Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 07-12-2015

Jak stworzyliśmy przy pomocy USA inwazję muzułmanów na Europę.  Władysław Gauza

Europę zachodnią, dziś Unię Europejską, dotknęła w tym roku kolejna plaga. Została zdefiniowana na codzienny użytek jako „kryzys wywołany falą uchodźców” z Bliskiego Wschodu, „katastrofa humanitarna” , „najazd islamu” na Europę itp. 

Napływ uchodźców z państw, w których Zachód (U.E.) pod przewodem USA i NATO postanowił zmieniać reżimy im niewygodne, pobił wszelkie rekordy. Nigdy przedtem ludzie z różnych części świata nie uciekali tak masowo, próbując dostać się do Europy, a konkretnie do krajów Uni Europejskiej. W bierzącym roku (2015) większość stanowią uchodźcy wojenni z Syrii. Za nimi idą ilościowo Afgańczycy i Irakczycy. Wszyscy wymienieni, głównie przez Turcję i Grecję. Od południa napływają do Włoch Eritrejczycy, Somalijczycy, ludzie z Nigerii i innych krajów afrykańskich. Tym ostatnim otworzyli szeroko drogę do Europy takie kraje NATO, jak Francja, W.Brytania i Norwegia. 

Nie będę tutaj podawał konkretnych liczb uchodźców, nazywanych też „migrantami”, bo są łatwo dostępne dla każdego, np. w internecie. I w tej chwili (październik 2015) zbliżają się do kilkunastu milionów. W samej Europie przekroczyły jeden milion i oczekuje się następny. 

Mądre głowy europejskie stanęły nagle przed problemem, nie wiedząc jak go rozwiązać.

W zastępstwie rozpętały zaciekłą dysputę, co zrobić z narastającą falą uchodźców. Kto i ile ma ich przyjąć, zadomowić u siebie w każdym państwie EU. Sprawa ta wywołała spór, który przerodził się w kłótnię, również w III PRL między PO (Kopacz) i PiS (Kaczyński). Ale o tym potem. 

To, co najbardziej uderza w tej szarpaninie o uchodźców, stworzonych przez politykę Zachodu, polegającą na zmianie reżimów w krajach arabskich na „przyjazne” UE, USA i NATO, to notoryczny brak odpowiedzi na najważniejsze pytanie: W jakim stopniu polityka UE i państw zrzeszonych w NATO  przyczyniła się w ostatnich czternastu latach do obecnego kryzysu uchodźczego i „najazdu muzułmanów” na Europę? Dlaczego nikt nie ma odwagi postawić takiego pytania?!  Czyżby wszyscy tzw. eksperci,  politolodzy i komentatorzy polityczni bali się wychylić? Czyżby bali się wszystkich, cieniów, bo niewiadomo, kto jest kto i komu służy?! Gdzie zatem ta ogólna wolność? Gdzie wolność poglądów? Ale nie tylko to. Środki masowego przekazu, czyli tzw. „media”, zamiast pełnić funkcję informacyjną, pełnią funkcję dezinformacyjną. Tak zwani dziennikarze, publicyści, eksperci-naukowcy z tytułami, politolodzy, socjolodzy a nawet generałowie państw zrzeszonych w NATO, pełnią niechlubną rolę żołdaków frontu ideologiczno-politycznego sił, które pod transparentami i plakatami praw człowieka, wolności, demokracji liberalnej itp.,  wysoko  podnoszonymi na barykadach  w  wojnie informacyjnej, gdzie fakty, zdarzenia, wydarzenia itp., niewygodne w danej chwili, są omijane z daleka. I tylko dlatego, żeby wywołać u ludzi pewne zamierzone wrażenia a zatem poglądy. 

Tu właśnie warto zwrócić uwagę na narrację, jaką stosują masmedia w debatach, komentarzach i wypowiedziach tzw. ekspertów i specjalistów w krajach NATO, w tym i polskich. Narracja ta jest tak konstruowana i kreowana, żeby ukryć rolę USA i ich sprzymierzeńców (wasali) z NATO w wojnach na Bliskim i Środkowym Wschodzie. No i, żeby tym sposobem ukryć odpowiedzialność za masowy nalot na Europę uchodźców, wyprodukowanych ubocznie w politycznym procesie wymiany reżimów w Azji i Afryce na bardziej „przyjazne” dla USA i Zachodu. 

Dlatego rozmaici dziennikarze, publicyści, politycy z lewa i prawa, tzw. „eksperci” i im podobni propagandziści, ozdobieni tytułami naukowymi, w obawie o swą przyszłość i garnuszek, dyskutują, rozprawiają szeroko i omawiają dogłębnie problem uchodźców muzułmańskich tylko z punktu widzenia skutków, unikając skrupulatnie problem przyczyn.

A przecież bez przyczyny nie ma skutku. Nie da się rozwiązać problemu uchodźców, ograniczając swe gadanie do skutków, omijając jednocześnie przyczyny, udając, że nie istniały i nie istnieją. 

Tak zwana III RP brała – i nadal bierze – aktywny udział w procesie podbijania i ujarzmiania państw muzułmańskich, np. w Afganistanie i w Iraku, w ramach NATO. Te „przyjazne rządy” (a faktycznie marionetki USA i Zachodu) mają dokładnie spełniać tę samą funkcję; mieć ten sam charakter i rolę do odegrania, co reżim V. Quislinga w Norwegii po agresji Niemiec hitlerowskich na ten kraj,  reżim P.Petaina we Francji czy też reżimy zainstalowane przez Moskwę i Stalina w Polsce (PRL) i w innych krajach Europy wschodniej po 1945 roku.

Zacznijmy od „A”. Afganistan
USA i ich tzw. „sprzymierzeńcy” (czytaj: wasale) ogłosili wszem i wobec całego świata „wojnę z terrorem” po nalotach amerykańskich samolotów pasażerskich na obiekty amerykańskie, WTC w Nowym Jorku i na Pentagon. Nie były to naloty z zewnątrz. Pomimo tego faktu, mądre głowy amerykańskie,  powołując się na „Artykuł 5”  Paktu Atlantyckiego, dokonali napaści zbrojnej, z pominięciem ONZ i łamiąc obowiązujące prawa międzynarodowe, na Bogu ducha winny Afganistan. I tu trzeba przypomnieć niektóre podstawowe fakty:

1)      Wśród osób, które dokonały uderzeń samolotowych na WTC i Pentagon, nie było ani jednego Afgańczyka.

2)      Większość z 19 terrorystów było narodowości arabskiej i obywatelami państw sprzymierzonych politycznie i wojskowo z USA, 16 z Arabii Saudyjskiej, 3 z Egiptu i Emiratów Arabskich. Wszyscy byli przeszkoleni w dziedzinie pilotażu w USA.

3)      Żaden z tych terrorystów nie użył w akcji broni palnej ani materiałów wybuchowych. Zatem sprawa nie dawała się zakwalifikować jako wojenna i wojskowa, lecz jako kryminalna  i policyjna.

4)      !6 pilotów-samobójców było obywatelami Arabii Saudyjskiej, a więc państwa najbardziej sprzymierzonego z USA w tym regionie świata.                                                                                                                      

Afganistan, to biedny i nieszczęśliwy przez swe położenie geograficzne kraj. Najpierw bombardowany i niszczony wiele lat przez Związek Sowiecki. Później, przez kilkanaście lat, od 2001 roku do dzisiaj, przez miłujący wolność, pokój, demokrację liberalną i prawa człowieka Zachód i USA pod flagą NATO. Ostatnio, (10 października 2015) samoloty NATO zrzuciły w mieście Kunduz, w Afganistanie, kolejną porcję „demokracji” i „praw człowieka”, zabijając 24 cywilne osoby, w tym 12 lekarzy z organizacji „Lekarze bez granic” i 12 pacjentów. W zawziętej i bezwzględnej walce o wolność, demokrację i prawa człowieka, doszło do takiej skrajności, że laureaci Pokojowej Nagrody Nobla (B.Obama) bombardują innych laureatów Pokojowej Nagrody Nobla (Lekarze Bez Granic). 

7 października 2001 roku NATO rozpoczęło operację pod nazwą „Enduring Freedom”. W pierwszej fazie operacji, trwającej dwa miesiące, zrzucono na Afganistan ponad 11 600 bomb. To dużo więcej niż Niemcy zrzucili na Polskę w ciągu dwóch miesięcy po napaści na nasz kraj. Nie wszystkie NATO-wskie bomby spadły tam, gdzie miały, więc zginęło ponad 7 300 cywilnych osób. Biorąc pod uwagę, że wszystkie niewinne ofiary miały rodziny; braci, siostry, dzieci, ojców, matki itp. rodzeństwo, nie powinno być trudno uzmysłowić sobie, ile tragedii doznali ci niewinni ludzie. 

Co przeżywa matka zalana łzami, zbierająca główki, rączki i nóżki swych dzieciątek po polach i dachach rozwalonych domów, albo mężowie zbierający kończyny i inne części ciała swych żon, dziadków, synów i córek? Jasne, że się w nich gotuje do granic wytrzymałości.Mają na tą niesprawiedliwość pozostać obojętni? 
Pozwolić na bezkarność? Chęć odwetu  narzuca się w sposób jak najbardziej naturalny. 

Ludność cywilna w Afganistanie przyzwyczaiła się do wojny. Ale nie oznacza to, że – jak  uważają Amerykanie i ich europejscy wasale – pozwolą się bezkarnie terroryzować bombami, rakietami i granatami, zrzucanymi na nich dalej, czy bliżej. Chwycili za broń i zaczęli się bronić przed agresorami i nowymi okupantami. 

Napad zbrojny NATO na Afganistan, z połamaniem praw i konwencji międzynarodowych, wywołał falę uchodźców wojennych do Pakistanu na południu i wschodzie kraju i do Iranu na zachodzie. Miliony uchodźców rozbiegło się na wszystkie strony, by ratować swoje życie i swoich bliskich. Główny ciężar uciekinierów (emigrantów wojennych) w pierwszych latach działań wojennych spadł na sąsiednie kraje. Wkrótce oba sąsiednie kraje zostały przepełnione obozami uchodźców do granic wytrzymałości i przestały być zdolne do dalszego ich przyjmowania. A wojna i okupacja kraju trwa nadal i – według ostatnich doniesień prasowych – ma charakter rozwojowy. Kiedy NATO dokonało napaści na ten kraj w 2001 roku, Taliban miał nieco ponad 2 600 wojowników w służbie czynnej. Dzisiaj ma do dyspozycji ponad 66000. Tragedia narodu trwa i została ostatnio (19 października 2015r.) przedłużona w nieskończoność decyzją USA pozostawienia sił okupacyjnych na bliżej nieokreślony czas także po 2016 roku, ponieważ marionetkowy reżim w Kabulu nie jest w stanie utrzymać się przy władzy w oparciu o własne siły. Oczywiście, zaraz po ogłoszeniu decyzji USA w sprawie kontynuowania okupacji Afganistanu, szef NATO, Jens Stoltenberg, wyraził w imieniu tej organizacji zadowolenie i wdzięczność Waszyngtonowi. 

Jaki, na przykład, cel miało NATO i USA w bombardowaniu całkiem cywilnych imprez czy uroczystości, jak np. wesela czy pogrzeby. Nie chcę tutaj zanudzać czytelnika wielością przykładów, dlatego ograniczę się do jednego:  22 sierpnia 2008 roku miejscowość Azizabad w prowincji Herat stała się terenem gwałtownego ataku lotniczego. Użyto do tego samolotów typu Hercules wyposażonych specjalistycznie w maszynowe działka, granaty i bomby do ataku celów naziemnych. Wrogi napad nastąpił w momencie, kiedy prawie cała wieś zebrała się na pogrzeb. W wyniku tego bandyckiego napadu uczestnicy  pogrzebu, którzy przeżyli, mieli problem z pozbieraniem rodzinnych ludzkich części ciał. I nie tyle dorosłych, ale dzieci, których było w sumie kilkadziesiąt. 
Amerykanie, jak zwykle, zaprzeczyli ogrom nieszczęścia. A gdy nie udało się załgać wydarzenie, zaczęli pomniejszać wielkość tragedii. Uparcie twierdzili, że najwyżej zginęło 40 osób a wśród tych, większość stanowili przeciwnicy NATO-wskiej okupacji Afganistanu, czyli afgańska „Armia Krajowa”. Na nieszczęście propagandy amerykańskiej i NATOwskiej, swoje śledztwo przeprowadziło ONZ i amerykańskie łgarstwo wyszło na jaw. Gdy wysłannik ONZ na ten kraj, Kai Eide, otrzymał zdjęcia i liczby na biurku, dostał szoku. Zdjęcia dokumentowały bowiem, jak matki zbierały części ciał swoich dzieci po polach, po dachach i w ruinach domów. I próbowały je składać w całość, żeby pasowały do siebie i do trumny.

 Amerykanie bombardowali nie tylko ludzi zebranych w drodze na cmentarz, ale w amoku również domy, mieszkania i przydomowe komórki z nadzieją, że trafią wreszcie jakiegoś dowódcę oddziału działającego na tym terenie. Według raporu ONZ  90 osób zostało zabitych (o rannych nie mówiąc). Czy – i ilu  tam było wrogów sił okupacyjnych    – raport nie ukazuje. Natomiast podkreśla, że większość ludzi, którzy stracili życie,  starzy, młodzi i dzieci, to byli Bogu ducha winni cywile.  

W sierpniu b.r. (2015) nowy Raport ONZ podaje, że w pierwszych 6. miesiącach  2015 roku zostało w Afganistanie zabitych 1592 osób i 3329 rannych. Przytłaczającą większość stanowiły kobiety i dzieci i w większości zginęli na wskutek bombardowań.   

W swym sążnistym przemówieniu na forum ONZ,  28 września br.(2015), prez. B. Obama potępił syryjskiego prezydenta, B.Assada, nazywając go „tyranem”, który „używa bomb do masakrowania niewinnych dzieci”. Jeżeli Assad jest tyranem, który używa bomb do masakrowania niewinnych dzieci, to kim w takim razie jest Obama, który robi dokładnie to samo?!  Ale nie tylko to!  Jeżeli Assad czyni to samo, to kto go nauczył tych czynności w ostatnich 14-stu latach amerykańskiej i europejskiej polityki na Bliskim i Środkowym Wschodzie? Kto był tam wcześniej, kto wcześniej bombardował i masakrował niewinne dzieci, pełniąc tym samym rolę drogowskazu, dając przykład jak, gdzie i kogo należy bombardować i masakrować?!  Nie byli to prezydenci USA, G.W. Bush i B.Obama?!  

Irak. 20 marca 2003 roku NATO (w propagandzie amerykańskiej „koalicja międzynarodowa”  pod przywództwem USA) dokonało zbrojnej napaści na Irak, łamiąc obowiązujące prawa międzynarodowe i Konwencje Genewskie. ONZ na tę okoliczność zostało odsunięte przez USA i NATO na boczny tor, żeby nie psuli Amerykanom i ich europejskim wasalom („sprzymierzeńcom”) marszu na Irak. 

Pośród europejskich  koalicjantów USA, napierających do napaści na Irak najbardziej gorliwi byli (tzn. wyskakiwali przed szereg) szef rządu W.Brytanii, Tony Blair (określany wówczas jako pudel Bush’a) i premier Danii, Anders F. Rasmussen, który konkurował z Blair’em, kto jest bardziej dyspozycyjny dla polityki Bush’a i USA. Była też III RP pod przywództwem Aleksndra Kwaśniewskiego, Leszka Millera i rządzące pod ich kierownictwem sieroty po ZSRR i PRL, szukające rozpaczliwie nowego opiekuna. Nikt w Polsce nie protestował przeciw bezprawnej i haniebnej agresji na Irak. A wręcz przeciwnie, wszyscy albo milczeli, albo cieszyli się, że wreszcie żołnierz polski wyszedł z PRL-owskiego wychodka i polskiego zaścianka  „out of area” tak, jak niegdyś pod przewodem Napoleona, by zostać rzuconym na Haitii i pod Samossierę. A w dzisiejszych czasach na Afganistan i do Iraku. 

Taktyka pokonania Iraku w jak najkrótszym czasie i szybkie powalenie państwa na kolana, przypomina do złudzenia taktykę i strategię hitlerowskiego Wehrmachtu,  „Shock and awe”,  zastosowaną we wrześniu  1939 roku podczas napaści na Polskę. A polegała na masowym bombardowaniu cywilnych obiektów (dzielnic mieszkaniowych), którymi ofiarą padło miasto Wieluń i zaraz po tym Warszawa i inne miasta. Tą metodą usiłowano wywołać u ludzi szok i przyśpieszyć załamanie psychiczne. 

Napad na Irak rozpoczęto atakiem lotniczym na stolicę państwa. Dwa myśliwce bombardujące typu Steahlt zaatakowały dzielnicę mieszkaniową w południowej części miasta, zrzucając cztery jednotonowe bomby, tzw. „bunker-busting”, bo wywiad amerykański dostał rzekomo informację, że w bunkrach pod Bagdadem znajduje się Saddam Hussein ze swymi dwoma synami. To, co Amerykanie sobie wykoncypowali to, że po tak gwałtownym ataku bombowym i ogromie zniszczeń, reżym Husseina natychmiast się podda.

Ale to, co tęgie głowy Pentagonu nie pomyślały, to to, że tak ogromne eksplozje i ich skutki wywołają reakcję ludności cywilnej odwrotną do oczekiwanej. Bo dotknięta najbardziej została ta właśnie ludność, która – według strategów waszyngtońskich – miała być sprzymierzeńcem USA po obaleniu reżimu Husseina.

Kolejne tygodnie były okresem intensywnych bombardowań wielu miast, ale szczególnie wyładowywano się na Bagdadzie, jak Niemcy na Warszawie. Wielu ludzi oszalało z przerażenia. A dzieci w czasie intensywnych bombardowań usypiano przy pomocy środków nasennych, żeby nie straciły rozumu. Ale kto o tym dzisiaj pamięta, kto chce o tym mówić i bierze ten fakt pod uwagę w debatach o uciekinierach od wojny? 

Te dzieci, wówczas 5 – 10-letnie, które to przeżywały, dzisiaj, po 12-latach napaści na ich ojczyznę, mają 17 – 23 lata. A ci, którzy wtedy mieli 17 – 22 lata, dzisiaj mają 29 – 37 lat. To są ludzie, którym zabrano i zniszczono dzieciństwo i młodość. Ale nie tylko to. Zniszczono im domy, mieszkania, życie rodzinne i sąsiedzkie, organizacje pomocy społecznej, szkoły, opiekę lekarską, systemy i organizacje zaopatrzenia w żywność, miejsca pracy it.p. Zniszczono im poczucie bezpieczeństwa, pozbawiono nadziei na przyszłość i perspektyw na lepsze życie. Rozwalono i zniszczono im społeczeństwo i państwo. 

Zostawiono tym ludziom pogorzelisko i podstawy do ciągłego mordowania się nawzajem. Mowa tu nadal o Iraku. Tragedia tego państwa i jego ludności trwa już 12 lat i nie widać nadal końca. II- wojna światowa trwała niecałe 6 lat. Czy ludzie żyjący w stanie ciągłej wojny, ciągłej niepewności jutra i pod strachem przez dwanaście lat, bez widoków na pokój i normalne życie, mają biernie znosić cierpienia?  Czy mają zapomnieć krzywdy, jakie im wyrządzono i ból, jaki im zadano?  Naturalną reakcją ludzką w takich okolicznościach jest ucieczka z piekła i zaczynać życie od nowa tam, gdzie jest na to szansa. 

Nie oszukujmy się! Piekło ludności Iraku stworzyło NATO. Podobnie zresztą, jak Afgańczykom, dokonując zbrojnej agresji na te państwa, łamiąc obowiązujące prawa międzynarodowe. W pierwszej fazie działań agresywnych i następującej po tym okupacji Iraku , uszło z tego kraju (do krajów sąsiednich) ponad 2 miliony obywateli. Ponad 1 milion ratowało się ucieczką do Syrii, gdzie zaleźli gościnność prze 8 lat, t.j. do 2011 roku, kiedy to zaczęto rozwalać Syrię, jako państwo. 

Przez parę następnych lat, do 2013 roku, nie było zagrożenia „inwazją”  uchodźców z Afganistanu, Iraku i Syrii. Był jedynie problem z imigrantami z Afryki poprzez Libię od 2011 roku, kiedy NATO zniszczyło M.Kadafiemu Ochronę Wybrzeża, bombardując Libię. Ale ze skutkami tych działań zbrojno-politycznych spotkało się państwo włoskie i Malta, a nie Europa środkowa i północna. Ta część kontynentu europejskiego nie przejmowała się zbytnio, bo nie odczuwała jeszcze  kłopotu na własnej skórze.

Zagrożenie to stało się rzekomo nagle w połowie 2014 roku.  Było „nieoczekiwane” przez co „zaskoczyło” polityków europejskich, to znaczy unijnych, do których zaliczają się równie politycy polscy. W tworzeniu piekła ludności Iraku brało również udział państwo polskie, jako członek NATO. Polacy szli ramię w ramię z Amerykanami, Brytyjczykami, Duńczykami i Norwegami w celu rujnowania tego kraju i tworzenia podstaw do wzajemnego mordowania się miejscowej ludności. 

Gwoli sprawiedliwości trzeba tu podkreślić fakt, że przeciw napaści na Irak byli Francuzi, Niemcy, Chiny i Rosja. Ale – jak to wówczas sformułował sekretarz obrony w administracji Bush’a, Donald Rumsfeld, podczas swej wędrówki po Europie z misją tworzenia „koalicji” przeciw Irakowi – Francja i Niemcy, to „stara Europa”. Co oznaczało, że niby machnął na nich ręką. I zaraz dodał, że jest jeszcze „Europa nowa”, wskazując na państwa byłego Paktu Warszawskiego, głównie na Polskę, licząc, że Polacy przyłączą się do jego „koalicji”. I nie pomylił się. Reakcja ówczesnych władz polskich była natychmiastowa. Podłechtani w ten sposób przez Amerykanów Polacy  poczuli się nagle docenieni i ważni. Uradowani tym, że nowy hegemon zauważył Polskę, szybko wystawili kontygent wojskowy do pomocy Amerykanom w napaści na Irak i w rozwaleniu tego państwa. 

Trudno tu znaleźć racjonalny powód, dla którego ówczesne władze polskie tak zareagowały. Co chciały tym osiągnąć? Przypuszczalnie chodziło o to, żeby się przypodobać Amerykanom i tym uczynić pierwszy krok w procesie oddawania się pod opiekę Waszyngtonu. 

 Sieroty po PZPR i PRL, czyli sitwy pookrągłostołowe, znalazły się w latach 1990-tych w sytuacji zagrażającej im dalsze sprawowanie władzy w Polsce. Szukając rozpaczliwie nowego hegemona w miejsce Moskwy. Waszyngon (D.Rumsfeld) spadł im z nieba, jak Żydom „kasza manna” po ich osieroceniu przez Egipt. 

Dlatego triumfuje nadal linia polityczna: „My jesteśmy u waszej nogi. I będziemy zawsze”.

Ale, jak dotąd, Polacy – w przeciwieństwie do Francuzów, Hiszpanów, Włochów, Duńczyków, Norwegów, Niemców i wielu innych krajów „starej Europy” – muszą nadal uniżenie żebrać w ambasadzie amerykańskiej o wizę do USA. 

Sumując krótko: Agresja na Irak była rozbojem w biały dzień. 
Uzasadniona była kłamstwem szytym grubymi nićmi. Wymyślono na tę okoliczność „broń masowego rażenia”, którą rzekomo dysponował Saddam Hussein. Po odsunięciu S. Husseina od władzy, okazało się, że Irak i ich prezydent dysponował „bronią masowego zniknięcia”. Ale,  po ustaleniu tego faktu, natychmiast zaczęto głosić, że tak naprawdę chodzi o wprowadzenie w Iraku demokracji, wolności, zbudowanie społeczeństwa otwartego, no i zainstalowanie im uniwersalnych praw człowieka.

Ówczesny Sekretarz Generalny ONZ, Kofi Annan, powiedział, że agresja na Irak była nielegalna.           

 30 grudnia 2006 roku Saddam Hussein został powieszony z mocy wyroku sądu ustanowionego przez kolaborantów amerykańskich (w bezprawnej agresji NATO na Irak USA pełniło rolę kierowniczą). Po powieszeniu Husseina, G.W.Bush zabrał głos.Powiedział, że  „wykonanie wyroku śmierci na nim było ważnym krokiem Iraku na drodze do demokracji, która może rządzić, utrzymać się i obronić się sama.”  

Osiem lat później według danych, ukazanych na niezależnej stronie internetowwej „Iraq Body Count”, w  wyniku trwającej tam wojny domowej, w 2013 roku zginęło 9473 osoby cywilne (głównie w odwetowych zamachach bombowych i innych akcjach zbrojnych). A większość z ofiar to dzieci , kobiety i starcy.  Zaś w 2014 roku ilość tych ofiar wynosiła 17 045 osób. Postęp w rozwoju demokracji w Iraku jest nad wyraz widoczny.

W rozboju tym, obok USA, W.Brytanii, Danii i Norwegii, jako najbardziej gorliwie prących do napaści na ten kraj, była też również III RP. I jako członek NATO, brała zatem udział w rozwalaniu państw, t.j. Afganistanu, Iraku, Libii i Syrii i tworzeniu tym społeczeństwom i narodom piekła. No i w konsekwencji, jako produkt uboczny, tworzeniu fali (inwazji) uchodźców, wśród których naturalnie dominują Afgańczycy, Irakczycy i Syryjczycy.                             

Kto, kogo (jakiej narodowości) i w jakiej ilości w tej sytuacji (katastrofy migracyjnej w Europie) powinien przyjąć, ugościć, dać im bezpieczeństwo, wikt i opierunek i nadzieję na przyszłość? Należałoby to jakoś w miarę uczciwie i sprawiedliwie podzielić, np. według NATO-wskiego wkładu w tą przestępczą akcję i na tej podstawie ustalić stopień winy. Nie może być bowiem tak, jak jeden Irakijczyk, uchodźca wojenny z Tikrit (6 lat na Zachodzie, nauczyciel szkoły średniej) w trakcie dyskusji o uchodźcach  do Europy tak się zezłościł na mnie, że trzasnął mi prosto w twarz: ”Zniszczyliście nam domy, mieszkania, rodziny, szkoły, organizacje społeczne, bezpieczeństwo socjalne, struktury państwowe i władzę utrzymującą porządek. Zlikwidowaliście nam  dostęp do lekarzy i do lekarstw, rozbiliście nam miejsca pracy a przede wszystkim zniszczyliście nam perspektywy życia i – co najważniejsze – nadzieję. To teraz dajcie nam to, co żeście nam zabrali!”   Ten Irakijczyk wiedział, że ja jestem Polakiem,  że Polska jest członkiem NATO i że brała czynny udział w napaści na jego kraj. Co ja miałem mu odpowiedzieć na to, żeby nie wypaść jako hipokryta wyznający podwójną moralność. Pozostało mi tylko przyznać mu rację.

NATO pod przywództwem USA i przy współudziale Polski dokonało w marcu 2003 roku napaści zbrojnej na Irak. Niecałe półtora roku później, bo we wrześniu 2004,  uznane na świecie pismo lekarskie, „The Lancet”, ustaliło ostrożnie liczbę zabitych w tym czasie Irakijczyków na ponad 100 000, a większość stanowiły kobiety i dzieci. I większość poniosła śmierć wskutek bombardowań amerykańskich. A ile zostało rannych i okaleczonych na resztę życia? Ile tam jest dzisiaj inwalidów wojennych? Pomyślał ktoś o tym?                                 

Libia. 19 marca 2011 roku NATO rozpoczęło intensywne bombardowanie Libii i sił zbrojnych M.Kadafiego. Dzisiaj, t.j. 4 i pół roku później, w kraju tym panuje bezprawie, chaos i anarchia, gdzie ekstremiści islamscy, przemytnicy Afrykańczyków do Europy i jihadystyczne ugrupowania zbrojne mają pełną wolność. Państwo libijskie, jako byt polityczny jest w rozsypce. Końca tragedii nie widać. Z państwa najlepiej funkcjonującego na kontynencie afrykańskim wyprodukowano nową Somalię. O konsekwencjach bombardowania Libii „demokracją” i „prawami człowieka” z wysokości 14 000 m. mało kto dzisiaj mówi i pisze. Obowiązuje poprawność polityczna wymuszona przez USA i jego wasali europejskich, zawarta w dewizie: poszło źle – trzymaj pysk. 

Wśród państw europejskich, które najbardziej parły do napaści na Libię, była Francja i W.Brytania i które wciągnęły do tej awantury Włochy i Norwegię z gorącym poparciem USA. Państwa te, dla usprawiedliwienia agresji na Libię, dokonały karygodnego nadużycia.

Francja wystąpiła do ONZ z wnioskiem o zamknięcie przestrzeni powietrznej Libii dla obiektów latających (samolotów, helikopterów, rakiet). Zamierzeniem tego kroku było uniemożliwienie siłom Kadafiego skutecznego rozprawienia się z rebeliantami  muzułmańskimi na wschodzie kraju (Benhgazi). I nie chodziło tu tylko o uniemożliwienie Kadafiemu użycia lotnictwa do bombardowania pozycji wroga państwa, ale również do utrudnienia szybkiego przemieszczania sił zbrojnych z zachodu kraju na wschód, gdzie  francuskie służby specjalne (DSGE) zainscenizowały rebelię (poprzez zainstalowanie tam „opozycji demokratycznej”, walczącej z reżimem Kadafiego o wolność i demokrację, o prawa człowieka i jeszcze jakieś tam wartości zachodnio-europejskie). 

Pełnomocnictwo (mandat) do monitorowania i ewentualnego interweniowania w przypadku, gdyby Kadafi próbował się..., otrzymało NATO. Za uchwałą ONZ w tej sprawie głosowały też Rosja i Chiny, które niedługo po tym doświadczyły, że zostały w sposób perfidny  oszukane przez NATO i Zachód. Dlatego później, kiedy Turcja i USA (też państwa NATO) z poparciem Arabii Saudyjskiej i Izraela wyszły do ONZ z postulatem o zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Syrią, już wiedziały „co jest grane” i co USA ze swoimi wasalami kombinuje. 

Rosja i Chiny powiedziały wtedy NIE! Stanowisko to zirytowało mocno prez. USA, B.Obamę, który natychmiast po tym oskarżył Rosję i Chiny o „przedłużanie krwawej wojny domowej w Syrii”. 

To „monitorowanie” przestrzeni powietrznej Libii rozpoczęto od bombardowania stolicy państwa, Trypolisu, no i miast okolicznych, przez lotnictwo francuskie, brytyjskie i włoskie. Z kolei lotnictwo „najbardziej pokojowego państwa” , Norwegii, na tą okazję otrzymało od Grecji do dyspozycji bazę lotniczą na Krecie. Podczas gdy tamte państwa NATO bombardowały Tripolis i ewentualne schowki Kadafiego i jego zwolenników, Norwedzy uderzyli na flotę ochrony wybrzeża, niszcząc ją doszczętnie. 

Tęgie głowy NATO-wskie, z dzisiejszym Sekretarzem Generalnym, Jensem Stoltenbergiem, (który wówczas był szefem rządu norweskiego) – włącznie, nie pomyślały, że niszcząc libijską ochrone wybrzeża, otwierały nie tylko drogę morską dla pomocy rebeliantom w Benghazi, ale również otwierały wrota przemytnikom migrantów z Afryki. Dla Somalijczyków, Erytrejczyków i różnej narodowości Afrykańczyków, została otwarta droga do Europy, (Włoch-Lampedusa, Sycylia i inne). 

Jasne, że Włoch nie ma co tu żałować. Przyczynili się wydatnie do stworzenia tej sytuacji. Problem polega bowiem na tym, że państwo włoskie robi wszystko, żeby skutki ich krótkowzrocznych działań rozłożyć dzisiaj na całą Europę, nie wyłączając Skandynawii. Oczywiście, Norwegów też nie ma co żałować za bombową nadaktywność w wytworzeniu „inwazji muzułmanów” na Europę. Francuzi i Brytyjczycy, Norwegowie, Duńczycy i Grecy – również. W związku z tym trudno jest zrozumieć, dlaczego Brytyjczycy są tak restrykcyjni w przyjmowaniu uchodźców z Afryki, trzymając ich na dystans w Calais we Francji? Przecież brali gorliwie udział w naganianiu ich do siebie. 

Po zamordowaniu M.Kadafiego, jego synów i ich dzieci, NATO odnotowało triumfalnie w swej książce pamiątkowej, „zadanie zostało dobrze wykonane i było zwycięstwem na rzecz demokracji i praw człowieka”. Niedługo po tym amerykańsko- natowskim zwycięstwie, bojownicy o wolność i prawa człowieka zamordowali w Benghazi ambasadora amerykańskiego i kilku pracowników konsulatu USA. Wkrótce po tych wydarzeniach, bo

16 stycznia 2013 roku,  bojownicy o wolność i prawa człowieka dokonali z Libii wypadu wyzwoleńczego do Algerii na miejscowość In Amenas, gdzie wzieli kilkaset zakładników, w tym wielu obcokrajowców, głównie z Zachodu. Wyprawa ta przyniosła 37 zabitych w tym 5 norweskich inżynierów. Politycy norwescy i propagandziści głównego nurtu szybko sprawę uciszyli,  wiedząc, że się przyczynili do tej tragedii.

Pomimo tych faktów są jeszcze dzisiaj w Europie i USA  ludzie, którzy napad na Libię usprawiedliwiają szlachetnymi intencjami. Tylko że to nic nie pomaga Libijczykom, dla których liczą się konsekwencje a nie szlachetne intencje. 

Dzisiaj (koniec listopada 2015) przybyło do Europy przez Morze Śródziemne ponad 780 000 uchodźców wojennych z Afganistanu, Iraku, Syrii i innych z Afryki. Ponad 3500 zginęło podczas próby przedostania się na kontynent europejski. Większość (ponad 630 000) poprzez Grecję i  ponad 142 000 przez Włochy. Do tego należy dodać kilka tysięcy tych, którzy zawitali do Norwegii na dalekiej północy poprzez Rosję. Dla porównania:  W ubiegłym (2014) roku przybyło ich do Europy 219 000.     

Taka ilość przybyszów z krajów objętych działaniami wojennymi przyprawiła polityków europejskich, zrzeszonych w NATO, o ból głowy i bezsenność. Ogłoszono katastrofę humanitarną, kryzys humanitarny, inwazję muzułmanów na Europę itp.  Po takim zdefiniowaniu zjawiska uchodźców zaczęto się kłócić nad podzieleniem tych ludzi, tzn. które państwo, i ile ma ich przyjąć i zadomowić u siebie. 

I tak na przykład, władze norweskie (Norwegia nie należy do UE, ale do NATO tak) przyznały, że „mleko się rozlało i nie ma co dalej płakać”. Rozpoczęli debatę nad problemem w parlamencie, dotyczącym propozycji UE przyjęcia 7 000.  Ale zanim jeszcze uchwalono cokolwiek w sprawie tej kwoty, w kraju znalazło się ponad 22 000. I dzisiaj zapomniano już o europejskiej kwocie 7000 i dyskutuje się,  jak i gdzie ulokować te ponad 22 000. 

Dania, której w 2003 roku szefem był A.F.Rasmussen, gorliwy naganiacz polityczny krajów NATO, do napaści zbrojnej pod przywódctwem USA na Irak – znalazła nagle na swoim terytorium 25 000 uchodźców z Azji i Afryki. A na dodatek ma jeszcze przyjąć 1000 imigrantów z kwoty unijnej z czym nie może się pogodzić. Oczywiście,  Dania, jak większość krajów-członków  NATO, nie poczuwa się do winy za zaistniałą sytuację „katastrofy humanitarnej”. A.F.Rasmussen, za swój wkład polityczny w agresji na Irak, został sowicie wynagrodzony stanowiskiem Sekretarzy Generalnego NATO. Po Rasmussenie, za podobny wkład  polityczny i wojskowy w agresji na Libię, zrobiono szefem NATO premiera Norwegii, Jens’a Stoltenberg’a.  

 Dzisiaj, po 14-stu latach zachodnich interwencji zbrojnych w krajach muzułmańskich, które zostały zniszczone – i cofnięte w rozwoju dziesiątki lat do tyłu, prawie do epoki kamiennej – ciągłymi bombardowaniami amerykańską „demokracją”, „wolnością” i „prawami człowieka” do tego stopnia, że nie daje się tam dalej żyć. Nadszedł chyba czas, żeby dokonać rozliczenia korzyści i strat, materialnych, politycznych i moralnych, uwzględniając przy tym skutki najazdu na Europę uchodźców z  obszarów objętych wojną. 

Nie ulega dzisiaj wątpliwości, że głównym prowodyrem agresji na Afganistan i Irak są Amerykanie i Żydzi amerykańscy. D. Rumsfeld, K.Rove, D. Cheney, G.W.Bush, to na Afganistan. Natomiast architektami napaści na Irak byli Żydzi amerykańscy, P.Wolfowitz (obywatel USA i Izraela, członek partii republikańskiej i izraelskiej Likhud), R. Perle i paru innych, plus podbijający im bębenka żydowski naganiacz do krucjaty przeciw Irakowi, „intelektualista”, Elie Wiesel, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i rzekoma ofiara Auschwitz.

Dlatego całkiem na miejscu jest tutaj wyjście ze stwierdzeniem, że główną odpowiedzialność za chaos, bajzel i piekło, stworzone na Bliskim Wschodzie i w Azji środkowej, ponosi USA. To USA i ich bezwzględny sojusznik, Izrael, inicjowały, rozniecały i czynnie wspierały rewolucje kolorowe (różowe i pomarańczowe) i tzw. „wiosny arabskie”, wojny i zamachy stanu w tym regionie świata. 

Dzisiaj politycy europejscy zapalczywie kłócą się o sprawy drugorzędne, unikając skrzętnie pierwszorzędnych. Na przykład, ile USA powinno zapłacić za skutki swojej awanturniczej i rozbójnickiej działalności politycznej, tworzącej urodzajny grunt dla dzisiejszego terroryzmu?

Jak rozdzielić te pieniądze, żeby efektywnie pomóc ofiarom zbrojnego awanturnictwa wojennego? 

Dlaczego nie dyskutuje się i nie omawia w wiodących mediach współwiny w tej katastrofie takich państw jak USA, Francja, W.Brytania, Norwewgia, Polska, Arabia Saudyjska i Katar?

Sami Amerykanie nie poczuwają się do winy za katastrofę humanitarną, jaką stworzyli i rozwineli do obecnych rozmiarów. Nie przyjmują też uchodźców z tego regionu. Nie mają też zamiaru podzielić się kosztami z Europą w ich przyjęciu i zabezpieczeniu im życia. Czy jest to sprawiedliwe? 

Jeżeli Europa ma ponosić koszty pomocy uchodźcom sama, to naturalną koleją rzeczy jest, że koszta te powinny być podzielone na wszystkie państwa NATO i według ich udziału i wkładu w napaści i rozwalaniu owych państw arabskich.                                           

I tak, za inwazję przybyszów z Afryki i Azji napływających przez Libię odpowiedzialność ponoszą te państwa NATO i Europy, które zniszczyły to północno-afrykańskie państwo. A więc w pierwszym rzędzie Francja, która odznaczyła się nadmiernym zaangażowaniem, pociągając za sobą W.Brytanię, USA, Włochy i Norwegię. Dlatego te państwa są najbardziej zobowiązane do ich przyjęcia i zapewnienia  im mieszkań, wiktu i opierunku.                  

 W agresji na Afganistan i ujarzmianiu tego kraju, łamiąc wszelkie prawa międzynarodowe, brały udział takie państwa jak USA, W.Brytania, Norwegia, Niemcy i Polska. Zresztą Polska do dzisiaj bierze udział w okupacji tego państwa. W napaści na Irak i rozwaleniu tego państwa czołową rolę odegrała USA, a gorliwe poparcie w tej przestępczej akcji wojennej wykazały Dania, W.Brytania, do których przyłączyła Polska w ramach NATO. Współuczestnicząc w agresji i okupacji Iraku, Polska przyczyniła się wydatnie do powstania (ISIL – IS), czyli terrorystycznego państwa islamskiego. Dlatego wyżej wymienione państwa NATO-wskie są moralnie zobowiązane do przyjęcia do siebie Afgańczyków, Irakijczyków i Syryjczyków. I co za tym idzie: zapewnić im godziwe warunki życia.

Niemcy i Francja opowiedziały się wówczas (2003r.) przeciw agresji na Irak. Dlatego nie są zobowiązane moralnie do przyjmowania i opiekowania się Irakijczykami i Syryjczykami, których powinni wysyłać do USA, W.Brytanii, Danii i Polski. Ile polska może ich przyjąć obok Afgańczyków?

Jeżeli 9-milionowa Szwecja, która nie jest członkiem NATO, mogła ich przyjąć 142 000 (stan na 26 listopada 2015), to 38-milionową Polskę powinno być stać na przyjęcie co najmniej 4-razy tyle uchodźców z tej prostej racji, że Polska brała czynny udział w tworzeniu tej fali imigrantów. Ale można tutaj powiedzieć: nie bądźmy znowu tutaj tacy dokładni. Zejdźmy trochę w dół o połowę. 250 – 280 000, to taka pasująca ilość na dzisiejszą Polskę, która jest niby biedna.   

Pozostaje jeszcze sprawa rozlokowania tej ilości imigrantów muzułmańskich na terenie Polski. I tu Polacy w ogóle, a gminy w szczególe, powinni dopilnować, żeby uchodźcy ci zostali ulokowani (osiedleni) w odległości nie większej niż 2 kilometry od miejsca zamieszkania polityków okrągłostołowych takich jak, na przykład, prezydenta wszystkich UBeków, A. Kwaśniewskiego, premiera, L.Millera, (Tu kłaniają się Stare Kjejkuty), W.Cimoszewicza, B.Borusewicza, Kaczyńskich, Macierewicza i innych uczestników politycznych władz pookrągłostołowych, których nie będę tu wymieniał, żeby nie nudzić czytelnika. Mówiąc krótko: Uchodźców z terenów objętych wojną i terroryzmem, należy ulokować jak najbliżej politycznego centrum decyzyjnego III RP, a więc w Warszawie na Czerskiej, Alei Przyjaciół, na Wiejskiej, na Żoliborzu, w pobliżu obiektów prezydenckich w Promniku, Klarysewie i Ciechocinku. A pozostałych, gdyby się tam nie pomieścili, to osiedlić wokół Warszawy albo na jej przedmieściach. 

Takie rozlokowanie uchodźców wojennych z Afganistanu, Iraku i Syrii jest życiową koniecznością w sytuacji, kiedy do władzy i do podejmowania decyzji dotykających narodu, społeczeństwa i państwa polskiego, są dopuszczani ludzie z wadą wzroku, zdefiniowaną przez specjalistów, lekarzy okulistów, jako krótkowzroczność. A o osobie z taką wadą mówi się: krótkowidz.                                   

Ulokowanie ich w tak bliskiej odległości od miejsc stałego pobytu polityków polskich, daje dużą szansę na to, że może dostrzegliby  konsekwencje swojej krótkowzrocznej polityki i podejmowanych pochopnie, nie przemyślanych dogłębnie,  decyzji. Oczywiście, nie można tu wykluczyć też, że przyłączenie się do agresorów zachodnich było wykalkulowane tym, żeby przypodobać się waszyngtońskiej hegemoni zachodnio-europejskim wasalom.  

Polska, która jako państwo znalazła się nagle (w 1990 roku) w sytuacji, że może być tworem politycznie niezależnym, suwerennym w dużym stopniu i niepodległym bytem politycznym w określonych sytuacyjnie granicach politycznych (jak w 1918 roku) nie wykorzystała tej okazji.  Wybrała polityczny status wasala. Z wasala Moskwy przepotwarzyła się w wasala Waszyngtonu i jego zachodnio-europejskich przydupasów – przepraszam – miało być: koalicjantów, albo sprzymierzeńców.

I na koniec: Jak się wybrało status wasala, to trzeba płacić lenno, które wyznaczy hegemon. 

Władysław Gauza

Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY PROKURATURA ADWOKATURA
POLITYKA PRAWO INTERWENCJE - sprawy czytelników

"AFERY PRAWA"
Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.eu
redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA

uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: afery@poczta.fm - Polska
aferyprawa@gmail.com
Dziękujemy za przysłane teksty opinie i informacje.

WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

 

Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.

~Daniel Anthony
14-01-2017 / 11:46
Appreciate the calm coverage. there was definitely an update.. in fact whatever they were / are trying to test is still going on! tedwed.com/product/vin-diesel-fast-and-furious-8-jacket