opublikowano: 10-07-2012
Polscy
sędziowie mylą się na potęgę Mirosław
Naleziński, Gdynia
Uprzejmie dziękuję Prokuraturze Rejonowej Gdańsk Śródmieście za Postanowienie z 3 lipca 2012, czyli za odmowę wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez sędziego W. Midziaka (spr. IC692/09, Sąd Okręgowy w Gdańsku), które to działanie – zdaniem Prokuratury – zostało opisane jako „czyn niezawierający znamion czynu zabronionego”.
Istotnie, trudno byłoby udowodnić, że sędzia Midziak wespół z pisarką Chomuszko i jej adwokatem mec. Kolankiewiczem, ukartował proces, bowiem uważam, że sędzia – jako prawy urzędnik polskiej Temidy - oraz pozostała para – jako nader przyzwoici obywatele RP – z pewnością nie brali udziału w tego typu przedsięwzięciu; w szczególności sędzia nie mógłby dopuścić się bezprawnego postępowania, bowiem piastuje jakże etyczne stanowisko już niejako z samej definicji, a to przecież zobowiązuje.
Skoro kierowcy, piloci i inni obywatele mylą się podczas wykonywania swoich obowiązków zawodowych i odpowiadają za czyny popełnione w sposób niechcący (nieświadomy, niezamierzony) a przy tym - jeśli osoba poszkodowana ponosi uszczerbek moralny, zdrowotny czy finansowy - to jednak odpowiadają w odpowiednim zakresie za swe czyny.
Niestety, sędzia Midziak, podczas prowadzenia procesu IC692/09 popełnił szereg błędów, które skumulowały się w ogłoszonym 18 grudnia 2009 wyroku i uzasadnieniu, co spowodowało konkretne straty u niżej podpisanego obywatela.
Choć wysyłałem do sędziego i prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku oraz do samej stolicy szereg wniosków, propozycji i pretensji, to niestety żaden z wymienionych podmiotów nie zajął konstruktywnego stanowiska, a przecież którykolwiek z adresatów mógłby przeanalizować pisma i uznać, że popełniono błędy rzutujące na wydany wyrok w gmachu naszego ludowego sądu.
Chowano się za prawomocnością i niezawisłością. To chwalebna ochronna tarcza, ale jeśli błędów jest zbyt wiele, zaś wyrok NIE jest wykonalny, to ktoś powinien zbadać przebieg procesu od samego początku.
Oczywiście, sędzia – jak każdy człowiek – ma prawo do błędów, ale przeciętny człowiek, jeśli mu je wyliczyć w sposób rozsądny, zachowuje się równie rozsądnie – gratisowo i bez zbędnej zwłoki naprawia szkodę. Jeśli nie ma w Polsce takiej możliwości, to znaczy, że procedury niezupełnie są wzorowo opracowane – mają po prostu szereg mankamentów.
Tak czy owak dziękuję Prokuraturze za czas i energię poświęconą niekaranemu do 2009 obywatelowi, którego Temida posądziła o coś, czego się nie dopuścił. Polski sąd (jednoosobowo!) pozostawił więc niezapomniane wrażenie w jego życiorysie i jest to klasyczny przykład błędu Temidy w toczącej się właśnie dyskusji na temat pomyłek sądowych w Polsce.
Dzisiaj (9 lipca 2012) media, w tym telewizja, szokują polskie społeczeństwo tytułami w rodzaju „Polscy sędziowie mylą się na potęgę”. Prekursorskie wyniki dwuletnich badań nad przyczynami niesłusznych skazań w Polsce przedstawili pp. Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski, którzy doszli do konkluzji – „To sędziowie są głównymi sprawcami pomyłek sądowych”!
Nawet jeśli wszystko jest zgodne z prawem – w co jednak wątpię – to niniejsze pismo proszę odebrać jako delikatny protest obywatela poszkodowanego przez Państwo, a konkretnie - przez niezawisłe sądownictwo, które przecież także się myli, co już nie jest żadną tajemnicą.
Niewykluczone, że sędzia prezes sądu i minister sprawiedliwości zostaną wyzwani od najgorszych, co z żalem nadmieniam, bowiem nie widzę innej możliwości rozsądnego załatwienia niniejszej sprawy. Z góry ich przepraszam, ale skoro procedury nie przewidują naprawy szkody przez sąd, który wydał prawomocny wyrok, to nazwanie tych panów głąbami może jednak posunęłoby nieco sprawę do przodu, bowiem wówczas ich honor nakazywałby wytoczenie procesu o zniesławienie i w takim przypadku biegli musieliby dotrzeć do kuriozalnego dowodu wysmarowanego (spreparowanego) przez pisarkę Chomuszko i do wykazu logowań, dzięki czemu snadnie okazałoby się, że nie pisałem jako Kawalec, a to oznaczałoby, że pisarka jednak dokonała fałszerstwa i wielokrotnego pomówienia, co od lat opisuję jako wersję prawdziwą – po prostu tej pani coś się przywidziało i wskazuje na mnie jako nieznanego mi obywatela. I sprawiedliwa Temida powinna to uprzejmie jej przedstawić w formie grzecznej acz stanowczej.
Ponadto gdyby biegły przejrzałby teksty napisane przeze mnie przed wystosowaniem przez mec. Kolankiewicza groteskowego ‘Ostatecznego przedsądowego wezwania’ (zażądał 20 tys. złotych zadośćuczynienia i przeprosin), to z pewnością nie doszukałby się w nich przewin ujętych w wyroku i w jego uzasadnieniu, bowiem nie napisałem, że pisarka Chomuszko nadużywa alkoholu i że niemoralnie się prowadzi oraz okazałoby się, że jednak pisywała pikantne żarciki na portalu pośród wulgarnych i że wymiana zdań z ludźmi określonego autoramentu (roboczo nazywanych przeze mnie internetowymi gawroszami) sprawiała tej pani (jakby nie było doktorantce Uniwersytetu Gdańskiego) znacznie większą przyjemność, niż dyskusja ze mną. Oczywiście, każdy sam dzieli dyskutantów na lepszych i gorszych według własnego uznania, jednak publiczne popieranie osób, które pisują obrzydliwe wulgaryzmy nie wystawia tu dobrego świadectwa gdańskiej pisarce.
Ponadto pisarka musiałaby przyjąć do wiadomości, że koszmarne żarciki napisane przez niejakiego Kawalca nie były wpisane przez mnie, a to oznaczałoby dla niej i to, że bezsensownie łaziła po dwóch sądach (nie licząc komisariatu policji i znanego warszawskiego prawnika oraz nie licząc jej rodziny, która straciła sporo czasu i energii podczas składania zeznań w sądzie) w sposób cokolwiek kosztowny a do tego samoośmieszający, bowiem pierwotny status powódki (w procesie cywilnym) i oskarżycielki (w procesie karnym), powinna ta pani zamienić na status pozwanej i oskarżonej.
Trudno orzec, dlaczego prosta sprawa, która mogłaby trwać parę tygodni, już trwa czwarty rok i końca nie widać – zdumiewające!
Prokuratura – w swej uprzejmości – radzi, aby skorzystać z przewidzianych prawem rozwiązań, które mogłyby podważyć wyrok, jednak jest to niemożliwe, bowiem jest on prawomocny, a takim został, gdyż sędzia Midziak nie był uprzejmy powiadomić mnie o terminie wydania wyroku, przez co minął termin właściwy dla terminu apelacji, zatem sprawa została zapętlona w typowo polski sposób!
Reasumując - nie można w Polsce kulturalnie i z powodzeniem odwołać się od wyroku, ale należy zastosować niezbyt kulturalny zabieg (zniesławienie sędziego, prezesa sądu i ministra), który może okazać się jedynym sposobem, aby obalić wyrok wydany przez nieprofesjonalnego (w tym konkretnym procesie) a niezawisłego sędziego.
No i oczywiście mogę opisywać w internecie niekompetencję polskiej Temidy - tyle mi zostało z wiary w sprawiedliwą Polskę...
Mirosław Naleziński, Gdynia
I
jaki wydać wyrok?
Media od paru miesięcy obserwują sprawę dźgnięcia jednego z nauczycieli Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących, Wacława Gniewka, przez dyrektorkę tego zespołu, Beatę Grzelińską, która stanowczo nie przyznaje się do winy.
Oboje niechętnie wracają do zdarzenia z 16 listopada 2011, kiedy to w gabinecie oskarżonej dyrektorki został raniony nożem pedagog.
Wersje są dwie i to całkowicie odmienne – pan twierdzi, że ostrze wbiła mu szefowa, natomiast ta pani zarzeka się, że podwładny sam się okaleczył.
I cóż z tego, że społeczeństwo dzieli się na trzy grupy – część uważa, że dyrektorka dźgnęła pana, część, że pan sam się ugodził, zaś cześć nie ma zdania, bo albo nie wie, komu dać wiarę, albo ich to nie interesuje. Polacy nie będą w referendum wskazywać winnego – od tego jest sąd.
Dyrektorka jest zmęczona całą sytuacją i liczy, że podczas procesu, zostanie odsłonięta cała prawda, czyli że zostanie w końcu oczyszczona z absurdalnych - jak twierdzi - zarzutów.
Nauczyciel jest zirytowany całą sytuacją i liczy że podczas procesu, zostanie odsłonięta cała prawda, czyli że zostanie w końcu oczyszczony z absurdalnych - jak twierdzi - zarzutów.
Jedno jest pewne – jedna z tych dwóch osób kłamie i idzie w zaparte. Druga jest niejako podwójnie wstrząśnięta i poszkodowana – nie dość, że uczestniczy w głośnym procesie, który może trwać parę lat i chwały nie przynosi, to cierpi, ponieważ kilka milionów osób uważa ją za winną.
I jaką mamy pewność, że wyrok sądu będzie sprawiedliwy? Owszem, Temida powoła biegłych i na nich zrzuci odpowiedzialność, bowiem jeśli specjaliści wskażą jedną z obu osób, to sędzia uczyni to samo. A jeśli będzie parzysta liczba biegłych i wskazania remisowe? Albo wszyscy uznają, że nie są pewni co do przebiegu wydarzeń? Albo jeden wskaże pewnym gestem na jedną z podejrzewanych osób, zaś reszta nie będzie mieć pewności?
Zatem co będzie, jeśli sąd wyda błędny wyrok? I kto o tym będzie wiedział, skoro cały świat zostanie poinformowany, że winna jest jedna z tych osób, sędzia będzie w to raczej (bo wszystkich jego myśli – w tym wątpliwości - nie poznamy) wierzył, zaś oboje będą znać prawdę i będą obstawać przy swoich tezach, przy czym jedno z nich będzie nadal kłamać?
Cóż zatem są warte wyroki sędziów, którzy – miejmy choć tu nadzieję – osądzają w sposób maksymalnie obiektywny i profesjonalny, ale – jak praktyka pokazuje – sądy (a właściwie sędziowie) również bywają omylne!
Czy to pani zadała panu rany nożem, czy też pan sam się okaleczył? Świadków nie ma, nagrań również. Są tylko dwie zainteresowane strony, które pewnie nie wycofają się ze swoich wersji – zapewne osoba winna doszła do wniosku, że odwrotu nie ma i już nie złoży samooskarżających zeznań.
Można byłoby zastosować wykrywacz kłamstw, który często jest prezentowany podczas różnych programów telewizyjnych i czasami odwołują się do niego prawnicy. Trudno orzec, dlaczego w tej sprawie nawet nie wspomniano o tym urządzeniu.
Gdyby sprawa dotyczyła ważniejszego i bardziej dramatycznego wydarzenia, to klasyk mógłby napisać balladę, która byłaby cytowana przez setki kolejnych lat, a może zostałaby nawet lekturą szkolną.
Opinia pierwszego biegłego sądowego wskazuje na to, że nauczyciel nie mógł zranić się sam, ale minie sporo czasu, nim sprawa ostatecznie się wyjaśni. A jeśli się nie wyjaśni? Jeśli kolejni znawcy nie dojdą do jednomyślnej opinii? Czy jest możliwe, że sąd uzna się za pokonanego i ogłosi, że nie jest w stanie wskazać osoby winnej?
Komputeryzacja Polski jest tu hasłem nie bez znaczenia, bowiem do szokującego zajścia doszło właśnie na tle... komputerów. Znak czasu – kiedyś na noże walczyli nasi przodkowie, aby wyrwać konkurentowi upolowanego zwierza, terytorium albo samicę (emancypantki zapewne zauważą, że ich przodki równie zacięcie walczyły o samców); dzisiaj toczą się walki o... pecety.
A że nie ma czego zazdrościć sędziom, wskazuje przykład procesu IC692/09, kiedy to sędzia Midziak uległ omamom pisarki Chomuszko i uznał, że pewien facet miał dwa konta, przy czym z jednego (zarejestrowanego na zmyślone dane) postponował powódkę. Na nic jego uroczyste a pisemne oświadczenie, że miał tylko jedno konto - wówczas sędzia (gdyby dał wiarę temu świadectwu) musiałby zająć się poważniej pisarką, bo to ona byłaby oskarżona o fałszerstwo podpisu i o pomówienie.
Ale Temida jakoś nie była łaskawa prowadzić postępowanie w sposób rzetelny - nie powołała biegłego oraz nie powiadomiła pozwanego o terminie wydania wyroku, przez co uniemożliwiła apelację. Sędzia wpadł w psychologiczną pułapkę i aksjomatycznie uznał, że skoro kulturalna doktorantka zdecydowała się oddać sprawę do sądu, to z pewnością ma rację i do tej racji przystosował prowadzenie procesu. Ponadto sędzia nieumiejętnie interpretował teksty w rodzimym języku i wydał wyrok przyjmując, że pozwany postawił pisarce szereg zarzutów, których w istocie nie postawił. No i ani nie zastosowano wariografu, ani nie poproszono admina o dostarczenie listy logowań, co już dawno wyjaśniłoby sprawę i Temida uniknęłaby kompromitacji.
Po wydaniu prawomocnego wyroku, w tym naszym kochanym państwie, nikogo już nie obchodzą błędy sędziego, bo polska czarna karawana togowców z orłami na piersiach jedzie dalej – Temida ma masę kolejnych procesów i nie ma zamiaru zajmować się jakąś poprzednią drobną pomyłką sądową. Sprawa odfajkowana, procedury zachowane, winny formalnie ustalony; o co chodzi?
Kogo obchodzi tandeta w wykonaniu sądu? Autostrady są partolone przez niewłaściwy dobór wykonawców (ale procedury jakieś są, tyle że do anusa), biura turystyczne upadają w cwaniackim stylu (ale procedury jakieś są, tyle że do anusa) i idiotyczne wyroki zapadają (ale procedury jakieś są, tyle że do anusa), zatem Polska jakoś toczy się „na siłę” ku cywilizacji, przepychana niczym kiepski dyplomant przez swojego promotora.
Trudno ocenić, czy sędziowie mają świadomość, że jeśli Temida wyda błędny wyrok, to osoby poszkodowane przez nią (choćby w obu opisanych sprawach) mają co najmniej dwa ekstremalne rozwiązania - albo sfinalizowanie swojego bytu, albo wdrożenie (opatentowanej w 2011 roku) kombinacji norweskiej na polski grunt? I kto będzie za to odpowiadać?
Po 32 latach amerykańskie więzienie opuścił 50-letni Andre Davis, skazany przed ponad trzydziestoma laty za zabójstwo dziecka. Okazało się, że jest on niewinny, a podstawowym dowodem były wyniki badań DNA (organiczne ślady znalezione na miejscu zbrodni nie należały do niego!). Aż tyle lat przesiedział za przestępstwo, którego nie popełnił! W końcu zażądał porównania materiału genetycznego z tym zebranym na miejscu zbrodni. Sukces sprawiedliwości?
Ciekawe, w jaki sposób to ocenią prawnicy, zwłaszcza że badanie postulował już w 2004 roku, czyli aż... 8 lat temu. Skandal? A ilu niewinnych ludzi niesłusznie odsiadywało wyroki? Ilu zmarło zanim nowsze metody naukowe uratowały im honor? Ilu zostało skazanych na karę śmierci, która została wykonana? I czy Amerykanie mogą wycofać poparcie dla tej kary?
Obecnie wszyscy nowo narodzeni obywatele Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej oraz wszystkie osoby przybywające do tych państw powinny mieć profil DNA, co umożliwiałoby natychmiastowe ustalenie przestępcy po znalezieniu organicznych śladów na miejscu przewiny.
Co sądzić o jakości polskich wyroków, skoro w mało ważnym procesie IC692/09 Temida nie potrafi dojść prawdy, czy dziennikarz miał jedno, czy więcej kont? Nie potrafi ze zrozumieniem przeczytać krótkiego polskiego tekstu? Nie potrafi zawiadomić obu stron o terminie wydania wyroku? Nie potrafi wyjaśnić – w jaki sposób ma być wykonany wyrok oparty na błędach? Czy pisarka ma być przeproszona za słowa nienapisane przez pozwanego i za słowa, które wprawdzie napisał, ale zostały błędnie zinterpretowane? Komedia czy skandal w wykonaniu Sądu Okręgowego w Gdańsku?
Miejmy nadzieję, że sprawa noża w dłoni i w boku ciała pedagogicznego zostanie wyjaśniona perfekcyjnie, w przeciwieństwie do matolskiego (ups – motławskiego) incydentu w gdańskim gmachu Temidy.
Zapewne kilka procent wydawanych w Polsce wyroków to pomyłki sadowe. Czy polskie sądy są przygotowane na wypłacanie odszkodowań w skali podobnej do amerykańskich (z uwzględnieniem proporcji płac)? Czy „pomyłkowi” sędziowie powinni współuczestniczyć w wypłatach owych należności? Czy powinni być degradowani na swoich stanowiskach? Czy powinni mieć zmniejszane emerytury, jeśli ich knoty wyjdą po zakończeniu ich kariery?
Panie Prezesie, co Pan sądzi o niewłaściwie toczonych procesach - czy konsekwencje powinni ponosić sędziowie, którzy nie stanęli na wysokości zadania? Czy kary za błędy przewidziane są dla kierowców, pilotów, a nawet polityków, ale nie dla sędziów? Czy już Pan przedyskutował z sędzią W. Midziakiem jego oryginalnie prowadzony proces w 2009 roku? Oto kolejny artykuł oparty na spapranym procesie IC692/09 Pańskiego Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA"
- Niezależne Czasopismo
Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP
i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA
SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH
INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST
ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.