skarbem Państwa. Dla niewielkiego EUREKO przejęcie PZU to transakcja życia. Nie dziwne więc, że lobbują wszędzie i w każdy sposób.
Lobbing EUREKO nie znalazł jednak wsparcia w instytucjach europejskich. EUREKO uprzejmie zakomunikowano, że spór z polskim Skarbem Państwa to jego prywatna sprawa. Jeżeli potrafi dowieść swoich racji to ma taką możliwość w postępowaniu sądowo-arbitrażowym. Wszelki zabiegi o sankcje i reperkusje wobec Polski nie znalazły odzewu. EUREKO jedyne co osiągnął to nagłośnienie, i to tylko w Polsce, swoich buńczucznych zapowiedzi, w tym, że spór z EUREKO może zagrozić wejściu Polski do Unii Europejskiej. Prognozy EUREKO, jak i metody ich działania okazały się nietrafione.
EUREKO i Bank Millennium doskonale zdają sobie sprawę, że transakcja zakupu akcji PZU za ułamek ich wartości może w przyszłości stać się przedmiotem karnego postępowania. Nie dziwne, że starają się grać wszelkimi sposobami, w tym metodą faktów dokonanych i dobrze ukierunkowanego poparcia.
Główne zadanie dla którego ma zostać powołany roczny gabinet znalazło się pod opieką Jacka Sochy - Przewodniczącego Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.
Kilkanaście dni wcześniej - jeszcze jako nie kandydat na ministra skarbu - Socha wypowiadał się na temat sporu EUREKO i Banku Millennium ze Skarbem Państwa. Socha poparł stanowisko EUREKO i Banku Millennium, czyli jak najszybsze dokończenie prywatyzacji i przeprowadzenie oferty publicznej. Właśnie o taki scenariusz zabiega EUREKO i Bank Millennium, które oczekują specjalnej oferty skierowanej dla mniejszościowych (ale "strategicznych") akcjonariuszy. Socha nie znający wzajemnych zobowiązań obu stron, ani nie posiadający wiedzy o stanie sporu wypowiada się na korzyść przeciwnika procesowego Skarbu Państwa. Jest to co najmniej nietypowe zachowanie jak na funkcjonariusza publicznego. Z całą pewnością prezentowanie przez Jacka Sochę takich opinii dyskwalifikuje go jako kandydata na ministra skarbu - osobę która ma zajmować się ...sporem EUREKO i Banku Millennium ze Skarbem Państwa. Czy minister skarbu państwa w sporze ze Skarbem Państwa ma reprezentować interesy EUREKO i Banku Millennium? To byłoby nie do pomyślenia nawet w bananowych republikach.
Kandydat na premiera oferuje tekę ministra skarbu osobie zaangażowanej w spór prywatnej firmy ze Skarbem Państwa, tyle że osobie zaangażowanej nie po stronie Skarbu Państwa. Jeżeli premier również jest związany z tą samą spółką to może i nic dziwnego...
Belka może powiedzieć, iż nie słyszał o takich wypowiedziach, a z Sochą o Banku Millennium i PZU ...nie miał okazji rozmawiać. Traktując rzecz z właściwą powagą trzeba powiedzieć, że działania premiera jednoznacznie wskazują na możliwość urzeczywistnienia się afery gospodarczej o skali jakiej dotychczas w Polsce nie było. Działania Belki, począwszy od jego misji w Iraku a skończywszy na formowaniu rządu powinny stać się obiektem wnikliwej analizy polskich służb specjalnych.
Ostatnie dni potwierdzają obawy, iż roczny rząd ustawiony jest pod jedną transakcję. Socha odwołał wiceministrów skarbu, pomimo iż ministrowie mieli wstrzymać się z decyzjami do 14 maja 2004 roku, czyli głosowania wotum zaufania dla gabinetu premiera. Dlaczego to właśnie wiceministrowie skarbu państwa okazali się solą w oku, na tyle drażliwą, by łamać dopiero co wstępne deklaracje rządu! Czyżby z obawy o brak wotum zaufania dla gabinetu Belki? Tworzenie faktów dokonanych i dymisjonowanie wiceministrów z obawy przed własną dymisją to jest działanie i haniebne i oszukańcze. Panie Przewodniczący Socha, jakie zobowiązania Pan realizuje?
Jakub Sakowicz j.sakowicz@mail.com
"(...) Polityka i administracja muszą mieć
jasno wydzielone pole działania. Instytucje państwa nie mogą być
podporządkowane interesom poszczególnych osób, grup finansowych czy
partii politycznych. Uważam za potrzebne rozszerzenie liczby stanowisk,
których zajmowanie wiąże się z publikowaniem deklaracji majątkowych.
Podzielam pogląd, że uzasadnione jest zmniejszenie liczebności Rad
Nadzorczych Spółek Skarbu Państwa oraz podawanie do wiadomości
publicznej nazwisk przedstawicieli Skarbu Państwa we wszystkich spółkach.
Z
zadowoleniem odnotowuję, że ostatnie tygodnie przyniosły niespotykany
wzrost liczby konkursów na stanowiska w służbie cywilnej. W tym roku
ponad tysiąc sześciuset pracowników administracji rządowej zamierza
stanąć do kwalifikacji w postępowaniu na urzędnika służby cywilnej.
Te sygnały pokazują, że kończy się okres udawanej służby cywilnej.
Powstają nadzieje na ukształtowanie profesjonalnego korpusu urzędników
rozumiejących zadania administracji i zdolnych do ich wypełniania. Uważam,
że pilnie należy przeprowadzić postępowania konkursowe na najwyższe
stanowiska w administracji - dyrektorów generalnych i dyrektorów
departamentów w ministerstwach. Czas pomyśleć również o szerszym
wykorzystaniu mechanizmu konkursowego przy obsadzaniu innych stanowisk w służbie
publicznej poza służbą cywilną, w tym kierowników centralnych urzędów
administracji rządowej i agencji.(...)
Zdaję sobie
doskonale sprawę, że ten Rząd będzie mógł skutecznie pracować tylko
wtedy, gdy opinia społeczna będzie aprobowała sposób jego działania.
Gdy w Sejmie znajdzie się większość gotowa popierać jego przedłożenia.
Zapewniam, że będę działał przy otwartej kurtynie, gotów do
pragmatycznego dialogu i współpracy przy rozwiązywaniu konkretnych ważnych
dla Polski i Polaków spraw.(...)"
afera wokół PKN "ORLEN" czyli "
ORLEN-GATE" Jak odzyskać ukradziony Państwu majątek?
CZARNA
LISTA POLITYKÓW
NASZ
"DROGI" SEJM - czyli koszty utrzymania parlamentu
Nowe publikacje o tematyce
aferalnej i korupcyjnej:
KIM
NAPRAWDĘ JEST PREZYDENT R.P.???? ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI, CZY MOŻE STOLZMAN???
NIEZNANE FAKTY Z ŻYCIA KWAŚNIEWSKIEGO - KOLEJNA AFERA SLD?
"CZY JOLANTA KWAŚNIEWSKA
MA SZANSE ZOSTAĆ PREZYDENTEM RZECZPOSPOLITEJ???"
czy fundacje "piorą
pieniądze?" , zostały tylko wspomnienia
J. Kwaśniewskiej?
"Bóg Honor Ojczyzna" - krzyż
narodu polskiego? - Judaizm, czyli "Jak rozpoznać
Żyda".
10 kłamstw
Aleksandra Kwaśniewskiego??? - a co na to Unia Europejska ? - podaj
dalej...
TAJNE
- JAWNE TAJEMNICE PAŃSTWOWE?
Raport o działalności pułkownika Władimira Ałganowa z KGB w sprawach:
Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, Premiera Józefa Oleksego i Leszka
Millera, szefa MSWiA oraz Ministra Spraw Zagranicznych Włodzimierza
Cimoszewicza, Ministra Skarbu Wiesława Kaczmarka, oraz biznesmena Jana
Kulczyka.
TYLKO ŻEBRZĄCE
"PRUSKIE POWIERNICTWO" ??? , czy kolejny “Drang
nach Osten"???
witryna OBYWATELSKIE NIEPOSŁUSZEŃSTWO
i dodatkowo:
tym samym dochodzimy do setna sprawy, czyli
"Raportu
o stanie sądownictwa polskiego", ale to tylko dla osób myślących, a
więc nie dla prawników...
...jasne, że terror rodzi terror, tak więc
z uwagi na typowo stalinowskie prześladowanie
mojej osoby i prowadzonej działalności publicystycznej, moim celem jest obnażenie
impotencji organów władzy...
WWW.AFERY.PRX.PL
- WITRYNA PRYWATNA PROWADZONA PRZEZ ZDZISŁAWA RACZKOWSKIEGO. Dziękuję za przysłane opinie i informacje. |
![]() |
WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE
PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.