Wypadało by skomentować główny temat medialny ostatnich dni: Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) opublikował raport końcowy na temat przyczyn katastrofy rządowego TU 154 M na lotnisku pod Smoleńskiem.
Cóż jednak można napisać w sytuacji, gdy nasza wiedza opiera się na mieszaninie okruchów prawdy z konfabulacjami, starannie wymieszanych przez wszystkie działające w Polsce agentury i pożytecznych idiotów?
Czy warto schodzić na poziom dziennikarstwa, które każe dopatrywać się szyderczego uśmiechu u dr Tatiany Anodiny, przyodzianej zresztą w karnawałowy żakiet?
Albo czy warto, wzorem plugawych bulwarówek, wbijać na pierwszą stronę nagłówki w stylu „Pijany dowódca kierował lotem Tu-154″?
Czy powinno się wierzyć polskojęzycznej agenturze pełniącej rolę rządu bardziej, niż starającym się za wszelką cenę oczyścić z jakiejkolwiek winy Rosjanom?
Mamy wolne pole dla domysłów, ale prawdy nie dowiemy się nigdy. A jeśli
nawet przejdziemy tuż obok niej, nie odróżnimy jej w tłumie od kłamstw.
I tylko to jedno jest pewne.
A w każdym normalnym kraju minister, za którego kadencji doszło do tylu katastrof połączonych ze śmiercią ważnych dla państwa osób, nie pełnił by od dawna swej funkcji, lecz stał przed sądem wojskowym.
Gajowy
I KOLEJNA STYCZNIOWA ROCZNICA ZAMACHU
Komentowanie nie jest już możliwe.