opublikowano: 04-12-2010
Media w Polsce i na świecie - listopadowy cykl krytyczno-informacyjny Mirosława Nalezińskiego
"Pies" - obraza dla człowieka!
Mawia się, że pies jest najlepszym
przyjacielem człowieka, jednak określenie to bywa stosowane jako pogardliwy
epitet wobec ludzi pełniących społecznie jakże ważną rolę.
Polskie sądownictwo dokonało
kolejnego milowego kroku ku nowoczesności i cywilizacji (pewnie tzw.
zachodniej). Zarówno w sferze obyczajów, jak też w dziedzinie słownictwa.
Okazuje się bowiem, że (zdaniem i wyrokiem kamiennogórskiego sądu) zwroty
skierowane do policjantów w rodzaju: "pały", "psy" czy
"krawężniki" nie znieważają ich, zatem uniewinniono faceta, który
w ten sposób spostponował funkcjonariusza. Sędzia przekonywał, że
"Policjanci nie pracują w balecie" oraz że w filmie "Psy"
(podobno) nikt się nie czuł obrażony, zatem - tak pewnie sobie umyślił -
stróże prawa nie powinni się obrażać. Może powołamy się na tytuły filmów,
w których rozmaicie nazywano Żydów, Arabów, Niemców, Rosjan, Romów, Murzynów
(oraz Polaków!) i to będzie podstawą do akceptacji skandalicznych określeń?
Może ogłosimy konkurs na równie subtelne określenia dotyczące sędziów?
Prześlemy im wykaz z prośbą o zaopiniowanie i o wyrozumiałość, kiedy komuś
na sali sądowej wyrwie się jakiś paskudny epitet skierowany do nich (z łagodniejszych
to może "kundelek na łańcuchu" - na cześć zawieszki dla Orła?).
Wydaje się, że wyroki w sprawach
fundamentalnych powinny być wydawane przez możliwie najwyższe instancje sądowe,
bowiem - jak widać - lokalne sądy nie gwarantują wysokiej jakości prawnej, a
często bywają wręcz gorszące. Jeśli wyrok zostanie zmieniony (a tak zapewne
będzie), to jednak omawiany niesmak pozostanie.
Od paru lat dobrą oglądalnością
cieszy się interesujący cykl świetnie zrealizowanych programów o sądownictwie
(wspaniali amatorscy aktorzy!), w którym wiodącą rolę gra pani sędzia A.M.
Wesołowska, która potrafi finansowo ukarać krnąbrnych uczestników rozpraw
(kiedyś raczej 200-500 zł, teraz już nawet 1000-2000 zł) a nawet paroma
dniami aresztu, jednak ani razu (ani razu!) nie zwróciła uwagi menelowatym świadkom
lub oskarżonym na obrażanie policjantów omawianym tu epitetem
"psy", choć przy innych wyrazach jednak interweniowała w sposób
zdecydowany. Niestety, takich epitetów w tym cyklu było już - i jeszcze
zapewne będzie - całkiem sporo!
Przy okazji można wspomnieć młodzież
do ok. 25-30 lat, która - często podając się za studentów (sic!) -
zachowuje się, wyraża a ponadto ubiera się (jak w ogóle do sądu można
wpuszczać "takie" towarzystwo?) jak... menele.
Parę miesięcy temu cała Polska była
zaskoczona obrzydliwą reklamą pt. "Na kolana, psie!", na której
przedstawiono chłopaka mierzącego z broni palnej do klęczącego policjanta.
Uznano, że nie nawoływała ona do
popełnienia przestępstwa, jednak niektóre środowiska były zszokowane, a
przynajmniej zniesmaczone owym obrazem i (jednak!) obrazą - także
deskorolkowcy (to ich dotyczyła ta obrzydliwa reklama) stanęli po stronie
policjantów. Minister sprawiedliwości był także zszokowany, jednak zdumienie
i oburzenie zmieniło się mu w kierunku wezwania społeczeństwa do
bojkotowania wyrobów i firmy reklamowanej na plakatach. To stanowisko byłoby
raczej zrozumiałe, gdyby wypowiedział się etyk nieposiadający władzy i
pomysłów na walkę z coraz agresywniejszą przemocą, natomiast minister tego
resortu (nawet spokojnego demokratycznego państwa) powinien jednak reprezentować
bardziej zdecydowaną postawę!
Przecież obraz przekazywany przez ten
plakat dotyczy nie tylko kwestii (nie)nawoływania do popełniania zbrodni. Tam
pokazano wstrętną scenę celowania z broni w głowę człowieka, co już
powinno być obrazem zabronionym, bowiem nawiązuje do najobrzydliwszych czasów
a ponadto ukazuje (potencjalnie) ostatnią chwilę życia upodlonego człowieka
i jest to wstrząsające, niezależnie od tego, kim jest ten człowiek. Pomysłodawcy
i twórcy tej reklamy nie mają zmysłu delikatności, tak pożądanej w naszym
codziennym świecie, nawet jeśli jest to świat biznesu. Ale - jak w wielu
podobnych przypadkach, kiedy artyści (a raczej "artyści") chcieli
przejść do historii - nie po raz pierwszy fundamentalne zasady etyczne przegrały
z atrakcyjnym (dla marginesu) chłamem.
Całe szczęście, że zanosi się na
apelację - czy rzeczywiście nie mamy sędziów, którzy mają szersze
spojrzenie na społeczeństwo? Którzy potrafią przewidzieć, że następne
pokolenie będzie jeszcze bardziej zdemoralizowane, jeśli nikt nie wprowadzi
logicznego, rozsądnego i etycznego prawodawstwa? A młodzież jest wychowywana
przez chyba coraz gorszych nauczycieli - znana jest bowiem sprawa akademickiego
wykładowcy, który na znanym portalu pozwalał sobie na przaśne żarciki, które
zamieszczał pośród wulgarnych, pisanych przez studentów, a jeśli już ktoś
czepiał się tych tekstów, jako niestosownych i łamiących regulamin portalu,
to ów - pożal się Boże - pedagog, wespół z młodzieżą, z którą się
utożsamiał, krytykował moralizujących czepiaczy. Onże zapewne uznał, że
na portalu jest po ciężkiej pracy, niejako jest już po służbie dla (młodszego)
społeczeństwa, zatem nie musi przestrzegać ani przysięgi studenckiej (z której
się naśmiewał), ani kodeksu etyki, bowiem musiał jakoś odreagować trudy
robionego doktoranctwa na znamienitej uczelni. Takie można było przynajmniej
odnieść wrażenie.
Trzymajmy kciuki za właściwe losy
apelacji! Aby nazywanie człowieka w sposób mu ubliżający było niedozwolone
i piętnowane, aby sędziowie wydawali wyroki sprzyjające wychowaniu młodzieży
oraz aby nauczyciele mieli więcej odwagi w coraz trudniejszym procesie
wychowywania młodego pokolenia, zaś ci mniej odważni, aby choć na
internetowych portalach nie zapominali, po której stronie powinni się
opowiedzieć.
PS Oczywiście, określenie
"pies" skierowane do człowieka, nie musi być obraźliwe, bowiem -
jak w wielu różnych sytuacjach - wszystko zależy od kontekstu. Może być żartobliwe,
ironiczne, przekorne, filuterne, frywolne, namiętne. W omawianych wcześniej
sytuacjach jest wyłącznie pogardliwe i złośliwe (oraz właśnie łamiące
prawo!), przeto nie powinno być aprobowane przez kulturalnych ludzi (zwłaszcza
sędziów!). Powinno być uznane za zniesławiające, zatem podlegające
kodeksowi i to nie tylko etycznemu.
Usterki i nieporozumienia oraz koszty najdroższej katastrofy
10 listopada 2010 na warszawskich Powązkach
odsłonięto oryginalny pomnik wykonany wg projektu Marka Moderaua. Można mieć
różne spojrzenie na sztukę, ale powaga tematu oraz szacunek dla zmarłych
powinna jednak powodować większą powściągliwość podczas komentowania tej
budowli. Każdy pewnie miałby inny pomysł, inną wizję. Niestety, wielu ludzi
nie wytrzymało i słownie zbezcześciło pomnik. Szkoda!
Natomiast można zwrócić uwagę na
niedoskonałości i uchybienia w tekstach zamieszczonych na powierzchni brył
pomnika. Główny napis brzmi -
Pośród
czterech liczb, aż trzy są porządkowe, po których powinny być kropki,
jednak datowanie jest wyłączone z tej zasady, zatem powinna być postawiona
kropka tylko po liczbie 70 (teraz jej nie ma).
Prawdopodobnie przesadzono z wielkością
pierwszych liter tytułów i stopni - Gen., Ppłk, Dr, Kpt.
Napis O. JÓZEF JONIEC wyglądałby sympatyczniej, gdyby napisano o. JÓZEF
JONIEC. Stanowisko zastępca dyrektora należało zastąpić krótszym
określeniem - dyrektor. Niektóre stanowiska są opisane zbyt obszernie
(jak na cmentarną pamiątkową tablicę, która powinna mieć tekst możliwie
lapidarny). Bodaj w każdym tekście naniesionym na kosztownych płytach upamiętniających
kwietniowy dramat są... błędy.
Ale to szczegóły, natomiast krytyka
wszystkich tablic i pomników związanych z lotniczą tragedią jest już
prawdziwą obsesją (jak to dawniej się mawiało) "określonych kół".
Każda pamiątka powstała ku czci 96 ofiar jest publicznie krytykowana i to
bardzo ostrymi i przykrymi określeniami. Właśnie odsłonięty monument jedna
z wdów opisało jako "brzydki, tandetny i ohydny!", zaś projekt
pomnika ofiar smoleńskiej katastrofy, ale w Bazylice Mariackiej, nazwano
"estetycznym koszmarem". Jeśli gdzieś jeszcze powstanie kolejny
pomnik, to można czynić zakłady, że zostanie (przynajmniej słownie)
spostponowany. I to przez kręgi niejako już zawodowo trudniące się krytyką
tych budowli. Jakże to zaściankowe i przyziemne!
Niestety, z jednej strony katastrofa
pochłonęła wiele istnień ludzkich (i to niezmiernie ważnych dla Polski)
oraz sporo kosztowała, jednak (jak żadna inna) w nieprawdopodobny aż sposób
poróżniła cały naród i waśniom długo nie będzie końca, natomiast koszty
wszystkich składników sumowanych już po katastrofie, będą szły w setki
milionów złotych (badania, transport, pogrzeby, dochodzenie, tłumaczenie,
delegacje, tablice pamiątkowe, wieńce, znicze, ochrona miejsc składania hołdu,
pomniki, zmiany procedur i zmiany kadrowe).
Czy ktokolwiek sumuje te koszty? Łącznie
z wydatkami strony rosyjskiej, wydatkami osób prywatnych oraz wartością
utraconego samolotu i wszelkimi odszkodowaniami, zapewne zmierzamy ku miliardowi
złotych. To najdroższa katastrofa w Polsce, zarówno dosłownie (koszty), jak
również w przenośni (pozafinansowe zmagania) - kłótnie, swary, bójki;
niepokój i zamęt.
PS Z kolei na kolei doszło
do wypadku i pewien tabloid wymyślił tytuł, ale ze zbędną kropką -
"Białystok: Pożar 17. wagonów z cysternami po zderzeniu dwóch pociągów
z olejem napędowym i benzyną". Jednak nie jest to liczba porządkowa!
Gdyby wybuchła siedemnasta cysterna, to wówczas można byłoby napisać
"Pożar 17. wagonu z cysterną". A swoją drogą (a może koleją?),
na końcu pociągu z niebezpiecznymi ładunkami powinien być doczepiony pusty
wagon jako "strefa zgniotu", np. cysterna, albo jakikolwiek inny
wagon, jednak z towarami niepalnymi. Może warto zmienić procedury, jak po
katastrofie pod Smoleńskiem?
Pełen
reklamowy luzik
Tragedia na drodze kontra reklama z
udziałem auta
Jedno z poczytniejszych internetowych
mediów zamieściło artykuł "Czy BMW było zespawane?", w którym omówiono
kolejną tragedię młodych ludzi - kierowca stracił panowanie nad autem i wpadł
na drzewo. Zginęło dwóch 21-letnich mężczyzn, zaś samochód przełamał się
w tak charakterystyczny sposób na dwie części (na jednym ze zdjęć widać dość
równą linię przełomu przechodzącą w połowie auta), że dziennikarz wręcz
zadał tytułowe pytanie o spawanie.
Nim czytelnicy zdołają się zadumać,
wyciągnąć jakieś wnioski, ocenić informację, to medium nie daje większych
szans i czasu na to - tuż poniżej mamy zachętę do obejrzenia 19 najlepszych
bramek Ligi Mistrzów: "Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można
wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na
weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w 'lubię to' w poniższej
ramce".
W ten sposób tysiące młodzieńców
(także 21-letnich), a pewnie i panny, natychmiast porzucają coraz nudniejszy
temat tragedii na drodze spowodowanej (jak tu) jazdą złomem, na rzecz możliwości
zdobycia atrakcyjnego auta i to całkiem nowego, i zupełnie niełamliwego. Życie
musi iść (a nawet jechać, jeśli komuś się poszczęści i wygra autko)
dalej. Jak w sławnym teledysku "The Show Must Go On". Nawet nie ma
czasu na chwilę refleksji - "memento mori"...
Oglądając dokumentalne filmy z czasów
okupacji, kiedy to na ulicach leżały trupy, zaś obok toczyło się życie
(bawiły się dzieci, jechał koń ciągnący wóz) odnosiliśmy wstrząsające
wrażenie - jak to możliwe, aby leżał nieżywy człowiek, a niewiele to
kogokolwiek obchodziło. Minęło 70 lat i można zadawać podobne pytania, a jeśli
ktokolwiek ponadto na dyskusyjnym forum nieopatrznie zapyta - po co te drzewa
stojące przy drodze, to snadnie tego pożałuje...
But
Jeden z najbardziej poszukiwanych
handlarzy bronią na świecie, Rosjanin Wiktor But, zwany 'handlarzem śmiercią',
opuścił dziś terytorium Tajlandii w ramach procedury ekstradycji do Stanów
Zjednoczonych" - poinformowały nas media. O tyle był on poszukiwanym
najbardziej na świecie, że po raz pierwszy widzę w internecie to,
charakterystyczne dla globtroterów, nazwisko. But nie stąpał wprawdzie, ale
przewijał się (a właściwie przelatywał) dwa lata temu, kiedy ówczesny
prezydent Bush został niecelnie obrzucony obuwiem podczas konferencji prasowej.
Pana Buta jednak celnie trafiono i trafił on do azjatyckiego aresztu, skąd właśnie
leci do USA. Rosjanie chcieli ekstradycji Buta do siebie, ale to Amerykanie tupnęli
obcasem i jednak postawili na swoim, zatem But - chcąc nie chcąc - ruszy z
buta na (wymarzone przez wielu) północnoamerykańskie tereny, bowiem - jak
widać na agencyjnej fotce - But maszeruje w krótkich spodenkach i z łańcuchem
spinającym obie skarpetki nad oboma butami. Obama ucieszy się z przyjazdu
Buta, bo to wielki amerykański sukces, także medialny. Buty Buta są owiane
tajemnicą (i ich wonią) - zdjęcie wykonano w taki sposób, że ich nie widać.
Natomiast widać, jak pan But podtrzymuje na sznurku łańcuch w jego połowie,
aby nie hałasował po podłożu.
Amerykanie zarzucają Butowi, że ośmielił
się dostarczać broń stronom, które nie są popierane przez Stany i to jest
jego największy błąd, ale każdy szewc tak buty zeluje, jak mu kruponu staje.
Gdyby handlował sznurowadłami do... (wiadomo do czego) albo butaprenem do
podklejania podeszew omawianego sprzętu, a branżę broni zostawiłby naszym
zamorskim przyjaciołom na wyłączność, to nie miałby kłopotów.
Nasze pejoratywne powiedzonko "głupi
jak but" z pewnością straci na powadze, zresztą ostatnio nie cieszyło
się jakimś szczególnym wzięciem, natomiast może być wylansowany
zmodernizowany slogan - "Mądry jak But", bowiem aby zdobyć taką
kasiorę (mimo obecnej wpadki), to nie można być byle jakim trepem, choć złośliwcy
mogą go od dzisiaj nazywać... Półbutem.
Inna sprawa, że Butowi grozi dożywocie
i w ogrylowanym warsztaciku mógłby zająć się swoją (nawiązującą do
polskojęzycznego rodowodu swojej familii) pasją - szewską - i z nią wykonywać
bardziej przyziemne, ale jakże potrzebne, wyroby.
Wiktor Anatoliewicz But, ur. 1967
niedaleko Duszanbe (Tadżycka SRR w ZSRR). Jest Rosjaninem, zna biegle kilka języków.
Współpracował z setkami polityków na całym świecie. Skoro jest nazywany
"handlarzem śmiercią", to można zapytać tych polityków, na ile
oni czują się jego wspólnikami i jaka część jego ksywki im się także
należy?
Po upadku Związku Radzieckiego miał
niespełna 23 lata, ale aż nazbyt wiele międzynarodowych kontaktów, wiedzę i
doświadczenie. Interesy prowadził na czterech kontynentach. Wzbogacił się na
byłym ZSRR, na Bliskim Wschodzie i na Afryce. Zorganizował olbrzymią prywatną
flotę samolotów transportowych. Mówią o nim - "Gdyby handlował
legalnymi towarami, zostałby jednym z największych biznesmenów na świecie".
W świecie znany również jako Victor
Bout, Viktor Butt, Viktor Budd, Victor But. But to po angielsku "ale",
jednak trudno powiedzieć, czy podczas procesu Buta w USA będą z nim
jakiekolwiek "ale". Tam jest pisany jako Butt, co bardziej pasuje do
jego działalności, bowiem "butt" to: cel, kolba karabinu, kulochwyt
oraz... krupon, czyli grzbietowa ("butt" to również grzbiet, a nawet
jego całkiem dolna partia, która zostanie zapewne panu Wiktorowi skrojona
odpowiednio na amerykańską miarę przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości) skóra
(bydlęca lub świńska) używana na... podeszwy. Natomiast "budd", a
właściwie "buddy" (mnogo "buddies"), to: przyjaciel,
kumpel, jednak w tej branży trudno o kumpli. Polski "but" mógłby
fonetycznie i znaczeniowo pograwitować w kierunku angielskiego "boot",
ale chyba takie nazwisko uznano by za zbyt obuwnicze. Niemcom "Boot"
kojarzyłby się z czymś większym - z łódką a nawet z okrętem podwodnym.
Po francusku "but" także nawiązuje do wojskowości: cel, tarcza, zaś
"bout" to: koniec, kres i... coś małego, natomiast po angielsku to m.in.
atak. Po hiszpańsku nasz "but" to "zapato", zaś "zapatero",
to szewc, zatem "zapateryzm" (od hiszpańskiego premiera - José Luis
Rodríguez Zapatero) to chyba... szewska pasja .
Jeśli facet ożeni się, to żona będzie
- pani Butowa, zaś ewentualna córka - Butówna, a cała rodzina to państwo
Butowie. Zresztą nie trzeba czekać na prorodzinne działania pana Wiktora,
bowiem jego rodzice to już przecież Butowie. Może dojść do nieporozumień językowych,
ale tylko chyba w naszej mowie - jest zasadnicza różnica pomiędzy zdaniami
"żona rzuciła butem" a "żona rzuciła Buta".
But nie po raz pierwszy jest na czołówkach
agencji. Dwa lata temu (jak wspomniano), pewien iracki dziennikarz mierzył, ale
nie stopę prezydenta Busha, lecz w niego samego, swoim ulubionym obuwiem, które
jednak chybiło celu. Owe zzute i lecące wyroby stały się kanwą pomnika, który
powstał i już został... zdemontowany. Od sądu otrzymał wyrok półtora roku
za każdy but, zaś podczas aukcji, za owo lotne obuwie, zaproponowano aż po 5
mln dolarów za sztukę.
Jeśli But będzie miał dostęp do więziennego
bankomatu, to nie grozi mu szkorbut oraz nie zostanie pustelniczym marabutem i będzie
mógł zmieniać swoje buty co parę miesięcy, inaczej będzie stukać latami w
tych samych więziennych amerykańskich (a właściwie zapewne chińskich)
drewniakach i może prysnąć jego buta.
Tak czy owak, śledźmy dalsze pana
Butowe losy - z pewnością będą ciekawe pod każdym względem. Interesujące
jest także - kto przejmie jego dotychczasowe atrybuty, czyli kontakty,
kontrakty i całe to wstrętne bogactwo zdobyte na uzbrojeniu.
Mirosław Naleziński,
Gdynia
www.mirnal.neostrada.pl
PUBLIKACJE MIRKA 2010r.
Media w Polsce i na świecie - sierpniowy cykl krytyczno-informacyjny
Media w Polsce i na świecie - lipcowy cykl krytyczno-informacyjny
Media w Polsce i na świecie - czerwcowy cykl krytyczno-informacyjny
Media w Polsce i na świecie - majowy cykl krytyczno-informacyjny
Media w Polsce i na świecie - kwietniowy cykl krytyczno-informacyjny
Media w Polsce i na świecie - marcowy cykl krytyczno-informacyjny
Media w Polsce i na świecie - lutowy cykl krytyczno-informacyjny
Media w Polsce i na świecie - styczniowy cykl krytyczno-informacyjny
PUBLIKACJE MIRKA 2009r
AKTUALNOŚCI GRUDNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI LISTOPADOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI PAŹDZIERNIKOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI WRZEŚNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI SIERPNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI LIPCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI CZERWCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI KWIETNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
MARCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
LUTOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
STYCZNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA 2008r
AKTUALNOŚCI GRUDNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI LISTOPADOWE
MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
WRZEŚNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI czerwcowe
MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
kwietniowe MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI marcowe
2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI lutowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI styczniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w 2007r
AKTUALNOŚCI grudniowe 2008 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI listopadowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI październikowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI wrześniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI sierpniowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
lipcowe 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
czerwcowe 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI majowe
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
kwiecień 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
marzec
2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
luty 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
AKTUALNOŚCI
styczeń 2007 MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO
PUBLIKACJE MIRKA w 2006r
AKTUALNOŚCI
GRUDZIEŃ MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LIPCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MARCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LUTOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
STYCZNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
i przechodzimy na
2005r
AKTUALNOŚCI
GRUDNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
LISTOPADOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
WRZEŚNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
SIERPNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
CZERWCOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
MAJOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
AKTUALNOŚCI
KWIETNIOWE MIROSŁAW NALEZIŃSKI
Komentowanie nie jest już możliwe.