opublikowano: 09-08-2011
Konfabulantek
ci u nas dostatek
24
lipca 2011 z cyklu „Ewa Ewart poleca” wyemitowano szokujący dokument dotyczący
wprowadzenia australijskiej (na nasze szczęście!) Temidy w kolosalny błąd
przez smarkulę (sic!) oraz szamotanie prawników na antypodach, w państwie, które
słynie z temidowej rzetelności, choć podczas omawiania wydarzeń, parokrotnie
podkreślano przestarzałe (względem Wielkiej Brytanii; nie porównywano jednak
z Polską...) procedury.
Niejaki
Patrick Waring został w 2006 roku uznany, już na samym początku, za winnego,
zatem wyciągnięto go z łóżka prosto do aresztu, w którym spędził niemal
rok, ale groziło mu wieloletnie więzienie. Gdyby nie poparcie rodziny i
kosztowna walka adwokatów o tego młodzieńca, to zmagania z wyjątkowo (umysłowo)
zamroczoną tamtejszą Temidą, zakończyłyby się klęską.
Cóż
takiego się stało? Ano pewna nastolatka wskazała go palcem i w ten sposób
zaczęła się australijska kompromitacja, co zostało przedstawione w
telewizyjnym dokumencie. Większość ludzi uważa, że jeśli dziewczyna składa
doniesienie na chłopaka, to z pewnością mówi prawdę, bowiem większość
społeczeństwa jest pewna, że faceci myślą tylko o jednym, zatem jeśli już
młoda dama składa zeznania (co przecież jest dla niej krępujące,
traumatyczne, wielce wstydliwe oraz narażające na niewybredne komentarze), to
z pewnością nie wymyśliła sobie takiej historyjki o nader delikatnej
naturze.
Większość
policjantów, prokuratorów i sędziów zajmujących się sprawami obyczajowymi
to mężczyźni, a ci doskonale wiedzą (choćby po sobie, po kumplach i z mediów),
co im chodzi po głowach, z czym sobie jakoś sami – w kontaktach damsko-męskich
- zwykle radzą, a z czym wielu innych ma poważne problemy, zatem jeśli już
jakaś panienka, dama lub konfabulantka zgłosi przestępstwo, to są oni
przekonani, że została ona istotnie poszkodowana. I mimo że wielu specjalistów
zna przypadki, kiedy panie miewały jakieś zwidy (a
dotyczy to nie tylko molestowanych pań, ale także matek walczących o prawo do
wyłącznego wychowywania dzieci, kiedy to wymyślają niestworzone rzeczy na
swoich byłych partnerów), to owi fachowcy rozumują – owszem, znamy
przypadki konfabulacji, ale są one marginalne i prawdopodobieństwo, że w
danej sprawie to my zostaliśmy wprowadzeni w błąd, jest minimalne, zatem nie
ma co się pieścić z podejrzanym i należy go natychmiast aresztować.
I
nawet jeśli prawnicy znajdą szereg nieprawidłowości w prowadzonym śledztwie
oraz w procesie (jak w tym filmie), to wszelkie teorie naciągane są w kierunku
konkluzji „że jest winien”, zatem zeznania obu stron są ukierunkowane na
szybkie skazanie domniemanego sprawcy. Przecież szkoda czasu na oczywiste
sprawy, kiedy aż tyle innych, trudniejszych, akt piętrzy się w gmachach
Temidy.
Film
ten powinien być pokazywany studentom prawa oraz togowym rycerzom walczącym o
sprawiedliwość, także w Polsce, oraz wszystkim gimnazjalistkom, licealistkom
oraz studentkom (i ich rodzicom) ku przestrodze – że wprawdzie faceci bywają
groźni w określonych a delikatnych sytuacjach, jednakże wiele pań po prostu
konfabuluje i nie jest to zjawisko do końca zbadane. Nawet ów film nie wyjaśnia,
dlaczego australijska nastolatka podała tego Patryka do sądu. Nie było ani z
nią wywiadu, ani z jej rodziną, ani z jej prawnymi przedstawicielami,
natomiast rodzice tego chłopca zadłużyli się zastawiając dom, aby udowodnić
niewinność syna i wykazać zaskakującą niekompetencję tamtejszego sądu.
Młodociane
babsko pomówiło chłopaka i machina „sprawiedliwości” ruszyła pod
nadzorem facetów, którzy doskonale wiedzą (także po sobie), że płeć
brzydsza potrafi być nie tylko brzydka, ale wręcz obrzydliwa. Jeśli zatem którakolwiek
pani uprze się oskarżyć dowolnego pana, to niemal jest pewne, że uda się
jej uruchomić całą machinę wymiaru (nie)sprawiedliwości, zaś wyprostowanie
fałszywych pomówień graniczy z cudem i może trwać latami.
Panowie
raczej zajmują się oszustwami, kradzieżami i obyczajowymi przestępstwami,
lecz w konfabulacyjnej branży, to panie dzierżą niechlubny prym.
Ale
nie tylko na antypodach Temida została zrobiona w kangura. U nas również,
tyle że w konia. W szczególności ten film powinien zostać pokazany pisarce
Chomuszko, jej adwokatowi Kolankiewiczowi oraz sędziemu Midziakowi (wszyscy z
Gdańska).
Doktoryzująca
się (Uniwersytet Gdański) pisarka doszła do rewelacyjnego a odkrywczego
przekonania, że Mirosław Naleziński zapisał się na portalu NaszaKlasa jako
(dodatkowo!) AZ oraz jako JK. Do tego stopnia dręczyło ją to przeświadczenie,
że wielokrotnie w internecie rozgłaszała, iż MN=AZ=JK. Pod wpływem chyba
szaleju, pod komentarzem JK wpisała dane MN, zatem dopuściła się fałszerstwa
podpisu. Pod wpływem emocji (zapewne z powodu uszczypliwych uwag JK oraz po
zamieszczeniu jej danych w komentarzu na jednym z portali przez MN, który omówił
jej wyczyny; dane te jednak zostały niezwłocznie skasowane przez admina)
zagroziła, że uda się do swojego prawnika celem omówienia problemu. I tak
dokładnie tę sprawę poomawiali, że postanowili ją przekazać do dwóch sądów,
niejako dwutorowo – do cywilnego i do karnego.
Patryk
wystarczająco długo przebywał w areszcie i to w cywilizowanym państwie, w którym
przeciętny obywatel jest pewien, że Temida starannie zbada jego sprawę, nim
skaże go na więzienie. Niestety, w jego psychice nastąpiły znaczne zmiany i
do końca życia będzie miał trudności z powrotem do normalności. W Polsce
pewnie nie jesteśmy aż tak pewni solidności naszej Temidy, jednak również
większość rodaków jest przekonana, że mamy niezawodnych i szlachetnych
rycerzy pełniącej zaszczytną służbę u boku damy z szalkami. Niestety,
czasami to jednak tylko pozory.
Należy
zadać pisarce pytanie – kiedy przeprosi poszkodowanego obywatela RP, wyjaśni
powody swojej pomyłki, pomówienia i fałszerstwa oraz w jaki sposób wyobraża
sobie zadośćuczynienie (choćby tylko zwrot opłat pobranych przez wymiar
niesprawiedliwości i jej adwokata)? Kiedy publicznie wyjaśni swoim zwolennikom
swoją pomyłkę, tym, którzy od dwóch lat (wespół z nią) są przekonani,
że to ich przyjaciółka ma monopol na rację i że to ona została obrażona
przez JK oraz AZ (a według niej i ich - przez MN), aby odwołała swoje oskarżenia.
W
kilkuset swoich artykułach, ciągany przez nią dziennikarz obywatelski, nie
zawarł ani jednego kłamstwa, natomiast pisarka, w stosunkowo niewielu swoich
wypowiedziach, popełniła co najmniej grzech fałszerstwa, pomówienia oraz
zeznawania nieprawdy (że nigdy nie napisała przaśnego żartu). Gdyby sędzia
poświęcił więcej czasu, już choćby tylko tym dwóm wątkom, to wyprosiłby
ją z sądu za zawracanie głowy takimi łgarstwami. Niestety, nie wykazał się
starannością i gdańska Temida została ośmieszona pomyłką sądową w
internetowej branży, co nie należy do katalogu częstych błędów, bowiem i
rodzaj sprawy jest stosunkowo nowy.
Podobnie
jak wielu niewinnie posądzonych (i posadzonych) w delikatnych sprawach, kolejny
raz niniejszym oświadczam - na portalu NaszaKlasa miałem i mam jedno konto (wyłącznie
na swoje dane), zatem pisarka popełniła fałszerstwo i do chwili obecnej (wespół
ze swoimi zwolennikami) rozpowszechnia kłamliwe twierdzenia w tej materii i nie
spotyka się to z odpowiednią reakcją Temidy!
Jeśli
polska Temida nie potrafi wyjaśnić tej sprawy, to świadczy jedynie o braku
jej kwalifikacji do badania tego typu spraw. Ma przecież szereg możliwości
– badanie wariografem, porównanie stylu wypowiedzi, sprawdzenie założonych
kont i czasy logowania trzech postaci (wg pisarki jednej osoby), jednak nie zadała
sobie większego trudu, aby poznać fakty. Rezygnacja z nowoczesnych technik
dociekania prawdy sprowadza nasze sądy do średniowiecznych czasów, kiedy to
oskarżonym wmawiano niestworzone wręcz rzeczy i w żaden sposób nie mogły się
te osoby obronić, bowiem sędziowie byli przeciążeni pracą, a ponadto byli
stronniczy, gdyż z góry „wiedzieli” kto jest winien.
Uniemożliwienie
złożenia apelacji jest skandalem samym w sobie (i to w wolnej Polsce!), zaś
brak umiejętności logicznego myślenia jest powalający (m.in. nakazano
przeprosić za zarzut wulgarności, choć zarzucano jedynie przaśność).
Sprawa IC692/09 powinna być powtórzona, bowiem popełniono zbyt wiele błędów.
Australijscy
matoli/matołowie spartolili sprawę, przyznali się do tego, ale nie zgłosili
chęci naprawienia finansowych skutków tego skandalu (rubaszniej –
australijskie matoły spartoliły sprawę, przyznały się do tego, ale nie zgłosiły
chęci naprawienia finansowych skutków tego skandalu) i niech Bóg, wraz z
Patrykiem, im to wybaczy. Kiedy polski wymiar sprawiedliwości przyzna, że popełnił
błąd?
Mirosław
Naleziński, Gdynia
Więcej tekstow Mirka:
Komentowanie nie jest już możliwe.