opublikowano: 26-10-2010
MADZIAR - ZEZOWATA SPRAWIEDLIWOŚĆ - z cyklu patologie polskiego sądownictwa
Z CYKLU - ZEZOWATA
SPRAWIEDLIWOŚĆ
W ciągu ostatnich dwóch lat, spędziłam
trochę czasu w różnych salach sądowych, występując najczęściej w roli
dziennikarza, zaś rzadziej w roli oskarżyciela czy świadka. I szczerze
przyznam, że widziałam tylko dwóch (!) mądrych i roztropnych sędziów...
Pozostali brnęli i brną w gąszcz fałszu, obłudy, a ich ostateczne wyroki
– wołają o pomstę do nieba! Niestety – polska sprawiedliwość była i
jest zezowata. Zezowata – to mało powiedziane. Jest ślepa, głucha i
przekupna. Jeśli ktoś nie wierzy, służę przykładem.
Dwa lata temu wniosłam do Sądu
Rejonowego w Siedlcach, akt oskarżenia przeciwko wydawcy i redaktorowi
naczelnemu pewnego czasopisma, w którym w/w dopuścił się publicznego znieważenia
i zniesławienia mojej osoby. Na łamach swojej gazety zarzucił mi cyt.:
„szczyt chamstwa” (na który wdrapał się pierwszy) „plucie” na osobę
reprezentującą władzę samorządową, „chorobliwą fobię z seksualnym
kontekstem” ujawniając jednocześnie dane osoby, o której pisałam w jednym
ze swoich reportaży, a które ja pozostawiłam anonimowe ze względu na to, że
były to wypowiedzi moich rozmówców, którzy także chcieli pozostać
anonimowi. Na pierwszej sprawie nie doszło do „tradycyjnej ugody”, bo...
gdybym chciała ją zawrzeć, mogłabym to zrobić w inny sposób, a nie w
obecności WYSOKIEGO SĄDU, który reprezentowała wówczas asesor Marta Śmiech.
Gdybym chciała pogodzić się z owym redaktorem, nie jechałabym siedemdziesiąt
kilometrów od domu, bo dzieli nas odległość dziesięciu kilometrów... A
zresztą, nie po to wnosiłam akt oskarżenia, żeby godzić się z kimś, kto
oczernia mnie wzdłuż i wszerz... To doprowadzanie do ugody - to jest dopiero
ŚMIECH!
Do drugiej rozprawy nie doszło, bo
pan redaktor nie przybył, natomiast wniósł wzajemny akt oskarżenia z tych
samych co ja art. 212 i 216 k.k. Przeciwstawiłam się temu, bo wzajemny akt
oskarżenia wpłynął już po rozprawie głównej. Pisemna odpowiedź sądu
brzmiała następująco cyt: „W
związku z pismem z dnia (...) uprzejmie informuję, że odroczenie rozprawy w
dniu 16 lutego 2005 było zasadne. Wzajemny akt oskarżenia nie został złożony
po rozprawie, lecz na rozprawie, co wynika z zapisu w protokole k.31. Sąd nie mógł
podejmować żadnej decyzji w kwestii złożonego, a nieopłaconego
„wzajemnego aktu oskarżenia”. Dopiero po uiszczeniu opłaty w zakreślonym
przez Sąd terminie, na rozprawie 17 marca 2005 r. podjęto decyzję o wyłączeniu
złożonego aktu oskarżenia”. Trzeba przyznać, że mają refleks, a i
„karmić” fałszem też potrafią...
W toku kolejnej rozprawy redaktor
bronił się rękoma i nogami. Wyginał się, przeginał, w kółko dziękował
i przepraszał - oczywiście sąd, a nie mnie... Nie wiem za co, ale wydaje mi
się, że za to, że łgał, jak pies, pomimo złożonej przysięgi o mówieniu
tylko prawdy... Sędzi Marcie Śmiech nie było raczej do śmiechu, kiedy
odczytywała z mojego reportażu zacytowaną przeze mnie wypowiedź anonimowej
rozmówczyni że, cyt. „podczas
uroczystości Pan X cały czas grzebał w rozporku”. Za to mnie ogarnął
trudny do pohamowania śmiech, zwłaszcza kiedy redaktor, a zarazem wydawca
ujawnił dane osobowe owego pana w swoim pisemku, zarzucając mi jednocześnie
„chorobliwą fobię z seksualnym kontekstem”. Nie wspomnę już o innych
obraźliwych epitetach, których używał pod moim adresem w miejscach
publicznych... Ale nie o to mi już chodzi, bo doszłam do wniosku, że nie ma
znaczenia to, co ktoś mówi, tylko kto mówi... A więc, pozostawię w spokoju
osobę redaktora, bo nie mam najmniejszego zamiaru ruszać tego, co może później
cuchnąć...
Zacytuję teraz fragmenty
uzasadnienia wyroku sądu:
„Na podstawie zgromadzonego
materiału dowodowego Sąd Rejonowy” po przeprowadzeniu rozprawy ustalił stan
faktyczny. (...) W felietonach
bowiem dokonuje się takich ocen. Słowa dziennikarka oskarżony użył w
akapicie, ponieważ treść artykułu jest niezgodna z etyką dziennikarską.
Jego zdaniem autorka użyła sformułowań obraźliwych i wulgarnych, co narusza
prawo prasowe (...) Stwierdził, iż ktoś zauważa tylko grzebanie w rozporku,
to jest nienaturalne zachowanie. Artykuł jest nierzeczowy, nieobiektywny i
szykanujący gościa (...) Oskarżony czuł się zobowiązany do tępienia tego
typu dziennikarstwa”. Nie wspomnę już o moim stosunku do
strażacko – przedszkolnego „dziennikarstwa” owego „redaktora”, ani o
rozporku owego, nieżyjącego już człowieka (zmarł biedak w niedługim czasie
po rozprawie, w której był świadkiem powołanym przeze mnie)... A może
przyczyniło się do tego ujawnienie jego danych osobowych przez
„redaktora”?...
Czytamy dalej: Sąd zważył
co następuje:
„Wyjaśnienia oskarżonego częściowo
zasługują na wiarę. Nie budzą wątpliwości podawane przez niego fakty
napisania przedmiotowych artykułów prasowych. Te okoliczności są bezsporne i
znajdują potwierdzenie w załączonych publikacjach. Pomimo, że oskarżony nie
był w stanie wskazać, kto dokładnie podsumował „Prasówkę” w pełni
zgodził się z zawartymi tam sformułowaniami dotyczącymi oskarżycielki
prywatnej. Natomiast nie znajdują aprobaty Sądu i nie eskulpują oskarżonego
wskazywane przez niego przyczyny użytych przez niego sformułowań
dotyczących Małgorzaty Madziar w art. „Konsekwencje” oraz w rubryce
„Prasówka” Analiza treści wymienionych artykułów wskazuje, iż zawierają
one treści zniesławiające Małgorzatę Madziar jako autorkę artykułu pt.
„Kto nabierze wody w usta?”. Oceniając przedmiotową sprawę nie można
pominąć, iż przedmiotowe wypowiedzi oskarżonego nawiązywały wprost do
artykułu autorstwa Małgorzaty Madziar i stanowiły jego krytyczną ocenę. W
ocenie Sądu ocena ta przekraczała granice dozwolonej krytyki, jednakże w całokształcie
ujawnionych okoliczności sprawy, nie sposób uznać, by był to czyn karygodny.
(...) Zgromadzone w aktach sprawy wycinki artykułów prasowych, zdaniem Sądu
stanowią wiarygodny materiał dowodowy. Tak oceniony materiał dowodowy w
ocenie Sądu nie pozwala na przypisanie oskarżonemu dokonania zarzucanego mu w
pkt 1aktu oskarżenia czynu. W niniejszej sprawie brak jest dowodów bezspornie
wskazujących, by oskarżony znieważył Małgorzatę Madziar”.
Odnośnie znieważenia w
miejscu publicznym:
(...) „W związku z niespójnościami
w zeznaniach świadków nie sposób uznać, by w rzeczywistości taki fakt miał
miejsce, a nawet gdyby, to stwierdzić należy jednoznacznie, iż tak opisane
zachowanie nie wyczerpuje znamion z art. 216 &1 k.k. (...) w konsekwencji,
kierując się nakazem z zasady in dubio pro reo (art. 5&2 k.k) oskarżonego
należało uniewinnić od dokonania zarzucanego mu czynu. Dodać należy, iż
uznanie oskarżonego za winnego dokonania niniejszego przestępstwa mogłoby
nastąpić tylko wówczas, gdyby w świetle zgromadzonego materiału dowodowego
jego wina była udowodniona w sposób całkowity, pewny i wolny od wątpliwości
(...) W polskim prawie karnym samo formalne zrealizowanie wszystkich ustawowych
znamion określonych w części szczególnej Kodeksu Karnego nie zawsze jest równoznaczne
z przyjęciem, że osoba która się tego dopuściła popełniła przestępstwo
i w związku z tym musi być jej wymierzona określona kara (...) W ocenie Sądu
w niniejszej sprawie właśnie te okoliczności i fakty wskazują na to, że
stopień społecznej szkodliwości czynu oskarżonego jest znikomy. (...) W
pierwszej kolejności stwierdzić należy iż art.15 & 2 prawa prasowego nakłada
na dziennikarza obowiązek zachowania w tajemnicy danych umożliwiających
identyfikację osób udzielających informacji opublikowanych, jeżeli osoby te
zastrzegły nieujawnieni powyższych danych. Małgorzata Madziar mogła więc
zachować w tajemnicy dane swoich rozmówców, których wypowiedzi zacytowała.
(...) Oskarżony nie tylko nie miał podstaw do uznania upublicznionego zarzutu
za prawdziwy, ale także nie podjął żadnych prób w kierunku powzięcia
informacji co do sposobu uzyskania przez Małgorzatę Madziar opisanych przez nią
wiadomości. Oskarżony ujmując w swoim artykule następujące wyrażenia: „
Szczyt chamstwa”, „plucie”, oraz „ chorobliwą fobię z seksualnym
kontekstem” niewątpliwie pomówił Małgorzatę Madziar o właściwości, które
mogły narazić ją na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu
dziennikarza. Zdaniem Sądu fragment felietonu pt. „Konsekwencje” oceniający
publikację Małgorzaty Madziar, nie był rzetelny, a ponadto autor charakterem
użytych przez siebie słów przekroczył granice potrzebne do osiągnięcia społecznego
celu krytyki. Niewątpliwie miał świadomość tego, że jego wypowiedź
zawierała zarzut pod adresem Małgorzaty Madziar, a ponadto zdawał sobie z
tego sprawę, iż podniesienie tego zarzutu na łamach swojego pisma może
potencjalnie narazić w/w na utratę przez nią zaufania potrzebnego do
wykonywania zawodu dziennikarza (...) Nie sposób uznać, by czyny te wyrządziły
oskarżycielce prywatnej szkodę i uznać je za intensywne i dotkliwe. Analiza
zebranych w sprawie dowodów jakkolwiek pozwala na stwierdzenie, iż od strony
formalnej ustawowego zespołu znamion czynu zabronionego oskarżony zachowaniem
swoim wyczerpał znamiona przestępstwa, to jednak ze względu na znikomą
szkodliwość czyn ten nie jest czynem przestępnym”.(?!) Jak
rozumieć uzasadnienie asesor Marty Śmiech? Nie wiem, czy nie „pozajączkowało”
się jej coś w głowie w momencie pisania uzasadnienia wyroku... Niby
potwierdza zasadność oskarżenia, w końcu uniewinnia oskarżonego, pisze o
czynie przestępnym, zamiast przestępczym... Odwołałam się od wyroku, bo jeśli
pani asesor uważa, że nazwanie kogoś w miejscu publicznym „ to głupie,
durne itp.”, używanie sformułowań „szczyt chamstwa”, czy przypisywanie
„chorobliwej fobii z kontekstem seksualnym”, uznaje za dopuszczalną ocenę
mojej publikacji przez jakiegoś „redaktorka” i to wszystko jej zdaniem ma
znikomą szkodliwość społeczną – to szkoda, że słów „to głupie”,
czy „durne” nie użyłam na sali sądowej... Przecież pani asesor z pewnością
by mnie uniewinniła...
A teraz najciekawsze...Co
orzekł sąd odwoławczy? (oczywiście starszym kolegom po fachu, a zwłaszcza w
tym samym siedleckim sądzie, „zajączkuje” się już zupełnie)... Oto
fragmenty zapisu dźwiękowego z ustnie odczytywanego wyroku apelacyjnego...
„W tej sprawie, w ocenie Sądu Okręgowego, jednoznacznie
trzeba stwierdzić, że Sąd Okręgowy stoi na stanowisku, że apelacja
wniesiona przez oskarżycielkę posiłkową (?!) jest oczywiście
bezzasadna i w żaden sposób nie zasługuje na uwzględnienie! Sąd prawidłowo
ocenił okoliczności popełnienia czynów zarzucanych oskarżonemu. (...) W
sprawie brak jest jednoznacznych dowodów na to, że oskarżony rzeczywiście
powiedział te słowa , które zarzuca mu się. A jeżeli już nawet
powiedział, to już na pewno brak jest dowodów na to, że były skierowane pod
adresem oskarżycielki prywatnej. Sąd może uznać winę tylko wtedy, kiedy nie
ma co do tego żadnych wątpliwości. A w tej sprawie są i nigdy nie zostaną
rozwiązane! To powoduje konieczność uniewinnienia od czynu, co prawidłowo
zrobił sąd. Wydając zaskarżony wyrok sąd głębnie ustalił datę czynu
zarzucanego oskarżonemu. Zresztą, idąc za oskarżycielką. Bo jest podane, że
było to w numerze 40 „Bez znieczulenia” (tu sąd pomylił tytuły gazet –
przp. MM), a było to w numerze 38. I nie w październiku, tylko we wrześniu!
(absurd! – przp.MM) I sąd za tym idąc nie sprostował tego w sentencji
wyroku. Sąd prawidłowo przyjmuje już to w uzasadnieniu wyroku. Ale skoro sąd
zmieniał ustalenia, zmieniał kwalifikacje (zmienić powinien koniecznie! –
przyp. MM) czynów zarzucanych oskarżonemu w akcie oskarżenia, to powinien również
przyjąć prawidłową datę, co nota bene czyni w uzasadnieniu wyroku (gówno
prawda! – przyp. MM). I tu jako sprzeczność z wyrokiem, a uzasadnieniem co
do tego faktu, i odnośnie tylko tych dwóch czynów, tylko w tej części sąd
zmienił wyrok, gdzie przyjął prawidłową datę. W ocenie SO, sąd zasadnie,
słusznie ocenił zachowanie oskarżonego. Sprawa dotyczy stosunków
dziennikarskich, pracy dziennikarzy! Tak się składa, że oskarżycielka
posiłkowa ( w tym miejscu poprawił na prywatną – przyp. MM) też używała
w swoich artykułach takich słów, jak używała pod adresem.... (obie
osoby publiczne – przyp. MM) i też było dobrze! Jej wolno jest ! Ale
oskarżonemu już nie wolno! Mnożąc działania oskarżonego sąd zasadnie
przyjmuje, że wyczerpał w obu przypadkach znamiona występku z art. 212.
Jednak w świetle okoliczności sprawił, że oskarżycielka prywatna takie same
metody stosuje! Jak oskarżony! Że dotyczy to stosunków dziennikarskich.
Walki konkurencyjne pomiędzy poszczególnymi czynami i poszczególnymi
zachowaniami poszczególnych osób biorących udział w tej sprawie. W ocenie sądu,
sąd zasadnie ocenił, że cechuje się o znikomej szkodliwości społecznej i
zasadnie umorzył w związku z tym postępowanie. Jest taka rzecz: skoro się
samemu stosuje takie zasady, to nie można zarzucać stosowania tych zasad
innym! (w tym momencie nie wytrzymałam i próbowałam zabrać głos, ale mi
uniemożliwiono – MM). Już niech pani skończy i proszę słuchać! Jest
jeszcze taka sprawa, że sąd popełnił kolejny błąd, bo z uwagi na takie
rozstrzygnięcie, jakie wydał sąd – powinien panią obciążyć opłatami, a
tego przez pomyłkę nie uczynił, które maksymalnie mogły wynieść 240 złotych
w tej sprawie. Z uwagi jednak, że apelację pani złożyła na swoją
korzyść, sąd w tym momencie nie zmienił zaskarżonego wyroku i tych opłat
nie zasądził.
Ten wyrok odczytał przewodniczący
SSO Mirosław Leszczyński w Sądzie Okręgowym w Siedlcach, przy ul. Sądowej
2. Żenada! Zwłaszcza te podkreślone fragmenty. Ciekawe, o której godzinie
otrzymał telefon od posła zaprzyjaźnionego
z oskarżonym redaktorem, że tak pieprzył, jak potłuczony?
Ten sam WYROK W IMIENIU
RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ, ale na piśmie brzmiał już inaczej. Czy nie woła to
o pomstę do nieba?! Przecież zostało popełnione przestępstwo! I to zapewne
nie jedno... I tak jak napisałam na wstępie: polska sprawiedliwość była i
jest zezowata, ślepa, głucha, przekupna, a na dodatek niedouczona. Tego nie da
się ukryć...
Małgorzata Madziar
Redaktor Naczelny tygodnika okołomińskiego "Bez znieczulenia"
malgorzatamadziar@op.pl
Inne artykuły Małgorzaty Madział
Jak
działa lokalna władza - z punktu widzenia Małgorzaty Madziar
MY SOM NIEZAWIŚLI I BASTA ! - Sądy niezawisłe? :-) - kiedy sędziowie osądzą sędziów - czarne owce wymiaru (nie)sprawiedliwości
Kolejne
strony dokumentujące nieodpowiedzialne zachowania funkcjonariuszy władzy:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy do zwolnienia od razu - dowody debilizmu prawnego i
prokuratorskiego funkcjonariuszy którzy jakimś cudem podobno ukończyli
prawo...
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Pomówienia
- stan prawny. Prześladowanie dziennikarza i redaktora Zdzisława Raczkowskiego
przez skorumpowanych sędziów i prokuratorów podkarpackich.
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
NYCZ-GATE -
taka sobie afera w rzeszowskim sądzie, jedna z setek jakie tam robią, a potem
dziwią się, że 90% społeczeństwa nie wierzy w sprawiedliwość...
Biegli
dawno już "odbiegli" od prawdy... AFERY
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Strona prawdy o polskim sądownictwie.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Mariusz Pogorzelec, Zygfryd Wilk, Grzegorz Bentkowski i SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.