opublikowano: 01-11-2010
Zawalczą o gwarancje skutecznego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu.
Artykuł 2 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, gwarantuje proceduralne prawo do efektywnego i skutecznego śledztwa
Pierwszy wniosek wzywający Komisję Europejską do skłonienia rządu
Donalda Tuska do rzetelnego prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej
jest już w biurze unijnej komisarz sprawiedliwości Viviane Reding. Złożył
go Stefan Hambura, pełnomocnik syna Anny Walentynowicz i brata Stefana Melaka.
Adwokat powołuje się na artykuł 258 traktatu o funkcjonowaniu Unii
Europejskiej (TFUE). Jeśli Komisja uzna, że państwo członkowskie uchybiło
jednemu z traktatowych zobowiązań, może skorzystać z prawa do wszczęcia
postępowania, wezwania do usunięcia zaniedbań, a nawet skierować sprawę do
Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu.
Jak zaznacza mecenas Hambura, upływający czas wyraźnie pokazuje, że polski
rząd nie radzi sobie ze śledztwem i istnieją uzasadnione obawy, iż przyczyny
katastrofy nigdy nie zostaną wyjaśnione.
- Obecny kierunek, jaki przyjęło śledztwo
w sprawie katastrofy smoleńskiej, nie gwarantuje mu sukcesu - stwierdził w
rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Hambura, dodając, że z dnia na dzień
sprawa wygląda coraz gorzej. Adwokat postanowił więc działać, prosząc o
interwencję Komisję Europejską.
- Żyjemy w Europie, gdzie obowiązują tzw.
prawa człowieka, mamy te prawa gwarantowane traktatami, zawsze odwołujemy się
do prawa człowieka, więc nie widzę powodu, dlaczego mamy tolerować fakt łamania
tych właśnie praw poprzez zaniechania i uchybienia w sprawie prowadzenia
efektywnego i skutecznego śledztwa, co także należy do tych praw - wyjaśnia.
Jako przykład rażących uchybień podaje niezabezpieczenie materiału
dowodowego, jakim jest wrak Tu-154M.
- Dla każdego normalnie myślącego człowieka
sprawą co najmniej dziwną jest fakt, że przykryto go brezentową płachtą
dopiero po pół roku - dodaje. - Dlatego postanowiłem prosić o pomoc Komisję
Unii Europejskiej, której członkiem jest przecież także Polska, a więc i
wszyscy jej obywatele, także rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej - wyjaśnia
adwokat.
Hambura skierował wniosek do unijnej komisarz sprawiedliwości Viviane
Reding, tej samej, która w imieniu UE ostro skrytykowała francuskiego
prezydenta za wyrzucanie Romów z Francji. Przypomina w nim, że KE jest zobowiązana
czuwać nad prawidłowym stosowaniem prawa UE. Hambura powołuje się na art.
258 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) zawierający zapis, że w
przypadku, jeśli Komisja uzna, iż państwo członkowskie uchybiło jednemu z
zobowiązań, które na nim ciążą na mocy traktatów, wydaje uzasadnioną
opinię w tym przedmiocie, po uprzednim umożliwieniu temu państwu
przedstawienia swych uwag. Jego zdaniem, polski rząd dopuścił się w śledztwie
smoleńskim wielu uchybień i dlatego zwraca się on do Komisji, aby
"skorzystała z prawa do wszczęcia postępowania w sprawie uchybienia
dotyczącego katastrofy smoleńskiej, jakie przysługuje jej na mocy art. 258
TFUE, a także wezwała Rzeczpospolitą Polską do zaniechania tego uchybienia,
a w razie potrzeby wniosła sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii
Europejskiej w Luksemburgu".
Hambura jest przekonany, że zaniechania czy wręcz utrudnianie i przeciąganie
w czasie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej przez władze Rzeczypospolitej i jej organy doprowadziły do naruszenia zapisów traktatowych.
Jego zdaniem, rząd złamał art. 6 ust. 3 traktatu o Unii Europejskiej (TUE),
który mówi, że prawa podstawowe, zagwarantowane w europejskiej konwencji o
ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz wynikające z tradycji
konstytucyjnych wspólnych państwom członkowskim, stanowią część prawa
Unii jako zasady ogólne prawa. Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka
i Podstawowych Wolności gwarantuje prawo do rzetelnego procesu. A z jej artykułu
2 zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu
wynika proceduralne prawo do efektywnego i skutecznego śledztwa.
"To prawo
zostało naruszone przez Rzeczpospolitą Polską w sprawie katastrofy smoleńskiej"
- pisze Hambura. Rząd oddał prowadzenie postępowania wyjaśniającego
przyczyny katastrofy oraz śledztwo wraz z działaniami wyjaśniającymi stronie
rosyjskiej, chociaż przez pierwsze dni było ono prowadzone wspólnie przez
prokuratorów polskich i rosyjskich. To samo dotyczy zabezpieczenia materiałów
dowodowych.
Dlatego - jak wnioskuje adwokat Hambura - "jest uzasadnione jak najszybsze
wszczęcie postępowania zgodnie z art. 258 TFUE, aby nie trzeba było czekać
przez następne 70 lat na wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej, tak jak
to miało miejsce w sprawie mordu katyńskiego na polskich oficerach dokonanego
przez sowieckie NKWD, gdzie do tej pory toczy się postępowanie w Trybunale
Praw Człowieka w Strasburgu".
- Komisja dysponuje wszelkimi instrumentami, by potwierdzić uchybienia w śledztwie
i łamanie praw rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej - mówi Hambura. Może być
to poważny oręż w kontaktach z Rosją, umożliwiający polskim prokuratorom
szybszą ścieżkę dostępu do materiału dowodowego, jakim teraz dysponują na
wyłączność moskiewscy śledczy i rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy
(np. oryginały czarnych skrzynek czy wrak samolotu).
Pomoc Brukseli może
spowodować, że w kontaktach z Rosją Polska nie będzie skazana wyłącznie na
własne instytucje.
Waldemar
Maszewski, Berlin
9 kłamstw w sprawie katastrofy smoleńskiej
1. Godziną katastrofy rządowego samolotu Tu-154M według początkowych
informacji strony rosyjskiej była 8.56. Do dziś taka "informacja"
widnieje na stronach rosyjskich instytucji rządowych. W rzeczywistości mogła
być to godzina 8.41, choć niewykluczone, że do katastrofy mogło dojść
jeszcze wcześniej. Co najmniej jedna osoba z pasażerów tragicznego lotu mogła
przeżyć nawet do dziesięciu minut po katastrofie, jak ustalił "Nasz
Dziennik", a informacje te potwierdził również ostatnio płk Edmund
Klich, polski przedstawiciel akredytowany przy MAK, mówiąc, że "niektórzy
pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie".
2. Minister zdrowia Ewa Kopacz: przy sekcjach zwłok byli polscy lekarze i
prokuratorzy. Tym słowom zaprzeczyła Prokuratura Wojskowa. Ponadto szefowa
resortu zdrowia powiedziała, że przy przesłuchaniu rodzin w moskiewskim
Centralnym Biurze Ekspertyz Sądowych byli obecni polski lekarz i psycholog.
Andrzej Melak, który był przy identyfikacji zwłok swojego brata Stefana
Melaka w Moskwie, w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" zaprzeczył tym
informacjom.
3. Słyszeliśmy zapewnienia ze strony urzędników rosyjskich, w tym
gubernatora obwodu smoleńskiego, jak również minister zdrowia Ewy Kopacz, która
powiedziała, że teren katastrofy miał być zbadany na głębokość jednego
metra. Na początku września o. Marek Kiedrowicz, kapelan X Międzynarodowego
Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, znalazł ludzkie szczątki. W rzeczywistości
jednak jeszcze kilka miesięcy po tragedii naczelny prokurator wojskowy
powiedział: "To nas boli, że wciąż tam są znajdowane szczątki
ludzkie".
4. "Samolot prezydencki" - to fałszywa zbitka wyrazowa funkcjonująca
w obiegu medialnym. To nie był samolot prezydencki, ale rządowy.
Odpowiedzialność za bezpieczeństwo lotu również spoczywała na rządzie. Ze
sformułowaniem "samolot prezydencki" ściśle wiąże się też
zrzucanie odpowiedzialności za organizację lotu na Kancelarię Prezydenta. W
rzeczywistości jednak za bezpieczeństwo rządowego samolotu musi za każdym
razem odpowiadać kancelaria premiera.
5. Premier Donald Tusk o możliwości przejęcia śledztwa przez stronę polską:
"W konwencji chicagowskiej jest zawarty punkt, że państwo, gdzie miała
miejsce tragedia, może przekazać całość lub część postępowania, ale w
przypadku jeśli to państwo nie ma możliwości przeprowadzenia takiego postępowania,
głównie ze względów technicznych. Takie wnioski zdarzały się wyłącznie
na prośbę państwa, gdzie miała miejsce tragedia. W naszej ocenie Rosjanie
swoje postępowanie wypełniają jednak profesjonalnie". Tuż po
katastrofie była możliwość sporządzenia umowy dwustronnej między Polską a
Rosją, gwarantującej nam zdecydowanie większy udział w śledztwie. Fakty są
takie, że wszystkie najważniejsze dowody są w rękach Rosjan, począwszy od
czarnych skrzynek, poprzez dokumentację sekcji zwłok, skończywszy na wraku
samolotu, który dopiero kilka dni temu został przykryty przez Rosjan
brezentowym namiotem, co trudno uznać za właściwe zabezpieczenie.
6. Rzecznik rządu Paweł Graś o międzynarodowej komisji: "Nie bardzo
wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia
przyczyn katastrofy". Międzynarodowa komisja mogłaby zagwarantować
obiektywność prowadzonego śledztwa, jak również wiedza kompetentnych zespołów
badawczych międzynarodowych mogłaby przyczynić się do odpowiedzialnego i
rzeczowego wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Poza tym powstanie takiej komisji
byłoby - według ekspertów - tym bardziej uzasadnione, że była to katastrofa
bez precedensu w historii najnowszej, w wyniku której śmierć poniósł
prezydent państwa należącego do struktur Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego
oraz generałowie NATO. O powołanie takiej bezstronnej komisji od początku
apeluje Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, jak również domaga się tego zespół
parlamentarny Antoniego Macierewicza (co znamienne, nazywany przez media i rząd
"pisowskim", pomimo że akces do niego może zgłosić każdy
parlamentarzysta).
7. Radosław Sikorski o przyczynach katastrofy: "Nie ma dowodów, że to
zamach". Prokuratura Generalna nie wyklucza do dziś - potwierdził to
wczoraj na konferencji prasowej prokurator generalny Andrzej Seremet - takiej
przyczyny. Hipoteza taka jest ciągle brana pod uwagę. Poza tym Radosław
Sikorski wyraził swoją ocenę na temat przyczyn tragedii, mówiąc, że było
ich kilka, w tym gęsta mgła i wina pilotów. To samo miał - według relacji
Jarosława Kaczyńskiego - powiedzieć szef polskiej dyplomacji w rozmowie z nim
("To był błąd pilota"). Obwinianie pilotów to jedna z chętniej
powtarzanych tez przez rosyjskie media (taką przyczynę katastrofy już na
samym początku orzekł dziennik "Kommiersant"), jak również takie
media w Polsce jak "Gazeta Wyborcza" i TVN 24, powołujące się m.in.
na rzekome przecieki z odczytu czarnych skrzynek, niepotwierdzone jednak, jak
dotychczas, przez żadną instytucję odpowiedzialną za śledztwo. Według tych
rewelacji załoga miała być pod presją. Do tej pory nie ma dowodów, aby taka
była.
8. "Aleksander Szczygło unieważnił przetarg na samoloty VIP-owskie w
2007 roku" - takie zarzuty sformułował Janusz Palikot. Prawda jest taka,
na co zwracał uwagę m.in. Jarosław Zieliński, poseł Prawa i Sprawiedliwości,
że unieważnił je, ponieważ dokumentacja przetargowa przygotowana w resorcie
obrony już za kadencji Radosława Sikorskiego obarczona była poważnymi błędami.
9. Kilka dni po katastrofie premier Donald Tusk wmawiał Polakom, że państwo
się sprawdziło w sytuacji kryzysowej, jaką była katastrofa samolotu, na którego
pokładzie była głowa państwa, generalicja, posłowie, najważniejsi urzędnicy.
Sam fakt, że samolot rządowy się rozbił, świadczy o kompromitacji struktur
państwowych. Ewa Kopacz przyznała się w kompromitującym wywiadzie dla
"Gazety Wyborczej", że w pierwszych godzinach po katastrofie
"nikt nie wiedział, jak będą wyglądać kolejne godziny, jakie
informacje będą spływać", co świadczy o indolencji naszych władz. Według
posłów opozycji i licznych ekspertów, to właśnie pierwsze godziny po
katastrofie były najważniejsze i decydujące. Rząd jednak nie powołał ani
sztabu kryzysowego, ani komisji międzynarodowej, a co najważniejsze - nie
zadbał o to, aby polscy specjaliści - prokuratorzy i lekarze oraz pozostałe służby
- byli aktywną stroną śledztwa. Nie zadbano również o to, żeby to Polacy
zabezpieczali lub chociaż uczestniczyli przy zabezpieczaniu miejsca katastrofy
i znajdujących się tam dowodów.
Okazało się, że prokuratorzy, którzy 10 kwietnia pojechali do Smoleńska,
nie mieli nawet paszportów.
oprac. Paulina Jarosińska
Komentowanie nie jest już możliwe.