opublikowano: 26-10-2010
Pies psu
wilkiem – czyli przekręty Biura
Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.
Zawiadamiając Biuro Spraw
Wewnętrznych o przestępstwie, każdy policjant musi liczyć się z tym, że
zostanie „osobowym źródłem informacji”, czyli po prostu formalnym ucholem.
Z teczką, a nierzadko pseudonimem...
Ustawa o Policji powiada, że jednym z podstawowych zadań tej formacji jest
„wykrywanie przestępstw i wykroczeń oraz ściganie ich sprawców”. Choć
przed podjęciem służby każdy policjant uroczyście ślubował „pilnie
przestrzegać prawa” oraz strzec „honoru, godności i dobrego imienia”
swojej firmy, to przecież funkcjonariusze są tylko ludźmi i zdarza się, że
sami popełniają czyny zabronione. Ponieważ trudno zakładać, żeby czarne
owce w szeregach wykrywały i ścigały same siebie, do walki z nimi powołano
specjalne Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Organizacyjnie
dzieli się na trzy ZARZĄDY (jedyna między nimi odrębność polega na
terytorialnym obszarze działania) i cztery wydziały (I i II spełniają
funkcje operacyjno-techniczne na rzecz i w miarę potrzeb ZARZĄDÓW, a III i IV
zajmują się kwestiami analityczno-administracyjnymi). Każdy ZARZĄD ma swoje
ekspozytury (wydziały) w przydzielonych mu pod opiekę komendach wojewódzkich,
gdzie funkcjonariusze BSW działają autonomicznie, podlegając wyłącznie
swojej warszawskiej centrali. Do tej elitarnej z założenia jednostki nie
zostanie przyjęty pierwszy lepszy. Kandydaci (wywodzący się na ogół z
miejscowego garnizonu) „muszą sprostać niezwykle silnym obciążeniom
psychicznym. Podołać mogą tylko najlepsi policjanci, wykształceni, z dużym
doświadczeniem, wyjątkowo odporni na stres, obdarzeni poczuciem misji,
zdeterminowani i umotywowani do prowadzenia działań operacyjnych we własnym
środowisku zawodowym” – dowiadujemy się z wewnętrznego informatora BSW.
Zaś owa misja to:
- wykrywanie przestępstw popełnionych przez policjantów i pracowników
policji z zastosowaniem obowiązujących metod i form pracy operacyjnej;
- pozyskiwanie i gromadzenie informacji o przestępczej działalności policjantów
i pracowników policji, a także rozpoznawanie powiązań środowiskowych oraz
posiadanego stanu majątkowego w celu definiowania potencjalnych zagrożeń;
- wykonywanie czynności dochodzeniowo-śledczych oraz prowadzenie postępowań
sprawdzających i przygotowawczych w zakresie przestępstw popełnianych z udziałem
policjantów i pracowników policji.
Krótko mówiąc: ludzie z BSW mają za zadanie rozpracowywać środowisko i
ilekroć natrafią na coś podejrzanego, natychmiast zabezpieczyć dowody oraz
przekazać sprawę prokuraturze, by pod jej nadzorem prowadzić dalsze czynności
procesowe. Poważny problem polega na tym, że w Policji nie ma żadnej
jednostki, która mogłaby sprawdzić, czy ci z BSW (w końcu też są tylko ludźmi)
mają czyste ręce. Popatrzmy, jakie są tego efekty...!!!
Wydział w Szczecinie ZARZĄDU I BSW liczy sobie (według naszych obliczeń)
10–12 funkcjonariuszy,którymi dowodzi naczelnik Wiesław W., wraz ze swoim
zastępcą Zbigniewem K. Do nich właśnie udają się funkcjonariusze
zachodniopomorskiej policji, gdy zaobserwują lub uda im się zgromadzić dowody
uzasadniające podejrzenie popełnienia przestępstwa wewnątrz firmy.
Oto co powiedział nam Świadek
1 (lekarz i do niedawna policjant pracujący w specjalistycznej jednostce
komendy wojewódzkiej w Szczecinie):
Pewnego dnia zostałem wezwany
przez naczelnika Jacka G., który w obecności swojego zastępcy Jerzego R.
przystąpił do procedury okresowego opiniowania mnie.
Wręczył mi wypełnioną opinię z podkreślonymi ocenami i zażądał, żebym
ją przeczytał i podpisał obok miejsca, gdzie on już postawił swoją parafkę.
Czytając, zorientowałem się, że doszło do ewidentnego sfałszowania dwóch
załączonych dokumentów stanowiących podstawę opinii i decydujących o mojej
przyszłości w policji. Poinformowałem G., że popełnił przestępstwo i
niezwłocznie udaję się z tymi papierami do mieszczącego się po drugiej
stronie ulicy wydziału BSW celem złożenia zawiadomienia o fałszerstwie i
działaniu w ten sposób na szkodę funkcjonariusza publicznego, którym wówczas
byłem. G. wpadł w szał.
Ruszył w moim kierunku z dłonią położoną na otwartej kaburze wiszącego mu
u pasa pistoletu i zażądał zwrotu papierów stanowiących dowód przestępstwa.
Powiem otwarcie: poczułem, że moje życie zawisło na włosku, więc
natychmiast oddałem mu te dokumenty i uciekłem z gabinetu. Już po kilku
minutach złożył w BSW zawiadomienie o kryminalnym, jakkolwiek by na to patrzeć,
incydencie wyczerpującym przesłanki kilku artykułów kodeksu karnego.
– Oprócz Zbigniewa K. przy rozmowie obecny był jeszcze jeden, nieznany mi,
oficer. Wszystko odbyło się na gębę, bo nie sporządzili przy mnie żadnej
notatki ani też nie przedłożyli do podpisu jakiegokolwiek protokołu.
– Dlaczego poszedł pan do
BSW, zamiast udać się do prokuratury? – pytamy.
– Uczono mnie, że od tego właśnie
jest „policja w policji”. Zgłosiłem przestępstwo, mniemając, że sprawie
zostanie nadany formalny bieg, wyraźnie określony przepisami kodeksu postępowania
karnego, a w szczególności że zostaną zabezpieczone dowody. Tkwiłem w
grubej pomyłce, bo nie ruszyli nawet palcem w bucie, nie mówiąc już o
uruchomieniu prokuratury. Z moich późniejszych obserwacji wynika, że
przekazane podczas tej rozmowy informacje zostały wykorzystane przeciwko innym
funkcjonariuszom niewygodnym naczelnikowi Jackowi G. Nie mogę oprzeć się wrażeniu,
że Wydział I ZARZĄDU BSW w Szczecinie służy jedynie temu, żeby wyłapywać
płotki i zacierać ślady przestępstw popełnianych przez wyższych rangą
funkcjonariuszy policji. Nigdy w życiu nie poszedłbym do nich powtórnie.
– Dlaczego?
– Muszę zakładać, że ludzie
z BSW zachowują choćby pozory praworządności. Skoro więc nie załatwili
mnie formalnie i sprawa niebezpiecznego dla otoczenia fałszerza w ogóle nie
wydostała się do prokuratury, to jedynym wytłumaczeniem podobnego zachowania
jest to, że zostałem bezwiednie ich osobowym źródłem informacji. Jak oświecił
mnie później bardzo doświadczony w takich sprawach kolega, innej alternatywy
po prostu nie ma! Jest wysoce prawdopodobne, że mam tam w BSW teczkę z
pseudonimem i wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby ktoś pobierał na moje konto
pieniądze z tzw. funduszu operacyjnego – konkluduje lekarz.
Wyjaśnijmy w tym miejscu (o
tym nie wie nawet nasz rozmówca), że według instrukcji o pracy operacyjnej
policji osobowe źródła informacji dzielą się na:
osoby informujące
(donosiciele okazjonalni i mający prawo do zachowania anonimowości, aczkolwiek
posiadający swoją teczkę, w której gromadzone są przekazywane sygnały),
informatorów
(„działający z własnej inicjatywy lub celowo pozyskani przez Policję”,
mający już teczkę personalną z pseudonimem oraz raportami dotyczącymi motywów
podjęcia i warunków tajnej kooperacji),
współpracowników
(osoby wytypowane wyłącznie spośród informatorów oraz „pozyskani za ich
pisemną zgodą do uzyskiwania informacji i wykonywania zleconych zadań”)
oraz
agentów
(osoby absolutnie dyspozycyjne i posiadające „predyspozycje do wykonywania złożonych
zadań operacyjnych w kraju lub za granicą”).!!!
Świadek 2 (czynny policjant):
– Poszedłem do BSW w sierpniu 2009 r., żeby wskazać na fakt popełnienia
przez... (tu nazwisko jednego z komendantów powiatowych – dop. red.) kilku
ewidentnych przestępstw.
Zbigniew K. nie sporządził w mojej obecności żadnej notatki ani protokołu,
tylko zobowiązał mnie do zbierania i opracowywania na piśmie informacji o
kontaktach przełożonego z półświatkiem i wszelkich hakach, na których można
by go ewentualnie powiesić. Dał mi kilka dni na ich opisanie. „Tylko żeby
były same konkrety. Posiedź przez weekend i jak najszybciej mi to przynieś”
– powiedział. Dostarczyłem mu bite pięć stron maszynopisu. Poinstruował
mnie, że następne spotkanie on wywoła telefonicznie i zastrzegł, żebym
absolutnie nikomu o tym nie mówił, bo sprawa jest tajna.
– Czy w rozmowie pojawił się motyw nawiązania tajnej współpracy
operacyjnej i pańskiej ewentualnej zgody na jej podjęcie?
– W ogóle nie było o tym mowy!
Wszystko dawałem K. dobrowolnie, choć na jego prośbę. Chciałem mu pomóc ująć
przestępcę i deklarowałem gotowość poświadczenia wszystkiego w
prokuraturze, a później w sądzie. Wskazałem nawet kilku innych policjantów
chcących zeznawać, ale BSW nic dalej nie zrobiło. Wkrótce zorientowałem się,
że prawdopodobnie doszło do przecieku, bo szef zaczął wykonywać nerwowe
ruchy i zacierać ślady.
– Zna pan instrukcję o pracy operacyjnej?
– Na moim stanowisku nie jestem
uprawniony do takiej wiedzy.
Świadek 3 (do niedawna policjant w jednym z ZARZĄDÓW BSW):
–
Zastosowano bardzo prosty, ale skuteczny patent. Gdy człowiek przychodzi i
podaje na tacy kogoś ważnego, to na ogół jest nieświadomy obowiązujących
procedur. Można w takiej sytuacji spisać protokół, lecz trzeba wówczas
sprawie nadać bieg, a częstokroć dotyczy ona wieloletnich znajomych, bo
przecież nie jesteśmy spadochroniarzami, lecz wywodzimy się z terenu, na którym
działamy. Spisuje się więc notatkę służbową trafiającą do teczki
„osoby informującej” bądź „informatora”, czyli kategorii osobowych źródeł,
które nie muszą wyrazić formalnej pisemnej zgody na kooperację, co jest
wymogiem obowiązującym dopiero od szczebla „współpracownika”. Taki myk
pozwala uniknąć reguł kodeksowych oraz zachować sprawę w dyskrecji przed
prokuraturą nieposiadającą żadnego dostępu do tajnych akt. Dalej następują
działania operacyjne. Jednego się ostrzeże, żeby uważał i pamiętał, komu
zawdzięcza uratowanie tyłka, na drugiego zdobędzie się haka i ewentualnie
pozyska do współpracy bardziej owocnej niż ze zwykłym dzielnicowym, a innego
posadzi i zbierze premię.!!!
Dysponujemy jeszcze uwierzytelnionymi oświadczeniami dwóch innych świadków,
którzy o stosowanych przez „policję w policji” praktykach opowiadają
takie rzeczy (m.in. o ukrywaniu dowodów), że włosy stają dęba.
Powstrzymujemy się na razie z ich publikacją, bo
gorzowska Prokuratura Okręgowa prowadzi obecnie tajne śledztwo „w sprawie
niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy BSW w
Szczecinie” (sygn. V Ds. 27/09).
Poczekamy, zobaczymy, czy nie zakończy
się tak, jak w centrali, gdzie kierownictwo Biura zamiotło pod dywan
molestowanie seksualne policjantek przez zastępcę naczelnika Wydziału I BSW
Marcina G. (prokuraturze udostępniono jedynie materiały z wewnętrznego postępowania
wyjaśniającego), a jednostkę pośpiesznie rozformowano...
źródło http://www.faktyimity.pl ,
"Fakty i Mity" nr 12 (524) 2010
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.