opublikowano: 14-04-2012
Jelenia Góra i bajka prokurator Magdaleny Kolasińskiej o otwartym Sezamie w TESCO.
Za górami za rzekami, za lasami zagubiona gdzieś w
dziurze na krańcach Polski znajduje się miejscowość Hirschberg im
Riesengebirge aktualnie zwana Jelenia Góra. Przejeżdżających przez tą
miejscowość uderza zapach stęchlizny, staroci, walących się budowli,
odpadających tynków domów i starych, jakby średniowiecznych budowli - słowem
skansen, czas tam się jakby zatrzymał.
Czas zatrzymał się nie tylko na budynkach ale też ewidentnie na instytucjach
i organach władzy...
Patrząc na rozpadający się budynek Starostwa, notabene do sprzedaży, sądu
czy więzienia ewidentnie wyróżnia się wśród tych staroci pałac
prokuratury - jak kwiat zakwitły w mroku głuszy...
Jak sie okazało, w Jeleniej Górze jest jeszcze jedna budowla pełna bogactwa i wszystkiego
- to SEZAM TESCO.
Jak się ostatnio dowiedzieliśmy od rudej, czyżby fałszywej? prokurator
Magdaleny Kolasińskiej, przychodzi się do tego SEZAMU w TESCO wybiera się różne
dobra i zabiera... i wcale nie trzeba płacić - słowem cudowne miejsce w tej głuszy.
To, że niekumaci prokuratorzy w tym prokuratorskim pałacu
ewidentnie się nudzą i szukają jeleni wśród miejscowych ludzi na dole
zamiast w okolicznych lasach na górze poruszyliśmy już np. w tekście:
Jelenia Góra - czyli jak załatwić policjanta "numerem na łom"
pozorując włamanie do banku.
Aktualnie doniesiono nam, że chyba z nudów, aby wykazać sie jakąkolwiek działalnością,
prokuratorzy jeleniogórscy wymyślili kolejną bajkę pt. "ośmiornica w
TESCO" albo raczej "sezamie otwórz się" :-)
Fakt jest tylko jeden: złapano na kradzieży jednego pracownika TESCO, w sumie
nic nadzwyczajnego, wskutek fatalnej sytuacji gospodarczej w kraju do którego
doprowadziła rządząca Platforma, bezrobocia, braku perspektyw, zdeterminowani
ludzie są zmuszani do kradzieży aby ich rodziny mogły przeżyć. Bajer zaczął
się gdy złodziej stwierdził, że wszyscy kradną a więc o co chodzi?
Wszyscy? - i tym ogólnym powiedzeniu prokuratorzy jeleniogórscy wyczuli
"wodę na swój młyn wyroków" - trzeba skazać jak najwięcej ludzi,
najlepiej wszystkich... Funkcjonariusze poczuli premie i awanse w kieszeni,
wszak wiadomo jak to się robi w myśl stalinowskiej zasady: dajcie tylko człowieka
a paragraf się znajdzie...
I zaczęła się akcja w iście średniowiecznym stylu - torturami wymusimy
przyznanie się do winy - jednomyślnie zadecydowano i przystąpiono do działania.
Z zeznań osoby pomówionej i oskarżonej przez
funkcjonariuszy:
Policja wkroczyła ok. 6.10 rano do mojego domu z nakazem przeszukania.
Szukali sprzętów RTV i AGD - nic nie znaleźli. Dopiero co przyszłam do domu
ponieważ pracowałam na nocnej zmianie i byłam bardzo zmęczona. Nie wiedziałam
o co chodzi. Powiedzieli, że chcą mnie przesłuchać na komisariacie, ale
zaraz mnie odwiozą, wszak w domu zostały małe dzieci. Nie dano mi wyboru.
Na komisariacie, jak w horrorze szybko zaczął się mój koszmar.
Najpierw czekałam ponad 3 godziny aż ktoś raczy mnie przesłuchać. Tak dla zmiękczenia?
- różne myśli wtedy przychodzą do głowy.
Zadawałam pytania - co ja tu robię?, w jakiej sprawie?, o co chodzi?
W końcu zaczęło sie przesłuchanie. Zadano mi pytanie: co wiem na temat kradzieży
w TESCO?
Byłam zaskoczona bo to firma w której pracuję i staram sie jak mogę
najlepiej. Odpowiadam, że nie wiem o co chodzi, nic nie zauważyłam, nic nie
wiem na temat kradzieży, wprost przeciwnie inwentaryzacja wykazała ze
praktycznie nie ma kradzieży towarów...
Wtedy poinformowano mnie, że oni wszystko wiedzą, że muszę przyznać sie do
winy a wtedy uniknę kary, będzie wyrok w zawiasach...
W głowie nie mieściło mi się, że w firmie istnie jakaś zorganizowana grupa
przestępca z moim udziałem, że moja koleżanka jest jej kierowniczką, jakieś
szaleństwo...
I wtedy przyszedł ten łysy policjant, Łukasz Olba, powiedział, że jak sie
nie przyznam to idę "na dołek" a oni rozpoczną procedurę
przekazania moich dzieci do domu dziecka, że już nigdy ich nie ujrzę...
Powiedział mi też, że mój mąż też idzie "siedzieć"
Tłumaczyłam, że to jakaś pomyłka, płakałam, bezsilnie krzyczałam...
aż w końcu nie miałam siły na rozmowy. Byłam zmęczona, głodna, mdlałam z
osłabienia. Prosiłam o coś do zjedzenia, mówiłam, że sama kupię dla
siebie jakiegoś batona... W odpowiedzi usłyszałam, że tu nie ma automatu.
W końcu dostałam wodę z czajnika ponieważ usta miałam tak suche że nie mogłam
słowa powiedzieć.
Wtedy usłyszałam - na dół z nią, tam zmięknie.
Zabrali mnie w kajdankach jak zbira czy mordercę, a ja przecież nigdy nie miałam
konfliktu z prawem.
Wsadzono mnie do brudnej celi i powiedziano żebym nie spała, bo ktoś
przyjdzie do mnie dalej mnie przesłuchiwać.
To było straszne, prycza z desek, kraty, sztywny z brudu koc. Ściany popisane,
obrzygane i osikane, smród, zimno... nikt nie przyszedł.
Nie dano mi możliwości zawiadomienia, zadzwonienia do kogoś.
Przyszli do mnie dopiero rano ok.8, powiedzieli że zawiozą
mnie do prokuratury. Kajdanki znowu na rekach. Wioząc mówili, ze to moja
ostatnia szansa, że moje dzieci są juz w domu dziecka...
Mam powiedzieć, że wiedziałam o kradzieżach, że moja koleżanka (podali imię
i nazwisko) jest przywódczynią grupy. Mówili żebym nie ufała mężowi
bo on ma z nią romans i mnie oszukuje i zdradza...
W prokuraturze powiedziałam to samo co na policji - że
nie wiem nic o kradzieżach w TESCO. Wtedy prokurator zrobił przerwę.
Policjanci wzięli mnie do palarni, tam powiedziano mi w bardzo ordynarny sposób,
że jak nie powiem to co oni mi mówili to zaraz zamkną mnie w wiezieniu.
Kazano powiedzieć, ze ta kierowniczka dzwoniła do mnie i ustawiała zakupy. Mówili
też, ze inne osoby złożyły juz na mnie obciążające zeznania. Wtedy wydało
mi się, że przytakniecie tego co chcieli jest jedynym wyjściem aby zobaczyć
dzieci...
Prokurator odczytał mi moje zeznania, podpisałam i jeszcze tego samego dnia
wypuszczono mnie do domu...
Podobnie potraktowano inne osoby i tym sposobem funkcjonariusze sporządzili sobie 13-osobową "ośmiornice w Tesco".
Funkcjonariuszka Magdalena Kolasińska postawiła wszystkim
jak leci jednakowe bajkowe zarzuty w stylu:
W okresie od października 2010r do dnia 22 stycznia 2011r w Jeleniej Górze,
działając w zorganizowanej grupie przestępczej, wspólnie i w porozumieniu (
) w krótkich odstępach czasu oraz w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, po
uprzednim ustaleniu terminu, nie mniej niż 3 razy dokonał zaboru w celu przywłaszczenia
dla siebie różnego asortymentu znajdującego się w sklepie HP TESCO w
Jeleniej Górze w ten sposób, że po uprzednim włożeniu towaru do wózka
sklepowego podjeżdżał do kasy przy której siedziała kasjerka ( ) która nie
nabijała na kasę za część towaru znajdującego się w wózku, a w tym
czasie ( ) obsługująca stanowisko monitoringu w w/w sklepie, kierowała kamery
sklepowe poza zasięg kasy, na której rejestrowana była transakcja, dzięki
czemu towar ten opuszczał linie kas bez uiszczenia zań należności, a
(kierowniczka ) stała przy kasie celem niedopuszczenia w jej pobliże innych
pracowników HP TESCO mogących ujawnić fakt kradzieży, czym spowodował
szkodę w wysokości nie mniej niż 1.200, PLN tj. o czyn z art. 278 par.1 kk w
związku z art. 12kk w zw. z art. 65 par. 2 kk,
Prokuratorka Kolasińska wymyśliła sobie dosyć
skomplikowaną i mało realną procedurę kradzieży. Znamy o wiele prostsze
sposoby wynoszenia towarów, choćby w specjalnych kieszeniach płaszcza.
Zharmonizowanie tak wielu elementów kradzieży jest mało realne, o czym mamy
nadzieję przekonany się podczas wizji praktycznej w czasie pracy sklepu.
A już całkiem wątpliwe jest, że kasjerka zachowa "stalowe nerwy"
nie dlatego że kamera ją obserwuje, ale z prostego powodu, że kolejni klienci
odruchowo z nudów patrzą jej na ręce i bardzo ktoś byłby zdziwiony tak
dziwnymi ruchami jak kasjerka omija czytnik przesuwając sporą ilość towarów
bokiem taśmy. Niestety, prawników logiki nie uczy się dlatego mają
spore kłopoty z analizą i często fakty mieszają się im z fikcją.
Tak naprawdę, to zarzuty prokurator M. Kolasińskiej są tylko pomówieniami
ponieważ nie są oparte na udokumentowanych faktach. Nie zarejestrowano
kradzieży kamerami, żadnych kradzionych towarów nie znaleziono w domach osób
pomówionych o kradzież, tak naprawdę to nawet nie stwierdzono braków towarów
w sklepie - skąd więc wzięło się oskarżenie tylu osób? Dla awansu czy
rozrywki?
Jaki problem byłby, mając informacje od osoby zatrzymanej, aby funkcjonariusze
prowokacyjnie np. swoim monitoringiem udokumentowali przynajmniej raz fakt kradzieży
kolejnej osoby?
Niestety, jak widać wiedza i działanie funkcjonariuszy jeleniogórskich
pozostaje ciągle na etapie średniowiecznych metod wymuszania zeznań torturami
i pisania bajkowych aktów oskarżenia.
Ewidentnie ci humaniści pomylili się z powołaniem.
cdn.
Kolejny części prokuratorskiej bajki, ale już w
wykonaniu teatralnym w sądzie jeleniogórskim będziemy obserwować 25
kwietnia od godz. 9.30
Zapraszamy zainteresowanych.
AP
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA"
- Niezależne Czasopismo
Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP
i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA
SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH
INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST
ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.