opublikowano: 02-03-2011
Walka
o Polskę to walka o polski system bankowy, polski bank centralny i
polski pieniądz.
Od
dwudziestu laty czujemy, że coś jest nie tak. Demokracja, wolny rynek, wolne
media, otwarte granice niby są. Transformacja
ustrojowa zapełniła półki sklepowe. Ale czujemy, że w Polsce to jakby nie Polacy rządzą. Czujemy, że owoce
wysiłku Polaków ktoś przejmuje. Polacy krok za krokiem pozbawiani są własności
swoich przedsiębiorstw i ziemi.
Prezydent Izraela pozwolił sobie nawet na wyrażenie
publicznego zadowolenia
z tego powodu. Polacy w coraz mniejszym stopniu
uczestniczą w podziale dochodu przedsiębiorstw
oraz w coraz większym stopniu są obciążani daninami publicznymi. Ktoś lub coś dusi polskie rodziny uniemożliwiając
wychowywanie dzieci w liczbie zapewniającej nie
tylko wzrost, ale nawet utrzymanie
liczebności narodu.
W środowiskach niepodległościowych i patriotycznych rozmaicie
diagnozowano sytuację Polaków. Wskazywano, że Polską
rządzą sprzeniewierzeni agenci, działający nie w interesie Polaków,
dla swoich zagranicznych mocodawców. Sugerowano, że we władzach jest nadreprezentacja osób żydowskiego pochodzenia, które
bardziej kierują się ideą syjonizmu niż ideą polskości.
Brak jakościowych zmian jest faktem. Elity postsolidarnościowe licytują się wyłącznie na słowa, epatują
tematami zastępczymi, obrzucają
się inwektywami. Zmiany prawa mają charakter kosmetyczny. Jakby coś
pozostawiono. Coś ukrytego. Coś
dysponującego narzędziami bardzo silnej władzy, która trzyma Polaków żelazną ręką, bez względu na wyniki wyborów.
Jedynym narzędziem pozapolitycznej władzy jest pieniądz.
Jak to narzędzie skonstruowano? Czy to po prostu - tajne kanały
finansowania partii politycznych z zagranicy? Szwajcarskie konta? Źródła
finansowania korupcyjnej prywatyzacji? Wydaje się, że to musi być coś
znacznie bardziej uniwersalnego. Coś powszechnego, wszędzie widocznego, ale o
niedostrzegalnej władzy.
W powszechnym przeświadczeniu źródłem pieniądza jest
bank centralny - Narodowy Bank Polski. Na
pierwszy rzut oka nie
widzimy niczego podejrzanego. Nazwa
radująca serca Polaków -
„narodowy”. Narodowe banknoty i monety - złoty. Bank w pełni państwowy.
Ale na tym idyllicznym obrazie jest skaza. Na praktycznie cały majątek
(na koniec listopada 2010 r. 311 mld zł)
„narodowego” banku składają się aktywa zagraniczne (również na
koniec listopada 2010 r. 307 mld zł) - przede wszystkim obligacje krajów Unii
Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych.
Bilans
NBP nie pozostawia
najmniejszych złudzeń. Za każdą emisję złotego w banku
centralnym
są nabywane
aktywa zagraniczne.
Gdzie?
Za granicą. Od kogo? Od ich posiadaczy - dealerów – najpotężniejszych
banków inwestycyjnych świata. Banki inwestycyjne oczywiście nie trzymają złotego
w swoich skarbcach lub na rachunku w
NBP. Kupują za niego polskie obligacje. Kupują
za niego polskie firmy, ziemię. Jak nie robią tego osobiście to
udzielają swoim zaufanym korporacjom kredytów.
Wyemitowany złoty trafia w rezultacie do obiegu w Polsce. W efekcie mieliśmy
przedsiębiorstwa, ziemię, a mamy wątpliwej jakości
w czasie światowego kryzysu zadłużeniowego
obligacje państw zachodnich i jednocześnie dług wobec zagranicy. Genialna
wymiana. Dokonująca
się na naszych oczach. W biały dzień. A
traktowana jako świetny i wspaniały
system światowej bankowości. Za świstki zagranicznych papierów skarbowych (nawet nie świstki - zapis w
komputerach) wyzbywamy się majątku trwałego Polaków i zadłużamy się. Na jaką skalę? „Jedyne” 307 mld zł, równowartość
98 mld dolarów (wg kursu z 30 listopada 2010 r.).
Tak działa
system emisji naszego pieniądza w naszym
„narodowym” banku. To dlatego inwestorzy zagraniczni panoszą się po Polsce.
Nasz bank centralny podaje im na tacy środki
[złotego] na zakup aktywów w Polsce.
Niby widzimy to w bilansie
Gwoli
sprawiedliwości w wielkiej prywatyzacji
uczestniczą też „strategiczni” inwestorzy krajowi. Krajowi
z nazwy. Skąd te na początku
transformacji golce miały pieniądze? Za
co nabywają
i teraz? Ano
głównie za kredyty pochodzące
z zachodnich wielkich banków. Są
typowymi słupami. Zagraniczny bank finansuje ich, oni kupują polską firmę.
Trochę potrzymają, a później odsprzedają
temu, kogo wskaże im bank. Dostają za
to swoje srebrniki. Czytamy o nich w listach
najbogatszych. Ale to również lista najbardziej zadłużonych, dzięki łasce
zagranicznych banków inwestycyjnych.
Niestety
to półprawda. Nawet nie półprawda. Jest
jeszcze gorzej. Znowu pieniądz.
W bilansie NBP znajdujemy informację
o ilości wprowadzonych do obiegu monet i banknotów.
Na koniec listopada 2010 r. jest ich
101 mld zł. Tymczasem w tej samej chwili banki
komercyjne posiadały 767 mld zł
depozytów w tym 336 mld zł depozytów
bieżących głównie ludności i przedsiębiorców. Jakim cudem NBP wprowadził do
obiegu tylko cząstkę pieniędzy, które figurują jako depozyty w bankach? To prawdziwy cud bankowości. Banki komercyjne
same emitują pieniądze poprzez zapisy na prowadzonych przez siebie
kontach. Emisji dokonują poprzez udzielenie
kredytu. Przyznając kredyt zapisują go i jako dług kredytobiorcy
(do spłaty) i jako zobowiązanie wobec kredytobiorcy (jako środki na
bieżącym rachunku depozytowym do dyspozycji kredytobiorcy). Skala emisji pieniądza
przez banki komercyjne jest wielokrotnie większa
niż emisji banku centralnego. Podaż
pieniądza na koniec listopada 2010 r. wyniosła 763 mld zł. Gotówka w obiegu
stanowiła tylko 13,2% podaży pieniądza.
Bank centralny nie ma monopolu emisyjnego pieniądza.
Głównym emitentem pieniądza w gospodarce
są banki komercyjne. To one decydują komu, ile i na co udzielą kredytów
i tym samym ile pojawi się w gospodarce pieniądza.
To olbrzymia władza. Władza w wymiarze indywidualnym. Przedsiębiorstwo działa, finansując się w części
kredytem. Pewnego dnia bank mówi nie damy nowego kredytu.
Przedsiębiorstwo traci płynność, traci wartość. Postawiony pod
ścianą właściciel zmuszony jest sprzedać za niską cenę,
temu kto ma dostęp do kredytu i zadziwiającą wiedzę o trudnej
sytuacji finansowej, którą teoretycznie może mieć tylko
bank. Władza w wymiarze systemowym. Koledzy bankierzy,
ogłaszamy prosperity, udzielamy kredytów na nieruchomości. Niech pracownicy banków wypruwają z siebie żyły
i flaki i wciskają kredyty hipoteczne komu się da. Ceny nieruchomości
rosną. Kredyty rosną. Aż pewnego dnia. Koledzy bankierzy strzyżemy
owieczki, koniec z nowymi kredytami, stopy
procentowe w górę, ceny nieruchomości w dół. Coraz więcej
kredytobiorców nie spłaca. Banki egzekwują,
Zaufani, którym banki udostępniły kredyty kupują za niską cenę,
stary właściciel do końca życia zostaje z górą długu.
Ci kredytobiorcy, którzy bardzo mocną zacisną pasa może uratują dom, mieszkanie, a ich krwawica utuczy
bankierów. Im bardziej skoordynowana
akcja właścicieli banków,
tym obfitsze żniwa. Dlatego strzyżenie owieczek nie ogranicza się do jednego sektora, większe zyski dla bankierów
rodzi wywołanie sztucznego boomu, a następnie depresji w całej gospodarce.
Wszystko wystrzeliwuje do góry, a następnie leci na pysk, nie ma gdzie
się schronić, a ratunek - pieniądz, ma bankier.
Dziel
i rządź. System emisyjny z dominacją prywatnych banków to właściwie kalka
feudalizmu. Nadanie ziemi zastąpiło
przyznanie kredytu. Czynsz lub pańszczyznę zastąpiły odsetki i prowizje. Ale
istota władzy pozostała ta sama. Dystrybucja własności po uważaniu z
daniną dla władcy.
Kim są bankierzy w Polsce?
W ciągu dwudziestu lat większość akcji państwowych banków została
sprzedana bankierom
za granicą, którzy są wyjątkowo wstrzemięźliwi w podstawowej informacji,
kto ich kontroluje. Czy są to konkurencyjne
przedsiębiorstwa finansowe, czy też oligopol lub monopol. Bankierzy są
do tego stopnia wstrzemięźliwi, że tylko
przy okazji dochodzeń Kongresu USA wyciekają informacje o prywatnych właścicielach
największego banku centralnego świata amerykańskiej Rezerwy
Federalnej. W Europie pytań o kontrolę nad
bankami komercyjnymi nawet nikt nie śmie zadawać. Zadziwiająca
asymetria informacji. Bankierzy
jako kredytodawcy
chcą wiedzieć o nas wszystko,
a o sobie skąpią wiadomości. Czy dlatego, że nitki bankowości
w Europie i USA pociągają osoby z tej samej rodziny, która robiła to
w XIX i na początku XX w.?
Dzięki prywatyzacji banków w Polsce bankierzy zagraniczni
uzyskali w Polsce władzę nad gospodarką. Bez żadnych wyborów. Bez żadnej
polityki. Niewidoczną. Ale oczywistą i rzeczywistą. Przejęli kontrolę nad
narodowym pieniądzem.
Z
brakiem polityki to przesada. Bankierzy sponsorują teatrzyk cieni. Kukiełki,
które gonią się i pokrzykują na scenie politycznej. Kukiełki z prasy,
radia, telewizji. Kukiełki z firm badających
opinie społeczne. Kukiełki z instytutów naukowych. Wyborcy mają
dostrzegać barwne i dynamiczne spoty
wyborcze, wielkoformatowe kolorowe plakaty, morza ulotek, fascynującą
rywalizację „poważnych” kandydatów, fachowe opinie
„ekspertów”. Komu tam chce się obliczyć koszt tych gadżetów w
stosunku do oficjalnych wydatków partii
politycznych na kampanie wyborcze. Blichtr, puder, barokowa
wystawność. Program. Jaki program? Hasła, życzenia, gruszki na
wierzbie i kiełbasa wyborcza zgodnie z wynikami sondaży. I karuzela kręci się.
Koniec. Wszystko stracone. Pielęgnowanie takich postaw,
to również element teatrzyku. Źródło potęgi i władzy bankierów to jednocześnie ich pięta achillesowa. Wystarczy
użyć ich narzędzi w przeciwnym kierunku.
Przeznaczanie renty emisyjnej banku centralnego nie na nabywanie aktywów
zagranicznych, a na wypłatę dywidendy z własności
Okazuje
się, że tak łatwo jak właściciele
zagranicznych banków komercyjnych uzyskali dominującą władzę w Polsce,
mogą tę władzę stracić. Proces likwidacji tej władzy rodzi szansę na
natychmiastową spłatę zagranicznego długu publicznego
(finansowaną z części aktywów rezerwowych). Umożliwia spłatę
istotnej części długu krajowego. Obniża ponoszone przez budżet państwa
koszty obsługi długu. Otwiera drogę do
powstania polskiego banku depozytowo-kredytowego
o największych w systemie bankowym kapitałach własnych oraz z bezkonkurencyjną ofertą depozytowo-kredytową.
Pojawia się również możliwość nabycia nie radzących
sobie w nieuprzywilejowanych warunkach banków przez Polaków po cenie
adekwatnej do trudności, z którymi stające
się zwykłymi firmami pośrednictwa finansowego banki mogą borykać się.
Walka o Polskę to walka o polski system bankowy, polski
bank centralny i polski pieniądz.
21-I-2011]
POLSKA - Krajem bez lichwy i podatków
http://www.sklepowicz.pl/index.php - poszkodowani przez system bankowy.
BANKI WYWOŻĄ Z POLSKI MILIARDY ZŁOTYCH
Działy tematyczne:
SĄDY - czas osądzić
sędziów
PROKURATURA
- przekręty prokuratorów
ADWOKATURA
- oszustwa adwokatów
WYCENY
- mataczenia biegłych
KOMORNICY
- zastraszają i okradają
URZĘDNICY
PAŃSTWOWI - niekompetencja czy bajery?
CODZIENNOŚĆ
- upierdliwa w firmach i urzędach
POLITYKA
- ocena rządzących
PRAWO
- przepisy i doradztwo
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
AFERY
- jak okrada się naród
KULTURA
- coś dla inteligentnych
PORADY
- informacje prawne
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia
ŻYCIE
- problemy, opinie czytelników
Komentowanie nie jest już możliwe.