opublikowano: 09-12-2010
Lublin - Aplikant zapłacił za napisanie wyroku. Sędzia ma sprawę dyscyplinarną.
Niespotykana historia w sądzie rejonowym. Sędzia ma dyscyplinarkę, bo jej aplikant zamiast napisać wyrok i uzasadnienie wyręczył się kobietą poznaną w internecie. Trafił na byłą pracownicę sądu, która o wszystkim doniosła
Najstarsi sędziowie nie przypominają sobie podobnej historii. - Krzyżuje
się w niej przewinienie sędziego, błąd praktykanta, ale i rewanż zwolnionej
pracownicy - opowiada jeden z sędziów z dłuższym stażem.
Sędzia Leonarda G. na co dzień orzeka w VIII Wydziale Gospodarczym Sądu
Rejonowego w Lublinie. Rozpatruje się tam głównie pozwy o niezapłacone
rachunki czy spory między przedsiębiorcami. Pozwy nie opiewają na zawrotne
kwoty. Faktura, której dotyczy proces rozpatrywany w popularnej "ósemce"
nie może być wyższa niż 100 tysięcy złotych.
W połowie września sędzia G. poleciła mu, aby w ramach ćwiczeń przygotował projekt wyroku i uzasadnienia do konkretnej sprawy. Orzeczenie zaplanowano na koniec miesiąca. Taka forma szkolenia aplikantów w sądach to norma. Praktykanci z reguły nabierają wprawy opierając się na konkretnych przypadkach.
Sebastian N. zamiast pracować nad wyrokiem w budynku sądu, za zgodą sędzi G. wziął akta sprawy domu. Obiecał zwrócić je po tygodniu. Już w domowym zaciszu, czy to z lenistwa czy z braku czasu uznał, że poszuka kogoś, kim mógłby się wyręczyć.
W internecie trafił na ogłoszenie osoby, która za wynagrodzeniem przygotowuje pisma sądowe. Nie namyślając się długo oddał jej akta. Odebrał je wraz z wyrokiem i uzasadnieniem po czterech dniach. Wykonawca zlecenia, osoba nader tajemnicza zainkasowała 200 złotych. Sebastian N. papiery zwrócił do sądu. Sędzia G. żadnych podejrzeń nie miała, bo zadanie zostało przecież wykonane.
Afera wybuchła, gdy rzecznik dyscyplinarny, czyli prokurator dla sędziów postawił ją przed sądem dyscyplinarnym. Pierwsze posiedzenie odbędzie się wkrótce. Najwyższa kara, jaka grozi przedstawicielce wymiaru sprawiedliwości to wydalenie z zawodu.
Czym podpadła sędzia? - Doprowadziła do bezprawnego powierzenia i wyniesienia poza siedzibę sądu akt osobie nieuprawnionej. Potwierdziła to z resztą w swoich wyjaśnieniach - informuje sędzia Cezary Wójcik, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
Chodzi o to, że sędzia G. bez zgody przewodniczącego wydziału, a więc swojego przełożonego pozwoliła zabrać z sądu akta Sebastianowi N.
Postępowanie aplikanta do dziś byłoby tajemnicą, gdyby nie przypadek: otóż wyszukanym w sieci fachowcem od pism procesowych okazała się była pracownica lubelskiego sądu. W przeszłości została zwolniona dyscyplinarnie. Tak więc po wykonaniu zlecenia dla aplikanta, poinformowała o wszystkim prezesa sądu, a ten rzecznika dyscyplinarnego.
Przyszłość Sebastiana N. nie rysuje się obecnie w różowych barwach. 10 grudnia zajmie się nim sąd dyscyplinarny w Okręgowej Izbie Radców Prawnych. Grozi mu upomnienie, nagana albo najcięższa kara - wykluczenia z aplikacji, co praktycznie zamknie mu drogę do zawodu.
Gazeta Wyborcza Lublin
Co się dzieje w polskich prokurwaturach i swądach?
Czy Polska jest jeszcze państwem prawa?
Czy jest to demokracja czy państwo feudalne?
Z tego co się dzieje wynika, że Polską rządzi mafijna klika, a urzędnicy
systemu prawnego przypominają egzekutorów mafii.
Komentowanie nie jest już możliwe.