opublikowano: 26-10-2010
Czy skończę jak dr Ratajczak, czyli mord "bez działania osób trzecich" - Zbigniew Kękuś
„Człowiek,
który krzywdzi dziecko, musi być świadom, że nie osłoni go przed karą żadna
instytucja – szkoła, armia, firma, Kościół.”
Aleksandra Klich, „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”
;
„Gazeta
Wyborcza” 5 sierpnia 2010r., s. 2
„Żyd. który – jak Andrzej Zoll - skrzywdzi
dziecko goja może być spokojny, że przed karą będą go osłaniać sędziowie,
prokuratorzy, Donald Tusk i Bronisław Komorowski, czyli …
„Żyda Michnika retoryka Żyda Zolla się nie
tyka”
Zbigniew Kękuś
W czerwcu
br. w samochodzie na parkingu przed centrum handlowym w Opolu znaleziono ciało
historyka dr Dariusza Ratajczaka. Ustalono, że popełnił samobójstwo. Po
opublikowaniu w 1999 roku książki „Tematy niebezpieczne”, w której
przedstawił, między innymi, poglądy historyków z tzw. nurtu rewizjonistów
holokaustu, uznany został przez „Gazetę Wyborczą” za „kłamcę oświęcimskiego”,
a bardzo blisko związany z „GW” Władysław
Bartoszewski – uznany w czerwcu 2010r awansem. za „człowieka 2010
roku „Gazety” - uznał jego książkę za „hańbienie narodu polskiego”.
Dr Dariusz
Ratajczak został wyrzucony z pracy na Uniwersytecie Opolskim. Otrzymał zakaz
pracy w charakterze nauczyciela. Wytoczono mu sprawę sądową, którą jednak później
umorzono. W gruzach legło nie tylko jego życie zawodowe, ale i rodzinne. Przed
śmiercią pracował jako stróż nocny, a mieszkał w samochodzie.
Na
podstawie szczegółowych oględzin samochodu, w którym znaleziono zwłoki dr
Dariusza Ratajczaka jako przyczynę jego śmierci wykluczono działanie osób
trzecich.
Zanim
osierocił dwoje dzieci był ofiarą nagonki urządzonej na niego przez „Gazetę
Wyborczą”, której redaktor naczelny Adam Michnik w taki sposób reklamował
siebie i jego środowiska, gdy w listopadzie 2009 roku odbierał na
Uniwersytecie Karola w Pradze doktorat honoris causa: „-
Życiowe motto Havla: „Siła bezsilnych” było także naszą filozofią –
mówił Michnik. – Przemoc wiąże się zawsze z kłamstwem. My bezsilni, będziemy
zawsze opierali swoją siłę na prawdzie, tolerancji i wolności. To jest
filozofia „Gazety Wyborczej”, z którą od 20 lat jestem związany. Ten sens
poszukiwania prawdy przekazujmy także naszym dzieciom – mówił naczelny
„Gazety”. Źródło: Lubosz Palata, „Michnik doktorem Uniwersytetu Karola”; „Gazeta
Wyborcza”, 14-15 listopada 2009r., s. 11/.
Nie przeżył
dr D. Ratajczak „dyskusji historycznej”, w jaką wciągnęła go „GW”,
tj. zmasowanego nań ataku ze strony „bezsilnych” i „tolerancyjnych” z
„GW” dowodzonych przez niestrudzonego – jak o sobie samym pisze na łamach
jego „Gazety” - poszukiwacza „prawdy najprawdziwszej” Adama Michnika.
Rzeczywiście
niebezpiecznego, a jak się okazało dla niego samego, śmiertelnie
niebezpiecznego tematu podjął się śp. dr Dariusz Ratajczak. Jakkolwiek nie
tyle sam temat, którym w naukowym poszukiwaniu „prawdy najprawdziwszej” zajął
się dr D. Ratajczak był śmiertelnie niebezpieczny, co takowymi dla ich
adwersarzy okazują się być niektórzy przedstawiciele środowisk, których
interesy mogły naruszać fragmenty jego książki. Z unoszącą się nad nimi
aureolą autorytetów moralnych i nieskazitelnych charakterów niszczą bezwzględnie
i bez skrupułów swych przeciwników.
Jedyne, co
ich różni od funkcjonariuszy służb opisanych na najczarniejszych kartach
historii Polski, są metody stosowane przez nich w celu pozbycia się wroga.
Zepchnięcie ze schodów, czy też wrzucenie do zbiornika wodnego z workiem
kamieni zawieszonych u szyi zastąpiły sposoby bardziej „subtelne”, jak –
między innymi - czynienie wroga przestępcą i/lub pozbawienie go pracy. A
potem oprawcy już tylko czekają na śmierć ich ofiary. Śmierć – oczywiście
- „bez udziału osób trzecich”.
Historyk
Dariusz Ratajczak osierocił dwoje dzieci, a historyk Adam Michnik, którego
organ prasowy przyczynił się do jego zaszczucia zakończonego śmiercią
„bez udziału osób trzecich” wojażuje po świecie odbierając przyznawane
mu doktoraty honoris causa, plotąc przy tym bzdury o tym, jaki to on bezsilny i
chwaląc się, że tolerancyjny.
Okoliczności
tragicznej śmierci dr D. Ratajczaka, budzą mój ogromny niepokój.
Ze mnie
także swego wroga – ze sposobu, w jaki mnie traktuje razem z trzódką mu
podobnych wynika, że … śmiertelnego – uczynił jeden z największych
autorytetów „Gazety Wyborczej”, jej od wielu lat ekspert prawny i nie tylko
prawny Andrzej Zoll.
Merytoryczna
słabość A. Zolla w dziedzinie, w której niesłusznie uchodzi za
najwybitniejszego w Polsce eksperta, tj. w prawie karnym, czyni z niego „wdzięcznego”,
mało wymagającego przeciwnika. Przerażenie budzą natomiast metody stosowane
przez Andrzeja Zolla, jego małżonkę, adw. Wiesławę Zoll oraz
przedstawicieli ich środowisk w niszczeniu mnie i mojej rodziny. Jego możni,
protektorzy i promotorzy w tym przedstawiciele najwyższych władz, których
prosiłem o udzielenie mi pomocy utwierdzają jednak A. Zolla w przekonaniu, że
krzywda, którą wyrządził mojemu synowi, a potem mnie i mojej rodzinie, na
zawsze pozostanie bezkarna. Sprzymierzeńców znajduje Andrzej Zoll wśród elit
biznesu, promotorów wśród redaktorów naczelnych niektórych gazet i
czasopism.
Gdy tylko
zakwestionowałem autorytet moralny A. Zolla uczyniono mnie przestępcą, winnym
jego, jako Rzecznika Praw Obywatelskich, tj. konstytucyjnego organu
Rzeczypospolitej Polskiej znieważenia
i zniesławienia. Przestępcą winnym jej zniesławienia uczyniła mnie także
adw. Wiesława Zoll. Razem z Andrzejem i Wiesławą Zoll przestępcą winnym ich
znieważenia i zniesławienia w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych
uczyniło mnie także piętnaścioro sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie i Sądu
Apelacyjnego w Krakowie.
Jeszcze
zanim się to stało, zaraz po wydaniu przeciwko mnie aktu oskarżenia wyrzucono
mnie z pracy.
Potem, z
przedstawionym mi zarzutem antysemityzmu wyrzucono mnie z pracy po raz drugi.
Nie pracuję
od lutego 2009r. Ze względu na nałożony na mnie status przestępcy nie mogę
znaleźć pracy.
Po tym,
gdy w maju br. skończyły mi się oszczędności, moich trojga dzieci i moje
koszty utrzymania pokrywam z długów zaciąganych u przyjaciół.
Wcześniej,
po ukończeniu w 1982r. z wynikiem bardzo dobrym studiów na Akademii
Ekonomicznej w Krakowie i skorzystaniu z oferty przedstawionej mi przez władze
Uczelni przez dziesięć lat pracowałem na Akademii jako pracownik
naukowo-dydaktyczny. W tym czasie, między innymi, prowadziłem zajęcia
dydaktyczne ze studentami, obroniłem rozprawę doktorską, otrzymałem kilka
nagród za osiągnięcia w dziedzinie naukowej. Następnie, od listopada 1992 r.
do lutego 2009 r. pracowałem na kierowniczych i dyrektorskich stanowiskach w
polskich przedstawicielstwach międzynarodowych firm i instytucji finansowych
oraz w spółce Skarbu Państwa Polskie Linie Lotnicze LOT S.A.
Sędziowie
i RPO Andrzej Zoll, którzy przez
kilka lat krzywdzili mojego bezbronnego wobec okazywanej mu przez nich patologii
chorego syna, ryzykowali jego kalectwem, uznali mnie w 2001 roku w za chorego
psychicznie. Natychmiast po tym, gdy w kwietniu 2004 roku złożyłem skargę na
nich do Rzecznika Praw Dziecka, zgłaszając sprawę obrazy praw mojego syna,
zdecydowali, że się mnie pozbędą.
W tym celu w lipcu 2004r. prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie Włodzimierz
Baran złożył zawiadomienie o popełnieniu przeze mnie przestępstwa z art.
226 § 1 kk i inne. Zaczęła się moja i mojej rodziny, trwająca wciąż
gehenna.
Andrzej
Zoll, jego małżonka Wiesława Zoll oraz kilkanaścioro sędziów Sądu Okręgowego
w Krakowie i Sądu Apelacyjnego w Krakowie postanowili, że mnie zniszczą, także
z tej przyczyny, że od stycznia 2003
roku członkowie Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca publikować zaczęli w
Internecie /obecnie na stronie: www.zkekus.pl/
niektóre z pism, składanych przeze mnie w różnych instytucjach wymiaru
sprawiedliwości w związku z naruszaniem konstytucyjnych i ustawowych praw
mojego małoletniego chorego dziecka przez Rzecznika Praw Obywatelskich Andrzeja
Zolla oraz sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie i Sądu Apelacyjnego w
Krakowie. Byli oni w różny sposób zaangażowani w prowadzoną przez wyżej
wymienione Sądy w okresie czerwiec 1997 do kwiecień 2006 sprawą z mojego powództwa
o rozwód /sygn. akt XI CR 603/04. Adw. Wiesława Zoll była – jak się rychło
okazało na nieszczęście dla moich dzieci – pełnomocnikiem mej żony.
W 1998
roku, gdy moi synowie mieli 11 i 8 lat zostaliśmy – dzieci oraz moja żona i
ja – poddani badaniom przez biegłe
Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego przy Sądzie Okręgowym w
Krakowie.
Biegłe,
psycholog i pedagog, wydały o mnie doskonałą opinię jako ojcu. Rekomendowały
Sądowi zapewnienie moim synom jak najczęstszych, nieograniczonych, nieskrępowanych
kontaktów ze mną w miejscu ich zamieszkania i poza nim. Argumentowały, że
takowe będą korzystne dla prawidłowego rozwoju dzieci.
Z łaski sędzin
zarządzanego przez SSO Agnieszkę Wydziału XI Cywilnego-Rodzinnego Sądu Okręgowego
w Krakowie spotykać się jednak mogłem z synami przez kolejnych 8 lat, tj. do
kwietnia 2006 roku, gdy zakończono sprawę … raz na dwa tygodnie w weekendy.
Razem z podporządkowanymi im sędziami Sądu Apelacyjnego w Krakowie sędziny
nie zezwoliły mi nawet na zabieranie jednego z synów, chorego na skoliozę i
lordozę na nakazane dla niego przez lekarza sprawującego nad nim opiekę zajęcia
rehabilitacyjne na basenie. Skokowo podwyższały natomiast alimenty dla mojej
żony. Te płacić musiałem coraz większe, bez
żadnego związku z wskaźnikiem inflacji oraz ze zmianami w moich
wynagrodzeniach. Bywało, że w okresie niespełna dwóch lat wzrosły o prawie
200 /słownie: dwieście/ proc. Nikt lepiej nie wiedział niż sędziny, co będzie
korzystne dla … moich dzieci. Skutecznie przekonywała ich do tego adw. Wiesława
Zoll.
Ta, celem
osiągnięcia jej celów procesowych, a w zasadzie jej jedynego celu, tj.
uzyskiwania kolejnych podwyżek
alimentów dla mej żony, nie ustawała w obrażaniu i zniesławianiu mnie i
moich świadków. Oszukiwała Sądy pierwszej i drugiej instancji, powołując
się w jej pismach procesowych na – na przykład – nigdy przez nią nie
okazane dokumenty. Sprzymierzeńców w nieustannym dowodzeniu, że jedyną zasadą
kierującą jej działaniem jest „pecunia non olet”, a dzieci stron postępowania,
w którym uczestniczy są dla niej wyłącznie narzędziami w osiąganiu celów,
znajdowała adw. W. Zoll w sędziach Sądu Okręgowego w Krakowie i Sądu
Apelacyjnego w Krakowie, samorządowcach z Okręgowej Rady Adwokackiej w
Krakowie i Naczelnej Rady Adwokackiej oraz – co oczywiste – w Rzeczniku Praw
Obywatelskich, jej mężu Andrzeju Zollu. Gdy nie ustawałem w naleganiu by Sąd
zobowiązał adw. Wiesławę Zoll do okazania dowodów, na których rzekome
okazanie powoływała się w jej pismach procesowych, ta,
jak mówią „dała dyla”, uciekła z postępowania. A potem,
uznawszy, że to ja ją zniesławiłem, obciążyła mnie zeznaniami i uczyniła
przestępcą.
Nie ona
jedna. Wyrokiem z dnia 18 grudnia 2007 roku sędzia Sądu Rejonowego w Dębicy
– sprawę przeniesiono z Sądu Rejonowego dla Krakowa Śródmieścia
przez „wzgląd na dobro wymiaru sprawiedliwości” – Tomasz Kuczma
skazał mnie /sygn. akt II K 451/06/ za popełnianie w latach 2003 do 2005 za pośrednictwem
Internetu przestępstwa z art. 226 § 1 kk i inne, tj. za:
- Znieważenie /art. 226 § 1 k.k./ i zniesławienie
/art. 212 § 2 k.k./ za pośrednictwem Internetu, tj. w związku z pełnieniem
przez nich obowiązków służbowych piętnastu sędziów Sądu Okręgowego
w Krakowie: SSO Maja Rymar, SSO Ewa Hańderek SSO Teresa
Dyrga, SSR Agata Wasilewska-Kawałek, SSO Agnieszka Oklejak, SSO Danuta Kłosińska,
SSR Izabela Strózik, SSO Anna Karcz-Wojnicka, SSO Jadwiga Osuch, SSO Małgorzata
Ferek, SSA Włodzimierz Baran, SSA Jan Kremer, SSA Maria Kuś-Trybek, SSA
Anna Kowacz-Braun, SSA Krzysztof Sobierajski
- Znieważenie /art. 226 § 3 k.k./ i zniesławienie
/art. 212 § 2 k.k./ za pośrednictwem Internetu, konstytucyjnego organu
Rzeczypospolitej Polskiej, Rzecznika
Praw Obywatelskich Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Zolla.
- Zniesławienie
/art. 212 § 2 kk/ za
pośrednictwem Internetu adwokat Wiesławy Zoll –
- Rozpowszechniania za pośrednictwem Internetu
wiadomości z rozprawy sądowej prowadzonej z wyłączeniem jawności /art.
241 § 2 k.k./
Wszystkie
wyżej wymienione osoby obciążyły mnie ich zeznaniami w prowadzonej przeciwko
mnie sprawie karnej.
Myślę,
że nikt poza skazanym nie uwierzy w to, iż wyrok sprawiedliwego i bezstronnego
sądu – jak stanowi art. 45.1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej – może
być obarczony aż takim mnóstwem wad prawnych, jak ten w sprawie przeciwko
mnie. Oto tylko najważniejsze z nich.
1.
Wyrokiem wydanym w dniu 11 października 2006r. i ogłoszonym w Dzienniku Ustaw
z dnia 19 października 2006r. Trybunał Konstytucyjny orzekł: „1. Art. 226 § 1
ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553,
ze zm.) w zakresie, w jakim penalizuje znieważenie funkcjonariusza
publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej dokonane niepublicznie
lub dokonane publicznie, lecz nie podczas pełnienia czynności służbowych,
jest niezgodny z art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji
Rzeczypospolitej Polskiej. 2. Art.
226 § 1 ustawy powołanej w punkcie 1 nie jest niezgodny z art. 32 w związku z
art. 2 Konstytucji.” W
uzasadnieniu do wyroku z dnia 11.10.2006r. Trybunał Konstytucyjny podał między
innymi: „Rozstrzygnięcie
zawarte w wyroku Trybunału Konstytucyjnego oznacza, że od momentu wejścia w
życie wyroku /19.10.2006r. – ZKE/ niedopuszczalne staje się ściganie z tytułu
zniewagi funkcjonariusza publicznego dokonanej, czy to publicznie, czy
niepublicznie, wyłącznie w związku z jego czynnościami służbowymi, a
nie podczas wykonywania tych czynności.” /Źródło: Uzasadnienie
do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11.10.2006r., P 3/06; OTK Z.U. z
2006r., Nr 9A, poz. 121/.
Mnie
skazano natomiast 14 miesięcy po wydaniu zacytowanego wyżej wyroku TK za
znieważenie piętnastu funkcjonariuszy publicznych, tj. w.w. sędziów Sądu
Okręgowego w Krakowie i Sądu Apelacyjnego w Krakowie za pośrednictwem
Internetu, tj. właśnie w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych.
Ale … co to kogo obchodzi.
2. Sędzia
Tomasz Kuczma wydał skazujący mnie wyrok, ani raz mnie przedtem nie przesłuchując,
informując mnie jednak w pierwszym doręczonym mi wezwaniu na rozprawę główną,
że moja obecność jest obowiązkowa. Art. 439 § 1 Kodeksu Postępowania
Karnego, którego treść jest przesłanką dla wznowienia postępowania
stanowi:„Niezależnie
od granic zaskarżenia i podniesionych zarzutów oraz wpływu uchybienia na treść
orzeczenia sąd odwoławczy na posiedzeniu uchyla zaskarżone orzeczenie jeżeli:
(…) 11) sprawę rozpoznano podczas nieobecności oskarżonego, którego obecność
była obowiązkowa.” Ale … co to kogo obchodzi.
3.
Prokurator Prokuratury Rejonowej Kraków Śródmieście Wschód Radosława Ridan
oskarżyła mnie, a sędzia Sądu Rejonowego w Dębicy Tomasz Kuczma skazał za
znieważenie i/lub zniesławienie wyżej wymienionych funkcjonariuszy
publicznych oraz adw. Wiesławy Zoll w związku z pełnieniem przez nich obowiązków
służbowych, tj. za pośrednictwem wskazanych w akcie oskarżenia stron
internetowych. Tymczasem je nie byłem sprawą czynów, za których popełnienie
mnie skazano. To nie ja umieszczałem w Internecie materiały, za których
umieszczanie mnie skazano. Rzeczywistymi sprawcami czynów, za których popełnienie
w wyniku pomyłki prokuratora i sędziego byli członkowie Stowarzyszenia Obrony
Praw Ojca.
Prezes
Zarządu Głównego SOPO Krzysztof Łapaj od ponad dwóch lat o pomyłce wymiaru
sprawiedliwości jego najważniejszych w Polsce funkcjonariuszy. Zawiadomił o
niej między innymi byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego
oraz obecnego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
O wyrządzonej
mi krzywdzie poinformował także Bronisława Komorowskiego, w lutym br., gdy
ten był jeszcze posłem.
Ja sam także
prosiłem B. Komorowskiego w lutym br., by złożył interpelację do Ministra
Sprawiedliwości w sprawie skazującego mnie za czyny popełnione przez kogo
innego. Zamiast interpelacji, nakładającej na jej adresata obowiązki
stanowione przepisami prawa, poseł B. Komorowski przesłał do ministra K.
Kwiatkowskiego ugrzecznioną w formie prośbę. Otrzymał odpowiedź – od
prokurator Danuty Bator - nie na
temat, ale takowa go w pełni usatysfakcjonowała. Bo co obchodzi,
dzisiaj już prezydenta Polski, Bronisława Komorowskiego,
że przestępcą uczyniono niewinnego człowieka.
4.
Z oskarżenia publicznego skazano mnie za zniesławienie – art. 212 § 2 kk
– wykonującej wolny zawód adwokata Wiesławy Zoll.
W
uzasadnieniu do podanego wyżej wyroku z dnia 11.10.2006r. /Dz. U. z dnia
19.10.2006r., Nr 190, poz. 1409/ Trybunał Konstytucyjny podał: „Na
marginesie należy dodać, że ewentualna odpowiedzialność za przekroczenie
granic dozwolonej prawem krytyki osób publicznych oceniana jest na płaszczyźnie
zniesławienia (art. 212 k.k.), ściganego w trybie prywatnoskargowym.
Oznacza to - przy odrzuceniu zniewagi jako formy wyrażania krytyki - że
wszyscy funkcjonariusze publiczni, jak i osoby prywatne są traktowani równo w
zakresie ochrony czci i dobrego imienia.” Okazuje się zatem, że
nawet Trybunał Konstytucyjny nie przewidział łaski, jakiej ze strony wymiaru
sprawiedliwości dostąpiła Wiesława Zoll. Wskazał,
że nawet funkcjonariusza publicznego za jego znieważenie ścigać należy z
oskarżenia publicznego. A przecież Wiesława
Zoll nie jest nawet funkcjonariuszką publiczną, wykonuje wolny zawód
adwokata.
Sprawdziłem,
co na temat ścigania z art. 212 § 2 kk pisze małżonek Wiesławy Zoll,
Przewodniczący – przez drugą kadencję – Komisji Kodyfikacyjnej Prawa
Karnego przy Ministrze Sprawiedliwości, od wielu lat Kierownik Katedry Prawa
Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, prof. dr hab. Andrzej Zoll.
Ten podaje: „Art. 212 Tryb ścigania. Przestępstwo zniesławienia zarówno w
trybie podstawowym jak i kwalifikowanym jest ścigane z oskarżenia prywatnego
(art. 212 § 4). Oznacza to, że ustawodawca możliwość pociągnięcia sprawcy
do odpowiedzialności karnej uzależnił od woli pokrzywdzonego. (…) W sprawie
o przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego akt oskarżenia może też
wnieść prokurator. Warunkowane jest to jednak stwierdzeniem z jego strony, iż
wymaga tego interes społeczny (art. 60 § 1 k.p.k.)” /źródło:
Kodeks Karny Część szczególna Komentarz do art. 117 – 277 k.k. pod redakcją
Andrzeja Zolla 3 wydanie, LEX a Wolters Kluwer business, s. 799/. Prokurator
Radosława Ridan, która oskarżyła mnie o popełnienie przestępstwa zniesławienia
adw. Wiesławy Zoll nie stwierdziła w wydanym przez nią akcie oskarżenia, że
wymaga tego interes społeczny. Nie wyjaśniła, jaki interes społeczny kierował
jej działaniami. Zastanawiam się, jaki i kto mógł mieć interes w tym, żeby
mnie uczynić przestępcą. za słowa prawdy o kłamcy i oszustce, jaką niewątpliwie
jest Wiesława Zoll. Społeczeństwo nie mogło mieć w tym przecież żadnego
interesu. Wręcz przeciwnie. Dokonując na potrzebę małżonki A. Zolla „zollizacji
prawa”, prokurator R. Ridan i sędzia T. Kuczma strzegli wyłącznie interesu
familii Zoll.
5.
Prokurator Radosława Ridan oskarżyła mnie, a sędzia Tomasz Kuczma skazał,
na podstawie obciążających mnie zeznań złożonych przez Andrzeja Zolla, z
art. 226 § 3, tj. za znieważenie konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej
Polskiej, czyli jego, tj. Andrzeja Zolla jako Rzecznika Praw Obywatelskich. W
wydanym przeciwko mnie akcie oskarżenia prokurator R. Ridan podała między
innymi: „Akt oskarżenia przeciwko
Zbigniewowi Kękuś o przest. z art. (…) 226
§ 3 kk i art. 212 § 2 kk w zw. z art. 11 § 2 kk w w zw. z art. 12 kk /znieważenie
i zniesławienie konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, tj. RPO,
Andrzeja Zoll – ZKE/
(…) Oskarżam Zbigniewa Kękusia (…) Na podstawie zgromadzonego w
sprawie materiału dowodowego, a to zeznań świadków (…) Andrzeja
Zolla (k:256-257) (…) o to, że (…) XVII w okresie od stycznia 2003 r do maja 2005r - w
Krakowie działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, w krótkich odstępach
czasu - za pośrednictwem portalu internetowego Zarządu Głównego
Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca - WWW. zgospo.webpark.pl
i założonej przez siebie strony pod domeną zkekus.winteria.pl
znieważył urząd Rzecznika Praw Obywatelskich używając wobec piastującego
go Andrzeja Zolla słów obraźliwych i pomówił go o takie postępowanie i właściwości,
które mogą poniżyć go w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania
potrzebnego dla piastowanego urzędu. Podała także
prokurator: „Nadto
swoimi wypowiedziami wymieniony /ja – ZKE/ godził w prestiż urzędu
Rzecznika Praw Obywatelskich – konstytucyjnego organu RP deprecjonując ten
Urząd w osobie go piastującej
– Andrzeju Zoll.”
Tymczasem prawo stanowi, że z art.
226 § 3 kk ściga się za znieważenie organu, czyli urzędu/instytucji, a nie
zatrudnionych w nim osób. Takie właśnie stanowisko prezentuje, między
innymi, Andrzej Marek: -„5.
Art. 226 § 3 penalizuje znieważenie lub poniżenie konstytucyjnego organu R.P.
Jest to przestępstwo godzące w prestiż tych organów, a nie zatrudnionych
w nich osób. Omawiany przepis nie dotyczy więc zniesławiających zarzutów, a
tym bardziej krytyki nawet gdyby była nieuzasadniona (por. wyrok SN z dnia
17 lutego 1993r. III KRN 24/92, Inf. Praw. 1993, Nr 10-12, poz, 161). W wypadku
wykraczającego poza granice dozwolonej krytyki pomówienia osoby, grupy osób
lub instytucji o takie właściwości lub postępowanie, które mogą ją poniżyć
w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania, czyn podlega ocenie w płaszczyźnie
przepisów o zniesławienie (zob. uwagi do art. 212.) /Źródło:
Kodeks Karny Komentarz, 5 wydanie,
LEX a Wolters Kluwer business, 2010, s. 501/.
Co
zdumiewające, wręcz bulwersujące, to fakt, że takie samo stanowisko
prezentuje sam rzekomo przeze mnie pokrzywdzony Andrzej Zoll, podając w książce
wydanej pod jego redakcją: „Podkreśla się w doktrynie iż § 3 ma zastosowanie tylko do
znieważenia organu, nie zaś jego pracowników, chyba, że zniewaga została
skierowana przeciwko wszystkim pracującym dla tego organu i przez to dotyka też
go niejako pośrednio (L. Gardocki, Prawo …, s. 272).” /Źródło:
Kodeks Karny Część szczególna Komentarz do art. 117 – 277 k.k. pod redakcją
Andrzeja Zolla 3 wydanie, LEX a Wolters Kluwer business, s. 941/.
Okazuje się
zatem, że Andrzej Zoll nie tylko postąpił – obciążając mnie zeznaniami -
w sprzeczności z obowiązującym prawem, ale także, że … nie zgadza
się z samym sobą. Opisany wyżej to nie jedyny przypadek, dowodzący
dokonywanej przez samego Andrzeja Zolla „zollizacji prawa”.
6. Andrzej
Zoll obciążył mnie – jak wspomniałem – zeznaniami w sprawie, w której
ścigano mnie, a po złożeniu przez niego jako świadka i pokrzywdzonego obciążających
mnie zeznań uczyniono przestępcą z art. 226 § 3 kk, tj. za znieważenie
Rzecznika Praw Obywatelskich jako konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej
Polskiej. Tymczasem sam Andrzej Zoll uznaje za słuszne wskazanie doktryny, według
której Rzecznik Praw Obywatelskich będąc organem konstytucyjnym, nie jest
organem konstytucyjnym Rzeczypospolitej Polskiej.
Oto
stanowisko A. Zolla w tej sprawie: „Art.
226 § 3. (…) Przedmiot czynności wykonawczej (…) Przedmiotem czynności
wykonawczej typu czynu zabronionego opisanego w art. 226 § 3 są konstytucyjne
organy Rzeczypospolitej Polskiej. Zakres znaczeniowy tego terminu jest sporny w
doktrynie (por. A. Zoll (w: ) Kodeks Karny …, red. A. Zoll, s. 736. (…) W
doktrynie słusznie jednak wskazano, iż nie każdy organ konstytucyjny jest
jednocześnie organem Rzeczypospolitej Polskiej, tzn. takim, który jest powiązany
z wykonywaniem jednego z trzech rodzajów władzy w odniesieniu do państwa. Według
tego poglądu organami RP są zatem tylko: Sejm, Senat, Prezydent RP, Rada
Ministrów, ministrowie, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Naczelny Sąd
Administracyjny.” /Źródło:
Kodeks karny część szczególna, Komentarz do art. 117 – 277 k.k. pod
redakcją Andrzeja Zolla, 3 wydanie, 2008r., LEX
Wolters Kluwer business, s. 942/.
Fakt
istnienia wątpliwości dotyczących tego, czy Rzecznik Praw Obywatelskich jest
konstytucyjnym organem Rzeczypospolitej Polskiej – co do tego, że nie jest
nie ma wątpliwości Andrzej Zoll – oraz złożenia przez Rzecznika Praw
Obywatelskich Andrzeja Zolla obciążających mnie zeznań w sprawie, w której
ścigano mnie i skazano z art. 226 § 3 kk, tj. za jego, Andrzeja Zolla
Rzecznika Praw Obywatelskich znieważenie jako konstytucyjnego organu
Rzeczypospolitej Polskiej, potwierdził asesor – to reguła, że Andrzeja
Zolla chronią, bronią i osłaniają asesorowie … - Prokuratury Rejonowej
Warszawa Śródmieście Marcin Górski w postanowieniu z dnia 30 lipca 2010r.,
/sygn. akt 1 Ds.806/10/MG/,
którym odmówił wszczęcia śledztwa w zgłoszonej przeze mnie
w.w. Prokuraturze sprawie niedopełnienia przez
Rzecznika Praw Obywatelskich Andrzeja Zolla obowiązku stania na straży
prawa i działania na szkodę mojego interesu prywatnego, tj. o czyn z art. 231
§ 1 kk. Podał asesor Marcin Górski między innymi: „Zgodnie z jednym z poglądów prezentowanych w doktrynie prawa
karnego Rzecznik Praw Obywatelskich nie jest związany z wykonywaniem żadnego z
trzech rodzajów władzy, ustawodawczej, wykonawczej bądź sądowniczej, w związku
z czym nie można go uznać za konstytucyjny organ Rzeczypospolitej a jedynie za
organ konstytucyjny, co wyklucza możliwość kwalifikowania znieważenia i
zniesławienia Rzecznika Praw Obywatelskich z art. 226 § 3. Powyższy pogląd
prezentowany jest m.in. w Komentarzu do części szczególnej kodeksu karnego
opracowanego pod redakcją prof. dr hab. Andrzeja Zolla. (…)
W niniejszej sprawie nie ulega żadnej wątpliwości fakt, iż sprawujący urząd
Rzecznika Praw Obywatelskich Andrzej Zoll składał w sprawie prowadzonej
przeciwko Zbigniewowi Kękusiowi zeznania w charakterze świadka, a postępowanie
to zakończyło się wydaniem wyroku, którym Zbigniew Kękuś został uznany za
winnego popełnienia przestępstwa, które zostało zakwalifikowane m.in. z art.
226 § 3 kk. Nie wzbudza również wątpliwości fakt, iż w doktrynie prawa
karnego istnieją pewne wątpliwości dotyczące tego, czy Rzecznik Praw
Obywatelskich jest organem konstytucyjnym Rzeczypospolitej Polskiej, czy jedynie
organem konstytucyjnym, co wykluczałoby możliwość kwalifikowania zniesławienia
Rzecznika Praw Obywatelskich z art. 226 § 3 kk. Pogląd uznający Rzecznika
Praw Obywatelskich za organ konstytucyjny został zaprezentowany m.in. w
komentarzu do części szczególnej kodeksu karnego wydanym pod red. prof. dr
hab. Andrzeja Zolla. /Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście,
sygn. akt 1 Ds.806/10/MG, postanowienie asesora Marcina Górskiego z dnia
30 lipca 2010r./.
Rzecznik
Praw Obywatelskich Andrzej Zoll w jego pragnieniu
uczynienia mnie przestępcą nie tylko nie zgodził się z samym sobą, tj. obciążył
mnie zeznaniami w sprawie, w której
ścigano mnie z art. 226 § 3 kk, tj. za jego znieważenie jako konstytucyjnego
organu Rzeczypospolitej Polskiej mimo, że on sam za słuszny uznaje wskazanie
doktryny, według której RPO nie jest konstytucyjnym organem Rzeczypospolitej
Polskiej.
W ramach
uprawianej przez niego oraz rzeszy wyznawców jego „szkoły” „zollizacji
prawa”, obciążając mnie zeznaniami mimo, że jego konstytucyjnym jako RPO
obowiązkiem było stać na straży prawa /art. 208.1. Konstytucji
Rzeczypospolitej Polskiej/, dowiódł jego całkowitej ignorancji i braku
znajomości art. 5 § 2 Kodeksu Postępowania
Karnego:„Nie
dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego”
Skoro są wątpliwości, co do tego, czy RPO jest
konstytucyjnym organem Rzeczypospolitej Polskiej
– sam A. Zoll nie wątpi, że nie jest – mnie nie wolno było skazać
za znieważenie RPO jako takowego organu, bo nie dające się usunąć wątpliwości
sędzia Tomasz Kuczma powinien rozstrzygnąć na moją korzyść.
Tymczasem
Rzecznik Praw Obywatelskich zamiast być wzorem dla ścigających, prześladujących
mnie razem z nim prokuratora i sędziego, zamiast podzielić się z nimi,
niedouczonym społecznymi pasożytami, jego wiedzą, obciążył mnie
zeznaniami, co poświadczyła nie tylko prokurator R. Ridan w akcie oskarżenia,
którym oskarżyła mnie o popełnienie przestępstwa znieważenia A. Zolla jako
RPO czyli konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, ale także asesor
Marcin Górski, broniący A. Zolla przed moim zarzutem niedopełnienia jego,
jako RPO konstytucyjnych obowiązków i działania na szkodę mojego interesu
prywatnego.
W
podsumowaniu przedstawionych wyżej faktów stwierdzić należy, że w statusie
przestępcy nałożonym na mnie w podanych wyżej okolicznościach trwam, ze
wszystkimi tego dla mnie oraz dla mej rodziny dramatycznymi skutkami, od dnia 18
grudnia 2007r. Wrogi przez lata moim dzieciom i mnie układ „trzyma się”
bardzo mocno, czyniąc co w jego mocy, by nie doszło do wzruszenia skazującego
mnie wyroku.
Nawet
wtedy, gdy śp. Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Zbigniew Wassermann złożył
pismem z dnia 3 września 2009r. interpelację do Ministra Sprawiedliwości-Prokuratora
Generalnego w sprawie wyżej wymienionego, skazującego mnie wyroku wskazując w
niej, że wyrok ten oczywiście i rażąco
narusza prawo materialne, Andrzej Pogorzelski, Zastępca Prokuratora
Generalnego, funkcjonariusz publiczny z „drużyny” Zbigniewa Ćwiąkalskiego,
który jako Minister Sprawiedliwości dopuścił do wydania tego wyroku
poinformowany przeze mnie przed jego wydaniem, że jestem ścigany z art. 226 §
1 kk, tj. za znieważenie funkcjonariuszy publicznych w związku z pełnieniem
przez nich obowiązków służbowych – jego, jako ministra, doradcą był
wtedy … Andrzej Zoll - potwierdziwszy w odpowiedzi z dnia 9.10.2009r. dla
Marszałka Sejmu B. Komorowskiego słuszność stanowiska Posła Zbigniewa
Wassermanna, oświadczył, że Minister Sprawiedliwości-Prokurator Generalny
nie wzruszy skazującego mnie, niekonstytucyjnego wyroku.
A
ja, jak wspomniałem, dwukrotnie straciłem pracę z powodu „wojny”, jaką
mojemu synowi, a potem mnie wypowiedziały same tzw. autorytety moralne i
nieskazitelne charaktery. Nie pracuję od 18 miesięcy, utrzymując siebie i
moich troje dzieci z zaciąganych długów. Z powodu tragicznej sytuacji
finansowej, w jakiej się znalazłem, lekceważony w mych – oraz śp. Posła
Z. Wassermanna – wnioskach o wzruszenie skazującego mnie wyroku, zacząłem
stosować groźbę, że podejmę próbę samobójczą jeśli funkcjonariusze
publiczni, których czyniłem adresatami kierowanych przeze mnie do nich pism
nie udzielą mi pomocy mieszczącej się w ramach nie tylko ich ustawowych praw,
ale i obowiązków. I … nic. Wszyscy z niecierpliwością oczekują aż spełnię
mą groźbę. A wtedy, albo będą mnie mieli „z głowy”, albo mnie umieszczą
w Tworkach, Kobierzynie, czyli Tworek krakowskim odpowiedniku.
Z
grona funkcjonariuszy publicznych, którzy odmawiają mi pomocy mimo mej groźby,
jak wyżej wyróżnić należy Donalda Tuska. Od ponad roku, tj. od maja 2009r. Donald Tusk przekazuje
kolejne pisma, które ja kieruję do niego jako Posła, sobie samemu jako
Prezesowi Rady Ministrów, a jego podwładny z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
Radca Szefa KPRM Jerzy Izdebski informuje mnie, że Premier Donald Tusk nie
posiada uprawnień do rozpoznania zgłaszanej mu przeze mnie sprawy. To prawda,
ale rzeczywisty adresat moich pism, Poseł Donald Tusk posiada takowe
uprawnienia. Nie chce z nich jednak skorzystać, wyrzeka się mandatu posła, bo
celem uczynienia zadość kierowanym przeze mnie do niego wnioskom musiałby
podjąć działania, które ujawniłyby prawdę o zwyrodnieniu, obłudzie,
ignorancji, cwaniactwie i tchórzostwie członka jego komitetu honorowego
podczas wyborów w 2007r. Andrzeja Zolla, jego małżonki adw. Wiesławy Zoll
oraz „legionów” prokuratorów i sędziów, którzy razem z nimi uczynili
mnie przestępcą w podanych wyżej okolicznościach, w tym z przyczyn „zollizacji
prawa”. Tego musi natomiast Donald Tusk uniknąć, bo sam jest beneficjentem
usług ochrony świadczonych mu przez prokuratorsko-sędziowską brać.
Niniejszy
artykuł rozpocząłem od opisania przypadku śmierci dr Dariusza Ratajczaka.
Nękany,
zaszczuty przez środowisko Żydów, silnych posiadanymi przez nich mediami i
relacjami, popełnił samobójstwo. Tak przynajmniej stwierdzili biegli
natychmiast po oględzinach … samochodu, w którym znaleziono ciało
historyka. Niech im będzie, jakkolwiek opisane wyżej okoliczności uczynienia
mnie przestępcą dowodzą, jak bardzo potrafią się czasem pomylić
funkcjonariusze publiczni oraz jak nieskorzy są do przyznania się do pomyłki.
Najbardziej
tragiczną ofiarą takowej w ostatnich latach wydaje się być – opinia
publiczna nie musi być informowana o najbardziej drastycznych przypadkach -
obywatel Rumunii Claudiu Crulic. Jego z kolei umieszczono we wrześniu 2008r. w
areszcie, bo się pomylił asesor i bezpodstawnie przedstawił mu zarzut kradzieży
portfela. Ponieważ Rumun był wtedy, gdy miał się dopuścić zarzuconej mu
kradzieży poza granicami Polski, po umieszczeniu go w areszcie podjął głodówkę
na znak sprzeciwu dla potraktowania go przez wymiar sprawiedliwości
Rzeczypospolitej Polskiej. A ten, tj. jego funkcjonariusze, w tym ówczesny
Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski … pozwolili mu umrzeć. Po
kilku tygodniach męczarni, w styczniu 2009r. C. Crulic zmarł z głodu pod
nadzorem funkcjonariuszy publicznych. Ci wybrali taki wariant jako
najbezpieczniejszy dla nich samych.
Asesor
i jego przełożeni, którzy przez
pomyłkę zamordowali człowieka nie ponieśli tej pomyłki najmniejszych
konsekwencji. Asesor pozostał asesorem, Zbigniew Ćwiąkalski pozostał
ministrem sprawiedliwości rządu Rzeczypospolitej Polskiej. W tym przypadku z
całą pewnością nie można było jednak zrobić „bez udziału osób
trzecich”. Winnymi uznano zatem tylko kilkoro pracowników szpitala więziennego,
którzy nadzorowali głodową, w męczarniach śmierć niewinnego
przedstawionego mu zarzutu kradzieży portfela człowieka.
Dopilnowali,
żeby trzydziesto trzy letni mężczyzna zszedł do wagi
40 /czterdzieści/ kilogramów,
zanim pod ich oraz ministra sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska Zbigniewa
Ćwiąkalskiego nadzorem zszedł ostatecznie.
Moje
z ostatnich lat osobiste doświadczenia dowodzą, że nie ma bardziej
niebezpiecznych dla obywateli środowisk, jak niektórzy zauważalnie cierpiący
na rasowe poczucie wyższości Żydzi z otoczenia Adama Michnika oraz społeczne
pasożyty, pozbawieni jakichkolwiek kwalifikacji do wykonywania niefortunnie
dla innych obywateli wybranego przez nich zawodu prokuratorzy i sędziowie.
Wróg przez cztery lata mojego dziecka, a potem mój prześladowca Andrzej Zoll
jest tych patologicznych grup zwornikiem, integratorem. A zarazem beneficjentem
świadczonych mu – oraz jego małżonce, adw. Wiesławie Zoll - przez nie usług
promocji i ochrony. Uczyniwszy mnie razem z kolesiami sędziami, prokuratorami i
Żydami oraz ich sympatykami i sprzymierzeńcami w niszczeniu mnie, bezrobotnym
przestępcą czeka teraz razem z nimi aż dopełnię żywota, jak inna ofiara
„śmiertelnie tolerancyjnych” i miłujących prawo Żydów,
dr Dariusz Ratajczak. Czeka aż zrozpaczony bezprawiem, jakie mi bezkarnie od
lat okazuje razem z jego małżonką adw. Wiesławą Zoll i zastępami ich
osobowościowych klonów, pozbawiony środków do życia oraz jako przestępca
szansy na zdobycie pracy, popełnię samobójstwo. A wtedy jakiś koleś ustali,
że „zdarzyło się bez działania osób trzecich”. Tak, jak w przypadku dr
D. Ratajczaka, zaszczutego, zamordowanego piekłem na ziemi, jakie mu
zorganizowały autorytety różnej maści, w tym z „Gazety Wyborczej”,
zniszczeniem jego życia zawodowego i rodzinnego.
Z
formalnego punktu widzenia dr D. Ratajczak zmarł jednak „bez udziału osób
trzecich”. Jakby te – w tym autorytety moralne z „Gazety Wyborczej” -
nie zacierały najpewniej rąk z
radości. Osiągnęły przecież ich cel. Dokonały mordu prewencyjnego. Kto, wiedząc co uczynili z ich ofiarą ośmieli się teraz podjąć z
nimi dyskusję na „śmiertelnie niebezpieczny” temat, podjęty przez
historyka z Opola?
A kto – po głodowej śmierci C. Crulica - ośmieli się podjąć głodówkę
w sprzeciwie dla ewentualnie pomyłkowo przedstawionych mu przez funkcjonariuszy
wymiaru sprawiedliwości zarzutów?
Z
cierpiącymi na rasowe poczucie wyższości oraz z autorytetami moralnymi i
nieskazitelnymi charakterami, można przecież tylko przegrać. Jak dowodzą
przypadki dr Dariusza Ratajczaka i Claudiu Crulica nawet życie.
Winni
tragedii Bogu ducha winnych ludzi i ich bliskich zwyrodnialcy, okrutnicy,
degeneraci, ignoranci, społeczne pasożyty mogą być spokojni, że im nikt
nigdy nie nada statusu „osób trzecich”. Sędziowsko-prokuratorsko-żydowsko-salonowa
mafia rządząca się w Polsce, czyli członkowie
„zakonu autorytetów moralnych i głosicieli prawdy najprawdziwszej” nigdy
do tego nie dopuszczą.
Ja
sam znajduję się obecnie z przyczyn wymienionych wyżej autorytetów moralnych
i ich sprzymierzeńców w sytuacji
bliskiej tej, w której samobójstwo popełnił dr Dariusz Ratajczak. Oczywiście,
że nie odbiorę sobie życia, jakkolwiek celem zwrócenia uwagi na mój i mej
rodziny dramat osób, których konstytucyjnym i ustawowym obowiązkiem jest
udzielić mi pomocy, lub które mnie skrzywdziły i poczuwać się powinny do
obowiązku zrekompensowania wyrządzonej mi krzywdy i poniesionych przeze mnie z
ich winy strat, przedstawiałem takową groźbę. A oni … jakby nie mogli się
doczekać, bym ją spełnił. Prezes ING Banku Śląskiego S.A. Małgorzata Kołakowska
nasłała na mnie nawet w dniu 3 sierpnia 2010r.
- wyjątkowego
durnia, Dyrektora Obszaru Ryzyka Operacyjnego, Compliance i Przeciwdziałania
Oszustwom Andrzeja Koweszko, dla którego wtedy, gdy mnie w listopadzie
2006r. osobiście wyrzucał z pracy w Banku w trzecim dniu po jej przeze
mnie podjęciu ważniejsze było bym zamknął stronę internetową, na której
umieszczane są materiały poświadczające okazywaną od lat moim dzieciom,
a potem mnie patologię niż to, że ING Bank Śląski S.A. skazywał mnie i
moją rodzinę na niebyt,
- aż
siedmioro – o ile wszystkich zauważyłem – policjantów z Wydziału
Kryminalnego Policji
gdy
ją wcześniej zawiadomiłem, że stawię się w zarządzanym przez nią Banku w
tym dniu celem ustalenia sposobu zrekompensowania mi wyrządzonych mi krzywd
oraz strat, które poniosłem w związku z pozbawieniem mnie pracy, a jeśli mi
odmówi spotkania to podetnę sobie żyły jednej z rąk. Najpewniej miała
nadzieję pani prezes M. Kołakowska – oraz jej poprzednik na stanowisku
prezesa, Żyd, protegowany „Gazety Wyborczej” Brunon Bartkiewicz -
że po opisanej wyżej „demonstracji siły” ING Banku Śląskiego S.A.
spełnię moją groźbę. A. Koweszko poinformował mnie, że prezes M. Kołakowska
uznała, że jej spotkanie ze mną jest nieuzasadnione, a z policjantami, miłymi
młodymi ludźmi trochę sobie porozmawialiśmy. Chyba mi nie uwierzyli, w jaki
sposób potraktował mnie Zarząd instytucji najwyższego zaufania publicznego,
ING Banku Śląskiego S.A. zanim ich na mnie nasłał.
Zupełnie
niedawno miałem świat „u swoich stóp”. Zarabiałem kilkadziesiąt tysięcy
złotych miesięcznie, mogłem przebierać w ofertach pracy, stać mnie było na
zapewnienie moim dzieciom naprawdę godziwych warunków życia – nauka w
prywatnych szkołach, wyjazdy na wakacje i ferie za granicę, atrakcyjne
rozrywki, itp. itd. Andrzej Zoll z jego małżonką Wiesławą Zoll, podporządkowanymi
im sędziami i prokuratorami pozbawili mnie tego wszystkiego.
Dzisiaj
– jako największe życiowe i zawodowe „osiągnięcie” Andrzeja i Wiesławy
Zoll oraz podporządkowanych im sędziów i prokuratorów - jestem od półtora
roku bezrobotnym, bez szansy na znalezienie pracy przestępcą, traktowanym, jak
śmieć, przez ludzi, którzy – Zarząd ING Banku Śląskiego S.A. –
zniszczyli mnie i mojej rodzinie życie, a teraz sami korzystając z osłony
przychylnych im sędziów Sądu Okręgowego w Katowicach i Sądu Apelacyjnego w
Katowicach, nasyłają na mnie pół tuzina policjantów.
Dzieci
utrzymuję z długów zaciąganych u przyjaciół, świadomych, że raczej
niewielkie mają szanse na odzyskanie pożyczanych mi kwot. Bo wymiar
sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej ani myśli wzruszyć skazujący mnie,
wydany w podanych wyżej okolicznościach wyrok.
Pismem
z dnia 30.06.2010r. mój obrońca, adw. Małgorzata Wassermann złożyła w Sądzie
Okręgowym w Rzeszowie Wydział II Karny wniosek o wznowienie postępowania zakończonego
wyrokiem z dnia 18.12.2007r. Sądu Rejonowego w Dębicy Wydział II Karny,
skazującym mnie z art. 226 § 1 kk i inne.
Ale
sędziowie tego Sądu inne mają priorytety niż rozpoznanie sprawy zgłoszonej
im przez adw. Małgorzatę Wassermann. Są przecież wakacje, sędziowie są na
urlopach, a poza tym, kilkoro sędziów Sądu Okręgowego w Rzeszowie Wydział
II Karny, w tym jego przewodniczący SSO Jarosław Szaro osobiście przyczyniło
się do wydania skazującego mnie wyroku, który oczywiście i rażąco narusza
prawo materialne. Jeszcze sobie zatem najpewniej poczekam. A nuż, mają nadzieję
autorytety moralne z Sądu Okręgowego w Rzeszowie, spełnię moją groźbę i z
powodu dramatycznej sytuacji, którą kilkoro z nich, z przyczyn ich totalnej
ignorancji na mnie nałożyło, odbiorę sobie życie. Niech na to nie liczą
nieskazitelne charaktery.
Gdyby
tak się jednak stało informuję, że w mordzie na mnie oraz w zniszczeniu
mojej rodziny udział bierze od kilku lat całkiem pokaźna liczba „osób
trzecich”, w tym przede wszystkim – w kolejności chronologicznej - Żyd
Andrzej Zoll z małżonką Wiesławą Zoll oraz wyżej wymienionymi sędziami,
niedouczonymi pasożytami społecznymi z Sądu Okręgowego w Krakowie i Sądu
Apelacyjnego w Krakowie, były prezes ING Banku Śląskiego S.A., Żyd Brunon
Bartkiewicz, minister Skarbu Państwa Aleksander Grad, prokurator Prokuratury
Generalnej Danuta Bator. Wspierają ich poseł Donald Tusk i prezydent Bronisław
Komorowski, który oddał się na służbę moich prześladowców jeszcze jako
poseł, tj. w lutym br.
Wyżej
wymienieni, to zarazem osoby, które dotychczas skutecznie zadają kłam tezie
postawionej ostatnio przez „Gazetę Wyborczą” w związku z oburzeniem
spowodowanym szerzącej się jej zdaniem wśród księży Kościoła
katolickiego pedofilii: „Człowiek, który krzywdzi dziecko, musi być świadom, że nie osłoni
go przed karą żadna instytucja – szkoła, armia, firma, Kościół.”
/Aleksandra Klich, „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”;„Gazeta
Wyborcza” 5 sierpnia 2010r., s. 2/.
Żydzi
też mają swoje patologie, czego dowiódł jego zachowaniem przez cztery lata
ryzykujący jako Rzecznik Praw Obywatelskich kalectwem mojego dziecka Andrzej
Zoll. Mają też jednak Andrzej Zoll i jemu podobni do swej dyspozycji cały
„aparat ochrony i promocji”, którego jedni „oficerowie” chronią ich
przed konsekwencjami ich naruszających prawo działań, a inni umożliwiają im
kontynuowanie karier zawodowych w służbie publicznej. Może zatem mściwy,
prymitywny, okrutny i zdemoralizowany Żyd ignorant Andrzej Zoll spokojnie
niszczyć innych ludzi, niszczyć nawet chore, zdane na jego (nie)łaskę
dziecko goja.
Co
się tyczy śmierci dr Dariusza Ratajczaka, zakwalifikowanej na podstawie oględzin
… samochodu, w którym znaleziono
jego ciało, jako „bez działania osób trzecich”, stwierdzić należy, że
funkcjonariusze publiczni tak bardzo się przecież czasami mylą. W przypadku
skazującego mnie wyroku Sądu Rejonowego w Dębicy z dnia 18 grudnia 2007r. ich
całkiem liczne grono pomyliło się – i to na jaką skalę – aż, co
najmniej, sześć razy, a uznawany przez wielu za najwybitniejszego prawnika w
Polsce Andrzej Zoll dowiódł, że jeśli taka po jego i wymiaru sprawiedliwości
stronie potrzeba, tj. jeśli w interesie jego samego i „osób trzecich”
trzeba zniszczyć ich wspólnego wroga, gotów jest nie zgodzić się nawet z
samym sobą. Chyba, że – co należy wskazać na jego obronę - chłopina nie
tylko nie ma bladego pojęcia o doktrynie, ale także nie czyta wydawanych pod
jego redakcją książek. To by – też – potwierdzało słuszność mojej o
nim, jak najgorszej opinii, w tym, że z niego, prężącego się, że
inteligent, w rzeczywistości Żyd o ogromnie rozdmuchanym ego, a jednocześnie
o bardzo małym rozumku.
Troszeczkę
się razem z moimi bliskimi niepokoiłem, co mi pisze „los” w osobach
Andrzeja Zolla i razem z nim niszczących mnie i moją rodzinę „osób
trzecich”.
Teraz
już jestem spokojny.
Uspokoiła
mnie „Gazeta” redaktora Michnika, utwierdzając w przekonaniu, że – prędzej,
czy później:
„Człowiek, który krzywdzi dziecko, musi być świadom,
że nie osłoni go przed karą żadna instytucja – szkoła, armia, firma, Kościół.”
Aleksandra Klich, „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”
;
„Gazeta
Wyborcza” 5 sierpnia 2010r., s. 2
Niech
się stanie. Im szybciej, tym lepiej.
Przez
wzgląd na dobro wymiaru sprawiedliwości.
Prześladowany przez władze Zbigniew Kękuś
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.