opublikowano: 26-10-2010
Afera cukrowa - skazany za niewinność Jerzy Ptasznik - z cyklu
"afer to u nas dostatek" Sąd w Gliwicach. Aferzyści: asesor Wojciech
Walesiuk, SSO Bożena Żywioł, SSO Dariusz Plazmowski, SSR Kazimierz Cieślikowski,
i SN Jadwiga Żywolewska-Ławniczak, Wiesław Maciag, Jacek Sobczak
prokurator krajowy Marek Staszak, pr. rejonowy Grzegorz Ocieczek.
Średnio co kilka dni nasze media degustują się aferami wywołanymi
przez polityków, a przynajmniej przez urzędników państwowych, albo wszelkiej
maści aferzystów grających rolę przedsię-biorców. Zresztą jak nawet mamy
chwilową przerwę w tym aferalnym temacie, to dziennikarze sami wymyślają coś
na tym topie - słowo "afera" podnieca wszystkich :-)
Tak więc afer u nas dostatek, od politycznych
seksafer, przez nastrojowe afery alkoholowe,
do podziemnych typu afera węglowa, albo ulotnych typu FOOZ,
czy afera paliwowa, aż do życiowych typu afera zbożowa, czy aktualnie
opisywana przez AFERY PRAWA słodko-gorzka AFERA CUKROWA.
W każdej z tych afer chodzi oczywiście o pieniądze, o grube pieniądze,
przeważnie o miliony....
Aferę cukrową nikt nie opisywał, ponieważ w tym przekręcie
akurat nie brali udział posłowie, jak w całkiem podobnej aferze zbożowej
wykonanej choćby z udziałem posła Samoobrony Ryszarda Bonda.
Scenariusz afery jest ten sam, zmienia się tylko towar. A towarem może być
wszystko czym handluje Agencja Rynku Rolnego i daje na przechowanie przedsię-biorcom
z układami - tylko oni wchodzą w ten intratny interes. Bond wpadł na zbożu,
ale bez namysłu można wskazać, że gdzieś tam zaistniała afera mięsna,
afera rzepakowa, ziemniaczana... no i cukrowa.
Scenariusz typowy jak w opisywanej znanej aferze zbożowej.
Otóż Agencja Rynku Rolnego skupuje nadwyżki produktów rolniczych i
przekazuje je prywatnym przedsiębiorcom na ich przechowanie. Może to być
praktycznie cokolwiek, jak np. niedawno Lepper zarządził skup świń których
wg. naszych władz jest w karu za dużo...
Logiczne, że agencyjnego towaru nie wolno ruszać, że jest odpowiedzialność
karna - ale kto by nie oparł się pokusie wzbogacenia? - nawet sędziowie
przecież korzystają z nadarzających się okazji.
O tych przekrętach pewno jeszcze długo nikt by się nie
dowiedział, gdyby nie brak zboża na przednówku w 2003 r. Ceny poszły wówczas
w górę i Agencja Rynku Rolnego postanowiła uspokoić sytuację sprzedając państwowe
ziarno oddane na przechowanie prywatnym przedsiębiorcom. Wtedy jednak okazało
się, że niektóre magazyny świecą pustkami. Łącznie z silosów zniknęło
15 tys. ton pszenicy. Właściciele sprzedali zboże, licząc na to, że do
spichlerzy, aż do żniw, kiedy będą mogli uzupełnić braki, nikt nie będzie
zaglądał. Przez ten czas spokojnie mogliby pobierać pieniądze od ARR (7 zł
miesięcznie od tony), którą to agencja płaci za przechowywanie swojego zboża.
Sprawą zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura. Za
niedopilnowanie magazynów posadę stracił wiceprezes ARR i dwóch dyrektorów
regionalnych oddziałów agencji. W aferę zbożową zamieszanych zostało ponad
120 przedsiębiorców, w tym również posłowie. Sam poseł Bond tłumaczył się,
że zboże myszy mu zjadły...
...za to w aferze cukrowej zniknięcie przechowywanego w prywatnym magazynie agencyjnego cukru można wytłumaczyć innymi czynnikami zewnętrznymi - może mrówki faraonki go wyniosły? :-)
Sprawą zniknięcia agencyjnego cukru zajęła się w 2002r
nie dość że ślepa to jeszcze niedouczona Temida z Sądu Rejonowego w
Gliwicach w osobie asesora Wojciecha Walesiuka.
Zastanawiające od początku jest, z jakich układów jakiś
niedoświadczony gówniarz grający rolę sędziego w tym gliwickim cyrku dostał
do rozpatrzenia tak poważną sprawę nie mając do jej rozpatrzenia żadnej
wiedzy i predyspozycji?
I mamy kolejny smród na cały świat. W żaden sposób sędzia
nie powinien rozpatrywać sprawy nie znając realiów działania przedsiębiorstw.
To tak samo jakby zabrał się za leczenie po zawodówce ze znajomością
spawania.
Przedsiębiorca Józef R. podobnie jak tysiące innych
zarejestrował i prowadził swoją działalność gospodarczą 1000 i 1 drobiazgów
typu: skup - sprzedaż, import - eksport, transport, przetwórstwo,
przechowanie, przemysłowe, rolnicze... i profilaktycznie wszystko na co starczyło
miejsca na deklaracji zgłoszeniowej. Jak wielu mu podobnych swoją działalność
fizycznie prowadził w paru miejscowościach, a interesy globalnie. I jak zawsze
w życiu, coś tam mu wyszło, coś nie, gdzieś tam zarobił gdzieś stracił.
Logiczne, że samo wypisanie działalności nie jest żadnym dowodem że takowe
działalności były prowadzone w co naiwnie wierzą sędziowie w wielu
sprawach. Wiem to choćby z własnego doświadczenia.
Ponieważ Józef R. sam nie grzeszył specjalnym wykształceniem
i wiedzą, to każda cześć jego firmy miała swojego dyrektora, który
odpowiadał przed właścicielem i tylko przed nim, o czym asesor Walesiuk
powinien zdawać sobie sprawę, ale w tym temacie trzeba mieć wiedzę fachową
i doświadczenie, a jak wspomniałem tego akurat asesor sądowy nie miał bo
niby skąd?
Za to bez wątpliwości przed organami odpowiada właściciel
- i tylko właściciel firmy. Logiczne, że na danym obiekcie nie może być
nawet dwóch dyrektorów, ponieważ jest to nieekonomiczne z jednej strony, a z
drugiej doprowadziłoby firmy do stanu bezwładu kompetencyjnego jaki mamy np. w
sądach, gdzie brak jest odpowiedzialności za głupotę wypisywaną na świstach
papieru zwanych wyrokami.
Tak jest i będzie w każdej firmie i było i w tej.
Magazynami, gdzie nie tylko w teorii był przechowywany cukier kierował
dyrektor handlowy (podpisywał przyjęcia i sprzedaż towarów) Andrzej W., który
był też odpowiedzialny za magazynowanie. Dyrektorem technicznym był
Ryszard B. W sprawę też został zamieszany kolejny dyrektor (niby generalny ;-
ale dopiero od 1998 roku czyli dawno, prawie 3 lata po dokonaniu przestępstwa)
a w zależności od potrzeby sędziego w akcie oskarżenia nazywany dyr.
Regionalnego Biura Handlowego lub pełnomocnikiem Jerzy P., który kierował w
tym czasie tzn. trwania procederu innym obiektem właściciela - Hotelem i giełdą
samochodową.
Już na wstępie zapewne ta wielkomania nazewnictwa wprowadziła
zwykłego asesora Walesiaka w kompleksy umysłowe.
Tak czy inaczej Józefowi R. udało się załatwić w 1995r,
że zawierzyła mu Agencja Rynku Rolnego (wiedział komu dać w łapę?) i
powierzyła przechowanie jakieś 3 tys. ton cukru wartości kilku milionów zł.
To on tylko podpisał cyrograf z ARR. Cukier zaś został złożony w
magazynach którymi rządził pracownik Andrzej W.,
- czego dowodem jest zeznanie właściciela Józefa R. oraz świadków
tzn. pracowników i klientów.
I podobnie jak w aferze zbożowej właściciel traktował
przechowalnie jak kredyt bankowy. Jak potrzebował kasy to gdzieś tam sprzedał
parę ton cukru, potem odkupił, albo pożyczył od kogoś tak żeby stan w dniu
kontroli pracowników z agencji zawsze zgadzał się. Taka zabawa w "słodkiego
chowanego" udawała się przedsię-biorczemu Józefowi ładnych parę lat,
bo do 1999r. Nie jest też żadną tajemnicą, że podobnie postępuje większość
przedsię-biorców z przechowywanymi w swoich magazynach towarami ARR, dlatego
wskazane są częste kontrole.
Ale wszystko do czasu. Faktem jest, że kontrola ARR stwierdziła
brak prawie 700 ton cukru o wartości ponad 1,2mln zł.
Logiczne, że takie numery mógł robić tylko właściciel
na swoje własne ryzyko wpadki, a jego pracownicy byli zobowiązani tylko do
wykonywania jego poleceń i to o nic nie pytając się. Tak rządzi się w
prywatnych firmach działających na podstawie wpisu do ewidencji działalności
gospodarczej o czym asesor Walesiak jak się dalej przekonamy nie miał
zielonego pojęcia.
Teoretycznie na swoje ryzyko pracownik Andrzej W. jako
dyrektor mógł za plecami właściciela takie numery też zrobić, ale znając
realia życia zaraz by go ktoś podkablował i tak skończyłaby się jego
kariera.
Bez wątpienia na swoim "hotelowym polu" i kolejny
oskarżony Jerzy P. robił różne imprezy, jednak nie z cukrem ale prędzej z
dziewczynkami dla swoich gości niejednokrotnie zza wschodniej granicy dla
uskutecznienia najróżniejszych transakcji szefa Józefa.
Pechowo, Jerzy P. miał od 1998r pełnomocnictwo właściciela
do zastępowania go w sprawach pilnych podczas jego częstych wyjazdów co nie
przeszkodziło wymiarowi sprawiedliwości stwierdzić w akcie oskarżenia , że
Jerzy P. był pełnomocnikiem właściciela od 1995 roku.
Z przyczyn całkiem nielogicznych asesor
Wojciech Walesiuk uznał za najbardziej wiarygodne zeznania dyrektora
odpowiedzialnego za magazyny, czyli Andrzeja W. O tyle to dziwne, że jeżeli ta
osoba dysponowała towarami w podległej sobie placówce, to jej odpowiedzialność
za zaistniały fakt zniknięcia cukru jest bezdyskusyjny. Z drugiej strony w
pewnym sensie normalną rzeczą jest, że złapany na gorącym uczynku złodziej
stara się zawsze umniejszyć swoją winę próbując siebie wybielić na
wszelkie sposoby i spycha winę na innych. Jednak ani prokuratora, ani sąd nie
udowodnili mu że to on, oraz magazynier Ryszard B. mieli coś z tego interesu.
Nie wskazał też na nich - choćby przez podział zysków - właściciel Józef
R. A kto się naraża bez zysku?
Tak więc logiczne, że pracownicy zostali oskarżeni
bezmyślnie, za to tylko że wykonywali rozporządzenia właściciela, który
jako jedyny miał gotówkę z tego interesu.
Za to bez wątpienia kozłem ofiarnym
przekrętu właściciela i głupoty prokuratorsko - sądowej stał się
pracownik Jerzy P. Hakiem na niego stał się podpisany przez niego na polecenie
właściciela "pusty jak się potem okazało kontrakt na zakup cukru, którego
celem było papierkowe załatwienie "pustki cukrowej", który został
przygotowany na polecenie Józefa R. przez dyr. Biura Handlowego, którym nie był
Jerzy P. jak podaje akt oskarżenia a Stanisław J. do czego zresztą przed tym
samym Wysokim Sądem się
przyznaje. Zresztą takich dokumentów w firmie Józefa R. było dziesiątki.
Jednak to powinno być co najwyżej podstawą do oskarżenia o fałszowanie
dokumentów, próbę oszustwa i jako przestępstwo o małej szkodliwości (nic z
tego w końcu nie wyszło) zwyczajnie umorzone, najwyżej jakaś kara w
zawieszeniu. Zgodnie z przekazaną redakcji dokumentacją - bez wątpliwości
Jerzy Ptasznik nie brał udziały w kradzieży cukru i nie udowodniono mu że
otrzymał z tej afery jakieś korzyści materialne.
A już całkiem naiwny jest dowód sądowy, że Jerzy P. rządził
firmą Józefa R. dlatego że miał ryczałt na dysponowanie samochodem służbowym,
posiadał regularne badania lekarskie itp. - dowód głupoty prokuratorskiej.
Faktem jest, że oprócz osobiście zamieszanych w aferę
"dyrektorów" żaden świadek nie potwierdził że w jakikolwiek sposób
Jerzy P. interweniował w działalność Andrzeja W. Błąd Ptasznika
polega jedynie na tym, że wiedząc o niedoborze nie zawiadomił o tym
prokuraturę.
Jednak podobny błąd codziennie robią sędziowie i
prokuratury ukrywając choćby przestępstwa o których informuje ich redakcja
czasopisma AFERY PRAWA i jakoś za współudział i ukrywanie przestępstw popełnionych
choćby na redaktorze Z. Raczkowskim żaden skorumpowany prokurator nie siedzi
za kratkami.
Paranoją afery cukrowej jest fakt, że w sprawie przesłuchano
prawie 100 osób ( raczej o 90 za dużo) i nie odkryto prostą prawdę znaną każdemu
prowadzącemu prywatną firmę. Nie chcę czytelników zanudzać nielogicznym
kitem wypisanym przez prokuratorów:
krajowy Marek Staszak, prokurator rejonowy Grzegorz Ocieczek i sędziów Sądu Okręgowego w Gliwicach: SSO
Bożena Żywioł, SSO Dariusz Plazmowski, SSR Kazimierz Cieślikowski, którzy w tym stadzie baranów powtarzają te same brednie co
wypisał niedouczony i niedoświadczony asesor Sądu Rejonowego w Gliwicach
Wojciech Walesiuk.
Bez wątpienia (dowodem korupcji) jest
fakt, że dla Sądu Okręgowego w Gliwicach sprawozdawcą był sędzia Sądu
Rejonowego Kazimierz Cieślikowski. Czy miał za zadanie trzymać rękę na
pulsie i pilnować żeby Józef R. wywinął się z przekrętu najmniejszym
kosztem? Beż wątpienia jest to błąd proceduralni dyskwalifikujący wyrok sądowy.
Sytuacja
w której się Jerzy Ptasznik walcząc z wymiarem (nie)sprawiedliwości przez 7
lat do dzisiaj, spowodowała utratę całego rodzinnego majątku, doprowadziła
go do szpitala gdzie rozpoznano poważne zmiany wrzodowe przewodu pokarmowego,
jelita grubego i żołądka co wymaga bardzo długiego leczenia. Dokumentacja
jest potwierdzona przez biegłego sądowego, lecz dla sędziego prowadzącego od
początku, czyli wydania wyroku, to też nie ma znaczenia - musi stawić się w
areszcie i odsiedzieć za nieswój przekręt i niedowład umysłowy sędziów.
Dla redakcji to kolejny skazany za niewinność, przez niewiedzę i brak doświadczenia
życiowego asesorka sądowego którego praca w sądzie powinna zacząć się od
noszenia akt co najmniej do 40 roku życia aż nabierze wiedzy i doświadczenia
życiowego, tak żeby nie szkodził ludziom swoją głupotą.
WYROK NA JERZEGO PTASZNIKA ,,oskarżonego o to, że w okresie od stycznia 1996 do listopada
1996 roku, działając wspólnie i w porozumieniu z Józefem R. i
Andrzejem W. w krótkim odstępie czasu, w wykonaniu z góry powziętego
zamiaru, przywłaszczył powierzone mu mienie na podstawie umowy nr 155/RP/80/95
z dnia 20 listopada 1995 roku w postaci 665 362 kg cukru stanowiącego
rezerwy państwowe o wartości 1.227.495,04 zł na szkodę Skarbu Państwa
reprezentowanego przez Agencję Rynku Rolnego – tj. przestępstwo z art.
284 par. 2 kk w związku z art. 294 par. 1 kk, przy zastosowaniu art. 12
kk.” Powyższy wyrok na złożoną apelację
został podwyższony przez Sąd Okręgowy do 3 lat pozbawienia wolności.
Sąd w całości przychylił się do Prokuratury i uzasadnił go w taki
sam sposób. Złożona kasacja do Sądu Najwyższego została odrzucona w
całości bez uzasadnienia. |
Przedstawiona poniżej tabela prezentuje różnice pomiędzy stanowiskiem Prokuratury i Sądu a stanem faktycznym popartym dokumentami i zeznaniami świadków.
UZASADNIENIE WYROKU |
STAN FAKTYCZNY poparty dokumentami |
|
„Dyrektorem Generalnym tego Przedsiębiorstwa od 1 lipca 95 do 31 grudnia 98 był Jerzy Ptasznik. Był on upoważniony do wydawania poleceń pracownikom, dyrektorom wszystkich placówek Przedsiębiorstwa, a także był pełnomocnikiem właściciela przedsiębiorstwa zastępującym go podczas jego nieobecności w kraju” |
-
umowa o pracę –
Dyrektor Hotelu od 1.07.95 do 31.12.95 |
|
„Następnie w styczniu 1996 roku oskarżony (Andrzej W.) spotkał się w siedzibie chłodni w Toszku z właścicielem przedsiębiorstwa oraz jego pełnomocnikiem, dyrektorem generalnym firmy, Jerzym Ptasznikiem” |
za wyjątkiem zeznania oskarżonego (Andrzeja W.) brak jakichkolwiek innych zeznań i dokumentów na odbycie takiego spotkania, a powyższe dokumenty potwierdzają, że w tym czasie nie był ani pełnomocnikiem, ani dyrektorem generalnym przedsiębiorstwa | |
„Na skutek ponagleń oskarżonego (Andrzeja W.) Jerzy Ptasznik, dyrektor innej placówki przedsiębiorstwa Józefa R. – Regionalnego Biura Handlowego dostarczył do księgowości chłodni umowę na zakup cukru, zawartą przez przedsiębiorstwo z francuską firmą TOTANIC oraz fakturę potwierdzającą realizację tej umowy.” |
żadne dokumenty, będące w posiadaniu Sądu oraz przedłożone przez Prokuraturę, a także zeznania świadków nie potwierdzają w najmniejszym stopniu, że to Jerzy Ptasznik był dyrektorem Regionalnego Biura Handlowego, i że to on dostarczyłem do księgowości magazynu chłodni umowę na zakup cukru oraz fakturę, natomiast w aktach są dokumenty i zeznania świadka Stanisława J, który to był dyrektorem Regionalnego Biura Handlowego, i który, jak zeznał, przygotował kontrakt na polecenia Józefa R, i który , na jego prośbę, podpisał Jerzy Ptasznik, wyjaśniając w zeznaniach, dlaczego tak się stało. | |
Str. 9
- „Starania
te polegały na prowadzeniu rozmów w tej sprawie z właścicielem
przedsiębiorstwa oraz jego pełnomocnikiem, Jerzym Ptasznikiem” |
w posiadaniu Sądu są jedynie dokumenty potwierdzające, że Dyrektorem Generalnym Jerzy Ptasznik był od roku 1997, Pełnomocnikiem wpisanym do Ewidencji Działalności Gospodarczej od roku 1997, a pełnomocnictwo notarialne posiadał od roku 1998; w związku z powyższym w czasie trwania procederu sprzedaży cukru nie mogł i nie miał prawa wydawać innym dyrektorom żadnych poleceń i w posiadaniu Sądu, oprócz zeznań oskarżonego (Andrzeja W.) nie ma na to żadnego dokumentu podpisanego przez Jerzego Ptasznika ; jedynymi dokumentami podpisywanymi przeze niego są dokumenty hotelu Leśnego i Giełdy Samochodowej, którą od jej przejęcia, tj. od października 1995 do grudnia 1998 zarządzał. | |
Str.
16 – „Bezspornym
jest fakt, iż Jerzy Ptasznik w okresie wskazanym w stawianym mu
zarzucie był dyrektorem generalnym przedsiębiorstwa Józefa R.
Okoliczność tę potwierdzają dokumenty takie jak zaświadczenia o
wpisie do ewidencji działalności gospodarczej, umowa o pracę,
kserokopia zaświadczenia o jego zatrudnieniu, a także świadectwo
pracy. Żaden z powyższych dokumentów nie wskazuje, jaki był jego
zakres obowiązków w tym przedsiębiorstwie w związku z pełnieniem
tych funkcji.” |
Bezspornym jest fakt,
że w okresie w stawianym Jerzemu Ptasznikowi zarzucie nie był on
dyrektorem generalnym i nie posiadał żadnych uprawnień i pełnomocnictw
do wydawania poleceń pracownikom i dyrektorom innych zakładów, w tym
też magazynu chłodni. Mogł
to czynić dopiero dwa lata później, mając pełnomocnictwo
notarialne. |
|
Str.
17 – |
złożone pismo przez Jerzego Ptasznika posiada poświadczenie autentyczności kancelarii notarialnej z dnia 11.01.2000, a więc dnia, w którym oskarżony od dłuższego czasu przebywał w areszcie, co oznacza, że nie mógł sfabrykować pisma, gdyż idąc na przesłuchanie nie znał ani jego treści, ani tego, że zostanie zatrzymany, czyli oświadczenie musiało być sporządzone w czasie, w którym istotnie je podpisano, tym bardziej, iż w dokumentach Sądu nie ma ani jednego zeznania świadków, za wyjątkiem zeznania Józefa R, potwierdzającego fakt przekazywania mu czystych kartek podpisanych przez właściciela. Tym bardziej, że było to zupełnie niepotrzebne, gdyż posiadane od czerwca 1998 pełnomocnictwo dawało mu nieograniczone możliwości reprezentowania właściciela. |
Sąd w całości uzasadnienia oparł się
jedynie na zeznaniach współoskarżonych,
a w szczególności Andrzeja W, że Jerzy Ptasznik był od początku
zatrudnienia, tj. od 1995 roku, Dyrektorem Generalnym przedsiębiorstwa i Pełnomocnikiem
właściciela i wydał Andrzejowi W. polecenie sprzedaży cukru.
1)
W posiadaniu Jerzego
Ptasznika znajdują się oryginały dokumentów, które uwiarygodnione posiada Sąd w aktach, które stwierdzają zupełnie inny stan
faktyczny niż podany w uzasadnieniach wyroku.
2)
Zeznający świadkowie (około 100 osób) zarówno w Prokuraturze, jak i
w Sądzie (za wyjątkiem współoskarżonych) nie potwierdzili faktu bycia przez
niego w czasie trwania procederu sprzedaży cukru tj. od stycznia 1996 do
listopada 1996 Dyrektorem Generalnym i Pełnomocnikiem.
3)
Żaden ze świadków (pracowników chłodni, klientów chłodni) nie
potwierdził w zeznaniach, że:
a)
Dostarczył on do chłodni jakiekolwiek dokumenty związane ze sprawą
cukru,
b)
wydawał jakiekolwiek polecenia dotyczące jego sprzedaży, a także inne
świadczące o zarządzaniu Magazynem Chłodnią
c)
oferował klientom chłodni lub jakimkolwiek innym cukier do sprzedaży będący
na terenie Chłodni.
Natomiast jest w posiadaniu dwóch dokumentów, które nie są w posiadaniu Sądu Rejonowego i Okręgowego, a które zdobył dopiero 20 kwietnia 2005 roku i załączył je do Sądu Najwyższego poświadczających, że od roku 1995 to Andrzej W. był pełnomocnikiem Józefa R. i podpisywał w jego imieniu umowy opieczętowane pieczątką „pełnomocnik Andrzej W”.
Podsumowując, wyraźnie można stwierdzić, że sąd popełnił
szereg błędów logicznych, proceduralnych i materialno - prawnych.
(załączniki i dowody do artykuł w opracowaniu technicznym)
Kolejne
strony dokumentują stale uzupełniane cykle nieodpowiedzialnego zachowania się
funkcjonariuszy władzy i urzędników państwowych:
Sędziowie
- oszuści. W tym dziale przedstawiamy medialne dowody łamania prawa przez sędziów
- czyli oszustwa "boskich sędziów". Udowodnione naruszania procedury
sądowej, zastraszania świadków, stosowania pozaproceduralnych nacisków na
poszkodowanych i inne ich nieetyczne zachowania. Czas spuścić ich "z
nieba na ziemię" :-)
Prokuratorzy -
czyli tzw. "odpady prawnicze", śmiecie, najczęściej nieetyczni i
nie dokształceni funkcjonariusze władzy. Aktualizacja na rok 2007.
Prokuratorzy do zwolnienia od razu -
ARCHIWUM
- 2006r
SKORUMPOWANI
SĘDZIOWIE I PROKURATORZY - czyli nie tylko pijackie wpadki
"boskiej władzy" , którzy w końcu spadli na ziemię...:-)
Oszustwa
polityków - przekręty i wpadki znanych "mniej lub więcej" polityków,
czyli urzędników państwowych oszukujących i pasożytujących na narodzie -
stale uzupełniany cykl: POLITYKA WłADZA PIENIąDZ
Policyjne
afery 2007 - handel tajnymi informacjami ze śledztw, narkotykami, wymuszenia
policyjne, pijani policjanci, policjanci terroryzujący własną rodzinę i świadków...
- słowem "psie przękręty".
oszustwa
komornicze - pasożytów społeczeństwa, często typowych chamów i nieuków,
którzy oszukują właścicieli firm, poszkodowanych i wierzycieli oraz w dupie
mają obowiązujące PRAWO
Urzędnicy
państwowi i ich matactwa 2007 - dokumentujemy tu oszustwa urzędników państwowych
takich jak: polityk, wójt, starosta, burmistrz, prezydent, rzecznik - wszelkich
kombinatorów na których utrzymanie pracujące całe społeczeństwo, a którzy
swoje publiczne stanowisko wykorzystują dla swojej prywaty i zysku.
UDOKUMENTOWANE
FAKTY POMYŁEK LEKARSKICH
Psychiatryczne
przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany
cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach
ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i
nie mające nic z fachowością...
Poseł
to ma klawe życie :-)
Krytyka
wyroków sądowych nie jest godzeniem w niezawisłość sędziowską. Nadmiar
prawa prowadzi do patologii w zarządzaniu państwem - Profesor Bronisław
Ziemianin
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński i sympatycy SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.