
Ile wydają banki na urzędników czy prokuratorów, żeby ukryć jak skubią klientów na lewo? Może nic? A może po prostu dają tańsze kredyty? Za pięć dni rozpocznie się postępowanie sądowe, które te sprawy wyjaśni. A przynajmniej zacznie wyjaśniać.
To będzie postępowanie, które odbędzie się według sprawdzonego scenariusza. Jako, że dotyczy zażalenia na decyzję prokuratora, który nie chciał bankom podpadać, i prezesa UOKiK, który też raczej banki oszczędziłaby w tym obszarze, Sąd uzna, że jest to postępowanie przygotowawcze. I będzie chciał dziennikarzy wyrzucić. Nie mówiąc już o uczuleniu na kamerę.
Oczywiście odmówimy. Oczywiście pracownicy sądu dostarczą nam później nagranie tej sprawy i w całości ją opublikujemy.
Tak, czy inaczej rzecz dotyczy miliardów złotych zabranych również Wam. Dlatego – obecność obowiązkowa. Pokażmy sądowi, że to sprawa dotycząca interesu społecznego. Posiedzenie sądu odbędzie się 18 września o godz. 12.00 w sali 115 w Sądzie Rejonowym w Warszawie przy ul. Marszałkowska 82.
Do rzeczy - kilka miesięcy temu opisałem sprawę, którą próbował nagłośnić bloger Wojciech Sawicki. Chodziło o umowy kredytowe, które w sposób jawny służą bankom do podkradania klientom pieniędzy. Przy czym mówimy o sumarycznych pieniądzach rzędu miliardów złotych. Nieopodatkowanych. Bankowego zysku na czysto schowanego w umowach kredytowych jawnie niekorzystnych dla klientów i łamiących unijne dyrektywy.
Banki, w wypadku jakże
powszechnego pobierania „z góry” ubezpieczenia i prowizji, w formie potrącenia
tego z wypłaty, z kredytu powiększonego o te dopłaty, naliczają odsetki od
tych dokonanych już spłat. A ta kwota nie jest kredytem, bo została już
zapłacona. W ten sposób bank zarabia nieuczciwie na nieistniejącym
kredycie, a klient płaci dodatkowo nienależnie procenty, naliczane od kwot,
które już nie są pożyczone.
Sprawę szczegółowo opisałem w poście
przed kilkoma miesiącami.
- Sprawa wygląda tak, że Polacy są masowo oszukiwani przy
kredytach. Banki, w wypadku jakże powszechnego pobierania „z góry” ubezpieczenia i prowizji, w formie potrącenia tego z wypłaty, z kredytu powiększonego o te dopłaty, naliczają odsetki od tych dokonanych już spłat. A ta kwota nie jest kredytem, bo została już zapłacona. W ten sposób bank zarabia nieuczciwie na nieistniejącym kredycie, a klient płaci dodatkowo nienależnie procenty, naliczane od kwot, które już nie są pożyczone. Siadamy do liczenia. - Aktualna przykładowa pożyczka PKO BP, według informacji z banku z 2 maja, wygląda tak, że dla jej kwoty 15.000 zł, od której to naliczane są odsetki i raty, ubezpieczenie wynosi 3.189 zł i klient dostaje do ręki 11.911 zł. (zazwyczaj o tym potrąceniu klient dowie się przy wypłacie, w tym wypadku to podano) – tłumaczy Wojciech Sawicki. Jak dotąd wszystko jest jasne, więc liczymy dalej: - Od tej zapłaconej kwoty 3.189 zł bank nielegalnie pobiera odsetki, które tu na 60 miesięcy i 16,49% wynoszą 1.514 zł. Nielegalne 1.514 zł w stosunku do kwoty pożyczki to 12,82 proc., a do jej kosztu, to 26,96 proc. I to znaczy, że od każdych 10.000 zł pożyczki, bank wziął ponad 1.000 zł i to są wzięte pieniądze, poza oficjalną prowizją, ubezpieczeniem i odsetkami. A to była oferta z prowizją zero procent, więc wcale nie tak dużo – wyjaśnia. W skali kraju, przy wszystkich ubezpieczonych kredytach bankowych, to kwota rzędu miliarda złotych. Zastanawiam się, jak to możliwe? Przecież ten proceder trwa od kilku ładnych lat – jeżeli liczyć go od dnia uchwalenia ustawy antylichwiarskiej, która miała gwarantować klientom polskich banków, że nie będą narażeni na niebotycznie wielkie odsetki. Ustawę badali parlamentarzyści, Komisja Nadzoru Finansowego i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Sama ustawa oparta była o dyrektywę Unii Europejskiej, również zakazującej lichwy. Siadamy do dokumentów i tu sprawa cokolwiek się rozjaśnia, bo w dokumentach unijnych kwoty kredytu są precyzyjnie określone. Tak więc polska ustawa przyjmuje (błędnie – o czym za chwilę) za „całkowitą kwotę kredytu” kwotę „umowną”, będącą sumą kwoty wypłaty oraz dopłat, co stanowi łącznie tzw. kwotę kredytowaną, od której nalicza się odsetki. Z dyrektywy UE wynika jednoznacznie, że użyte tu określenie - „kwota udostępniona” (the total sums made available) to tylko kwota wypłaty. To „udostępnione”, to niewątpliwie określenie niejednoznaczne, ale właśnie jako „kwota wypłaty”, znajduje wyjaśnienia w wielu dalszych artykułach unijnego dokumentu. Rozumiecie już? Prosta zamiana unijne określenie „wypłaconej kwoty kredytu” zastąpiono niejednoznaczną „całkowitą kwotą kredytu”. A co na to bankowcy? Rzeczników nie będę pytał – postanawiam. - W końcu przeciętny klient nie zwraca się do rzecznika, ale prostego urzędnika, który – też zgodnie z ustawą – powinien mi wytłumaczyć wszystkie moje wątpliwości. Ale pracownicy banków, do których chodzę i dzwonię albo nie wiedzą, o co pytam, albo zasłaniają się procedurami – „tak ma być i koniec; albo pan bierze taki kredyt, albo wcale”. Dość powiedzieć, że w żadnym z nich nikt nie wyjaśnia mi oprocentowania płaconego od ubezpieczenia kredytu. - Prowizja i ubezpieczenie są takim samym kosztem jak odsetki naliczane procentem od kredytu. Pobranie części tych kosztów z wypłaconego kredytu jest tylko i wyłącznie obniżeniem kwoty tego kredytu, i to wynika całkowicie z tekstu dyrektywy – mówi Sawicki. - Zobaczmy np. co się stanie w skrajnym przykładzie kredytu, w którym koszty będą równać się wielkości samego kredytu i bank zażąda sobie spłaty gotówkowej „z góry” wszystkich tych kosztów. Otrzymamy więc do ręki ZERO, a tak zwany według ustawy „kredyt” o znacznej kwocie w ofercie, będziemy długo spłacać w ratach miesięcznych. Pewnie, że to absurd, ale pobranie z góry części kosztów, też musi być częścią tego absurdu. I wreszcie trzeba zrozumieć, że ten „kredyt” - to kwota „wydana”, „wypłacona”, czy „udostępniona” i że inaczej być nie może. I na tym też opiera się powszechne, tolerowane przez nadzór oszustwo w ofertach. Wojciech Sawicki przez kilka miesięcy korespondował z UOKiK-iem, który powinien sprawą się zainteresować. Ale się nie zainteresował. W ostatniej odpowiedzi, datowanej na kwiecień tego roku, UOKiK pisze Sawickiemu wprost: „PRZEKAZANE PRZEZ PANA INFORMACJE NIE UPRAWDOPODOBNIAJĄ STOSOWANIA PRZEZ BANKI PRAKTYKI NARUSZAJĄCEJ ZBIOROWE INTERESY KONSUMENTÓW”. I koniec. Sprawdzam więc, jak to wygląda w innych krajach Unii Europejskiej. Bankowcy z Austrii i Szwajcarii przyznają, że odsetki są liczone od kwoty udzielonego kredytu. Literalnie udzielonego. - Klienci nie godziliby się na płacenie odsetek od prowizji, czy ubezpieczenia – uważa Pert Jalnine z Alpinum Bank. Javier San Felix, wiceprezes Banco Santander oraz pierwszy lider dywizji Santander Consumer Finance również wyjaśnia, że odsetki są płacone od kwoty udzielonego kredytu. Ta kwota to pieniądze, które klient dostaje do ręki. Banki na Zachodzie nie każą płacić klientom oprocentowania liczonego od swojej prowizji i ubezpieczenia kredytu. Dzisiaj wysyłamy pytania w tej sprawie do UOKiK, KNF, Ministerstwa Finansów i premiera rządu. Wszystkie te urzędy są powiązane z sektorem bankowym. Powiązane nie tylko kapitałowo, ale także towarzysko i rodzinnie. |
Szczegóły wyliczeń niewłaściwie naliczanych odsetek są również dostępne na stronie Wojciecha Sawickiego (www.sawicki.cc).
Zapraszam
do lektury dwóch dokumentów. Pisma procesowego i listu otwartego. I widzimy
się w sądzie!
!
Więcej o oszustwach bankowych:
Komentowanie nie jest już możliwe.