W Stanach Zjednoczonych
republikanie spierali się ze swoim prezydentem o warunki, na jakich mają
być finansowane przez podatników gigantyczne, upadające spółki,
finansujące sprzedaż ratalną. Redaktor dziennika The
Australian nazwał ten proces de facto nacjonalizacją. W
Ameryce konserwatyści ostrzegają przed wprowadzeniem socjalizmu.
Jakim cudem taka sytuacja mogła się zdarzyć?
W zapadłej wioszczynie, w
sklepie spożywczym wystawiono w pudle książki na sprzedaż.
Lubię w nich grzebać. Czasami można z nich wyłowić coś
ciekawego.
Tym razem, za jedyne dwadzieścia
centów, stałem się właścicielem niewielkiej książeczki napisanej
przez amerykańskiego pastora, Sheldona Emry, zatytułowanej
"Miliardy dla bankierów, długi dla ludzi". W książce
nie podano roku jej wydania, ale przytaczane przez autora dane
statystyczne oraz cytowane źródła wskazują, że najprawdopodobniej
był to rok 1981 lub 82.
W 1975 r. Komitet d/s
Bankowości, Waluty i Mieszkalnictwa Kongresu Stanów Zjednoczonych
odbywał publiczne przesłuchania w związku z projektem ustawy o
bankowości. M. in. wystąpił wówczas pastor Emry. W swej
książeczce rozwinął tezy zaprezentowane kongresmenom. W jej
wstępie pisze, że jego opracowanie nie jest prawnie chronione.
Może ono być reprodukowane w całości lub w części, aby było
pomocne narodowi amerykańskiemu. A więc bądźmy pomocni.
X X
X
Paragraf 8., zawarty w
artykule 1. Konstytucji Amerykańskiej postanawia, że Kongres emituje
pieniądz i ustala jego wartość. Ekonomiści korzystają z
terminu "tworzenie pieniądza", co oznacza tworzenie czegoś z
niczego. W sferze produkcyjnej, stolarz, który buduje stół z
drewna, czy krawiec szyjący garnitur z materiału, nie tworzą czegoś
z niczego, ale jedynie przetwarzają określone materiały w bardziej użyteczną
formę. Inaczej jest z pieniądzem. Tu, i tylko tutaj, człowiek
rzeczywiście tworzy coś z niczego. Kawałek papieru ma znikomą
wartość, ale z nadrukiem można za niego kupić np. samochód.
Wielu producentów produktów materialnych utrzymuje się z zysku
5% i mniejszego. Tymczasem produkujący pieniądze nie mają
praktycznie limitu zysku. Kilka centów kosztuje wydrukowanie
banknotu o wartości nominalnej 10 tys. dol.
Odpowiednie tworzenie waluty
jest w cywilizowanym świecie absolutnie konieczne. Bez pieniędzy
przemysł zostałby zastopowany, farmy produkowałyby jedynie na własny
użytek, zniknęłaby nadwyżka żywności, praca wymagająca większego
udziału niż jednego pracownika lub rodziny nie byłaby wykonana,
transport dużych partii towarów przestałby istnieć. Natomiast
głodni ludzie zaczęliby rabować i zabijać, aby żyć. Wszelkie
rządy, poza rodziną i plemieniem, przestałyby funkcjonować.
Pieniądze są krwią cywilizowanego społeczeństwa. Środkiem wymiany
handlowej, z wyjątkiem prostej wymiany towarów. Są
instrumentem, za pomocą którego jeden towar jest sprzedany, a inny
kupiony. Wystarczy wyeliminować pieniądze, lub choćby zredukować
ich druk poniżej niezbędnego poziomu, aby konsekwencje były
katastrofalne. Dobrym tego przykładem była amerykańska depresja
w latach trzydziestych ubiegłego stulecia.
W roku 1930 Ameryce nie
brakowało potencjału przemysłowego, żyznych gleb, wykwalifikowanych
i chcących pracować ludzi. Posiadała ona rozwinięty i
efektywny system komunikacji. Łączność między regionami i
lokalna była najlepsza na świecie. Nie było wojny ani wewnętrznych
zamieszek, zarazy ani głodu. Stanom Zjednoczonym w latach
trzydziestych brakowało tylko jednego - odpowiedniego dopływu pieniędzy
do produkcji i handlu. Bankierzy, jedyne źródło nowych pieniądzy
i kredytu, z premedytacją odmówili udzielenia pożyczek właścicielom
przemysłu, sklepów i farm. Ponieważ nadal były egzekwowane pożyczki
udzielone wcześniej, więc pieniądze szybko wyszły z obiegu. Za
pomocą tej prostej sztuczki Amerykę wpuszczono w "depresję"
i chciwi bankierzy przejęli setki tysięcy farm, domów i
biznesów. Ludziom powiedziano, że czasy są trudne i brakuje
pieniędzy. Nie rozumiejąc funkcjonowania systemu, zostali oni
okrutnie obrabowani ze swoich zarobków, oszczędności i posiadłości.
Cel tej sztucznej "depresji" został osiągnięty.
"Depresję" zakończyła
Druga Wojna Światowa. Ci sami bankierzy, którzy wcześniej
nie mieli pieniędzy na cele pokojowe, nagle byli w stanie pożyczyć
nieograniczone miliardy na zbrojenia, wyposażenie i utrzymanie
armii. Naród, który w 1934 r. nie mógł wyprodukować żywności
na sprzedaż, nagle pozwolił sobie na produkcję bomb wysyłanych bezpłatnie
do Niemiec i Japonii. Z dnia na dzień produkcja odżyła i
"depresja" zakończyła się. Brak pieniędzy
(spowodowany przez bankierów) wywołał "depresję",
natomiast odpowiedni ich dopływ zakończył ją. Narodowi nigdy
nie powiedziano prawdy.
Autorzy amerykańskiej
konstytucji pragnęli uchronić swoje państwo przed takimi sytuacjami i
dlatego rolę producenta pieniędzy oraz jedynego kontrolera ich wartości
powierzyli Kongresowi, który reprezentował społeczeństwo.
X X
X
Obecny system monetarny w
Stanach Zjednoczonych jest całkowicie niekonstytucyjny i prowadzi do klęski.
Zdecydował o tym Kongres w 1913 r. Przed tym rokiem Ameryka
była prosperującym, silnym, pokojowym i rozwijającym się państwem,
stanowiącym przedmiot zazdrości całego świata. W grudniu 1913
r, gdy wielu posłów było na wakacjach, Kongres przegłosował ustawę
powołującą instytucję o nazwie Federal Reserve Corporation powierzając
jej zadanie produkowania pieniędzy i ustalania ich wartości.
Korporacja ma charakter prywatny i tym samym jej rzeczywistym celem jest
zysk bankierów, a nie dobro społeczeństwa. Pastor twierdzi, że
nazwa "Federalny" została wprowadzona tylko po to, aby oszukać
naród. Witryna Federal Reserve, w dziale "Najczęściej
powtarzane pytania" ujawnia następujące fakty:
- - Prezydent mianuje członków
Rady Nadzorczej, a zatwierdza ich Senat. Kadencja trwa 7 lat i każdy
członek RN może nim być przez dwie kadencje, czyli czternaście
lat. Członek RN nie może być odwołany.
- - Reserve Bank otrzymuje
ogólne wytyczne, ale działa niezależnie od rządu. Senat nie
przekazuje mu pieniędzy na utrzymanie (co brzmi raczej jak dowcip -
JR) natomiast sprawuje ogólny nadzór nad tą instytucją. Decyzje
Banku nie są zatwiedzane przez kogokolwiek, z prezydentem włącznie.
Bank definiuje swoje usytuowanie jako "niezależne w rządzie"
(independent within the government).
Od tego niesławnego dnia na
Amerykę spadło więcej klęsk niż japoński atak na Pearl Harbour.
Mała grupa uprzywilejowanych osób - pisze pastor - która pożycza nam
"nasze" pieniądze przywłaszczyła sobie wszystkie zyski
wynikające z drukowania pieniędzy. Od 1913 r. (do 1980 - JR)
"stworzyli" oni dziesiątki miliardów dolarów w walucie i
kredytach, które następnie, traktując jako własne, pożyczyli rządowi
i społeczeństwu na procent.
Istota lichwy wyraża się w
następującym schemacie:
ONI TO DRUKUJĄ
- MY TO POŻYCZAMY I PŁACIMY IM PROCENT
Wszystko zaczyna się od
potrzeby uzyskania pieniędzy. Rząd Federalny, po wydaniu ich więcej
niż wziął od swoich obywateli w postaci podatków, potrzebuje, dla
ilustracji, miliard dolarów. Ponieważ sam tych pieniędzy nie
ma, a Kongres przekazał swoje uprawnienia, więc musi poprosić o to
"twórców". Bankierzy chętnie to uczynią, w zamiar za
umowę, że Rząd Federalny zwróci im te pieniądze z
procentem. W takiej sytuacji Kongres upoważnia Ministerstwo
Skarbu do wydrukowania papierów wartościowych w wysokości miliarda
dolarów, które zostają przekazane bankierom. Następnie Federal
Reserve płaci koszt druku papierów (tysiąc dolarów) i przekazuje rządowi
pieniądze. Jaki jest rezultat tej wspaniałej transakcji? - Rząd
wykorzystuje te pieniądze do zapłacenia długów, ale jednocześnie
naród staje się dłużnikiem bankierów w wysokości miliarda dolarów
plus procent. Ponieważ od 1913 do 1980 r. miało miejsce tysiące
takich transakcji więc rząd Stanów Zjednoczonych w 1980 r. był winny
bankierom trylion dolarów, od której to kwoty społeczeństwo płaciło
sto miliardów dolarów rocznie jako procent, bez jakiejkolwiek nadzieji
na spłacenie pożyczonej kwoty kiedykolwiek.
To tylko niewielki fragment
wielkiego oszustwa, bowiem rządowe papiery wartościowe stają się
aktywami, które mogą być użyte jako "rezerwy", na
podstawie których bankierzy mogą "stworzyć" więcej
kredytów na pożyczki. Obecne przepisy (1980 r. - JR) dopuszczają
użycie miliarda dolarów takich "rezerw" na
"stworzenie" 15. miliardów nowych kredytów, a dodając
oryginalny miliard daje to razem 16 miliardów. Taka kwota może
zostać przeznaczona na pożyczki, które społeczeństwo ma spłacać
na lichwiarski procent.
Poza praktycznie
nielimitowaną lichwą, bankierzy kontrolujący pieniądze mogą (lub
nie) udzielać pożyczek dużym korporacjom. Odmowa przyznania pożyczki
powoduje obniżenie akcji dotkniętej tą decyzją korporacji. Po
obniżeniu w ten sposób ceny, agenci bankierów wykupują te akcje, po
czym wielomilionowa pożyczka zostaje przyznana, akcje idą w górę i
bankierzy mogą je sprzedać z zyskiem. Praktyka ta została
udoskonalona w ten sposób, że obecnie wystarczy, że Federal Reserve
Board tylko przekaże mediom informację, iż stopa procentowa wzrośnie
lub się obniży, by akcje szły w górę lub w dół. Wykorzystując
tę metodę od 1913 r. bankierzy i ich agenci uzyskali otwartą lub
ukrytą kontrolę nad prawie każdą dużą korporacją w Ameryce.
Posiadając tę kontrolę zmuszają korporacje do pożyczania dużych
kwot, co zmniejsza dochody korporacji o procent płacony bankom. W
efekcie zysk jest niewielki i to tłumaczy dlaczego wartość akcji jest
obniżona, podczas gdy banki zgarniają miliony. Niemal cały zysk
trafia do bankierów zaś niewiele do akcjonariuszy. Obecnie
miliony pracujących rodzin w Ameryce są dłużne paru tysiącom rodzin
bankierów kwotę przekraczającą dwukrotnie wartość całych Stanów
Zjednoczonych (1980 r. - JR). Całkowitą inwestycją bankierów
był koszt papieru, tuszu i księgowości.
Jedynym sposobem
wprowadzenia nowych pieniędzy (faktycznie nie pieniędzy, ale kredytu
oznaczającego dług) do obiegu w Ameryce jest zaciągnięcie pożyczki
u bankierów. Kiedy Rząd Federalny, rządy stanowe oraz
indywidualne osoby pożyczają dużo pieniędzy wydaje się, że kraj
prosperuje. Jednakże bankierzy "tworzą" w formie pieniędzy
jedynie kwotę zadłużenia, nigdy natomiast dodatkową kwotę, pokrywającą
lichwiarski procent. W ten sposób nowy pieniądz nigdy nie daje
możliwości spłacenia pożyczek. Nie pozostaje nic innego, tylko
zadłużyć się więcej. Dzięki tej perfidnej metodzie zadłużenie
państwa, stanów, miast, biznesów i indywidualnych osób rośnie
bezustannie, natomiast majątek banków pomnaża się w postępie
geometrycznym. Prywatne majątki osób, które mają największe
wpływy w systemie bankowym, sięgają miliardów dolarów.
X X
X
Jak to możliwe, że ten złodziejski
system utrzymał się przez tyle lat? Ogromne pieniądze
akumulowane przez bankierów, w połączeniu z ich możliwością wpływania
na koncerny, zwłaszcza medialne, zapewniły, że temat ten nie jest
publicznie podejmowany. Hollywood wyprodukowało wiele doskonałych
filmów krytykujących polityków, w tym prezydenta państwa, nigdy
jednak nie podjęło krytyki ukrytej gry bankierów niszczącej państwo.
Politykom z tym wygodnie. W końcu to bankierzy finansują
kampanie wyborcze. Nowowybrany prezydent rewanżuje się
obsadzaniem bankierami najwyższych stanowisk w państwie. Główne
partie akceptują ten system, bo ich liderzy, po zakończeniu kadencji,
zwykle obejmują lukratywne stanowiska w korporacjach, a dzieci liderów
podejmują w nich prace na doskonale płatnych posadach. Ponadto
korzystają z przeróżnych uprzejmości świadczonych przez prywatne
firmy. Domyślać się też można dwuznacznej roli lobbystów w
parlamencie i charakteru argumentów, używanych w stosunku do
polityków.
To dojenie społeczeństwa
trwa do momentu kiedy chciwość jest nadmierna i dodatkowe
uwarunkowania uniemożliwiają kontynuowanie dotychczowej gry.
Staje się ona zbyt ryzykowna i grozi przegraną. Do takiej
sytuacji doszło w Stanach Zjednoczonych. W tej chwili toczy się
tam walka o utrzymanie dominacji bankierów w państwie i zgarnięcie
tryliona dolarów. Minister Skarbu Henry M. Paulson Jr, do
niedawna jeden z bankierów, walczy z Kongresem i Senatem o utrzymanie
status quo, czyli o przetrwanie. Senatorzy i posłowie, pod
ogromnym naciskiem społeczeństwa (warto obejrzeć główne witryny
medialne w US pokazujące reakcje ludzi na zaistniałą sytuację;
czytelnicy np. pytają, jak znając sytuację wcześniej, można było
finansować inne państwa i prowadzić niepotrzebną wojnę?) walczą o
wprowadzenie państwowej kontroli nad bankierami, a ściślej nad
rodzajem tej kontroli, bo nie ulega wątpliwości, że jakaś forma
nadzoru zostanie wprowadzona.
Kiedy rząd amerykański
podjął decyzję o konieczności wykupienia dwóch gigantów o śmiesznych
nazwach, redaktor dziennika The Australian nazwał to de facto
nacjonalizacją. Republikańscy posłowie przeciwstawili się
propozycji Bush´a, twierdząc że prowadzi ona do socjalizmu...
Jedno jest pewne, zbliża się
koniec kapitalizmu lichwiarskiego (termin używany m. in. przez
organizację Citizens Council of Australia, a także przez prof. Iwo
Cypriana Pogonowskiego) w Ameryce i może obecny kryzys jest jego
ostatnim podrygiem, ostanią próbą wyrwania, ile się da, pieniędzy
od państwa, czyli podatników. Formuła zarządzania gospodarką,
wymyślona w Stanach Zjednoczonych, ulegnie zmianie. Ten proces już
zachodzi i wywołuje daleko idące reperkusje.
Na naradę w Białym Domu poświęconą
wykupowi upadłych instytucji finansowych prezydent Bush zaprosił
liderów obu partii politycznych, z intencją wypracowania wspólnej
propozycji wykupienia upadających firm. Kiedy narada urywała się
w chaosie (disarray) Bush nagle zaproponował, aby ją przerwać, wyjść
na zewnątrz Białego Domu i powiedzieć, że wszystko jest OK.
("Can´t we just all go out and say things are OK?").
Siedzący przy stole liderzy i kandydaci na przyszłego prezydenta
odrzucili (spurned - bardzo mocne znaczenie - JR) propozycję człowieka
sprawującego największą władzę na tej planecie.
Kongres lub Senat mogą
wnikliwie kontrolować pracę Federal Reserve, czyli w sprawach
ekonomicznych sprawować władzą większą od prezydenta. Powinni
ją wykonywać efektywnie, bo od tego będzie zależało przetrwanie państwa
i wybór na następną kadencję. Powinny się także zmienić
relacje między sektorem bankowym i wytwórczym. Waluty będzie na
rynku w dostatecznej ilości, co powinno spowodować niewzrastanie zadłużenia.
Odpowiednik Biura Antykorupcyjnego będzie miał sporo roboty.
Powszechne oburzenie w Ameryce spowodował fakt, że kierownictwo upadłej
firmy AIG, na ratowanie której rząd przeznaczył 60 miliardów
dolarów społecznych pieniędzy, już po ogłoszeniu tej informacji,
zorganizowało hulankę w nadmorskim kurorcie za 400 tys.
dolarów. Przewodniczący komisji senackiej skomentował ten
incydent następująco: "Prywatyzują zyski i uspołeczniają
straty". Nie można tego ująć celniej.
Papież Benedykt 16
powiedział, że "...identyfikując zachłanność z dobrem...
doprowadzili do unicestwienia korzyści".
Już widać, że zmieni się
rola Stanów Zjednoczonych w świecie, obecnie niemal doprowadzonym do
klęski ekonomicznej. Dyscyplina w dziedzinie finansowania
przez państwo ograniczy możliwości udzielania pomocy innym krajom, a
także prowadzenia wojen. Ameryka udowodniła w Gruzji, że nie
stać jej na więcej wojen. Obecny kryzys finansowy, spowodowany
m. in. nadmiernym życiem na kredyt, dowodzi, że nie stać jej na wiele
innych wydatków. Świat zacznie kwestionować jej rolę jako
imperium. Rosja już to robi. Ciekawe jakie posunięcie
wykonają Chiny? Przeciwko Rosji, bo się zbyt wzmacnia, czy też
przeciwnie, wspólnie z Rosją zechce przejąć zarządzanie światem?
Na świecie pisze się o wzrastającej roli Chin na globalnym rynku
finansowych. W Algerii, na pierwszej stronie gazety El-Watan ukazał
się duży rysunek Wuja Sama modlącego się na kolanach "oszczędź
nas" do ... Mao Tse Tunga.
Czy wykup części upadłych
firm poprawi sytuację w Stanach Zjednoczonych czy też ją
pogorszy? Przewodniczący Australijskiej Komisji Papierów Wartościowych
Maurice Newman ostrzegł, że wykup upadłych firm jest rodzajem
hazardowego precedensu, bo może zostać odebrany przez inne podupadłe
firmy jako gwarantowana norma.
Prezydent Kostaryki
powiedział, że kierownictwo wielkiego biznesu podjęło ogromne ryzyko
kierując się chciwością. "To, co zdarzyło się w Stanach
Zjednoczonych wpłynie na cały świat, przede wszystkim na małe kraje,
jak nasz". Podobną opinię przedstawił prezydent Brazylii
"Spędzili 30 lat mówiąc nam, że powinniśmy zrobić porządek w
naszym domu, ale nie zrobili go w swoim." Niezawodny
sojusznik Stanów Zjednocznonych, prezydent Kolumbii, oświadczy, iż
"Cały świat finansował Stany Zjednoczone i teraz one mają dług
wobec planety."
W celu wykupienia długów
przedsiębiorstw, które upadły w rezultacie krachu w Ameryce,
bankrutująca Islandia negocjuje z Rosją pożyczkę w wysokości 5,4
mld dol.
Hussain al-Qemzi,
dyrektor generalny Noor Islamic Bank, stanowiący w większości własność
rządu Dubai, zamierza zamienić stolicę w islamskie centrum bankowe
rywalizujące z tradycyjnymi bankami na Wall Street. Lichwa będzie
zabroniona.
Dotacja w wysokości 700
miliardów amerykańskich dolarów na wykup papierów dłużnych,
zabezpieczonych kredytami hipotecznymi, była przedmiotem negocjacji
administracji amerykańskiej z przedstawicielami głównych partii
politycznych i kandydatów na przyszłego prezydenta. Już po
przyznaniu tej dotacji okazało się, że administracja Busha zamierza
wykorzystać ponad jedną trzecią tej kwoty na wykup udziałów w
bankach. Kiedy dziennikarze zapytali ministra skarbu Paulsona, na
jakiej podstawie prawnej administracja planuje takie posunięcie, wyjaśnił
on, że w liczącej 400 stron ustawie jest fragment umożliwiający
takie rozwiązanie. Rzecz jednak w tym, że taka opcja nie była
nawet przedmiotem negocjacji.
Gra toczy się dalej.
Janusz Rygielski
Komentowanie nie jest już możliwe.