opublikowano: 17-03-2012
Z życia wzięte, czyli jak pozbyć sie członka rodziny z domu, ba nawet go ubezwłasnowolnić i dlaczego sędziowie są omylni?
Jako kierowca TiRa 90% czasu spędzam za granica i za kierownicą. O alkoholu
można wtedy tylko sobie pomarzyć.
Ale jak wreszcie wracam do domu...
Było to w zeszłym roku w sierpniu, osłupiałem trzymając urzędowe pismo,
wezwanie do Żnińskiej prokuratury na przesłuchanie.
....wzywa się pana....w sprawie nadużywania alkoholu do złożenia wyjaśnień...".
I dalej: "Strona wezwana może być za nieusprawiedliwione niezastosowanie
się do wezwania ukarana grzywną...".
Po 8 miesiącach znam juz sposób jak pozbyć sie członka rodziny z domu, ba
nawet go ubezwłasnowolnić!!!
To był początek moich problemów z alkoholizmem, którego nie było.
Zdziwienie szybko minęło.
Przyszła seria upokorzeń.
Pierwsze z nich - zeznania w Prokuraturze. Pani prokurator z miną ja ci pokarze
przepytała mnie, i po wszystkim myślałem że to juz koniec. Niestety to był początek.
Przyszło następne wezwanie na sprawę w sądzie rejonowym o zastosowanie
przymusowego leczenia odwykowego. No i się zaczęło. Na sprawie odczytano że
moja matka zeznała iż od 20lat pije alkohol ciągami, co 2 dni itd. Że po spożyciu
jestem agresywny, rodzina się mnie boi.
Jestem typem „domatora” (nie lubię bezproduktywnego łażenia po klubach,
wolę obejrzeć film albo porozmawiać ze znajomymi przez sieć) w weekend
(zwykle w sobotę) starałem się zrelaksować. Wyglądało to tak, że wypijałem
3-4 piwa, siedząc cały czas w moim pomieszczeniu, słuchając muzyki
(spokojnej – klasyczna, czasem rock, pop), oglądając filmy. Zeznania matki
to jedyne dowody, lecz co to dla Żnińskiej prokurator A. Od początku jestem
zastraszany, obrażany na sali sądowej, wyszydzany, nakłaniany do wymeldowania
się z domu. Sprawa zakończyła się skierowaniem na badania.
Po powrocie z zagranicy po 7 tygodniach zostaję aresztowany, skuty jak bandyta
i przewieziony na komendę. Tam czekam ok godziny na więźniarkę.
Zostaje przewieziony do Szubina do Rodzinnego Ośrodka Diagnostycznego na
przymusowe badania.
Kolejne upokorzenie:
Denerwowałem się, ale kto by zachował stoicki spokój po aresztowaniu.
Pytania zadawane przez psycholog panią Al udającą przyjazna mi osobę są
podchwytliwe. Kiedy pan pierwszy raz spróbował alkoholu. A kto to pamięta??
Pewnie ok 18roku życia.
W opinii pacjent nie pamięta. Niedbale pisząc na wyrwanej kartce kredką, lub
ołówkiem.
Badanie u psychiatry:
Zostałem potraktowany ja zwierze,zważony,wzrost,3 pytania-dużo piję=nie, często=nie.
ile piją=2-3 piwa raz po raz, lampke dwie wina z kobietą...
Teraz zastanawiam się, czy to nie było właśnie pytanie z gatunku
podchwytliwych, na które prawidłowa odpowiedź brzmi: "Co to znaczy od
kiedy? Ja nie piję.", czy coś...
Zapisano w opinii: "Spożywa głównie piwo i wino.
Stan psychiczny: świadomość jasna, orientacja pełna, napęd wzmożony, nastrój
także, mowa prawidłowa, uwaga pamięć prawidłowa. Funkcje intelektualne w
badaniu orientacyjnym w normie.
Wniosek:
Na podstawie akt zeznań matki badanego stwierdzamy zespół zależności
alkoholowej!!!!!
Wskazuje na to przymus picia, utrata kontroli nad piciem, picie ciągami!!!!!
Winien podjąć leczenie ambulatoryjne, w wypadku nie podjęcia w trybie
stacjonarnym /zakład zamknięty/.
Wykorzystano przeciwko mnie wiedzę o konflikcie rodzinnym (który istnieje od
wielu lat).
W opinii kilkukrotnie biegli powołują się na akta: "Z akt wynika, że
badany ma trudności z powstrzymywaniem się od rozpoczęcia spożywania
alkoholu oraz zakończeniem już rozpoczętego picia, co wskazuje na utratę
kontroli i przymus picia, czemu opiniowany stanowczo zaprzecza.
Zaprzecza wszystkim danym z akt sprawy, jest poirytowany każdym pytaniem,
dotyczącym spożywania przez niego alkoholu".
Co było w aktach sprawy, jakie "dane"?
Zeznania mojej matki.
- Cała wizyta trwała 5 minut. Po tym czasie ci ludzie wydali opinię, która
może zaważyć na całym moim późniejszym życiu!!!
Gdybym dla świętego spokoju podjął leczenie, stracę uprawnienia i możliwośc
dalszej pracy. Kto zatrudni pijaka?? W pracy muszę mieć nieposzlakowaną opinię.
Gdybym poddał się i dał zamknąć w psychiatryku..., lepiej nie myśleć.
Musiałem walczyć.
Na sprawach jestem zastraszany że mogę zostać zamknięty w ośrodku na okres
2 tygodni, a jak sędzia zechce to nawet na 6 miesięcy w celu kolejnych badań,
mających stwierdzić czy jestem osoba uzależnioną od alkoholu. Z własnej
woli chodziłem co dzień na policje w celu przebadania na alkomacie, by mieć
jakieś dowody że nie jestem osoba uzależnioną. Na zażalenie wysłane do
Prokuratury w Bydgoszczy, o bezprawne zatrzymanie i doprowadzenie /dla mnie to
było aresztowanie, w koncu skuty byłem/ otrzymałem odpowiedź że nie
stwierdzono by doszło do przekroczenia uprawnień art.7 k kodeksu postępowania
cywilnego oraz art. 26 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu
alkoholizmowi. Bo biegli stwierdzili u mnie zespół zależności alkoholowej.
Każda instytucja do której zwracam się o pomoc, powiela błędnie wyciągnięte
wnioski i sugeruje się tylko zeznaniami mojej matki w aktach, nie zwracając
uwagi na brak jakichkolwiek dowodów wskazujących na uzależnienie z mojej
strony. Wydruki z policyjnego alkomatu nie są dowodem dla sędziego mimo że
chodziłem tam prawie cały miesiąc aż odmówiono mi dalszych badań
alkomatem.
Przedstawiane przeze mnie argumenty oraz dowody nie są wcale brane pod uwagę.
Odnoszę wrażenie że zostałem skazany już na początku sprawy co jest dla
mnie nie zrozumiałe, gdyż to sąd powinien być bezstronny i udowodnić mi winę
a nie ja muszę bezskutecznie jak na razie udowadniać swoją niewinność. Być
może jest to zemsta panie prokurator za skargę którą na jej działania
napisałem.
Dziś odbyła sie kolejna rozprawa i kolejne upokorzenia.
Przesłuchanie biegłej A.
Brak słów, zrobiła ze mnie furiata który na badaniach wedle niej krzyczał,
był agresywny itd. Na moje pytanie dlaczego w takim razie nie wezwała policji
która jest piętro niżej, żadnej sensownej odpowiedzi. Podczas zeznań, psełdolekarski
psychologiczny bełkot. Myślą że im bardziej naukowo tym lepiej. Ogólnie
same kłamstwa. I tacy ludzie są biegłymi?? terapeutami??
Przerost ambicji.
Władza nad losem człowieka w długopisie trzymanym w ręce.
Znów usłyszałem, że mogę wylądować na oddziale zamkniętym za
kwestionowani opinii biegłych, by tam po miesiącu na przykład
obserwacji/pewnie polegającej na szprycowaniu delikwenta/orzeczono czy jestem
uzależniony od alkoholu.
Oraz że mogę stracić licencje do wykonywania zawodu.
Wyobraźcie sobie teraz
- A gdybym ja złożył doniesienie na swojego sąsiada na przykład. Napisał
na was, że jesteście alkoholikami. Też byście zostali wysłani na badania?
Najprawdopodobniej tak.
- Każdy wniosek, który jest kierowany do np. Prokuratury, Gminnej Komisji
Rozwiązywania problemów Alkoholowych /piekna nazwa nie prawdaż??/, jest
kierowany dalej. Dopiero biegły psychiatra z psychologiem stwierdzają, czy
dana osoba wymaga leczenia.
I tak są bardzo bardzo zasmuceni, i że kiedyś było o wiele lepiej, bo w ogóle
było o niebo łatwiej zamykać ludzi na przymusowym odwyku niż teraz…
- Nie ma żadnej selekcji, żeby oddzielić wnioski ewidentnie bezzasadne.
Sprawa ciągnie sie nadal.
cdn.
W kolejnych odcinkach przedstawimy numery: na molestowanie, na gwałconą żonę, na zły dotyk, na zagrożenie życia podczas kłótni rodzinnej... słowem, znamy sporo sposobów "załatwienia członka rodziny"...
Tymczasem jak pisze były sędzia Euro-poseł Janusz Wojciechowski w tekście
Jak
straciłem cnotę nieomylności
1. W polityce roi się od idiotów – któż zaprzeczy?
A w wymiarze sprawiedliwości ich nie ma?
Nie ma!
2. Rozmawiałem jakiś czas temu z wysokim urzędnikiem Kancelarii Prezydenta. Przyznam się bez bicia - lobbowałem za ułaskawieniem pewnego niewinnie skazanego, skrzywdzonego człowieka (rolnika, o którym już kiedyś pisałem -siedzi, bo rozpędzony samochód najechał od tyłu na jego prawidłowo oświetlony traktor). Zostałem uprzejmie poinformowany, że Pan Prezydent wbrew sądom nie ułaskawia nikogo. Pan Prezydent wierzy też sądom, że jeśli kogoś skazują, to zapewne się nie mylą.
3. Co racja, to racja. Politycy mylą się nagminnie, kłamią, oszukują, tupetem przykrywają brak kompetencji, natomiast sędziowie są nieomylni. Bywa, że w pierwszej instancji któryś się pomyli, ale w drugiej to już żaden.
Sam kiedyś taki byłem. Zakładałem togę, złoty łańcuch na ramiona zarzucałem – i od tej chwili była ze mną moc i wszelka racja, nawet, jeśli racji nie miałem.Dopiero gdy mnie ludzie większością głosów wybrali do polityki i uwolnili od tego ciężkiego łańcucha – cnotę nieomylności straciłem bezpowrotnie i od tej pory mylę się nagminnie, co mi zreszta czytelnicy nie raz wytykają.
Przyznam się państwu, że niełatwo tę stratę nieomylności przeżyłem. Bo teraz w polityce to przeważnie słyszę, że nie mam racji, nawet jeśli pewien jestem,że ją mam.
Zresztą w polityce racja do niczego nie jest potrzebna, wystarczy że ma się większość głosów. A Churchill powiedział kiedyś – ilekroć miałem racje, tylekroć byłem w mniejszości.
4. Politycy mylą się nagminnie, zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo. Zbiera się rząd, kilkadziesiąt tęgich głów, za nimi bataliony urzędników, doradców – wymyślają projekt. Potem 460 posłów debatuje i uchwala ustawę, 100 senatorów ją poprawia, zatwierdza, prezydent podpisuje –a na końcu tego wszystkiego się okazuje, że wyszedł gniot, jak choćby ten z refundacją leków, który w abcugach trzeba było zmieniać i naprawiać.
Tyle głów i ustawodawca się pomylił!
A tu proszę - sędziowie nie mylą się
nigdy. Jeden sędzia w pierwszej instancji powie – winny! W drugiej
instancji trzech sędziów, z których przeważnie tylko jeden zajrzy w
papiery i potwierdzi – tak jest - winny! Temida locuta, causa finita,
delikwenta za łeb i do mamra. I już nie ma odwołania, chyba że do Pana
Boga.
Słucham? Kasacja? Owszem, ale wygrać ją tak trudno, że niby jest, ale jakoby jej nie było.
5. Politycy są omylni, bo wybiera ich społeczeństwo, na wzór i podobieństwo swoje. A sędziowie są nieomylni, bo pełni cnót wybierają się sami, prezydent tylko notyfikuje ich wybór. Nieomylni nieomylnych wybierają. Wiem, bo sam nie tylko sędzia byłem, ale też jako członek Krajowej Rady Sądownictwa sędziów wybierałem.
Politycy nieustannie muszą się do społeczeństwa przymilać, plomby w sztucznym uśmiechu wyszczerzać, żeby łaskawe społeczeństwo jeszcze raz ich wybrało. A sędziowie nie muszą się ani przymilać, ani wyszczerzać, bo społeczeństwo ich nie wybiera, ani nie odwołuje. Nikt ich nie odwołuje.
6. Czarnofioletowa toga sprawia, że młoda pani sędzia, ze świeżo błyszczącym łańcuchem na łabędziej szyi, nie mająca prawa jazdy i nigdy nie siedząca za kierownicą – najlepiej wie, czy traktor spowodował wypadek, czy rower.
Pan sędzia z miasta (co widać, słychać i czuć), który w życiu na wsi nie był - najlepiej wie, jak podzielić gospodarstwo rolne, komu przyznać krowę, a komu stodołę, choć w życiu krowy nie widział i w stodole nigdy nie był.
Pani sędzia, która nigdy własnych dzieci nie rodziła, ani cudzych nie bawiła – a przecież najlepiej wie, co jest dobre dla dziecka, komu je dać, a komu zabrać, po uprzednim wyrwaniu z rąk.
A społeczeństwo musi stać na baczność i słuchać. I ani się żachnąć, ani skrzywić, bo za naruszenie powagi sądu można iść, jak Słomka, do aresztu.
Cholera, zapomniałem... sądy walą kary za naruszenie powagi sądu już nie tylko na sali rozpraw, ale też i w internecie. Ja się doigram...
7. Żebym ja sędzią kiedyś nie był, to pewnie też bym w tę sędziowską nieomylność wierzył. A że byłem, to nie wierzę w nią za grosz.
Nie wierzę na przykład w nieomylność sądu, który skazał na dwa i pół roku bezwzględnego więzienia rolnika, któremu rozpędzone audi po czterdziestu metrach hamowaniad tyłu wbiło się pod pług i traktor. I nie przekonuje mnie, ze w tej sprawie trzy sądy orzekały, z Najwyższym włacznie. Ja po prostu uważam, że te trzy sądy spieprzyły sprawę i pomyliły się tragicznie.
Nie wierzę w nieomylność sądów, też z Najwyższym włącznie, które młodego człowieka spod Białegostoku skazały na dożywocie za podwójne morderstwo nie tylko bez dowodów, ale nawet bez poszlak, tylko na podstawie dowolnych domysłów i własnej fabuły, w której oskarżonego obsadzono w roli mordercy (będzie o tym niebawem w „Sprawie dlareportera”, ja też napiszę o tym więcej).
Nie wierzę w nieomylność sądu, który skazał za rozbój na siedem lat chłopaka, wobec którego jedynym dowodem winy było pomówienie go przez kryminalistę, mającego interes w tym pomówieniu, bo jak utopił dwóch innych, to sam mógł dostać nadzwyczajne złagodzenie kary.
Nie wierzę w nieomylność sądu, który nie widząc na oczy właścicielki dużej firmy, orzekł jej upadłość i stworzył biznes dla syndyka, niszcząc firmę i wysyłając na bezrobocie sześćdziesięciu ludzi.
8. Nie wierzę w nieomylność tych sędziów, którzy dziś molestują Gowina, żeby ich zwolnił zobowiązku pisemnego uzasadniania wyroków, bo to zabiera dużo czasu. Niech ich jeszcze z prowadzenia rozpraw zwolni, to dopiero jest pracochłonne, a wyrok można przecież wydać po przeczytaniu akt, tam wszystko jest jasne, po co mozolny proces?
9. Nie wierzę w nieomylność sądów, chociaż bardzo chciałbym się w tym moim sądzie mylić.
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA"
- Niezależne Czasopismo
Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP
i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA
SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH
INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST
ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.