opublikowano: 26-10-2010
Dwie unijne księżne -spojrzenia Temidy brytyjskiej i polskiej. Mirosław Naleziński, Gdynia
Dwa całkiem różne
spojrzenia Temidy (brytyjskiej i polskiej) na podobne sprawy
Brytyjska księżna Yorku Sarah
Ferguson zaoferowała reporterowi podającemu się za biznesmena, że w zamian
za 500 tys. funtów oraz za 1 proc. od przyszłych transakcji, zorganizuje
spotkanie ze swoim byłym mężem księciem Yorku, Andrzejem. Dziennikarz postąpił
dość obrzydliwie - ukrytą kamerą podstępnie i niegodziwie nagrał szlachetną
damę i puścił na YouTube oraz w swojej gazecie, co przysporzyło księżnej
(i monarchii!) wstydu, zaś jemu i gazecie przyniosło same profity.
W Polsce pewnie gazeta by splajtowała,
zaś pismak straciłby robotę. U nas wprawdzie nie pałacową księżną (chyba
nie ma prawdziwych), ale księżną księgowości, nakryto na wielokrotnych kłamstwach
i na fałszerstwie wpisu na znanym portalu. Kontystka była obrażana przez
jakiegoś gościa i ubzdurała sobie, że onże oraz inny facet, podający się
za dziennikarza obywatelskiego (a cóż to takiego?) to jedna i ta sama osoba.
Po opisaniu owych kłamstewek i fałszerstwa
na innych portalach, rachmistrzyni najpierw zagroziła, że skonsultuje się ze
swoim prawnikiem, a potem zagroziła policją i sądem. Od dziennikarza zażądała
zadośćuczynienia 20 tys. zł i przeprosin, zaś w przypadku niewywiązania się
z realizacji owych "propozycji nie do odrzucenia" - skieruje sprawę
do sądu.
Widzimy różnicę pomiędzy
dziennikarzami z Wysp i z Polski? Pierwszy podstępnie nagrał i zarobił kasę,
drugi zaś omówił czyny i teksty (jawnie zamieszczone na portalu i widniejące
do dzisiaj!) i miał stracić kasę. Mało tego - buchalterka istotnie dała
sprawę do sądu, który parokrotnie zebrał się w sobie (ale bez dziennikarza,
ten bowiem był na półrocznym zwolnieniu lekarskim) i ogłosił wyrok pod
koniec 2009 roku. Jak przystało na wielce dyskretny sąd - wyrok był znany
tylko paru osobom z sali, czyli nie... redaktorowi (polska Temida nie uznała za
stosowne przekazać mu owocu swej pracy). Jak przystało na państwo prawa - o
wyroku sympatyczny sąd (i to już sąd UNIJNY; zapewne z certyfikatem!) nie
tylko nie poinformował oskarżonego osobiście (no bo go tam nie było), ale
nawet pocztowo (bo pewnie szkoda było paru złotych na znaczek!).
Pisarce jednak było tego za mało -
skierowała drugi pozew, tym razem w trybie karnym. Skoro udało się w
cywilnym, to dlaczego nie spróbować w karnym? Może znowu się uda, skoro raz
sąd uwierzył w pisarskie bajania?
Przed pierwszą rozprawą (kwiecień
2010) w trybie karnym, dziennikarz dowiedział się, że właśnie mija 123.
dzień z wyrokiem skazującym. Posłańcem złej wieści był mecenas pisarki,
który na korytarzu powiadomił, że wyrok zapadł jeszcze... w zeszłym roku. W
sądzie z oddali pomachał oskarżonemu wyrokiem (w imieniu RP), ale za to z całkiem
bliska pokazał sędzi. W ten sposób narodziła się nowa świecka tradycja,
czyli nowoczesny sposób przekazywania sobie wieści o wyrokach. I tak jest to
postęp w stosunku do tam-tamów i do optycznych telegrafów - w końcu
faktycznie mamy ten XXI wiek...
Mecenasa oraz skład sądu proponujemy
zareklamować księżnej Yorku - ona po prostu nie wie, że bazując na polskim,
czyli na nowocześniejszym (niż brytyjskie) prawodawstwie, zamiast przeżywać
zgryzoty i rumieńce, powinna przejść do ataku i zniszczyć owego brytyjskiego
pismaka!
Już dawniej ta sama gazeta wykonała
identyczny trik w stosunku do księżnej Wessex - Sophie, zamężnej z najmłodszym
synem Elżbiety II - Edwardem. I szkoda, że wówczas na Wyspach nie znano
polskiego sposobu załatwiania sprawy. Oczywiście, nie znano wówczas, bo ta
polska sprawa jest całkiem świeża, natomiast prawnicy księżnej Yorku
powinni teraz zainteresować się opisywaną sprawą (księgowa - dziennikarz) i
to z rewelacyjnego powodu - radykalna zmiana osoby winnej (wg polskich prawnych
rozważań to nie księżna jest winna nieetycznego zachowania, lecz obrzydliwy
wyspiarski reporter; wszak to on zrealizował nieelegancki podstęp i bez zgody
czcigodnej damy opublikował owoce swej intrygi).
A wracając do polskiego dziennikarza -
w maju udał się do budynku naszej Temidy i poprosił o kopie z akt. Od wielu
lat nie był w tym gmachu, ale przynajmniej otrzymał informację z pierwszej ręki
- wyrok właśnie się uprawomocnił. Po dwóch tygodniach otrzymał pocztą
zeznania rachmistrzyni, z których wynikało, że sąd naszej III RP oparł
wyrok na jej przekonaniu, że publicysta miał dodatkowe konto, z którego ją
obrażał. Co prawda w aktach było także jego oświadczenie, że ma tylko
jedno konto, zatem podstawa oskarżenia runęłaby jak domek z kart, ale przecież
sąd nie będzie przejmować się konstytucyjną równością wszystkich
obywateli - dał wiarę sympatycznej pisarce i jej prawnikowi, mając w nosie oświadczenie
drugiej strony, wydano wyrok i to w imieniu RP! W ten sposób ośmieszono naszą
ojczyznę, ale chyba nie po raz pierwszy, zatem kogo to obchodzi? No może
Strasburg się tym bardziej przejmie, niż Warszawa...
Pikanterii sprawie dodaje fakt sfałszowania
podpisu przez pisarkę w cudzym komentarzu. Ponieważ pani (wychowawczyni naszej
młodzieży!) przyznała się do tego niecnego czynu, przeto sąd, w swej
wspaniałomyślności, uznał to za omyłkę i skarcił dziennikarza, że nie
powinien stawiać jej tego zarzutu. Sąd zapomniał jednak, że dama przyznała
się dopiero parę miesięcy po sfałszowaniu i po omówieniu tego przykrego
faktu przez dziennikarza. Inaczej - pismak otrzymał burę za krytykę pisarki,
ponieważ nie przewidział, że ona kiedyś przyzna się do fałszerstwa... A
czym kierowała się etyczna księżna rachunkowości, kiedy fałszowała
podpis? Otóż ona była przekonana, że dwie rożne osoby na portalu to w
istocie jedna i ta sama, zatem postanowiła samodzielnie pobawić się w
sprawiedliwość i pomanipulować w danych.
Pół biedy, że to jest tylko ośmieszenie
polskiego sądownictwa, wszak podczas okupacji wystarczyło wskazanie palcem (a
to w złej wierze, a to w błędnym przekonaniu) i było po człowieku. Tu mamy
znacznie lepszą sytuację - za jakiś czas po prostu sąd przeprosi za błędy
w procedurze i wznowi sprawę mimo uprawomocnienia. W końcu większość Polaków
jest za sprawiedliwością, zatem nie ulega wątpliwości, że szanowni
Czytelnicy są za wznowieniem sprawy, wszak rodacy znani są ze wstrętu do
linczu i z głębokiej wiary w sprawiedliwość.
Reporter tygodnika "News of the
World" podał się za bogatego biznesmena, skontaktował się z księżną
i sfilmował ją. I weźmie kasę za zdemaskowanie nieznanego jej oblicza. Jego
polski odpowiednik podał się za zbieracza ciekawych informacji i przestrzegł
użytkowników, że zbiera bulwersujące wieści, ale towarzystwo (w tym księgowa)
zbagatelizowała ostrzeżenie. No więc kiedy księżna naszej księgowości
zamieściła pikantne żarciki, kiedy obśmiała przysięgę studencką, kiedy
wysłała uśmieszki (niczym średniowieczna dama) w kierunku współczesnego
rycerza po studiach, który niecenzuralnie odezwał się do dziennikarza, tenże
zaczął sprawy opisywać w mediach. A kiedy dowiedział się, że jest to wykładowczyni
na uczelni (potem okazało się, że o doktoranckich aspiracjach, która planuje
wydanie paru książek), to opisał jej mało wychowawcze działania.
Niestety, polski sąd nie wykazał
zrozumienia dla naszego reportera. Ciekawe, czy nasi sędziowie nie czytają światowych
niusów w rodzaju tego o księżnej Yorku? Czy to nie hipokryzja w wydaniu
polskiej Temidy? Polski sędzia do porannej kawy czyta o podsłuchach założonych
znanym obywatelom (choćby owej damie z Wysp), pośmieje* się z głupoty ludzi
trzepiących ozorami na lewo i prawo bez zachowania ostrożności
charakterystycznej ludziom z wyższych sfer, idzie do pracy, zakłada czarny
uniform z Orłem na łańcuchu i wydaje wyrok skazujący w podobnej sprawie,
tyle że krajowej, mniej znanej, ale bez podsłuchów. I to nie jest hipokryzja?
No to co nią jest?
Na krótkim filmie zamieszczonym na
portalu "NoW" 50-letnia księżna Yorku mówi reporterowi (przekonana,
że ma do czynienia z biznesmenem): "500 tys. jeśli możesz sobie pozwolić
na tę sumę, dla mnie w zamian za otwarcie drzwi". Zapytana, czy pod pojęciem
"otwartych drzwi" ma na myśli księcia Yorku, księżna potwierdza,
po czym przyjmuje zaliczkę w wys. 40 tys. dolarów i udziela instrukcji w
sprawie przelewu pozostałej sumy na jej prywatne konto. Sfilmowano ją ze stertą
pieniędzy na stole.
W długich cytatach zamieszczonych w
internecie, polska księżna rachunkowości (w podobnym wieku) udziela się
towarzysko na forum najdowcipniejszego z wątków (taką ma nazwę), pisząc
swawolne dowcipy pośród wulgarnych, popełnia przy okazji wiele przewin
opisanych wcześniej. No i chce 20 tysięcy złotych, a to jednak znacznie
mniejsza kwota od sfilmowanej. Cytaty nazywa manipulacjami i przekręceniami.
Czy księżna Yorku skorzysta z jakże mądrych podpowiedzi naszej księgowej?
Może przetłumaczymy ten artykuł na język angielski, zarekomendujemy
polskiego mecenasa i wyślemy do Wielkiej Brytanii (zarówno do księżnej, jak
i do tamtejszej prasy)? No i zaproponujmy identyczny skład sędziowski - niech
nasi prawnicy pojadą na Wyspy. Z pewnością reporter otrzyma wyrok skazujący
- przeprosiny we wszystkich mediach, które podały informację o etyce wyższych
sfer oraz odpowiednie finansowe zadośćuczynienie, czyli dokładnie wyrok
skopiowany z polskiego orzecznictwa AD 2009.
PS Pewna opiekunka pacholąt,
powiedzmy portalu NaszŻłobek, nagrała oryginalny sposób traktowania
podopiecznych przez salową (kolejna afera schyłku maja 2010). Rodzice twierdzą,
że nigdy nie mieli tej pani nic do zarzucenia i podobało się im jej podejście
do dzieci. Zatem o salowej i o pisarce nikt nigdy nie powiedziałby złego słowa,
gdyby nie ujawnione nagrania wyczynów pierwszej oraz cytaty drugiej. Ciekawe,
dlaczego media potępiają księżną Yorku i salową, natomiast sąd opowiedział
się po stronie pisarki? Cóż ma takiego nasza intelektualistka, a czego nie
mają tamte panie?
* - jeśli
jednak sędzia nie śmieje się z księżnej Yorku i uważa, że to brytyjski
dziennikarz powinien ponieść karę, to niniejszym przepraszam sędziego za
zarzut hipokryzji; a jeśli ponadto publicznie się wypowie w tej kwestii, to
wielki szacun dla polskiego sędziego, który wprawdzie nie orientuje się w światowych
trendach o czym (nie) można pisać w mediach, ale przynajmniej jest
konsekwentny
Mirosław Naleziński,
Gdynia
www.mirnal.neostrada.pl
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.