opublikowano: 23-01-2012
Przybyli hakerzy pod okienko Donalda Tuska - trwa bitwa o ACTA, czyli internet bez cenzury.
!
Ataki na rządowe witryny rozpoczęły się w sobotę wieczorem. Zablokowana wtedy została strona Sejmu. Niedługo później pojawiły się następne problemy m.in. z wejściem na strony premiera, prezydenta oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, CERT (zespołu reagującego na naruszenia bezpieczeństwa w sieciach należących do instytucji rządowych) czy Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.
"Zaczyna się polska rewolucja"
Do hakowania stron przyznali się "Anonimowi" ("Anonymous"). Na Twitterze, za którego to pomocą komunikują się z pozostałymi internautami, napisali: "Polska potrzebuje rewolucji". W niedzielny poranek poinformowali: "Zaczyna się polska rewolucja".
Mimo tego rzecznik rządu Paweł Graś zaprzeczył by doszło do ataku hakerów.
- Trudno mówić o ataku hakerów, bo żadna z zablokowanych stron nie została naruszona. Bardziej można to porównać do olbrzymiego zainteresowania stronami rządowymi i sejmowymi - powiedział. Na reakcję "Anonimowych" nie trzeba było długo czekać. Strona rzecznika rządu przestała działać. W tym przypadku do ataku również przyznali się "Anonimowi".
I choć Graś zapewnił, że ws. ACTA "nic nie jest przesądzone" strony z końcówką ".gov" były przez całą niedzielę - atakowane "padały" i "wstawały" ponownie. Wieczorem "Anonimowi" wydali specjalne oświadczenie, w którym zapowiedzieli: "Chcemy, by rząd nas usłyszał. Ataki będą trwały dopóki rząd nie wycofa się z podpisania porozumienia ACTA".
Skrytykowali rząd, że nie chce przyznać się do tego, że jego strony są atakowane. - Chowają się jak tchórze, drżą przed naszą potęgą - stwierdzili.
Spotkanie rządu ws. ACTA
Poparcie dla akcji protestacyjnej przeciwko przyjęciu ACTA, głównie na portalach społecznościowych, wyraziły setki tysięcy ludzi. Na wtorek zapowiedzieli także zorganizowanie - już realnego - protestu w Warszawie. Udział w nim zadeklarowało prawie 30 tys. osób. Ile osób pojawi się w rzeczywistości, trudno powiedzieć.
W niedzielę wieczorem szef resortu cyfryzacji Michał Boni poinformował, że w poniedziałek dojdzie do spotkania ws. ACTA. W spotkaniu poza nim samym i premierem Donaldem Tuskiem wezmą także udział szefowie Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W poniedziałek rano "Anonimowi" ogłosili zawieszenie ataków do czasu poznania rezultatów rozmów szefa rządu z ministrami. Niedługo później, choć już nie przez "Anonimowych", zhakowana została strona premiera i KPRM.
O co ta walka?
Traktat, o który toczy się bój to ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement)
- układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową,
Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego
ma dołączyć UE. Jego nazwę można przetłumaczyć jako "porozumienie
przeciw obrotowi podróbkami", dotyczy jednak ochrony własności
intelektualnej w ogóle, również w internecie.
Rada UE decyzję o podpisaniu go podjęła za polskiej prezydencji na
posiedzeniu 15-16 grudnia 2011 z udziałem ministrów rolnictwa i rybołówstwa,
pod przewodnictwem Marka Sawickiego. Kraje UE uzgodniły przystąpienie do
porozumienia na szczeblu eksperckim. W w takim przypadku jest przyjętą
praktyką, że formalną decyzję podejmują bez dyskusji ministrowie na
dowolnym posiedzeniu. Ustawa przez polski rząd ma zostać podpisana w
czwartek 26 stycznia.
- Wiedzieliśmy o tym, że prawdopodobnie nie da się uniknąć podpisania
porozumienia, mimo tego, że od dłuższego czasu próbowaliśmy temu zapobiec
– powiedziała tvn24.pl Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon, jednej
z organizacji grupy Dialog. – Ale dużym zaskoczeniem jest dla nas to, że
stanie się to właściwie za kilka dni, a także sposób, w jakim o tym
zdecydowano - dodała.
CZYTAJ
WIĘCEJ, CO MOŻE WYNIKAĆ Z WPROWADZENIA ACTA
Informacja o tym, że polski rząd popisze ACTA 26 stycznia w Tokio, pojawiła się dopiero w ubiegły czwartek. Mimo tego, że Rada Ministrów na wniosek Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyraziła na to zgodę już 25 listopada ubiegłego roku.
Stało się to jednak w tzw. trybie obiegowym. Resort kultury wysłał dwa dni przed końcem kadencji starego rządu dokument do innych resortów z prośba o uwagi. Uwag – zapewne ze względu na zmianę ekipy rządowej - nie było. W związku z tym uchwałę przyjęto już w nowej kadencji. Zwykły obywatel łatwo nie mógł się o tym dowiedzieć – jak wskazują organizacje pozarządowe, dokumenty ws. ACTA na stronach ministerstwa kultury pojawiły się dopiero 2 dni temu.
Sposób w jaki polski rząd wydał zgodę na podpisanie porozumienia dziwi organizacje pozarządowe, bo jak wskazuje Szymielewicz, premier jeszcze w maju i czerwcu publicznie obiecywał im przeprowadzenia otwartej, merytorycznej dyskusji na ten temat.
"To cenzura internetu"
A zdaniem środowisk społecznych jest o czym dyskutować. Kontrowersje wokół ACTA narastają od lat. Prace nad dokumentem na szczeblu europejskim rozpoczęto już w 2007 roku, ale negocjacje trzymano w tajemnicy. Dopiero przy okazji przecieków Wikileaks opinia publiczna dowiedziała się, czym może być porozumienie. Niektórzy europejscy prawnicy i specjaliści zaczęli bić na alarm – ich zdaniem przyjęcie ACTA może prowadzić do blokowania legalnych i wartościowych treści dostępnych w internecie, a tym samym ograniczenia wolności słowa. Bardziej radykalne środowiska zaczęły mówić wprost o planowanej cenzurze internetu.
Szymielewicz podkreśla, że już teraz często nie wiadomo, kiedy w świetle prawa każdy z nas może zostać uznany za pirata internetowego. - ACTA tylko pogorszy tę sytuację niepewności. Wprawdzie może nie zmieniać prawa, ale też nie naprawi go tak, aby w kontekście piractwa było ono jasne. A wręcz przeciwnie, doprowadzi do tego, że będzie ono jeszcze silniej egzekwowane - mówi
Organizacje: Przełożyć podpisanie
Ministerstwo Kultury jest innego zdania. Wyjaśnia, że ACTA zawiera szereg przepisów gwarantujących, że stosowanie umowy nie będzie prowadzić do naruszania praw podstawowych, w tym prawa do prywatności i wolności słowa. A także, że żaden przepis porozumienia nie wprowadza wymogu blokowania legalnych treści w internecie. W swoim stanowisku MKiDN podkreśla, że katalog praw własności intelektualnej, za których naruszenie mogą być nakładane sankcje karne, jest w prawie polskim szerszy niż w ACTA.
- Nasza fundacja i inne organizacje miały już kilka sporów z ministerstwem, w którym upierało się ono przy własnej wykładni prawa. Ale niezależni arbitrzy, jak np. ostatnio GIODO, w końcu nam przyznawali rację – komentuje Szymielewicz. I twierdzi, że tak duży spór, jak w przypadku ACTA, powinny rozstrzygać niezależne instytucje takie jak np. Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
"Każdy może zaprotestować"
Polski podpis ACTA to krok w stronę przyjęcia porozumienia na szczeblu krajowym. Na poziomie europejskim wszystko rozstrzygnie się, kiedy przyjdzie czas na ratyfikację dokumentu przez Parlament Europejski.
- Będziemy walczyć dalej – zapowiada Panoptykon i mówi, że każdy zainteresowany tematem może przyłączyć się do protestów. Można m.in., przekonywać europarlamentarzystów, żeby odrzucili porozumienie. Fundacja wraz z kilkoma innymi organizacjami przygotowuje wzór apelu do europosłów i przystępne materiały informacyjne.
ZOBACZ PROJEKT TRAKTATU ACTA
Polecamy
w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Sprawy tematyczne poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Komentowanie nie jest już możliwe.