opublikowano: 07-10-2011
CZAS WYBORÓW MARIONETEK NA KOLEJNĄ KADENCJĘ... iść czy nie iść na wybory 2011?
Kampania wyborcza AD 2011 weszła w fazę gorszących kłótni na tematy poboczne, mając charakter wzajemnego obrzucania się obelgami z pominięciem najistotniejszych dla Polski problemów. Oczywiście, że pojawiają się takowe na „mgnienie ucha”, ale tylko jako rodzaj zaczepki. Najzabawniejsze jest to, że wszystkie okładające się epitetami strony są bliskie prawdy a wszystkie argumenty są ewidentnie obosieczne. Do tandemu najbardziej promowanych i wspomaganych z budżetu państwa PO i PiS, usiłują wklinować się ich „ubożsi krewni” - SLD i PSL. Jednak wszystkie te ugrupowania, udowodniły dotychczasową działalnością, że nie mogą oprzeć się pokusie „robienia sobie dobrze”, wykorzystując nadaną im przez wyborców pozycji w Sejmie dla pomnażania dobra ogólnego.
Zastanawia i jednocześnie zatrważa, upór wyborców w powierzaniu swego losu w ręce osobników - nieudaczników, sprzedajnej agentury czy obcoplemieńców, którym los Polaków jest co najmniej obojętny, jeśli nie wręcz nienawistny. Co sprawia epozytariuszy jej interesów, jej wrogów czy jurgieltników1) lub zwykłych złodziei bez hamulców moralnych. Tzw. klasa polityczna, bez względu na aktualną przynależność, ma wyjątkową łatwość zmiany partii, nazwiska, żony a nawet kraju (czytaj Ojczyzny). Tylko ich nieograniczona bezczelność oraz zwierzęcy egoizm są racjami, upoważniającymi ich do ubiegania się o poparcie wyborców i o dziwo uzyskują je.
O
zachowaniach obywateli przy urnie wyborczej, decydują jak wiadomo emocje. Ale
nadal nie wiemy co każe porządnym Polakom dawać wiarę szamanom, mimo ich
ewidentnych, znanych kłamstw i szalbierstw. Myślę że to nie ich obietnice
natury wzbudzając pozytywne emocje, hipnotyzują wyborców. Zasadnicza
przyczyna leży we wzbudzanych perfidnie w wyborcach - emocjach negatywnych.
Działa tu mechanizm naturalny dla uczciwego człowieka, bazujący na zwalczaniu
złego. A tu jedni złodzieje wskazują na drugich i wrzeszczą „łapaj złodzieja”
czyli źli paluchem pokazują poczciwinom, kto jest jeszcze gorszy. Niestety na
Polaków ta kuglarska sztuczka działa, żerując na ich przywiązaniu do
uczciwości i łatwowierności.
Winę za to nie ponoszą wyborcy, którzy ulegli indoktrynacji medialnej, trwającej od czasu PRL-u, polegającej na zakodowaniu życiowych postaw dualistycznych. Ten sam człowiek realizuje jedną osobowość w domu, inną w kościele, inną na urlopie inną w lesie a jeszcze inną w życiu publicznym i nie dostrzega w tym sprzeczności. Tak więc wyborcy po mszy w kościele idą do lokalu wyborczego i głosują na ateistów, uważając że postąpili moralnie.
Ci
Polacy, którym nie amputowano przyzwoitości, będąc w stanie odróżnić
„g…. od sera”, mają świadomość swej marginalizacji w procesach
politycznych a nie mając zorganizowanego jednolitego frontu, zachowują się w
jedyny racjonalny sposób - omijają lokale wyborcze z daleka.
Ostatni
apel naszego Prezydenta, odnosi się właśnie do absencji wyborczej. Jako
„dziecko” rządzącej Polską „klasy politycznej” (dane o ojcu skrzętnie
ukrywane), zapowiedział działanie na rzecz zwiększenia frekwencji wyborczej.
Dodając, że odmowa udziału w wyborach jest „wyrazem obojętności wobec
spraw Polski i demokracji”. Pan Prezydent, „jak zwykle” i świadomie,
trafia obok tarczy ale tym komunikatem zdradza uzasadniony niepokój, iż zbyt
nieliczna część wyborców, zdecyduje się na legitymizację mandatu wybranych
parlamentarzystów z PO.
Natomiast w przeciwieństwie do Prezydenta uważam że właśnie absencja wyborcza, jest aktywnym sposobem na wyrażenie stosunku do panoszącej się w Polsce „nibydemokracji”, której istotą jest nieodpowiedzialność za krzywdy wyrządzone Polsce i podtrzymywanej jako zasada ustrojowa, metodami administracyjnymi.
Gruntowna
naprawa państwa polskiego poczynając nie od fasady a od fundamentów, jest
potrzebą palącą. Tymczasem następne spodziewane 4 lata dewastacji państwa
przez Platformę Obywatelską może doprowadzić do zupełnego zaniku państwa
jako gwaranta wszechstronnego bezpieczeństwa obywateli. Żadna z dotychczas Rządzących
Polską klik politycznych i ponownie aspirujących do władzy, udowodniła
niezbicie, iż nie jest w stanie wykorzystać zdobytego zaufania wyborców dla
dobra ogólnego.
Aktualna „klasa polityczna” zagarnięte w wyborach funkcje publiczne, wykorzystuje w sposób bezczelny do kradzieży, sprzedania z zyskiem dla siebie lub roztrwonienia interesu narodowego, tworzenia prawa patologicznego lub zaniechania koniecznych regulacji prawnych oraz fałszowania praw naturalnych i okłamywania wyborców. Kiedy jeden obywatel wyrządza krzywdę innemu, jest na taką okoliczność setki kodeksowych paragrafów. Jeśli jednak obywatel któremu powierzono funkcję publiczną okrada stu lub tysiąc obywateli, to jest bezkarny bo rządzący „superdemokraci” nie stworzyli żadnego mechanizmu nadzoru nad uczciwością pełnienia funkcji publicznych. I tak to „leciało”, „leci” i będzie „leciało” choć powinno być: KONTROLA-ROZPRAWA-CIUPA (w trybie doraźnym).
Niestety nic nie zapowiada zmiany tego „czarnego” scenariusza, więc trzeba przygotować się na kolejny cios i próbować odnaleźć się w strukturze Państwa polskiego w fazie rozkładu (jak w czasach saskich). Szczerze mówiąc miałem nadzieję że ukonstytuuje się sojusz partyjek i organizacji narodowo-katolickich, które mogłyby rozbić monolit „postokrągłostołowego” betonu. Niestety zebrali się do „kupy” i „poszli na służbę do Jarosława”. Liczyli zapewne że PiS przejmie władzę co wydaje się wątpliwe. Kaczyński jest wyrachowanym, przebiegłym graczem więc podejrzewam go, że nie widzi wygodniejszego miejsca na politycznym szczycie, jak być w „ujadającej” jedynie opozycji.
Cudem
udało się wprowadzenie systemu wyborczego do Senatu, jednomandatowych okręgów
wyborczych. Oczywiście szansę wyczuli „wybrakowani” politycy, celebryci i
inni amatorzy darmowego „chleba z masłem”, no ale to cena jaką musimy zapłacić.
Partie już nie będą miały bezpośredniego przełożenia na decyzje Senatu a
to już jest wyłom w murze obronnym „okrągłostołowych” szubrawców.
Od
poprzednich wyborów nie ukonstytuowało się znaczące patriotyczne ugrupowanie
polityczne, liczące się na arenie na której ścierają się niepolskie
interesy.
Zresztą było to do przewidzenia, obserwując „wykluwanie” się nowych bytów quasi politycznych na prawej stronie sceny. Jeszcze zanim coś zaistniało, były już podzielone stanowiska.
Póki co jedynymi alternatywami dla PO, PiS, SLD i PSL są mało znane, czy mało popularne komitety wyborcze. Te ostatnie oczywiście nie mają szans na wprowadzenie swych „ludzi” do Sejmu czy Senatu, nawet, jeśli wystawiły swych kandydatów we wszystkich okręgach. Po prostu nie istnieją w szeroko pojętej opinii publicznej a właściwie nie istnieją ich tendencje ideowe. Zainteresowane siły, robią wszystko aby nie dopuścić mniejszych ugrupowań „na antenę” a na popularyzację swych idei innymi środkami, partiom tym brak pieniędzy (Palikotowi nie brak). Nic dziwnego, skoro żywot większości z nich, trwa tyle co motyla.
Wyborca przy urnie, mając do wyboru głosowanie na godnego zaufania kandydata ale z mało znanego ugrupowania ocenia że jego kandydat nie ma szans na wybór i oddaje głos przeciw jego zdaniem większemu złu. Ale tym sposobem, wyborca umacnia tych, którzy jego upatrzonego kandydata gotowi są wysłać zdezelowanym TU-154 na jakieś podsmoleńskie lotnisko. Zresztą, wyborca, nawet głosując na „swego” który nie „załapie się”, pozwoli bęcwałowi z PO czy innej kliki pochwalić się: „...tyle milionów głosowało a wybrali mnie...”
Generalizując
problem zmiany władzy w III RP na ekipę propolską, najbliższe wybory niczego
nie zmienią, nadal Polska będzie rozszarpywana przez kliki partyjne. Czy
znaczy to, że my Polacy, musimy wywiesić białą szmatę z napisem „Lasciate
ogni speranza (porzućcie wszelką nadzieję)”? Napis taki dał Dante nad
bramą piekieł ale odnosił się on tylko do umarłych. A my „...póki my żyjemy”
naszą dewizą powinno być: „dum spiro, spero” (dopóki oddycham,
nie tracę nadziei).
Ale
w czym, tej nadziei upatrywać? Nie trzeba być Kasandrą ale wszystko na to
wskazuje, że wybory wygra Platforma Obywatelska a po wyborach, „dokręci nam
śrubę” do pułapu znanego z pierwszych lat PRL-u. I wówczas mam nadzieję,
nastąpi przebudzenie Polaków a Śpiący Rycerze wyjdą z jaskiń pod Giewontem
i ruszą w Polskę, naprowadzać porządek.
Edmund
Wysocki - Barbarus
PS.
„Barbarus hic ego sum qui non inteligor ulli" - Jestem barbarzyńcą, bo
nie jestem rozumiany.
1.
Jurgielt – w czasach I Rzeczypospolitej wynagrodzenie wypłacane możnym [a
oni posłom] przez ościenne mocarstwa [Rosję, Prusy, Austro-Węgry, a nawet
Francję] za przedkładanie ich interesów nad dobro Rzeczypospolitej przy
stanowieniu i egzekwowaniu prawa w kraju
Komentowanie nie jest już możliwe.