opublikowano: 26-10-2010
W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie ustawy o
licencji syndyka. Projekt przewiduje, że wszyscy kandydaci na syndyka będą
zdawać egzamin przed specjalną komisją w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Syndykiem, nadzorcą sądowym albo zarządcą będzie mógł zostać tylko ten,
kto uzyska licencję wydawaną przez ministra. Egzamin na licencję będą zdawać
wszyscy, nawet osoby, które posiadają już uprawnienia syndyka.
– Teraz wymogi określone są ogólnikowo, sprowadzają się
do weryfikacji dokumentów, bez jakiegokolwiek kontaktu z osobą. Zmiana tego
stanu rzeczy jest pilną koniecznością – uzasadnia Anna Gnys, główny
specjalista w Departamencie Sądów Powszechnych Ministerstwa Sprawiedliwości.
Samo Ministerstwo widzi potrzebę większego nadzoru oraz
zmiany statusu syndyka.
Przede wszystkim, nie może być tak, żeby nie można było skreślić z listy nawet
osoby skazanej czy kilkakrotnie odwołanej z powodu nienależytego pełnienia
obowiązków, ponieważ stawia w negatywnym świetle nie tylko ustawodawcę, ale również
całe środowisko syndyków – uważa Anna Gnys.
Funkcjonariusz publiczny obowiązany jest bowiem do
rzetelnego wykonywania swych obowiązków. Ich niedopełnienie może być nawet
przestępstwem, a skazanie będzie skutkować skreśleniem z listy.
Minister przyzna licencję na czas
nieoznaczony, ale będzie mógł
ją jednak cofnąć lub zawiesić we wskazanych w ustawie przypadkach (np.
dwukrotne odwołanie, skazanie za umyślne przestępstwo). Syndyk, któremu
cofnięto licencję, nie będzie mógł ubiegać się o nią ponownie. Projekt
ustanawia jednocześnie okres przejściowy.
Pozytywnie oceniam też, że wreszcie zawód ten będą mogli wykonywać tylko
osoby z co najmniej 3 letnim doświadczeniem w zarządzaniu przedsiębiorstwem.
Czyli "z automatu" zostają wykluczeni w ubieganiu się o licencję
sędziowie, prokuratorzy oraz cała reszta prawników i podobnych im kombinatorów.
Jest to logiczne, ponieważ prawnicy nie mają zielonego pojęcia o ekonomii i
nie nadają się w żaden sposób do funkcji menadżerskich. Do tych czynności
musi być umysł ścisły i logiczny sposób myślenia, czego niestety nie uczą
na studiach prawniczych.
Najwięcej kontrowersji wśród
działających już syndyków budzi sam egzamin.
Będzie się składał z części pisemnej i ustnej.
Kandydaci muszą spełnić wymóg ukończenia wyższych studiów i mieć tytuł
magistra. Nie mogą być karani za jakiekolwiek przestępstwo. Obecnie kryterium
niekaralności dotyczy tylko umyślnych przestępstw przeciwko mieniu. Pozytywny
wynik egzaminu będzie uprawniać do złożenia wniosku do ministerstwa o
przyznanie licencji. Egzamin ma dać możliwość oceny merytorycznego przygotowania danej osoby do pełnienia
obowiązków syndyka
Osoby wpisane obecnie na listy będą mieć 3 lata na
uzyskanie licencji.
Sami syndycy obawiają się jednak, czy egzamin nie będzie narzędziem
blokującym dostęp do zawodu.
– Jesteśmy za tym, żeby licencja na syndyka obowiązywała.
Za dużo przypadkowych osób pełni bowiem tę funkcję. Niecelowe jest jednak
to, że syndycy, którzy sprawdzili się w zawodzie, także będą musieli
przystąpić do egzaminu – odpowiada Marek Dudziak, wiceprezes Wielkopolskiego
Stowarzyszenia Syndyków.
hee, a ja uważam to za jak najbardziej celowe...
Syndycy protestują też
przeciwko karze za popełnione przekręty jak i za zmniejszeniu im
wynagrodzenia.
Projekt mianowicie przewiduje zwiększenie ochrony prawnej syndyków przez to,
że włącza syndyka do katalogu funkcjonariuszy publicznych, ale wprowadza
wymóg obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za wyrządzone
szkody.
Daje także sądowi nowe instrumenty nadzoru. Wprowadza obowiązek
upomnienia syndyka w razie zaniedbania obowiązków. W razie nie usunięcia
zaniedbania sędzia komisarz obligatoryjnie nałoży grzywnę w wysokości do 30
tys. zł.
Syndycy uważają, że zmniejszenie
ich wynagradzania do 3% funduszu masy upadłości i 140-krotności
przeciętnego wynagrodzenia jest na ich szkodę.
Pocieszę ich że tak jak oni okradają przedsiębiorców, to chyba nawet
komornicy tego nie są w stanie zrobić.
A już abstrakcyjne jest stwierdzenie Mirosław Kamińskiego, że za
rozgrabienie majątków firm obniżenie wynagrodzenia z
"astronomicznego" do "wysokiego" ograniczy ilość chętnych
do wykonywania tego zawodu. Ja bym im dał stałe wynagrodzenie, a wtedy mniej
oszustów pracowałoby w tej korporacji.
Bez wątpienia syndycy swój
"złoty okres zbiorów" mają już za sobą. Nie dziwota że teraz
zaczynają płakać. Gospodarka rozwija się jak nigdy dotąd, firmom powodzi się
coraz to lepiej, pomimo że banki dalej je nieźle doją.
Przewiduje się na
podstawie danych po trzech kwartałach tego roku, że w całym
2006 roku upadnie "tylko" około 570 firm. To niemal o połowę mniej niż w 2004 r.,
kiedy ten los spotkał 1116 przedsiębiorstw i czterokrotnie mniej niż w latach
poprzednich.
Jednak nie znam ani jednej firmy, którą syndyk potrafiłby uzdrowić. Wprost
przeciwnie, łupem złodziei z syndyka pada atrakcyjny majątek firmy, przeważnie
przy pomocy banków i skorumpowanych sędziów. Jest to bardzo proste, ponieważ
praktycznie każde przedsiębiorstwo ma jakieś kredyty. Wystarczy z byle jakich
powodów odmówić ich wznowienia, albo zająć choćby na chwilę jej konto
przez komornika. Niejednokrotnie ogłaszano upadłość firmy, która miała
pecha posiadać atrakcyjny teren, czy zabudowę i spodobało się to
bogatemu zagranicznemu inwestorowi.
W skorumpowanej Polsce jeszcze długo będzie wszystko możliwe.
Zdzisław Raczkowski
PS. Po zatwierdzeniu ustawy
chyba sam zgłoszę się na syndyka. W każdym bądź razie spełniam wszystkie
potrzebne warunki i to wielokrotnie :-)
AFERA
EURO-FARMU - Witold Duchiewicz - jak oszukuje syndyk
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.