opublikowano: 04-09-2013
Kpk i Ameryka w polskich sądach, czyli poprawki kodeksu postępowania karnego z cykli mity i hity III RP
No i mamy podobno Amerykę
w sądach!
30 sierpnia 2013 Sejm uchwalił ponad setkę poprawek do Kodeksu Postępowania Karnego. Według propagandy
projektantów- Komisji
Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy Ministrze Sprawiedliwości, której szefował prof. Zoll – te rewolucyjne zmiany na miarę XXIw. to
zarzucenie modelu inkwizycyjnego i wprowadzenie modelu kontradyktoryjnego
procesu karnego, a w konsekwencji tej zmiany czeka nas – skrócenie trwania
postępowań karnych, uproszczenie procedur, mobilizacja do pracy stron, odciążenie
sędziów, oszczędności i podniesie ogólnej „ekonomii procesu“. Odetchnie
też ETPC, ponieważ Polacy nie będą już mieli podstaw do skarżenia przewlekłości
postępowań i rzetelności procesu.
W
rzeczywistości wiele poprawek tej nowelizacji
cofa nas do czasów wymiaru sprawiedliwości w latach 50
ubiegłego wieku.
Ø
Wbrew
jasnej gwarancji konstytucyjnej i potwierdzenia tej gwarancji w uchwale SN (28 marca 2012 r. (sygn. I
KZP 26/11) nowelizacja rażąco ogranicza prawo jawności postępowania
sądowego.
Ciekawostka – ironicznie prof. Piotr Hofmański, sędzia
SN i jeden ze współautorów tej nowelizacji, razem z sześcioma innymi sędziami
SN potwierdził we wspomnianej wyżej uchwale SN konstytucyjne prawo do jawności postępowania sądowego. (art. 45 ust. 1K)
Ø
Elementem konstytucyjnej gwarancji jawności postępowania sądowego jest także nagrywanie (co
najmniej audio) przebiegu postępowań karnych, które jest normą nie tylko w
Ameryce, ale w całym cywilizowanym świecie. Pomimo obietnic kolejnych ministrów
sprawiedliwości o nagrywaniu „zapomniano“ przy okazji tej masowej
nowelizacji.
Dyktowanie
protokolantce/protokolantowi zajmuje nierzadko 40% czasu całego postępowania sądowego
i na dodatek niezwykle rzadko jest wiernym odzwierciedleniem faktycznych
wypowiedzi jego uczestników.
Ciekawe jak będzie
przebiegało protokołowanie po wprowadzeniu tych zmian? Czy sędzia dalej będzie
mozolnie dyktował swoją wersję, czy też strony będą miały możliwość
podawania do protokołu swojej wersji?
Ø
W
nowelizacji nie ma ani słowa o dopuszczeniu stowarzyszeń pozarządowych do
uczestniczenia w postępowaniach sądowych jako amicus curiae, co jest normą w
cywilizowanych krajach. A przecież jest to niezwykle istotny element
konstytucyjnej gwarancji uczestnictwa w postępowaniach sądowych obywateli.
Ø
W nowelizacji nie zawarto możliwości
składania zażalenia na kierowanie podejrzanych czy oskarżonych na badania
psychiatryczne, czyli decyzje takie dalej nie będą podlegały żadnej
kontroli, nawet jeżeli będą bezpodstawne.
Dodam, iż
ETPC jest konsekwentny w swoim orzecznictwie i setki razy stwierdził, iż
Konwencja Praw Człowieka ma zagwarantować nie prawa, które są teoretyczne lub iluzoryczne, lecz prawa, które są
praktyczne, faktycznie działają i są
skuteczne. Dotyczy to
w szczególności prawa dostępu do sądu
(art.6) i prawa do odwołania (art.13) w związku z fundamentalną
rolą jaką w demokratycznym społeczeństwie pełni i wymiar sprawiedliwości i
prawo do sprawiedliwego procesu (patrz np. Ait-Mouhoub
v Francja, 28 października 1998 - Scordino v. Włochy (nr 1) GC , 36813/97,
29/07/2004)
Ø
Nadzwyczajny
środek odwoławczy jakim jest kasacja, dzisiaj praktycznie niedostępna
skazanym, pozostanie narzędziem dostępnym praktycznie tylko oskarżycielom. Co
więcej prokurator ma prawo do wielokrotnej kasacji, skazany nie.
Ø
Kontradyktoryjność
postępowania „po polsku“ ma tyle wspólnego z „amerykanizacją“ i
kontradyktoryjnością procesu w USA, co absolwent
stalinowskiej Duraczówki z sędzią w USA. Fundamentem procesu
kontradyktoryjnego jest przedstawienie i przeprowadzenie dowodów przed sądem
przez równouprawnione strony. A z
jakim równouprawnieniem czy równością broni mamy do czynienia w nowelizacji kpk?
Po
pierwsze, w naszym systemie obowiązuje model
postępowania przygotowawczego ukształtowany w latach stalinowskich. Póki co
nie ma nawet rozsądnego i kompatybilnego z tą nowelizacją
projektu ustawy o prokuraturze. Stąd
na etapie dochodzenia czy śledztwa obrona już ma przerąbane.
Po drugie, uderzająca jest niereformowalna blankietowość redakcji przepisów tej nowelizacji, ta zmora
„wyjątków“ nieskonkretyzowanych poprzez precyzyjne wskazanie
przesłanek i okoliczności, w których te wyjątki są dopuszczalne. Pozostawia
to swobodę kształtowania tychże przez sąd, ale też i stronę – oskarżyciela,
co stwarza realne niebezpieczeństwo arbitralności i pogwałcenia równości
broni na niekorzyść obrony.
Co jest niedopuszczalne, część takich blankietowych propozycji dotyczy podstawowych praw i wolności –
prawa do obrony Art. 42 ustp. 2 K. Art. 31 ustp. 3 K wyraźnie stanowi, iż „ograniczenia w zakresie korzystania z
konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie”.
Powyższej opisane grzechy nie powinny dotyczyć fundamentu reformy –
zmian w w art.167 kpk, dotyczącym dowodzenia, który brzmi:
& 1. W postępowaniu przed sądem wszczętym z inicjatywy
strony dowody przeprowadzane są przez strony, po ich dopuszczeniu przez prezesa, przewodniczącego lub sąd. W razie niestawiennictwa strony, na której wniosek dowód został
dopuszczony, a także w wyjątkowych, szczególnie uzasadnionych przypadkach dowód
przeprowadza sąd w
granicach tezy dowodowej. W wyjątkowych, szczególnie uzasadnionych przypadkach, sąd może dopuścić i przeprowadzić dowód z urzędu.
& 2 W innym
postępowaniu przed sądem oraz w postępowaniu
przygotowawczym dowody przeprowadzane są przez organ procesowy prowadzący postępowanie. Nie wyłącza to prawa do zgłoszenia wniosku
dowodowego przez stronę.
To cztery zdania, które mają
zrewolucjonizować rzeczywistość w
polskim postępowaniu karnym! Ale ta Ameryka na sali sądowej, nie może
oznaczać wolnej amerykanki ! Jak to będzie z tą
realizacją zasady kontradyktoryjności, jeżeli dopuszczenie każdego dowodu
jest całkowicie uzależnione od arbitralnej decyzji, już nawet nie od sędziego
prowadzącego sprawę, czy przewodniczącego składu sędziowskiego prowadzącego
sprawę, ale także od prokuratora i prezesa...
Nie rozumiem dlaczego
w tym dopuszczaniu dowodów ma uczestniczyć także prezes (mam nadzieję,
że mowa o prezesie sądu)? No chyba, że prezes prowadzi sprawę – a taką
ewentualność można zawrzeć w sformułowaniu
- sędzia lub sędziowie prowadzący
postępowanie. W przypadku, gdy prezes nie jest sędzią w sprawie ( jeżeli o taką
ewentualność chodzi projektodawcom?) ingerencja prezesa, to naruszenie
niezawisłości sędziego/sędziów
prowadzących sprawę.
Uwaga dotycząca określenia prezes,
dotyczy również określenia przewodniczący.
Przy poprawnym tworzeniu przepisów
prawnych, aby nie precyzować powtarzających się wielokrotnie określeń, ale
też nie pozostawiać ich niedoprecyzowanych,
są one ściśle zdefiniowane na początku
ustawy lub na początku rozdziału (jeżeli występują tylko w tym rozdziale).
W zdaniu drugim mamy wyjątkowe, szczególnie
uzasadnione przypadki, kiedy ta szumnie zapowiadana kontradyktoryjność nie będzie
obowiązywała. Wydaje się, iż takie odstępstwa winny być sprecyzowane i
skatalogowane, a nie pozostawione do uznania
sędziów. Wprawdzie jeden z wyjątkowych przypadków został podany
– niestawiennictwo strony – ale i
tutaj nie jest sprecyzowane czy każde niestawiennictwo strony? czy tylko
nieusprawiedliwione? itd., nie ma też odesłania do przepisu, który
ewentualnie te kwestie reguluje.
Zacytuję tutaj wypowiedź prof. Zolla, który
jest wraz z SSN prof. Piotrem Hofmańskim mózgiem tej rewolucji.
“ Zaproponowane zmiany art. 167 k.p.k. przerzucają wprawdzie ciężar
przeprowadzenia dowodów na strony, to jednak sąd może przeprowadzić dowód z
urzędu wówczas, gdy sprawa będzie zmierzała w kierunku, który oddala go od
ustalenia prawdy.
Chodzi więc o to, aby sąd nie musiał orzekać
na podstawie dowodów przeprowadzonych na wniosek stron wówczas, gdy jest
przekonany o tym, że nie są prawdziwe. Nowelizacja nie zmienia bowiem
fundamentalnej zasady procedury karnej, ujętej w art. 2 par. 2 k.p.k.: celem
postępowania toczącego się przed sądem nadal będzie ustalenie prawdy
materialnej, mającej oparcie w faktach, a nie prawdy procesowej (formalnej).”
Czyli, nie tylko sędzia może nie dopuścić
dowodu, na podstawie praktycznie widzimisię, ale też w dowolnym momencie rozprawy, może
uznać, że dopuszczone i przeprowadzone
przez stronę dowody nie są prawdziwe i wtedy wziąć inicjatywę w swoje ręce...
Ale przecież
reformatorzy nie zmienili art.7 kpk, a dowody będą przeprowadzały dwie
strony – oskarżyciel i obrona. A sędzia dalej będzie oceniał te dowody
swobodnie, czyli zgodnie z dyrektywami zawartymi w art. 7 kpk. Jest oczywistym,
iż nieprawdziwe
dowody ma obowiązek odrzucić. Sędzia
ma być arbitrem, rozstrzygającym, która wersja
wydarzeń jest tą prawdziwą, na podstawie przedstawionych przez strony dowodów.
Po co sędziemu w takim razie uprawnienia przeprowadzenia dowodów ?
W tym absurdalnym uzasadnieniu twórcy tej
nowelizacji, nie chodzi przecież o troskę, aby sąd nie musiał orzekać na podstawie
dowodów “gdy jest przekonany o tym, że nie są prawdziwe”, ani o
fundamentalną zasadę prawdy
materialnej. Aby uznać to uzasadnienie za prawdziwe, musielibyśmy przyjąć, iż obydwie
strony przeprowadzają „dowody nieprawdziwe“ i sąd musi przeprowadzić sam
dowody. Taka sytuacja jest praktycznie niemożliwa.
Po co więc sędziemu uprawnienia
przeprowadzania dowodów?
Odpowiedź na to
pytanie znajdujemy w Opinii Rady Głównej Związku
Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
„ Na
przeciwnym biegunie znalazł się obrońca (pełnomocnik), którego rola i
uprawnienia zostały powiększone w sposób wykraczający nie tylko poza realne
potrzeby, ale także poza racjonalne kategorie (obrońca na żądanie na etapie
postępowania sądowego, dostęp do akt postępowania przygotowawczego itp.).
Niewątpliwym jest, iż to właśnie ta grupa jest jedynym beneficjentem
projektowanych zmian, kosztem nie tylko uprawnień organów prowadzonych postępowania
przygotowawcze oraz oskarżających, ale przede wszystkim kosztem racjonalnego
wymiaru sprawiedliwości, który winien opierać się na mechanizmach pozwalających
na ujawnienie prawdy w toku procesu.(…)
W
razie wejścia w życie planowanej pełnej kontradyktoryjności procesu karnego
z dużym prawdopodobieństwem można przewidywać gwałtowne zwiększenie liczby
wyroków uniewinniających.”
Przeprowadzanie
dowodów przez sędziego, ma uchronić prokuratury od kompletnego blamażu na
sali sądowej. Jakość aktów oskarżenia znają wszyscy zajmujący się
wymiarem sprawiedliwości w Polsce i tysiące niewinnie skazanych. Kiedy
prokurator będzie przeprowadzał nieprawdziwe dowody, sędzia nie będzie brał
pod uwagę prawdziwych dowodów obrony jak powinien w procesie
kontradyktoryjnym. Przeprowadzi sam postępowanie dowodowe i „uprawdziwi“
nieprawdziwe dowody prokuratury i te weźmie pod uwagę. I dalej prokuratura będzie
miała około 99% skazań. Podobne osiągnięcia mają prokuratorzy na Białorusi,
w Rosji, Korei Płn. Chinach etc. W cywilizowanym świecie około 70% lub nawet
mniej jest normą.
Tylko naiwni, nie
znający realiów wymiaru sprawiedliwości w Polsce dadzą się nabrać na te
zmiany.
“…Pełnej kontradyktoryjności
postępowania karnego stworzyć nie chcemy, gdyż jest to niemożliwe. Po
jednej stronie bowiem stoi aparat państwowy, a po drugiej mamy jednostkę” - prof.
Piotr Hofmański sędzia
SN, współautor
projektu.
Pan sędzia myli się,
kontradyktoryjność niemalże pełna jest możliwa, pod warunkiem, że tę jednostkę
będzie się traktowało rzeczywiście jako stronę - na równi z oskarżycielem.
Wprowadzona nowelizacja kpk ewidentnie nie bierze takiej ewentualności pod uwagę,
stąd te bajdurzenie prof. Hofmańskiego.
No i następny fundamentalny w
procesie kontradyktoryjnym przepis kpk – art 170, który reguluje dopuszczanie wniosków
dowodowych i kuriozalnie po nowelizacji pozostaje bez zmian:
§1. Oddala się wniosek
dowodowy, jeżeli:
1) przeprowadzenie
dowodu jest niedopuszczalne,
2) okoliczność, która
ma być udowodniona, nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy albo jest już
udowodniona zgodnie z twierdzeniem wnioskodawcy,
3) dowód jest
nieprzydatny do stwierdzenia danej okoliczności,
4) dowodu nie da się
przeprowadzić,
5) wniosek dowodowy w
sposób oczywisty zmierza do przedłużenia postępowania.
§2. Nie można oddalić
wniosku dowodowego na tej podstawie, że dotychczasowe dowody wykazały
przeciwieństwo tego, co wnioskodawca zamierza udowodnić.
§3. Oddalenie wniosku
dowodowego następuje w formie postanowienia.
§4. Oddalenie wniosku
dowodowego nie stoi na przeszkodzie późniejszemu dopuszczeniu dowodu, chociażby
nie ujawniły się nowe okoliczności.
Zresztą identycznie sformułowane były te kryteria (z wyjątkiem
§1
pkt. 5, który
dodano w 1997r) w kpk z 1969r.!
Jak sędzia zdeterminuje czy jest podstawa do oddalenia wniosku o
wysłuchanie świadka czy biegłego na rozprawie jak w & 1 – punkt 2, 3, 4
i 5 nie wiedząc co mają oni do powiedzenia ?
Według naszych autorytetów prawniczych w nowym modelu procesu wystarczy “dopuszczanie
dowodów” skrojone na miarę peerelowskiej sprawiedliwości, nie gwarantujące żadnej realnej ochrony przed “widzimisię” i arbitralnością
tak prokuratora jak i sędziego.
W procesie kontradyktoryjnym jedyną powodem niedopuszczenia
wniosku dowodowego winnien być ten zawarty w & 1 punkt 1, oczywiście przy
jednoczesnym sprecyzowaniu wszystkich
przesłanek
tej niedopuszczalności.
W
ocenie Skutków legislacji do druku 870,
określenie biegli w kontekście biegli obrony jest zamknięte w cudzysłów?
Takie
pejoratywne „naznaczenie“ jest
znamienne, a zestawione z wypowiedziami
wielu autorytetów, no i przede wszystkim z „duchem“ nowelizacji w stosunku do obrony, stawia przyszłość kontradyktoryjności w procesie
karnym, jej sens i rzetelność procesu pod wielkim znakiem zapytania.
A możliwość
odczytywania dokumentów prywatnych powstałych
poza postępowaniem karnym i dla
jego celów (art. 393 § 3 k.p.k. a contrario) nazwano “wyłomem“ od dotychczasowej
zasady. Jak bez tego “wyłomu“ autorzy tej nowelizacji
wyobrażali sobie realizowanie zasad kontradyktoryjności przez obronę?
Zresztą przecież sam ten „wyłom“, który niby ma
umożliwić obronie przygotowanie dowodów do przedstawienia na rozprawie zależy od dziesiątków czy setek decyzji
prokuratora i sędziego o dopuszczeniu wniosku dowodowego.
Nowelizowane przepisy redaguje się tak, aby dokładnie i w
sposób zrozumiały dla adresatów zawartych w nich norm wyrażały intencje
prawodawcy. Te intencje
projektodawcy co do stosunku do oskarżonego i obrońcy wydają się być rzeczywiście
zrozumiałe i przejrzyste.
I tak
w kółko Macieju, a zad zawsze z tyłu!
W Polsce bezpośrednio po 1989r. zachłyśnięte wolnością i uwiedzione
zdobytą władzą raczkujące elity i społeczeństwo, nie miały głowy na refleksję nad
fundamentalnym zreformowaniem i
przeorganizowaniem wymiaru sprawiedliwości. Natomiast
władza sędziowska zadbała o swoje interesy natychmiast. Już podczas obrad okrągłego
stołu powstała Krajowa Rada Sądownictwa, a niepodlegli Polacy naiwnie
uznali, iż oddziedziczony
po PRL-u wymiar sprawiedliwości będzie wypełniał swoje zadania w
diametralnie innej rzeczywistości.
Środowiska prawnicze walczyły zażarcie z wszelkimi
próbami oczyszczenia,
czy potępienia niechlubnego dziedzictwa minionej epoki w tychże
środowiskach i udało
się.
I ta ciągłość,
której nigdy nie przerwano jest naszym przekleństwem i jest
bezpośrednio odpowiedzialna za tragiczny stan moralności tych, którzy
wymierzają sprawiedliwość w Polsce dzisiaj. Jej symbolami
są m.in. Igor Andrejew i jego wychowankowie. Wielu z nich
dzisiaj decyduje o kształcie teraźniejszości i przyszłości wymiaru
sprawiedliwości i Polski.
Zmiana modelu postępowania
sądowego, gdzie reguły są tak płynne, ocenne i nieokreślone nie zmieni
mentalności i przyzwyczajeń sędziów. Ten brak
jasnych i zagwarantowanych ustawą reguł, będzie
wykorzystywany arbitralnie przede wszystkim przez oskarżyciela i sędziów, bo
to oni rozdają i znaczą karty. I okazać się może, że los oskarżonego, jego
faktyczna wina czy niewinność, będzie zależała w dużo większym stopniu niż
dotychczas, od rzetelności i
przyzwoitości lub arbitralnych i bezprawnych działań sędziego.
Stalinowska mentalność w środowiskach prawniczych dalej
triumfuje, a powyżej cytowane wypowiedzi i co najważniejsze i zapisy w
nowelizacji kpk są tego niepodważalnym dowodem.
Komentowanie nie jest już możliwe.